Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-08-2021, 08:36   #11
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Niewielki i raczej wątły gnom do targania drewna na opał raczej się nie nadawał, ale znał się na ziołach - więc dzielnie wyruszył z bliźniakami w las.
Może i ilość chrustu który przyniósł nie zasługiwała na peany, ale przytargał też pełne kieszenie ziół i korzonków. Po oskubaniu tego z niepotrzebnych części i wysuszeniu przez Milo mogło to dać życiu nowy smaczek na kolejne kilka dni. Niuchacz ciągnął po ziemi jeszcze jakiś mały owocowy krzaczek odgryziony przy samej ziemi, bardziej dla towarzystwa niż dla ilości owoców na gałęziach.

Kiedy już rozsiedli się przy ogniu, gnom słuchał historii w niemalże transie. Od razu zabrał się do przerabiania historii na rymy, bąkając pod nosem coraz to nowe frazy i akompaniując sobie iluzorycznymi dźwiękami. Szybko sam zauważył ze przeszkadza tym innym, więc z przepraszającym uśmiechem zaprzestał rymowania, a jedynie ograniczył się do muzyczno-naturalistycznych dźwięków ubarwiających historię Borta. Ledwie historia się skończyła, już miał wrócić do rymów, do dwóch olbrzymów które zostały pokonane kwiatem podarowanym przez czekającą w zimnych dolinach kochankę...

Nieprzyjemna rzeczywistość dała o sobie znać. Rzucił okiem na wóz - z góry byłoby się łatwiej bronić - ale był za daleko i jedynie cofnął się plecami do pozostałych by nie dać się osaczyć samotnie.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 12-08-2021, 09:03   #12
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Meliel z zadowoleniem przyjął pomysł ciepłego posiłku. Zgadzał się z Varelem, że suchy prowiant lepiej zachować na inną okazję. Podróż przebiegała raczej spokojnie i tropiciel nie spodziewał się, kłopotów na ostatnim odcinku przed powrotem do cywilizacji. Nie wiedział, jak bardzo się mylił.

Nie widząc, dla siebie lepszego zajęcia, pomógł druidce przy zwierzętach i zrobił mały obchód wokół obozu. Nic nie wskazywało na obecność drapieżników w najbliższej okolicy, nie znalazł też ukrytych bandyckich ścieżek i trochę uspokojony wrócił na posiłek. Wiedział, że samo obejście miejsca postoju to za mało, ale uznał, że to lepsze niż siedzenie z założonymi rękami. Chciał zabrać ze sobą Łobuza, ale kociak był zajęty zabawą z Kallelem. Nie przeszkadzał mu ten fakt i wydawało się, że przedstawiciel kociego ludu też nie ma nic przeciwko.

Opowieści Borta słuchał z zainteresowaniem, ale zastanawiał się przy okazji na ile jest ona ubarwiona. Nie uważał krasnoluda za kłamcę, ale z doświadczenia wiedział, że sytuacje zagrożenia życia raczej nie bywają aż tak zabawne. Historyjka wydawała się być jednak idealnym dodatkiem do smacznego posiłku, więc Mel zachował ewentualne pytania dla siebie. Później zapyta Borta o szczegóły.

Sielankę przerwało, poprzedzone warkotem Łobuza, wtargnięcie do obozowiska wilczej watahy. Trzeba było walczyć o życie.
 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 12-08-2021 o 09:36.
shewa92 jest offline  
Stary 12-08-2021, 09:18   #13
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
opis walki: drużyna + MG.

Wszystko rozegrało się błyskawicznie. Pierwszy z wilków pognał w stronę Podrzutka i zatopił zęby w prawej ręce barda. Próbował ugryźć go raz jeszcze, jednak tym razem gnomowi udało się odskoczyć, pomimo przeszywającego bólu. Pasegame zauważył jednak na sobie dziwne pchły, które musiały znaleźć się na jego rannej ręce, gdy wilk go dziabnął. Kolejny z chorych drapieżników zaatakował Kallela, jednak barbarzyńca w porę zdołał uniknąć wilczych zębisk. Meliel, widząc towarzysza w potrzebie, za pomocą kilku gestów prawej dłoni, wysłał Łobuza na pomoc gnomowi. Kot prędko obiegł przeciwnika i rzucił się na niego, zatapiając kły w jego karku, łamiąc go i zabijając wilka. Tropiciel, widząc sukces swojego podopiecznego, nieco się uspokoił, wyciągnął ostrza i zwrócił się w stronę kolejnego nadciągającego wilka, który doskoczył do tropiciela, kłapiąc zębiskami, jednak Meliel szybko odstawił obie nogi, nie pozwalając się ugryźć.

Z początku wystraszona nagłym obrotem spraw i ponurym festiwalem przemocy Dae wreszcie zebrała się do działania. Obeszła ognisko i stając w pobliżu towarzyszy złożyła drżące dłonie, rozpoczynając tym samym żarliwą modlitwę do Sarenrae. Poprosiła boginię o pobłogosławienie przyjaciół. Kolejny z chorych wilków rzucił się w stronę Varela. Udało mu się ugryźć alchemika w lewą nogę poniżej kolana, jednak rana nie była aż tak groźna. Elf syknął z bólu i zauważył, jak z pozlepianego czymś futra wilka zeskakują na niego dziwnie wyglądające pchły, które niemal natychmiast strzepnął ze swojej nogi z odrazą wypisaną na twarzy.
Osłaniając się przed wilczymi zębiskami, Varel wykonał szybki gest dłonią i krzyknął:
- Sähkökaari! - w tym momencie z jego dłoni wystrzelił jasnobłękitny piorun, łukiem uderzając w jedno zwierzę i odbijając się w stronę następnego.

Widząc atakujące drapieżniki, Kallel wydał z siebie rozzłoszczony ryk obnażając potężne kły i mordercze pazury, zręcznie unikając ataku wilka, po czym wbił pazury w najbliższego wilka rozszarpując go na pół. Krew tryskała wokoło a zwierzę pisnęło z bólu, jednak pisk zagłuszony został przez kolejny ryk barbarzyńcy, który jednym susem doskoczył do wilka atakującego elfa, jednak tym razem nie trafił.


Walka wciąż trwała, gdy nagle z lasu wybiegł wielki, dużo większy niż jego pobratymcy wilk. Nie wyglądał jednak jak normalni przedstawiciele swojej rasy. Skóra na jego grzbiecie i pysku upstrzona była paskudnymi ranami, z których sączył się zielonkawy płyn. Pysk i kufa nie posiadały sierści, jedynie paskudne blizny, jakby ktoś wcześniej przypalił je ogniem, bądź czymś żrącym. Oczy wilka zdradzały pierwotną agresję i nienawiść, gdy szczerzył ogromne, ostre kły spomiędzy których wypływała gęsta, zielona maź. Nie czekając, rzucił się w stronę walczących a moment później zawył przeciągle. Był to najbardziej przerażający zew, jaki w życiu słyszeliście. Niektórym z was między łopatkami przeszły lodowate ciarki i musieliście walczyć, by nie stracić ducha do walki.

Polelf, po odskoczeniu przed atakiem wilka, zauważył kolejna zbliżającą się bestię. Nowy przeciwnik zawył, budząc strach i niepewność w sercu tropiciela, ale ten mimo wszystko podjął walkę. Widząc, że gnom jest niezagrożony, zawołał do swojego kota.
- Łobuz! Pomóż chudzielcowi!-
Smilodon bez wahania pognał w stronę Varela, zatapiając kły w boku atakującego go wilka.
Mel mógł skupić się na swoim wrogu, wyprowadzając szybkie podwójne pchnięcie. Atak rapierem chybił paskudnie, ale wilk, próbując go uniknąć, nadział się na drugie ostrze, co zakończyło jego żywot. Teraz półelf mógł się skupić na największym z atakujących stworzeń. Nie ruszył od razu do ataku, bacznie obserwując wroga, starając się wymyślić jakiś sposób, na jego szybkie ubicie.
Dae wybłagała Kwiat Jutrzenki o wsparcie dla zdjętego trwogą Meliela, następnie wykonała kilka kroków w stronę nowego zagrożenia i skoncentrowałą się na tym, by wzmocnić błogosławioną aurę swojej bogini. Chodziło jej o to, by kompani w nadchodzącym starciu z potwornym wilkiem byli otoczeni blaskiem Wiecznej Światłości.

Wilczy skowyt wstrząsnął Varelem - alchemik zaczął przez moment zastanawiać się, czy nie skończy jako wilcza karma. Na szczęście w sukurs przyszedł mu Łobuz, pozwalając elfowi cofnąć się i rzucić kolejnym elektrycznym łukiem - tym razem jednak zaklęcie nie przyniosło żadnego efektu. Pasegame najpierw zainspirował odwagę w sercach towarzyszy, a następnie cisnął w wielkiego wilka kamieniem. Celował w wyżarty przez kwas łeb, ale posłał pocisk daleko w las. W tym samym czasie Kallel zaatakował mniejszego wilka, zabijając go na miejscu, po czym w dwóch susach doskoczył do toksycznego wilka, jednak paskudnie spudłował.

Wielki, chory wilk przeniósł swoją uwagę na Kallela. Rzucił się na niego, wgryzając się paskudnie w jego prawy bok i wyrzucając z pyska żrący kwas. Barbarzyńca krzyknął z bólu a moment później drapieżnik zarzucił nim z ogromną siłą, odrywając z rany kawałek skóry Kallela i sprawiając, że Kotołak stracił równowagę i upadł na ziemię. Meliel, nadal walcząc ze strachem przed bestią, przesunął się na jej lewą stronę, przywołując jednocześnie Łobuza. Atakując z przeciwnych stron, obaj ranili wilka zadając mu poważne rany.
Dae podtrzymała swoją litanię ponownie skupiając się na zwiększeniu błogosławionego wpływu Sarenrae na towarzyszy. Potem zdjęta trwogą i żalem z powodu dotkliwych obrażeń poniesionych przez dzielnego kotoluda, drżącym od emocji głosem poprosiła swą boginię o natchnienie uzdrowicielską mocą ciała poważnie rannego kompana. Na szczęście kapłanka została wysłuchana i już chwilę później pozytywna energia o boskim pochodzeniu niemal kompletnie zasklepiła pozostałą po ugryzieniu toksycznego wilka paskudną wyrwę w boku Kallela.

Otrząsnąwszy się, Varel spróbował zebrać myśli i ocenić, jakie słabości mogła mieć ta bestia. W głowie dalej miał jednak mętlik - to zdecydowanie nie było tak łatwe jak prowadzenie badań w zaciszu swojej chatki. Nie zastanawiając się dalej elf podbiegł do walczących, odpinając z pasa jedną ze swoich alchemicznych bomb, która po chwili roztrzaskała się na wilczym boku, oblewając go żrącą substancją nie zadając mu praktycznie żadnych ran.
Tymczasem Kallel wstał i rycząc wściekłe rzucił się na przywódcę stada, wbijając w cielsko kły i szpony. Kły wbiły się głęboko zaciskając na szyi przeciwnika. Wilk zdołał jeszcze zaskomleć, gdy chrupnięcie ogłosiło złamanie kręgosłupa na odcinku szyjnym. Kallel wyprostował się, skręcając biodra i kończąc ruch wyrzucił martwe ciało na bok. Przez chwilę jeszcze jego oczy zasnute były zwierzęcym instynktem, gdy lekko pochylony z wysuniętymi szponami i otwartą paszczą rozglądał się po polanie. Z jego wnętrza dobiegał cichy mruk gdy wciągał powietrze próbując wyczuć kolejnego przeciwnika.

Dwa ocalałe wilki, które walczyły nieopodal z Bortem i Tamli, widząc, co stało się z ich przywódcą, szybko czmychnęły w las. Kallel nie wyczuł w okolicy żadnych innych drapieżników prócz tych, które pokonali i które uciekły. Na polanie zapanowała nagła cisza, przerwana dopiero przez Borta.
- Nie wiem, skąd to ścierwo się wzięło, ale dobrze, że się tego pozbyliśmy - rzucił krasnolud, wycierając zakrwawione ostrze topora o sierść jednego z martwych wilków. Podszedł do was. - Mocno jesteście mocno ranni? Jak coś, mam na wozie kilka mikstur leczniczych, po jednej mogę wam dać. Chociaż myślę, że Dae też może tu pomóc. - Spojrzał na kapłana, uśmiechając się pod nosem.
- Ja też mogę jakąś przygotować, jeśli będzie trzeba - dodał Varel, podchodząc do trupa przywódcy stada i przyglądając mu się uważnie - Ta maź… to nie wygląda na zwykłą wściekliznę czy inne choroby. Niestety, nie był w stanie nic więcej na ten temat powiedzieć.
Widząc Borta i Tamli oraz resztę Dae ucieszyła się, że wszyscy przeżyli atak i nikomu nie stała się większa krzywda. Jednak los samych zwierząt bardzo ją zafrasował. Spojrzała markotnie na okaleczone i przeżarte nieznaną plagą ciała martwych wilków.
- Nieszczęsne stworzenia. Wyglądają na tak bardzo chore... Pewnie to głód i cierpienie sprowokowały je do ataku. Ech, biadam nad ich losem. Ale może to i lepiej, że zostały uśmiercone? — zapytała sama siebie, choć nie była co do tego zbytnio przekonana. — Przynajmniej ich cierpienia już się skończyły…

Kapłanka zbliżyła się do zwłok i obejrzała je dokładnie. Próbując ustalić jaka zaraza dotknęła zwierzęta. I pomimo tego, że przyjrzała im się, nie była w stanie określić, jaka choroba zaatakowała wilki. Nieco zmartwiona swoją bezradnością i niewiedzą wodnica zaczęła dumać, czy ta nieokreślona przypadłość nie miała czasem coś wspólnego z ponurą przeszłością okolicznego miasteczka – Plaguestone. Istniała bowiem możliwość, że powstało tam ognisko nowej, zjadliwej zarazy, która przeniosła się na okoliczne zwierzęta. W danej chwili jednak niedane było Dae dłuższe roztrząsanie tej kwestii, bowiem poczuwała się, by pomóc poszkodowanym w wyniku niedawnego starcia.
- Tak, oczywiście - skinęła posłusznie głową, zwracając się w uprzejmy sposób do krasnoluda. - Bardzo chętnie zajmę się ich ranami. I każdego innego chętnego z karawany.
Uśmiechnęła się serdecznie do brodacza, po czym wydobyła z torebki swój zestaw medykamentów oraz uzdrowicielskich narzędzi i wzięła się od razu za opatrywanie przyjaciół. Poszło jej to nadzwyczaj sprawnie i już po pół godzinie wszyscy z nich mieli elegancko założone opatrunki i czuli się świetnie, zapomniawszy całkowicie o bólu.

Z walczących po drugiej stronie obozu lekko ranni zostali Ulf (albo Olf) i Tamli, którymi zajęła się Glunda z pomocą Dae. Niedługo później spakowaliście się i ruszyliście w dalszą drogę.
- Nie wiem, co to, na Abadara było, ale mam nadzieję, że nie spotkamy już tego na naszej drodze - rzucił ponuro Bort, poganiając konie.

* * *

Dalsza podróż przebiegła spokojnie i po mniej więcej dwóch godzinach ujrzeliście na horyzoncie kilkadziesiąt domostw znajdujących się nieopodal wartko płynącej rzeki, pól uprawnych i polan, na których wypasano krowy i owce.
- Przed nami Plaguestone! - Krzyknął jeden z braci. - Jedziemy prosto do “Cichego Kota”, to jedyna gospoda w całym mieście.

Pracujący na polach ludzie przyglądali się wam z daleka, gdy zbliżaliście się do miasteczka. Na miejsce dotarliście wczesnym popołudniem, gdy słońce wciąż jeszcze niemiłosiernie przygrzewało. Początkowo mijaliście opuszczone, zrujnowane domy z cegły i drewna, których dachy dawno się zawaliły, a okna ktoś powybijał. Kierując się w głąb miasteczka widok stawał się przyjemniejszy dla oka - chaty po obu stronach brukowanej ścieżki były czyste i zadbane.


Niewielu ludzi mijaliście po drodze, a ci, którzy przechadzali się uliczkami miasta patrzyli na was z dziwną podejrzliwością. W centrum miasteczka zostawiliście za sobą duży, cylindryczny cokół z wydrążoną w środku dziurą oraz misą z lewej strony, którego używano w dawnych czasach do bezpiecznego podawania jedzenia chorym i umierającym. Stanowił przykrą pamiątkę po zarazie jaka nawiedziła Etran’s Folly.

Bort zatrzymał wozy przed największym budynkiem na głównym placu, którym okazała się być karczma “Cichy Kot”, z którą pod względem wielkości mógł konkurować jedynie dołączony do gospody sklep wielobranżowy. Ulf, Olf i Glunda zaczęli rozkulbaczać konie i wprowadzać je do stajni przy “Kocie” a krasnolud podszedł do was z uśmiechem, ale i zmęczeniem wypisanym na twarzy.
- Jesteśmy na miejscu. Mam trochę spraw do załatwienia w mieście, muszę też odwiedzić kilku znajomych, ale wy macie wolne do wieczora. Wieczorną, wspólną kolację i napitek stawiam ja, tak samo płacę za pokoje, więc jeśli zdecydujecie się pójść od razu do gospody, to pytajcie o Delmę, a przy wynajmie powołajcie się na mnie. Potem ureguluję z nią wszystko. Gospoda jest połączona ze sklepem, więc jeżeli musicie uzupełnić jakieś zapasy, warto się tam rozejrzeć. Możecie też pokręcić się po miasteczku, na pewno się tu nie zgubicie, tylko nie pakujcie się w żadne kłopoty, bo tutejszy szeryf bardzo nie lubi rozrabiaków. - Krasnolud zaśmiał się i ruszył w jedną z bocznych uliczek. - Do zobaczenia wieczorem! - Pomachał wam na odchodne.


Rozejrzeliście się. Ulf i Olf od razu weszli do “Cichego Kota”, rozmawiając o czymś i śmiejąc się głośno, Glunda została w stajni z końmi, mając stamtąd jednocześnie oko na wozy, Tamli ruszyła w przeciwną stronę co Bort i zniknęła po chwili za rogiem pobielonego wapnem budynku a z wozu Kuchcika dochodziło głośne chrapanie, co oznaczało, że niziołek postanowił uciąć sobie drzemkę. Do wieczora było jeszcze kilka godzin, które trzeba było sobie jakoś zagospodarować.
 
Mroku jest offline  
Stary 13-08-2021, 01:06   #14
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Po opatrzeniu przyjaciół Dae pomógł Glundzie zająć się ranami jednego z bliźniaków i Tamli. Gdy para skończyła swe zabiegi, wszyscy członkowie karawany pospołu zaczęli pakować się do drogi. Poza kapłanem Sarenrae, który w zasadzie był gotowy. Choć nie do końca, bowiem miał coś jeszcze do zrobienia. Toteż pozostały mu przed odjazdem czas poświęcił na to, co sobie założył. A mianowicie ułożenie ciał wilków na jeden stos, co stanowiło dopiero pierwszą część jego zadania. Niefortunnie dlań kiedy przeszedł do drugiej, pojawił się pewien problem. Miał bowiem hubkę i krzesiwo, ale nie posiadał żadnego łatwopalnego materiału, od którego mogłyby zająć się zwłoki, które zamierzał spalić. Na szczęście w tym wspomógł go elf.
— Dziękuję ślicznie — wyraził wdzięczność Varelowi wodnik, odbierając od niego alchemiczny ogień.
Otrzymana łatwopalna substancja w zupełności wystarczyła, by cielska zwierząt otuliły płomienie. Zadowolony z siebie kapłan z poczuciem spełnionego obowiązku pozostawił im je na pożarcie i dołączył do oddalającej się już karawany. Jego sumienie się uspokoiło, bowiem nabył pewność, że żadna żywa istota nie przejmie przypadkiem choroby od kontaktu z przeżartymi zarazą wilczymi truchłami.


Po niespełna dwóch godzinach niezakłóconej niczym podróży na horyzoncie zamajaczyły sylwetki budowli. Jeden z Redfrenów obwieścił to, co chyba każdy przypuszczał.
— A więc to ta słynna osada... — rzekło Dae, przyglądając się uważnie.
Po drodze służe Sarenae machało pogodnie do przyglądających się kolumnie wozów miejscowych. Nieco później wodnicze z nieco mniej radosną miną obserwowało stare zabudowania na peryferiach miasteczka. Pomne tragicznej historii tego miejsca. W końcu jednak zaniedbane budowle ustąpiły miejsca bardziej przyjemnym dla oka. Znamionującym tętniące życie, a nie ponurą śmierć sprzed lat. Tutejsi ludzie patrzyli na członków karawany z dziwną podejrzliwością, ale Dae obdarzało każdego z mijanych po równo serdecznym uśmiechem. Jakby nic sobie nie robiło z ich niegościnnych spojrzeń.

Mijając charakterystyczny cokół, o którym słyszało od Varela kapłanko zmówiło krótką modlitwę do Sarenrae w intencji tych, których zabrał pomór. Biadało nad losem nieszczęsnych istot, których ongiś okrutna choroba powaliła, lub zabrała im bliskich. Przynajmniej nieco pocieszający wydawał się mu fakt, że nie wszystkich zdołała porwać zaraza i miasteczko przetrwało.

Niedużo czasu upłynęło od minięcia posępnego symbolu Plaguestone, gdy Bort zatrzymał się przed gospodą „Cichy Kot”. Kiedy reszta członków karawany zajmowała się zwierzętami, krasnolud zbliżył się do Dae i jego drużyny, po czym wyjaśnił, jak sprawy stoją. Potem pożegnał się grzecznie i oddalił się, by pozałatwiać swoje sprawy.
— Do zobaczenia wieczorem, panie Borcie! — lazurowookie odmachało odchodzącemu krasnoludowi.
Następnie spojrzało nieco pytająco na swych czterech kompanów.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 16-08-2021 o 16:09.
Alex Tyler jest offline  
Stary 13-08-2021, 08:45   #15
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Varel przez chwilę wpatrywał się w płomienie spowijające truchła wilków. Dae miało dobry pomysł ze spaleniem zwłok – on był zbyt zajęty przemyśleniami na temat natury ich choroby, by pamiętać o tym, co praktyczne. Mimo to żałował nieco, że nie miał możliwości dokładnego zbadania zwłok, chociaż podejrzewał, że infekcja zapewne nie ograniczyła się jedynie do tej sfory…

Podczas jazdy elf milczał, obserwując pasące się zwierzęta, pracujących przy żniwach mieszkańców okolic, a później zniszczone i pozostawione na pastwę czasu oraz żywiołów domostwa. Zacisnął zęby – po raz kolejny życie udowadniało mu, że przeczytać o jakimś wydarzeniu, a zobaczyć na własne oczy jego skutki były dwiema zupełnie różnymi rzeczami. Odrzucając nieprzyjemne wspomnienia, zmusił się żeby zająć głowę czym innym. Na przykład zastanawianiem się, czemu tutejsi nie zrobili czegoś z tymi ruinami? Naprawa pewnie się nie opłacała, przynajmniej dopóki, o ile w ogóle, Etran’s Folly się nie rozrośnie, ale mogli też rozebrać zniszczone domy, by chociaż odzyskać część przestrzeni oraz materiały budowlane. Może wspomnienia zarazy były wciąż świeże w ich świadomości, a może to był sposób uhonorowania zmarłych i pamiętania o tym, co się wydarzyło?

Rozmyślania przerwało Varelowi lekkie szarpnięcie na wozie – zatrzymali się pod karczmą, o której wspominało Ulf. Albo Olf. Elf zeskoczył z wozu i przeciągnął się, aż chrupnęło mu w stawach. Rozejrzał się po głównym placu miasteczka i zabudowaniach. Tak, zdecydowanie tamto zaniedbanie na obrzeżach nie mogło mieć korzeni w lenistwie mieszkańców, wszystkie zamieszkane i używane budynki prezentowały się bardzo dobrze. Widać było, że z pieczołowitością dbali o to, co im pozostało. Jedynym śladem po dawnej zarazie był w tym miejscu kamień plagowy, roztropnie pozostawiony na miejscu.
Swoją propozycją Bort po raz kolejny pokazał, że mimo bycia kupcem pieniądze nie były jedynym, co cenił sobie w życiu.
- W kilka godzin nie powinniśmy nic nabroić – uśmiechnął się na ostrzeżenia krasnoluda – Do wieczora! – pożegnał go skinieniem głowy, zaplatając ręce za plecami.

Wtedy poczuł coś dziwnego. Spojrzał na dół i uświadomił sobie, że adrenalina i rozproszenie nowymi widokami kiepsko działają na pamięć krótkotrwałą.
-Ech, wieczorem będę musiał to zaszyć - mruknął, badając dziurę, które wilcze zębiska zrobiły w jego kurtce - Skoro i tak będę wyciągał narzędzia, może wam też coś poprawić? I co powiecie na krótki spacer przed wizytą w karczmie? Chętnie rozprostuję kości - uśmiechnął się do towarzyszy.
 
Sindarin jest offline  
Stary 15-08-2021, 19:33   #16
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Adrenalina powoli schodziła wraz z każdym oddechem. Kallel nadal mruczał powoli wracając rozglądając się w poszukiwaniu przeciwnika. Wokół było wiele zapachów, jednak po chwili zidentyfikował wszystkie. Nie było żadnego przeciwnika. Jego ponad 12 centymetrowe pazury schowały się, a ciało przyjęło bardziej wyprostowaną i zrelaksowaną postawę.

Rozruszał ręką sprawdzając ugryzienie w bark. Magia Dae przywróciła niemal pełną sprawność, jednak pozostawiła ślad w postaci kolejnych blizn. Spojrzał na Varela i z pewną satysfakcją skonstatował, że elf pomimo ugryzienia trzyma się całkiem dobrze. Spojrzał na Dae ustawiające wilcze zwłoki. Wziął kilka resztek ciał za nogi i przeniósł na stos.
- Dzięki - powiedział rzucając ciała na stos. - Jak zwykle.
Odszedł do kapłano sprawdzając czy innym nie stała się krzywda. Znali się od prawie miesiąca, a mimo to Kallel nie zamienił zbyt dużo słów z Dae. Przypomniał sobie pierwszy raz jak zszywało im rany i rozmowę z Varelem

Cytat:

- Co to za dziwne stworzenie? - skinął lekko głową w kierunku Dae.
Elf zerknął dyskretnie w tamtą stronę, po czym wrócił do odkładania odczynników na swoje miejsce.
-Dae? Jest undine, istotą posiadającą we krwi domieszkę mocy żywiołu wody.
Kallel przyjrzał się undine bez cienia dyskrecji.
- To zniewieściały mężczyzna, czy płaska kobieta? - spytał bezpośrednio.
Varel uśmiechnął się lekko i pokręcił głową.
- Odpowiedź nie jest taka łatwa, Kallelu. W tych sprawach Dae jest ...płynne, co w pewien sposób pasuje do jego dziedzictwa. Zanim zapytasz, nie, nie wiem co ma pod szatami - rzucił szybko, ciągle się uśmiechając - Zainteresowało cię to?
- Leczeniem zwykle zajmują się kobiety. - Skonstatował po chwili obserwacji.
- Nie wiem czy kiedykolwiek spotkałem coś takiego. - odpowiedział spokojnie. - Nie wiem czy mówienie „coś takiego” nie jest obraźliwe.
- Ja też mam trochę praktyki jako medyk - stwierdził nieco rozbawiony Varel - “Coś takiego” akurat może zabrzmieć nieuprzejmie, ale rozumiem zakłopotanie.
- Ty tez nie wyglądasz zbyt męsko. - odpowiedział zachowując poważny ton. Jedynie drobne uniesienie kącika ust zdradzało żartobliwy charakter wypowiedzi.
Kallel minął udającego oburzenie elfa udając się bezszelestnie w kierunku Dae. Jak prawdziwy kot, zakradł się od tyłu mimowolnie pozostając poza zasięgiem wzroku udine...
Zanim karawana ruszyła, barbarzyńca pozbył się wilczej krwi z sierści, pazurów i zbroi, by czystym zasiąść z powrotem na wozie. Nim dotarli do Etran's Folly był już po małej drzemce. Wejście wozu na bardziej ubity, szerszy, a w końcu brukowany gościniec wybudził go z lekkiego snu pozwalając na pobieżną obserwację otoczenia. Pierwsze chaty były świadectwem całkowitego braku smaku ludzkości jako rasy. Opuszczone, zdewastowane, zapomniane. Żaden ktoczłek by sobie na to nie pozwolił. Tak przynajmniej sobie mówił, bowiem nie pamiętał żadnego innego kotoczłeka. W ogóle niewiele pamiętał. Najstarsze wspomnienie sięgało ledwie miesiąc wstecz gdy ranny ocknął się na polanie w towarzystwie opatrującego go Varela. Odgonił te myśli skupiając się na poprawiającym się stanie budowli. Widać im bliżej centrum, tym budynki były w lepszym stanie. Mimowolnie spojrzał na kamień tkwiący w samym centrum rynku.
~ A więc to tutaj wydarzyła się historia opowiedziana przez Varela.~. pomyślał.
Zaiste, kamień otaczała dziwna aura, którą koty zdawały się bezbłędnie wyczuwać. Pomimo lat mógł przysiąc, że nadal czuje ostry zapach octu.

Wreszcie wozy zatrzymały się. "Cichy Kot". Kallel uśmiechnął się bezszelestnie zeskakując z wozu. Adekwatna nazwa. Skinął Bortowi na odchodne samemu zastanawiając się co zrobić z wolnym czasem. Może śladami bliźniaków ruszyć pić? Może pomyszkować po mieście?
- Picie, czy spacer? - odpowiedział Varelowi - Trudny wybór.
Sam się wahał, ale jeśli Varel będzie chciał się przejść, to się przejdą. Picie nie ucieknie.
~ Najwyżej wypiję kilka karniaków ~ uśmiechnął się do swoich myśli.
 
psionik jest offline  
Stary 16-08-2021, 00:40   #17
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Meliel spędził resztę podróży uważnie rozglądając się po okolicy, zły na siebie, że dał się zaskoczyć w czasie postoju. Komfortowa i spokojna wyprawa, na tyle osłabiła jego czujność, że dał się zaskoczyć wilczek watasze, co było niedopuszczalne, zważywszy na wykonywaną przez niego profesję.

Od lat praktycznie mieszkał w dziczy, dbając o bezpieczeństwo podróżnych w tym rejonie i strzegąc och przed tego typu niebezpieczeństwami. W głębi ducha, czuł się tak, jakby zawiódł swojego mistrza i nie dopełnił swoich obowiązków. Postawił, że już nigdy więcej nie pozwoli sobie na takie błędy. Bez względu na sytuację, będzie czujny, uważny o przygotowany na wszystko.

Ostatni odcinek trasy pokonał w dużej mierze w pewnym oddaleniu od wozów, sprawdzając teren wzdłuż szlaku, wykorzystując też przy tym Łobuza, którego czuły węch był niewątpliwym atutem przy wykrywaniu potencjalnych niebezpieczeństw. Na szczęście nie było więcej niespodzianek.

Być może właśnie przez to skupienie, krajobraz zniszczonej mieściny, nie zrobił na półelfie dużego wrażenia. Widziała jaka historię ma Plaguestone i chociaż od tamtych wydarzeń minęło już trochę czasu, nie zamierzał oceniać tutejszej ludności. Każdy radził sobie tak, jak potrafił.

Kiedy dotarli pod Cichego Kota, Mel szybko zdecydował, że miejscowość raczej nie ma zbyt wiele do zaoferowania i postanowił wejść do gospody.

-Odrobiną piwa na pewno nie zaszkodzi po podróży. - powiedział, przekraczając próg.


 
shewa92 jest offline  
Stary 16-08-2021, 08:34   #18
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację

- Trudniejsze przygody wciąż mogą być przed nami, mikstury warto oszczędzać - Pasegame z wdzięcznością odmówił propozycji Barta, a w zamian uleczył się śpiewnym zaklęciem - imieniem bohatera z dawnych legend. Siła efektu była dość mizerna - ale też rany nie były zbyt głębokie. Za to kojące błogosławieństwo Sarenrae ściągnięte przez Dae przywróciło gnomowi pełną sprawność.

Bard dołączył do Varela i Dae, przyglądając się śladom choroby na ciałach zwierząt. W pamięci szukał podobieństw do plag które pustoszyły ludzkie osady i były uwiecznione w historiach. Jeżeli była to choroba którą już znano w ludzkich miastach, to pewnie było i lekarstwo.

- A ja mam nadzieję że spotka to ludzi nie gorzej przygotowanych od nas. Samotny wędrowiec miałby małe szanse opowiedzieć swoją historię - gnom dorzucił swoje trzy grosze do pomruku Borta i zwinnie wskoczył z powrotem na wóz.
- Meliel, a co Ty powiesz? Masz jakieś historie o takich chorobach opowiadane wśród traperów? -

W tym duchu przez większość pozostałej drogi wypatrywał na trakcie śladów wcześniejszych ataków. Harmonijka, którą wyciągnął z sakwy przy pasie, grała cicho, ale niemal ciągle, jakby pomagała mu się skupić.




Dźwięki harmonijki wybrzmiały głośniej i nabrały mocy - dosłownie - kiedy gnom wplótł zaklęcie wykrycia magii wjeżdżając do osady. Niemniej, uprzejmie witał zauważonych mieszkańców skinieniem kapelusza lub gestem dłoni.

- Gdybyś zauważył że się Ciebie obawiają, mogę pomóc im się trochę oswoić - gnom zaproponował Kallelowi. Pomimo barwnego ubioru, w tym towarzystwie gnom rzucał się mniej w oczy niż kotołak czy undine. A do tego miał dar zjednywnia sobie nowych ludzi.
- I mogę znów przygotować ochronny talizman przeciwko urokom - zaproponował już szerszemu gronu.

- Myślałem że najpierw strząśnijmy pył z nóg naszych - lekko zmienionym powiedzonkiem fioletowowłosy gnom zaproponował alternatywę dla propozycji Varela i wskazał gospodę. Naciągnał się żeby szturchnąć nogę Kuchcika i zapytał - Mistrzu, idziesz z nami ocenić tutejsze piwo? Czy pilnujesz kuchni przed złem wszelakim? -

- Ale będę chciał zamienić słówko z tym tutejszym szeryfem, powinien wiedzieć o tym ataku - Pasegame odmachał odchodzącemu Bortowi - I magiem-rezydentem, jeżeli taka mieścina go ma -

Już, już miał wejść do "Cichego Kota", kiedy niemal magiczna siła ściągneła uwagę gnoma na kamień. Tu była Historia. Warta zgłebienia. Warta zrozumienia. Warta zachowania.
- Spacer. Tak. Koniecznie będę chciał się tu przejść - zmiana w tonie może i była subtelna, ale dla osób które podróżowały z Pasegame już jakiś czas była możliwa do wyczucia. W jowialny, przyjazny ton gnoma na chwilę wkradły się gęstsze, obce tony.

Soothe, uleczono 5hp
Detect Magic rzucone z użyciem muzyki

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 16-08-2021, 09:06   #19
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Wspólny dialog :-)

Dae uśmiechnęło się do Varela po wysłuchaniu jego propozycji.
— Z wielką przyjemnością. Choć wolałobym trzymać się bardziej zadbanej części miasteczka. Oczywiście, jeśli to dla was nie problem... — powiedziało, wbijając na chwilę wzrok w ziemię lekko zakłopotane swoim żądaniem. Tak to przynajmniej odbierało wypowiedziane słowa z własnej perspektywy.
— Żaden — zapewnił elf. — Wystarczy mi wrażeń na dzisiaj.
Dodał z uśmiechem.
— Dziękuję uprzejmie — odpowiedziało z wdzięcznością kapłanko, z ulgą przyjmując przychylną odpowiedź.
Nie było zbyt skore do powracania myślami ku cierpieniu niewinnych ofiar zarazy. Wolało w danej chwili radować się miłym popołudniem i towarzystwem przyjaciół.
— Miło by było, jakbyście do nas dołączyli — zwróciło się pogodną buzią w kierunku Meliela, Kallela i Pasegame.
— Nie chciałbym, żeby coś wam się stało — odpowiedział jak zwykle poważnie Kallel. — Ale będą nas czekać karne kolejki.
Trudno było wyczuć, czy to domena jego rasy, czy cecha charakteru, ale barbarzyńca zachowywał stoicki nawet wtedy kiedy żartował. Sam kotoczłek zdawał się jednak uważać, że wskazówki w tonie, czy mikrogestach, wystarczałyby zrozumieć treść wypowiedzi i wyglądało na to, że konfuzja rozmówców sprawiała mu wiele radości.
— Nie odpuszczam możliwości porozmawiania z miejscowymi — gnom najwyraźniej miał dość specyficzne pojęcie spaceru, ale bynajmniej nie stało ono w sprzeczności z bardziej typowym chodzeniem i oglądaniem.
Meliel w międzyczasie, zgodnie ze swoją wcześniejszą deklaracją, zniknął za drzwiami gospody.
— No cóż, to chyba wszyscy, możemy ruszać? — zapytało grzecznie Dae.
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 16-08-2021, 09:52   #20
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Po krótkich ustaleniach zdecydowaliście, że najpierw trzeba się napić, a dopiero potem można pozwiedzać, więc ruszyliście wprost do "Cichego Kota". Przed wejściem Pasegame sprawdził jeszcze, czy gdzieś wokół nie unosi się żadna magiczna aura, ale niczego takiego nie wyczuł.


Wnętrze gospody wyglądało podobnie do innych tego typu przybytków, w których gościliście wcześniej. Przestronną, zadbaną salę zajmował las ław i stolików, jednak o tej porze siedziało przy nich zaledwie kilku gości, którzy zmierzyli was (a zwłaszcza Łobuza) zaciekawionym spojrzeniem. W głębi dojrzeliście szynk za którym stała wysoka, ładna kobieta pucująca kufle a obok niego ceglany kominek, w którym radośnie strzelały płomienie. Na prawo od wejścia wiodły schody na piętro, a za nimi znajdowało się otwarte przejście, zapewne prowadzące do sklepu o którym mówił Bort. W powietrzu unosił się zapach alkoholu i pieczonych potraw. Przy jednym ze stolików zauważyliście potężnie zbudowanego półorka, który niezgrabnymi ruchami kończył właśnie swój posiłek i siedzącego z nim goblina, popiskującego do niego co jakiś czas coś w dziwnym języku.

Ledwo zajęliście jedno z wolnych miejsc pod oknem, a pojawiła się przy was młoda kobieta widziana wcześniej za kontuarem.
- Witajcie w “Cichym Kocie”. Nazywam się Delma Fulst, jestem właścicielką tej gospody. - Uśmiechnęła się ciepło. - Nie widziałam was tutaj wcześniej a zawsze miło jest gościć nowe twarze. Co podać, drodzy podróżnicy? Czy zostajecie na noc? Mamy pokoje na piętrze, jedno i dwuosobowe, na każdą kieszeń. No, prawie na każdą. Pokój pojedynczy kosztuje srebrnika, podwójny dwa, a wygodniejszy podwójny, że tak powiem z “wyższej półki” pięć srebrników. Nocą można też przespać się przy kominku, co kosztuje tylko trzy miedziaki.- Zaśmiała się i spojrzała dość niepewnie na Łobuza, który ułożył się wygodnie przy krześle Meliela. - Ładny kociak, mam nadzieję, że nie jest agresywny? Bo jeśli tak, to trzeba wyprowadzić, żeby gości nam nie straszył.

Rozmówiliście się z karczmarką i niedługo później zostało doniesione, co zamówiliście. Alkohol nie był pierwszej jakości, ale i też nie spodziewaliście się niczego wspaniałego. Ot, piwo było w porządku, wino również dało się wypić. Gdy rozmawialiście i raczyliście się trunkami, minął was widziany wcześniej przy stoliku nieopodal półork, który tylko mruknął coś pod nosem, skupiając dłużej niezmącone inteligencją spojrzenie na Dae. Za nim truchtał goblin i obaj szybko wyszli z gospody.
- Ten duży to Marduk, lokalny rozrabiaka a mały to Snikit, jego kompan - rzuciła zza kontuaru Delma, widząc, że niektórzy z was odprowadzili wzrokiem półorka i goblina. - Myślałam, że was zaczepią, ale jak widać mieli dzisiaj co innego do roboty. I chwała Abadarowi, bo nie potrzebuję tutaj bijatyk.

Niedługo później postanowiliście przejść się po okolicy. Zwiedzać nie było co, bo szybko okazało się, że oprócz sporej gospody, która była jedyną atrakcją w miasteczku, resztę terenu zajmowały ustawione obok siebie ceglano-drewniane domy. Jedynie na południowo wschodnich obrzeżach miasteczka ujrzeliście wzniesienie, na którym znajdowały się pozostałości po jakiejś starej budowli, być może jeszcze z czasów zarazy. Postanowiliście więc wrócić do gospody, po drodze mijając Tamli rozmawiającą o czymś z jakimś mężczyzną. Półorczyca pozdrowiła was z daleka gestem ręki i wróciła do wcześniejszej dyskusji.

* * *
Wieczór nadszedł całkiem szybko, a wraz z nim w "Cichym Kocie" pojawił się Bort. Towarzyszył mu szczupły, uśmiechnięty mężczyzna o domieszce elfiej krwi, przyciskający do piersi poobijaną nieco lutnię. Krasnolud uśmiechnął się do was, po czym podszedł do kontuaru i porozmawiał o czymś z Delmą. Po chwili zawołał was do wspólnego, długiego stołu znajdującego się na podwyższeniu w rogu sali - widać było, że służył tylko do specjalnych okazji.
- Siadajcie, siadajcie moi drodzy. Delma zaraz poda wieczerzę - powiedział wesoło kupiec. - Flonk będzie nam przygrywał na swojej lutni, więc czeka nas naprawdę przyjemny wieczór.

Widzieliście, jak Olf i Ulf wymienili spojrzenia i walczyli, by stłumić śmiech, co mogło oznaczać, że niezbyt cenili muzyczne umiejętności wychudłego barda. Tak samo jak Glunda, która przewróciła tylko oczami. Z każdą kolejną chwilą w gospodzie pojawiało się coraz więcej gości, głównie mężczyzn wyglądających na prostych farmerów - zapewne po dniu ciężkiej pracy na polu wpadli na kolejkę lub dwie. Nigdzie nie było natomiast widać Tamli, a Milo zjawił się przy stole akurat w momencie, gdy podano wystawną kolację.


- Ten to ma wyczucie - rzucił wesoło Olf (albo Ulf).
- No oczywiście - zgodził się Kuchcik. - Mój nos wyczułby dobre jedzonko nawet z drugiego końca miasteczka. Pysznie to wygląda!
W istocie, Delma i jej kucharki sprawiły się tego wieczoru, gdyż kolacja wyglądała i pachniała wyśmienicie. Na talerzach znajdowały się dwa rodzaje mięsa, owoce, naleśniki z twarogiem, jajka na twardo, świeży chleb a do picia mieliście wino i mleko.
- Jak widzicie, nie żałowałem grosza na strawę a jest też co celebrować, bo dzisiaj zawarłem świetną umowę z lokalnym młynarzem - rzucił wesoło krasnolud, polewając sobie wina i podając gąsiorek Varelowi, by krążył po stole. - Pokoje dla was są wynajęte i opłacone, także jedzcie, pijcie i miło spędzajcie czas, gdyż jutro wyruszamy w dalszą drogę.
W tym momencie Flonk zaczął wygrywać na lutni pierwsze nuty swojej piosenki, czym zaskoczył bliźniaków i druidkę. Wyglądało na to, że od momentu ostatniego spotkania bard mocno poprawił swoje umiejętności gry.

* * *
Kończyliście powoli kolację w wypchanej po brzegi gospodzie. Im więcej piwa wypijali lokalni farmerzy, tym głośniejsi się stawali. Wznosili toasty, rzucali niewybrednymi żartami, co jakiś czas zerkając w stronę zajmowanego przez was stolika. Półork Marduk opróżnił właśnie kolejny dzbanek wina i ponuro zerkał na wszystkich zebranych. Kallel i Meliel podskórnie czuli, że coś wisi w powietrzu. I w końcu atmosfera wesołej biesiady została przerwana.
- Kolnral, ty głupku! - Jeden z rolników zerwał się z krzesła. Jego spodnie były mokre od piwa, jakby przed chwilą popuścił.
Zataczający się drugi z farmerów odburknął:
- Następnym razem uważaj na swoje łokcie, Eallon, ty stary pijaku!
Pijany Eallon popchnął Kolnrala a ten wpadł na plecy innego mężczyzny. Zanim się zorientowaliście, tuzin farmerów ruszyło na siebie z pięściami i czymkolwiek mieli pod ręką. Rozdawano ciosy, nad głowami latały kubki i butelki.
- Do diabła, nie znowu! - Usłyszeliście Delmę, gdy ruszyłą do tylnych drzwi. - Lecę po szeryfa!
Ulf i Olf podskoczyli z szerokimi uśmiechami na twarzach, prawie przewracając stół przy którym siedzieliście.
- Zaczęło się! - Krzyknęli wspólnie, patrząc na Kallela. - Dawaj z nami, przyjacielu, pokażmy im kto tu rozdaje garści!

I rzucili się w stronę bijących się gości.
- Trzeba ich powstrzymać, zanim zdemolują gospodę! - rzucił Bort, ruszając, by zareagować, ale po chwili dostał w głowę kuflem i zatoczył się do tyłu.
Varel i Dae uchylili się przed lecącymi w ich stronę butelkami, Kallel odbił ręką rzucone przez kogoś krzesło. W głównej sali zapanował całkowity chaos.

 
Mroku jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172