Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-03-2018, 10:10   #181
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Przyczajona za progiem toalety De Luca czuła się tak strasznie nie na miejscu, jak to tylko możliwe. Broń źle leżała jej w rękach - była toporna i ciężka. Niewygodnie się ją nosiło, a co dopiero biegało. Przecież była pieprzoną aktorka, nie najemnikiem ani żołnierzem!
Nikim, kto przeszedł odpowiednie szkolenie i umiał radzić sobie w sytuacjach kryzysowych… a to bez wątpienia była właśnie sytuacja kryzysowa.

Nie dała rady zostać przy ciele, wygrał instynkt nakazujący szukać schronienia przed nieznanym zagrożeniem. Znalazła je więc… ale na bezpieczne nie wyglądało. Teraz zaś próbując nie dyszeć z nerwów i zmęczenia, zamarła pod ścianą, z bronią wycelowaną w liche drzwi.

Kroki ustały, wróg był zaraz obok, a blondynka modliła się żeby dał sobie siana i poszedł w diabły. Jak najdalej od niej, przecież o tak niewiele prosiła…

Kawał stali w mokrych od potu rękach ślizgał się, ciężko szło złapać stabilny chwyt. Co jeśli karabinek wyślizgnie się jej w najgorszym momencie? Wtedy zginie… i nikt się nie dowie co wydarzyło się na opuszczonym transportowcu. Nie chciała umierać. Nikt normalny by nie chciał.

Zabrana rannemu słuchawka ciążyła w kieszeni, mimo nikłej wagi - awaryjne połączenie ze Stone’m. Musiał żyć, skurwysyny jego po kroju nie zdychały tak po prostu. Korciło aby sie ruszyć, wepchnąć nadajnik do ucha i wezwać pomoc. Silvia resztkami silnej woli powstrzymała się przed tym ruchem. Zamarła pod swoją ścianą czekając.
Alternatywa wydawała się jej zbyt bolesna i makabryczna.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline  
Stary 16-03-2018, 22:30   #182
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Przetarł szybkę hełmu. Zbrojone, oleofobizowane szkło. Wytrzymuje uderzenie metalową rurką w twarz. Nie brudzi się smarem, ani większością używanych na okręcie substancji. Gdy Rohan trzeci raz roztarł ten paskudny kisiel na szybie hełmu był już pewien, że to co tu się pojawiło nie miało prawa występować na statku.
“Skubany Drake miał rację” - pomyślał.
Panel wskazujący przełączenie energii mrugał zieloną kontrolką. Pierwszą z dwunastu. Procedura trwała. Powinni ją nadzorować. Powinni też uciekać przed promieniowaniem.

Kontrolka mrugała. Procedura była prosta. Kolejne systemy uruchamiały się z zasilania przechodzącego przez magistralę. Kontrolka mrugała w trakcie resetu systemu, po to, żeby po chwili zapalić się zielonym światłem. Wtedy zaczynała mrugać kolejna.

Główny inżynier przetarł latarkę. Pocił się. Promieniowanie. Ciemność. Klej. Oderwane ramię Sparka. Myśli się kotłowały. W końcu machnął dłonią nad głową wykonując kolisty gest odwrotu. Przyzwyczajenie z wojska nadal było silne. Dopiero po tym zakomunikował
- Wekesa, wracamy. Resztę zrobi automat - powiedział, po czym w myślach dodał:
“Albo szlag nas trafi i zaraz będziemy musieli wrócić, żeby jeszcze raz podłączyć tę wtyczkę”

Szedł bardziej na pamięć niż kierując się światłem latarki. W głowie miał inne myśli. Prawo Hooke’a, moduł Younga. Tabelaryczne wartości dla stopów durastali, tytanu, duraluminium i plastali. Zaciskał zęby. Po nosie ściekała mu kropelka potu. Musiał koniecznie zobaczyć ramię Sparka. Jeżeli było wyrwane, to coś, co to zrobiło dysponowało siłą wyrażoną w dziesiątkach gigapaskali. To była wystarczająca wiedza dla inżyniera. Gdyby chciał ją przekazać zwykłemu człowiekowi, to musiałby posłużyć się przeliczeniem na bardziej obrazową jednostkę. Na przykład takiej Nivi powiedziałby, że ramię Sparka urwałoby się gdyby miał on trzymać na nim ciężar rzędu pięćdziesięciu ton. Całka aż kłuła go za tę niedokładność. Dziesięć tysięcy sto dziewięćdziesiąt siedem kilogramów na centymetr kwadratowy przekroju poprzecznego ramienia w najsłabszym miejscu. Oczywiście kwestie nacisku były względne. W końcu były te wszystkie punkty podparcia, dźwignie i inne inżynieryjne cuda. Ale wszystko można było rozbić o kant tyłka przy braku grawitacji.

Inżynier potrzebował jeszcze jednej rzeczy, żeby mieć pewność. Ramienia Sparka.
Zamiast tego znalazł pieszczoszka Nivi. Czyżby kolejnego? Nie spodziewał się tego. Chyba nikt się nie spodziewał.

Rohan zapiął magnesy w podłodze.
- Wekesa uważaj. Nie ruszaj się zbyt gwałtownie. Mamy tutaj coś.
Każdy pomyślałby, że ten stwór jest bezbronny. Że się nie ruszy. Nie ma grawitacji. Nie ma oporu powietrza. W myśl zasad dynamiki Newtona stwór nie miał prawa się przemieścić.
Jednak Red meldowała, że istoty mogą pływać w próżni. A to oznaczało, że musiał spodziewać się nieprzewidywalnego.

Odbezpieczył puszkę “Pancerza w spreyu”, jak określano polidurastal, która w kilkanaście sekund pozwalała uzupełnić luki w pancerzach. Gdyby Rohan wymierzył aerozol w twarz człowieka, pewnie by go zabił blokując drogi oddechowe. To co wisiało przed nimi nie potrzebowało powietrza. Mogli nie mieć kolejnej szansy, żeby zdobyć żywy okaz. Czy robił to dla gadatliwej biolożki? Być może. Choć Rohan myślał raczej o dalekiej przyszłości. Za kilka tygodni skończą wymianę części z tym co wisi na orbicie gazowego olbrzyma. Potem będą w stanie wykonać skok. Pewnie nie więcej niż jeden. Do stoczni. Ale tam trzeba będzie jakoś zapłacić za poważną naprawę.

W końcu nie po to naraża się teraz na promieniowanie, żeby za kilka tygodniu umierać z głodu.

Rohan odpalił pancerz w spreyu wprost w nieruchomego stwora. Z dość bliskiej odległości. Buty wklejone w podłogę zablokowały odrzut wywołany naciśnięciem przycisku w puszce. Zgodnie z prawami fizyki stwór powinien polecieć obklejony utwardzającym się pancerzem. Rohan musiał wierzyć w prawa fizyki. Nie mógł polegać na wzroku. Poza rozmazanymi smugami kleju teraz widział już tylko chmurę polidurastali.

- MiTzu, aport! - krzyknął do robopsa. On miał małe silniki, które ułatwiały mu poruszanie. Mógł przejąć stwora.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 22-03-2018, 11:31   #183
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Abe uśmiechnął się widząc co planuje Rohan
-Ok, fajnie będzie wyglądał w słoiku. Mam jeszcze jeden pomysł, teraz kiedy już przeciągneliśmy tą wiązkę... Fajnie byłoby zamknąć i uszczelnić drzwi, chyba będzie trzeba wyciąc otwór żeby się wiązka zmieściła, wtedy będziemy mogli odciąć to pomieszczenie.
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 22-03-2018, 23:13   #184
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
Drake zachodził w głowę czy Stary kiedykolwiek był normalny - to pozwalało oderwać uwagę od gorszych problemów.
- Kurwa - nie mógł skleić gęby, przekleństwo samo uciekało spomiędzy ściśniętych szczęk kiedy gapił się na swoje popalone ręce, żywcem wyjęte z filmów o Koszmarze z Ulicy Wiązów.

Wyglądało paskudnie, w świetle lamp widział ścięgna i mięso, a nawet kości. Chyba, bo mimo wszystko musiał odwrócić wzrok kiedy Linda go składała.
Wolałby już oberwać po mordzie, mniejsza szkoda. Ale ręce?
Potrzebował ich aby walczyć. Strzelać, rąbać i trzymać na dystans to, co zalęgło się im na statku. To był jego obowiązek - chronić cywili. Tych, których wciąż miał szansę ochronić. Mimo lat spędzonych bez munduru wciąż czuł ten durny przymus.
Szczególnie w sytuacjach ciężkich, jak teraz.
Ciemność, uruchomienie zapasowego generatora i krzyki agonii w eterze. No i Tichy.
Sam nie wiedział co gorsze.

- Na razie podaruję ci tego steka i kapelutek - mruknął do lekarki tonem jakby godził się na ogromne poświęcenie i wspaniałomyślność przy okazji. Lepszy zabieg niż popadanie w deprechę. Stracił na sprawności, potrafił to poznać. Stawy paluchów nie były już tak elastyczne, napięta strupami skóra stawiała opór przy próbie mocniejszego zaciśnięcia pięści.

Już miał dorzucić inne spostrzeżenie, gdy panel komunikacyjny na jego przedramieniu zawibrował. Kanonier spojrzał na niego, kołkowatym palcem otwierając wiadomość.
Nie była długa, zawierała dwa słowa. I napisała ją Nivi:
“Jesteś bezpieczny?”

Nie mógł odpisać, nie ze świeżymi opatrunkami w połowie zakładania. Wybrał komunikację głosową, ustawiając połączenie z rudą biolog, a coś w dołku ścisnęło go i nie chciało puścić.
- Tak, a ty? Gdzie jesteś?

Panel zaświergotał, wyświetlając odpowiedź:
“U siebie. Z Edgarem. Badamy spalone przez Teddy resztki.
Badaliśmy. Póki nie padło światło.”

- Nivi bierz Edgara i chodź do medlaba. Jesteśmy tu z Lindą, działa zasilanie rezerwowe. Nie bój się, to zaraz obok. wyjdę po ciebie. Masz broń?
- spytał, a uzyskawszy potwierdzenie tekstowe trochę się uspokoił.

- Zaraz wrócę. Poczekamy aż chłopaki wsadzą wtyczkę. - obrócił się do Lindy i uśmiechnął się dość sztucznie - Nie podchodź do drzwi póki nie wrócimy. Zaraz będę. - wskazał na wyjście i westchnął. Musiał być w stanie przez najbliższe godziny trzymać broń.
Co będzie dalej się nie liczyło, nie kiedy mogli nie mieć żadnego “dalej”.
 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline  
Stary 23-03-2018, 15:16   #185
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 22 03:55 h; 4.87 ja od Dagon V

Układ Dagon; 3:55 h po skoku; 4.87 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Prya




I stała się jasność. Równie nagle jak wcześniej nastały ponure, złowieszcze ciemności wypełnione krzykami przerażenia z komunikatorów. Nawet awaryjne światła wydawały się jakieś ponure jakby miały lada chwila wysiąść i pogrążyć mostek w ciemnościach jakie panowały na reszcie zdemolowanej korwety. A jednak nie. Główne światła znowu zamigotały i zapłonęły ponownie. Zaraz potem nastąpił restart systemu i kolejne panele ożywały elektronicznym życiem. Znowu było widać co się dzieje na zewnątrz pojazdu. Wewnątrz trochę mniej bo przywrócone zasilanie niewiele mogło zdziałać na przerwane przewody, wypalone kanały czy zniszczone kamery i oświetlenie.


Z konsolet skanera widać było obraz niewiele bardziej inny od tego jaki był kilka minut temu przed całkowitym blackoutem. Jeśli w tym czasie od jednostek na orbicie Dagon V przyszły jakieś odpowiedzi to przepadły w czeluściach kosmosu. Ale po czasomierzach zorientował się, że przerwa w zasilaniu była na tyle krótka, że sygnał wysłany tuż przed tym zaćmieniem nadal powinien lecieć w kierunku gazowego olbrzyma.


Czujniki Alex pokazywały prawdziwe zbiorowisko załogantów w medlabie. Główny komputer wykrywał tam klucze Lindy, Drake, Nivi oraz Julii i Veronici. Nadal nie było żadnego kontaktu z parą inżynierów ani z Jeanem. Temu ostatniemu powinno już zostać niewiele powietrza. Może z godzinę, może półtorej. Plus półgodzinna rezerwa.


Za to nawigator sprawdzała po kolei i naprawdę był przełom. Wreszcie! Musiała jeszcze razem z komputerem pokładowym przeprowadzić procedury restartowe ale nawet pobieżny rzut oka na najważniejsze parametry “Archeona” pozwalały stwierdzić, że wreszcie! Wreszcie mieli źródło energii podpięte do silników! No ale właśnie teraz należało sprawdzić czy wszystko gra i jest należycie stabilne. W końcu improwizowali z tą całą wiązką i krzyżowym przepinaniem silników i reaktorów.




Rufa; seg 8; pokł E; maszynownia; Rohan i Abe




Mały pojemnik zwykle używany do improwiziwanych napraw skafandrów wystrzelił w wypełnioną strzępkami galarety przestrzeń. Rohan przez rozmazane resztki kleistej substancji psikał tym utwardzaczem na czuja i tylko w stronę majączącego za szybką hełmu. Ale chyba się udało. Szybkotwardniejąca substancja otoczyła cel oblepiając go i twardniejąc wokół niego. Cel chyba nie zareagował. Nie odskoczył czy nie skoczył na dwójkę w kombinezonach. Drgnął chyba i zatrząsł się ale to równie dobrze mógł spowodować ten zalepiacz. Mi Tzu wesoło i dzielnie poszybował w stronę obklejonego obiektu i przyholował go z powrotem do swojego pana. Też już zbliżał się do 1/3 limitu energii ale jeszcze kilkadziesiąt minut powinien być sprawny. Okazało się, że tym razem kalkulacje głównego inżyniera okazały się trafne z tym przewidywaniem reakcji tego czegoś i fizyki obiektów.


Doczekali się też powrotu światełek na panelu. Znów zamigotały i rozbłysły holoekrany. Ale nie światła które póki nie przywróci się sprawności maszynowni będzie skazana na mrok. Ale w końcu zaliczyła bezpośrednie trafienie jakąś podgłowicą torpedy no i eksplozję osłony reaktora.


Pierwsze oczyty wydawały się optymistyczne. Udało się! Działało! Ten zdawałoby się szalony pomysł z krzyżowym przepięciem silników i reaktorów zadziałał! Wiązką popłynęła życiodajna dla silników energia z reaktora hipernapędu znajdującego się kilka pokładów wyżej. No ale wypadało to jeszcze sprawdzić. Czy wszystko gra, czy będzie grało, przeprowadzić testy, obliczenia i symulacje. Pytaniem było czy stąd. Można było stąd a można było właściwie z każdego sprawnego terminala na okręcie. Tutaj było na miejscu by coś podziałać z samymi silnikami czy wiązką ale były te dziwne gluty i promieniowanie. Duże. W jakiś kwadrans zaliczyli jakieś 3 Greye co dawało promieniowanie na poziomie 0.2 Gy na 1 min. Na razie chroniły ich od szkodliwych promieni ciężkie, środowiskowe skafandry. Mogli pracować jeszcze z jakieś 10 - 15 min dla pancerza Rohana a Abe nawet z 10 min dłużej. Potem jednak promieniowanie przeniknie przez ochronne warstwy pancerzy i zaczną reagować na nie jak ludzie w podkoszulkach czy innych zwykłych ubraniach. Trochę ich jeszcze wzmacniały specyfiki jakimi uraczyła ich Linda no ale poza tym to już dłuższe wystawianie się na tak silne promieniowanie było niebezpieczne.


Alternatywą było opuszczenie maszynowni i zrobienie tych testów gdzieś z trzewi korwety no ale wówczas gdyby coś wyszło nie tak musieliby wrócić do maszynowi. Pomysł Abe by zablokować drzwi był do zrealizowania. Trzeba było wyciąć lub wypalić drzwi tak by mieściła się przez nie przeciągnięta wiązka. Wówczas framuga byłaby częściowo blokowana przez samą wiązkę a częściowo przez tą zamkniętą część drzwi. Pancerz czarnoskórego speca od improwizowanych napraw miał co trzeba by wyciąć taki otwór. Chociaż drzwi do maszynowni były wzmocnione właśnie na wypadek takich wypadków w jakich uczestniczyły i one i dwaj załoganci. Praca więc pewnie potrwałaby trochę, może kwadrans może trochę mniej. Wypalacz zostawiony na górze poradziłby sobie w parę minut ale trzeba by po niego wrócić i rozstawić. Więc wyglądało na klasyczny dylemat, jeśli wszystko by poszło gładko na miejscu to szkoda było czasu na loty po wypalacz bo zajęło by podobną ilość czasu co szybko przebiegajace prace ręczne. Gdyby jednak nie szły tak gładko to skok po wypalacz mógłby się opłacić. Tyle, że oba te warianty dało się sprawdzić dopiero w praktyce napraw.


Zamknięcie czy inne zablokowanie drzwi do maszynowni wydawało się niezłym pomysłem bo dotąd były zamknięte póki nie otwarli ich by przewlec przez nie wiązki energetycznej. Teraz wciąż były otwarte i silnemu skażeniu ulegało sąsiednie pomieszczenie tak przez samo promieniowanie jak i wymianę tych silnie napromieniowanych szczątków i brył tego dziwnego kleju. Przez te liczne dziury, przebicia i przestrzeliny jakie tutaj były od czasów starcia z jednostką Floty i tak to było nieuniknione póki się ich nie odnajdzie i nie spróbuje zalepić jakoś jak tylko to możliwe no ale tak otwarte drzwi były jak autostrada przy tym przenikaniu promieniowania na kolejne sektory i pokłady. Ale naprawa oznaczała dłuższe przebywanie w tym niebezpiecznym i złowrogim środowisku o jakimś obcym charakterze wywołującym ciarki na plecach. Pracowali tutaj na w pł ciemno zarówno przez to, że działały tylko latarki jak i przez tą mgławicę kleistych glutów jakie z lubością zdawały się przywierać do kombinezonów, latarek a zwłaszcza szyb hełmu.




Śródokręcie; seg 4; pokł D; medlab; Linda, Drake, Julia, Nivi i Veronica




Znaleźli się wszyscy razem. Najpierw Drake spotkał się z Nivi która niosła “pudło” z Edgarem. Spotkali się na korytarzu zaraz po tym gdy opuścili laboratoria z których wypłynęli w mrok korytarzy rozświetlany jedynie wątłymi światłami latarek. Mrok wypełniały krzyki przerażenia. Ale tonęły one w mroku który dławił wszelki ruch i dźwięk. Tragedia Julii i Veronici jaka by nie była, pozostawała skryta w ciemnościach i korytarzach korwety. Słyszeli jednak ją w słuchawkach komunikatorów aż nadto dobrze.


Najpierw spotkały się migoczące po ścianach i sufitach promienie latarek kanoniera i biologa. Gdy dosłownie w tym niebezpiecznym mroku dojrzeli światło zwiastujące drugiego człowieka następował pierwotny moment uczucia ulgi. Zaraz potem dostrzegli nawzajem swoje sylwetki w kombinezonach i po zaledwie paru chwilach wrócili do medlaba i czekającej w nim Lindy. Znaleźli się więc razem w jednym pomieszczeniu oświetlanym awaryjnymi lampami. No i przezroczyste pudło z karaluchowatym przyjacielem Nivi.


Zaraz potem rozbłysło światło a potem reszta systemów. Można było odetchnąć z ulgą. Wraz ze światłem sytuacja od razu wydawała się jakoś jaśniejsza i uspakajająca. Zwłaszcza po tym wręcz namacalnym oddechu kosmicznej ciemności jaki czuć było na karkach i który zdawał się owiewać mroźnym oddechem aż do głębi trzewi. I wtedy otworzyły się drzwi na korytarz a w progu pojawiła się Julia. I Veronica.


- Pomóżcie mi! To coś dorwało Verę! - rudowłosa rusznikarka wpłynęła do medlaba holując za sobą bezwładne ciało. Po oznaczeniach skafandra dało się poznać, że to pokładowa informatyczka. Ale rozbita szyba hełmu i rzucająca się w oczy bezwładność nie wróżyły niczego dobrego. Z bliska wyglądało to jeszcze gorzej.





Przez zniszczoną szybę hełmu widać było zamiast twarzy dziewczyny o perłowych włosach… to coś. Coś takiego jak widzieli na dole a co w przypieczonej przez Pryę formie zostało w biolabie. Tylko teraz nie było przypieczone ogniem i szczelnie przywierało do twarzy i reszty głowy informatyczki. Julia wydawała się kompletnie roztrzęsiona i na skraju histerii. Gdy odholowała koleżankę do względnie bezpiecznej przystani coś w niej chyba pękło bo stres traumatycznych wydarzeń opanował ją całkowicie. Rozpłakała się na całego i dukała jakieś ciężko zrozumiałe półsłówka wskazując to na Veronicę to na już zamknięte drzwi to na pozostałą trójkę.


---



Układ Dagon; 03:55 h po skoku; orbita Dagon V; pokład “SS Vega”




Śródokręcie; toaleta; Silvia




Cisza. I własny oddech. Pot na rękach ściskających automat. Chociaż był niezły. Miał wyłożoną gumiastą wykładziną chwyt przez co oporna guma stawiała odpór śliskim dłoniom a w tych warunkach wychłodzony metal nie parzył dłoni. Aktorka jakoś prawie mimochodem zanotowała ten detal. Cisza i napięcie zdawały się trwać w nieskończoność. Ale no trochę musiały trwać bo automaty zarządzające pomieszczeniem nie wykrywszy żadnej aktywności konsumentów w postaci ruchu czy uruchamianej wody zgasiły światło. Więc pewnie upłynęło kilka, może kilkanaście sekund. Po tym czasie zmarznięta gwiazda holowizji stała jak przyklejona do ściany przy drzwiach. Starczyło jej zimnej krwi by wytrzymać w swoim postanowieniu mimo panujących ciemności. I stojąc w tych ciemnościach, czując za plecami płaską, chłodną ścianę, w dłoniach automat, wsłuchując się w te wszystkie szumy i stukania które po ciemku wydawały się jeszcze bliższe, groźniejsze i bardziej natrętne znowu to usłyszała. Kroki. Zbliżały się.


Właściciel tych kroków wznowił swoją wędrówkę. Zbliżał się. Musiał. Przecież no rzut monetą na tym korytarzu i jeśli nie zawrócił skąd przyszedł to musiał iść dalej. Czyli minąć drzwi do toalety i pójść dalej. Tylko kroki znowu się zatrzymały. Silvia czuła, jak grube krople potu spływają jej po skroni i gdzieś tam z karku na kręgosłup. Aż korciło by je zetrzeć i pozbyć się tego irytującego wiercenia drażniącego żywe ciało. Ale to oznaczałoby ruch a ruch mógł wywołać dźwięk. Stała więc nieruchomo dalej. Kroki po drugiej stronie drzwi widocznie też. A potem było już za późno by coś zrobić.


Jeden krok i drzwi do toalety otworzyły się gdy coś twardego z zewnątrz je popchnęło. W oczy blondynki już nieco nawykłych do ciemności poraziło światło. Te same które przed chwilą zgasło. A właściciel kroków zatrzymał się w przejściu! Ledwie centymetr, może dwa dzieliły Silvię od kroków! Gdyby wszedł wystarczyło by odwrócił głowę za drzwi by ją zobaczyć! Ale może nie? Może tylko… Wszedł! Powoli i ostrożnie, najpierw Julia dostrzegła jego przód a potem tył.





Jakiś robot! Wielki, że grzbiet sięgał jej gdzieś do połowy sylwetki! Stukał swoimi łapami o twardą nawierzchnię i wodził łbem na boki także naprawdę przywodziło to na myśl węszenie psa. I widocznie ją zwęszył albo zwyczajnie inaczej ją wykrył bo łeb odwrócił się prosto w jej stronę!
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 28-03-2018, 10:20   #186
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Rohan odebrał od swojego pupila utwardzony kawał powłoki. Nie zastanawiając się sięgnął po drugi kartridż i powtórzył procedurę pokrywania istoty pancerzem natryskowym. Potrzebował pewności.

Kolejną fazą była diagnostyka. Komputer przesyłał sygnały między maszynownią i mostkiem. Inaczej nie mieliby informacji o odzyskaniu zasilania. Łączność przez kombinezony wprawdzie leżała, ale kiedyś ludzie radzili sobie bez zaawansowanej łączności bezprzewodowej. Co mógł zrobić? Wysłać gońca?

MiTzu wesoło popychał przed sobą kulę pancerza z zatopionym obcym organizmem, niczym żuk gnojarz popycha swoje największe skarby. Przy czym MiTzu dużo lepiej radził sobie z brakiem grawitacji. Jego małe silniki manewrowe co jakiś czas zapalały się przypominając inżynierowi o towarzyszu i cennym ładunku.

- Plan jest taki: wychodzimy stąd. Odpalamy diagnostykę z konsoli w korytarzu. Gdy wypadnie pozytywnie - inżynier nie dopuszczał porażki. Na tym etapie nie miał na to czasu - to drzwi ręcznie zablokujemy zostawiając przesmyk na kabel, a resztę opieprzymy uszczelniaczami i pancerzem natryskowym. W tej chwili nie ma czasu na poważne rozwiązania. Spróbuj pociąć jakąś szafkę. Kilka warstw blachy zmniejszy emisję promieniowania. Zresztą, bez reaktora to tylko promieniowanie wtórne.

Plan miał jeden słaby punkt. Mogli się podzielić. Abe mógł od razu ciąć blachę i kleić prowizoryczna barykadę. Rohan bez trudu mógł sam odpalić diagnostykę. Ale oddaliliby się od siebie o kilkanaście metrów. Przy tej widoczności oznaczało to całkowity brak orientacji w sytuacji towarzysza.

- Najpierw konsola. Potem drzwi. Nie rozdzielamy się!

Tracili czas… ta świadomość męczyła Rohana. Ale głęboko zakorzenione wojskowe odruchy nie dopuszczały zignorowania rozkazu o poruszaniu się w parach. Zwłaszcza, że nie mieli łączności z mostkiem.

Konsola miała jeszcze jedną zaletę. Łączyła się z systemami statku przez twarde połączenie kablowe. Nie potrzebowała wiszącej na łączności bezprzewodowej Alex. Mógł wysłać wiadomość na mostek… przynajmniej w teorii.


 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 29-03-2018, 08:19   #187
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
-Tylko że to nam zablokuje szybki dostęp, a tego wolałbym uniknąć, na razie po prostu przyspawam na zakładkę kawał blachy z szafki
Abe rozejrzał się po pomieszczeniu wybrał jedną z szafek w której było najmniej rzeczy i przystąpił do rozrywania spawów, jego pancerz bez problemu sobie radził z cieńką blachą podobnie jak będący na wyposażeniu palnik.
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 30-03-2018, 20:31   #188
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Wreszcie skończyła się era czarnej padaki i nastała światła światłość,a wraz z nią powróciła realna sznasa na wyślizganie się z tego całego gówna, w które załogę Acherona wpakowały syntetyki i ich sługusy.

Wreszcie mogli przestać szczać po nogach z nerwów i gryźć paznokci w obawie, że się nie wyrobią, a korwetę jednak trzeba będzie posadzić awaryjnie stylem kamikaze. Albo wypalić te śmieszne resztki mocy jakie się im ostały.

Od samego początku ślizgali się na farcie i naginali procedury ustalane po to żeby nie rozpieprzyć statku już przy pierwszej wycieczce. Za dużo roboty odwalili żeby ot tak wrzucić to do śmieci i lecieć na pałę. Dlatego też nawigator bez słowa rozpoczęła sprawdzanie stanu silników, aby mieć pewność, że tym razem nic się nie spierdoli, a zahamować na ręcznym zawsze zdąży.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline  
Stary 30-03-2018, 21:29   #189
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Nie udało się, nie tym razem. Szczęście De Luci wzięło wolne i odwróciło się na pięcie, udając że wcale a wcale jej nie widzi. Zostawiło ją samą w dopiero odzyskującej komfortową temperaturę toalecie, ze zwłokami przed wejściem i czymś, co zbliżało się nieubłaganie, aż wpadło do kryjówki blondynki, burząc ciche marzenia na ujście cało i najlepiej z życiem.

Widok robota w pierwszej sekundzie zaskoczył Silvię. Spodziewała się bandyty w pancerzu wspomaganym, albo pokręconego potwora rodem z filmów grozy… a dostała robota. Może nawet robota strażniczego. Wrogo nastawionego. Czy dlatego ktoś zawczasu przemienił pole statku na tarczę EMP? Na pokładzie Vegi zbuntowała się SI?!

Za dużo pytań, za mało czasu i brak szans na odpowiedzi. Rozwiązaniem musiał być ołów. Kobieta nacisnęła na spust, posyłając w kierunku cybernetycznego cerbera pierwsze karabinowe kule.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline  
Stary 31-03-2018, 23:48   #190
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Medlab: Drake i Nivi

Powrót energii z pewnością podnosił na duchu, wlewając nowe pokłady nadziei w zmęczone ciała o nerwach napiętych do granic możliwości. Blask niósł również ze sobą inny pozytywny aspekt, wyjątkowo istotny w aktualnej sytuacji załogi Acherona. Mrok bowiem żywił się przerażeniem: pierwszy krok aby go pokonać, to stawić mu czoło i pokonać własny strach.
Rzecz ciężka, gdy w zakrytych czernią kątach mogło czaić się zagrożenie równie realne, co drapiący w uszy krzyk Veroniki, sączący jad zwątpienia prosto w serca ludzi po drugiej stronie linii.
Zwiastował on kolejne kłopoty z natury tych nie cierpiących zwłoki.

- Dobrze was widzieć - Larsen zdążyła rozeznać się w sytuacji na tyle, aby dojrzeć i Lindę wgłębi sali medycznej. Uśmiechnęła się do niej sztucznym, wymuszonym sytuacja uśmiechem, przy okazji odstawiając pudełko z Edgarem na mniej więcej bezpieczny rejon przy szafkach. Widok kanoniera też ją cieszył, jednak… nie miała pojęcia jak ową radość ubrać w słowa. Przez zwichrowana czaszkę przebiegła jej gorzka myśl: po co uciekać z jednego miejsca do innego, jeżeli potem znów się ucieka z innego do jeszcze innego? Bo po co zostawiać jednego człowieka dla drugiego, jeżeli tego drugiego zostawia się później dla trzeciego, a tego trzeciego dla…
Westchnęła dyskretnie, przygryzając wewnętrzną stronę policzka.
W uciekaniu mogła śmiało konkurować do złotego medalu na dowolnej klasy zawodach.
“Zbędne dywagacje” - skarciła się szybko, odsuwając niewygodny temat na dalszy plan.

Mieli ważniejsze rzeczy do roboty, niż rozwodzenie się nad socjalnymi kwestiami. Tym bardziej, gdy drzwi rozsunęły się ponownie, a do środka wparowała nowa anomalia.
Na widok żywej maski z obcej tkanki Larsen zmroziło. Stała tak, chłonąc rozszerzonymi źrenicami teatrum chaosu rozgrywające się tuż przed nią.
Nie… definitywnie mieli do czynienia z czymś nowym: zupełnie odbiegającym od znanych biolog schematów.

Wokół panował rozgardiasz czyniony przez ni to plączącą, ni to krzyczącą Red, próbującą wytłumaczyć co się działo, choć patrząc na nią ciężko szło jednoznacznie stwierdzić ile czasu zajmie jej nim wróci nerwami w rejony zwykle zarezerwowane dla ludzi zdolnych do pracy oraz logicznego myślenia.

Szybki rzut oka na transporter pozwolił Nivi na opanowanie własnych emocji. Przez grube szkło widziała że Edgar bacznie się jej przygląda, gdy przełyka ślinę i otwiera usta aby o coś się go spytać. Na szczęście w porę się opanowała. Nie potrzebowali dekonspiracji w tak wybitnie pejoratywnych warunkach.
- Nie może oddychać - sapnęła cicho przez nos, zbierając się do kupy. Podpłynęła do informatyczki i lekarki, dzieląc się oczywistą oczywistością. Zmitygowała się dwa uderzenia serca później, skrywając pod maską profesjonalnego zainteresowania… fascynację nowym obiektem. Oto wreszcie miała okazje na dokładne przyjrzenie się, pierwszy kontakt z obcą formą zycia. Jedno ruda naukowiec musiała przyznać - istota była piękna.
Nawet przyczepiona do twarzy jednego z członków załogi.
- Ze względu na kwasowy odczyn krwi odradzam próby siłowego zdjęcia go z… Very. Należy przede wszystkim postawić na bezpieczeństwo pacjenta - odpowiedziała prędko, rozglądając się po szafkach z lekami. Mówiła też coraz szybciej, taktownie pomijając dobro którego pacjenta ma tu na myśli. - Możemy przyjąć tezę, że pod względem neurologicznym jestesmy podobni. Działają na nas stazy, więc środki anestezjologiczne również.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172