|
Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
24-06-2020, 18:52 | #341 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
24-06-2020, 21:10 | #342 |
Reputacja: 1 | Dom Pielgrzyma, 1 lipca 2595 Ostatnio edytowane przez Nanatar : 29-06-2020 o 21:15. |
03-07-2020, 21:42 | #343 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
03-07-2020, 21:59 | #344 |
Reputacja: 1 | Klasztor w Lucatore, wieczór 1 lipca 2595 |
03-07-2020, 22:11 | #345 |
Reputacja: 1 | Akwedukt w Lucatore, wieczór 1 lipca 2595 Czemu morderca,zadał sobie tyle niepotrzebnego trudu i odszedł akweduktem skoro mógł wyjść w zasadzie niepostrzeżenie bramą? Pewnie chciał mieć pewność, że nikt go nie dostrzeże - Tylko jedno wytłumaczenie potrafił wymyśleć najemnik. A skoro bał się tego, że może zostać rozpoznany, to mogło świadczyc o tym, że zabójca był w mieście znany i chciał uniknąć sytuacji, gdyby jakiś świadek zobaczył znaną skąd inąd osobę w pobliżu miejsca zbrodni w dodatku w czasie, którym jej dokonano. Gdyby był to wynajęty najemnik, zapewne osoba anonimowa w Lucatore, mógłby sobie pozwolić na taką niedyskrecję. Zanim ruszonoby w pościg byłby już hen daleko z zamiarem nie wracania do miejsca zbrodni już nigdy w życiu. Helweta obstawiał, że odnalezione przez Polan ślady krwi, niemal z całkowitą pewnością musiały należeć do Altaira, nie sądził, żeby morderca został ranny dokonując egzekucji. Skinął na braci przyjacielsko dodając w borkańskim: - Dobra robota. Te dwa dzikusy to naprawde fachowcy w tym co robią... i właśnie dlatego robią dla mnie... - pomyślał z uznaniem o obu podwładnych, choć nieokrzesanych, to w swojej dziedzinach niezastąpionych. Pozostawało już tylko jedna dla Bartheza oczywista rzecz do zrobienia. choć dla znakomitej większości ludzi mieszkających w krainach od miast Afryki po Danzig nie miałoby to żadnego sensu, co najwyżej znaczenie rytualne, to Nathan chciał zabezpieczyć ślady krwi i zabrać próbki krwi. W alpejskich fortecach badania krwi nie były czymś wyjątkowym i najemnik liczył, że Szpitalnik nawet jeśli nie będzie w stanie czegokolwiek zrobić na miejscu, to może będzie mógł poddać próbki badaniu w późniejszym terminie. - Chodźcie, musicie mi pokazać co znależliście. - zakomenderował, po czym ruszył za Draganem i Yuranem. |
03-07-2020, 22:20 | #346 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
03-07-2020, 22:27 | #347 |
Reputacja: 1 | Dom pielgrzyma, późny wieczór 1 lipca 2595 Helweta wiedział, że zostanie przywołany do wypowiedzi, dopiero, gdy wypowie się szlachta, więc spokojnie skupił się na pochłanianiu tego co przygotował z pietyzmem Jambon. Trzeba było przyznać, że kucharz Abdela potrafił (przynajmniej w mniemaniu Bartheza) wyczarować kulinarne cuda I najemnik wykorzystywał jak mógł korzystanie z pańskiego stołu. Poza tym był głodny jak gendos na przednówku, więc nie brakowało mu apetytu, także niemal odstawił w kąt pielęgnowane przez dziedzica zasady savoir vivre, ograniczając się w zasadzie tylko do tego aby głośno nie bekać I nie siorbać. Zapewne Abdel nie omieszka skomentować apetytu najemnika, ale nie dbał o to póki co. Oczywiście cały czas słuchał tego co mieli do powiedzenia przedmówcy. W końcu gdy nadeszła jego kolej wytarł usta I brodę płótnem I zaczął raportować w typowy dla siebie wojskowy sposób: - Morderca oddalił się z miejsca zbrodni akweduktem. Moi tropiciele znaleźli ślady na to wskazujące. Niestety ze względu na upływ czasu nie byli w staie podjąc dalszego tropu. Niemniej jednak ślady prowadzą do mnie osobiście do jednej konkluzji. - Skoro, morderca zadał sobie trud opuszczenia miejsca zbrodni akweduktem, zamiast wyjść przez niestrzeżoną bramę najprawdopodobniej był to ktoś miejscowy, kto nie chciał zostać rozpoznany przypadkiem wewnątrz miejskich murów. Ktoś anonimowy jak wynajęty poza Lucatore zabójca nie musiałby się przejmować tym, że ktoś go zobaczył. Zanim podjętoby pościg, byłby już zbyt daleko, a zabójca mógłby już dawno zmienić wygląd. Najemnik zrobił krótką pauzę, upewnił się, że w pokoju nie ma nikogo ze służby, a potem sprawdził, czy nikt nie podsłuchuje pod drzwiami. Nie sądził, żeby ktokolwiek ze służby mógł szpiegować dla miejscowych, ale lepiej było, aby nikt nie miał świadomości tego co miał wyjawić Alpejczyk: - Mam jeszcze jedną kwestię do omówienia, ale musi ona pozostać wewnątrz tego pokoju ze względów bezpieczeństwa. - Barthez wyciągnał z kieszeni taktycznej koszulki niewielką fiolkę z rdzawymi kawałkami przypominającymi krwiste strupy: - Udało mi się zabezpieczyć próbki krwi. Ufam, że muszą należeć do samego Altaira, lub co mniej prawdopodobne do mordercy. W Lucatore pewnie nie ma żadnego laboratorium, które mogłoby zbadać próbki, ale istnieje pewna szansa, że nasz sojusznik ze Szpitala, będzie w stanie coś z tym zrobić. Albo pozwoili to nam na dowiedzenie się więcej o Neognostyku, albo pozwoli ziidentyfikować mordercę. Ze swojej strony powiem tylko, że sprawa próbki jest bardzo delikatna. Anababtyści mogą uznać posiadanie próbki za poważne naruszenie ich dogmatów wiary, co może obrócić się przeciw ekspedycji w sposób bardzo niebezpieczny. Decyzję o tym co zrobić z próbką pozostawiam wam, ale stanowcz sugeruję przeciw rozpowszechnianiu informacji o krwi. |
10-07-2020, 22:50 | #348 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
12-07-2020, 22:00 | #349 |
Reputacja: 1 | Dom Pielgrzyma późny wieczór 1 lipca 2595 |
12-07-2020, 22:10 | #350 |
Reputacja: 1 | Dom pielgrzyma, późny wieczór 1 lipca 2595 Barthez niespodziewanie przyłożył palec do ust nakazując ciszę, a dłoń mimowolnie wyciągnęła z kabury ciężki pistolet. Jeszcze nie wiedział, czy się mu do czegokolwiek przyda, ale wiedziony instynktownym odruchem posłuchał go. Na zewnątrz było już ciemno, podmuchy wiatru trzeszczały okiennicami. Mimo tego Barthez dosłyszał niepokojący dźwięk, który choć mógł być jedynie kaprysem wiatru, to równie dobrze mógł być czymś innym, niebezpieczniejszym I Helweta nie miał zamiaru ryzykować. Wolną dłonią nakazał wszystkim się pochylić I samemu niespodziewanie cicho skoczył się do ściany I zaczął zbliżać się do okna aby sprawdzić, czy na zewnątrz rzeczywiście działo się coś niepokojącego, czy to tylko wyobraźnia płatała mu figle. - Jeśli dam rozkaz wyjdziecie szybko z pokoju, zamkniecie za sobą drzwi I skierujecie się biegiem ku najbliższemu z najemników lub Sangów. - wycedził tonem, który nie znosił sprzeciwu I nawet dziedzic byłby w stanie przysiąc, że sam jego ojciec posłuchałby Alpejczyka bez mrugnięcia okiem. |