|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-11-2017, 18:20 | #401 |
Reputacja: 1 | Santiago zadrżał słysząc złowróżbny świst lecącego pocisku. Przed oczami ponownie ujrzał scenę, gdy dzielny Bodo ratował jego rękę ze śmiertelnego postrzału. - Gdzie jesteś Karelio, bogini moja? - Wymamrotał bezwiednie. Niestety jego zbawczyni nie było nigdzie w pobliżu. Pchnięty nagłym impulsem kazał się podsadzić Elmerowi i wspiął się na dach magazynu - ten, na którym rozległ się tupot stóp. Czas dopaść łajdaków i zuchwalców, którzy skrytobójstwem się niecnie parają. - Vamos, vamos... - ponaglał sam siebie.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
14-11-2017, 02:30 | #402 |
Northman Reputacja: 1 | Bodo choć uczonym w księgach traktujacych o lokice nie był, to zdawał się w swym zatrważajacym go mniemaniu być oświeconym błogosławieństwem sigmarowego daru widzenia rzeczy ukrytych. Spotkanie było zasadzka. Było dwóch zbrojnych, których widzieli, jeden z których dał się zobaczyć i zniknał skoczywszy liche siedem stóp na drugi daszek. - Aye. Chcesz kotecku by ciem gonić, to uważaj bym ci sierściucha nie przetrzepał. - zmęł pod nosem Wanker rozpędzajac się za uciekajacym cieniem. O pokonanie przerwy między dachami się nie martwił, o tym co będzie dalej już bardziej. Bo sieć, nóż i proca może nie wystarczyć w pojedynkę przeciw po zęby zbrojnemu łotrowi, lub gorzej kilku takim heretyckim psom. Z proca przygotowana do miotania chyżo przebierał kulasami po dachówkach.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
14-11-2017, 22:05 | #403 |
Reputacja: 1 | Z wyjętą z barku strzałą, ale z niezabandażowaną raną, czując jak krew cieknie ciurkiem po plecach, Berwin, zaciskając zęby z bólu wlazł na dach. Zaraz za nim gramolili się Santiago i Elmer. Na budynku obok, Bodo wziął rozbieg i podbiegł do krawędzi dachu. Odbił się i pokaźnym susem pokonał przestrzeń dzielącą go od sąsiedniego dachu, lądując niczym kot na czterech kończynach, akurat w chwili gdy na dachu pojawił się Berwin. Nikogo więcej nie było. Tajemniczy mężczyzna zniknął, rozmył się w mrokach nocy niczym sen jaki złoty... Wilhelm, który jako jedyny pozostał na dole, ukrył się w cieniu, w taki sposób iż miał zapewnioną dobrą widoczność na główną ulicę, samemu pozostając niewidocznym. Pozostawał czujny, gdyż wiedział, że wrogowie uzbrojeni w łuki i nie wiadomo co jeszcze, mogą czaić się w pobliżu lub podjąć próbę ataku. Czatując usłyszał krzyk jakiegoś nocnego ptaka. Usłyszeli go zresztą wszyscy, a potem okolica zamarła w ciszy i bezruchu. Mimo, że czwórka awanturników znajdowała się na dachu i była dobrze widoczna z dołu, nikt nie strzelał. Napastnicy zniknęli. Wilhelm wciąż spięty i trochę zdezorientowany rozwojem sytuacji, zobaczył przed sobą w mrokach spowijających Schwarzwahe jakąś zakapturzoną postać, która rozglądając się na boki i co jakiś czas patrząc za siebie podeszła do drzwi magazynu numer siedem i zniknęła w jego wnętrzu. |
15-11-2017, 16:27 | #404 |
Administrator Reputacja: 1 | Krzyk nocnego ptaka mógł być zwykłym wrzaskiem ptaszyska, które samo nie spało i innym spać nie dawało, ale równie dobrze mógł być znakiem jakimś, którego znaczenie mogło być jasne tylko dla wybranych. Wilhelm słuch miał dość dobry - rozróżniał, kiedy śpiewak fałszuje, czy nie - ale na ptactwie się nie znał i nie wiedział, czy krzyk pochodził z ptasiego, czy z ludzkiego gardła, lub piszczałki jakiejś. Ptactwa odróżnić nie umiał, stworem nocnym też nie był, ale i tak ujrzał cień, człeka w płaszczu z kapturem, co się do magazynu wślizgnął. Ciekawość, jak powiadają, pierwszym jest stopniem do piekła. Wilhelma interesowało, kim jest ów cień i co w tym akurat miejscu robi o tej porze, jednak ciekawość nie była na tyle wielka, by mag miał też wleźć do środka. Ale co przeszkadzało, by owego ktosia po prostu zamknąć? Po cichu opuścił swą kryjówkę, po czym, najciszej jak mógł, ruszył w stronę magazynu, by zamknąć drzwi i nie pozwolić wyjść temu komuś. Przynajmniej normalną drogą. Ostatnio edytowane przez Kerm : 16-11-2017 o 08:22. |
16-11-2017, 06:24 | #405 |
Northman Reputacja: 1 | Uciekinier rozpłynał się w nocnym powietrzu. Nie wiedzac gdzie biec po zniknięciu uciekiniera Bodo poszedł dachem ku magazynowi, w którym ustalone było spotkanie. Miał zamiar usiaść sobie na rzyci wygodnie i obserwować wejście. To jakieś pierdolnięte heretyki, pomyślał nie widzac nigdzie napastników.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
16-11-2017, 22:24 | #406 |
Reputacja: 1 | Elmer zastanawiał się przez chwilkę nad znikającymi zabójcami, a potem zlazł z dachu i poszedł za Wilhelmem. Trzeba było zajrzeć do magazynu i wywiedzieć się kto jest w środku, jeśli to braciszek Feodor to trza by z nim pogadać, mimo tego, że wszystkie poszlaki wskazują, że to on chce ich ukatrupić. |
17-11-2017, 08:17 | #407 |
Reputacja: 1 | Łażenie z otwartą rana po dachu, to nie był najlepszy pomysł, jaki ostatnio przyszedł Berwinowi do głowy. Zatem gdy tylko zasadzkowicze zniknęli na zew czegoś co tropicielowi przypominało godowy okrzyk ścipióra, Berwin usiadł i spróbował zawiązać sobie na ramieniu kawałek oddartej koszuli. Spoglądając przy tym nieżyczliwie na Lutefiksa. Proś tu człowieku o pomoc. Wykrwawiłbyś się, a kompani by nawet nie zauważyli. Jako, że przeciwnicy zniknęli, jako idiotów ich na dachu zostawiając nie było innej rady, jak zleźć z powrotem na dół. Skoro udaremnili zasadzkę mogli teraz spokojnie podejść do magazynu numer 7 i wywiedzieć się ostrożnie kto jest w środku. Gdyby się udało zamknąć bramę, możnaby przez okienka zajrzeć do środka i wywołać tego ktokolwiek tam był. |
17-11-2017, 15:21 | #408 |
Reputacja: 1 | Zamieszanie okazało się chwilowe i wkrótce było po wszystkim. Przynajmniej na razie. Wewnątrz magazynu miał przebywać zakapturzony osobnik, który mógł okazać się kimkolwiek, wliczając w to duchownego jak i któregoś ze skrytobójców. W tej pierwszej opcji ojczulek byłby albo nieświadomym niebezpieczeństwa durniem albo bezczelnym kłamcą, a w drugiej - cóż, zapewne okaże się w środku. Sterczeć jednak na zewnątrz nie zamierzał - jeśli gdzieś tutaj polowali zbóje z łukami, to nie widział nic przyjemnego w oberwaniu szypem w pośladek. - Chodźmy, muchachos, im szybciej załatwimy sprawę, tym szybciej wrócimy na zasłużoną kolację. - Rzekł półgłosem do towarzyszy. - Bieganie po dachach wzmaga apetyt. - Wyjaśnił z uśmiechem.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
17-11-2017, 22:34 | #409 |
Reputacja: 1 | Bohaterowie wolno, z różnych stron zbliżali się do magazynu numer siedem, do którego przed chwilą ktoś wszedł. Napastników uzbrojonych w łuki nadal nie było, a mimo to każdy ze śmiałków szedł spięty, kuląc się w oczekiwaniu na strzał z ciemności. Jednak nikt nie strzelał i awanturnicy, z wyjątkiem siedzącego na dachu Bodo Wankera dostali się pod ściany magazynu. Aby zablokować szerokie wrota wjazdowe, bohaterowie nazbierali z bezpośredniej okolicy dwie drewniane skrzynie i przytoczyli beczkę. A wszystko to w absolutnej ciszy, tak aby nie spłoszyć znajdującego się wewnątrz człowieka. I gdy wszystko było gotowe, ruszyli aby zaglądnąć do środka. I tu spotkał ich srogi zawód - okienka, które normalnie umożliwiłyby zaglądnięcie do środka były od wewnątrz pomazane sadzą zmieszaną z tłuszczem. Bez ich wybijania nie było możliwości zajrzenia do wnętrza magazynu. Gdy bohaterowie odkrywali tą smutną okoliczność, usłyszeli skrzypienie drzwi dochodzące zza budynku. Magazyn miał tylne wyjście. I właśnie było ono używane! |
18-11-2017, 16:25 | #410 |
Administrator Reputacja: 1 | Powiadają, że z każdej sytuacji są dwa (co najmniej) wyjścia. Niestety okazało się, że i z tego magazynu jest drugie wyjście, czego, niestety, Wilhelm nie przewidział. To, że kompani nie podejrzewali magazynu o posiadanie dodatkowego wyjścia, nie stanowiło wielkiego pocieszenia. - Za nim! - syknął, gestem ręki sugerując, żeby dwie osoby obeszły magazyn z lewej, a dwie - z prawej strony. Ganianie się za nieznajomym wokół magazynu w oczach niezaangażowanego obserwatora wyglądałoby zabawnie, ale dla goniących wcale takie zabawne by nie było. Psa sobie trzeba kupić, pomyślał, ruszając na prawo. Myśliwskiego. |