| Wzięte z Gdoca Ari’Sainen przywiązał konia do jednego z pobliskich drzew i zajął się jego oporządzeniem. Dopiero potem ze spokojem wszedł w krąg światła rzucanego przez ognisko górników. Wyciągnął zza pazuchy flaszkę i usiadł na ziemi.
- Bombarda? To chyba jak się spierdzicie po tym parszywym żarciu, które tu pichcicie. A w kości to graliśmy ze dwie noce temu, chyba wszyscy mamy już dość kości - zakończył wypowiedź pociągając z butelczyny. Podły alkohol wykrzywił twarz elfa.
Grumbli poczerwieniał aż ze złości i pewnie byłoby to widać gdyby nie fakt, że panował już mrok. - Odpuść sobie wuju - uspokajał Grumbliego młody krasnolud. - Rozmazało ci się coś na twarzy, czy już się taki brzydki urodziłeś, szpiczastouchy? Chcesz mam tu kawał szmaty. - górnik odparł na zaczepkę Ari’Sainena. Na co wszystko znów wtrącił się Thalgrim - Napij się wuju, usiądźmy i zjedzmy coś - rzucił dwa małe bochenki chleba w stronę Hugo i Laviny.
- Spokojnie, staruszku, bo znowu popuścisz - roześmiał się elfi weteran. - Popatrz krasnoludzie. Ty masz flaszkę, i ja mam flaszkę. Ty jesteś szpetny i wredny, i ja jestem szpetny i wredny. Ty chcesz spokojnie i bezpiecznie spędzić noc, i ja też tego chcę. Nie różnimy się aż tak bardzo.
- Nie różnimy się aż tak bardzo, ha dobre sobie - odrzekł gderliwie Grumbli - Niech ci będzie, siądź do ogniska, byle daleko ode mnie. Ryży uznał, że z tej dwójki to ten młodszy wydaje się mieć bardziej równo pod sufitem, zignorował więc słowny pojedynek i wyciągnął dłoń do Thalgrima.
- Miło mi poznać. My akurat w Grunere byliśmy kilka dni temu. Niespokojne tu okolice i w dwóch nie bezpiecznie podróżować. Nasza drużyna - wskazał ręką - dużo liczniejsza od waszej, a dopiero co straciliśmy towarzysza w walce, a i wojowniczkę jedną pod opieką mnichów musieliśmy zostawić. Nawet w Grunere noc nie minęła nam spokojnie - mówiąc nieustannie, niziołek cały czas grzebał i wyciągał rzeczy ze swego bagażu. W końcu wyciągnął fajkę i tytoń i kiwnął kapciuchem w stronę krasnoluda - palisz?
- A co to za tytoń? - zainteresował się Thalgrim, próbując załagodzić sytuację - Czasem duża grupa to przekleństwo na szlaku, im więcej osób tym więcej hałasu i zapachów. My z wujem podróżujemy tędy od lat i nie spotkaliśmy się ze zbytnimi komplikacjami.
Na przekór tym słowom Dieter rozglądający się po okolicy dostrzegł coś podejrzanego i w momencie gdy chciał ostrzec przyjaciół to coś raptem rzuciło mu się do gardła. Na polanę tuż za pierwszym ogarem wpadło pół tuzina uzbrojonych w lśniące zębiska dużych wilków, z pysków sączyła się piana. Ich ślepia nie świeciły się w świetle księżyca, tak jak zawsze, były zaś przerażająco krwiste. Wilki powoli zaczęły okrążać ognisko, nie bojąc się światła bijącego z ogniska. Ten co zaatakował Dietera, mocno raniony przez łowcę w łeb nie odpuścił zaciskając swe zębiska na karku ofiary, do czasu aż słychać było chrzęst pękającego kręgosłupa. Ciało Dietera opadło bezwładnie na ziemię, a wilk puścił swą ofiarę gotując się do następnego skoku. Sierść miał srebrzystą a wielkością przypominał bardziej kuca niż wilka. Elfi wojownik sięgnął błyskawicznie po jedną ze swych strzał, oblał ją alkoholem i włożył do ognia pozwalając, by zapłonęła błękitnym ogniem. Naciągnął mocno cięciwę i wypuścił płonący pocisk w stronę wilków. Jedna z bestii padła na ziemię, w agonii ryjąc grunt tylnymi łapami.
- Zasłońcie mnie! - krzyknął do tych, którzy stawali już z tarczami w rękach. Hugo, który do bardziej myślał o odpoczynku, niż o uczestniczeniu w rozmowach, siedział do tej pory przy ognisku, pogrążony w myślach. Nie na tyle jednak, by nie zauważyć, iż obozowisko zostało zaatakowane. Zerwał się z ziemi, sięgnął po pistolet i strzelił do najbliższego wilka, po czym zamienił pistolet na rapier i lewak. Elfi mag do tej pory spokojny i starający nie zwracać uwagi krasnoludów na siebie poderwał się na równe nogi chwytając jedną ręką za łuk a drugą za strzałę. Skupił się cofając by być najdalej od wilków i zaczął wzywać moc hysh formując zaklęcie gorejącego wzroku. Sigrid, która przez cały czas starała się ignorować ściskanie w żołądku odkąd opuścili klasztor, jakby w oczekiwaniu na coś co może się wydarzyć, nareszcie odetchnęła głęboko i chwytając młot mocniej w dłoni sięgnęła drugą po jedno z palących się polan i tak uzbrojona ruszyła żeby osłonić Ari’Sainena i przy okazji przywalić jednej z bestiii, a może i podpalić jej futro.
Na widok śmierci Dietera Alane chwyciła swoją kuszę i posłała pocisk w stronę wilków.
Dwa wilki, widząc najpewniej co się dzieje lub wezwani jakimś magiczną siłą zrobiły w tył zwrot i pomknęły w stronę lasu. Pozostałe cztery natarły na podróżników. Jeden skoczywszy w stronę Alane zamarł w locie ugodzony bełtem wystrzelonym z kuszy. Kolejny rzucił się w kierunku Hugona. Wprawnie władający rapierem szermierz najpierw uchylił się przed zębami bestii by wbić swój oręż prosto w bok wilka.
Kolejna bestia rzuciła się w kierunku dwójki napotkanych krasnoludów. Starszy z nich przygotowany do walki uderzył bestię młotem, Ta jednak w porę odskoczyła i pognała w kierunku Sigrid, która zdołała podpalić sierść wilka.
Ostatni wilk stojący pewnie na swych czterech łapach zaczął się cofać patrząc wprost na Ari’Sainena i stojącego nieopodal Laurenora. Ten drugi w jego ślepiach dostrzegł błysk inteligencji, złych sił, które najpewniej kierowały zwierzęciem. Na sam koniec zwierzę zerwało się do ucieczki najpewniej wiedzione siłą instynktu przetrwania. Wtedy właśnie z oczu elfa strzeliły białe promienie trafiając w odwracającego się wilka.
Trzy dogorywające bestie leżały w kałuży krwi warcząc co rusz ale nie mogąc się podnieść mogły liczyć jedynie na dobicie ze strony poszukiwaczy przygód. Do jednej z bestii podszedł stary krasnolud, który jednym uderzeniem młota skrócił męki konającej bestii. Laurenor rozejrzał się po pobojowisku i pokiwał z niesmakiem głową.
- Jeśli dalej tak nam będzie szło to po tygodniu nie będzie miał kto o nas opowiedzieć - rzucił i schował broń na miejsce.
- Pozostali cali? - spytał pochylając się nad trupem kompana.
- Nie bój się... naszą porywającą historię opiszą braciszkowie w swoich księgach zakonnych - odpowiedziała Alane znad trupa wilka, z którego właśnie zdejmowała futro. - Wolałabym jednak dorwać tego drania, co z zsyła na nas te wszystkie potwory. Ari’Sainen klepnął Sigrid w ramię na znak podziękowania. Kucnął na chwilkę przy trupie Dietera, zmawiając krótką modlitwę. Potem popatrzył zdziwiony na Alane, która jak gdyby nic oskórowywała już zabite bestie. Skrzywił twarz słysząc słowa o nasyłaniu potworów.
- No właśnie, zaczynam mieć wrażenie, że ktoś na nas poluje. - Rozejrzał się wokół skupiając się na członkach grupy, do której się przyłączył pod Parravonem. - A przez nas rozumiem was, którzy tu przyszli w jakimś sekretnym celu. Może więc wtajemniczycie resztę z nas, żebyśmy wiedzieli co się tu dzieje?
- Poluje nas ten łajdak, na którego dostaliśmy zlecenie z zakonu... - zaczęła cicho mówić Alane - Jeśli już musisz koniecznie wiedzieć... to ja go szukam już od pewnego czasu jako pewnego hrabiego, o którym nie mogę za dużo powiedzieć, ale nie sądzę, żeby wiedział o mojej misji.
- Jeśli… muszę… koniecznie… wiedzieć? - wytatuowany elf cedził słowa zaciskając pięści. - Całe życie nadstawiam karku, ale zawsze wiedziałem za co, za kogo i dlaczego. Jaki kurwa zakon, jaki hrabia, jaka misja? Albo zaczniecie grać z nami w otwarte karty, albo zostaniecie sami z waszym kłopotem na głowie.
- Jaki zakon?! Zapomniałeś skąd dziś rano wyjechaliśmy? - burknęła zirytowana Alane - A co do historii hrabiego to podejdź bliżej, bo to dłuższa opowieść. Jednak zaznaczam, że nie sądzę, żeby ten arystokrata wiedział, że jestem na jego tropie! - Tu Alane opowiedziała, jaką ma misję od Rubinderów do wykonania. Laurenor również zainteresował się informacjami od Alane. Tak jak wytatuowany elf nie chciał nadstawiać karku nie wiedząc z kim czy czym ma do czynienia. * * * - Ah, czyli macie zlecenie na wampira za trzy tysiące i klienta na skarby, które przy nim odnajdziecie... Tajemnica się wyjaśniła... No to macie problem, bo wasz cel najwyraźniej dowiedział się o tej wielce tajnej misji. Teraz to wy jesteście ofiarą, a razem z wami i my, bo pasowało wam mieć parę dodatkowych mieczy, łuków i kogoś, kto zna się na magii. Tyle, że przez wasze sekrety zginął nasz kompan, ciężko ranna jest kobieta Hugona, a teraz wasz towarzysz czeka na pochówek.
Ari'Sainen rozejrzał się po pozostałych, a potem powrócił do grupki polującej na wampira. - Lepiej, żeby wasza propozycja dla nas była rozsądna.
__________________ Bajarz - Warhammerophil.
Ostatnio edytowane przez Phil : 27-08-2018 o 10:04.
|