Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-12-2015, 16:57   #491
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Pierwsze słowa zdradzające że Bill żyje do niego nie dotarły, zatrzymały się gdzieś pomiędzy uchem a mózgiem, dopiero kiedy wyszli i zobaczył garou na własne oczy dotarło do niego co usłyszał na sali. Stanął wryty nie wiedząc za bardzo co się dzieje. “A to chuj, tak nas w chuja zrobić.” Zanim zdążył choćby się ruszyć do Billa zostali wszyscy zawołani z powrotem na salę.
No, coś co nie zakrawa na misję samobójczą jak atakowanie, czy włamywanie się do siedziby korporacji z fomorami na służbie.” Nawet ucieszył się że ekipa zostanie rozdzielona, polubił na swój sposób KITT’owców (a może raczej stwierdził że nie są wcale źli), ale przynajmniej będzie koniec największych kłótni. Miał już serdecznie dość konfliktu Jay-Chris, już nawet doszedł do wniosku że jeśli dalej tak by się działo, to sam by został samcem alfa. Ale na szczęście nic takiego się nie stało.
- Spoko. - odpowiedział Adrianowi.
Zbliżył się do pozostałych.
- Może zamiast tak stać w progu to wyszlibyśmy w końcu. Ważniacy mają jeszcze do obgadani jakbyście nie zauważyli. - nie skomentował pytania Cas.
Wyszedł z sali popychając innych przed sobą. Gdy zamknął za sobą dwuskrzydłowe drzwi, wyciągnął papierosy z tylniej kieszeni spodni i odpalił jednego.
- No Bill, co jak co ale ciebie to już bym się nie spodziewał zobaczyć w ciele. Dobrze cię widzieć - mówiąc to zbliżył się do wyższego nawet od siebie młodego wilkołaka, zarzucił mu rękę na ramiona i przybliżył do siebie - No, trzeba to będzie uczcić Śmierdzielu. Szkoda tylko że nie mamy na to czasu. Chris. - spojrzał na basteta nie puszczając Billa - Nie potrafisz Skakać w bok? Myślałem że każdy łak to może. Ale spoko, zabiorę cię do niej, nie ma w tym problemu. I nie ma co się pytać elfów o pozwolenie ubicia dziada, w końcu w Umbrze nie ma aktów własności ziem. - uśmiechnął się przy tym - Ale można powiedzieć Pannie o pajęczaku, zawsze dobre wrażenie może się przydać. A jak chcecie się pozbyć pająka to przydałby się sporych rozmiarów kapeć lub gazeta, hehe. O kasę się nie martw, mam jej trochę, na furę starczy. Co prawda nie znam się na tym, ale ważne żeby jeździło, nie?
 
Raist2 jest offline  
Stary 08-12-2015, 17:18   #492
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
- No to świetnie. - Chriss przeciągnął się. - To ja i Cass skoczymy do Kingstone, a wy po furę i spotkamy się pod Instytutem.

Kotołak nie dawał po sobie poznać, że motyw wejścia w Umbrę budzi w nim obawę. A największa to "ok, zabierzesz mnie, a jak coś się spieprzy to jak wrócę z powrotem".
- A po drodze... - odwrócił się do kruczycy. - Głodna jesteś?
- I gazetę tez kupimy. - Wyszczerzył się w uśmiechu.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 08-12-2015, 17:24   #493
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
- No ale mnie chodzi o czary magiczne te ferie a nie o czary kobity która potrafi dobrze dogodzić... A zresztą nieważne jedno od drugiego trudno odróżnić! twoja sprawa jak u niej zaplusujesz tym lepiej dla ciebie- Bill zorientował że wkopuje się coraz głębiej więc porzucił wątek.

- Szaman nam niepotrzebny! Przecie Biała Łuska od Jaya i mentorka Marcusa powiedzieli to samo że bydle jest złe nienaturalne! No, i krzywdzi Gaie bo Umbra nie powinna być pusta! Ten pająkołak co wspópracuje z szefem jest niezainteresowany pupilem znaczy się że mamy go rozkwasić Munninko i koniec tematu O!

- Się wie Marcus! Ja będę kapciem ty gazetą a jak już odzyskamy ciało Jacoba to pewnie będzie miał przy sobie kluczę do baru to jego duch ani nikt z szefostwa raczej się nie pogniewają jak sobie weźmiemy parę flaszek żeby zrobić towarzyszowi stypę i opić nasze wielkie zwycięstwo! - Zawołał coraz mocniej nakręcony na walkę.

- To wy idźcie sobie gadać z Panią Doktór Kingstone a ja z moim kumplem Marcusem pokażemy zmorom i pająkom z Umbry czym jest zemsta wilka!
 
Brilchan jest teraz online  
Stary 08-12-2015, 17:29   #494
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
- No dobrze, Bill, jeśli obaj dacie mu radę - Cass nie wyglądała na przekonaną. - Ale zadzwońcie do nas jak już będziecie przełazić za Zasłonę. Żebyśmy wiedzieli, dobra? - popatrzyła groźnie na młodego ahrouna. - Żebym no wiesz...- urwała - Po prostu zadzwońcie i już! - ucięła.

Kruczyca nonszalanckim gestem zarzuciła na ramię swój plecak, próbując ukryć nieco obawy związane z jazdą motorem. I jeszcze na dodatek jazdą z Chrisem.
- Nooooo.... zjadłabym coś - bąknęła niepewnie i dmuchnęła w grzywkę - poszłabym też na bubble tea... - przestąpiła z nogi na nogę.

- A gazetę to jakiegoś NY Timesa, żeby płachtę wielką miało - zachichotała.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 08-12-2015 o 17:38.
corax jest offline  
Stary 08-12-2015, 17:37   #495
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Bill podrapał się po włochatej łepetynie i w końcu ze zbolałą miną przyznał - Tak, naprawdę to ja nie do końca pewien jestem wtedy też byliśmy w dwa wilki i nie poszło za dobrze... Nie żebym tchórzył ale krucze dary i kocie pazury byłby dobrym wsparciem a może i sama królowa kogoś by nam pożyczyła do sprzątania jej podwórza ?
 
Brilchan jest teraz online  
Stary 08-12-2015, 17:38   #496
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
- Te, zaraz zaraz zaraz. A kto powiedział że wskakujemy tam tylko we dwu? Wy też oczywiście idziecie. Zawsze nalot i dodatkowe pazury się przydadzą. Zresztą, najpierw można spróbować się z nim pogadać i wywiedzieć czegoś, skubańce są ponoć inteligentne, popieprzone, ale inteligentne. A do gadki to ja się zbytnio nie nadaję, nie mam w tym wprawy.
 
Raist2 jest offline  
Stary 08-12-2015, 17:41   #497
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
- No to tym bardziej zadzwońcie, jak już nową bryką podjedziecie pod Instytut. Spotkamy się tam i wszyscy przejdziemy i zrobimy jesień średniowiecza w Umbrze.

- Coś jeszcze? Bo czasu szkoda, no.... - kruczyca przestąpiła z nogi na nogę.
 
corax jest offline  
Stary 08-12-2015, 17:46   #498
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
- To lecim. Zadzwonię jak już kupimy. Ciekawę czy mają coś na wysokim zawieszeniu, i jeszcze jakby miało hydraulikę…. - resztę już myślał na głos kierując się razem z Billem do wyjścia - Puścić takie basy i po bujać się, to by było niezłe. O wiem, kupię pick up’a, do tego ze dwa piece i będę dawał obiezdne koncerty na naczepie. To już nawet bez hydrauliki.
 

Ostatnio edytowane przez Raist2 : 08-12-2015 o 18:27.
Raist2 jest offline  
Stary 08-12-2015, 23:54   #499
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Zanim wyszli z Indian Creek kotołak wziął od Billa i Marcusa numery telefonów.
Kaszlak cierpliwie czekał i epatował żałością.
Niby stary godny bikerów chopper, ale z akcentem mocno przechylonym w stronę “stary”. Mocno odrapany na baku i nie tylko z połatanym siedzeniem - nie był kluczem do osiągnięcia stylu.
Chris podał dziewczynie zapasowy kask i usiadł z przodu.
Cass założyła plecak na oba ramiona. Nałożyła kask niewprawnie, pokombinowała jak go zapiąć i usiadła za Chrisem. Złapała się go lekko wokół pasa. Bardzo uważała aby przypadkiem go za mocno nie ścisnąć. W efekcie jej łapki ledwo co go dotykały.
Zapuścił silnik, rozległ się dźwięk dzięki któremu motocykl otrzymał swe zaszczytne miano.
Choć dźwięki jakie wydawał nijak miały się do tego porównania to każdy biker ze spokojem sumienia mógłby określić to “kwikiem zarzynanej świni”.
Cass drgnęła lekko zaskoczona głośnością motoru, ale po chwili się przyzwyczaiła. Z mocno walącym sercem prosiła Heliosa o prostą i równą drogę bez problemów.
- Trzymaj się, zrobimy sobie mały survival - rzucił kotołak.
Cass pisnęła lekko przestraszona, a zaraz potem ucichła zatykając się pędem powietrza.


* * *


Zajechali pod Bobba Station Food Track przy 6815 Biscayne Blvd.
Chris nie był fanem Booble Tea, ale Eileen chwaliła, od czego ma się siostry? Podobno dawali też niezłe ciasta to zamówił dwa (czekoladowego ptysia dla Cass!), tą dziwną ‘herbatę’ i kawę.
Wybrali stolik stojący najdalej od busu przerobionego na jadłodajnię aby pogadać swobodnie, bez ryzyka iż ktoś będzie podsłuchiwał.

Po tym jak usiedli, Chris chwilę milczał.
- No i nie wyszło z Adim, co? - odezwał się w końcu.
- No nie bardzo - zmartwiła się Cass - Nie za bardzo wiem co dalej robić. Wysłałam teksta do Guerrero ale póki co cisza. Myślę… myślę, czy by wiesz dalej nie poszpiegować Mastersa. - spojrzała na kotołaka badawczo.
Chris również badawczo wpatrywał się w dziewczynę.
Cass ni z tego, ni z owego zrobiła przeraźliwego zeza:
- No co? - błysnęła uśmiechem i poczochrała grzywkę - Zły pomysł?
- Niezły - bastet uśmiechnął się szelmowsko. - Na samobójstwo na przykład. Myślę, że miałbym jedną propozycję ale… - zawahał się i siorbnął kawą jakby sam nie wiedział czy mówić dalej czy nie.
- Czemu zaraz samobójstwo. Śledziłam go tak długo… - kruczyca wzruszyła ramionami - … i się nie zorientował. Myślisz, że aż taka kiepska jestem w te klocki? - minka jej zmarkotniała. - Propozycję… no dajesz, panie kot… - podrażniła i dla dodania sobie animuszu rozwaliła się na krześle zakładając po męsku nogę na nogę.
- Nie o to mi chodziło Cass - powiedział miękko. - Sprytna z ciebie osóbka, wiem. Ale jak będziemy… Będziesz go obserwować - poprawił się - A działać nic, Adi nic nie będzie wiedział, a spisek faktycznie istnieje… To w czasie obserwacji Adiego załomoczą i Masters przejmie władze, wezmą się za nas.

Znów przez chwile milczał.

- Propozycja, propozycją. Widzisz Mała: Ty się orientujesz trochę w polityce miasta? I nie idzie mi tu o ratusz?
- Noooo…. ociupinkę - powiedziała z ociąganiem młoda i zaczęła bawić się kosmykiem włosów, który wpadał jej ciągle do oka. - O co konkretnie Ci chodzi, Chris?
- Adi chce porozumienia z Faerie, Sookie chyba też, ale jest dumna, nie chce rezygnować z niezależności chyba, wchodzić w podległość… Wiesz, tak sobie myślę, że my jesteśmy blotki, Adrian nawet czasu dla nas nie ma. A gdyby Sookie udaremniła zamach na Adiego, albo ona go ostrzegła to… raz że by się w końcu dogadali prędzej i miasto przestało by cyrk przypominać, dwa, że winni byliby nam więcej wdzięczności. - Podrapał się w głowę i znów siorbnął kawą.
Cassey siorbnęła herbaty przez grubą rurkę, zakrztusiła się i rozkaszlała. W końcu uspokoiła się i otarła łezki z oczu.
- A co Ty z tego będziesz mieć? - spytała bezpośrednio, patrząc na basteta z przekrzywioną główką.
- Widzisz Cass - oto jest kot! - Wstał i lekko po błazeńsku zaczął się przeciągać. - A jak Masters zajmie u wilków miejsce Adiego to nie będzie kota. Bardzo boleśnie go nie będzie - powiedział siadając z powrotem.

Cass wpatrywała się w Chrisa jak ...jak… jak w coś ślicznie błyszczącego. Zamarła na chwilkę z ustami na rurce po czym szybko zamrugała.
- Aha… - mruknęła - A co JA będę z tego mieć?
- Od Sookie i Adriana?
- No i od Ciebie - wyszczerzyła się.
Kotołak złożył brodę na rękach łokcie opierając o blat stołu. Przekrzywił głowę i uśmiechnął się lekko.
- A czego byś chciała Cass?
Cass wpatrzyła się w zielone oczy basteta i na chwilę utonęła. Coś się jej majaczyło gdzieś tam jakieś tam ostrzeżenia Guerrero, żeby nie ufać do końca kotołakom. Coś tam mówił, że wykorzystają słabość...iiii …. alee te ślepia ma zielone. Cass wpatrując się w kotołaka przechyliła się na stołku, który ostro się bujnął, wyrywając kruczycę z zafascynowanego zapatrzenia. Spuściła wzrok i zajęła się gwałtownym mieszaniem w kubku:
- Kehem… przysługi - powiedziała grobowym tonem. - Do odbioru kiedyś.
- Wiesz, jak wszystko by się udało, w mieście byłby spokój dzięki nam, dzięki sojuszowi Faerie z Wilkami, dzięki przeciwdziałaniu spisku… A takie urocze dziewczę by wskazało kotu, że winien jest przysługę i niech na posiedzeniu rady klepnie Adiego w pupsko mówiąc “niezła z Ciebie lala”... - Mrugnął okiem.
- Nic by mi z tego nie przyszło, koteczku - nie powstrzymała się Cass - wrócilibyśmy tylko do punktu wyjścia, czyli scenariusza gdzie koteczka nie ma - palnęła zanim zdążyła pomyśleć. - No ale… - pokręciła się na krześle dla uratowania swojego image’u - … wiesz ja mam swoje potrzeby i do ich zrealizowania będę potrzebować pomocy. Więc jak Ci pasuje układ to ok. Wejdę w to. Biorąc od każdego po przysłudze. - siorbnęła głęboki łyk herbaty.
- Jeżeli to ma oznaczać, że będę ci coś winny tak między nami. Wykluczając innych nadnaturali - no chyba że w twojej obronie, jak rycerz na białym motocyk… kurcze będę musiał przemalować. - Znów lekko błaznował. - To będziesz miała wsparcie jakie zechcesz - znów się uśmiechnął, ale teraz już poważniej. - A takie przysługi spełniać łatwo jak się kogoś lubi.
Cass wyciągnęła łapkę do basteta, nie patrząc mu w oczy, kotołak uścisnął drobną dłoń:
- No to gites. Mamy deala - spuentowała zawartą umowę.

- Wiesz Cass… - Chris zapalił papierosa i zrobił lekko stropioną minę. - Tak z innej beczki. Boję się trochę. - Odsunął swoją porcję ciasta na które nie miał już ochoty. - Ja nigdy nie byłem tam… po drugiej stronie. Jakby poszło coś nie tak, ktoś może zginąć. Jak ja to trudno. Ale jak wy, a ja zostanę sam? Podobno wyniosłaś Billa półprzytomnego Jak Bill i Marcus oberwą, ty ranna stracisz przytomność, będę patrzył jak umierasz sam nie potrafiąc wyjść. Wieczność tam z duchami. Boję się Cass. - w jego głosie słychać było szczerość, chyba nie udawaną.
Cass podejrzliwie łypnęła na Chrisa myśląc, że próbuje ją brać pod włos. Przez chwilę przetrawiała jego słowa próbując ocenić czy to kłamstwo czy prawda. Dzięki użyciu daru jednak przekonała się z niejakim zaskoczeniem, że bastet mówił prawdę.
Wzięła bez pytania fajka i zapaliła:
- Wiesz… zawsze mogę Cię wyrzucić, tylko musisz być blisko - mruknęła niby to poważnie ale ze złośliwymi chochlikami w oczach. Próbowała rozbawić kotołaka. - A na poważnie… to pająk jest duży i szybki ale… jest też inteligentny. Jacob zaczął z nim gadać a pająk słuchał. Może to kwestia ustalenia planu: wiesz, dywersja i tak dalej. Jeśli coś się z nami stanie to… to szukaj miejsc mocy. Umbra to takie odbicie rzeczywistości a miejsca mocy będą z dala widoczne. Zazwyczaj przy takich miejscach będzie szansa na znalezienie kogoś, kto Cię przeprowadzi z powrotem. Możesz na przykład poszukać caernu. Będzie błyszczał jak sto tysięcy żarówek. - Cass zrobiła wielkie oczy i zatoczyła wielkie koło ramionami. - No a tam to Cię szamani znajdą. Tylko uważaj na zjawy, duchy i zmory. Aha no i w Umbrze czas płynie inaczej. Może Ci się zdawać, że jesteś tam rok a za Zasłoną minie tylko chwilka. - dziewczyna obserwowała basteta podczas swojej opowieści.

Ten sprawiał wrażenie pochłoniętego opowieścią. Dobre wiadomości przetykały się ze złymi. Można zostać tam samemu to w razie czego ktoś wyciągnie, ale zjawy, ale zmory. Pewnie do tego urzędnicy podatkowi.
- Dobra, Mała. - Chris pokręcił w końcu głową uśmiechając się szerzej. - Masz moją obietnicę, ja zajmę się tobą tu, gdy będziesz tego tylko potrzebowała - skierował palec w dół, wskazując ni to blat, ni to ziemię.
- A ty mną tam. - pokręcił palcem w górze dookoła nie wskazując żadnego sprecyzowanego kierunku. - Znaczy tyle o ile. Duży chłopiec ze mnie, potrafię o siebie zadbać. Wiesz o co mi chodzi. Mamy deal czarnulko?
Cass zabębniła palcami o stolik:
- Znaczy wiesz - uśmiechnęła się szelmowsko. - Za opiekę tam - puknęła palcem powietrze - to osobny rachunek powinien być - zaśmiała się radośnie - bo opieka tu jest wliczona w przysługę umówioną chwilę temu, nie? - Skurczyła się na krzesełku i chichotała radośnie, kiwając łepkiem.
- Caaaaasss - jęknął łapiąc się teatralnie za głowę. - W sobotę dajemy z “Wake up Bitch” koncert, napiszę piosenkę o jednym uroczym kruczku, wystarczy? - Wyszczerzył się w uśmiechu.
- Hmmm… ale to będzie coś mega odjechanego? - Cass zalśniły oczy. - I … dorzucisz mi srebrną łyżeczkę … najlepiej z kotem na uchwycie, o! - dodała tonem głosu, w którym dźwięczały nutki chciwości.
- Umowa stoi!
- Aha a na zaliczkę dorzucisz naszyjnik. Ładny jest. - Kruczyca wyglądała na mega zadowoloną z siebie.

Chris spojrzał na szyję gdzie dyndały mu naszyjniki. Zapomniał o nich. Przemiana przy furgonetce rozsadziła sygnety jakie wciąż miał w kieszeni, ale jego “forma bojowa” (lub też ‘śmiechowa’ jak nazywały to wilki) nie rozwaliła łańcuszków.

Bez słowa wstał i obchodząc stolik stanął za Cass, po drodze zdejmując ten który wskazała, srebrny łepek Hello Kitty tylko z zębatym uśmiechem kota z Cheshire. Delikatnie zawiesił dziewczynie na szyi.
- Niech przynosi ci szczęście - szepnął jej do ucha.
Cass siedziała sztywno wyprostowana podczas całego procesu i tylko uśmiechnęła się leciutko na życzenia Chrisa. Dotknęła lekko naszyjnika z głębokim westchnieniem zadowolenia.
- Hmmm, nie dziękuję...Ale to nie srebro... - stwierdziła raczej niż spytała macając naszyjnik opuszkami palców. Odwróciła główkę do basteta - Co to? - spytała ciekawie.
- Srebro mnie rani - wyjaśnił wracając na swoje miejsce.
Wyciągnął z kieszeni garść sygnetów połamanych i popękanych na obręczach. Rozsypał je na stole przy talerzu z ciastem, były z tego samego stopu cynku wysokoniklowego do złudzenia przypominajacego srebro.
- Wolę naprawiać biżuterię niż ręce.
Cass klęknęła na krześle i posiorbując z kubka zaczęła oglądać połamane sygnety:
- Co … aha - mruknęła i machnęła dłonią. - Nieważne. Musisz mieć całe pudła takich zatem - uśmiechnęła się szeroko. - Mój wujek też ma sygnet. Srebrny. Ale w ogóle to nie jest typowe, żeby faceci nosili biżuterię, nie? - peplała jak karabin maszynowy.
- Fajnie być nietypowym - kotołak mrugnął. - Twój wujek też widocznie nie lubi by ludzie uznawali go za typowego nudziarza.

Kruczyca rozpłaszczyła się na stoliku, przybliżając buzię do połamanych sygnetów i obserwując w nich odbicie swojego powiększonego oka:
- Nooooooo wiesz….. - wymamrotała - mojego wujka raczej ciężko nie wyłowić w tłumie, no chyba, że wyślesz go do Watykanu.
- Jak to Watyk… Ksiądz? - Rozrechotał się. - Mieszkasz z księdzem?
Urwał jakby coś sobie przypominając, coś wpadło mu do głowy...
- Nie - pokręcił głową. - nie ma takich zbiegów okoliczności. Ale... Mówiłaś jakoś wcześniej któregoś razu, że Twój wuj nazywa się Mattias? Matthew?
- Matias, z parafii Św. Józefa… przy Indian Creek. Nie znasz go? - zdziwiła się Cass.
- O w mordę! - Chris aż jęknął i odpalił kolejnego papierosa. - A w domu nie mówił czasem choćby do siebie o jakiejś “wylęgarni grzechu” w Downtown, albo o “tym skur…” - przerwał - Nie on by takich słów nie użył. No nie ciskał się na temat kogoś bliżej niesprecyzowanego latającego po mieście? - Bastet wyglądał na lekko zmieszanego.
- Nie do mnie bezpośrednio ale czasem w gabinecie się miotał… to Ty?

Kotołak tylko rozłożył bezsilnie ręce, choć werbalnie nie wydał ni dźwięku to oczy wręcz oślepiało nieme “TADAAAAM”.
Cass odsunęła się gwałtownie od stolika - przy okazji zgarniając kilka sygnetów w garści (przecież zupełnie zbędnych Chrisowi i tak) - i z szerokim uśmiechem pokiwała główką:
- Noooooo to teraz będę wiedzieć komu zawdzięczam kazania! - powiedziała niemal oskarżycielskim tonem. - Wcisnęła dłonie do kieszonek jeansów, chowając “znaleźne” na później. - Ale wiesz, może jednak nie odwoź mnie pod samą plebanię [/i] - zachichotała - bo wujek zamuruje wyjście.
- No z domu by cię wywalił. Jakbyś jeszcze opowiedziała o Angie... - pokręcił głową z szelmowskim uśmiechem. - Jasne. Zostawię cię przecznicę wcześniej. Ja to bym go chętnie podpienił, ale tu idzie o ciebie. A właśnie… chciałaś tam jechać. od razu o ile dobrze zrozumiałem. A tu czeka nas jeszcze Sookie, Pająk…
- No sytuacja uległa zmianie - Cass skrzywiła się - miałam być w domu o czwartej. Po szkole. Ale skoro Bill żyje, to chyba lepiej załatwić najpierw te ważne sprawy zanim wujek mnie przykuje do grzejnika. Wiesz jest trochę nadopiekuńczy od czasu… - ugryzła się w język i sięgnęła po kubek z herbatą - To co? Ty będziesz gadał z elfką?

Chris zastanowił się przez chwilę.
- Skoro mamy zamiar poruszyć nie tylko sprawę pająka ale również Adriana i Mastersa… To naturalnie zrobimy to razem. Tylko Cass... - urwał i po raz pierwszy podczas tej rozmowy zdawał się być całkiem poważny - Nie mów jej, że byłaś w Instytucie. No wiesz “boczną furtką”. Naprawdę. Lepiej nie.
- Ale wiesz, że to nie był ten sam instytut, nie?
Znów milczał, po czym nie rzekł nic, skinął tylko powoli i ledwo dostrzegalnie głową.
- Nooo ale to nie będziemy się pytać o tą zmorę?
- Cass, to co powiem zostaje między nami ok?
- Ok. - Cass nachyliła się bliziutko do kotołaka.
- Hmm… - Bastet zastanawiał się chwilę jak to co chce przekazać powinien ubrać w słowa, choć w jego wykonaniu brzmiało to bardziej jak hmrr. - Widzisz Mała, musnęłaś pewnej mrocznej tajemnicy elfiej królowej, która nie jest taką słodką dobrą...
- Zrób tak jeszcze raz … - Cass olała cała kwestię z królową, przekrzywiając główkę i wpatrując się gdzieś w usta Chrisa.
- … królową wróżek jak z bajki. - ciągnął kotołak - Takie jak ona potrafią zabić, za samo podejrzenie, że ktoś coś o niej wie, czego ona by nie chciała…. Zaraz? co mam zrobić? - jakby w końcu do niego dotarło że dziewczyna go nie słucha.
- No to… - Cass zrobiła hmrrrrr ale nieco mniej gardłowo - zrób tak jeszcze raz… - przysunęła ucho niemalże pod usta Chrisa zafascynowana dźwiękiem.

Bastet przesunął ręką po twarzy. Miał chęć złapać kruczycę za ramiona i mocno potrząsnąć by ogarnęła niebezpieczeństwo na jakie chciała się narazić. Zamiast tego położył jej dłoń na ramieniu.
- Mogę ci tak hmmhmmrkać całą drogę, ale obiecaj mi, że przy Sookie ni słowa o zmorze czy o tym, że byłaś w Instytucie, dobrze?
Cass ułożyła dzióbek i powtórzyła wydany przez basteta dźwięk “hmmmhmmm” gardłowo i po kociemu. Uśmiechnęła się szeroko i spojrzała bastetowi w oczy:
- O! - pełnia szcześcia - Umiem! Hmmmmmmrrrrr hmmmrrrrrr …. Słyszysz? Hmmmmrrrr hmrrrrrrrr - powierciła się kiwając głową potakująco wciąż mrucząc jak Chris.

...

Kiwnął głową, że rozumie. Palcem wskazującym i kciukiem ścisnął nasadę nosa i przymknąwszy oczy masował je i nasadę powolnymi ruchami. Papieros żarzył się w dłoni.
- Przepięknie to robisz, urodzony kot! - rzekł w końcu. - Ale obiecaj, proszę…
- No obiecuję, hmmmrrrr hmrrrrrr - Cass wciąż mruczała z zadowoloną z siebie minką podciągnąwszy kolana pod brodę - a ta zmora hmrrrr to wiesz hmmmmmmrrrrrr kto to?
- Nie znam, nie celuję w takie znajomości - zaciągnął się znów emanując humorem
- Hmrrrr a w jakie hmmmmrrrrr celujesz? - zazezowała na niego kruczyca mrucząc jak mini traktor.
- W ładniejsze, fajniejsze i milsze niż zmory - odpowiedział pokazując lekko język. - Choć po prawdzie żadnej zmory jeszcze nie widziałem… - urwał jakby się zastanawiał.
- Yyyyy - otrząsnęła się Cass - żadna przyjemność. - spojrzała uważnie na Chrisa z poważną minką jakby coś oceniała. - A czemu właściwie nazywasz ją Sookie? - znowu kosząc rozmówcę na fajka i mrużąc lekko ciemne ślepka przy wydmuchiwaniu dymu.
- “True Blood”. W sumie w twarz jej nie powiem, samobójca nie jestem. Ale jeden wampir się fajnie wściekał jak nazywałem go Bill. Ot życie winno składać się z radochy.
- Hmmmrrrr - skomentowała krucza rozczochrując i tak już rozczochrane włosy, sterczące na wszystkie strony. Na buzie wypełzł jej powoli obrzydliwie zadowolony uśmiech. - Będę pamiętać.
- A o tych przyjezdnych elfach jej mówimy?
- Jasne, czemu nie. - Kotołak zgasił papierosa. - Może nam coś poradzi. Fajnie by było jakby dała też wsparcie na pająka.
- Wtedy Bill będzie marudzić, że “honorowa walka i odzyskanie ciała” - zabrzmiała jak młody ahroun - nie będą zgodne z kodeksem… ale fakt, odsiecz by się przydała, w końcu nad jej instytutem wisi. To co? - spojrzała pytająco na Chrisa.
Bastet podniósł się i skłonił dystyngowanie.
- Panie przodem - wskazał na Kaszlaka stojącego przy ulicy.
- Nie zapomnij o sygnetach - Cass dygnęła i śmignęła ku wyjściu odwracając się po drodze tyłem do motocyklu i rozkładając szeroko rączki i fałszując przeraźliwie



post by corax & Leoncoeur on g-doc
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 09-12-2015 o 00:10.
Leoncoeur jest offline  
Stary 09-12-2015, 18:42   #500
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Gdy Chris zaparkował Kaszlaka pod instytutem, Cass zeskoczyła z wyrazem ulgi na buzi.
- Ciekawe jakby się jechało jakbym była w formie kruka. Musiałbyś załatwić takie nosidełko albo uprząż... ale wyobrażasz sobie ten wiatr w piórkach? – podskakiwała wokół Chrisa zsiadającego z motocyklu, odpinając kask. Paplanina pozwalała jej się pozbyć stresu związanego z jazdą Kaszlakiem.
Stanęła przed wejściem do Instytutu i obejrzała na Chrisa:
- Wygląda nieco inaczej w świetle dnia, no to co idziesz? – zrobiła krok w kierunku wejścia rozglądając się ciekawie. Ciekawa była czy na recepcji będzie siedzieć pielęgniara w kształcie NRDowskiej pływaczki. Na wszelki wypadek schowała się nieco za basteta. – To Ty prowadź, okej? – bransoletki zadzwoniły, gdy czochrała nerwowo czuprynę.
 
corax jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172