13-01-2017, 22:27 | #121 |
Reputacja: 1 | Michael Szedł ostrożnie ściskając broń. Już zanim zaczął skanować Materię poczuł gaz. Skan tylko go upewnił, nazbierało się go tyle, że nawet elektrostatyczna iskra mogła wywołać wybuch. Jeden przypadkowy ruch. otarcie nogawek spodni o siebie. Ba, nawet lekki podmuch wiatru poruszający zasłonami w oknie. Ludziom w piwnicy czas się kończył. Skan Zycia i MAterii pokazywał, że gazu się tam nazbierało najwięcej, to że żyli zawdzięczali tylko temu, że byli przywiązani do prowizorycznych stołów ze skrzynek. Ale oznaki zatrucia postępowały szybko do przodu. Kątem oka zobaczył w kuchni odsuniętą kuchenkę od ściany, nie musiał zgadywać, że tam właśnie przerwany jest przewód gazowy. Czas szybko umykał. |
13-01-2017, 22:54 | #122 |
Reputacja: 1 | Dodge nie zmienił kursu, dalej śledził autobus. Jednak Oliver postanowił zwiększyć dystans o jeszcze jeden samochód. Pilnował także by nie wyjść poza zasięg sprzętu namierzającego. - Niech nie szarżuje. To zawodowcy a jest ich dwóch. Gość który jeszcze wczoraj był szczeniakiem raczej nie będzie wielkim zagrożeniem. Chyba że to dobrze wykorzysta. Dalej spokojnie prowadził samochód, starając się jak najbardziej wtopić w zwykły ruch na autostradzie, nie zwracając na siebie uwagi. |
13-01-2017, 23:54 | #123 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Hakon : 16-01-2017 o 11:36. |
15-01-2017, 10:54 | #124 |
Reputacja: 1 | Kiedy dostał informacje o prawie trupach w piwnicy odpowiedział - OK, Jadę pomóc reszcie nie znam się na leczeniu małp to tobie nie pomogę. Możesz spróbować zadzwonić do Slada to jego teren to może kogoś przyślę? Over and out - Włożył kask i wyjechał z parkingu w stronę gdzie ruszyła reszta Rozjemców akurat wtedy zadzwonił Jeff. - Jasne, Mike znalazł jakiś rannych w piwnicy właśnie się nimi zajmuje a ja dopadnę te elfie ścierwa - Już miał ochotę wcisnąć gaz do dechy. - Tylko bez zabawy w cowboya, Bill. - Telepata wstrzymał jego zapędy. - Jasne, gliny do tego nie dostaliśmy polecenia walki - Westchnął - Ok jadę przekaż wszystko Oliemu dobra ? Bill rozłączył się i pojechał w wyznaczone miejsce starał się jechać dość szybko, ale zgodnie z przepisami w końcu nie załatwił sobie jeszcze fałszywego prawka, więc ciężko byłoby gdyby złapały go świnki. Na razie będzie śledzić elfiaki żeby zobaczyć co zrobią. Ostatnio edytowane przez Brilchan : 15-01-2017 o 11:43. |
16-01-2017, 13:24 | #125 |
Reputacja: 1 | Michael Guerrero chwile milczał. - Nie możemy ich nigdzie przechować, nie teraz gdy wszystkie służby są postawione w stan gotowości. Spisz ich z prawa jazdy, jak któryś jest w stanie odpowiadać - przesłuchaj. Skoro elfy ruszyli to będą działać teraz, informacje uzyskane od ofiar mogą już nie mieć znaczenia. Za duże ryzyko. Zatrzyj swoje ślady, zadzwoń z telefonu barowego po karetkę i znikaj. Przekażę wieści szefowi. Jak tylko dowiecie się co kombinują dajcie znać. Jeden z rannych, odzyskał na tyle przytomność, że dało się z niego wyciągnąć coś o Wielkim Przedstawieniu. I że jeden wspominał o miejscowym grajku. Podobno on miał sporo ułatwić. Bill Ruszył najszybciej jak mógł legalnie. Biorąc pod uwagę, że oba elfy robiły to samo nie było szansy by ich dogonić. Kiedy odbił na północ tak jak wytłumaczyli mu kumple dwóch motocyklistów już tam dawno nie było. Rozglądał się na próżno. Mogli pojechać na północ, albo jak ktoś sugerował zjechać pod Instytut Kingstone. Decyzje musiał podjąć szybko, bo zjazd z 95ki był kilkanaście metrów przed nim. Jeff i Cole Tropienie autobusu jadącego z przepisową prędkością nie było trudne. Pod znakiem zapytania było za to czy robili to niezauważeni. W końcu autobus zjechał z 836ki niedługo potem dotarł w okolice stadionu. Spore tłumy ludzi tu ściągały. Niestety Jeff i Cole byli nowi i nie skojarzyli, że tu miał się odbyć koncert-pułapka na elfy. Autobus śmiało podjechał do wejścia dla obsługi, po krótkiej rozmowie z ochroniarzami wjechali do środka, a brama zamknęła się za nimi. Jeden z ochroniarzy wszedł na chwilę do stróżówki i wyszedł z łańcuchem, którym za pomocą kłódki zapiął skrzydła bramy. Sygnał na odbiorniku słabł z sekundy na sekundę. Aż w końcu zanikł. |
17-01-2017, 12:51 | #126 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Hakon : 17-01-2017 o 14:16. |
18-01-2017, 14:09 | #127 |
Reputacja: 1 | ~Mówiłem ci, że trzeba się było zdać na mnie wojowniku! Dogoniłbym ich w mgnieniu oka i żadna żandarmeria by nas nie złapała a Mistrzyni mogłaby zmienić wygląd karoserii ~ - Narzekał w jego umyślę motor. ~Tak smarku stalowy koń demo nicy, który skradł mi imię ma racje! Powinni-eś był zatrzymać lekkomyślnie oddany miecz i ściąć im głowy w końcu polowali na terenie tego spokrewnionego - krewniaka a ty słuchasz jakieś małpy, która gada w głowach ~ - Powiedział Wuj Ragnar obrzydzony zachowaniem podopiecznego jak również tym, że krewniakowi pozwolono żyć po tym jak splugawił się krwią sług Żmija. - Teraz za późno na żalę się jedziemy do Instytutu, jeżeli okaże się, że pojechali szosom i tak ich nie złapię - Powiedział i ruszył w stronę siedziby Kingstone żeby sprawdzić czy nie odnajdzie tam motorów. Jednocześnie wyciągnął komórkę i wybrał numer do Angie - Ścigam dwójkę Rębajłów potrzebuje żebyś zajrzała na zjazd z 95tki przez kamery i powiedziała czy z niego skorzystają - Jeżeli okaże się, że nie pojadą do elfiej królowej Miami wilkołak zamierzał wcisnąć gaz do dechy i nie licząc się z przepisami dogonić dwóch Rębajłów kierując się wskazówkami komputerowców. |
23-01-2017, 13:18 | #128 |
Reputacja: 1 | Oliver przymrużył oczy gdy jeden z ochroniarzy zamykał łańcuchem bramę. Zatrzymał się kilka metrów przed nią. - Jeff. Mógłbyś przesondować ich i sprawdzić czego pilnują? Jakaś impreza chyba. W tym momencie akurat zadzwonił Michael. - Może to ten koncert co o nim rano gadali? Pełno ludzi tu się ściąga, jak na jakąś imprezę. A Podmieńce właśnie tam wjechali. Jeśli to to, to mogę się tam spróbować dostać bez zgrzytania zębami. Jak myślisz? - spojrzał się na Slatera. |
23-01-2017, 18:43 | #129 |
Reputacja: 1 | Jeff odpalił papierosa i spojrzał za bramę. Ludzie, pełno ludzi. Ciężko będzie namierzyć odmieńców i nie oszaleć przy tym. Jego umysł zaczął kalkulować. Najszybszy sposób dorwania ich? Ewakuacja całego terenu. Wtedy prawdopodobnie będą uciekać większą grupą. Kolejny alarm bombowy? Przecież go namierzą, a on nie bardzo miał ochotę na wycieczkę do kurortu wczasowego zwanego pierdlem... Ostatnio edytowane przez Corrick : 23-01-2017 o 22:35. |
25-01-2017, 19:13 | #130 |
Reputacja: 1 | Oliver uśmiechnął się lekko. - To ułatwi sprawę - mruknął do siebie. Poczekał aż Jeff wróci do niego. Gdy ten już wsiadł Cole spokojnie podjechał pod bramę zatrzymując się przed nią. Wyszedł z samochodu, rozejrzał się najpierw w stronę ulicy potem na ochroniarzy. Ochroniarze beznamiętnie popatrzyli na Cola zza swojej strony płotu. - O co chodzi? - zapytał jeden. Ten jakby nigdy podszedł do nich. - Witam. Nazywam się Oliver Cole. Słyszałem że szykuje się tutaj niezły event. Tak się składa że poszukuje młodych talentów do swojego klubu. Wiecie, pomóc w starcie młodym gwiazdom. A gdzie najlepiej szukać jak nie na takich wydarzeniach. Tylko widzicie, z widowni ciężko byłoby się z nimi dogadać, byłbym wielce rad gdybyście wpuścili mnie za scenę. - mówiąc to uśmiechał się szczerze. - Nie da rady. Szef powiedział, że klienci strasznie zasadniczy. Nikogo nie możemy wpuszczać, bo jebną takie kary umowne, że się posramy. Jak chcesz pan, to gadaj z szefem. Ma biuro z tamtej strony. - wskazał na prawo za zakręt. - Szkoda. - Oliver wyglądał na lekko zawiedzionego - Ale to nic. Rozumiem. Widać że świetnie wykonujecie swoją fuchę. A możesz powiedzieć jeszcze kto jest waszym szefem? - Masterson tu rządzi. Powinien być w biurze. Cholera, czas leci a oni muszą się bawić w biurokrację.... Oby nie zeszło się zbyt długo. - No nic. Dzięki. Dobra robota. - pokazał im OK po czym wsiadł do samochodu. - Nic tu nie zrobimy trzeba pogadać z szefem, to profesjonalni ochroniarze, nie chcą się wychylać. - Oliver wycofał się, jeszcze przez okno pasażera pokazał otwartą dłoń ochroniarzom i ruszył na parking. Pomimo późnej pory samochodów było naprawdę sporo. Na szczęście udało się dość blisko znaleźć wolne miejsce, zaledwie kilka metrów od biura. Oliver wysiadł z auta zabierając ze sobą marynarkę którą zresztą założył. Jeff westchnął, dopalając papierosa. Wysiadł z auta, założył skórzaną kurtkę i wsunął okulary za koszulkę. Wyglądał trochę jak emerytowana gwiazda rocka, co wpisywało się niemal idealnie w dzisiejszy event. Krótkim ruchem wyciszył telefon, by nie przeszkadzał im teraz i rzucił: - Spróbujmy najpierw z nim pogadać na spokojnie. Gdyby się opierał, pogrzebię mu w głowie i spróbuję zmusić do zmiany zdania - ale to w ostateczności. - uśmiechnął się lekko. - Jakby co, jestem Merlyn Smirth, wschodzący wokalista rockowy. Szukamy ludzi do mojego zespołu, a gramy u ciebie. - włożył kolejnego papierosa do ust i odpalił. - Zespół ma się nazywać... Silver Wolf’s. Co powiesz? - uśmiechnął się do Cole’a. - A ja chciałem mu po prostu przyłożyć broń do skroni. - zażartował. Oliver ruszył w kierunku budynku i drzwi z napisem “Biuro”. Otworzył i z uśmiechem na ustach wszedł do środka. W środku zaraz za wejściem trafili na barykadę. Recepcjonistka z uśmiechem powiedziała: - CześćjestemSandy,czymmogesłużyć? - Cześć Sandy. - Oliverowi nawet brewka nie drgnęła na wejściu, wszedł pewnym krokiem jakby codziennie to robił. Podszedł do lady i oparł się o nią łokciami. - Nazywam się Oliver Cole. Chciałbym się spotkać z Panem Mastersonem. - sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki - A oto moja wizytówka. - podał dziewczynie małą karteczkę z numerem komórkowym (innym niż ten który dał Rozjemcom), oraz imieniem i nazwiskiem jak i nazwą jego klubu, oraz z informacją że jest jego właścicielem. - Zastaliśmy go może? - uśmiechnął się przyjaźnie. - Jest, ale muszę sprawdzić czy jest wolny, wiecie impreza i te sprawy - wskazała fotele pod ściana - uściędżcie, cos do picia? - Jestem pewien że taka miła dziewczyna jak Ty przekona go żeby się z nami spotkał. - uśmiech z jego twarzy nie schodził pozwolił sobie nawet na puszczenie do recepcjonistki oczka - Dziękuję ale poczekam. Ty coś chcesz Merlyn? zwrócił się do Jeffa. Jeff wczuł się w rolę, puścił oczko do blondynki i z perlistym uśmiechem szepnął: - Whisky z lodem. - po czym opadł na siedzenie. - Oli, załatwimy dzisiaj tego gitarzystę? - zapytał, obserwując recepcjonistkę. - Koncert już niedługo... - westchnął. - Spokojnie. Jestem pewny że znajdziemy kogoś. To tylko zwykła formalność. - usiadł obok Jeffa zakładając nogę na kolano. Drink pojawił się szybko i profesjonalnie. Potem Sandy znikła za drzwiami w głębi biura. Nie było jej z dziesięć minut. Ale wszelkie myśli o myszkowaniu na biurku studziła profesjonalnie zamontowana kamera monitoringu. W końcu weszła z uśmiechem. - Szef was przyjmie, zapraszam. Poprowadziła ich korytarzem do sporych drzwi, które otworzyła bez pukania i gestem zaprosiła ich do środka. W środku na tle wielkiego okna pokazującego boisko i ekipy techniczne sprawdzające sprzęt przed koncertem. Masterson wstał i powiedział: - Witam panów. Co was sprowadza? Wybaczcie, ale na razie urwanie głowy mamy, wszystko trzeba podopinać więc musimy się streszczać. - gestem zaprosił by usiedli. - Witam. - Oliver podszedł do Mastersona i podał mu dłoń przedstawiając się - Jestem Oliver Cole. Obiecuję że nie zajmiemy wiele czasu. - rozsiadł się na jednym ze wskazanych miejsc jak poprzednio zakładając nogę na nogę i opierając się wygodnie. - Mam taką małą prośbę. Widzisz, wraz z moim przyjacielem - tu wskazał na Jeffa - poszukuję młodych talentów do mojego klubu. A z widowni ciężko byłoby się z ewentualnymi dogadać. Przydałaby się nam wejściówka na backstage. “Graj znudzonego i zniecierpliwionego. I możesz go sondować.” pomyślał, miał nadzieję że dotrze to do Jeffa. Jeff przybrał najbardziej znudzony z możliwych wyrazów twarzy, jakimi dysponował. Westchnął ciężko i rzucił: - Mogę zapalić? - wyjmując papierosy z kieszeni, uwolnił umysł, kierując go w stronę Mastersona. Spojrzał na zegarek i wyczekująco na Cole’a i menadżera obiektu. - Z tym właśnie może być problem. Normalnie nie byłoby tematu. Ale dziś klient zażądał całkowitego wyłączenia backstaga. Własnych ochroniarzy nawet sprowadził. Wyłożyli spora kasę, ale zwróci się im to. Już połowa stadionu pełna, a zaczęli niedawno wpuszczać. - Uu, to nie dobrze. - Oliver szczerze wyglądał na zawiedzionego - Jesteś pewien że nic nie można zrobić? W końcu to Ty tu jesteś szefem. Jestem pewien że możesz coś wymyślić, na pewno jakoś się dogadamy. - Jeśli wyłożysz milion dolców na karę umowną to sie dogadamy - mruknął manager. Cole skrzywił się lekko. - Nie no to rzeczywiście trochę dużo. To kto jest takim klientem że takie warunki dał? - Europejczycy, więcej powiedzieć nie mogę - odparł manager też się krzywiąc, najwyraźniej kontrakt też mu nie leżał. - A gdyby tam wszedł Merlyn? W końcu to konkurs, wszedłby tam na legalu, a też się zna na tym, w końcu rockman. A to że beze mnie się nie rusza… - Oli wzruszył ramionami - Wiesz jakie są gwiazdy z tymi ich kaprysami - powiedział ciszej. - Uczestników konkursu mamy zebrać w sali obok i wpuścić dopiero na scenę i to też pod strażą. Pojebane to jest, ale płacą to wymagają… - Jak chcesz mogę dać twoje wizytówki uczestnikom konkursu, któryś zadzwoni to się umówicie. - zaproponował manager. - Wolałbym poznać typków osobiście. - wtrącił Jeff, zaciągając się papierosem. - Wiesz, żeby nie było potem gwiazdorzenia i kwasów w zespole. - spojrzał na Mastersona znudzonym wzrokiem. - Oli, to co, spadamy? - westchnął, wstając powoli z fotela. ~ Ustawione przez odmieńców. Płacone gotówką. Jest, ekhm, niezbyt miło nastawiony do klienta. ~ usłyszał w głowie Oliver. - Wpadnijcie jeszcze kiedyś, jak będziemy mieli bardziej standardowego klienta - manager także wstał. - No nic. Ja też wolę najpierw ich usłyszeć zanim wpuszczę kogoś na scenę. - Oliver podniósł się z siedzenia - Szkoda że się nie udało. Było miło poznać. - podał dłoń na pożegnanie - Oczywiście będziemy śledzić wydarzenia. Do widzenia. Wyszedł z biura, po drodze jeszcze żegnając się z recepcjonistką Sandy. Skierował się do samochodu lecz nie wszedł do niego tylko oparł się rękami o dach i spojrzał wprost na Jeffa.. - I co teraz? Nie ma szans od tak wejść na tyły. No i te całe obstawienie stadionu… - znów się skrzywił - Wojsko tu rekrutują czy jak? Coś mi tu nie pasuje. I jeszcze ta dwójka co się oddzieliła, czyżbyśmy śledzili wabik? - Przydałby się Michael. - westchnął. - Moje moce są tutaj ograniczone. - spojrzał tępo na ogrodzenie. - Zadzwońmy do Billa, może jemu udało się coś ustalić. Mam dziwne wrażenie, że jeśli czegoś nie zrobimy, to skończy się to dla nas nieciekawie... Oliver sięgnął po komórkę do kieszeni. - Dzwoń, ja spróbuje do Michaela. - w tym momencie odezwały się dzwonki w ich telefonach. |