Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-04-2018, 13:11   #241
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Droga do … Broku?

Inkwizycja podjęła decyzję szybko i jednomyślnie. Jedynie Hugin nic nie powiedział, ale tego można było się spodziewać. Brok miał być kolejnym celem podróży.

Eberhard uprzejmie przeprosił towarzyszy i ruszył do swego pokoju.

Hugin ruszył swym sprężystym krokiem w stronę małego placu przed stajnią, gdzie mógł w spokoju trenować z włócznią. Klara się mu przysłuchiwała. W pewności, szybkości i lekkości ruchów rycerza było coś przyjemnie kojącego.

Powietrze przecinał świst grotu włóczni. Bose stopy z gracją odbjały się od ubitego piasku. Ruchy, które słyszała przypominały taniec bardziej niż trening walki. Gdy Witold próbował trenowac to sapał przy tym, a ruchy jego nóg zdawały się przypominać ruchy powolnego niedźwiedzia. Gorzej było tylko z Krzyżakiem, który do tego wszystkiego pobrzękiwał zbroją.

Witold postanowił napisać do Bogumysła i do Weismutha. Pierwszy musiał wiedzieć, że zmienili kierunek podróży. Drugi, że są już w drodze, będą mieć ze sobą posiłki, ale przybędą dopiero za kilka dni.

Z jakiegoś powodu gdy Witold się skupiał jego woń była jeszcze bardziej kwiatowa i jeszcze bardziej dusząca.

Słońce już zniknęło za horyzontem, gdy Eberhard wrócił taszcząc ze sobą wielką księgę. Biblia, która miał ze sobą, jak większość trzynastowiecznych ksiąg ważyła kilkanaście kilogramów, a na jej spisanie kilku mnichów poświęciło wiele miesięcy. Jednak inkwizytor nie pozwolił sobie na zbytek luksusu i nie oprawił jej bogatymi złotymi ozdobnikami. Zamiast tego miała jedynie wybity krzyż na skórzanej oprawie.

Gdy Klara wchodziła do małej drewnianej kapliczki czuła jak ostatnia fala ciepła owiewa jej ciało. Zachodnia strona budynku najdłużej zbierała ciepło z otoczenia.

Msza zaczynała się dziwnie. Rodzaj nabożeństwa jaki praktykował Eberhard odbiegał od standardów z ziemi małopolskiej. Toteż Klara była zaniepokojona. Ludzie lękają się tego co nowe. Tego co inne. Witoldowi również coś nie grało w samym nabożeństwie, jednak nie dał po sobie poznać. Hugin milczał. Wojownicy Siemowita też nie komentowali. W końcu nastało przemienienie. Fragment mszy, w czasie którego namacalnie między wiernymi pojawia się ciało Pana.

Eberhard zamilknął jak zamurowany.

Wtedy Klara to zobaczyła. Wizja przyszła niczym podmuch wiatru. Nie było przed nią ołtarza, tylko wielkie kowadło. Pasowało tak bardzo do zapachu jaki się roznosił wokół Inkwizytora-kapłana. Za kowadłem-ołtarzem stał Eberhard. Młody. Nie miał brody. Był zupełnie inny niż wyobrażała go sobie Klara. Jakby widziała go w młodości? Ciężko było jej określić. Inkwizytora sobie wyobrażała, ale nie wiedziała jak wygląda. Nie dotykała jego twarzy.

Za plecami tego młodego Eberharda unosił się wielki anioł o czarnych skrzydłach i ciemnych włosach. W jednej dłoni dzierżył miecz. W drugiej laskę. Ruchem skrzydeł wywołał wicher i wbił ostrze miecza przed kapłana. Wprost w kowadło. Eberhard sięgnął po miecz, którego jelec i rękojeść teraz wyglądały bardziej jak krzyż, niż jak broń.

Wizja się rozmyła. Wicher, czy też podmuch skrzydeł anielskich otworzył drzwi kaplicy. Eberhard stał bez ruchu opierając dłonie o ołtarz. Klara opadła z sił. Gdyby nie Witold, który sprawnie ją pochwycił opadłaby na ławkę.


Nad bobrzym ogonem.

Postawa opata była zaskakująca. Zwłaszcza dla Franki. To opat podawał wrzątek siostrze Annie. To on “służył” im przy tym obiedzie. Pokorny. Zupełnie inna postawa niż u Płockich księży. Zupełnie inny niż postawa Jaromira.

Gerge obserwował czujnie wszystkich zebranych. Walter skupił się na jedzeniu zacnej ryby jaką był bobrzy ogon. Był wojownikiem. Od zawsze. I jako wojownik miał zginąć. Kwestie polityczne były dla niego dużo groźniejsze niż wyłaniający się z mroku wilkołak.

Fyodor siedział pobladły. Dodatek czosnku do naparu przygotowanego przez siostrę Annę zdawał się nie poprawiać sytuacji.

Ciężar rozmowy spadał na Franciscę. I przyznać trzeba było, że poradziłą sobie z tym ciężarem lepiej niż niejeden mąż.

Jaromir żuł powoli. Bobrzy ogon dawał czas.
- Arcybiskupstwa - rzekł spode łba - Arcybiskup nie tolerowałby traktowania go poniżej hierarchii. Jak rozumiem nie zaszła pomyłka i nie miała pani - przy tym słowie można było odnieść wrażenie, że kanonik się dławi - na myśli biskupstwa płockiego.

- Radością napawają mnie słowa wasze. Gdyż głosy mnie doszły, że inkwizytorów sprowadził Gunter, biskup płocki. I wcale nie na chwałę pańską, lecz, żeby swoją prywatę rozgrywać. Jednak słowa o nim nie słyszałżem w waszym wystąpieniu. Raduje mnie to.

Sięgnął po kolejny kęs, który znów żuł dłużej niż wypadało. Ewidentnie bawił się pauzą.
Dopiero po jego przełknięciu kontynuował.

- Wieść niesie, że u płockich dominikanów stacjonujecie. Tedy zniesiecie list ode mnie do biskupa? Musi on wiedzieć gdzie idą słupy graniczne.

- Granice państwa nie są granicami kościoła - wtrącił cicho Walter.
- Ale granice diecezji są dzień drogi stąd - knykcie na zaciśniętej pięści Jaromira aż pobielały.
- A Gunter o tym zapomniał. Wy zatem skoro zakończyliście sprawę, to odejdziecie. I nikt z Płocka po dziesięcinę nie przybędzie. A mnisi pozostaną bezpieczni ode złego pod płaszczem arcy - bardzo mocno zaakcentował ten człon - biskupstwa gnieźnieńskiego.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 25-04-2018, 13:03   #242
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Po tym jak usiadł było już lepiej. Też po przebudzeniu szybko wracał do siebie. Ciało było słabe, ale przynajmniej płuca przestawały tak palić i mówienie przestawało być katorgą.

Zdławiłw gardle przekleństwo gdy zobaczył bobrze ogony. Znał tę “logikę”... “ma łuski więc ryba”. Gdy ktoś mu to argumentował odpowiadał “ma futro więc zwierzę… więc rybo-zwierzę i jedząc się półgrzeszy”... chłopak zapytał go wtedy, skonsternowany “jak można -półgrzeszyć-”.
- No właśnie - szepnął sam do siebie. Czuł, że jest znacznie bardziej rozdrażniony niż powinien. Może przez ten przytyk dziewczynki co się ciągnie za Franką o starości i umieraniu… ale też gardło go piekło i czuł, że ta potrawka, nawet pomijając wadliwą ideologię pozwalającą łamać post, nie przeszedłby mu przez gardło.

Gdy opat przechodził obok niego złapał go z rękę i przyciągnął by po cichu z nim porozmawiać.
- Bracia, myślę, że zbyt wcześnie dla mnie na takie jedzenie. Ten posiłek wymaga dłuższego żucia które teraz wydaje mi się być ponad moje siły... Mógłbym prosić o trochę chleba? Albo czegoś innego co można łatwo rozmoczyć wodą w ustach.

Słuchał wymiany zdań przy stole z irytacją. Ale spokoju ducha nie burzył ani Jaromir, ani nikt inny jak sam Fyodor. Drażniła go jego niemoc. W próbach sił zawsze wychodził zwycięsko, a teraz zwyczajnie nie miał na to sił. Niemoc go bolała, bo widział, że inkwizycja go potrzebuje. Franka dobrze orientowała się w polityce i dawała radę, jednak wątpił by umiała huknąć gdy trzeba (choć musiał przyznać, że gdy on “huknięcie” wziąłby za jedyną dobrą opcję ona potrafiła uderzyć delikatnie i niebezpośrednio a równie skutecznie. Z drugiej strony Walter potrafił huknąć, ale był wojownikiem, a nie mówcą. Nie wątpił, że potrafiłby rozbić kanonikowi ten próżny łeb, ale niekoniecznie dałby radę PRZEKONAĆ go do wycofania się przed tym… a B’Reznov… potrafił spojrzeniem zmusić do ustąpienia. Tylko nie teraz, bo otępiałe bólem i słabością spojrzenie i głos z pewnością nie miały teraz mocy przebicia.

 
Arvelus jest teraz online  
Stary 25-04-2018, 18:17   #243
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Eberhard był był badaczem. Lubił sprawdzać i studiować. Zdobywać wiedzę o świecie. Boskim świecie to była jego misja. Gromadzić ją, uczyć się i służyć najlepiej jak potrafi. Był duchownym choć rzadko udzielał mszy. Więcej czasu spędzał z nosem w książkach. Więcej czasu spędzał na zrozumieniu tego drugiego świata tak bliskiego i tak dalekiego od nas. Niektórzy uważali, że mieszka tam zło. Jedynie duchy i upiory. Jednak to nie była prawda. Wszystko to stworzył Pan. Wszędzie było zło i dobro. W świecie doczesnym i w tych równoległymi za czymś co nazywał zasłoną. Sami dobrzy byli tylko w niebie. Bóg dał mu talent, poprowadził tą ścieżką... Głupio mu było odmówić mszy wiernym. Mógł się wykręcić. Tylko po co.

Gdy mszę prowadzi ktoś z zagranicy zawsze pozostaje wrażenie obcości. Czerwony brat nie był wybitnym teologiem. Znał się na okultyzmie czy czymś co miejscowi nazwali by "wiejską mądrością". Pisał wiele książek, upubliczniał wiedzę wszędzie gdzie chcieli słuchać. Bardzo często nawet gdy nie chcieli. Znał się na ludziach i na nieludziach też. W trakcie mszy w której czasami odbiegał od tradycyjnego przebiegu uderzył go wiatr. Mistrz rzadko zamierał. Tym razem jednak na chwilę skamieniał nim znów konstytuował mszę.
 
Icarius jest offline  
Stary 26-04-2018, 16:36   #244
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Modlitwa uspokajała, a po pełnym dniu wrażeń, takim jak dzisiaj, Klara, potrzebowała wytchnienia. Wspierając się na ramieniu Witolda weszła do kapliczki wykonując znak krzyża w momencie przestąpienia progu domu Pańskiego. Zajęła miejsce w jednej z ławek i nasłuchiwała. Jako ślepa musiała nauczyć się słuchać i odczuwać innymi zmysłami aby móc poruszać się w świecie.
Szybko usłyszała szelest szaty Witolda, kiedy nerwowo poprawił pozycje. Woń jaśminu uderzyła w jej nodrza z mocą młota walącego w kowadło. Eberhard był mieczem, który ciął powietrze i zabija duszący zapach jaśminu, a Klara mimowolnie zadrżała.

Klara nie czuła się najepiej podczas mszy prowadoznej przez brodatego Inwkizytora. To było coś czego nie znała, coś jej nie pasowało i nie potrafiła okreslić dokładnie czym to coś było. A potem, świat na chwilę się zmienił.

Wizja była jasna, przejrzysta, namacalna. Archanioł z czarnymi skrzydłami, wojownik pachnący gorącą kuźnią. Młody Eberhard, a przynajmniej ktoś, kto mógłby być nim w jej ślepym świecie. Ale czy na pewno? Zakonnica nie kwestionowała wyobrażenia jakie pojawiło się w jej głowie, ale to dziwne uczucie, które nią owładnęło nie chciało dać jej spokoju. Dopiero podmuch, który otworzył drzwi kaplicy otrzeźwił ją, wyrywając z wizji.

Klara dyszała ciężko jakby przebiegła kilkanaście kilometrów bez przystanku. Nogi miała jak z waty, nawet zwyczaj doskwierające jej stopy i dłonie nie były tak odczuwalne. Mimowolnie wciągnęła woń kwiatów wschodu chcąc się uspokoić, co jedynie wywołało słaby kaszel - tak dusząca była to woń.

Klara czuła się zagubiona, żyjąc w ciemności często się tak czuła, ze dwojoną siłą odczuwała to po tak wyraźnych wizjach. Szczególnie, że ta niosła ze sobą przesłanie, którego siostra zakonna obawiała się. Symbolika wizji była niepokojąca i wprawiła młode serce Klary w nerwowe drżenie.
- Boje się - szepneła tak by tylko Witold ją usłyszał, ledwo poruszając wargami.
 
Lunatyczka jest offline  
Stary 27-04-2018, 00:27   #245
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Francisca potrafiła uczyć się rzeczy, których nie rozumiała, jeśli miała zaufanie do nauczyciela. Ten od etykiety był jej ewidentnie godzien, zanotowała więc w pamięci trudną sztukę wywołania znaczącego hałasu przy stole przy pomocy samej tylko zastawy. Okazało się, że takie rzeczy mogą się przydać. Choćby podczas postnej wieczerzy w zakonnym refektarzu.

Ksiądz kanonik miał jakieś nierzeczywiste wyobrażenia na temat zaistniałej sytuacji. Jaromir miał miecz, ale inkwizycja miała pióro. Mieczem można zabijać, albo grozić i na tym w zasadzie jego zastosowania się kończyły. Piórem można było robić i jedno i drugie, a do tego wielką liczbę innych rzeczy. Można było kształtować ludzi i zmieniać ich obraz, stwarzać rzeczy i je niszczyć, przesuwać granice bez ruszania słupów granicznych. Powoływać biskupstwa i arcybiskupstwa…

Spojrzała z zakłopotaniem na kanonika, delektując się wywołanym właśnie hałasem, a odkładając chwilowo na bok wrażenia smaku. Potem westchnęła wyrażając jęk zawodu większy niż biblijna wdowa, która na widok Eliasza zorientowała się, że oliwy i mąki nie starczy na trzy ostatnie placki w jej życiu. Wyglądało na to, że i z tej wieczerzy, ktoś mógł wyjść głodny. Nie na tym chyba zależało księdzu kanonikowi.

- Widzieliśmy słupy graniczne wczoraj, jakżeśmy tu przyjeżdżali. Gotowa jestem wierzyć, że i jutro będą one w tym samym miejscu. Jednak w niedzielę… ksiądz kanonik zdaje się w lot pojmować skomplikowaną sytuację panującą pomiędzy rozmaitymi sługami bożymi naszego kościoła, którzy dodatkowo współistnieją obok lokalnych władców.

- Płocka Inkwizycja
- miała nadzieję, że kanonik się skrzywi - jest narzędziem Pana i jak ksiądz widzi, jemu właśnie służy, z całych swych sił pragnąc, nie królestwa i biskupstwa… arcybiskupstwa na ziemi budować, ale jedno wielkie Królestwo Boże, w którym miejsce będzie dla każdej zbłąkanej owcy. Niezbłąkanej zaś, tym bardziej - zawiesiła głos i z pewnym zdumieniem skonstatowała, że bóbr nie ma płetw i w przeciwieństwie do pozostałych ryb całkiem dobrze porusza się po ziemi. To ci dopiero cud Boży! Dla Pana nic nie jest niemożliwe. Nieco niechętnie podjęła jednak poprzedni wątek.
- Szlachetny księże, jeśli prawdą jest co ksiądz mówi na temat ambicji, czy też zamiarów Płocka, to zapewne i wyobrazić sobie może co stanie się jeśli Inkwizycja spełni księdza życzenie i ruszy w drogę powrotną do biskupstwa, stamtąd słać raporty do Papiestwa, o tym co zaszło w Mogilnie - zawiesiła głos na chwilę. - Inkwizycja, żeby działać zgodnie ze swoimi przekonaniami potrzebuje niezależności - i zaraz powtórzyła - Niezależności. Na niedługi czas. Jeśli wśród zamierzeń arcybiskupstwa jest pozostawienie wszystkiego w dotychczasowym porządku, przynajmniej w kwestii słupów granicznych, to ku rozwadze księdza kanonika poddaję wsparcie owej sprawy. Różni nas wiele, bo inne zadania zlecił nam Pan. Myśli jednak w tej sprawie biegną w tym samym kierunku.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 01-05-2018, 23:07   #246
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Mogilno.

Francisca miała do siebie żal. Czytała z twarzy Jaromira jak z otwartej księgi. Rozgrywanie go było banalne. Wyprowadziła go z równowagi “płocką inkwizycją” do tego stopnia, że aż poczerwieniał na twarzy. Dyskusja z tym człowiekiem była dla niej jak zabranie małej Małgosi łakoci.

Jaromir uderzył w stół zaciśnięta pięścią.
- Quis custodiet ipsos custodes? - wycedził cytat przez zęby. - Dużo pani mówicie o niezawisłości i niezależności. Ale siedzicie na garnuszku Guntera. W cieniu jego plebani. Tedy też zaoferuję pomoc. Bo dobro naszych owieczek na ziemi leży mi na sercu. I żadne me plany nie wykraczają poza budowanie królestwa Pańskiego. Nakażę więc, żeby moich ludzi osobiście z poselstwem wysłać. Jak już listy spiszecie. Mam dwunastu zbrojnych. Z pewnością będziecie pisać do papieża, do arcybiskupa, do biskupa, do jakiejś waszej szarej eminencji, która piecze ma nad inkwizytorami. To czterech. Każdy dostanie po jednym do obstawy. Ośmiu wytrenowanych zbrojnych na kilka miesięcy będzie wykonywać wasz rozkaz. Rozkaz dostarczenia listów.

Na twarzy Jaromira znowu wykwitł uśmiech. To dawało mu kontrolę nie tylko nad czasem dostarczenia listów, ale i nad treścią. A fakt dostarczenia raportu od inkwizytorów przez zbrojnych w służbie Gniezna byłoby swoistym policzkiem w twarz Guntera. Kanonik wstał od stołu, obszedł swoje krzesło, położył dłonie na jego oparciu

- Najbardziej zaufanego zaś żołnierza dołączę do waszej drużyny. By pomógł zanieść żarliwy płomień wiary pomiędzy pogaństwo i bestialstwo z jakim przyjdzie wam się mierzyć. Umysł jego niezbyt gibki, ale człek nawykły do miecza i do posłuszeństwa.

Nikt z zebranych nie wątpił, że chodziło o posłuszeństwo kanonikowi.
- Żeby wam dobrze służyć dacie mu dostęp do zdobytych informacji. Najlepiej na waszych naradach. On sam zaś nie będzie się narzucał. Ja będę spokojny o quis custodiet, a wy zyskacie niezależność wobec Płocka. Wszak Inkwizycja ma stać się dla kościoła wojownikiem największym ze wszystkich, niczym goliat. Tedy pozwólcie na to, żeby wasz olbrzym miał dwie nogi. Płocką i gnieźnieńską. Zdaje sobie pani sprawę, że nie przyjęcie tak zacnej propozycji rzutuje cieniem na rzeczonej niezależności? Bo oto ukaże was, tu zebranych jako sługi Płocka i Boga. Nie wiadomo w jakiej kolejności. A po przyjęciu mojej propozycji zawsze będziecie mieć słowo sługi Gniezna na to, że nie stawiacie Płocka przed Panem. Wilk syty. Owca cała.

Kanonik zaplótł ręce za plecami i odwrócił się do okna. Zjadł cały bobrzy ogon. Nic dziwnego, że potrzebował nieco ruchu.

Karczma w drodze do Broku.

Witold pomagał siostrze Klarze iść. Wrócili do karczmy, gdzie zakonnicę obdarowano wodą.
- Mistrzu Eberhardzie, powinniśmy to przedyskutować.
Hugin wykazał się tym razem niezwykłą mądrością i przyniósł cztery drewniane kubki wypełnione winem. Potrzebowali czegoś na wzmocnienie. Ani on, ani Witold nie mieli najmniejszego pojęcia co zaszło w czasie mszy.
- Wydaje mi się, że Klara miała jedną z tych wizji… ale wy też coś poczuliście, prawda? Ta pauza. Czy Pan także wam zsyła obrazy?
Gdy Witold to mówił ściskał pod stołem dłoń młodej zakonnicy. Martwił się o nią za każdym razem gdy przychodziły wizje. Strasznym przekleństwem dla dziewczyny pozbawionej wzroku było to, że gdy już mogła coś “zobaczyć” to było to zazwyczaj czymś, czego ludzkie oko nie powinno oglądać.
- Klaro? Co dokładnie zobaczyłaś? - przy tych słowach na ich zaplecione dłonie położył swoją drugą rękę.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 10-05-2018, 10:45   #247
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Ramberti aż przyklasnęła w myślach na słowa kanonika. Człowiek, który chce za dużo stokroć lepszy jest od tego, który nie wie czego ma chcieć. Przybrała jednak minę oburzoną wsłuchując się w to co miał do powiedzenia, a następnie pokiwała głową w kierunku pustego miejsca, które zostało po kanoniku.
- Inkwizycja z całego serca dziękuje księdzu kanonikowi. Propozycja wsparcia Officium przez niezbyt gibki umysł nawykły do posłuszeństwa... - zawiesiła głos i zastukała palcami w podniesiony ze stołu krzyż. Potem nieco gwałtownym ruchem podniosła się z miejsca i udała w kierunku okna, w które patrzył właśnie kanonik.
Miała nadzieję, że Jaromir zmienił nieco zdanie, które miał o kobiecie, która przywitała go na klasztornym podwórzu.

- Słowa księdza są wiele dla nas warte, a jego chęć pomocy ma dla nas duże znaczenie. Ksiądz jednak zdaje się nie rozumieć jednej sprawy – jej głos zniżał się z każdym słowem, tak, że koniec jedynie Jaromir mógł słyszeć dobrze. Kolejne słowa padały jedno po drugim jak kowalski młot uderzający powoli o kowadło.
- Nie interesuje mnie na czyje zlecenie Święte Officium zostało zwołane w Płocku. Wierzę Bogu i wierzę, że jego myśli i wola wykraczają daleko poza interesy, politykę, ludzkie umowy i wojny... Nie pozwolę – zatrzymała głos – aby ktokolwiek podejmował lub kontrolował decyzje Inkwizycji.
Uznała, że nie ma konieczności wspominać, że nie przeszkadza jej, aby podjęte już decyzje dobrze sprzedać. Była w końcu z Wenecji. Wenecjanie handlowali wszystkim.
Szczerze wierzyła też w to co właśnie powiedziała, nawet jeśli brzmiało to mało wiarygodnie w ustach żony weneckiego kupca.
- Nie jest więc możliwe, aby ktokolwiek nie będący powołanym przez generała zakonu Inkwizytorem mógł w spotkaniach uczestniczyć. Nawet jeśli jego umysł jest niezbyt lotny... poza tym – nagle jej łacina zaczęła łagodnie płynąć w kolejnych wyrazach – kaplica, w której przyszło się nam w Płocku spotykać jest tak mała, że jeszcze jeden człowiek i podusimy się tam z pewnością, zanim cokolwiek ustalimy – zakończyła mówienie „nie” i zabrała się za mówienie „tak”.

- Poza tym kolejne zadania Inkwizycji w niewielkim stopniu dotyczą Gniezna, jak i Mogilna... co nie znaczy, że ksiądz kanonik kierowany chrześcijańską troską i współczuciem nie mógłby się o nich dowiadywać. Tylko w szczególnych przypadkach Inkwizycja zataja swoje cele i działania. Zazwyczaj nie ma w nich tajemnic, a wręcz hierarchia kościelna powinna o nich wiedzieć. - Łgała z pełnym przekonaniem, podobnie jak przed chwilą z pełnym przekonaniem mówiła prawdę.
- Jest jeszcze jedna sprawa, której znaczenia nie można bagatelizować – jej głos zabrzmiał jakby z daleka, niemal ochrypły - Inkwizycja ma różne dary i bez względu na to co myśli płocki biskup oraz jakie są jego intencje nad tym terenem naprawdę zawisła groźba złego. Cały czas badamy jego naturę, ale nie wygląda na to by zagrożenie było błahe. Dlatego potrzebujemy wszelkiej pomocy lokalnych instytucji. Sami nie wiemy co przyniesie kolejny dzień.

- Szkoda angażować tyle pożytecznych sił w roznoszenie listów i raportów. Jeśli szlachetny ksiądz kanonik pozwoli mam prostsze rozwiązanie. Wracając do Gniezna weźmie ksiądz ze sobą trzy listy. Pierwszy do arcybiskupa gdzie Święte Officium zawrze informacje o zaangażowaniu księdza kanonika w rozwiązanie sprawy, niezwłoczną reakcję oraz odwadze, roztropności i bojaźni Bożej z jaką sprawa ta została rozwiązana... ach – jakby sobie przypomniała, że coś jeszcze w liście tym zawarte być powinno - oraz dalsze szczegóły... że podejrzanej istocie o niewrogim nastawieniu okazano łaskę i miłosierdzie odsyłając z tego świata, a znalezione księgi w trosce o ich możliwie sprzeczną z nauczaniem Kościoła zawartość spalono. Zakonników na tę okoliczność gruntownie przesłuchano, a nie znalazłszy w nich winy, a wręcz wiarę gorliwą i posłuszeństwo pozwolono im dalej pracować na chwałę Pana, zalecając ostrożność większą przy goszczeniu nieznanych wędrowców oraz napominając, aby nie każdemu miłosierdzie okazywali. Napomniano również, że gromadzenie i pilnowanie ksiąg, których czytać nie potrafią w trosce o przechowywanie ich dla Świętych Instytucji w celu przebadania jest zbytnią troską o sprawy doczesne. Instytucje te wiedzą już wszystko co wiedzieć powinny. Jako, jednak, że z dobrych intencji dokonane to było, wybacza się i zaleca porzucenie tego rodzaju działań na przyszłość. W przypadku wejścia w posiadanie kolejnych ksiąg zaleca się je odesłać niezwłocznie do arcybiskupstwa celem zbadania. Pieczę nad realizacją tych decyzji zalecono, ze względu na zaangażowanie w sprawy Kościoła, księdzu kanonikowi Jaromirowi, a także lokalnemu duszpasterzowi arcybiskupowi Gnieźnieńskiemu – wzięła oddech.
- Dwa listy podobnej treści skierowane do Ojca Świętego i generała zakonu ksiądz kanonik oraz arcybiskup opatrzą komentarzem, jako osoby w sprawę najbardziej zaangażowane i do Rzymu odeślą w stosownej chwili.
- Uszczknąwszy tym sposobem zaledwie ułamek z hojnej oferty księdza kanonika w imieniu Świętego Officium uprzejmie proszę o pomoc w ochronie w postaci trzech żołnierzy na okres dwu miesięcy, a jeśli taka jest wola księdza kanonika, aby w kontakcie z Inkwizycją pozostawać niech ksiądz wyśle z nami jeszcze jednego, który w chwili dla siebie stosownej będzie informował o aktualnych sprawach Gniezno i księdza kanonika. W obliczu wydarzeń nam wszystkim jeszcze nieznanych, kto wie co za wiedzę Officium zdobyć się uda.
- Żołnierze ci, zaś przez ten czas zostać by mogli pod komendą doświadczonego w walce rycerza Waltera, jako, że on jako jedyny właściwą ma wiedzę i rozwagę, jak z wrogimi Panu istotami radzić sobie należy. Kiedy rozsądnie jest miecza użyć, a kiedy robić tego w żadnym wypadku nie można. Doświadczenie takie z pewnością przyda się żołnierzom księdza kanonika, jak już do niego powrócą. Niech ksiądz w swym dobrym sercu rozważy tą propozycję.


Następnie niemal bezszelestnie podeszła, okazując troskę wielką, do brata Fyodora i nachyliła się, aby mu pomóc wygodniej na krześle usiąść. Szepnęła przy tym do niego:
- Patrzył brat w duszę opata?
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 26-05-2018 o 00:18.
druidh jest offline  
Stary 11-05-2018, 10:20   #248
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Anna przysłuchiwała się Francesce, na zmianę spoglądając to na swój talerz to na chorego Fyodora. Nie chciała patrzeć na włoszkę by nie zdradzić się ze swoimi odczuciami. Tyle kłamstw… czy naprawdę potrzeba aż tyle kłamstw by dobrze służyć Panu? Jej dłoń odruchowo powędrowała do krzyża. Palce przesunęły się po prostym wisiorze jak zwykle odnajdując znajome nierówności. Fyodor i Francesca tacy byli, kryli się, walczyli używając podstępu. Anna wierzyła, że kłamstwo ma krótkie nogi, że każde zło które zasiejemy w naszym życiu kiedyś musi zakiełkować, tak samo jak wzrasta wysiane dobro. Pytanie co zdominuje pola życia jej towarzyszy.

Przetarła zmęczone oczy. Potrzebowała chwili spokoju i modlitwy. Zbyt długo pozwalała błądzić myślom bez rozmowy z Panem, a wiedza którą jej ofiarował w zesłanych wizjach i w słowach brata piotra, przytłaczała i niepokoiła. Zaczynała się obawiać, że może dojść do złych wniosków, że może zbyt pobłażliwie traktuje sprawę Mogilna. Nie ustalili jeszcze dalszych kroków a Francesca już mówi o powrocie do Płocka. Czy tam rzeczywiście znalazło żyzną glebę zło? Ten mag… gdzie się krył? Bo była pewna, że gdzieś tam był. Tylko czy naprawde był gotów spokojnie pracować w cieniu katedry?

Ruch włoszki, sprawił że oderwała się od swych myśli. Powoli podniosła się, korzystając z oparcia jakie dawało krzesło i podeszła do kanonika. Zatrzymała się tuż przed mężczyzną przyglądając mu się uważnie, całkowicie nie zważając na jego reakcję. Tyle słów, podczas jednego posiłku. Listy, rycerze… a biedne dzieci opętane przez demona znalazły się bez ich opieki.
- Tyle mądrych słów… - Wpatrywała się w oczy kanonika wyciągając ku niemu dłoń, zachęcając by on podał mu jej swoją. Była zmęczona i nie chciała tego ukrywać. Ufała Panu i temu, że kanonik pojawił się tu nie bez przyczyny. Listy... zbrojni. - Wierzę, że wszyscy mamy na względzie dobro Pana, że wszyscy chcemy zwalczyć zło, które zalęgło się w tych lasach. Ojcze, wiesz jakie jest zadanie inkwizycji. Jeśli możesz okazać nam pomoc, to o nią proszę. Jednak przede wszystkim zmarnowaliśmy już zbyt wiele czasu w miejscu, w którym nie ma już zła. Powinniśmy wszyscy wrócić do przerwanych prac. - Delikatnie ujęła męską dłoń i poprosiła Pana o wizję.
 
Aiko jest offline  
Stary 12-05-2018, 00:02   #249
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Fyodor słuchał Franciski z zadowoleniem. Dziewczyna zdecydowanie odnajdywała się w swojej grze i wyraźnie widział, że będą się pięknie uzupełniać w przyszłości… będzie musiał poświęcić trochę czasu by opracować z nią jakieś taktyki. Choćby piękną zabawę w fuknięcie i głaskanie… jakby trzeba było to rozmowę mógłby zacząć on. Z przytupem i gniewem. Stworzyć teren dla łagodniejszej, ale wciąż zdecydowanej Franciski. Wtedy, wstrząśnięci uniesionym gniewem i agresją Fyodora wręcz z wdzięcznością by przyjmowali propozycje Franciski na które wcześniej reagowaliby oporem, nawet oburzeniem. No ale teraz nie miał na to sił…

- Nic nie zobaczyłem - odpowiedział jej z ciepłym spojrzeniem jak starzec dziękujący za pomoc.
“Dobrze sobie radzisz” miał ochotę jeszcze dodać uznając, że mięknie niepotrzebnie… najpewniej z powodu stanu zdrowia.

 
Arvelus jest teraz online  
Stary 12-05-2018, 22:13   #250
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Mogilno.
Wizja przyszła wolniej niż zwykle. Przyniosła ze sobą wiatr pełen zimnego powietrza.
Cytat:
Kanonik Jaromir siedział przy stole. Popijał wino ze złotego kielicha wysadzanego klejnotami. Na jego dłoni stukały pierścienie.
Westchnął głośno zanim zaczął mówić.
- Udało mi się. Doszedłem do porozumienia. Listy przechodzą przez nas. Gunter nie dostanie Arcybiskupstwa. My oczyściliśmy się z podejrzeń, bo Inkwizycja załatwiła nam Wampira. Staliśmy się nietykalni i to wszystko małym kosztem.
- Dobrze -
odpowiedział głos z cienia - bałem się, że będziesz musiał zabić tych inkwizytorów i mnichów, a potem zrównać Mogilno z ziemią.
Anna otrząsnęła się. Kanonik nie był aż tak czystym Bożym bojownikiem jak mógł się wydawać.

Tymczasem Jaromir spojrzał na dwie niewinne kobiety. Zaskakująco niewinne. Do tego starzec, który nie widział grzechów opata. Drugi starzec, który ledwie dźwigał swój młot… a teraz miał zająć się jego wojami. Ci ludzie nie byli żadnym zagrożeniem.

Oczy kanonika zatrzymały się na Gerge. Ten nie spuścił wzroku. Patrzyli na siebie w ciszy. Kanonik poruszał szczęką jakby żuł jeszcze jakiś zapomniany kawałek bobrzego ogona.

- Dobrze, rozegramy to po waszemu. Pod dwoma warunkami. Listy spiszecie natychmiast. A potem wyjedziecie bez zbędnej zwłoki.

Kanonik skłonił się wszystkim zebranym, po czym jak gdyby nigdy nic wyszedł z pomieszczenia zostawiając osłupiałych zebranych.

Anna zaś otrzymała kolejną wizję.

Cytat:
Mężczyzna, stary o siwych włosach z podłużną brodą siedział na krześle. Jego palec zdobił pierścień arcybiskupi. Jaromir klęczał przed nim.
- I po co to wszystko było? Teraz papiestwo będzie mieć pretensje. Nie tylko o wymordowanych zakonników. Zbrojna walka z inkwizytorami? Zabijanie kobiet? Na rozumy się z bawołami pomijałeś?
Pochylony kanonik odpowiedział:
- Wyciągnąłem do nich ręce z pokojową propozycją. Cóż mogłem zrobić gdy na nią napluli?
Wizja pokazywała przyszłość. Pan pokazał jej, że negocjacje się skończyły. Teraz trzeba było ustalić co dalej. Anna spojrzała jedynie z przestrachem na Franciscę. Czy nie będzie próbować czegoś jeszcze?
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172