Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-11-2017, 23:31   #91
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Inżynier ucieszył się z powrotu robo-psa. Znów nie był sam. Tym razem już go nigdzie nie wypuści. Rohan na moment wrócił do sąsiedniego pomieszczenia po resztę chłodziwa. To które krążyło w układzie robiło się coraz cieplejsze. Temperatura otoczenia przestała spadać. Jeszcze trochę zanim zacznie rosnąć, ale to, że zacznie było kwestią czasu.

Wiadomość od Lindy była niepokojąca. Nawet bardziej niż niepokojąca. Inżynier sprawdził młot w uchwycie magnetycznym przy zasobniku z powietrzem. Nie było to podstawowe wyposażenie, ale jego obecność na miejscu uspokajała go. Później sprawdził pistolet w kaburze przy udzie. Cud techniki. Ledwie czterdziestokilkuletni. Wyposażony w modyfikowaną kolbę. Tak, żeby z tej samej broni można było strzelać gołymi rękami i w kombinezonie kosmicznym.

Kolejne minuty poświęcił na znalezienie miejsca z którego mógł widzieć wszystkie wyjścia i laser. Wpiął się tam elektromagnesami. W sam środek tego, co przy włączonej grawitacji było sufitem.
Czuł mrowienie w stopach. Irytujące. Zwłaszcza gdy nie ma się żadnej nogi. Niestety elektromagnesy w butach wytwarzały pole magnetyczne zakłócające działanie czujników. I tym sposobem cybernetyczne nogi najwyższej klasy wysyłały sygnał do mózgu inżyniera. Chęć podrapania palcy była irracjonalna, ale nie szło się jej pozbyć. Przynajmniej nie wtedy, gdy siedziało się samemu i trzeba było czekać na ukończenie pracy.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 29-11-2017, 23:54   #92
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Znalezienie idiotoodpornej tablicy z planem statku było dla De Luci jak wygrana w loterii. W końcu kolor włosów do czegoś zobowiązywał, a gdyby przyszło jej przekopywać się przez wewnętrzne oznaczenia, zrozumiałe jedynie dla załogi, chyba trafiłby ją na tym lodowatym korytarzu już totalny szlag. Tak chociaż wciąż trzymała fason, mimo zgrabiałych, ledwo poruszających się palców dłoni, równie zimnego nosa i delirki przypominającej tej po ostrej alkoholowej libacji. Na szczęście znaleźna bluza odrobinę spowalniała proces zamiany w mrożonkę.
- Kombinezon… królestwo za kombinezon. I saunę. Herbatę. Śpiwór. Koc termiczny… - mruczała pod nosem, stawiając pospieszne kroki i starając się nie zatrzymywać na dłużej niż to absolutnie konieczne, bo gdy pozostawała w ruchu nie szczękała jeszcze zębami.

Gdyby jeszcze telepało nią przez syndrom “dnia po” - spoko, przyjęłaby to z godnością. W swoim słonecznym apartamencie, leżąc na kanapie z butelką wody… nie w latającej oborze trącącej ubojnią, chłodnią i gnojem jednocześnie. Do tego ta ciągle świeża krew, brak lustra i przede wszystkim światła. Energii zasilającej sieć wewnętrzną statku, jego systemy od delikatnych struktur sensorów, do sterowania spłukiwaniem wody w toalecie.

Blondynka objęła się ramionami, chowając dłonie pod pachy aby odrobinę je ogrzać. Dobra… krew była najgorsza, gorsza nawet od chodzenia w trupie zamiast żywej jednostce. Biała i czerwona, do kompletu z przestrzelinami. Jak na rolniczy frachtowiec przeprowadzono tu całkiem poważną potyczkę której wolała się nie przyglądać… nie z ciężkimi krokami zza pleców.

Kto to był? Dwie opcje: wróg albo przyjaciel. Biorąc pod uwagę okoliczności przyrody tylko debil obstawiałby drugą opcję. Stone wreszcie ją znalazł? A może rzeczywiście jego ludzie tylko robili sobie jaja…

Szybki rzut oka na wnętrze kanciapy nie nastrajał optymistycznie. Drzwi otwierały się na korytarz, nie schowa się za nimi. Biurko co prawda było spore, ale stało idealnie na przeciwko wejścia - jeden rzut oka i ją znajdą. Zostały… szafki! Metalowe, z dziurkami przez które da radę rzucić okiem na pogoń: czy to znajome gęby, a jeśli nie - będzie w miarę bezpieczna póki obcy nie odejdą. Bieganie z niewiadomym ogonem odpadało. De Luca musiała wiedzieć co się tu diabła odwala nim zwlecze się do maszynowni.

Latające truchło wypadało ożywić żeby nawiązać kontakt z drugim statkiem… ale to zaraz. Marzła tak czy siak, pięć minut jej nie zbawi - przeniesie być może odpowiedź na przynajmniej jedno pytanie.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline  
Stary 30-11-2017, 21:53   #93
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Nocne introwertyków rozmowy: Rohan i Nivi

Nowe informacje wydobyte z próbek przynosiły więcej pytań niż odpowiedzi. Larsen miała wrażenie, że tkwi w niekończącej się pętli znaków zapytania, gdzie jedna niewiadoma rodziła następną i tak w kółko. Potrzebowała więcej danych, a najlepiej tej obcej formy życia u siebie, na stole. Nie zrobiłaby jej przecież krzywdy - równałoby się to z niepowetowaną nie tylko dla niej stratą. Zebrałaby nowe próbki, poobserwowała zachowanie, zapewne przepuściła przez skanery… aby zrozumieć. Wolała poznawać, nie niszczyć.
Wciąż trzęsło nią po rozmowie z Lindą. Jak można było być tak krótkowzrocznym? Mieli na wyciągniecie ręki jedno z najważniejszych dla ludzkości odkryć, a ona chciała je obrócić w proch, niwecz. Zutylizować udając zapewne, że spotkanie z kosmicznym organizmem nigdy nie miało miejsca.

Biolog przymknęła oczy, odpalając na ślepo nowego papierosa. Migrena rozsadzała rudą czaszkę, gnieżdżąc się za oczodołami i łupiąc tępym bólem, promenującym aż do żuchwy oraz zębów. Pierwszy nikotynowy wdech odrobinę pomógł, kłopotu jednak nie rozwiązywał. Chwila, gdy będzie musiała iść do medlaba po prochy zbliżała się nieuchronnie, lecz jeszcze trochę wytrzyma. Wciąż pozostawało tak dużo do zrobienia.
- Trzymasz się jakoś? - odpaliła komunikator, łącząc się z Rohanem. Zaciągnęła się od serca i wypuściwszy dym, podjęła na razie jednostronną rozmowę - Nie będę owijać w bawełnę. Nasze zlecenie polegało na przewiezieniu obcej formy życia. Pokrywa je politetrafluoroetylen oddycha beztlenowo i prawdopodobnie zamiast krwi posiada żrącą substancję… jeszcze nie wiem czy o odczynie kwasowym, czy zasadowym. Obstawiam chlorek amonu… choć to raptem spekulacje - westchnęła głucho, pocierając nasadę nosa - Atmosfera wewnątrz kontenera składała się z metanu i amoniaku. Zahibernowano ją, stąd nie wykazywała aktywności, ale dehermetyzacja ją wybudziła. Ta istota… cóż. Może być niebezpieczna, z pewnością jest zagubiona i przerażona. Mechanizm obronny w podobnej sytuacji jest jak najbardziej zrozumiały. Linda chce ją zabić, ja wolałabym złapać. Nie wiemy czy przypadkiem nie wieziemy ostatniego przedstawiciela nowego gatunku. Czekam aż Vera prześle kolejne dane.

W słuchawce długo panowała cisza.Tak naprawdę Nivi nie miała pewności czy wszystko dotarło do inżyniera. Tymczasem Rohan stojąc na suficie i patrząc to na laser, to na śluzy do pomieszczenia, myślał. Myślał intensywnie. Zagryzał zęby nie mogąc podrapać się po drobie przez skafander. O oddychaniu beztlenowym wiedział tylko tyle, że jest to fermentacja i aktywnie wykorzystuje ją w swojej kajucie przy produkcji zacieru. Była mało efektywna, więc nic większego od bakterii nie korzystało z tego procesu. I na tym się jego wiedza kończyła. No ale od tego była biolog. Metan i azot to wspaniałe źródła energii. Azot przechodzący do tlenku, albo nawet do dwutlenku. Metan przechodzący w dwutlenek węgla i wodę. Ale wszystko w reakcji spalania. Czyli utleniania. Ni jak nie pasowało to Rohanowi do reszty.
- Skąd wiesz, że to żyje? - w końcu przerwał ciszę, ale trudno było go zrozumieć ze względu na problemy z łącznością. W końcu postanowił nagrać wiadomość i wysłać nagranie.

- Coś żrącego sugeruje wysoką stała dysocjacji. To elektrolit. Nie potrzebuje krwi, bo transport energii odbywa się przez naładowane ujemnie jony. Jak w akumulatorze z XX wieku. Czyli to nie oddycha, ale się ładuje. I posiada politetrafluoroetylenową obudowę. Nie istnieją żywe organizmy mogące syntezować takie polimery. Wiesz, wysokie stężenie fluoru. Synteza nadtlenku w ciele… nie, nic żywego nie może zainicjować polimeryzacji rodnikowej. Nie jestem pewien, bo taka chemia przestała mnie interesować jakieś sześćdziesiąt lat temu, ale tam chyba się przewija chloroform. Chociaż z drugiej strony chlorek amonu pasuje do równań. Hmm - mruknięcie kończyło nagranie. Inżynier obserwował pasek postępu wysyłania, który poruszał się powoli ze względu na przerwy w łączności. Nie tracąc czasu rozpoczął nagrywanie kolejnego fragmentu.

- I tak uważam, że powinnaś myśleć o tym w kategoriach struktury nieożywionej. PTFE i elektrolit to pasuje do opisu robota, a nie bakterii czy płaza - inżynier nawet przez chwilę nie założył że organizm może być wielkości choćby MiTzu. - Wiesz, w siódemce był niezidentyfikowany wyciek kwasu. Przynajmniej tak określiła to Linda. Może nasz pieszczoszek zahaczył o coś i uszkodził akumulator. To znaczy… “wykrwawił się”. Vera musi podać informacje na temat utrzymania tego cuda w stanie braku aktywności. Widzisz, temperatura ogranicza pracę pewnych mechanizmów. Jeżeli był trzymany w obniżonej temperaturze, to szybkość przepływu elektrolitu była obniżona i wydajność spadała. Stan który ty nazywasz śpiączką mógł być nastawiony na maksymalizację pracy baterii. Wyślij mi natychmiast dane które dostaniesz od Very.

Kolejna wiadomość się wysyłała. Rohan lubił to. Lubił rozwiązywanie problemów. Szło mu to dużo lepiej niż bezczynne patrzenie na smugę lasera wypalającą dziurę między sekcjami.
Trzecie wysłane nagranie było najkrótsze i oderwane od pozostałych.
- Dziękuję, trzymam się.

Po swojej jasnej, sterylnej stronie Larsen siedziała nieruchomo na podobieństwo żony Lota, słuchając kolejnych wiadomości. Zagryzła przy tym wargi do krwi, przyswajając nowe porcje informacji. Dopiero przy ostatnim przekazie poruszyła się, mechanicznie przytykając rozpalonego papierosa do ust. Brzmiało logicznie, bardzo logicznie i wiele by dała aby móc się z brodaczem zgodzić… gdyby nie wypalone na wewnętrznej stronie powiek ciągi danych, wyłuskanych z panelu SPŻ i własnej maszynerii.

-To żyje, jak ty czy ja - zaczęła nagrywanie, stukając palcem o blat - Pobrałam próbki z kontenera, przepuściłam przez skany i mikroskop… to piękne Rohan - uśmiechu inżynier nie zobaczy, ale dało się go wyczytać z tonu głosu biolog - Poczwórna helisa DNA, prawoskrętna. Efektory termoregulacji fizycznej w naskórku. Wytwarza… wydzielinę, kleistą. Drake przyniósł do badań. Mechanizm ochrony przed niekorzystnym środowiskiem. Jak gastropody, brzuchonogi… ślimaki. Śluz, może również ułatwia poruszanie. Poza tym to heterotrof, karmiono go kroplówką. - rzuciła okiem na panel po lewo - glukoza, sól fizjologiczna, K, Na. Wzmacniający koktajl. Musi umieć syntezować potrzebne mikroelementy z naszej materii organicznej. Posiadać gruczoły i enzymy katalizujące. Absorbować materię i dostosowywać do swojej budowy oraz składu. Jest niesamowity… jego zdolności adaptacyjne odrobinę przerażają, ale pomyśl ile moglibyśmy się od niego nauczyć. - skończyła nagrywać, podnosząc się z miejsca. Mogli rozmawiać nagraniami, jednak o wiele bardziej efektywna komunikacja następowała bezpośrednio.

Ponowne zapakowanie w skafander nie należało do czynności przyjemnych. Przez warstwę syntetyku oplatającą ciało niczym pogrzebowy całun, Nivi czuła się osaczona.
-Dobrze… cieszę się, że jakoś się trzymasz. - zaczęła nagrywać drugą wiadomość, wypływając z biolaba - Skoczę do zbrojowni po… cokolwiek. Dla bezpieczeństwa i - zawahała się na dwa uderzenia serca, nim podjęła przekaz - Mamy nie zostawać sami. Ktoś powinien ci pilnować pleców gdy pracujesz. Postaram się... nie być męcząca.

Rohan zaczął zastanawiać się nad definicją życia. W zasadzie było to zagadnienie filozoficzne, a nie biologiczno-inżynieryjne. Nie powinien zawracać sobie tym głowy. Z drugiej strony zupełnie nowa forma życia faktycznie wydawała mu się fascynująca. Jeżeli ta istota posiadała układ pokarmowy zdolny do pozyskiwania fluoru i syntezy PTFE, to zaadaptowanie tych mechanizmów mogło być przełomem w robotyce. Granica między tym co żywe, a tym co martwe przesuwała się właśnie, a oni byli tego świadkami. Inżynier z łatwością wyobrażał sobie protezy, które pobierając standardowe substancje odżywcze z organizmu człowieka dokonują samodzielnych napraw produkując teflon. Albo inne polimery syntezowane rodnikowo.

- Czyli jeśli to nie maszyna, to już pół maszyna.
W głowie inżynier zaś rozmyślał o kolejnych ważnych kwestiach. Sód i potas regulują układ nerwowy. Czyli prawdopodobnie porażenie prądem będzie w stanie ogłuszyć to coś.
- Jony sodu i potasu sugerują, że przynajmniej część komórek tej istoty jest na bazie wody. Jeżeli jest w jakiejś nieszczelnej części statku, to wkrótce zamarznie. Jak tu lecisz, to uważaj. Mam tu spory bałagan.

Rohan skończył transmisję i wziął się za pisanie wiadomości.

W okolicach biolabu Larsen również stukała zawzięcie w klawiaturę komunikatora, wyświetlaną na przedramieniu i choć spieszyła się, musiała odznaczyć na liście do zrobienia przynajmniej ten jeden punkt.

Cytat:
Mamy nieproszonego gościa na pokładzie, uważaj proszę na siebie. Nie chcę, żeby coś ci się stało. Byłabym niepocieszona... i nie martw się, u mnie w porządku. Zajdę do zbrojowni, a potem idę do Rohana. Może coś wymyślimy na naszego gapowicza. Dziękuję za prezent, wyjątkowo intrygujący. Jeżeli znajdziesz chwilę wiesz gdzie mnie szukać. Uważaj na siebie... tak wiem, powtarzam się. Ale to ważne.
Przejechała wzrokiem tekst, pokręciła głową i westchnęła ciężko, wysyłając bez poprawek do kanoniera.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 01-12-2017, 18:23   #94
 
Satrius's Avatar
 
Reputacja: 1 Satrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputację
Veronica wyraźnie się zmęczyła. Hakowanie dryfując przylgnięta do kontenera w ładowni, dodatkowo pośród kosmicznego złomu, nie należało do najprzyjemniejszych zadań. Dodatkowo niepokojąca od Lindy, która dotarła przez komunikator, nie napawała optymizmem.
- Przyjęłam! - odpowiedziała Veronica. - Kończę wyciąganie info z tego feralnego kontenera, postaram dołączyć się zaraz do większej grupy.
Informatyczka miała przeczucie, że cokolwiek co wywołało stan podwyższone gotowości miało związek właśnie z kontenerem, którego tajemnicę próbowała penetrować. Musiała działać szybko, niezbyt roztropnym krokiem byłoby pozostawanie samej i całkiem odsłoniętej w tak rozległej ładowni. Dzięki temu, że uzyskała uprawnienia admina mogła bez obaw zarządzać konstrukcją systemu, bez obaw, że Doombull ją zablokuję. Jednak najbardziej strzeżone dane były nadal pod kontrolą. Postanowiła więc otworzyć furtkę dla Alex, przekazując jej zdalnie uprawnienia admina.
- Alex. Lustruj proszę wszystkie informacje, do których masz dostęp. - Przywołała komputer matkę przez interkom. - Jeżeli znajdziesz coś co można powiązać ze stanem podwyższonego zagrożenia daj nam znać.
Veronica odłączyła naręczne urządzenie hakujące i zachowując maksymalną możliwą ostrożność podryfowała w stronę wyjścia z ładowni.
-Veronica. Zgłaszam się. - Wysłała wiadomość w eter. - Udostępniam wszystkim swoje współrzędne, kieruję się w stronę medlabu. Co robić?
 

Ostatnio edytowane przez Satrius : 01-12-2017 o 19:24.
Satrius jest offline  
Stary 01-12-2017, 18:41   #95
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Stan podwyższonej gotowości… o tak. Już dawno mieli czerwony alarm, ale teraz wreszcie syntetyki z pokładu przyznały to otwarcie. Widać czuły się wystarczająco pewnie, żeby nie bawić się już w konspirację i waliły otwartym tekstem nie patrząc że upatrzona ofiara też odbiera przekaz… ale Prya nie zamierzała być ofiarą! Nie ma mowy!

Siedziała sztywna jak kołek, dzieląc uwagę między stery a te czujniki, które jeszcze nie świeciły na czerwono, a lampy spod sufitu przyglądały się jej ze złowrogim milczeniem. Ich niechęć była coraz wyraźniejsza, cicha dezaprobata jeżąca włosy na przedramionach. Gdyby nie skafander pewnie wypalałaby dziury w skórze.

Siali terror, chcieli żeby się bała. Czuła niepewnie i zaszczuta jak zwierze. Dobrze, że zamknęła mostek od środka, zyskała trochę czasu zanim się tu dostaną. Do tego momentu jeszcze wiele mogło się zdarzyć… chociażby zniszczenie panelu nawigatora przed ówczesnym ustawieniu kursu na kolizyjny z planetą, albo wrakiem. Było tyle możliwości!

Teddy z uwagą zerknęła na panel czujników, gdy system poinformował o próbie dostania się do jej królestwa i jednocześnie ostatniego bastionu ludzkości na Acheronie. Klucz kapitana, czyli Tichy.
O ile to był Tichy, a nie jego androidowy odpowiednik. Albo jakiś cyborg nie wyrwał mu ramienia i nie podstawił go pod czytnik… taki Rohan na przykład. Przecież każdy widział JAKIE ON MA NOGI.

- Widzę cię - wyszczekała przez szczekaczkę, łącząc się z ich niby-kapitanem - Teraz ja cię obserwuję. Widzę cię, wszystko widzę! Nie zaskoczycie mnie!- warknęła, patrząc na kamerę i obraz Starego za żelazną kurtyną - Chcesz wejść udowodnij, że nie jesteś androidem. I że nie pracujesz dla nich. Broń też masz zostawić poza śluzą. I inne niebezpieczne przedmioty. I dodatkowe kończyny, metalowe wstawki. Kamery, sondy i strzykawki z czipami. - po krótkiej wyliczance zapanowała niechętna cisza, a drzwi pozostały zamknięte na głucho.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline  
Stary 01-12-2017, 19:34   #96
 
Szkuner's Avatar
 
Reputacja: 1 Szkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputację
Uderzał pięścią w zaryglowane drzwi, zastanawiając się nad swoją głupotą oraz zwyczajną niemocą. Centrum dowodzenia pozostawił na pastwę losu osobie, która ma najbardziej w głowie powywracane. Nawet on sam ma większy porządek.

Westchnął, przestał już bez sensu chuchać, dmuchać w jej stabilny domek. Uruchomił magnetyczne buty, z niepojętą ulgą odpiął od skafandra niewygodny hełm. Jakże przyjemnie jest pooddychać bez automatu wtłaczającego tlen do klaustrofobicznego kasku. Wymacał dłonią papierosa, wyjął go, ale nie czas Tichy, uspokoi się wszystko to zapalisz. Przejechał fajką po nozdrzach, rozkoszując się delikatnym zapachem upchanego w bibułkę tytoniu.

- Hej, Teddy! - warknął, trochę za wściekle, patrząc się w błyskające szkiełko skierowanej na niego kamery. - Chcesz dowodu mojej człekowatości? A proszę cię bardzo! - małym palcem u lewej ręki zaczął grzebać w uchu, uniósł go potem i do wizjera przystawił paluch umazany woskowiną. - Widzisz to, ty zwariowany wielkoludzie? Kurewsko po ludzku swędzi mnie ucho! Otwieraj te cholerne drzwi, bo jeszcze chwila i spiorę cię tak, że przez tydzień nie siądziesz za sterami tego zasranego statku!!

Miał już dość tego dnia.

- Co? Coś mówisz? Nie przekonałem cię? Może ci jajca pokarzę, ty dwumetrowy świrze, półgłówku, szajbusko ty, kołtunie!! - wściekle uderzał w drzwi prowadzące na mostek, bez rezultatów męcząc się i zachodząc niezdrową purpurą.
 
Szkuner jest offline  
Stary 01-12-2017, 21:18   #97
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Julia już odruchowo użyła zalepiaczy. Miała serdecznie dość duszenia się na ten dzień! Dopiero po tym wydusiła coś z siebie.
- Kurwa. - Podniosła wzrok na swojego towarzysza niedoli, by zobaczyć wystający mu z hełmu pręt. - Eee… e? Żyjesz?

Kanonier wyglądał co najmniej na zmieszanego. Podziwiał nowy element kasku ze zbyt bliskiej odległości, ale zezowanie na niego było niewygodne.
- Żyję… ale co to za życie? - odpowiedział powoli, zabierając się za klajstrowanie i zabezpieczanie przyłbicy - Dostałem wiadomość od Lindy, ty też?

- Nie… - Rusznikarka przyglądała się z fascynacją prętowi. -... tak. - Dopiero widząc, że mężczyzna się rusza Red odetchnęła, jakoś wizja informowania reszty o tym że Leon skończył jak szaszłyk się jej nie uśmiechała. Obejrzała się na statek, a potem z powrotem na kanoniera. - Może odstawię cię do 7-ki pokład wyżej i zmień kombinezon?

- Dam radę - odpowiedział po chwili zastanowienia i kalkulacji - Mogło być gorzej, a trzeba pobrać sprzęt ze zbrojowni. Samej cię tam nie puszczę, czytałaś Lindę.

- Ta.. stan podniesionego czegoś. - Red zaczęła się cofać w stronę otwartej śluzy.

- Wkurwa - Drake ruszył jej śladem, próbując po drodze odczytać kolejna wiadomość, tym razem od Nivi - Stan podniesionego wkurwa. Ciekawe czego nam nie mówią.

- Że Teddy zwariowała i rzuca teraz w ludzi butlami z kwasem. - Red doleciała do pokładu i przymocowała się do niego butami. - Albo staruszek wpadł na pomysł by przemycić jakichś niewolników i teraz zajmują nam statek.

- Z tymi butlami lepiej nie kracz - mężczyzna mówił wyjątkowo poważnie, klepiąc po klawiaturze - Nie chcę jej zobaczyć jak lata z wiertarką i sprawdza czy nie mamy w głowach żadnego szmelcu kontrolującego umysł. To też… jest całkiem prawdopodobne - pokręcił karkiem, sprawdzając na ile może pozwolić sobie bez zahaczania prętem o okolicę - Wolałbym niewolnice.

Red obejrzała się na kanoniera, majstrując przy panelu od zewnętrznych drzwi. Żartował, prawda? W sumie sama nie była pewna co jest lepsze. Chwilę przyglądała się plecom kombinezonu Draka, po czym wróciła do pracy.
- Ta... pewnie jak każdy facet na tym pokładzie.

Po dłuższej chwili udało im się przywrócić śluzę do stanu używalności. Teraz pozostało tylko dotrzeć do zbrojowni. Julia czuła jak jej ciało przeszywają nieprzyjemne ciarki choćby na myśl o marszu "tym" korytarzem. Wydobyła broń i spróbowała nadać sygnał la reszty, wyglądało jednak na to że siódemka nadal jest odcięta.

- Dobra na razie mamy ciszę, oby w zbrojowni była łączność. - Obejrzała się na Leona i upewniwszy się, że podąża za nią ruszyła oczyszczonym ze śmiecia korytarzem.
 
Aiko jest offline  
Stary 01-12-2017, 22:52   #98
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Alkohol smakował jak zwykle.
Palił i wykrzywiał usta.
Rozgrzewał trzewia i zatykał oddech.
Linda wychyliła pierwszą szklaneczkę ku pamięci Jacka i z zacięciem wypisanym na twarzy próbowała nalać drugą.

Kropla po kropli z uporem łapała trunek do szkła. Po chwili jednak zmieniła taktykę i przytknęła butelkę bezpośrednio do ust.

Przepona paliła żywym ogniem i lekarka w końcu poczuła nieco ciepła w środku. Poczuła się nieco bardziej ...żywa.

Mają przesrane.

Zginą na tej resztce skorupy zapluci kwasem przez jakieś monstrum, które ktoś uznał za doskonały pomysł przechowywać na wszelki wypadek.
Przeświadczenie walnęło ją w sam splot słoneczny i Linda krztusząc się odsunęła butelkę od ust.

Otrząsnęła się i z żalem odstawiła bourbon na stolik. Poczuła się niezwykle stara i zmęczona.

Mechanicznym ruchem wygrzebała broń i granaty. Przyjrzała się przedmiotom przez chwilę rozważając na ile opóźnią one nadchodzący koniec.

Ponure rozważania przerwała przychodząca wiadomość od Rohana. Przez chwilę Norton wgapiała się w nią próbując zrozumieć przesłanie. Poddala się ostatecznie odpisując krótko:
„Co dokładnie masz na myśli?”

Odziana na powrót w hełm i skafander ruszyła do medlabu by poczekać na Drake'a.
Nie pozwoliła nadziei rozpalić się nawet wtedy, gdy pomysł na pozbycie się intruza wpadł jej do głowy.
 
corax jest offline  
Stary 03-12-2017, 23:27   #99
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Abe podryfował w miejsce gdzie powinien być Rohan.

Po drodze wystukał.

Cytat:
Przyjąłem. Są prostsze sposoby znalezienia sobie randki
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 04-12-2017, 07:33   #100
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 11 02:00 h; 12.06 ja od Dagon V

Układ Dagon; 2:00 h po skoku; 12.06 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; pokł C; seg 3; mostek; Tichy i Prya



Prya siedziała przypęta uprzężą antywstrząsową na w pierwszym rzędzie obok konsolety skanera. Pustej obecnie. W drugim rzędzie była konsoleta kanoniera którą i jedna dodatkowa która wedle standardowej intrukcji była przeznaczona dla kapitana gdyby był nim ktoś nie obejmującej której z trzech podstawowych ról na mostku albo dla szkolenia nowych oficerów pokładowych czy zwyczajnie dla jakichś gości lub obserwatorów. Gdy bowiem komputery i automaty działały jak należy trzyosobowa wyszkolona załoga mostku w zupełności wystarczała do prowadzenia jednostki przez kosmiczne podróże. Sama obsada w końcu zwykle pełnoprawnej jednostki bojowej była co prawda liczniejsza. Ale zwykle w zależności od przyjętego systemu rotacji też były to dwa lub trzy komplety obsady mostka. We Flocie bowiem regulamin nie dopuszczał myśli by nawet w pokojowych warunkach mostek był nie w pełni obsadzony. W innych formacjach ten punkt niekoniecznie był traktowany tak dosłownie. Zwykle gdy nic się nie działo do wystarczała jedna dyżurująca osoba. Tak naprawdę bowiem sprawny komputer pokładowy mógł samodzielnie poprowadzić każdą jednostkę kosmiczną a rola ludzi ograniczała się do wskazywania celów i priorytetów. Dopiero walka. Walka była tak nieprzewidywalna i skomplikowana, że czynnik ludzki nadal okazywał się kluczowy mimo, że polegał na danych zebranych, opracowanych i dostarczonych przez automaty, komputery i ich czujniki. Dlatego teraz, gdy walka się skończyła i po prostu lecieli przez pusty kosmos Prya w zupełności starczała by poradzić sobie z prowadzeniem jednostki. Zwłaszcza, że była nawigatorem.

Mogła zaimprowizować nawet ten manewr na samych manewrówkach który na razie Alex wykonywała poprawnie. Wszystko szło tak jak należy. Kolejne jednostki świetle zostawały za poszarpaną rufą i z każdą minutą i kwadransem zbliżali się coraz bardziej do ostatniego licząc od centrum układy gazowego giganta oznaczonego jako Dagon V. I jednostki czy raczej jednostek jak się niedawno okazało zaparkowanych na jego orbicie. Jeszcze mniej więcej godzinę. Jeszcze gdzieś z godzinę korweta klasy Ranger IV będzie pruć “pod górę” ponad płaszczyznę ekliptyki. I po tej godzinie zacznie wykonywać zaprogramowany przez nawigator manewr powrotu “w dół”. Przez co na wyświetlanej holomapie na konsolecie nawigator było to zaznaczone przerywaną kreską jako przewidywany kurs jednostki i trochę wyglądało jak zjazd z niewidzialnej górki. Tak samo jak teraz wspinali się po przeciwległym skoku tej górki. W przestrzeni był to bardzo ludzki punkt widzenia i bez żadnej górki i jej stoków nie było też powietrza jego oporu ani zmian prędkości tak bardzo związanych ze związanymi grawitacją ludźmi i ich odruchowym postrzeganiem rzeczywistości. Ale był to bardzo ludzki punkt widzenia, zwłaszcza jak się patrzyło na wykres kursu jednostki wyświetlany na holo przed sobą który całościowo układał się w taką symboliczną “górkę”.

Trzy godziny i jakiś kwadrans. Tyle im zostało do Dagona V jeśli nic się nie zmieni. Za godzinę zmiana kursu, za dwie zaś trzeba będzie zacząć manewr hamowania a do tego trzeba będzie dorżnąć posiadaną resztkę mocy w silnikach. Chyba, że Rohanowi i reszcie uda się zrobić te przepięcie z hipernapędu do głównych silników. Wtedy powinno dać się zrobić ten manewr hamowania w cywilizowany sposób tak jak to w Akademii uczyli. Na razie jednak to były godziny i jednostki astronomiczne. A tu w minutach i metrach, po drugiej stronie drzwi Prya miała czekającego Tichy’ego. Reszta wedle sygnatury Alex była na śródokręciu albo w medlabie albo w zbrojowni. Tylko Rohan i Abe byli przy rufie choć ich sygnał też trochę przerywał. No i Jean. Już dłuższy czas Alex nie mogła wykryć Jeana. Kompletnie nie było wiadomo co się z nim dzieje już z godzinę czy nawet dłużej. Nie bardzo było wiadomo jak liczyć.

Tichy zaś dryfował przed drzwiami i wpatrywał się w ich panel. Standardowy panel jak przy wszystkich drzwiach na korwecie. Chociaż mostek jak i same drzwi były wzmocnione. W końcu stąd zawiadywało się całą jednostką. W dodatku konstrukcja miała wojskowe pochodzenie od pierwszego bita danych brudnopisu projektu czyli od początku projektowano ją z myślą na walkę i obrywanie. Stąd kosztorysowo i technologicznie był to koszmat na jaki rzadko która cywilna jednostka sobie pozwalała skoro przestrzeń i kasę można było zainwestować w coś innego niż np. na budowanie potężnych ochronnych zapór wokół jądra komputera głównego. W czasie zwykłych podróży frachtem czy pasażerskich faktycznie był to zbytek bo właściwie chronił tylko przed skoncentrowanym promieniowaniem impulsów elektromagnetycznych a te w naturze kosmosu zdarzały się dość rzadko i zwykle wiedziano gdzie się ich spodziewać więc omijano takie rejony. Albo wystarczyły jakieś dodatkowe zapory dokupione przed podróżą przez taki rejon o zwiększonym ryzyku występowania takich zjawisk. No ale jednostki bojowe co innego. Te w standardzie miały zdublowane systemy co już dla cywilnego armatora było marnotrawstwem miejsca i funduszy a do tego miały sporo tych systemów i podsystemów które były przydatne do samej walki więc dla cywilnych jednostek które nie walczyły był to zbędny balast i obciążenie systemów. Dlatego typowe jednostki bojowe były tak mało popularne wśród cywilnych armatorów. Nawet jeśli to jakieś wojskowe jednostki inżynieryjne lub transportowe które były bardziej zbliżone do tego co latało w cywilnych liniach.

No chyba, że różni najemniczy, przemytnicy, pogranicznicy czy piraci. Ci byli fanami różnych, pomniejszych jednostek takich myśliwców, kanonierek, korwet i czasem fregat. Były mniejsze, tańsze w zakupie i utrzymaniu no i łatwiej było skompletować mniejszą załogę. Dzięki takim zdublowanym systemom Alex dała się radę zresetować praktycznie samodzielnie i na bieżąco mimo bezpośredniego trafienia głowicą EMP. Cywilna jednostka, nawet o wiele większa w stylu przeciętnego frachtowca już by pewnie miała w takiej sytuacji poważny problem. Sprawna załoga pewnie poradziła by sobie i tak ale w jednostce bojowej system działał prawie automatycznie bez ingerencji załogi. Jednostka musiałaby oberwać mocniej, osłony musiałyby zostać naruszone innymi trafieniami lub zwyczajnie oberwać już po raz któryś z rzędu by wyłączyć komputer pokładowy na dobre.

Podobnie było i z innymi systemami. Na przykład z mostkiem. Zwłaszcza, że korwety nie były aż tak dużymi jednostkami by posiadać rezerwowy mostek w innej części jednostki. Dostać się na zamknięty mostek było więc możliwe ale wymagało trochę finezji, uporu i pomysłowości. A mostek był zamknięty nadal. Teddy widocznie nie przekonał mały pokaz Leona. Co więcej groziła użyciem granatu gdyby próbował się włamywać siłą. Nie był pewny jak bardzo na poważnie mówiła i czy ma ze sobą granat. Ale eksplozja granatu na mostku mogła nieźle go pokiereszować. Może by nie uszkodziła nic poważnego ale na pewno by nie pomogła i tak poszatkowanej walką jednostce. Mógł spróbować przekonać inaczej nawigatorkę. Dla mostku i jednostki dobrowolne otwarcie drzwi byłoby najoptymalniejsze. Można było ściągnąć Veronicę i może ona mogła shakować zamknięcie drzwi. Choć wówczas zostawała ta groźba “Teddy” o wysadzeniu się i mostka granatem. Podobnie można było wziąć ciężki sprzęt i przepalić się przez drzwi. Ale to oznaczało ściągnięcie Rohana i jego wypalacza czyli przerwanie jego pracy na rufie. No i wypalenie drzwi trwałoby aż nadto długo by Prya zdążyła spełnić swoje groźby.

No i Prya była ich nawigatorem. Ich jedynym nawigatorem. Co prawda była jeszcze Alex. Też mogła pokierować jednostką tak jak to robiła gdy załoga kładła się do kriosnu. No i to był mostek. Ich jedyny mostek. Z konsoletami do zawiadywania okrętem i dla nawigatora, i skanera, i kanoniera. Ale Alex jak każdy komputer pokładowy był zaprogramowany by słuchać poleceń z mostku. Z mostku najpewniej i najłatwiej sterowało się całą jednostką. Inne podsystemy ogarniały zwykle tylko swoją, specową dziedzinę. Na mostku najłatwiej było się zorientować co jest grane i na pokładzie jednostki i poza nią. Dlatego odkąd opuścił mostek właściwie nie miał pojęcia gdzie dokładnie lecą i gdzie się znajdują. Zapewne nadal jeszcze byli na peryferiach układu Dagon i jeszcze nie zaczęli manewru hamowania. Ale tak naprawdę gdzie się znajduje i dokąd leci jednostka to wiedziała tylko obsługa mostka. W tej chwili była to wytatuowana nawigator.



Rufa; pokł C; seg 8; siłownia hipernapędu; Rohan i Abe




Rohan obserwował jak żółto - biała smuga wżera się w plastal pokładu. Wżerała się dalej i bez przeszkód. Przez próżnię i rękawice skafandra nie czuł tego ale czujniki wypalacza alarmowały od dobrych kilkudziesięciu minut, że są przeciążone i pokazywały to na czerwonej skali. Ciężki laser choć nieporęczny i niewygodny został jednak wykonany solidnie, zgodnie z tradycją firmy wchodzącej w skład federacyjnego konsorcjum Newtech. Mimo więc bardzo niekorzystnych warunków pracy od kilkudziesięciu minut i przeciążenia urządzenie pracowało jakby nigdy nic. Żółto - biała smuga więc dalej powoli ale nieustępliwie wżerała się w plaststal będącego zwykle podłogą dla pokładu C i po różnych technicznych warstwach z kablami, rurami, wentylacją zwykle zbiorczo zwanym międzypokładem sufitem dla pokładu D.

Smuga skoncentrowanego światła przebijała się centymetr po centymetrze. Tempo może nie oszałamiało gdy się brało miarę ręcznych urządzeń i zwykłych ścianek. Ale tutaj inżynier pokładowy nie zmagał się ze zwykłą ścianką a ręczne urządzenie mogło odkroić jakąś klapkę wentylacji czy coś podobnego ale nie miało szans przebić się przez cały międzypokład który był zaprojektowany by w awaryjnej sytuacji pełnić rolę burty. Może nie tak pancernej jak ta prawdziwa burta bojowej jednostki ale nadal o standardzie co najmniej cywilnej jednostki. Więc w takim świetle to praca szła całkiem raźno. I znacznie szybciej niż z początku przy pierwszej dziurze. W ciągu jakiś dwudziestu minut Rohanowi udało się przebić prawie przez połowę planowanego otworu. Ale czas też uciekał tak samo jak kolejne jednostki odległości. Dalej nie jak szacował to wszystko wychodziło mu “na styk”. Zrobił swój myk jaki przyśpieszył tempo prac. Wedle Alex Prya zrobiła swój zyskując kilkadziesiąt minut czasu. Ale nadal było “na styk”. Jakakolwiek zwłoka czy niespodziewana przeszkoda mogła rozłożyć grafik prac na łopatki.

Natomiast z obserwacją dookólną Rohan szybko zdał sobie sprawę z tego samego problemu z jakim stawali wszyscy ludzie wszechczasów przed nim i będą stawać po nim. A mianowicie na raz mógł z sensem obserwować tylko jeden kierunek. Nawet jak miał taką wprawę by obserwować pracę wypalacza z pewną dozą nonszalancji to jednak musiał go kontrolować na bieżąco. Zaś miejsce przez jakie się przepalał było pomieszczeniem które umownie nazwano zapasową świetlicą czy stołówką. Czyli czasem pełniło różne funkcję od magazynu przez siłownię po miejsce odpoczynku. Więc wyjść miało kilka i z różnych stron. Do tego światło tutaj częsciej nie działało niż działało. Pracujący laser błyskał światłem znanym choćby z klasycznego spawania więc też nie pomagał w obserwacji skrytych w mrokach i półmrokach ruchów. A ruchów było sporo. Bo bez działającej grawitacji wszystko nie przymocowane dryfowało sobie w wiecznym ruchu. Samotnego więc inżyniera otaczał więc kłębiący się w mrokach i półmrokach oraz błyskach pracującego lasera ruch. Przy komunikacie od Lindy było to dość szarpiące nerwy uczucie. Zupełnie jakby tuż poza granicami postrzegania, tuż za plecami, tuż za stroną jakiej właśnie nie mógł obserwować coś czaiło się by rozpruć mu plecy. I co najgorsza czaiło się naprawdę. W tych latających szczątkach i mrokach coś jak najbardziej miało szansę podkraść się do samotnego człowieka. Zwłaszcza jak był sam i oślepiony naprzemiennym światłem i cieniem a okolica pełna była świateł, błysków i cieni. A jeszcze było to o czym rozmawiał z Nivi. Coś co było w kontenerze, co na pewno zabrali na pokład a teraz w ładowni na pewno był pusty kontener. Może to jeszcze nie był dla logika niezbity dowód ale już całkiem poważna poszlaka, że w tych cieniach i ruchu coś może się kryć. I kryło.

Chociaż nie. Wekesa się nie krył a nawet jego przybycie zapowiedziała plama światła z otwartych przez niego drzwi jaka po drugiej stronie tego pomieszczenia akurat działało. No i akurat przybył nie od pleców Rohana. Ale już taki przemykający między lewitującymi przedmiotami MiTsu był dużo łatwiejszy do pomylenia z jakimś niewiadomego pochodzenia obiektem. W każdym razie odkąd właściwie spławił kanoniera to spec od improwizowania napraw był pierwszym człowiekiem jakiego Rohan widział od dłuższego czasu. No i we dwóch byli najbardziej technicznymi pod względem napraw osobami z załogi. Rohan właściwie po przybyciu tutaj z maszynowni zaraz po wyjściu ze skoku nie miał okazji zwiedzić osobiście reszty jednostki skupiony na ratowaniu głównego napędu. Za to Abe miał taką okazję i choć zwiedził tylko to co po drodze to miał całościowo znacznie pełniejszy obraz zniszczeń od głównego inżyniera jednostki. Nie było dobrze. Ale też nie było źle. Przy bezpośrednim oberwaniu głowicami tego kalibru to można by rzec, że wyszli względnie obronną ręką. Tak z technicznego punktu widzenia. Większość burdelu i wrażenia chaosu powstała przez brak grawitacji i unoszące się wszędzie różne rzeczy które zwykle leżały czy stały. Do tego dekompresja tu i tam. I brak energii. Uciążliwe. Ale poza uszkodzeniem maszynowni żadne z tych uszkodzeń nie zagrażało istnieniu jednostki. Co innego gdyby w tym stanie znów wdali się w walkę. To byłoby nieciekawie bo zdolność bojową mieli znacznie osłabioną. Gdyby teraz pojawiła się tu inna korweta czy nawet fregata albo coś więcej to mieli wdzięczność celu poruszającego się ruchem jednostajnym prostoliniowym bo to co teraz dzięki awaryjnemu użyciu manewrówek można było uzyskać było śmiechem na sali na polu walki i Prya choćby była najgenialniejszym nawigatorem nie mogła nic poradzić tak jak największy rajdowiec nie mógł jechać na suchym baku. Więc pod względem manewrów mieli ułamek wartości bojowej w porównaniu do stanu oryginalnego. Pod względem bezpośredniej obrony za jaką odpowiadał Drake też było gorzej po uszkodzeniu lub zniszczeniu rufowej, dolnej wieżyczki. Głowice też poszatkowały wyrzutnie flar więc cała tylna, półstrefa, zwłaszcza dolna i prawa miała poważną lukę przez jaką mogły wesoło wlecieć kolejne głowice.

Na dekompresję dużych fragmentów jak w maszynowni czy ładowni niezbyt mogli coś poradzić. Najwyżej zostawić je jak są i liczyć, że w stoczni jakoś to naprawią. Co prawda w stoczniach trzeba było za to zabulić a byli spłukani ale to wydawało się odległą, pieśnią przyszłości. Tam gdzie dekompresja była przez drobniejsze szczeliny i przebicia można było odkroić cokolwiek płaskiego i co utrzymało by ciśnienie próżni i zaspawać. Było to improwizowane i wyglądało brzydko jak jakaś improwizacja i każda kontrola techniczna powinna się tego czepić ale chwilowo pozwalało uszczelnić pomniejsze przebicia. Wówczas zostawało znowu zapędzić do pracy systemy SPŻ jeśli działały i te powinny przywrócić powietrze.

Gorzej było ze światłem. Gdzieniegdzie co prawda były to drobiazgi w stylu korków, czy żarówek. Ale obydwaj wiedzieli, że tak rozległe uszkodzenia gdzie doszło do przebicia kadłuba, grodzi i pokładów są zbyt poważne by się wykpić takimi drobiazgami. Tutaj trzeba było zwyczajnie pozwiedzać dokładnie te pokłady i segmenty i “ręcznie” sprawdzić. Ale prawdopodobnie czy odłamki głowic czy eksplodującego reaktora jak przebijały na wylot grodzie i pokłady to i to co jest między nimi w tym linie doprowadzające światło, wodę czy powietrze. Dlatego całe sektory były ociemniałe. Co prawda dało się pewnie tu i tam wziąć ręczne generatory, ręczne lampy i porozstawiać tu i tam. Ale tego mileli dość mało. Starczyłoby na te części w których trzeba było przebywać czy pracować ale nie na całość zniszczeń. Te bez prac w stoczni, za które też trzeba było zapłacić a byli spłukani, ręcznie nie było co się łudzić, że da się zrobić coś innego niż prowizorkę jaką mogli zrobić i tu i teraz.

Była też sprawa z radioaktywnymi szczątkami reaktora. Co prawda wedle działających czujników Alex większość największego skażenia Abe udało się usunąć. Pozostałe można było oznaczyć na sektorach i ostrzec załogę by tam się nie kręcili albo uważali jeśli już musieli. Obaj jednak zdawali sobie sprawę z tego co czujniki Alex nie pokazywały bo w tym rejonie były rozwalone. Tam, na dole, w pobliżu maszynowni gdzie było epicentrum eksplodującego reaktora. Całe szczęście, że wybuch nie nastąpił w całej krasie o wdzięczności brudnej bomby a Rohanowi udało się go wywalić awaryjnie w przestrzeń. Więc i tak oberwali względnie drobnymi odłamkami a nie z pełną mocą. Niemniej z punktu widzenia ludzkiej odporności na promieniowanie było to średnio pocieszające. A jak się wzięło pod uwagę, że muszą przebić się do maszynowni by podpiąć łącze energetyczne pod które Rohan tak wytrwale wypalał otwory to nie było w ogóle zabawne. Gdzieś tam, od dołu, walnęła też ta głowica. I tam czarnych rejonów gdzie czujniki Alex nie działały było najwięcej. Musieli nastawić się na pracę, i to dłuższą niż wyprawa Drake’a po chłodziwo, po ciemku, bez grawitacji i w silnie skażonym środowisku, przez dłuższy czas. Czyli postąpić wedle wszelkich przepisów BHP pod względem plac przy reaktorach.

Niemniej maszynownia została poszatkowana najbardziej z całego statku bo w końcu tam było epicentrum brudnej bomby jaką sprawił im reaktor a raczej jego obudowa. Odłamków tej obudowy utkwionych w ścianach podobnie jak to niedawno użerał się Abe musiało być tam najwięcej a nie tylko jeden. Wyłapanie ich i wymontowanie nie zapowiadało się łatwiej a warunki jakie teraz pewnie panowały w maszynowni na pewno nie były tak łatwe jak w zdewastowanej sali bilardowej. Usunięcie ich więc zapowiadało się równie żmudne, ryzykowne i trudne jak przebicie nieplanowanych otworów przez kolejne pokłady. I do samego zamontowania łącza nie były potrzebne. Najlepszym dowodem na to, jak niekorzystne warunki panowały w maszynowni był brak kontaktu ze Sparkiem. Z robocim uporem pewnie nadal wykonywał ostatnie polecenie inżyniera no ale roboty, komputery i automaty działały zwykle o niebo lepiej pod okiem wyszkolonego speca. Bez tego było dobrze jeśli pracowały we względnie standardowych warunkach i sytuacji. Obecnie zaś za cholerę nie można było uznać sytuacji za standardową. W każdym razie dwóch inżynierów miało co do obgadania i planowania.

Tuż przed wejściem do pomieszczenia gdzie pracował Rohan Abe dostał wiadomość od Lindy. Linda odstuka Abe'owi

Cytat:
"Może i są ale ten był na tyle skuteczny, że odpisałeś."



Śródokręcie; pokł D seg 5; zbrojownia; Nivi, Julia i Veronica



Nivi dodryfowała do pustej zbrojowni. Było podobne jak i inne magazyny z towarami, zapasami i sprzętem. Umieszczone strategicznie mniej więcej w środku jednostki które zwykle było uznawane za najbezpieczniejsze bo gdzie by jednostka nie oberwała tam do centrum było równie daleko. Tutaj więc stały stojaki i były zamocowane szafki z różnym policyjno - wojskowym ekwipunkiem. Stojaki na pancerze, szafki z bronią palną, skrzynie z magazynkami, pojemniki na granaty ale także plecaki, zapasowe latarki i oporządzenie taktyczne i różne tego typu ekwipunek kojarzący się ze starciem zbrojnym lub bezpośrednio z nim związany. Jak na nie wojskową jednostkę to byli zaopatrzeni całkiem przyzwoicie. Co najmniej odpowiadając wyposażeniu przeciętnego policjanta na patrolu w przeciętnym mieście. Zwykle nie było jednak potrzeby sięgać po te środki na pokładzie macierzystej jednostki. Kwestia było co z tego wojskowego złomu ubrać na siebie czy zabrać ze sobą. Wszystko ładnie błyszczało w tym groźnym, milczącym wojskowym połysku ale do dźwigania to już było znacznie mniej wdzięcznym elementem.

Zanim Nivi na poważnie się zastanowiła i przebrała co chciałaby zabrać drzwi się otworzyły i do środka wpłynęła ich pokładowa ekspert od broni. Julia. Julia zaś czuła się tutaj jak u siebie. Znała na wylot każdy z tych modeli broni i w przeciwieństwie do typowego użytkownika wiedziała jak w parę chwil wyprofilować względnie standardowy model pod daną sytuację czy użytkownika. A nawet co zrobić gdy będzie na tyle utalentowany by zepsuć nowoczesną broń. Jako rusznikarka wiedziała też o całkiem ważnym detalu jaki obecnie musieli wziąć pod uwagę. Nie było grawitacji. Automatyka broni więc po wystrzale miała problem by przeładować samą energią wystrzału broń jak to się działo na Ziemi czy innych planetach no i w warunkach zwyczajowego ciążenia. Dlatego w próżni jeśli nie chciało się ryzykować szans na zacięcie broni bezpieczniej było brać broń strzelającą ogniem pojedynczym lub automatyczną ustawić na taką. Co takim rewolwerom, pistoletom, klasycznym sztucerom jakie nadal uchowały się w większości broni wyborowej czy strzelbom systemom pump action właściwie nie robiło różnicy bo albo strzelały tylko ogniem pojedynczym albo przeładowywało się je i tak ręcznie po każdym strzale. Ale szturmówkowy standard polewaczek, automatycznych strzelb, karabinków czy broni ciężkiej już znacznie obniżał swoje zwyczajowe walory i przewagi nad tego typu bronią. Dopiero ciężkie, wielolufowe ckm napędzane elektrycznie nadal powinny mieć niezmienne przy braku grawitacji parametry no ale takich tutaj nie mieli. Ale poza tą grawitacyjną ułomnością broń powinna działać jak zwykle.

Jako trzecia do zbrojowni przybyła Veronica. W końcu zalecenie Lindy mówiło by nie pętać się samemu po statku i uzbroić się. Drake po drodze rozstał się z Julią by udać się do medlaba gdzie miała czekać Linda. Ryzyko przebywania w pobliżu silnie napromieniowanej maszynowni było zbyt duże by je zbyć standardowymi środkami jakimi ratowała się reszta załogi. Zaś Kowalsky mogła pochwalić się sukcesem z włamu do panelu rozprutego kontenera. Teraz wszystkie dane udało się jej skopiować do Alex chociaż nadal nie miała okazji ich przejrzeć. Nikt inny chyba też nie. No ale teraz już można było z nich skorzytsać z banków pamięci ich komputera pokładowego a nie bezpośrednio z panelu kontenera. Co więcej zostawiła panel z własnymi ustawieniami które inny informatyk mógł wykryć a zatarcie takich śladów gmerania wymagałoby kolejnej operacji gmerania w panelu i ryzkowania reakcji Doombulla. Sama też przecież dość szybko połapała by się gdyby ktoś wymienił jej firewall w jej systemie i logował się jako admin gdy sama się w tym czasie nie logowała jako admin. Ale teraz każdy komu udostępnia by kody jakich użyła jako admin też mógł buszować po panelu jako admin. Aby sprawdzić sam panel taki inny informatyk najpierw musiałby się do niego dostać bezpośrednio tak samo jak niedawno zrobiła to Veronica.



Śródokręcie; pokł D; seg 4; medlab; Linda i Drake



Linda miała bliżej do medlaba niż Drake więc nic dziwnego, że przybyła tam pierwsza. Ale na kanoniera też zbyt długo nie czekała. Ten jednak znów musiał przebrnąć przez pokiereszowaną 7-mkę. Co było średnio przyjemne ale było chyba typowe dla wszelkich miejsc świeżo zdewastowanych przez różne katastrofy, wypadki czy po prostu pobojowiska. Ale przyjemne to jednak nie było. Gorzej jednak było chyba w 8-mce w pobliżu maszynowni. Tam to prawie nic nie działało więc korytarze, windy, drzwi czy schody miały wdzięczność bliską kosmicznego wraku. W 7-mce to chociaż tu i tam błyskał jakiś alarm czy światło. No i we dwójkę z Julią jakoś w naturalny sposób było raźniej niż samemu. Zwłaszcza, że oboje mieli przygody z poszatkowanymi skafandrami.

Udało im się jednak wydostać ze zdewastowanej 7-ki i dostać do względnie całej 6-ki. Co prawda w porównaniu do tego co kanonier widział przy mostku i względnie bliżej czoła jednostki to było to i tak niezbyt wesoło ale w porównaniu do wycieczki przez rufowe sektory to był i tak miód, cud i orzeszki. Z “Red” rozstali się w pobliżu śródokręcia bo ona skręciła do zbrojowni a on do medlaba. Tam zaś już czekała na niego Linda. A po drodze jeszcze dostał wiadomość od Nivi.

Linda zaś na dzień dobry widziała, że Drake’owi nie wszystko poszło łatwo i gładki. Mówił o tym jakiś pręt czy coś podobnego wbity w szybkę hełmu. I puste miejsce w skafandrze gdzie powinien być zlepiacz do łatania kombinezonu. Drugie jednak było pełne. Całość ładnie wpasowywała się w obrazek po samodzielnym łataniu przebicia kombinezonu albo poważnym takim ryzyku.

Sam kombinezon ucierpiał ale skaner Lindy pokazywał, że mechanicznych uszkodzeń kanonier nie ma. Właściwie cokolwiek przeszedł to pod tym względem wyszedł z tego względnie cało. Ale od razu zaświecił na czerwono pod względem wykrytego promieniowania. Cały kombinezon dostał poważną dawkę i był całościowo skażony. Na szczęście większość promieniowania przenikliwego zatrzymał właśnie kombinezon a sam Drake musiał przebywać w skażonym terenie względnie krótko. No i pomogły ochronki jakie wcześniej im podała więc efekt dla samego Leona był na szczęście dość łagodny. Dłuższe przebywanie w tamtym rejonie lub w tak napromieniowanym skafandrze było jednak proszeniem sie o kłopoty.

Wraz z Drakiem chwilę przebywała ona sama i pewnie Julia. Ale akurat tutaj na względnie krótkim czasie wystawienia na promieniowanie ich skafandry powinny je uchronić przed szkodliwym wpływem. Niemniej pierwsze co to należało się pozbyć skafandra kanoniera i dać mu inny. A ten co miał a i tak był po naprawach, albo się pozbyć albo przynajmniej przeznaczyć do odkażenia. Sam zaś Leon powinien łyknąć osłonki jakie wypłukają w ciągu paru godzin szkodliwe jony i w ten sposób większość promieniowania powinno ustąpić. Ale za te parę godzin powinien wrócić na obserwację i kontrolę. Jeśli oczywiście znowu nie zostanie wystawiony w tym czasie na szkodliwe promieniowanie. W tej chwili poważnie napromieniowany na szczęście nie był i taka recepta i profilaktyka powinna go wyratować z tego radioaktywnego zagrożenia.



---




Układ Dagon; 2:00 h po skoku; orbita Dagon V; pokład “SS Vega”




Śródokręcie; Silvia



Było kosmicznie. Przynajmniej jeśli uznać ten bajer, że kosmos w przeważającej części to właśnie mróz i ciemność przetykana tam i tu cieplejszymi punktami gwiazd i innych takich atrakcji. Gdy smukła blondykna schowała się w metalowej szafce i zgasiła światło latarki miała właśnie aż nadto odczucie by nasycić się aż po same zmarznięte uszy tą ciemnością i zimnem. Tyle, że w przeciwieństwie do kosmosu wewnątrz szafki było ciasno i niewygodnie. Przynajmniej dla smukłych blondynek. Właściwie dla każdego dorosłego. Dobrze, że nie cierpiała na nadwagę bo w ogóle by chyba tu nie weszła.

Jednak nie tylko ciasnota, ciemność i zimno wwiercały się w zamarzający mózg Silvii. Były też kroki. Coraz bliższe. Przynajmniej tak to brzmiało na słuch. Wydawały się nagle zbliżać koszmarnie powoli. Jakby prowokały ofiarę do panikarskich numerów. A przecież przed chwilą wydawały się przybliżać błyskawicznie!

Szukają jej? Czy też kogoś innego? Kogokolwiek szukają? I kto to jest? Może to czysty przypadek? Co jeśli jakoś szli jej śladem? Mieli jakiś detektor czy co? Kroki były już naprawdę bliskie. Gdyby stała w drzwiach to i było normalne światło już by pewnie widziała wyraźnie kto to. Albo zwyczajnie w tej ciemnicy zauważyli światło jej latarki? Na tych długich prostych i ciemnicy światło się niosło i niosło. Dało się je zauważyć z daleka. Ale przecież po ciemku zabić się można było a przynajmniej twarz rozbić. Jakby szli celowo jej śladem to średnio dobrze. Bo by znaczyło, że mają dość zawężony obszar poszukiwań i całkiem niezły trop. Wrócą jak jej za chwilę nie znajdą? Kroki wydawały się przechodzić tuż za drzwiami. Dalej szły miarowe i spokojne. Dość ciężkie. Raczej nikt tak nie chodził jak się próbował skradać czy przemykać. Serce było Sylvii jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. Była w schowku ale jak w klatce. Jak tu zajrzą jedyna szansa, że nie zajrzą do szafki. A jak mieli jakiś wykrywacz? Wtedy pójdą za nią jak po sznurku! Była tu jak w matni!

Nadszedł moment krytyczny. Jeśli mieli wejść powinni wejść teraz! Zwolnić, podejść do drzwi tej kanciapy, otworzyć i zajrzeć do środka. Jedyna szansa, że nie zajrzeli by do szafek… Kroki dalej brzmiały miarowo. Kolana napierały o niedomknięte drzwiczki szafki bo od środka nie było jak ich zamknąć. Jakby zajrzeli, sprawdzili for fun niedomkniętą szafkę… Kroki kroczyły dalej. Jeszcze dalej. Przeszły. Parę kroków. Wrócą? Paręnaście. Wrócą? Nie. Przeszły dalej. Ścichły tak samo miarowym tempem jakim wcześniej się zbliżały.

Kiedy wyjść? Usłyszą jak ruszy drzwiczkami? Wykryją ruch? Była dość nieruchomo może jakiś czujnik ruchu dałby się nabrać gdy była w szafce nieruchomo. Ale jak wyjdzie? Kiedy zapalić światło? Dostrzegą coś przez jakieś szczeliny w drzwiach? A może poszli za jakąś gródź, drzwi czy róg i już względnie po ptokach.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172