05-02-2018, 12:09 | #141 |
Krucza Reputacja: 1 |
|
05-02-2018, 12:41 | #142 |
Reputacja: 1 | W głowie Rohan przypominał sobie wygląd magistrali. Pęk przewodów. W sumie kilka setek kabli i przewodów. Miedź, guma, światłowody, W sumie setki kilogramów. Światło latarki i jego wzrok omiotły raczej filigranową posturę Nivi. Najchętniej wziąłby ze sobą Papę, albo Wekesa. Ale Papa zaginął, a Wekesa powinien zostać przy wypalaczu. Wprawdzie obsługiwać urządzenie mógł każdy, ale jedynie oni dwaj z Wekesą dysponowali odpowiednimi umiejętnościami, żeby w przypadku przegrzania uratować urządzenie przed trwałym uszkodzeniem. Uśmiechnął się do siebie na myśl o tym, że lwią część pracy z przewodem będzie musiał wykonać samemu.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
05-02-2018, 20:49 | #143 |
Reputacja: 1 | Red szybko zorientowała się, że została wezwana na mostek dokładnie po nic. Znerwicowany staruszek od razu zabrał się do roboty, a Teddy po tym jak wyraźnie dała jej do zrozumienia, że nie będzie gadać została odesłana do zbrojowni. Nie to, że było jej tu jakoś strasznie źle. Jakby nie patrzeć była to chyba jedna z nielicznych, w pełni sprawnych części statku. Ryzyko, że nowy ulubieniec Larsen jest w okolicy także było niewielkie. No tak ulubieniec! |
09-02-2018, 17:31 | #144 |
Reputacja: 1 | Abe wyciągnął rękę po wypalacz i bez słowa kontynuował wypalanie. po chwili odezwał się. -Może też się okazać że łatwiej będzie naprawić tamten może to być nawet bardziej opłacalne niż naprawa naszego, choć było by zal. - Abe poklepał płytę przed sobą - Zastanawiam sie jak wygladają nasze czujniki wewnętrzne, nigdy nie mieliśmy pełnego pokrycia statku a podejrzewam że to się nie poprawiło, zastanawiam się co możemy zrobić jak opanujemy najbardziej istotne naprawy. Ponoć obiekty żywe zawsze mają temperaturę wyższą niż otoczenie, jeśli pozamykamy grodzie i w jakiś sposób przywrócimy czujniki SPŻ to można by po jakimś czasie wykryć naszego pasażera, oczywiście w korzystnych warunkach, zakładając że ograniczymy możliwość jego ruchu w kubaturach które będzie w stanie ogrzać to po jakimś pół dnia może zaobserwujemy. Tak tylko bawie się hipotezami - Abe wzruszył ramionami i przerwał na chwile wypalanie żeby obejrzeć wypalacz - Tak czy inaczej nie podoba mi się że mamy do czynienia z czymś czego możliwości nie znamy, chociażby dlatego ze obecnie połowa z nas zajmuje się pilnowaniem drugiej połowy co raczej nie przyśpieszy roboty. Ok zaraz skończę to pobawimy się ze spaghetti.
__________________ A Goddamn Rat Pack! Ostatnio edytowane przez Leminkainen : 09-02-2018 o 17:35. |
09-02-2018, 21:02 | #145 |
Reputacja: 1 |
__________________ A God Damn Rat Pack Everyone will come to my funeral, To make sure that I stay dead. |
09-02-2018, 21:53 | #146 |
Reputacja: 1 | To co widziała De Luca nie mieściło się w głowie. Najpierw myślała, że to mózg jej zamarzł, ale to by było akurat pozytywne. Niestety nawet znajdując się na skraju hipotermii, blondynka odbierała bodźce zewnętrzne poprawnie. Wzrok jeszcze jej nie szwankował i chociaż myślała o wiele wolniej, wnioski wysnuła poprawne. Znajdowała się wewnątrz ogromnego pola elektromagnetycznego uniemożliwiającego pracę elektroniki… co za brednia!
__________________ A God Damn Rat Pack Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy... |
09-02-2018, 22:51 | #147 | |
Reputacja: 1 |
__________________ Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu, Upał na ulicy i plamy na Słońcu. Hej, hej… | |
11-02-2018, 01:04 | #148 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 17 03:10 h; 7.68 ja od Dagon V Układ Dagon; 3:10 h po skoku; 7.68 ja od Dagon V; pokład “Archeon” Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Julia Została jakoś ostatnia godzina zanim Prya powinna zacząć manewry hamujące jeśli mieli mieć szansę documować do tych obydwu dryfujących na orbicie gazowego giganta jednostek. Od czasu bardzo awaryjnego wyjścia z hiperskoku mijały prawie równo 3 h. A zdewastowana korweta nadal była pozbawiona głównego napędu do podróży systemowych więc biernie dryfowała przez kosmiczną pustkę zostawiając za sobą ślad różnorakich szczątków. Skany miały czas by wyłapać powracający sygnał odbity od jednostek dryfujących na orbicie. Teraz trzewia Alex miały znacznie dokładniejsze namiary bezustannie analizując otrzymane dane. Komputerowi pokładowemu udało się zawęzić listę jednostek z jakimi mogli mieć do czynienia. Większa jednostka, była średniej wielkości frachtowcem prawdopodobnie któregoś wielkoseryjnego typu. Wedle Alex najbardziej prawdopodobny był typ “Cargo Star” lub “Alabama”. Oba były typowymi przedstawicielami w swojej frachtowcowej klasie, głównie jako masowce, przystosowanymi do podróży przez Bramy między systemami lub do trwających dekady lotów z zahibernowaną załogą. Mniejsza jednostka prawie na pewno była korwetą. I tutaj Alex zawęziła listę też do dwóch prawdopobobnych typów. A konkretnie do “Tribal” i “T 906”. Oba miały podobne możliwości jak i większość Rangerów IV. No ale akurat ich Ranger w zamian za część uzbrojenia miał hipernapęd no a obecnie był rozpruty walką z federacyjną fregatą. Gdyby doszło do walki sytuacja “Archeona” była by nie do pozazdroszczenia. No ale jednak jak na razie “Archeon” wciąż leciał przez mroki przestrzeni a te dwie jednostki na orbicie nijak na to nie reagowały dalej biernie dryfując na orbicie gazowego olbrzyma. Za to czujniki Alex wyłapały inny sygnał. Skany dały znać o próbie nawiązania łączności. Ale nie z jednostkami na Dagon V ale z automatyczną stacją naprawczą orbitującą wokół Dagon III. Alex oszacowała, że sygnał musiał mknąć przez większość układu jakieś 1.5 h. Tyle samo czasu by wracał. Czyli pewnie gdy skany stacji wychwyciły wejście z nadprzestrzeni i zgodnie z procedurą wysłały standardowy sygnał identyfikacyjny dla nowej jednostki. Standardem była odpowiedź kim jest dana jednostka czyli podobnie jak kiedyś policjanci sprawdzali przy kontroli numery rejestracyjne pojazdu. Tylko, że akurat “blachy” “Archaona” pewnie zostały wciągnięte już na czerwoną listę i rozesłana po całej Federacji po tym ostatnim numerze w Memphis. Ale rozesłanie tych danych po całej Federacji musiało trochę a nawet całkiem sporo potrwać. Zwłaszcza, że mało prawdopodobne by Flota wiedziała gdzie zbieg wyskoczył z hiperskoku. Więc i w tym systemie automatyczna stacja naprawcza powinna jeszcze działać schematycznie. Ale jednak swoje namiary i pomiary zrobi porównując sygnaturę i odpowiedzi z nowej w systemie jednostki z tymi które ma w swoich rejestrach. Same automaty na Dagon III groźne nie były, pewnie nie miały nawet żadnego uzbrojenia zdolnego zagrozić kosmicznej korwecie nawet po ciężkich przejściach. Ale jednak istniała groźba, że złapie i przekaże trop służbom pościgowym jaki zostawią po sobie zbiegowie. Im dłużej przebywali w tym systemie tym ASS* miała więcej robociego czasu na pomiary sygnatury nowej jednostki. Bo w końcu w całym systemie byli jedyną aktywną jednostką więc konkurencji właściwie nie mieli. I tym większa istniała szansa, że do stacji na Dagon III dotrze list gończy a ona sama wyśle zawiadomienie o znalezionych zbiegach. To zaś zaowocuje pojawnieniem się odpowiednich służb pościgowych. Taki scenariusz był najbardziej prawdopodobny. Niemniej było jeszcze kilka zmiennych gdy można było próbować to odwlec. Znowu jak na początku hecy w Memphis próbować przywdziać inną skórę i spróbować zwodzić jak długo się automatykę stacji. Była nadzieja, że w przeciwieństwie do jednostki obsadzonej przez żywą załogę automaty nie będą używać intuicji i działać wedle schematów. Ale za to były po robociemu uparte i komputerowo drobiazgowe. Julia przeglądała dalsze filmy z dronów Rohana ale jak na razie poza tym co znalazła wcześniej jakoś nie przytrafiło jej się dostrzec coś porównywalnie podejrzanego. Za to zaczęła się heca z sygnałem jaki wreszcie dotarł do nich z automatycznej stacji naprawczej. Znowu dało się poczuć jeszcze odległy ale już wyczuwalny oddech federacyjnej pogoni. Zorientowała się, że Alex odzyskała kontakt z Rohanem i Nivi. Wydobyli się z rufowych sektorów czujnikowej czarnej dziury i znaleźli się przy generatorze hipernapędu na pokładzie B. Praktycznie na drugim krańcu okrętu w relacji do mostka. Ale dzięki Alex dało się znowu swobodnie rozmawiać. Wyglądało na to, że zabierają się za zasadniczą część planu przełączenia silników podświetlnych pod generator nadświetlny. Za to z resztą nadal nie było ani kontaktu ani mapka Alex nie pokazywała ich namiarów. *ASS - Automatyczna Stacja Serwisowa Rufa; seg 10; pokł B; siłownia hipernapędu; Rohan i Nivi Rohan zostawiając wypalacz przy którym dotąd tak wytrwale pracował w rękach speca od improwizowania napraw na polu walki mógł być spokojny, że zostawia laser w profesjonalnych rękach. Sam zaś poszybował razem z rudowłosą biolog przez odłamkową zamieć i ciemność i wypalone wcześniej dziury. Obecnie było to najszybszą drogą by wrócić na Pokład A gdzie znajdowały się silniki hipernapedu. Więc tu zaczynała się wiązka jaka prowadziła z reaktora a którą chcieli odłączyć by przewlec ją przez wypalone wcześniej otwory do zdezelowanej i potrzaskanej maszynowni silników podświetlnych. Para astronautów była połączona jak najbardziej namacalną więzią. Dzieki uprzężom nie mogli się od siebie oddalić dalej niż kilka kroków. Podróżowali więc razem przez korytarze i sale pełne dryfujących szczątków. Wrócili na pokład B gdzie jakieś 2 h temu Rohan zaczynał pracę z wypalaczem i podryfowali jeszcze wyżej. Na Pokład A czyli na najwyższy poziom korwety. Im wyżej tym skala zniszczeń wydawała się mniejsza. Chociaż przez te dryfujące wszędzie szczątki i tak miało się wrażenie, że panuje tu chaos i bałagan. Póki jednak nie przywróci się grawitacji i tego nie uprzątnie nie było za bardzo szans na realną poprawę. Za to pocieszające i dodające otuchy było to, że znów znaleźli się w strefie działających czujników Alex więc mieli ponownie kontakt i z komputerem pokładowym i za jego pośrednictwem także z ostatnią dwójką obsadzającą obecnie mostek. MiTsu wesoło kręcił się przy swoim panu chociaz czujniki pokazywały już z połowę mocy a w pracy jaka czekała dwójkę załogantów raczej nie mógł im pomóc. Praca okazała się bowiem głównie techniczna i fizyczna. Pierwszy etap czyli odnalezienie i odłączenie wiązki energetycznej potrzebował właśnie takiego speca jak Rohan. Dla bilog te wszystkie panele, rury, przewody jakoś za bardzo się od siebie nie różniły. Nawet nie wiedziałaby od czego zacząć. Rohan zaś wiedział choć wiedział też, ze żaden BHPowiec by nie zaaprobował tego co właśnie robili. Co było widać gdy musiał zdjąć i przy panelu liczne zabezpieczenia pozwalajace na uruchomienie procedury awaryjnej a potem jeszcze ręcznie rozerwać plomby i uruchomić dźwignie pozwalające odłączyć wiązkę energetyczną. A było co odłączać. Wiązka była jak wiedział główny inżynier pokładowy cudem techniki. Podobnie jak i sam generator i silniki hipernapędu. By zmieścić takie cudo do hiperskoków w tak małej jednostce jak korweta trzeba było już nieźle zmodyfikować jednostkę. No i ten Ranger IV został zmodyfikowany bo tu gdzie teraz byli w standardowej jednostce tej klasy były wyrzutnie torped, magazyny torped, dodatkowe działka i stanowiska przeciwrakiet oraz różne magazyny pozwalające w efekcie i na wiekszą siłę i stężenie ognia a także n dłuższe rejsy. Teraz to wszystko zostało zastąpione przedziałem hipernapędu a resztę albo upchano w pozostałych przedziałach jednostki albo pozbyto się na stałe. Na “Archaonie” zwykle nie było to tak odczuwalne gdyż załoga była dwu czy trzykrotnie mniej liczebna od standardowej obsady tej klasy jaka była we Flocie. Zdemontowanego uzbrojenia zaś nie było jak zastąpić. No ale za to mieli hipernapęd który pozwalał im na niebywałą swobodę manewru gdyż nie musieli korzystać z Bram. I właśnie teraz odłączali ten hipernapęd by móc manewrować wewnątrz tego systemu w jakim się znaleźli. Teraz następował bardzo niebezpieczny etap bo póki nie podepnął się pod podświetlne właściwie stali z opuszczonymi spodniami. Tracili nawet teoretyczną możliwość wykonania hiperskoku. Chociaż przy takich uszkodzeniach jakie mieli to raczej pewnie byłby i tak skok w jedną stronę. A poza tym było to ciężkie. Dosłownie ciężkie. Wiązka choć szczyt obecnej, ludzkiej techniki także pod względem miniaturyzacji była stworzona do przesyłania niewyobrażalnych dla większości ludzi ilości energii z reaktora do silników. I te wszystkie zabezpieczenia musiały mieć i swoją moc i masę. W praktyce więc wysokoenergetyczna wiązka była grubsza od torsu dorosłego człowieka. Jak dość sztywna rura. I we dwójkę strasznie ciężko się nią manewrowało. Skupili się by przenieść ten cholerny ciężar tam na dół, do gdzie pracował Abe i gdzie w końcu była ta zrujnowana maszynowania. Najtrudniejsze okazało się przepchnięcie przez same wypalone otwory. Gdy wepchnęło się przewód w wypalony otwór nie było już miejsca na człowieka więc trzeba było dryfować do drzwi, schody i zejść na niższy poziom gdzie znowu trzeba było zacząć operację od nowa. Tym razem albo ciągnąć z dołu albo pchać z góry by wepchnąć tą oporną cholerę w kolejny otwór. A potem znowu powtórzyć wszystko od początku. Nieźle się napocili, zaspali i zmachali ale udało im się wreszcie przepchnąć wiązkę przez pierwszy otwór położony między podłogą Pokładu B a sufitem Pokładu C. Został jeszcze jeden wypalony przez inżyniera i drugi jaki powinien dokańczać właśnie Abe. Tylko znowu nie mieli z nimi łączności i nie wiedzieli jak im idzie. Rufa; seg 10; pokł C; zdewastowane pobojowisko; Linda i Drake Ale syf. Alex co prawda podawała rejon gdzie ostatni raz miała kontakt z Jeanem więc było od czego zacząć go szukać. Trzeba było pofrunąć korytarzami pełnymi dryfujących śmieci i drobiazgów z powrotem pokład wyżej na C. I zacząć szukać sektor po sektorze. Ale właśnie tutaj panował syf. Podobny jaki Drake już spotkał podczas swojej samotnej wyprawy w pobliże maszynowni po chłodziwo do wypalacza. Chociaż teraz przynajmniej nie był sam. Obecność drugiego członka załogi a zwłaszcza promienie oświetlające twarz wewnątrz hełmu i zamontowanych przy nim latarek jakoś instynktownie dodawała otuchy. Gorzej było z samymi poszukiwaniami. Przez te cholerne korytarze, drzwi i sale się nie tyle dryfowało ile przedzierało. A chyba im bliżej rufy tym było gorzej. Światła już praktycznie nie było w standardzie. Czasem gdzieś dogorywało jakieś urządzenie sypiąc iskrami. Gdzieś gdzie uchowały się resztki atmosfery coś jeszcze potrafiło dymić. Jednak coraz częsciej drzwi się nie otwierały, otwierały częściowo a prawie zawsze pozbawione energii trzeba było otwierać ręcznie. Niektóre były przywalone czymś z drugiej strony nie dając przeleźć nawet po otwarciu. Korytarze zatarasowane były zawaliskami z resztek ścian, sufitów, kabli i rur. A do tego często unosiła się tam zmrożona zawiesina z ich wnętrz. Przy temperaturze iście kosmicznej czy to była pierwotnie ciecz gorąca, zimna czy gaz to teraz i tak było zmrożoną zawiesiną przypominającą niemrawą chmurę lub mgłę. Przesuwała się leniwie gdy się ją machnęło ręką czy w nią weszło za to znakomicie oblepiała szybki hełmów i szkła latarek. Wszędzie dryfowały jakieś detale od urwanych lamp, przez resztki ścian aż na jakiś prętach i przewodach skończywszy. Przez co właściwie co chwila coś denerwująco szurało albo ocierało się o skafandry, butle i hełmy. Czasem nie dało się gdzieś przedostać i trzeba było próbować innym korytarzem czy wejściem. Za to tam czy tu ziała dziura w ścianie na tyle duża by nawet człowiek w skafandrze i z butlą dał radę przejść na drugą stronę. Więc wędrówka przez te zdewastowane i ociemniałe sektory szarpała i nerwy i siły. Niemniej jednak i zastępca dowódcy i kanonier wydawali się czerpać siłę z siebie nawzajem i uparcie przeszukiwali kolejne rejony. Na razie nie znaleźli zaginionego członka załogi ale za to co udało im sie w takich warunkach przeszukać dawało sporą pewność, że raczej go nie przegapili. Zdołali przeszukać 8-kę gdzie ziały obydwa wypalone przez Rohana otwory. Potem 9-kę i 10-kę. Zbliżali się do końcówki sprawdzania tej 10-ki i właściwie został im do sprawdzenia już ostatni sektor z Pokładu C czyli 11-ka gdy okazało się, że jednak nie są tak całkiem sami. Drake zorientował się właściwie w ostatniej chwili, że kolejny zwisajacy w tej zawiesinie zmrożonych kabel dryfuje jakoś inaczej niż reszta syfu. Właśnie zmagał się z ręcznym pompowaniem mechanizmu drzwi do 11-ki gdy w wąskiej strefie smug świateł z hełmu przesunął się ten kabel. Smugi w tej zawiesinie były świetnie widoczne ale kończyły się plamą światła na ścianie i drzwiach tuż przed nim jakie właśnie próbował otworzyć. I wtedy ten “kabel” zwinął się! Gdy tylko otarł o szybę hełmu drgnął jakby przeszło przez niego jakieś napięcie. A potem co Drake był prawie pewny próbował się wokół niego opleść! Wszystko działo się zbyt szybko by coś zrobić więc byłemu najemnikowi udało się zrobić unik i trzasnąć to coś! To było coś! Coś pająkowatego a ten “kabel” to był cholerny ogon! Linda była tuż za Drake, pozwalając mu otworzyć kolejne zablokowane drzwi. Nie była pewna co się stało ale kanonier nagle kucnął czy gibnął się i strząchnął coś z siebie. Jakiegoś ogromnego pająka! Ale zobaczyło to dopiero gdy stworzenie zostało rzucone o ścianę! Odbiło się jednak od niej i znowu dało susa w kierunku kanoniera! Leon też to widział i wiedział, że nie ma szans użyć karabinu bo to coś już było przy nim znowu! Rufa; seg 8; pokł D; siłownia hipernapędu; Prya, Abe i Veronica Abe mógł obserwować jak złota smuga wżyna się w plaststal pokładu. Ostatni jaki oddzielał ich od maszynowni. Gdy się przepalą przez tą ostatnią przeszkodę powstanie droga wolna by przepiąć wiązkę wysokoenergetyczną z jednego reaktora do drugiego silnika. Złota smuga zdawała się skrajnie kontrastować z czernią ciemności jaka otaczała wypalacz, jego operatora i stróżujące ich dziewczyny. Smuga radziła sobie świetnie. Mimo, że ustawienia Rohana przeciążyły urządzenie o jakieś 30% to jednak dawało radę. Po części pewnie dzięki chłodziwu jakie łagodziło skutki przegrzania. Wypalacz zdołał wypalić już większość planowanego otworu. Zostało może z ostatnia ćwiartka, może z 1/3 albo podobnie. Większy tłumek jaki się tutaj, w tym ociemniałym i zdewastowanym pomieszczeniu zebrał pierwszy raz od czasu ogłoszenia alarmu bojowego jeszcze w Memphis rozszedł się. Została ich trójka przy wypalaczu. Linda i Drake poszybowali szukać Jeana a Rohan i Nivi by zacząć przeciągać wiązkę od hipernapędu aż tutaj i jeszcze niżej. Z całą czwórką jednak stracili kontakt tak radiowy jak i wizualny. Chociaż gdy spojrzało się w górę to najwyższa dziur już była wypełniona przez początek wiązki więc Rohanowi i Nivi musiało sie udać przynajmniej zacząć robotę ale ich samych nie było widać ani słychać. Pewnie musieli zrobić objazd na dół by przepchać do a potem za kolejny otwór. W tym tempie szło im nieźle. Ale Abe obliczał, że chyba i tak powinien wyrobić się z dokończeniem ostatniej dziury zanim tamci podciągnął tutaj tą wiązkę. Pierwsza zorientowała się Prya. Albo po prostu miała fart zahaczyć promieniem światła akurat w ten kąt gdzie dostrzegła podejrzany ruch. Moment później była już pewna, że to nie przypadek tylko jakiś pająkowaty stwór. Veronika też musiała coś dostrzec gdy nawigator nagle utkwiła i światło i spojrzenie w jednym miejscu i zaczęła sięgać po karabin. - Tam jest! - krzyknęła ostrzegawczo i prawie zaraz potem “Teddy” puściła strugę płynnego ognia w stronę stworzenia. Struga poleciała dziwnie przez ten brak grawitacji. Szybko zbiła się w bezkształtną kupę wypalając się w miejscu ledwo siła ciśnienia z miotacza osłabła na tyle by przestać ją przepychać przez zawiesinę w powietrzu. Osiadała na ścianie, suficie, rurach albo dryfowała w powietrzu dryfując i podpalając to tylko mogła. Ale przy okazji podpaliła też to skradające się dotąd w ciemności coś bo widać było jak kotłuje się wściekle ogarnięte płomieniami. W rozrzedzonej atmosferze prawie nic nie było słychać ale to co było pasowało do gotującego się na żywca stworzenia ogarnietego płomienna agonią. Pochłonięty pracą Abe zorientował się dopiero po okrzyku informatyczki, że coś się dzieje. Gdy się odwrócił widział już buszującą w pomieszczeniu płonącą chmurę ognia. Chmura rozszerzała się od nadanego przez miotacz pędu i dryfowała jak i reszta drobiazgów zawieszona w pomiędzy ścianami i sufitami. Ogień podpalał kolejne dryfujące fragmenty zbliżając się stopniowo także do trójki załogantów. Powinien zgasnąć w ciągu paru chwil gdy wypali się utleniacz w paliwie a tego w rozrzedzonym powietrzu było zbyt mało na porządny pożar. Jednak istniało ryzyko, że do tego czasu trafi na coś łatwopalnego albo zniszczy coś istotnego. Na przykład skafandry załogantów albo wypalacz. --- Układ Dagon; 03:10 h po skoku; orbita Dagon V; pokład “SS Vega” Rufa; restarter maszynowni; Silvia Mimo ubranych ubrań De Luca zdawała sobie sprawę, że słabnie. Czuła to. Ale jednak te zdobyczne ubrania spowalniały ten proces. Miała teraz przed sobą jednak konkretny cel. Nie jasny ale bo światła było tyle co dawała latarka. Ale zdążyła przestudiować schematy na ekranach sterówki na tyle by w połączeniu z oznaczeniami na drzwiach, schodach i korytarzach mniej więcej orientować się gdzie powinna iść. Ogólnie to na dół. Wciąż na dół. Ręce grabiały jej coraz bardziej, zwłaszcza przy zmaganiu się z pozbawionymi energii drzwiami które trzeba było otwierać ręcznie. Zimny metal zdawał się parzyć skórę. Ale gwiazda holoekranu uparcie schodziła niżej. Wciąż niżej. Widziała, że idzie dobrym tropem. Mijała nie tylko oznaczenia ale i wzmacniane ściany czy drzwi jej bardziej technicznym talentom mówiły, że za nimi musi być coś potężnego co powinno się izolować. Jak ulał pasowało do sektorów z reaktorem i silnikami. Niepokojące dźwięki nie ustępowały ani na chwilę. Coś gdzieś szurało, ocierało się, dudniło, skrzypiało. Dźwięki zmęczeniowe spracowanego metalu czy coś innego? Schody pod jej butami zdawały się dźwięczeć nienaturalnie głośno. Tak samo jak kroki po metalicznych kratownicach przez jakie czasem trzeba było przejść. Wreszcie po zdawało się wiecznej wędrówce znalazła to czego szukała. Korytarz z kilkoma pomieszczeniami. Niestety nie wiedziała w której są te konkretne dźwignie więc musiała zaglądać po kole. Na tego faceta natknęła się zupełnie nagle. Z mroków pomieszczenia promień latarki wyłowił coś co ludzkie oko zaraz zaalarmowało. Gdy światło latarki wróciło Silvia uzmysłowiła sobie, że właśnie niepokojąco przypomina to ludzką sylwetkę. No i była. Jakiś facet. Skulony za biurkiem jakby się chował przed takimi ciekawskimi jak właśnie Silvia. Chociaż i tak głowę było mu widać. Ale narzucony koc utrudniał rozpoznanie i zauważenie szczegółów. Facet nie żył. Tego aktorka była pewna jak weszła do pomieszczenia za te biurko i poświeciła światłem po tej sylwetce. Siedziała skulona z nogami podciągniętymi pod brodę i rękami skulonymi do siebie opatulona kocem. Nie oddychał a na skórze i ubraniu był błyszczący szron tak samo jak na wszystkim tutaj. Spod koca było właściwie widać tylko kawałki butów i twarz. Jakiś facet w średnim wieku. Ale na brodzie miał czarne stróżki zamarzniętej krwi jaka pod koniec życia pewnie wypływała mu z tych ust. Właściwie do sprawdzenia zostało jej to ciało albo ostatnie z pomieszczeń. Te zawory czy dźwignie jak tu były mogły być już tylko w tym ostatnim pomieszczeniu.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
12-02-2018, 11:03 | #149 |
Reputacja: 1 | Nikt nie miał pojęcia, jak bardzo Tichy w poważaniu ma obecny los całej załogi. Równie dobrze, dla własnej pociechy i szczęścia, mógł teraz sam tkwić w tej kupie poszarpanych plaststali, pilotować według swoich amatorskich umiejętności, zapuścić z głośników ulubiony kawałek starego rocka i w pełni wywalone mieć na całą galaktykę. Z drugiej jednak strony ci, którzy plątają się gdzieś w ślepych zakamarkach Archeona, są jakoby tarczą, żywym algorytmem spowalniającym to, co krąży w trzewiach tej pierdolonej korwety. Byleby jak najszybciej opuścić to parszywe miejsce. Informację o obecności ASS przyjął obojętnie. Jako doświadczony podróżnik międzygwiezdny, z niekoniecznie legalną przeszłością, nie raz już stykał się z podobnymi jednostkami strażniczymi, zapełnionymi przez bezmyślne automaty. Przystąpił więc do standardowej procedury, okraszonej kilkoma koniecznymi drobiazgami. Kapitan postanowił zalać stację naprawczą zbędnymi informacjami o statku, o zmyślonej historii podróży, typowej dla badawczych jednostek, które z pewnością w liczbach kilku tysięcy różnych scenariuszy wgrane były w komputer pokładowy przemytniczej korwety. Prędkości na poszczególnych odcinkach drogi, informacje o mijanych planetach, ich składzie atmosfery, biosfery, nazwy miast, społeczności, imiona oraz nazwiska wojewodów, burmistrzów, prezydentów, średnia ilość opadów, pokrywa śnieżna i masywy górskie. Beznamiętna, skrupulatna szczegółowość automatów zazwyczaj gubi je, przeciąża nawet najbardziej wydajne procesory, gdyż wgrane weń algorytmy przywidują sprawdzenie każdego szczegółu, czy aby ten zgadza się z rzeczywistym stanem rzeczy. Ostatecznie przetrawią zaserwowane im informacje, a w tej plątaninie bredni oraz bajek zabraknie kilku najważniejszych kwestii. Automaty podziękują za szczegółową współpracę, spokojnie poproszą o uzupełnienie informacji o brakujące elementy. Oczywiście dostaną je, ale owinięte w kolejne petabajty zbędnych informacji o "mijanych" układach i napotkanych księżycach planet niezamieszkałych. Formując list gończy, automatyczni strażnicy muszą być pewni, że napotkana jednostka jest tą właściwą. Nie wolno zalewać sieci przekaźników międzyukładowych informacjami nie do końca sprawdzonymi, przeciążać pracę innych automatów, które przecież również mogą pracować na pełnych obrotach. Wodzenie za nos da Archeonowi odpowiednią garść czasu, aby zniknąć z radarów ASS. Taką przynajmniej nadzieję ma kapitan Tichy. Dodatkowo pracę skanerów zwrócił w kierunku ich korwety. Te potrafią mylić nachalne macki skanerów jednostek obcych, a szczególnie takich stacjonujących na zadupiach galaktyki. Kto bowiem ładowałby zbędne pieniądze w nowoczesny osprzęt, który uruchomi się raz na kilkadziesiąt lat? A nawet przy odrobinie szczęścia, skanery ASS mogą uchwycić błędne informacje, odebrać je jako najczystszą prawdę, co w rezultacie da Archeonowi pełną swobodę i zwycięstwo w tej komputerowej potyczce. Priorytetem jest zamaskowanie uszkodzeń łajby, co może okazać się ciężkim orzechem do zgryzienia. Jednak pełna moc skanerów, niezmordowany procesor Alex i doświadczenie Tichego ma pewną szansę zaowocować sukcesem. Nieco rozproszyła go informacja o pojawieniu się dwójki załogantów w rejonie aktywności czujników. Nie chcąc zdradzić się ze swoją obojętnością, odezwał się do nich według swojej specyficznej natury, informując jednocześnie, że są w jego zasięgu. Zapytał o postęp prac, stan i miejsce reszty załogi, aby nakreślić Alex tymczasową mapę kluczy, która ślicznie uzupełni plan maskowania statku. Bowiem kiedy jakaś macka skanerów ASS przedostanie się przez obronną siatkę Tichego, zamiast wyłapać pustkę w uszkodzonych czujnikach Alex, odbiorą mapę statku sprzed kilku godzin, która nie uwzględni najmniejszego nawet zadraśnięcia korwety. Wysłał również informację, aby przekazać nieobecnej na czujnikach nawigator, że oczekuje się ją przy sterach statku. Niebawem wejdą w decydującą fazę lotu w kierunku Dagon V. Obecność Teddy byłaby mile widziana. Prawie zapomniał o filmach z robotycznych oczek. Postanowił, że Julia przejmie nad nimi pieczę, pozostawił jej pełną swobodę decyzji w tej kwestii, sam będąc zaaferowanym w pracę skanerów i formowanie wiadomości dla ASS. W miarę możliwości pomoże Red, kiedy zajdzie taka konieczność. |
15-02-2018, 21:19 | #150 |
Reputacja: 1 | Milczący inżynier skupiał się na wykonaniu swojej pracy dobrze. W głowie doceniał tylko swoją decyzję o nie włączaniu grawitacji. Teraz pewnie musieliby taszczyć wiązkę kabli w cztery osoby a nie we dwie. Właśnie o tych wszystkich problemach ze złomem i całą masą sprzętu myślał Rohan w czasie gdy mógł uruchomić grawitację. Pewnie inni też by mu podziękowali gdyby wiedzieli, że przywrócenie grawitacji wiąże się z przełączeniem ustawień na jednym panelu.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |