Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-04-2020, 12:44   #201
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 52 - 1940.IV.12; pt; popołudnie; Lofoty

Czas: 1940.IV.12; pt; popołudnie; godz. 16:40
Miejsce: Pn. Norwegia; Lofoty; Selfjord, frachtowiec “Alster”
Warunki: korytarze, plamy światła i ciemności, wilgotno, zimno, bujanie fal



Noémie Faucher (kpt. D.Perry); George Woods (por. M.Finney); Birgit



W zimnej, stalowej czerni ładowni wątłe światła latarek i ludzkie głosy wydawały się mocno nie na miejscu. Wydawały się wątłe i ciche. Zwłaszcza po gwałtownej kanonadzie która dopiero co ucichła a jeszcze zdawała się odbijać echem od gołych, stalowych ścian i uszu tych którzy ją przeżyli. Wielu z tych co przeżyło krwawiło i nadawało się tylko do lazaretu. Właściwie niewiele osób wyszło z tej strzelaniny bez szwanku.

Kapitan Perry była jedną z tych osób. Dopiero co była na samym dnie ładowni, pośród nieruchomych sznurów ciężarówek. Musiała dzielić jedyne światło latarki jaką mieli na trzy osoby aby pomóc nawigować swoim ludziom. Jednemy by wyciągnął ledwo przytomną Niemkę spod ciężarówki, drugiemu aby przykrył konstrukt plandeką. Czy to coś jeszcze żyje czy nie nie było wiadomo. W każdym razie jakoś nie ruszało się z miejsca. Ale po ciemku i w świetle latarki tym bardziej widać było ten nienaturalny brokat który jarzył się drobinkami to tu to tam, zwłaszcze w widocznych trzewiach stwora którego poszatkowały brytyjskie kule.

Akurat dwójka towarzyszących jej szturmowców też była cała. Problem był w wyciągnięciu ledwo przytomnej Birgit na wyższy poziom. Do dyspozycji mieli tylko drabinę a po niej trudno było kogoś wnieść na górę. Sama Niemka była zbyt słaba by tego dokonać. Stwór który ją dopadł rozszarpał jej łydkę. Gdyby miał więcej czasu zapewne zrobiłby z nią to co z kapralem Barlowem i innymi których dopadł wcześniej. No ale przeszkodzili mu prawie w ostatnim momencie. Więc Birgit miała rozszarpaną łydkę ale gdzie indziej nie widać było ran na jej ubraniu. Niestety na razie mogli tylko prowizorycznie obwiązać ranę i mieć nadzieję, że dotrwa do przybycia do lazaretu.

Na górze zaś brytyjska kapitan zastała istne pobojowisko. Na galeryjce leżeli zabici i ranni. Niemcy i Brytyjczycy. Z całej ósemki szturmowców jakie im przydzielono na HMS “Penelope” tylko jeden wyszedł bez szwanku. Marynarz Slater. O dziwo ten co go bosman posłał na początku pod same drzwi by pomógł kolegom je zamknąć. I chociaż zdawało się, że był w samym epicentrum walk to wojenne szczęście mu sprzyjało i wyszedł z tego cało. Jego koledzy mieli mniej szczęścia. Dwóch Brytyjczyków zginęło. Jeden z tych dwóch marynarzy których spotkali mocujących się z drzwiami na samym początku i jeden z Royal Marines który padł w końcowej jak się teraz okazało fazie walk gdy strzelali się po ciemku.

Ale reszta marines też była mniej lub bardziej ranna. Sam bosman Robinson zdołał odczołgać się do korytarza z jakiego tu na początku weszli. Oberwał mocnym, mauserowskim nabojem w pierś. Inne postrzały wydawały się mniej groźne. Podobnie dwóch jego podwładnych w tym Anderson, którego bosman razem ze Slaterem wysłał na pomoc przy drzwiach. Ale Andersonowi w przeciwieństwie do Slatera fortuna nie sprzyjała i ledwo dowlókł się do korytarza. Zaległ obok krwawiącego bosmana. Dwóch szturmowców oberwało chyba jakimiś rykoszetami lub lekkim, pistoletowym ammo bo byli ranni ale zdecydowanie lżej. Łącznie zostało więc im na chodzie ze trzech całych i dwóch lżej rannych marynarzy.

Do tego agenci i ich jeńcy. George oberwał ponownie podczas strzelaniny. Już prawie na sam koniec jakaś ołowiowa osa rozerwała mu biceps. Na szczęście nie było to zbyt poważne trafienie. Oberwał akurat jak sięgał po leżący na podłodze karabin. Chyba ten co został po bosmanie. Ale dał radę złapać za broń i strzelać w stronę błysków na sąsiedniej galeryjce. Jaki był tego efekt to nie wiedział. Widział też błyski wystrzałów od strony “swoich” drzwi więc ostrzeliwani do tej pory Brytyjczycy odpowiedzieli ogniem. Strzelali się praktycznie po ciemku, na błysk luf przeciwnika. Bo nikt nie miał głowy ani wolnej ręki aby trzymać latarkę skoro wszyscy zdolni do walki dzierżyli karabiny. Po chwili zorientowali się, że przeciwnik nie odpowiada ogniem i strzelanina stopniowo urwała się. Zresztą akurat agentowi Spectry urwała się dość prędko bo w magazynku bosmana zostało mu tylko trzy czy cztery pociski. A przecież nie miał czym ich uzupełnić a po ciemku nie bardzo było jak podawać sobie te magazynki. No ale zaraz potem strzelanina i tak ustała.

Niemcy też ponieśli straty. W świetle latarek dało się dojrzeć poszatkowane kulami ciała. Ci od “ich” galeryjki mieli na sobie szare mundury wojsk lądowych. Cała czwórka. Ci z tej drugiej byli z granacie Kriegsmarine. Tam były dwa ciała. Wszyscy zginęli od ran postrzałowych. Chociaż sądząc z czerwonych śladów na obu galeryjkach jacyś ranni musieli dać radę wycofać się gdzieś dalej. Ale na tyle co sięgały światła latarek nie było ich samych widać. Ale widocznie zrezygnowali z walki o tą ładownię z klatką i resztą.

W końcu marines zmajstrowali uprząż z pasów transportowych jakie znaleźli w ładowni i wyciągnęli ciężko ranną Niemkę na poziom galeryjki. Sama Birgit musiała walczyć z własną słabością. Piekielnie bolała ją rozszarpana przez konstrukt noga. A mimo to jakoś dotarło do niej, że słuch jej wrócił prawie do normy. Słyszała wokół siebie głosy, czuła jak najpierw ktoś ją złapał i wyciągnął spod ciężarówki mówiąc coś po angielsku. Potem chwilę siedziała oparta o ścianę ładowni. Wreszcie przesunięto ją kawałek dalej a pod pachami umieszczono jakąś linę czy coś takiego. I wywindowano ją na górę. Tam zaległa obok rannych Brytyjczyków. Ktoś jej zrobił opatrunek na tą poszarpaną nogę. No i już jej nie mdliło od przebywania w pobliżu konstruktu.

- Pani kapitan? Jakie rozkazy? - jeden z marines, tych trzech co byli nadal w jednym kawałku, podszedł do oficer dowodzącej pytając o rozkazy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 16-04-2020, 13:22   #202
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Belgijka powoli podeszła do cieła zwierzęcia celując w nie bronią. Czyżby? Czyżby się udało? Chwyciła latarkę w zęby i zaczęła pomału odsłaniać płachtę, gotowa w każdej chwili wystrzelić ponownie. Zobaczyła zakrwawione cielsko czegoś co mogłoby nawet kojarzyć się z psem, gdyby nie liczne kolce i… dziwna krew. Bestia nie poruszyła się więc wsadziła pistolet do kabury i wydobyła z kieszeni chusteczkę. Powoli i niepewnie pobrała próbkę przyglądając się ciału.

Wedy zaatakowały ją obrazy… Stała się niższa.. Czuła głód… Jej kły zagłębiły się w ciele ofiary. Poczuła mdłości i odsunęła się szybko jednak wizje nie ustapiły. Z trudem powstrzymała mdłości.

- W..wrzućcie to coś do ciężarówki.. To klatki i zamknijcie ją czymś. - Miała problemy ze skupieniem się, przed oczami widząc częściowo jak bestia wgryza się w kolejną ofiarę, która się szamocze, a może.. Może to bestia się szamotała. - Ruszajcie się.

Oparła się o sąsiednią ciężarówkę przyglądając się rannej Birgit, podczas gdy marynarze ładowali ciało bestii do klatki i zawiązywali ją sznurkiem. Musieli stąd zwiewać.. Dotrzeć na mostek, a potem na Penelope. Musiała jak najszybciej dostarczyć informacje do Anglii.. Póki jeszcze żyli.

Powrót do reszty był dla niej mordęgą. Czuła zawroty głowy od ciągle atakujących ją wizji. Obraz zdawał się być trwale zabarwiony krwią Do tego masakra, którą zastałą na galeryjce. Ilu Niemców zostało pojmanych… ilu mniej było obecnie na statku? Jej głowa nie pozwalałą na odtworzenie żadnych informacji.

- Musimy wrócić na mostek. Do.. dowiedzieć się jak sytuacja na statku. - Noemie spojrzała na ranną Niemkę. - Przynajmniej bestia… powinna już chyba nie żyć. Jakie mamy jeszcze wyjścia?

- Po dwa na z każdej przedniej i tylnej ściany ładowni i po dwa powyżej na każdej galeryjce.
- Głos jednego z marynarzy dotarł do niej jakby ze studni. - Jak najszybciej na mostek. Stra..straciliśmy ludzi.. Naboje… ustawić szyk… uważać na granaty, poruszamy się jakby pod ostrzałem. Zrozumiano?
 
Aiko jest offline  
Stary 16-04-2020, 21:15   #203
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Noga rwała bólem, ale Woods, opierając się o barierkę, zdołał się doprowadzić do pozycji pionowej nim Faucher weszła na galeryjkę. Niech czort porwie tego szwaba, który ma lub miał tak celne oko. I niech wszystkie plagi spadną na konstruktora jego karabinu, o właścicielu fabryki amunicji nie wspominając.

Anglik w spokoju wysłuchał tego co jego przełożona miała do powiedzenia, a potem, jak to on, musiał dodać coś od siebie.

- Najlepiej będzie się rozdzielić, pani kapitan - przerwał na chwilę, gdy noga zapiekła go bólem. - Sądząc po tym, że Jerries byli w stanie zaatakować nas z dwóch stron, można sądzić, że dysponują dużą swobodą i załoga pryzowa nie panuje nad sytuacją. Łatwiej będzie dostać się na mostek szybko poruszającej się grupie zdrowych marynarzy, którzy nie ciągną za sobą rannych, kalek i półprzytomnych - spojrzał na Birgit. - Jeśli będziecie działać szybko i cicho, powinno wam się udać uniknąć kontaktu z nieprzyjacielem. Za pozwoleniem, ja wezmę pozostałych i spróbujemy ruszyć waszym tropem. Może się uda.

- To jedyne logiczne wyjście - dodał po chwili. - Liczy się czas, a jeśli trafimy na Niemców to nie ma znaczenia ilu nas będzie i jaką siłą ognia będziemy dysponować. Ich i tak będzie więcej.

Faucher przytaknęła ruchem głowi i zarządziła podział, planując podzielić rannych pomiędzy dwie drużyny.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col


Ostatnio edytowane przez Col Frost : 16-04-2020 o 23:30.
Col Frost jest offline  
Stary 17-04-2020, 10:30   #204
 
Vadeanaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Vadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputację
Najpierw przerażenie.
Przerażenie, że to znowu stwór ją złapał... To były tylko czyjeś ręce.
Próbowała się wyrwać, bronić, ale żołnierz podniósł ją łatwo, jak podtopionego, bezbronnego kociaka.

Bolało. Roga rwała tak mocno, że zamiast słów, żeby zabierali łapy, z gardła dziewczyny wyrwał się tylko jęk.

A potem siedziała na twardej podłodze i coraz bardziej dygotała.

Zimno. Zimno. Zimnozimnozimno.

Wciągali ją na górę, a ból raz po raz przywracał do przytomności.
Zimno. To z upływu krwi - pomyślała - Umieram?
Ręce ślizgały się w lepkiej czerwieni, kiedy na darmo próbowała przytrzymać ranę.
Ktoś pomógł. Ktoś zaciągnął opatrunek.
Nie krzyczała. Zęby miała zaciśnięte, żeby nie dzwoniły w dreszczach.
Zimno.

Widziała trupy w niemieckich mundurach.
Angielskie słowa zlewały się w jedno przytłaczające poczucie bezsilności. Tak bardzo chciała... Uciec?
I nic już nie mogła zrobić.
Przymknęła oczy.

Przepraszam... Kurt?
 
Vadeanaine jest offline  
Stary 17-04-2020, 15:17   #205
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Czas: 1940.IV.12; pt; popołudnie; godz. 16:50
Miejsce: Pn. Norwegia; Lofoty; Selfjord, frachtowiec “Alster”
Warunki: mostek, jasno, ciepło, sucho, bujanie fal na zewnątrz śnieżyca



Noémie Faucher (kpt. D.Perry); George Woods (por. M.Finney); Birgit



Na mostku sytuacja nie zmieniła się. Dalej było słychać i widać nerwową atmosferę kryzysu i panował zoganizowany chaos. Ale jednak atmosfera wydawała się inna. Jakby walka nadal trwała ale nastąpił jakiś przełom. I to chyba po myśli aliantów. Tak było gdy kapitan Perry dotarła tam na czele swojej grupki. A reszta grupki zaraz po niej.

Od ładowni szło się łatwiej. Chociaż przechyły jednostki jakby się wzmogły. Ale na korytarzach i schodach było światło. Więc poruszało się znacznie łatwiej niż przy samym świetle latarek i to jednej na parę czy triplet osób. Wbrew obawom na żadnych Niemców się nie natknęli. Ani poniżej kadłuba ani powyżej, w tych ogrzanych rejonach centralnej nadbudówki frachtowca. Słyszeli jednak przytłumione odgłosy wystrzałów jakie niosły się gdzieś rurami i korytarzami. Ale strzelanina rwała się. Kilka strzałów i dłuższa chwila ciszy. Zresztą gdy pokaleczona grupa dotarła do dolnych rejonów nadbudówki to mogli już zwyczajnie na tyle oddalić się od walczących, że strzałów nie było słychać.

Pokiereszowana grupa w brytyjskich mundurach i jeszcze bardziej pokiereszowana kobieta w cywilnym ubraniu pięli się z mozołem po tych niezbyt stabilnych schodach. Widocznie stan morza stał się mniej stabilny niż do tej pory. Po drodze na wyższe kondygnacje mijali przedział z kabinami pasażerskimi gdzie wcześniej mieli swoje kwatery niemieccy pasażerowie a od początku tego rejsu niemieccy oficerowie i specjaliści. Trochę wcześniej był ten poziom z lazaretem. A mostek był na samym szczycie nadbudówki więc dotarli tam na samym końcu.

- Panie poruczniku, odzyskaliśmy trójkę. - padł meldunek od jednego z marynarzy przy aparaturze akurat jak grupka kapitan Perry wchodziła na mostek. Głos wydawał się być pełen satysfakcji z tego powodu jakby odzyskanie tej trójki było po ich myśli. Porucznik podziękował mu za meldunek skinieniem głowy.

- Ah pani kapitan. Dobrze, że pani jest. Odezwał się do nas porucznik Perry. Chciałby wiedzieć czy będzie jeszcze potrzebny. Pogoda się pogarsza i stan morza się wzmaga. Obawia się stracić maszynę jeśli będzie czekał zbyt długo. Może pani z nim porozmawiać osobiście. - porucznik Abbott przywitał się z panią kapitan jak tylko weszła gdy widocznie przekazywał wiadomość od załogi Sunderlanda jakim trójka agentów przyleciała tutaj rano. Wskazał na drzwi do kabiny radiowej z jakiej już wcześniej korzystali agenci by skontaktować się z załogą lekkiego krążownika. Na zewnątrz, za oknami zrobiło się ponura, woda miała barwę zielonkawo - szarego czegoś, chmury wisiały chyba jeszcze niżej a do tego zaczął padać śnieg. Całość wyglądała odpychająco. Widocznie w tej prognozie pogody nie pomylili się tym razem i zbliżało się załamanie pogody.

Po drodze na mostek, Noémie mogła zdać się na dwóch towarzyszących jej Royal Marines którzy szli o dwa kroki przed nią, otwierali rygle drzwi i ogólnie robili za czujkę całej grupy by uporządkować sobie w głowie chaotyczne obrazy z ładowni. Pobrać próbkę krwi z konstruktu. Dobre sobie. Wydawało się to z pozoru banalnie proste. Ot zmazać chusteczką trochę tej gęstej wydzieliny ze stwora i zabrać ze sobą. Ale nic nie było takie proste z tym cholernym stworem. Nawet jak już chyba nie żył.

Ledwo zbliżyła się na pare kroków i uderzyła ją fala mdłości. Skronie zaczęły pulsować jakby momentalnie dostała gwałtownej migreny. I jedyna latarka na ich trójkę zaczęła migać i szwankować. Musiala ją przekazać towarzyszącemu jej marynarzowi by oświetlał jej teren wokół truchła. Gdy sama się nachyliła nad tym truchłem do tej migreny doszła fala mdłości. Miała wrażenie jakby od jakiegoś smrodu żołądek podszedł jej do gardła. Chociaż fizycznie, nozdrzami żadnego specjalnego zapachu nie czuła. Ot stalowy zapach metalu, smarów i olejów a przede wszystkim tej wychłodzonej wilgoci. Niby nic specjalnego. A wytrzymanie nawet paru chwil potrzebnych na pobranie tej próbki i badanie było naprawdę trudne. A przecież stwór po prostu leżał chyba załatwiony brytyjskimi kulami. Nie skakał, nie szarpał, nie atakował.

Gdy dotknęła truchło dłonią złapała kontakt. Zadziałały jej unikalne talenty medium. Pojawiły się obrazy. Poszatkowane, chaotyczne, niezbyt wyraźne. Do tego z nietypowej dla dwunoga psiej perspektywy. W ruchu. Do tego w jakimś kubistycznym zestawieniu barw. Więc trudno było się połapać o co w tych obrazach chodzi.

Chociaż nie. Motyw polowania był dość wyraźny. Ktoś uciekał. Chyba jakiś mężczyzna. Wśród czerni obrazu pojawiła się pulsująca czerwienią sylwetka. Widziana od tyłu. Jak biegnie ale odwraca głowę w stronę posokowca. Z uciekającej sylwetki buchał jakby dym czy mgiełka. Jak ogon komety za głowicą komety. I nienasycony, trawiący głód, łaknienie które zaraz miało być zaspokojone. Kolejny. Tym razem tuż nad brzuchem jakiegoś człowieka. Prawie czuła parujący zapach z rozrywanych trzewi, smak rozszarpywanego mięsa, rozbryzgi posoki i upojenie, wręcz ekstazę z tego powodu. Kolejny. Dziwne uczucie. Jakby straty i rozrywania się na kawałki. Potrzeba ucieczki i ukrycia się. Ledwo widoczne czerwone sylwetki gdzieś wyżej. I szalony, niesamowity pęd, slalom chyba pomiędzy jakimiś kontenerami, pakami czy ciężarówkami. Kolejny. Więzienie. Klatka. Bezsilna wściekłość. Ludzkie sylwetki. Tam na zewnątrz. Tak blisko. A tak daleko. Tuż za grubymi, żarzącymi się pręgami pudła w jakim przebywało. Pręty mieniły się jak neony. Złym, niebezpiecznym światłem. Były w każdej ścianie więc nie można było wydostać się na zewnątrz.

Marynarze jacy jej towarzyszyli w ładowni też zdradzali oznaki słabości gdy wlekli stwora po podłodze do ciężarówki z klatką. Jeden w końcu nawet puścił pawia. Ale jakoś dali radę go zawlec do ciężarówki, na pakę a potem jeszcze wrzucić do klatki. Nie znaleźli żadnej kłódki. Więc zamknęli drzwi klatki wiążąc ją taśmą parcianą. Wydawało się, że to coś zdechło. Ale było tak odmienne od czegokolwiek z czym zetknęli się wcześniej, że nie można było być tego pewnym. Gdy cała trójka wróciła do galeryjki i reszty obsady chyba wszyscy odetchnęli z ulgą. Mdłości i słabości ustąpiły. Chociaż pani kapitan jeszcze większość drogi na mostek szła zamyślona gdy próbowała sobie w głowie jakoś uporządkować te chaotyczne obrazy ze swoich wizji. A po wydaniu rozkazów zostawili za sobą pustą, zimną i ciemną ładownię by ruszyć ku wyższym piętrom.

Pragmatyczny George miał zmartwienia innego rodzaju. Jak tylko wszyscy żywi opuścili to pobojowisko w ładowni zostawiając za sobą tylko ciemność i trupy to szedł kawałek schodów czy korytarza za pierwszą trójką. Tamci przynajmniej zostawiali za sobą otwarte drzwi to z tym chociaż było łatwiej. Nie był już młodzikiem. A wcześniejsze starcie ze stworem w ciemnym magazynie i świeży postrzał nie bardzo ułatwiały… Właściwie to nic nie ułatwiały. A nawet na odwrót. Zwłaszcza chodzenie i to chodzenie po schodach. A dojście na mostek to było jednak męczące wyzwanie bo w końcu trzeba było wejść na szczyt kilku piętrowej kamienicy ze stali jaką była nadbudówka. Do tego jeszcze niekoniecznie stabilnej z powodów przechyłów jednostki. I to raczej mocniejszych niż tych gdy poprzednio schodził tymi schodami na dół. A jednak mimo ran i wieku to raczej nie należał do tych najbardziej poszkodowanych a to właśnie na jego głowę spadło zadbanie o najbardziej rannych.

Do pomocy miał Slatera i jednego z dwóch marynarzy jakich spotkali już w ładowni gdy ci uciekali przed ścigającymi ich Niemcami. Reszta w tym bosman Robinson i ta schwytania Niemka byli w gorszym stanie. Wlekli się z trudem po tych schodach i korytarzach. Ale jakoś szli podtrzymywani przez ściany, poręcze i tych nieco mniej pokiereszowanych. Brytyjczyk boleśnie zdawał sobie sprawę, że są w ciężkiej sytuacji. Nawet jeden wrogi strzelec mógł im mocno dopiec. W końcu każde z mijanych drzwi, krzyżówek czy załomów korytarza mogły nagle zaowocować niemieckim napastnikiem. Pół biedy jakby trafił na pierwszą trójkę. Tam szła Faucher i dwóch całych marines z karabinami i bagnetami. Gorzej jakby atak przyszedł z flanki czy z tyłu i zaatakowana zostałaby jego grupka. No ale na to właściwie nie mieli wpływu. Mogli człapać się dalej, po kolejnych piętrach, schodach i korytarzach. Dobrze, że już oświetlonych porządnie i do tego ogrzanych. Ale wbrew jego obawom dotarli nieniepokojeni przez nikogo aż na sam szczyt tej stalowej kamienicy.

Birgit szła po schodach i korytarza z trudem. Dokuczały jej wcześniej odniesione rany od granatu - pułapki jak i noga jaką dorwał konstrukt. I szarpał jakby chciał ją oderwać od reszty ciała. Nie do końca była pewna co się stało z tym wytworem tajnych eksperymentów spaczinżynierii. Ale chyba Anglikom udało się go jakoś wyłączyć z akcji. Bo widziała jak dwóch żołnierzy wlecze jego ciało po podłodze ładowni.

A potem po krótkiej naradzie Brytyjczyków wszyscy ruszyli w górę. W stronę lazaretu, kabin mieszkalnych i mostku. Jeden z marynarzy pomagał jej całą drogę pozwalając oprzeć się na swoim ramieniu by mogła oszczędzać tą zranioną nogę. - Pomogę ci. Oprzyj się na mnie. - powiedział na samym początku gdy zbierali się do drogi. Przynajmniej była przytomna i słuch jej chyba już wrócił do normy. Chociaż do słuchania niewiele było. Trafiła do grupki ciężej rannych zarządzanej przez tego starszego oficera. Ta pani kapitan z dwoma marynarzami szli trochę przed nimi. Na oko grupka była podobnie liczna jak wtedy gdy schodzili do ładowni. Zostawili za plecami mroki zimnej i znów cichej i bezludnej ładowni. Strona brytyjska zdawała się być zwycięska w starciu o tą ładownię. Ale cena zwycięstwa była wysoka bo wyglądali jakby ktoś całej grupce przetrącił kręgosłup. Teraz przedstawiali sobą żałosny widok. Brudni, zakrwawieni, jęczący i powłóczący poranionymi kulasami. Może dlatego zbyt wiele rozmów nie było. Gdyby ich teraz widział Theiss i jemu podobni pewnie miałby niezłe używanie o podludziach, rasie panów, triumfie woli i takie tam.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 23-04-2020, 20:19   #206
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Przy współpracy z Col

Noemie wysłuchała porucznika Abotta i upewniła się, że jej ludźmi odpowiednio się zajęto, a już szczególnie tego, że ktoś będzie pilnował towarzyszącej im Niemki. Po wypełnieniu tych obowiązków poprosiła Woodsa na stronę.
- Uważam, że powinniśmy wracać do Anglii. - Odpowiedziała, starając się nadal zapanować nad mdłościami po wizji. Oparła się o ścianę pomieszczenia, które postanowiła zająć na tą rozmowę.
- Jeszcze przed godziną zgodziłbym się bez wahania - głos Woodsa był słabszy niż zwykle. Noga, po marszu przez statek, mocno mu doskwierała. Na czerwonej twarzy pojawiły się kropelki potu. - Ale teraz muszę zapytać. Co się stanie z tym zwierzęciem i klatką, jeśli po prostu stąd odlecimy?
- Jeśli statek przejmą Niemcy, a to zwierze jednak żyje… wykorzystają je tak jak planowali. Jeśli nie opanują statku.. Nasi dowiozą klatkę do Anglii.
- Noemie odpowiedziała spokojnie. - My powinniśmy dostarczyć do Anglii próbkę, zdać relację z tego co widzieliśmy i dostarczyć tą Niemkę do przesłuchania. Pracowała nad budową klatki.. Może stanowić klucz do zabezpieczenia się przed takimi bestiami.
- Ten statek nie dopłynie do Anglii. Nie zapominaj o flocie Kriegsmarine, zmierzającej w tym kierunku. Bezbronny okręt, z nawet nie kadłubową załogą, a po prostu nieliczną grupą marynarzy, nie ma szans, nawet jeśli uda się stłumić bunt. Moim zdaniem, jeśli zamierzamy zostawić tu klatkę i truchło tego stwora, należałoby wyrzucić to za burtę. Nie możemy ryzykować, że Jerries znów położą na tym swoje łapy.
- Czujesz się na siłach wracać do ładowni? Myślisz, że ktoś pozwoli nam otworzyć klapy i wynieść ładunek? Bo nikt nie podniesie tej klatki.
- Noemie westchnęła ciężko. - Przy konstrukcie wszyscy słabną… pojawiają się mdłości?
- Więc uważasz, że powinniśmy ją po prostu zwrócić Niemcom?
- Uważam, że dłuższe pozostanie tu, może grozić naszym zgonem i co gorsza nie przekazaniem, żadnych wieści do Anglii.
- Belgijka rozejrzała się po niewielkim pomieszczeniu. - Według mnie ważniejsze jest dostarczyć informacje niż nie przekazać nic, a przy obecnym twoim stanie i brakach w ludziach nie widzę szans na zabranie klatki. Chyba, że masz jakieś pomysły?
- Słuchaj, ja nie twierdzę, że nikt nie powinien lecieć, zwłaszcza że za chwilę odlot z tego miejsca może się okazać niemożliwym. Ale to nie znaczy, że musimy lecieć wszyscy. Ty i Lynch z pewnością wystarczycie by uniemożliwić tej Niemrze ucieczkę.


*rzut - determinacja
 
Aiko jest offline  
Stary 23-04-2020, 22:49   #207
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
dialog pisany wspólnie z Aiko

Noemie zamyśliła się.

- Jak już to zostanę sama. Zabierz ze sobą tą Niemkę i Lynch - Belgijka częściowo zgodziła się z Woodsem. Nie było jednak sensu zostawiać ludzi, którzy nie byli w stanie walczyć. Wydobyła z kieszeniu chusteczkę z próbką krwi. - Zabierzesz to do Anglii.

- O nie, nie ma mowy. To jest mój pomysł, więc zostaję ja - rzekł Woods głosem nieznoszącym sprzeciwu. - Na ochotnika - dodał, jakby to miało zakończyć sprawę.

Noemie spojrzała na jego uszkodzoną nogę.

- Tak… i jak chciałbyś pomóc tutejszej załodze lub rozwiązać problem klatki - przeniosła wzrok wprost na oczy starszego agenta.

- Nie traktuj mnie protekcjonalnie - słowa zabrzmiały niczym groźba. - Nie mam jeszcze planu, a nawet jakbym miał, sytuacja jest dynamiczna. Coś wymyślę, o mnie się nie martw. Ty jesteś szefem grupy, musisz doprowadzić misję do końca, więc ją doprowadzaj. Zabieraj niemrę do samolotu. Ja jestem do zastąpienia, więc mogę zostać. Prosta logika.

- Doprowadzę ją do końca także wysyłając ciebie i Lynch - Noemie nie zwróciła uwagi na ton swojego podwładnego. - A nie zostawię cię na pewną śmierć.

- Owszem, zostawisz. Po pierwsze dlatego, że ja wcale nie mam zamiaru jeszcze umierać, liczę się tylko z taką ewentualnością. A po drugie, z całym szacunkiem, ale nie pytam cię o zdanie.

Noemi roześmiała się. Może to była kwestia stresu i tych wizji, a może nadmiaru wszelkich emocji.

- Może powinieneś. Kto tu jest czyim zwierzchnikiem? - Spojrzała na Woodsa trochę jak na rozwydrzone dziecko.

- Więc zacznij się zachowywać jak zwierzchnik. Powierzaj swoim ludziom zadania. Nie musisz wszystkiego robić osobiście. W zasadzie nawet nie powinnaś. To jest mój pomysł i ja go wykonam, koniec dyskusji.

- Woods… - Noemie westchnęła ciężko. Pozwoliła sobie na użycie prawdziwego nazwiska mężczyzny skoro byli sami. - Spójrz na siebie. Przez chwilę wepchnij te swoje ego gdzieś głęboko i pomyśl co tak naprawdę jesteś w stanie zrobić. Przedstawisz mi tu jakiś plan… dobra wtedy rozważe pozostawienie cię na statku, w innym przypadku każe skuć i załadować na samolot. Zrozumiano?

Mężczyzna nie odpowiedział. Odwrócił się tylko na pięcie i kulejąc, skierował się do wyjścia.

- Ja nie żartuję - Belgijka odezwała się nim Woods opuścił pomieszczenie.


*rzut - determinacja
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 25-04-2020, 01:19   #208
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 54 - 1940.IV.12; pt; popołudnie; Lofoty

Czas: 1940.IV.12; pt; popołudnie; godz. 17:00
Miejsce: Pn. Norwegia; Lofoty; Selfjord, frachtowiec “Alster”
Warunki: korytarz przy mostku, jasno, ciepło, sucho, bujanie fal na zewnątrz śnieżyca



Noémie Faucher (kpt. D.Perry); George Woods (por. M.Finney)



Na stalowej podłodze i pomalowanych ścianach odbijały się kroki dwóch idących osób. Mężczyzny i kobiety. Mężczyzna był swyraźnie starszy wiekiem od kobiety ale oboje byli w mundurach tej samej armii i mieli na sobie wojskowe buty. Chociaż on ostatnio wyraźnie kulał na zranioną nogę a o dziwo to kobieta miała naszywki z wyższą szarżą.

Na ich widok trójka marynarzy z pierwotnej dziesiątki bosmana Robinsona poruszyła się niepewnie i wyprostowała. Pochowali papierosy w dłoniach lub za siebie. Z całej dziesiątki jakich przed dwoma czy trzema godzinami kapitan Perry dostała jako wsparcie na sąsiednim krążowniku zostało ich trzech. Reszta ich kolegów, łącznie z bosmanem Robinsonem, poległa lub była mniej lub bardziej ranna. Ten jeden czy dwóch mniej rannych zostali w lazarecie frachtowca aby dać się opatrzyć oraz stanowić straż dla ich cennego jeńca.

Niemka jednak wyglądała jakby kwalifikowała się do prawdziwego szpitala pod opiekę prawdziwych lekarzy. Tutaj był tylko jakiś sanitariusz z podstawowym przeszkoleniem. Nawet na HMS “Penelope” już to wyglądało lepiej bo lekki krążownik był wyposażony nawet w salę operacyjną no i urzędował tam prawdziwy, wojskowy doktor. No ale smukła sylwetka krążownika była kilkaset metrów od zdobytego, niemieckiego frachtowca. A sądząc z przechyłów pogoda robiła się naprawdę paskudna.

Idąc ten kawałek z małej kabiny gdzie dowódca i jej podwładny mieli chwilę na rozmowe w cztery oczy mieli chwilę by przemyśleć sprawę.

George zdał sobie sprawę, że w bezpośredniej konfrontacji z bezpośrednim przełożonym jest raczej bez szans. Mógł ją najwyżej jakoś przekonać do swoich racji. Ale nie był władny jej rozkazywać. A ona jemu tak. Co więcej hierarchia służbowa sprzyjała w takich wypadkach zwierzchnikom. Więc choćby mogła wydać tym trzem marines do jakich właśnie się zbliżali rozkaz aby go skuli i odprowadzili gdzie trzeba.

Kobieta która używała osobowości i dokumentów wystawionych na kapitan Diane Perry ochłonęła na tyle by zdać sobie sprawę z paru rzeczy. Oczywiście, że mogła poprosić o dowolne wsparcie tych trzech marines, porucznika Abbota czy kogokolwiek innego by odstawić Georga gdzie trzeba. No ale to miało swoje skutki uboczne. Po pierwsze ujawniłoby osobom trzeci ich konflikt. A ją jako dowódcę postawiłoby w niezbyt dobrym świetle, że nie umie zapanować samodzielnie nad własnymi podwładnymi. Zwłaszcza, że była jedną z nielicznych kobiet która dowodziła również mężczyznami. Więc łatwo było o komentarze, że nie radzi sobie z dowodzeniem bo jest tylko kobietą.

Właściwie to taki potencjalny konflikt nie sprzyjałby żadnemu z nich. Ani na miejscu, ani w raporcie jaki mieli złożyć w centrali po powrocie w misji, ani wpisie do akt służbowych. Dowódca miałby plamę, że doprowadził do sytuacji bliskiej buntu u podwładnych a podwładny, że jest kłopotliwy i sprawia problemy.

A gdzieś tam, kilka poziomów niżej, była ładownia a wśród innych ta dziwna klatka z zamkniętym stworem. Możliwe, że martwym ale właściwie nie było wiadomo jak można kwalifikować takie dziwne stworzenie. A jedyna osoba jaka mogła coś wiedzieć leżała w stanie krytycznym w lazarecie.

Klatka wyglądała na niezbyt wygodną do przenoszenia. Możliwe, że w parę osób by dało radę ją przenieść. Chociaż do tej pory nie mieli okazji tego spróbować. Tu znów mogła przydać się Birgit, w końcu Niemka mówiła, że zajmowała się właśnie tą klatką. Gdyby jednak były problemy z przeniesieniem klatki to możliwe, że trzeba by użyć jakiegoś bomu* lub dźwigu. I wyjąć samą klatkę a może i całą ciężarówkę. Tylko znowu nie było pewne, czy nawet jakby ją wydobyć jakoś z ładowni czy da się ją zapakować na Sunderlanda. Możliwe, że mógłby być z tym problem bo chyba miał tylko drzwi jak dla pasażerów. Czy klatka jakoś by się tamtędy przecisnęła? Nie było takie pewne. Poza tym stan morza i widoczności pogarszał się co zapewne nie pomagałoby w transporcie z frachtowca na łódź latającą. Z drugiej strony gdyby “Alster” pozostał w brytyjskich rękach i w końcu udało mu się dopłynąć do alianckiego portu można by klatkę zwyczajnie wyładować w porcie jak każdy inny towar. Albo spróbować zorganizować jednostkę latającą czy pływająca jaka zabrałaby klatkę i przetransportowała na Wyspy nawet jeśli frachtowiec wciąż byłby na tych arktycznych wodach.

Trochę prostsza wydawała się sprawa z truchłem konstruktu które dwaj marynarze zamknęli w tej dziwnej klatce. O ile to było już truchło. Belgijka sama widziała jak jeden z marynarzy w pojedynkę wlókł ten bezwładny już ciężar. Więc pewnie gabarytowo było to jak truchło jakiegoś sporego psa czy wilka. Tylko znowu było o tyle trudniej, że przynajmniej jeszcze w ładowni stwór promieniował tą osłabiającą aurą. Nie była jakoś strasznie duża. Może na dwa, trzy, cztery kroki dookoła. No ale to jednak komplikowało jego transport.

Teraz oboje stanęli przed wyborem kolejnych kroków. Prosto na mostek, w lewo do kabiny radiowej gdzie można było nawiązać krótkofalową łączność z załogą krążownika i łodzi latającej albo jeszcze gdzieś indziej. Jakby zawrócić to można było dojść do schodów jakie prowadziły poniżej do lazaretu a jeszcze kilka poziomów niżej do bezludnej, ciemnej i chłodnej ładowni z klatką i zamkniętym tam stworem. Trójka marines patrzyła na nich niepewnie nie wiedząc czy będą mieli jakieś polecenia do zrealizowania.


---

Mecha:

rzut na posłuszeństwo (Determinacja vs Determinacja)

Noeme: 8 > 6 = 2 suk
George: 6-1=5 > 8 = 3 por

2 suk vs 3 por = 5 suk Noeme > śr.suk
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 01-05-2020, 21:44   #209
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Noemie cieszyła się, że George się opamiętał. Robienie tutaj pokazu siły nie zrobiłoby dobrze ani jemu ani jej. Przez chwilę szła zamyślona korytarzem.
- Proponuję wysłać Casey z próbką i notatkami do Anglii… - Odezwała się cicho do idącego obok mężczyzny. Powoli jej ciało uspokajało się. Woodsowi jak nikomu innemu wychodziło psucie jej krwi. Jakby za mało miała kłopotów na głowie. Powinna go odesłać… choćby siłą. Wystarczało jej, że miała na statku bandę Niemców. Tylko… to był dobry agent. Mimo tego całego jadu, który wylewał się z niego uszami i oczami znał się na swojej robocie, a gdyby go odesłała… oznaczałoby to albo degradację albo pożegnanie się z Agencją.
- Według mnie powinniśmy też odesłać Brigit… to Niemkę. Co o tym sądzisz? - Spojrzała ponownie na idącego obok George’a.

Gdy dotarli do Abotta przedstawiła mu, że chce odesłać ranną agentkę do Anglii ze sprawozdaniem.

- W ładowni znajduje się też coś co nie może znaleźć się w rękach Niemców. - Uznała, że najlepiej będzie omówić z kapitanem ewentualne możliwości pozbycia się klatki. - Najchętniej przetransportowała bym ten ładunek na Penelope i dalej do Anglii. Nie wiem tylko czy możliwe jest w tej chwili otworzenie ładowni i wyniesienie ładunku. W innym przypadku… musimy się tam udać i w jakiś sposób to rozmontować… wysadzić - Ostatnie słowo dodała nieco niepewnie. Wiedziała jak niebezpieczne są wybuchy na statku. - Zabrałabym trzech ludzi by się tym zająć. Może uda nam się odstrzelić kilku Niemców.
 
Aiko jest offline  
Stary 01-05-2020, 22:00   #210
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- Według mnie powinniśmy też odesłać Brigit… tą Niemkę. Co o tym sądzisz?

- Popieram. Mam tylko wątpliwości czy młoda da radę w pojedynkę nad nią zapanować. Niemcy na tym okręcie udowodnili już, że nie są skorzy do potulnego znoszenia niewoli. Ona również.

Na mostku Woods odczekał aż Noemie zakończy swą przemowę. Nie umknęło mu, że w kontekście ponownego zejścia na dół, wspomniała tylko o sobie. Mogła to być oczywiście tylko figura retoryczna, oznaczająca, że ona będzie dowodzić misją, ale mogła też mieć na myśli to, że Woods będzie musiał zostać na górze. I prawdę mówiąc, agent zdawał sobie sprawę, że miałaby w tym wypadku rację. On tylko by ich spowalniał.

- Parę granatów przywiązanych w odpowiednich miejscach nie powinno wyrządzić okrętowi żadnych szkód - powiedział, nie kierując tych słów do nikogo konkretnego. - Można by je odbezpieczyć przywiązując do zawleczek nitkę i wyciągnąć je z bezpiecznej odległości.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172