31-12-2020, 11:38 | #111 |
Reputacja: 1 | Yusuf wszedł za włochem i z niemałym podziwem przyglądał się gładkiej mowie i zdolności przekonywania Tonego. Był niemal pewien że ten nie wykorzystał żadnych Dyscyplin, co było podwójnie imponujące. Nie był tylko pewien czy kobieta wyda im wystarczająco dużo krwi. Sam był przeraźliwie głodny, Tony z całą pewnością też, nie wiadomo też było jak wiele wyzwań przyniesie im kolejny dzień. Podszedł do lady i natychmiast zwrócił uwagę na ciąg znaków który przykuł uwagę Tonego. - Hmmm… Przypadek? Czy też nasz przyjaciel ma związki z tym przybytkiem? - zadał pytanie równocześnie przyglądając się uważnie drzwiom przez które przeszła blondynka. W drewnie zauważył ewidentną dziurkę do klucza, ale węższą i bardziej… Gładką niż takie do których był przyzwyczajony. Jako Sędzia musiał czasem trudzić się zdobywaniem dowodów. Umiejętność pokonania zamków bywała w tym przydatna. - Wypytasz o to twoją… znajomą? Ja w tym czasie obejdę budynek, zobaczę czy nie mają jakiś dodatkowych wejść. Za piętnaście minut powinienem wrócić. Sędzia opuścił pomieszczenie gdy tylko usłyszał zbliżające się kroki recepcjonistki. Nawet przez zamknięte drzwi słyszał jak trajkotała i charakterystyczny, londyński slang Tonego. Szybkim krokiem obszedł budynek, niemal natychmiast znajdując rampę z zamkniętym wjazdem do budynku, oraz mniejsze drzwi z boku rampy. Szybko przeszukał kieszenie, nie miał w nich niczego co mogłoby mu pomóc, ale na ziemi zauważył mały spinacz, zapewne którym spięte były papiery z którymi przyjechała tutaj krew. Albo cokolwiek innego. Podziękował Krwi za uśmiech losu i kilkoma szybkimi manewrami przekształcił spinacz w prymitywny wytrych. Chwilę potem drzwi stanęły przed nim otworem. Zgodnie z jego przewidywaniami trafił do sporego pomieszczenia z którego i do którego transportowano krew i niezbędne do utrzymania jej trwałości odczynniki. Nie był jednak sam. W małym, oddzielnym pokoju za przeszkloną szybą z widokiem na pomieszczenie w którym był Yusuf siedział strażnik, wyraźnie zapatrzony w telewizor na którym leciały rozgrywki jakiegoś sportu. Na całe szczęście ten nie zwrócił na niego uwagi. Cicho niczym mysz i szybko niczym kula karabinu pokonał pomieszczenie, przypadając do drzwi po ich drugiej stronie. Te nie były zamknięte. Yusuf trafił do długiego korytarza z wieloma parami drzwi po obydwu ich stronach. Z drugiego krańca, przez delikatnie uchylone drzwi dobiegał go głos kobiety, przerywany czy to pytaniem, czy komplementem przez Tonego. Musiał więc być blisko. Wiedziony intuicją wszedł do pomieszczenia z którego dobiegał cichy szum. Jego oczom ukazał się widok którego nigdy się nie spodziewał. Od jednego krańca do drugiego, w kolumnach karnych i równych niczym żołnierze na defiladzie stały lodówki, z przeszklonymi drzwiami. Same lodówki zawierały natomiast nie mniej równomierne rzędy worków z składnikami krwi. Gdyby mógł spędziłby całą noc, rozrywając worek za workiem, pijąc z tego rogu obfitości. Ale nie mógł pozwolić się złapać. Nie mógł też ulec żądzy Bestii. Opanował się i wyjął z pierwszej z brzegu lodówki dwa worki i kolejne dwa z kolejnej. Jeden z nich opisany był jako “PRP” i zawierał żółtawy płyn. Pozostałe worki miały natomiast jakże uwielbione przez niego czerwone zabarwienie. Wepchnął wszystkie swoje zdobycze do wolnych kieszeni spodni i kurtki i wymknął się drogą którą tutaj trafił. |
31-12-2020, 14:18 | #112 |
Reputacja: 1 | Był przez krótką chwilę sam. Bez zastanowienia sięgnął po teczkę Uiopa i ku swojemu jeszcze większemu zdziwieniu zauważył, że oprócz Uiopa są tam teczki innych Heroldów Mithrasa: Yusufa, Cath i jego własna. Teczka concierge’a i sędziego opatrzone dodatkowo czerowną pieczątką. Przez krótką, bardzo krótką chwilę Tonym targnęły wątpliwości: krew czy informacje. Odłożyć teczki i brać krew czy odwrotnie? Dziewczyna miała zaraz przynieść mu kilka worków życiodajnej vitae. Był ranny, potrzebował jej jak nigdy. Zawsze jej potrzebował... Wiele wampirów zapewne zdziwiłoby się wyborem jakiego dokonał Anglik z włoskimi korzeniami... Dziewczyna wróciła z dwoma workami krwi B z odczynnikiem dodatnim i wręczyła je wciąż uśmiechającemu się promiennie Tonemu. Fixer wrzucił je do kieszeni marynarki i grzecznie oznajmił: - I owe you love. - kiwnął do niej długim palcem zalotnie i wyciągnął z kieszeni zwitek pięciofuntowych banknotów. Dziewczyna kiwnęła jednak przecząco wgapiona w pieniądze. Fixer ostentacyjnie pokiwał jeszcze forsą skupiając wzrok kobiety na fetyszu. Odmówiła i tak. Spojrzał na jej plakietkę dyndającą na zielonej smyczy: - Będę pamiętać. Masz we mnie dłużnika... Jane Barns. - nazwał ją po imieniu, powoli wypowaidając jej personalia: - Do zobaczenia. Wyszedł i gdy był już kilkadziesiąt kroków dalej, nerwowo wstukał w klawiaturze swojego IPhone’a krótką wiadomość do Yusufa, starając się uniknąć szczegółów: Hi mate, wynoś się stamtąd. Ja już wyszedłem. Czekam na rogu w zaułku. Czekał w ciemnym zaułku, korzystając ze swoich zdolności zniknął niemal całkowicie w cieniu. Wyleczył się i wypił krew pozbywając się worków w taki sposób, aby nie były łatwe do odnalezienia. Nie krył się już, gdy Yusuf trafił w zaułek. W oczach turka widać było zdecydowaną radość, a mocno wypchane kieszenie sugerowały obiecującą zawartość. - Lecimy. - stwierdził krótko Yusuf - Noc zbliża się ku końcowi. *** - Pierdolony dupek… - powiedziała tylko dziewczyna usmiechając się filuternie, gdy zorientowała się w końcu, że nieznajomy nie tylko naciągnął ją na kilka worków z krwią dla kumpla, który rzekomo przecholował z koksem i potrzebował transfuzji. Tony zagrał wcześniej vabank zgarnął cały sztos: vitae i informacje. Ostatnio edytowane przez 8art : 31-12-2020 o 14:21. |
31-12-2020, 19:47 | #113 |
Reputacja: 1 |
|
04-01-2021, 04:59 | #114 |
Reputacja: 1 |
__________________ The cycle of life and death continues. We will live, they will die. |
04-01-2021, 20:34 | #115 |
Reputacja: 1 | Spoon szedł szybko przed siebie rozglądając się uważnie dookoła. -Milczysz Cath. Wszystko w porządku? - zapytał. Ulica jak można przypuszczać o tej godzinie nie była specjalnie zatłoczona, ale Spoon usłyszał muzykę, a tam gdzie była muzyka byli ludzie. Głównie pijani, ale nie był teraz wybredny. Uśmiechnęła się leciutko. - Twoje wcześniejsze towarzyszki zabawiały cię rozmową przez cały czas? Rozglądała się uważnie dookoła, lustrując nielicznych przechodniów. Każdy początek jest pełen niepokoju, ale też ekscytacji. Potem sytuacja się stabilizuje.. zwykle. - I nie szukam pożywienia dla siebie. Chcę coś znaleźć dla Quertego. -Towarzyszka. Brusilla. – Spoon poprawił wampirzycę. - Oczywiście - skłoniła lekko głowę, przepraszając za pomyłkę. Spoon uśmiechnął się lekko, po chwili kontynuował. -Inne kobiety to raczej no wiesz… pożywienie. Sama rozumiesz nie przebywam z nimi za długo...- Wampir zastanowił się chwilę. -A hmn… jeśli pytasz, czy Brusilla dużo mówi… Tak raczej tak… I… Może połowa tego co mówi nie ma kompletnie żadnego sensu. Ale lubię słuchać jej głosu. Zazwyczaj mówi z pasją i pełnym zaangażowaniem. O tym co szepcze noc, co mówią kamienie. Czasem widzi też przyszłość jak dzisiaj Qwerty. W ogóle miałem zginąć. Widział jak ginę ostrzegł mnie. A potem kurwa ten policjant z tą cholerną strzykawką. Gdybym był z Brusillą coś takiego w ogóle nie miałoby miejsca. Ona przynosi mi szczęście. - Zastanowił się chwilę. -Wiesz ja w sumie mogę mu coś złapać. Nie ma problemu. Ale człowiek będzie musiał być no.. żywy. Żeby dało się z niego pić. Wiesz… Gdybym miał swój samochód nie byłoby problemu. Teraz jest problem… Cholera. - Nagle strzelił palcami. -Cath złociutka. Wiem co możemy zrobić co przyda się nam i reszcie. Zapolujemy na frajera. Ale naprawdę dzianego frajera. Potrafisz takich ludzi wyłowić z tłumu. Może nawet się nam fartnie i będzie mieć furę. A na pewno kasę. Chodź! Pomożesz mi wybrać. Szli przez park. Była piękna noc. Na niebie lśnił księżyc i migotały gwiazdy. Tak można powiedzieć, że było romantycznie. Kiedy ich wzrok przykuła spacerująca para. Zarówno on jak i ona byli ubrani w ładne klasyczne ubranie z porządnych materiałów. Ich twarze również się wyróżniały. Kobieta miała delikatny zmysłowy makijaż który podkreślał jej delikatną urodę, a mężczyzna wydatne kości policzkowe i wysokie czoło. Spoon uśmiechnął się szeroko -Ej… Oni dobrze wyglądają i jest ich dwójka w sam raz na dwa wampiry. Może jednak się skusisz? Zabijanie zakochanych par jest naprawdę stymulujące. Wszystko co czują jest w ich krwi i tylko czeka na odkrycie. Nawet nie trzeba ich jakoś męczyć żeby krew nabrała smaku. To jak będzie? - zapytał Spoon spoglądając na Cath. Oczy błyszczały mu z ekscytacji. On był już właściwie gotów zabijać. Cathy było mniej podekscytowana. Uważniejsza i bardziej skupiona, mimo że też zaczęła czuć narastający głód. Ale cierpliwość była jej mocną stroną. Zlustrowała znów otoczenie. I coś dostrzegła . Kolejny raz, teraz była już tego pewna. Ujęła Spoona pod ramię, tak żeby zbliżyć się do niego maksymalnie. - Ktoś za nami idzie. – Powiedziała ledwie słyszalnym, nawet dla wyczulonych uszu wampira, szeptem. – Kobieta. Ubrana... jak za naszych czasów. Jej płaszcz był modny dwie dekady temu. -Cholera. Zabierajmy się stąd ostatnie czego nam trzeba to zwrócenia na siebie uwagi jakiegoś wampira. Zresztą tyle się zmieniło a ja tak mało pamiętam może naruszyliśmy czyiś rewir czy coś. - Spoon rozejrzał się. -Ona jest jeszcze za nami? - zapytał zaniepokojony. Zdawało się, że kobieta została w parku. W każdym razie oboje z Cath stracili ją z oczu. -Lepiej oddalmy się i skupmy się na poszukiwaniu jakiegoś gościa z wozem. To dobry plan i na pewno lepszy niż rozmowa z wampirzycą. Cholera i jeszcze ten bal. Powinienem… Jakoś… Diametralnie zmienić wygląd. - przetarł jasne włosy sfrustrowany myśląc o tym wszystkim co się wydarzyło. -Kurwa Ci ludzie nas tam widzieli Cath. I ci pozostawieni jako ofiara, i policjanci też. Ja jednego zabiłem, jedną kobietę też. Ale cała reszta wie jak wyglądamy i wszystko opowie nawet ta latająca skrzynka, której też nie zniszczyłem, może ona też umie mówić. - popatrzył na blondynkę. Chwilę milczał myśląc, w końcu zaczął ponownie. -Dobra Cath. Szukaj mężczyzny mojej postury, dobrze ubranego z wozem. To będzie nasz idealny cel, na teraz.- znowu potarł jasne włosy. - Jasne. Nie będzie żadnego problemu. - Cath zaczęła skanować wzrokiem (i węchem) okolicę. -Cholera muszę coś zrobić z tymi moimi włosami. Myślisz że da się je jakoś na szybko przyciemnić? Kawa, albo herbata? Bo chyba tylko to dostanę o tej godzinie. Nie znam się na tych sprawach. Tym się zajmowała Brusilla. Ale… ale ty jesteś kobietą i się znasz na tym nie? - zapytał patrząc na nią z nadzieją. - Bez dwóch zdań jestem kobietą. - Odparła zimno. - I nie potrzebuję żadnych farb do włosów, to pytanie mnie obraża, podobnie jak poprzednia sugestia. Ale wiem, czego potrzebujesz. Można to kupić u balwierza, lub poprosić o usługę. Spoon był przez chwilę zbity z tropu. -Ja… Ja przepraszam nie nie chciałem Cię obrazić. Masz przepiękne włosy. - zapewnił ją. Myślał przez chwilę co mu powiedziała. -Balwierza? Nie pamiętam żebym był u niego. Za… Za życia. Bo po śmierci miałem Brusille. Cholera bez niej czuję się jak bez ręki. Mam wrażenie że zawsze przy mnie była. - milczał chwilę. -Dobra skupmy się na zadaniu noc ucieka. - Powiedział i również zaczął rozglądać się po okolicy teraz głównie dla zmiany tematu. Po jakimś czasie dostrzegli przystojnego młodego mężczyznę rozmawiającego przez smartphona podobnego do tych które dziś dostali. Miał dziwny krój garnituru i wyraźnie nie pasujące do niego czerwone buty. Ale same materiały które nosił poza tym dziwnym obuwiem wydawały się naturalne. -Ten może się nadać… Sprawdźmy czy ma samochód. - powiedział Spoon ruszając jego tropem. Ale... Najwyraźniej nie miał pojazdu. Gdy rozmawiał przez telefon mówił w obcym języku. Mogło to znaczyć, że raczej nie przybył samochodem na wyspy. No bo gdzie mógł dzwonić o drugiej w nocy? Spoon był już naprawdę głodny i pomału było mu wszystko jedno kogo zabije. Na rogu znów pojawiła się kobieta w kremowym płaszczu i berecie. Była daleko, ale ewidentnie patrzyła na poczynania pary wampirów. Spoon kiedy zobaczył tajemniczą kobietę poczuł frustracje. -No odwaliła by się w końcu - warknął. -Nie robimy nic złego. - skakał spojrzeniem od dziwnej kobiety do rozmawiającego mężczyzny. -Chrzanić to. Jestem głodny. Jak chcesz porozmawiaj z nią, ja złapie nam kolacje. - powiedział ruszając w stronę mężczyzny i obserwując otoczenie szukając zacienionych, ustronnych miejsc. Spoon złapał mężczyznę od tyłu w pewnym uścisku przyduszając go by nie mógł krzyczeć. Poczekał aż straci przytomność. To była cienka granica ale miał w tym wprawę. Nie chciał by pamiętał chwili ugryzienia. Nie chciał też teraz zostawiać trupa. I… Co prawda była jeszcze Cath ale był przecież taki głodny… Cholera to za długo trwa. Pomyślał sekundę zanim wgryzł się w mężczyznę żeby się nasycić to było od niego po prostu silniejsze. Jednak pilnował się żeby go nie zabić. Byli w końcu obserwowani. Źle było zostawić tu trupa Catherine czuła narastającą frustrację Spoona. Był niecierpliwy. I nienasycony. Jego Brusilla musiała mieć na niego mocny wpływ, skoro potrafiła go okiełznać. Cath nie chciałaby stawać teraz wampirowi na drodze. Dlatego nawet nie próbowała go zatrzymać. Cofnęła się i po chwili wymieniła spojrzenie z nieznajomą. Ta nie zareagowała w żaden sposób, wyglądała jak osoba, która znajduje się w parku zupełnym przypadkiem. Tylko dlaczego ciągle na nią wpadali? Cath przez chwilę rozważała, czy nie zacząć szukać kobiety, ale po krótkim namyśle zrezygnowała i wróciła do Spoona. Nie powinni się rozdzielać. Spoon zostawił nieprzytomnego, ale żywego gościa przeszukał mu kieszenie starając się zabrać portfel z kasą i dokumenty. W zabranych rzeczach znalazł głównie karty kredytowe, jakieś 50 funtów + 100 dolarów. Wracając do Cath zabrał też komórkę wyłączając ją. Niestety miała rozbity ekran. Ale może też będzie coś warta, jak znajdzie kogoś komu będzie mógł ją upchnąć. -Chodźmy stąd Cath. - powiedział biorąc kobietę za rękę. -Złapię Ci coś innego. Może tym razem gościa z wozem. - Rozejrzał się dookoła. -Ta kobieta dalej się gdzieś tu kręci?- zapytał Cath - Pojawia się i znika… - powiedziała wampirzyca. - Teraz jej nie widzę. Jakby w coś z nami grała. Myślisz, że powinniśmy ją znaleźć i docisnąć? Spoon jednak postanowił nie drążyć tematu. -Chodź poszukamy gościa z wozem. I tym razem Spoon wiódł prym jeśli chodzi o wyszukiwanie następnego celu. Patrzył na architekturę miasta. Położenie ulicy odchodzące od niej ślepe uliczki obserwował miejsca parkingowe, parkomaty. Miasto się zmieniło. Bardzo. Musiał to przyznać i nie było mu łatwo się w tym wszystkim odnaleźć. Spędzili chyba bitą godzinę na bezskutecznych poszukiwaniach w których nie osiągnęli zupełnie nic. - Powinniśmy chyba wracać… - zasugerowała Catherine. -Chrzanić to. - powiedział wściekle Spoon i niewiele myśląc walnął z całej siły pięścią w mur budynku przy którym stali. Rozległ się trzask łamanych kości. Bestia zawyła, ale zmysły się wyostrzyły. Myślał teraz sprawnie. Ból wyostrzał zmysły. Ujął Cath za ramię patrząc na rozciągające się przed nim wzorce, które przedtem pominął. Widział wóz na uboczu, w ciemnej uliczce i kierowcę który wkurwiony na cały świat wysiadł nagle z samochodu i zaczął z kimś rozmawiać przez telefon mocno gestykulując. Spoon miał tylko nadzieję, że frajer nie zakończył rozmowy. Ludzie chyba naprawdę głupieli przez te telefony i zapominali dosłownie o wszystkim. Wampir skupił się na leczeniu własnych obrażeń i ataku na swój “mobilny zbiorniczek krwi” z transportem. Jednak... nie wszystko poszło tak gładko jak sobie założył. Przy próbie leczenia poczuł głód i bestia zawyła wściekle i skierowała swój gniew na niego. Przez chwile widział tylko ciemność i czuł wszechogarniający paniczny strach a potem… zimno. Cholera nie, nie mógł już tak dłużej to go wykończy. Musiał jak najprędzej przewartościować swoje życie. Krew to tylko krew do cholery. Może… może po tej przymusowej drzemce jakoś to pójdzie. W końcu bez ceregieli chwycił mężczyznę i zaspokoił swój głód. Nawet się nie bawiąc w ogłuszanie. Jednak… Gość potrzebny był mu żywy. Pilnował się i w odpowiednim momencie wyciągnął kły i zalizał ranę. -Cath… Zobacz ten miły pan ma samochód i na pewno zgodzi się nam go “wypożyczyć”, pokazując co i jak. Porozmawiasz z nim? - zapytał trzymając oszołomionego mężczyznę żeby im przypadkiem nie uciekł. - Co robisz! - Cath fuknęła na Spoona, aby potem skupić całą swoją uwagę na mężczyźnie. - Puść go natychmiast! Kiedy Spoon spełnił jej uprzejmą prośbę, kobieta ujęła, ciągle nieco jeszcze oszołomionego mężczyznę, pod ramię. - Bardzo pana przepraszam – wyszeptała, wyraźnie zmieszana. – Czy mogę liczyć na pana pomoc? Spoon pozwolił Cath działać podnosząc z ziemi kolejną komórkę do “swojej” kolekcji. Chwilę oglądał w jakim jest stanie w końcu wyłączył ją i schował do kieszeni. -No przyjacielu… Chodź tej ślicznotce się nie odmawia. - powiedział widząc że gość stoi jak kołek i gapi się na wampirzycę oszołomiony w końcu chwycił mężczyznę za fraki i wrzucił go siłą do wozu. Gotów również przekonać go do współpracy w “inny sposób”. W końcu facet trochę się pozbierał tak że zaczął mu pokazywać co i jak z tym wozem. Jak odpalać silnik, jak go gasić. Gdzie jest sprzęgło, gdzie gas, gdzie hamulec. Co oznaczają palące się kontrolki. Gdzie wlewać benzynę. Co jest pod maską. Jak otwierać i zamykać bagażnik. Spoon był pojętnym “uczniem” i bardzo dociekliwym. Pytał nawet jak włączać i wyłączać wycieraczki czy jak obsługiwać i kiedy różne rodzaje świateł, czy nawet po co są te śmieszne pasy. No i zapytał też o radio. Radiem był szczególnie zachwycony. Generalnie starał się uzupełniać swoją wiedzę na bieżąco z nowościami technicznymi. Pojechali też w końcu na jazdę próbną, którą bogatszy o nowe informacje zaliczył praktycznie bez problemu. Na koniec Spoon poczuł się pewnie i zabrał mężczyźnie kluczyki i portfel z jego dokumentami oraz prawem jazdy. Przeszukał też wóz sprawdzając czy mężczyzna pali i znajdzie u niego papierosy z taką interesującą zapalniczkę jaką miał malkavian. I nawet znalazł fajki i jakąś zapalniczkę, która wyglądała na cóż... tanią. W końcu kiedy zgarnięty facet nie mógł im już zaoferować nic więcej Spoon zawiesił na nim spojrzenie. Był pewien że gość nic nikomu nie powie o wydarzeniach dzisiejszej nocy. Nie zgłosi w ogóle kradzieży bo zarówno on jak i Cath tak namieszali mu w głowie że to po prostu nie było możliwe. Ale… Cóż… I tak mógł go tak po prostu zabić… Wszystko w nim krzyczało by to zrobił. Myślał o tym od pierwszej chwili gdy tylko go zobaczył. Był w końcu głodny a tego człowieka miał po prostu na “srebrnej tacy”. Ale… Z drugiej strony jak przeanalizował to sobie na chłodno to nie był to najlepszy pomysł. Bestia przeorała mu serce dzisiejszej nocy i zwyczajnie nie chciał już zabijać. W końcu… odwiózł mężczyznę pod jego dom. Przypominając mu że wie jak się nazywa i gdzie mieszka i jeśli narobiłby problemów jemu i Cath mówiąc o tym co go spotkało to on go odwiedzi jego i jego rodzinę i wtedy nie będą już tak miło gawędzić. W końcu kiedy pozbył się balastu pojechał do wskazanego przez sędziego miejsca spotkania. Musiał pozwolić mu się zbadać i kto wie może dzięki oszczędzeniu tego życia i jego na koniec spotka coś dobrego. Ostatnio edytowane przez Rot : 06-01-2021 o 13:00. |
06-01-2021, 09:49 | #116 |
Reputacja: 1 | Cath przyglądała się, jak mężczyzna uczy Spoona obsługiwać nowy model automobilu. Samochodu, poprawiła samą siebie. Ważne było, aby zapamiętywać nowe nazwy przedmiotów i zjawisk. Obaj wyglądali na bardzo podekscytowanych. Przypomniał się jej znajomy Angeliq, który kupował nowego wierzchowca. Obaj z hodowcą chodzili wokół zwierzęcia i prawie cmokali z rozkoszy. Mężczyźni niespecjalnie się zmieniają przez lata, tego tez Catherine zdążyła się nauczyć. Złapał dłoń mężczyzny. - Julian – powiedziała, bo tak się jej przedstawił, kiedy obiecywał jej rajskie życie w Nowej Zelandii. - Potrzebuję pieniędzy. - Oczywiście, najukochańsza – przerywał zabawę samochodem i sięgnął po portfel, wyciągnął garść plastikowych prostokątów i starał się jej to włożyć w dłonie. Cofnęła ręce ze wstrętem. - Co to jest? – zapytała. - Jesteś taka rozkoszna, jak żartujesz… Karty kredytowe, wiem, że nie platynowe… Uciszyła go zmarszczeniem brwi. - Pieniądze. Złoto. Papiery wartościowe, czeki na okaziciela. – podpowiedziała mu. Przeszukał jeszcze raz portfel, ten przynajmniej był ze skóry, czuła przyjemny zapach i wygrzebał w końcu dwa banknoty. Potem dołożył do tego swoje spinki od mankietów. - 150 – spojrzała na nominały. – Dziękuję, ale potrzebuje więcej. - Podaj tylko numer konta, najukochańsza. Westchnęła. - Gotówka. Więcej banknotów. – wyjaśniła Julianowi, jak dziecku. – Teraz. Był wyraźnie zmartwiony. - Bank otwierają o 9… Wypłacę ile będziesz chciała. Wszystko. Nachyliła się nad nim, zbliżając usta do jego ucha. Oparła dłoń na klatce piersiowej mężczyzny, aby potem powoli zsunąć ją niżej. - Teraz , Julianie. Myśl. – cofnęła się gwałtownie. Mężczyzna oddychał szybko, płytko. Potrzebował parę sekund, aby dojść do siebie. - Podjedziemy na bankomatu – zdołał wykrztusić w końcu. – Daj mi komórkę. – powiedział do Spoona. – Zwiększę limity wypłat. - Wytłumacz – poprosiła znów Catherine uśmiechając się słodko. – Wyobraź sobie, ze przyjechałam z kraju, gdzie nie znają kart kredytowych i bankomatu. Oraz limitów. Julian wytłumaczył. - Czyli potrzebujemy dokumentów, aby założyć konto w banku… Oraz tych okropnych , plastikowych kart. - mruknęła kobieta do siebie. – Dobrze, wypłać tyle, ile możesz. Julian wypłacił.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |
12-01-2021, 14:09 | #117 |
Reputacja: 1 |
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
16-01-2021, 20:27 | #118 |
Reputacja: 1 | Noc zaczęła się jak zawsze. Najpierw go nie było. Potem nagle był. Ich świadomość kryła się gdzieś głęboko w ciele, a może i poza nim. W końcu kilka dziur w głowie z reguły nie powstrzymywało wampira przed działaniem. Dopiero kompletna dekapitacja. Była to fascynująca zagadka… Na inny czas. Yusuf rozciągnął się w powoli zanikającym odruchu. Wraz z czasem tracił ich coraz więcej. Czasem zastanawiał się czy wciąż był tą samą osobą co w dniu swojej śmierci. Kolejne pytanie bez odpowiedzi. Zrzucił z siebie kołdrę w którą się owinął i wyturlał się spod łóżka pod którym spał. Ich obecne lokum nie spełniało żadnych warunków wampirzego bezpieczeństwa. Było położone wysoko, z doskonałym dostępem do światła słonecznego. Okna nie blokowały całkowicie słońca, a jedynie jego większość za pomocą rolet. Nie było tam żadnego niedostępnego dla śmiertelników miejsca. Wystarczyło by ktoś z obsługi motelu w którym się zatrzymali miał do nich sprawę w ciągu dnia… I mieliby na rękach kupkę popiołu do wyszuflowania. Zza drzwi dobiegł do niego natarczywy głos Spoona. - Już, moment! - warknął w odpowiedzi i podniósł do ust jeden z zdobytych poprzedniego dnia blood bagów. Był oczywiście pusty, ale nawet plastik miał delikatny zapach krwi, której Yusuf tak bardzo pragnął. Krwi która smakowała jak popiół. Nienawidził tego, nienawidził że pożądał krwi tak bardzo, a równocześnie była dla niego tak pusta, niezależnie od źródła z którego ją zdobywał. Z jednym tylko wyjątkiem. Musiał dzisiaj koniecznie zwiedzić miasto. Miał prawie osiemdziesiąt lat zaległości do nadrobienia. Musiał też znaleźć nowe lokum. Motel który zajmowali był dobry przejściowo, ale im szybciej zmieni miejsce pobytu tym lepiej. |
18-01-2021, 10:35 | #119 |
Reputacja: 1 | -Kurwa… - warknął Spoon wstając. -Czy naprawdę muszę płacić ten trybut nocy za każdym razem kiedy otwieram oczy? – powiedział pocierając twarz by się dobudzić. Był głodny i to bardziej niż zwykle. Chociaż… Bestia nie atakowała. Może to że nie zjadł Juliana wyszło mu jednak na dobre? Jednak zaraz potem przypomniał sobie twarz tej kobiety chwilę potem jak ją zamordował. Starał się na nią nie patrzeć, jednak i tak ją widział. Nie było to przyjemne. Śmierć ją zmieniła… No i ten policjant. Kurwa… Za tą egzekucję to pewnie ma teraz na pieńku ze wszystkimi glinami w Londynie. Gdyby pomyślał mógłby go no... np. ponownie ogłuszyć? Tylko kurwa... jakoś gość nie chciał zostać nieprzytomny! Tak! To w zasadzie wina tego gliny, że wyszło jak wyszło! Tylko konsekwencje poniesie on jak zwykle. Jakie to typowe… Wstał by rozprostować kości i skupić myśli na czymś innym. Zobaczył swoje srebrne autko i humor się mu polepszył. -Jest moje cudo. – mruknął do siebie. Przeniósł wzrok na Cath. -Dobrze spałaś muffinko? – zapytał przyglądając się budzącej się wampirzycy i… poczuł mimowolny uścisk w dołku. To nie była przecież Brusilla. Ale jakieś przyzwyczajenie mu zostały. Cath tylko obrzuciła go lodowatym spojrzeniem. Nagle poczuł się w tym wszystkim bardzo, bardzo nie na miejscu. -Sprawdzę co z resztą.- powiedział wychodząc i krążąc po korytarzu. Obcesowo walił w drzwi, krzycząc żeby wszystkich pobudzić i zebrać. *** W końcu jak mieli czas dla siebie Spoon zaczął mówić. -Wczoraj w nocy ramach przypomnienia. Skołowałem samochód stoi na parkingu i jest mój. – powiódł spojrzeniem po reszcie jakby chciał się upewnić że wszyscy go dobrze zrozumieli. W końcu ruszył w kierunku stołu i położył na nim komórkę z zepsutym wyświetlaczem. -To też z wczoraj, ale co zrobić z tym nie wiem... Wziąłem bo może mieć jakąś wartość. W sumie Cath załatwiła nam trochę gotówki i może powinniśmy kupić nowe smart telefony w ramach bezpieczeństwa.- zastanowił się chwilę. -Tak… to chyba wszystko co zdarzyło się wczoraj. A! – Spoon strzelił palcami. -Nie... była jeszcze dziwna kobieta, obserwowała nas w nocy. Ale ją zgubiłem kiedy wsiadłem do „mojego wozu”. – Dobitnie zaznaczył gdyby ktoś miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości czyją własnością jest srebrny samochód. Na koniec potarł skroń starając się pomyśleć. -Zaraz... dzisiaj jest ten bal nie? – przeniósł dłoń na głowę. -Kurwa muszę pofarbować włosy i się przebrać.. – podszedł do sterty skołowanych ubrań przez Tonego szukając czegoś co nada się na uroczystość najlepiej w stylu Toreadora, bo jakoś kurwa Toreadorów nikt nie chciał zabijać a na Bruhja urządza się krwawe łowy. Parszywy świat! Yusuf w pełnym skupieniu wysłuchał słów Spoona, w szczególności fragmentu o śledzeniu. - Niedobrze. Nasza obecność nie jest już tajemnicą dla tutejszych współbraci. Wczoraj z Tonym skoczyliśmy do banku krwi, mieli tam teczki z naszymi nazwiskami. - to powiedziawszy wskazał na papiery które miał z sobą Włoch - W środku są nasze rysopisy i proste rysunki, sprzed jakichś 80-90 lat. - Zobaczymy co tam siedzi w twojej krwi Spoon. A potem zajmiemy się resztą nocy. - dodał sędzia wyjmując zza pasa zdobyczny bagnet - Nie potrzebuję jej dużo, starczy że delikatnie umoczysz ostrze. Chyba. - mruknął podając broń rękojeścią do przodu. -Ta… Jasne… - Spoon przerwał robotę i podszedł do sędziego nie tryskając jednak zbyt wielkim entuzjazmem. Wziął bagnet i lekko skaleczył się w serdeczny palec lewej ręki. Wyciągnął krwawiącą dłoń do sędziego oddając mu pożyczony przedmiot i potarł drugą ręką jasne włosy. Denerwował się to zaczął mówić. -Tak, wiem sędzio, że wczorajszej nocy nie skończyliśmy, ale byłem padnięty. Ta nocna wycieczka z Cath, trochę się przedłużyła. Ale… Wiesz ten wóz… Musiałem zrozumieć jak działa.I… I jest niesamowity. W ogóle mówiłem, że w środku jest radio! radio tak po prostu w wozie! Ma wiele kanałów. Można je przełączać... - Spoon obserwował Yusufa z rosnącym niepokojem już nawet sam nie wiedząc co właściwie mówi. Nie lubił magi. Wcale.I w ogóle przez tę cholerną wampirzą magię nie był teraz z Brusillą i znajdował się po szyje w jakiś zafajdanym syfie. Ale hmn... wiedział, że to jest konieczne i że może mu pomóc, tylko.. Cóż... szybko z miny Yusufa wyczytał że nic z tego. -Ta… - skomentował. -Może jutrzejszej nocy wpadniesz na coś innego i coś się dowiemy? Wiesz... szczęśliwie dla mnie czuję się dobrze i może tak pozostanie. - Zastanowił się chwilę. -Zaraz...Mówiłeś jakie teczki? - zapytał podchodząc szybko do stołu. Przeglądał papiery. -Ej… Nie widzę swojej i Uty też? Myślicie że to coś znaczy? - Nie wiem. Możliwe że mają dane tylko osób które były na “widoku”. - mruknął Sędzia. Milczący dotychczas Navaho również zainteresował się teczkami, z rozbawieniem przeglądając papiery. Ich zawartość była dokładnie taka sama, jak 80 lat temu. Wyglądało na to, że z każdą nocą przypominał sobie coraz więcej szczegółów ze swojego poprzedniego nie-życia. - Twojej nie ma, Hieno, bo albo nie zdążyłem jej sporządzić, albo byłeś wówczas nieistotny. A może był jeszcze jakiś inny powód, nie pamiętam wszystkich szczegółów. Mojej zaś nie ma, bo… cóż, trudno żebym miał prowadzić obserwację samego siebie. Wybaczcie jakość portretów pamięciowych, sztuka rysunku nigdy nie była moją mocną stroną. Po chwili ciszy, którą dał wszystkim na przetrawienie tego co powiedział, ciągnął dalej. - Jestem przekonany, że kobieta, która śledziła was wczorajszej nocy nadrabiała moje braki. Miejscowe ptaki musiały jej wyśpiewać o Twoich… nawykach, tééh łééchąąʼ-. Na mój temat również istnieje taka teczka i zapewne również byłem wczoraj obserwowany. Być może wszyscy byliśmy. Spoon gapił się na Navaho. Coś mu się nie zgadzało. Ściągnął brwi. -Zaraz Hiena? Mówisz o mnie? Skąd Ci się to wzięło?! Ja nawet nie tknąłem tego martwego gliny! Owszem może “kiedyś” z Bru często przebywaliśmy na cmentarzach ale to dlatego że oboje mamy słabość do dramaturgii i mrocznego piękna! No i może przekopaliśmy parę grobów szukając...- Spoon zamilkł zdając sobie sprawę że powiedział o sobie więcej niż chciał. Chrząknął. -Dobra może być Hiena. - postanowił uciąć temat. - popatrzył na teczki. -Okey czyli współpracowałeś z kimś kto nas/was śledził tak? Pamiętasz kto to był? I kim są miejscowe ptaki? - seria pytań, na którą Navaho już nie odpowiedział. Pierwsze z nich było retoryczne, drugie wtórne, a trzecie po prostu durne. - I ta kobieta mogła śledzić Cath nie mnie. - przeniósł wzrok na sędziego. -Sędzio wiesz czemu rytuał się nie udał? Masz pomysł co jeszcze można zrobić? - Spróbuje skołować nieco reagentów. Może z pomocą odpowiednich… Narzędzi dowiemy się więcej. A może zwyczajnie ten syf którym cię nafaszerowali nie ma dużej mocy. Może jest zaprojektowany na… niższe wampiry, i twoja krew zwalczyła już jego działanie. -Myślisz? - Spoon uśmiechnął się szeroko. -W sensie JA jestem odporny. Może to po prostu się wchłonęło? Dziwię się tylko, że celował w serce. - Spoon przypomniał sobie minę atakującego gliniarza i szybko potrząsnął głową wyrzucając ją z pamięci. -Ja.. Ja wolałbym się upewnić. - powiedział trochę jak na niego niepewnie. -Ten gliniarz… On wydawał się wiedzieć co robi. - mruknął jakoś ponuro. Zaczął nerwowo krążyć po pomieszczeniu. -Dobra to muszę znaleźć Arwyn bo ona może wiedzieć gdzie jest Brusilla. Głupie to ale może ci kainici którzy na nią polują będą wiedzieć gdzie można ją znaleźć. Chociaż może powinniśmy się jednak podzielić i poszukać Nosferatu? Bo wyglądało na to że żeby znaleźć Brusille muszę znaleźć Arwyn, a żeby znaleźć Arwyn muszę znaleźć Darie. Przynajmniej do takich wniosków doszedłem. - zatrzymał się. -Tak mi jej brakuje. - mruknął do siebie. Tony wstał dużo wcześniej, ale dopiero teraz wyszedł do reszty wampirów. Brał prysznic. Miał po prostu taką wynikającą z niewiadomo czego potrzebę. Jego ciało nie pociło się, skóra naturalnie nie złuszczała, ale świadomość kilkudziesięciu lat torporu powodowała, że Castelli wzdrygnął się na myśl ile kurzu musiał przyjąć przez ten czas. Nawet jeśli akolici Mitry obmyli jego ciało, to Tony wolał umyć się samemu i zmyć brud ostatnich dekad. Pozatym chciał być przez chwilę sam ze sobą, nie dlatego że chciał się zabawiać przyrodzeniem. Był martwy i seks w ogóle już go nie bawił, zastąpił go smak vitae. To go nakręcało. Ale pewnie, gdyby wyszedł spod prysznica i rzucił przypadkiem, że potrzebował chwili na osobności, to był pewien, że spotkałoby się to przynajmniej z gestem oznaczającym masturbację, lub docinkami w stylu “willie wanker”. Tak naprawdę stojąc w strumieniach chłodnej wody Tony zawzięcie myślał o tym co udało mu zakosić ze stacji krwiodawstwa. Teczki jego, Yusufa i Uiopa… Ktoś musiał mieć nieliche informacje o zaginionych wampirach sprzed kilkudziesięciu lat. Pytanie, czy zostawiono je tam po to, aby ostrzec pracowników, czy po to aby ułatwić trzem kainitom dostęp do zasobów. Zważywszy na fakt z jaką łatwością zdobył krew, zaczynał się nieśmiało skłaniać ku opcji, że teczki miały pomóc, albo była to starannie zakamuflowana pułapka, mająca wabić miłośników zimnej krwi. Jeżeli teczki znalazły się tam na polecenie kogoś z kultu Mithrasa, to czemu Shirazi im tego nie powiedział? Nie zdążył, czy może nie wiedział, że w mieście działa inna, nieznana Shiraziemu komórka kultu? A może mieli innego sprzymierzeńca, dobrze zorientowanego w zwyczajach żywieniowych wampirów z czasów wojny? A co jeśli to jednak była pułapka. Taka makabryczna wersja lepu na muchy dla wampirów, mająca na celu kuszenie i wabienie, aby w pewnym momencie postawić kogoś z sług Mitry przed plutonem egzekucyjnym, ale kogo? Jedno było pewne dla Tonego. Teczki musiały się tam znaleźć z polecenia jakiegoś wampira. Wampira raczej starszego, takiego który mógł pamiętać, jak Heroldowie Słońca przechadzali się ulicami przedwojennego Londynu. Zakręcił wodę, wytarł się, ubrał i wyszedł do reszty. Tak jak pomyślał wcześniej nie odezwał się ni słowem o potrzebie bycia ze sobą. Zamiast takich bzdurnych informacji opowiedział o swoich spostrzeżeniach odnośnie teczek i zakończył: - Shirazi zwrócił też uwagę na Cyrila Mastersa, szeryfa. On też coś może wiedzieć na temat policji. Spoon potarł włosy poirytowany. -No wiem. - warknął. -Z tego wszystkiego jeszcze może wyjdzie że to jego krew mam w sobie albo inne gówno. - spojrzał na sędziego. -Yusufie naprawdę chciałbym wierzyć, że wszystko jest w porządku, ale doświadczenie mnie nauczyło że kiedy może pójść źle to pójdzie źle. Nie trzeba daleko szukać. Przykład to nasz ostatni wspólny rytuał wyszło jak widać zajebiście. - pokręcił głową. -Dobra muszę znaleźć Brusille. A nie mogę jednocześnie szukać Dari i siedzieć na tym balu. Dlatego myślę, jak można to rozegrać. Ostatnio edytowane przez Rot : 18-01-2021 o 22:06. |
18-01-2021, 20:55 | #120 |
Reputacja: 1 |
|