Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-11-2006, 15:38   #21
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Jatagan
Zanim jeszcze udałeś się w stronę nie znikającej już z twoich oczu falującej kotary Lu zdążyła powiedzieć
- Nie ma problemu, mój ojciec już pewnie tu jedzie, nie zawracaj sobie mną głowy - oczywiście widać w jej oczach niepokój.

Za kotarę udało ci się przemknąć zaraz po grupie Gangreli. Szedłeś całkiem ciemnym korytarzykiem, na końcu którego po lewej były proste białe drzwi a po prawej większe dębowe. Tam właśnie wchodził Wal jeden z Caitiff. Gdy zbliżałeś się w tamtą stronę usłyszałeś, że zaraz za tobą wchodzi ktoś jeszcze. Zdaje się, że Annabell pewnie z Krakenem.

Annabell i Christian

Beniamin uśmiechnął się na widok Chrisa i odparł
- Och, Christianie mój ulubieńcu, no więc chodźmy dać się pożreć - pozwolił sobie na delikatny żarcik i ruszył przed siebie w kierunku przejścia.
Dla was przez chwile była tam po prostu ściana, ale gdy dotknął ją Biskup zafalowała lekko, potem ją odsłonił i przepuścił was do środka.
Idziecie korytarzem a potem skręcacie w znajome wam dębowe drzwi.

Do wszystkich

Gdy weszliście przez nie, zobaczyliście znajomą sale wielkości może 50m2. Panuje tu półmrok, ściany i podłogi są wyłożone czarnym marmurem. Co dwa metry na ścianie pali się świeca w specjalnie zamontowanym lichtarzu, świece stoją tez na podłodze porozstawiane w nieładzie. Na hakach podwieszonych pod sufit wisi czterech śmiertelników w tym jedna kobieta, a pod nimi marmurowe misy z odpływem na ściekającą krew. Wszystko przygotowane do uczty Voulderie.

Jest tu cały klan Lasombra wraz z Arcybiskupem, klan Gangrel i Caitiff, reszta z klanu Tzimiskę, kilku Tremerów, Nosferatu... powoli zaczynają się tu zbierać wszyscy z wyjątkiem klany Torreador i Malkawian.
 
Rhamona jest offline  
Stary 21-11-2006, 17:22   #22
 
Esco's Avatar
 
Reputacja: 1 Esco ma wyłączoną reputację
Pozdrowil Arcybiskupa eleganckim uklonem i pozdrowil reszte klanu Lasombra oraz grupy gringos zlozonych Gangreli i Caitiff, w myslach wyobrazajac sobie, ze klatka w zoo byla by zdecydowanie bardziej odpowiednim miejscem dla tych ostatnich. Z szerokim usmiechem puscil oko do Randy'ego. Niezwykle goraco powital tez Tremere, ktorych nienawidzil z calego serca, ale nawszelli wypadek nie zblizal sie do nich na wiecej, niz kilka krokow. Nosferatu przywital wyszukanym, bardzo starym pozdrowieniem, uzywanym przez arystokracje wschodniej Europy, ktorego nauczyl go Ojciec, co bylo swoistym holdem dla rozleglej wiedzy i tradycji tego klanu.

Spojrzal na wiszaca pod sufitem kobiete. Jej delikatna, jasna skora stanowila doskonaly kontrast z ciemnym murem sciany. Rozlozone na boki, biale ramiona, niczym skrzydla ukrzyzowanego ptaka, powodowaly, ze scena byla straszna i uroczysta za razem. Wzial jeden z pucharow i napelnil krwia z marmurowej misy wciaz napawajac sie cudownym widokiem.

Zanim ruszyl w strone zebranych Tzimisce, aby wymienic uprzejmosci i dowiedziec sie najswiezszych nowin, na temat zycia klanu, zatrzymal sie na moment przy Annabell
- A gdzie reszta Twojego klanu? Czemu tu nie ma zadnych Torreadorow ani Psycholi? - szepnal dyskretnie do kobiety.
 
Esco jest offline  
Stary 21-11-2006, 19:16   #23
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Ukłoniła się nisko przed Arcybiskupem, trwała chwilę w tej pozycji, jakby wynurzając się z kałuży ciemnozielonego jedwabiu w jaką rozlał się na marmurowej podłodze dół jej sukni.
Posłała krótkie skinienie głową i uśmiech wszystkim ważniejszym przedstawicielom zebranych klanów.

Z dziwnym uśmiechem oceniła wiszące ‘dekoracje’. Kobieta rzeczywiście była piękna, ale…

Zdecydowanie za mało cierpienia na tej pięknej twarzy….Prawdziwe piękno widać tylko w momencie zrozumienia, które nadchodzi przy umiejętnym dawkowaniu cierpienia ciała i duszy….

Położyła Chrisowi dłoń na ramieniu i zbliżyła szkarłatne usta do jego ucha.
-Cóż, może są zajęci wzdychaniem jedni do drugich. Tęsknisz za nimi? Bo ja jakoś nieszczególnie.

Wybornie bawił ją chwilowy, zaraz starannie zamaskowany widok zdziwienia malujący się na twarzy Christiana.
Przechyliła lekko głowę w lewo , eksponując gładką, piękna szyję i mrugnęła do niego nieco kpiąco.
Uwielbiała wprowadzać tych których lubiła w krótkie stany zakłopotania.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline  
Stary 21-11-2006, 21:33   #24
 
Vertigo's Avatar
 
Reputacja: 1 Vertigo ma wyłączoną reputację
Wszedł bez słowa nieszczególnie uradowany tłokiem, nigdy go tak na prawdę nie lubił. Za dużo rzeczy na które trzeba zwracać uwagę, a rozkojarzenie w takiej sytuacji nie było najlepszą rzeczą.

To, że szedł za grupą miało też swoje dobre strony, zaraz za drzwiami skręcił ostro w lewo i ulokował się w jakimś ciemnym kącie z którego mógłby obserwować działania na sali. "Ładne konfetti" pomyślał, nie zrobiło to jednak na nim większego wrażenia, widział już nie raz ładniejsze, bardziej dopieszczone dekoracje. Kłaniał się przechodzącym obok niemartwym pozdrawiając ich serdecznie. Na ile umiał. Gdzieś dalej widział Annabell i Chrisa napełniającego puchar. Z chęcią zwilżyłby wargi, aczkolwiek nie chciał wystawać przez szereg a cała impreza miała się dopiero zacząć. Kątem oka obserwował tylko kto wchodzi do sali. Nie mógł nawet trafić na nikogo ze swego klanu. Wszędzie panoszyli się Gangrele, gdzieniegdzie Tzimisce, Nosferatu.

"Ludzie. Tam wiszą tylko ludzie. Tylko. Dekoracja. Równie dobrze mogli by powiesić ich w holu zamiast rozsyłać po sali kelnerki..." burknął cicho...
 
__________________
Ostatnie zgrzytanie zębow
Ostatni grzeszników płacz
Ostatnie modły kapłanów
Na wszystko przyszedł juz czas...
Vertigo jest offline  
Stary 22-11-2006, 08:53   #25
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
W sali nie jest tłoczno, jest tu tyle miejsca, aby zachować swobodną przestrzeń, pomieszczenie jest wentylowane, więc nie panuje tu zaduch.
Śmiertelnicy wiszący głową do dołu, wciąż żyją, są odurzeni jakimiś środkami, których smak można poczuć w krwi lecz nie oddziałuje w taki sam sposób na Nieśmiertelnych.

W pomieszczeniu panuje lekki gwar, który nieznacznie ucichł po tym jak weszliście, lecz potem znowu zaczęły się normalne rozmowy. W powietrzu unosi się jakaś aura ciekawości związanej z koncertem, głównie o tym wszyscy rozmawiają.

Kraken zaprowadził Annabell bliżej Arcybiskupa, który uśmiechnął się naturalnie, nie tyle na widok Wampirzycy, co chyba na widok całej waszej sfory. Rzucił spojrzenie w stronę Jatagana a potem skłonił się lekko w stronę Torreadorki i przywitał się przyjacielskim uściskiem z Krakenem.

- Widać humor dziś dopisuje - Antonio rzekł do Beniamina.
- Owszem, wszak występuje dla nas Szlachetna Dana z Rodu Cór Kakofonii - odpowiedział jakoś tak teatralnie Kraken, Antonio lekko się skrzywił, słysząc te słowa, a potem po prostu się uśmiechnął. To dla was nie nowość, że Arcybiskup nie ma zaufania do wszelakich linii krwi, zdarzało się mu nazywać ich Dziwakami.

Niedaleko Arcybiskupa stoi też wasz kompan Carlos, był tu najwyraźniej pierwszy. Trzyma kielich w dłoni i ucztuje.

Do pomieszczenia wchodzą kolejni Spokrewnieni. Pokazał się Boryk ubrany w czarny garnitur, białą koszulę i czerwony krawat. Mężczyzna dosyć młody, kiedy został przekształcony może miał zaledwie 17 lat, niezbyt wysoki o ciemnych włosach przystrzyżonych krótko. W jego towarzystwie pojawiła się Lu jego córka, wzrostem wyższa od niego, stosownie ubrana.

- Wznieśmy toast nim gwiazda wieczoru pojawi się w końcu - rzekł Vincent Marconio (Termere), wznosząc kielich vitae - Za udany wieczór, oby poruszył nasze serca!

 
Rhamona jest offline  
Stary 22-11-2006, 10:47   #26
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Muzyka do posta: http://88.156.12.62:9333/listen.pls

Włochy 1678

Teraz już nic się nie liczyło, tylko Jej bezpieczeństwo. Dobre czasy współpracy ze Spokrewnionymi w mieście, kiedyś i tak musiały się skończyć, od lat tylko czekał aż układ wygaśnie. Dlaczego tylko właśnie w takiej chwili, kiedy to znalazł sens życia?
Rozmyślał pisząc listy do opiekunów chłopców, których nauczał. Miał zamiar przenieść się daleko na wschód...
W pewnej chwili przeszedł go dreszcz i potrącił kałamarz z atramentem, który rozlał się na papier. Poczuł ból w sercu i wybiegł z pokoju. Wbiegł do stajni i dosiadł konia na oklep, ruszył do swej Lori, czuł, że jest w niebezpieczeństwie.

* * *

W sypialni panował zaduch, przez otwarte na oścież okno dostawał się przyjemny powiew wiatru. Niewielka lampa paliła się jeszcze na szafeczce przy łóżku.
Lori kładła się właśnie do snu, ucałowała Nianię i poprawiła poduszkę.

- Chodź do mnie Lori, chodź... - usłyszała nagle w swoim umyśle.
- Nianiu, słyszałaś to? - zapytała starszej kobiety, śpiącej już nieopodal, na swoim łóżku.
- Chodź, piękna Lori, chodź! - dziewczyna pomyślała, że ktoś woła ją przez okno, więc podeszła tam i wyjrzała na podwórze, lecz nikogo nie zobaczyła.
- Chodź jestem tu.
Lori pośpiesznie lecz cicho, ubrała szlafrok i chwyciła za lichtarz ze świecą. Po cichu wymknęła się na korytarz, a potem zeszła po schodach do holu.
- Kochana moja, chodź do mnie - Uśmiechnęła się, bowiem głos przypominał jej Tristana, pobiegła więc w kierunku drzwi, świeca zgasła.
Gdy wybiegła przez frontowe drzwi, wciąż nikogo nie widziała. Noc była gwiaździsta i gorąca.
- Moja Lori! - usłyszała znowu w swoim umyśle i zaczęła biec drogą naprzeciw jadącej w jej kierunku bryczki.
Odległość pomiędzy nią a powozem zmniejszała się bardzo szybko, lecz bryczka nie zwalniała.
- Tu jestem, moja droga!
Gdy powóz był już przy niej mężczyzna, którego widziała może pierwszy raz w życiu złapał ją w pędzie za ramie i porwał na pojazd. Lori bezwiednie upuściła lichtarz na drogę.
- Śpij!
Zasnęła.
 
Rhamona jest offline  
Stary 22-11-2006, 14:55   #27
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Dirk Brenden

Nienawidził wprost się spaźniać, dlatego pojawiając się przed wejściem do klubu sprawdził jeszcze raz czy na pewno garnitur, który pośpiesznie ubierał dobrze leży. Pogładził mankiety, po czym przejechał palcami po przybranej twarzy. Spokojnie zszedł po schodach rozglądając się po wnętrzu lokalu. Uśmiechnął się lekko dostrzegając jedną z twarzy Johansona Mullera i ściągając czarne rękawiczki z dłoni ruszył szybszym krokiem w stronę brata.
Muller jak zawsze w swym antracytowym fraku podszedł do niego i również ściągając swoje rękawiczki uścisnął mu dłoń uśmiechając się i mówiąc:
- No witaj Brenden, weź sobie szklaneczkę - wskazał na przechodzącą kelnerkę - i chodźmy większość Twojej sfory już udałą się w zacisze naszego Arcybiskupa-
Podeszli razem do kelnerki. Zakładając rękawiczki Dirk stwierdził:
- już sie bałem że nikogo z nas prócz mnie znów nie będzie, ale widze że nasz władca zaprosił tu większość oficjeli- przerwał zwracając sie do kelnerki, która na tacy niosła akurat szklaneczki Vitae:
- mogę ? - ta lekko dygnęła i podsunęła mu tace. Brenden ujął delikatnie szkło i podniósł do ust. Po drobnym łyku kontynuował
- To prawda, że nawet Kraken jest? -
yhym mruknął drugi nosferatu i wskazał w stronę ściany przy barze - tam już wszyscy siedzą, przyglądnij się uważnie a zauważysz kotarę -
Po małym przestoju i wpatrywaniu w zamaskowane wejście ruszyli do wnętrza.
Wspólnie przeszli mroczny korytarz wchodząc do pomieszczenia. Dirk skłonił się nieznacznie biskupowi, następnie Krakenowi i każdemu z członków sfory mówiąc:
Witam, mam nadzieje, że nie spóźniłem się zbytnio-
Następnie podszedł do Andreja Elbrusa.
Trzeci Nosferatu ubrany w szary garnitur z marynarką o wysokim kołnierzu przypominającym trochę sutannę wraz z koloratką wyciągnął w jego stronę bladą dłoń, którą Brenden uścisnął ściągając wpierw rękawiczkę.
Nosferatu stanęli obok siebie, a Dirk skierował wzrok na śmiertelników wiszących pod sufitem i mruknął do siebie mrużąc swe piwne oczy
- eh zabawa jedzeniem...-
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 22-11-2006, 16:29   #28
 
Esco's Avatar
 
Reputacja: 1 Esco ma wyłączoną reputację
Wzdrygnal sie gdy Annabell polozyla dlon na jego ramieniu i niemal zachlysnal Vitae, a gdy uslyszal co szeptala przez chwile zglupial kompletnie. Szybko jednak ten stan minal i odwrocil sie usmiechajac do swojej towarzyszki
- Ale masz zimne rece! - stwierdzil, jakby starajac sie ukryc, ze po raz kolejny wampirzycy udalo sie wytracic go z rownowagi. Jednak po chwili parsknal smiechem, przecierz oboje wiedzieli ze trik Annabell sie udal.
Rozejrzal sie za reszta sfory. Jatagan stal gdzies z boku i wygladal, jakby mial zaraz zaczac oplakiwac smierc wiszacych pod sufitem smiertelnikow. Dla Chrisa byli oni jedynie tworzywem, z ktorego, zaleznie od jego jakosci mozna stworzyc arcydzielo i sie nim napawac. Mogl zrozumiec traktowanie smiertelnych jako bydlo, zwierzyne lowna czy po prostu kolacje, ale sposobu, w jaki podchodzil do nich Jatagan nie potrafil ogarnac.
Carlos juz tu byl chyba od dawna, i jak zwykle sprawial wrazenie jakby byl u siebie w domu. Zadziwiajace jak szybko i latwo potrafil znalezc sie w kazdej sytuacji - za to Christian go zawsze podziwial.
- Chodzmy sie przywitac z Carlosem - zaproponowal Annabell -Panie przodem - sklonil sie delikatnie i dal znak reka w jakiejs glupawej parodii renesansowej etykiety.
 
Esco jest offline  
Stary 23-11-2006, 10:55   #29
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
The Cave

Na toast Tremera zaraz odpowiedział z uśmiechem na twarzy Arcybiskup.
- Aby w spokoju, poruszył nasze serca! - poprawił nieco i podniósł kielich do góry, rzucił wymowne spojrzenie po wszystkich i wypił do dna.
Kraken w tym czasie spoglądał to na Vincenta, to na Valejo, aż w końcu uniósł kielich i rzekł.
- Oby poruszył nasze serca, nie uszy... - pozwolił sobie na kolejny żarcik i uśmiechnął się szczerze. Dłoń Arcybiskupa spoczęła na jego ramieniu.
Gangrel tłoczyli się trochę przy zwisających śmiertelnikach napełniając sobie kielichy i gdy żarcik Krakena doszedł do ich uszu, dało się słyszeć delikatny śmiech. Cunni pozwolił sobie na jeszcze bardziej dosadniejszy żarcik i Harry wybuchnął śmiechem.
Ogólnie zrobiło się zabawnie, ale czuć w powietrzu jakieś napięcie związane z tym koncertem.

Chris i Annabell zbliżyli się w stronę Carlosa aby się przywitać. Wszyscy zobaczyliście też wchodzącego Drika... czasami znika wam z oczu, potem pojawia się krok dalej. Już zdążyliście się przyzwyczaić.

Po jakimś niezbyt długim czasie, drzwi do sali otwierają się i pojawia się w nich Jean-Marc D'Urban.



Nie za wysoki ani nie za młody facet o dłuższych włosach w kolorze ciemny blond. Ubrany w skórzaną kurteczkę i rozpiętą oliwkową koszulę w czarne paski. Czarne spodnie z materiału i czarne lakierki.
Uśmiecha się szeroko a z jego twarzy jak zwykle nie znika złośliwy uśmieszek, którego nie należy nigdy lekceważyć.
Zaraz za nim wchodzi kobieta w białej sukience.
- Witam wszystkich! - Wita się Biskup Torreador, nie odwracając się za siebie - Przedstawiam wam Sashę Williamson! - odwraca się do kobiety, która aby wejść na sale schyliła się lekko w drzwiach... jest poprostu bardzo wysoka, co od razu rzuca się w oczy.



Ma blond włosy ścięte bardzo ostro. Z tyłu głowy ma zupełnie wygolone włosy a na samym czubku dłuższe, wystylizowane, układają się niesfornie. Ma bardzo mocny makijaż i mocno odsłaniającą ciało sukienkę. Jest przeraźliwie chuda, niczym wygłodniała modelka i sprawia wrażenie nieco pokracznej. Gdy staje tuż przy Jean-Marcu on wydaje się przy niej bardzo niziutki.
Saha nie odzywa się jednak na powitanie, tylko rozgląda po pomieszczeniu. Jest wyraźnie rozkojarzona i po chwili orientuje się w sytuacji i wcina się w zdanie wypowiadane przez Arcybiskupa.

- Witamy cię, Sa...
- Och, witam was wszystkich
- uśmiecha się, wcale nie zauważyła, że ktoś coś mówił - Cieszę się, że mogę dziś zaśpiewać dla Miasta X a przede wszystkim dla Arcybiskupa Antonio Valejo - znajduje jego skrzywioną twarz i kłania się nisko.

Jej głos jest bardzo delikatny i dosyć wysoki, mówi ze słowiańskim akcentem. Porusza się bardzo zwinnie, pokractwo to tylko wrażenie, jakie z pozoru sprawia. Wywija swoimi długimi, pomalowanymi na czerwono paznokciami i robi ciekawą pozę do skłonu. Tkwi tak chwile, aż ponownie odzywa się Arcybiskup.
- Witamy cię, witamy!

Razem z Biskupem D'Urban wchodzą głębiej w kierunku Arcybiskupa a za nimi wchodzi reszta klanu Torreador i Malkawian.

- Jak udała się podróż? - zapytał uprzejmie Kraken, z niemalże wielbieniem patrząc na jej chude ciało.
- Macie tu okropną pogodę, doprawdy - uśmiechnęła się Sasha - Na północy jednak jest znacznie zimniej, chyba wzięłam za dużo ciepłych ubrań cha, cha.

Na twarzy Antonio Valejo wciąż widnieje krzywy uśmiech... jakby myślał sobie, po co ona w ogóle brała jakieś ubrania... w końcu jutro już jej ma nie być!

Vincent Marconio wraz z Romano Prodi ustawili na środku sali niewielki, ale wysoki stolik do Rytuału Voulderie. Stoi na nim całkiem spory szklany kielich i szklany półmisek z nożykiem.

- Czas rozpocząć ucztę - powiedział Arcybiskup, podchodząc do stołu - Zapraszam Sasha, jesteś dziś naszym gościem, ofiaruje ci więc tę przyjemność - wskazał dłonią pusty kielich i odsunął się lekko do tyłu ustępując jej miejsca.

Sasha wyrwała się z rozmowy z Krakenem i Jean-Marciem, ale najwyraźniej dobrzez rozumiała swoją powinność, bowiem ukłoniła się ponownie w stronę Arcybiskupa i podeszła do stolika. Wzięła delikatnie nożyk, nachyliła rękę nad kielichem i przecięła nadgarstek, strumień czerwonej krwi z impetem uderzył o przezroczyste ścianki naczynia a ona przymknęła oczy i cicho powiedziała
- W tej krwi, siła Nasza - po chwili rana sama się zasklepiła a ona oblizując nadgarstek uśmiechnęła się do Arcybiskupa ustępując mu miejsca.
Arcybiskup zaraz za nią podszedł do Kielicha i bez większych emocji zrobił to samo, wypowiadając przy tym identyczne słowa.

Rytuał się rozpoczął.
 
Rhamona jest offline  
Stary 23-11-2006, 15:18   #30
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Ściągnęła usta w lekkim uśmiechu obserwując reakcję Chrisa.
- Naprawdę? Nieco teatralnie uniosła brwi w kpiącej parodii zdziwienia.
-A teraz też? Przesunęła mu dłoń na kark, lekko muskając końcami palcy skórę tuż poniżej, po czym lekko pieszczotliwie przesunęła po tym miejscu paznokciami w góre spowrotem na kark.
Spojrzała mu prosto w oczy z uśmiechem po czym lekkim ruchem zabrała dłoń i ruszyła w stronę Carlosa.

Stojąc w pobliżu Carlosa uśmiechnęła się do niego ciepło, po czym skupiła swą uwagę na wchodzącej Diwie z Cór Kakafonii.
Spokojnie czekała aż po koleji biskupi oddadzą swą vitae do misy, potem przyszedł czas na kapłanów poszczególnych sfór.
Spojrzała z uśmiechem na Christiana.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172