Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-11-2006, 16:59   #41
 
Esco's Avatar
 
Reputacja: 1 Esco ma wyłączoną reputację
Chris wsluchiwal sie przez moment w szum deszczu, i analizowal slowa artystki. „Jeśli będziesz mi przeszkadzał zabiję i ciebie...” – z ust kobiety padla powazna grozba, ale Christian uslyszal zamiast tego: “Dobrze, zacznijmy wiec negocjacje” i ucieszyl sie po cichu z tego, ze rozpoczal sie dialog. Teraz trzeba bylo tylko nie pozwolic sobie na okazanie slabosci, miec na uwadze slabe punkty a przede wszystkim, pozwolic wyjsc Sashy z tej sytuacji z twarza. Jej gniew byl prosta i uzasadniona reakcja na upokorzenie, jakiego doznala. "Jaki jest najprostszy sposób na rozwiązanie tego problemu?" pytanie to wciaz krazylo w jego myslach. Na razie zdecydowal sie na bycie uprzejmym - moze to bardzo banalne, lecz z pewnoscia odrobina nalezytego respektu byla czyms, czego ta kobieta w tamtej chwili bardzo potrzebowala.

Wysluchal wszystko co mowila bez przerywania, wtracania sie czy zbijania z tropu. Sluchajac dostrajal sie do jej emocji, obserwowal jej aure i identyfikowal sie z nia jednoczesnie pomagajac kobiecie w opanowaniu uczuc. I nagle poczul, ze poprzez zlosc i grozby, przebijalo uczucie bezsilnosci, osamotnienia, jakby eksplozja nagromadzonego zalu, ze poraz kolejny ja skrzywdzono, ktos znowu sie uwzial aby zrobic jej na zlosc, nie bylo zas nikogo kto by sie o nia zatroszczyl. W glebi duszy ta dumna, niebezpieczna i wyniosla kobieta byla mala dziewczynka, zagubiona w wielkim swiecie wystepow, koncertow i wywiadow. Postaowil nie mowic, ze wie, co ona teraz czuje, zdajac sobie sprawe ze i tak niewiele wie o jej zyciu. Zamiast tego powoli otulil jej ramiona plaszczem z miekkiego, bialego futerka i spojrzal jej w oczy:
- Nie slysze muzyki. Jedyne co slysze, to Twoj ból, Sasha. Słyszę go w Twoim głosie...

Byl doswiadczonym negocjatorem, mogl wysluchiwac jej grozb nawet przez cala noc, ale mial nadzieje, ze zwracajac uwage na fakt, ze wie jak bardzo Sasha poczula sie zraniona, spowoduje iz Cora Kakofonii odlozy na bok swoja bron, i bedzie mogl zaczac ja traktowac jak kobiete, piekna i godna szacunku kobiete, ktora przecierz byla...
- Chcesz poznac prawde? – nikt przy zdrowych zmyslach nie chcialby byc oklamywany w takiej sytuacji – Nie przyslal mnie tu zaden z biskupow... Jesli mam jednak powiedziec Ci CALA prawde, pozwol ze najpierw przeprowadze sledztwo. Przysiegam, ze dowiesz sie o wszystkim, nawet jesli mogly by byc to rzeczy, ktorych wolala bys nie uslyszec, lub przez ktore ja sam bede mial klopoty...Spojrzal kobiecie w oczy, starajac sie znalezc porozumienie i wejsc z nia w pewien uklad.

- Tlum skanduje Twoje imie – usmiechnal sie delikatnie i poprawil Sashy kolnierzyk jej futrzastego plaszcza
- Oni Cie uwielbiaja Sasha. Chodzmy wiec, razem mozemy rozwiazac ten problem. Daj im wiec wspanialy koncert, a mi tym samym dasz czas na zebranie informacji.
W myslach dziekowal Dirk'owi za wspaniala robote, jaka wykonal manipulujac tlumem tak, ze dalo sie wyraznie slyszac, jak wszyscy niesmiertelni wolali teraz jednym glosem, udowadniajac swoje oddanie piosenkarce...

Po jego propozycji nastapila krotka pauza. Jezeli wewnatrz kobiety wciaz klebily sie jakies emocje, niech to bedzie moment aby rozladowala je do konca. Niech mu zagrozi, naubliza, zwymysla – cokolwiek, pomyslal. W glebi jednak wierzyl, ze udalo mu sie zawiazac juz cienka nic porozumienia, stajac sie jednoczesnie sprzymierzencem i opiekunem Sashy.

Byla dumna kobieta, i musial pozwolic jej wyjsc z tej sytuacji z twarza, zapytal wiec wyciagajac w jej strone dlon, aby poprowadzic ja spowrotem na scene:
- Jezeli, oprocz oficjalnych przeprosin, ktore za chwile wyglosi Biskup Valejo, jest jeszcze cos, co moglbym dla Ciebie zrobic, Donna Williamson, zanim wrocisz na scene, z przyjemnoscia spelnie kazde Twe zyczenie.
Usmiechajac sie i klaniajac delikatnie otworzyl droge do wejscia klubu, w myslach wierzac iz akt skruchy w wykonaniu jednego z biskupow bedzie wystarczajacy, aby kobieta mogla zachowac swa dume.
 
Esco jest offline  
Stary 30-11-2006, 19:14   #42
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Christian de Brasco
Charyzma+Empatia ST:6 (musisz mieć już tylko jeden sukces aby przekonać ją do siebie)

[dice:130374de89]6d10 = 1114782941 [/dice:130374de89]
 
Rhamona jest offline  
Stary 30-11-2006, 19:37   #43
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Christan de Brasco

Miałeś wrażenie, że Sasha słucha Cię tym razem bardzo uważnie. Uśmiechnęła się do ciebie i przyglądała się twoim ustom ruszającym w rytm słów, które wypowiadałeś. Co chwila wątpiłeś w swoje słowa i w logikę swoich przypuszczeń, żeby znowu odzyskać nadzieję, w to, że to może się udać.

Była pod wrażeniem twojej przemowy ale gdy stałeś z wyciągniętą dłonią ona nagle zburzyła wszystko jednym prostym pytaniem

- Nie słyszałam, kiedy się przedstawiałeś. Jak masz na imię?
Pośpiesznie odpowiedziałeś, a ona w tym czasie przesunęła się w głąb limuzyny i pociągnęła cie za rękę, abyś wsiadł. Nie miałeś zbytnio wyboru, więc zrobiłeś co chciała.
W środku wystrój typowy dla limuzyn do wynajęcia. Biała skóra, barek i telewizor. Było całkiem ciepło i przytulnie gdy zamknąłeś drzwi.

- Mylisz się Chrisie - zaczęła łapiąc cię czule za dłoń - Nie chcę przeprosin Arcybiskupa, nie znaczą dla mnie nic. Nie liczy się dla mnie też, że wszyscy czekają tam. Teraz liczysz się dla mnie tylko Ty! - uśmiechnęła się czule do ciebie i przycisnęła niewielki guziczek w oparciu. Po chwili lustrzana szyba od strony kierowcy opuściła się. Czarnoskóry mężczyzna wychylił się i zapytał.
- Dokąd pani Williamson?
- Chcemy pozwiedzać miasto, zawieś nas w ciekawe miejsca.

- Mówiłeś, że chcesz przeprowadzić małe śledztwo... Myślę, że to wspaniały pomysł. Mamy tak dużo czasu, a ja nie lubię rozmawiać o interesach. Może, więc opowiesz mi coś o sobie? Twój głos jest taki cudowny.

Samochód ruszył.
 
Rhamona jest offline  
Stary 01-12-2006, 12:57   #44
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Włochy 1678

Położył jej martwe ciało na stole w swojej pracowni. Nie było tu okien, ale pomieszczenie było bardzo obszerne i praktycznie urządzone. Na półkach leżały w skórzanych pokrowcach narzędzia do drewna, słoiki i szklane ciemne butelki pozatykane korkami lub kawałkami szmat. Stały też jakieś książki, z których wystawały pojedyncze, pogniecione kartki.

Z zamkniętej na kłódkę szafce, wyjął drewniane prostokątne pudło. Siadł na obrotowym krześle tuż przy jej dłoni zwisającej ze stołu i otworzył pudełko. Jego oczom ukazała się znajoma czerwona tkanina. W środku znajdywały się skrzypce, jakby skrzętnie ukrywane przez niego niczym skarb. Wyjął je zupełnie, aby przyjrzeć się im, nie robił tego chyba od lat.
Ich kształt był jakiś inny i nie chodziło to tylko o to, że nie miały lakieru, czy strun ani innych barokowych zdobień. Miały jednak doskonały kształt pudła rezonansowego i wspaniały lekko wygięty gryf, zakończony główką w charakterystycznym kształcie ślimaka.

Słońce powoli wstawało, musiał się spieszyć, czuł nadchodzącą senność. Odłożył skrzypce spowrotem na półkę i sięgnął słoik i nóż.

Stał nad ciałem Lori chwile z pełnym skupieniem, jakby modlił się do jej duszy. Odchylił marynarkę i zrobił głębokie nacięcie tuż pod żebrami na jej brzuchu. Po chwili jakby walcząc sam ze sobą zagłębił w nią swoje pomarszczone wynaturzone dłonie. Na jego twarzy nie było widać żadnych uczuć, poza może jedynie determinacją. Sięgnął pazurami jej serca i wyciął je z osierdzia. Delikatnie wyjął je, krew sączyła się i w pomieszczeniu zaczął unosić się jej zapach. Naciął w sercu niewielki otwór i zaczął wyciskać resztki krwi do słoika. Gdy nie było już ani kropli umieścił serce w piersi Lori i zasklepił swoimi mocami, ranę po przecięciu.

Na niewielkiej karteczce napisał jej krwią, tak jak zwykle swoje imię, nazwisko i rok. Posmarował klejem i przy pomocy pesety, umieścił karteczkę głęboko w pudle skrzypiec.
Następnie zupełnie bez żadnych emocji przygotował składniki i preparaty do robienia lakieru. Nie śpieszył się mimo iż wiedział, że Słońce jest już nad horyzontem.

Ciężkie opalone na czarno nożyce, ucięły grubszy pukiel włosów Lori. Skręcił je drutem tworząc z nich pędzel.

W niewielkim słoiku tuż nad świecą mieszał przejrzysty lakier. Gdy był już gotowy, dolał do niego resztę krwi, wciąż mieszając.

Z największym skupieniem i precyzją pomalował skrzypce purpurowym odcieniem lakieru.
Na sam koniec swojego dzieła umieścił tuż przy zwieńczeniu ślimaków, niewielkie złote perełki, błyszczące się niczym niegdyś oczy Lori.


* * *

- Przepraszam! Jest tam kto? - młody Pierre szukał Tristana. Przyjechał do miasta jako posłaniec swojego pana aż z dalekiej Pragi.
Na ganku nie było żywej duszy, róża pnąca się tuż obok wejścia do budynku, uschła już zupełnie na piekącym słońcu.
- Panie Welsh?! Jest tu kto? - zszedł nieco niżej podwórzem w kierunku wielkiej pracowni.
Wiatr zawiał silnie, podnosząc kurz na podwórku i kilka ziaren piasku wpadło mu do oka. Usłyszał płacz... zdaje się, że łkanie kobiety.
- Jest tam kto? - zapytał przez załzawione oczy, pocierając je palcami. Kątem oka zobaczył siedzącą na schodach, młodą kobietę, lecz po chwili nie było już jej.
- Co tu się dzieje? Gdzie są wszyscy! - zapytał w próżnie, bojąc się nieco.
Wtem usłyszał muzykę, którą wcześniej musiał pomylić z łkaniem. Dźwięk dochodził z pracowni.
Podszedł do drzwi wiedziony muzyką. Czasem milkła aby ponownie zabrzmieć wysokim rozwianym dźwiękiem. Podszedł do drzwi i uchylił je jeszcze bardziej. Były ciężkie, więc zaparł się porządnie aby przecisnąć się przez nie, po chwili był już w środku sporej sali. Panowała tu cisza. Stoły i półki były puste, pokryte cieniutką warstewką kurzu. Zapach świeżego drzewa uleciał, przez otwarte okno. Nad jednym ze stołów zwisały sznurki i właśnie w tamtą stronę Pierre skierował swój wzrok.
Były tam, zawieszone piękne skrzypce o purpurowym połysku. Obok nich na sznurku, siedziała jaskółka, co rusz bujając instrumentem. Z każdym ruchem jaskółki, skrzypce łapały dźwięk w struny. Co chwile, w pomieszczeniu rozbrzmiewała piękna melodia.

* * *
 
Rhamona jest offline  
Stary 05-12-2006, 11:33   #45
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Jatagan

Zanim jeszcze Chris zaczął cokolwiek mówić, on rzucił się w kierunku Śmiertelniczki, umierającej na scenie. Dobrze, że Chris powiedział to do niego na głos, bowiem jego zachowanie mogło się wydać dla innych Spokrewnionych nieco dziwne. Jat starał się ukrywać swoje człowieczeństwo, nic jednak czasem nie mógł poradzić na swoje reakcje.
Nie dało się już zrobić nic, wiedział to nawet on. Kawałki jakiejś mazi wypływały razem z jej krwią z uszu. Domyślił się, że to był mózg. Nie miała żadnych szans.
Ta śmiertelniczka nie była zbyt ładną kobietą, ale jej talent był niesamowity. Teraz już nigdy jej blade dłonie nie złożą się gry.
Ujął ją delikatnie na ręce, a po jej włosach spływała wciąż krew, kapiąc na scenę. Jat nie przejmował się niczym, spojrzeniami Biskupów, ani przemówieniem Dirka.
Zaniósł ją na zaplecze.
Zniknął za szyfonową, czerwoną kotarą.

* * *

Carlos Omar

Dokucza ci ewidentnie niestrawność... Gdy się obudziłeś wszystko było całkiem w porządku, jednak teraz już nie bardzo. Czasem tak już z tobą jest, szczególnie po ostrych imprezach poprzedniego dnia. Może wczoraj przesadziłeś?
Masz wrażenie jakby coś siedziało ci w przełyku i drażniło go. Uczucie czasem nie do wytrzymania.
Udało ci się wrócić na początek koncertu. Cicho kaszląc, wysłuchałeś pierwszej piosenki a potem byłeś świadkiem incydentu. W momencie kiedy Sasha wychodziła z klubu jednak znowu wpadłeś w ciąg kaszlnięć, których nie udało ci się już stłumić. Pobiegłeś do sali gdzie odbywało się Voulderie i padłeś na podłogę, co rusz kaszląc i charcząc.
Poczułeś wyraźnie coś w przełyku, coś co teraz już nie było do zniesienia. Wyplułeś resztki krwi i postanowiłeś, że wyciągniesz to sobie choćby miałbyś wsadzić sobie całą dłoń do gardła.
Zrobiłeś to z ledwością, szukając palcami chwile, udało ci się w końcu znaleźć "coś". Gdy zacząłeś to wyjmować poczułeś dziwne uczucie w całym przełyku, coś ciągnęło się i ciągnęło. Zobaczyłeś w zakrwawionych palcach włos, który wciąż ciągnął się przez twoje ciało.
... długi, kręcony, ciemny włos.


The Cave

Publiczność Zaczęła rytmicznie klaskać i skandować imię śpiewaczki. Ich oczy skierowały się na wejście do klubu. Nikt jednak nie wchodził a nadzieja powoli umierała.

Wtem Malkawian Mike Meatmaster wyszedł pomiędzy stoliki na środek sali...


... i zakładając melonik, jakby zbierając się do wyjścia powiedział:

Skąd się wziął na twej dłoni ślad?
To twój los, to przeznaczenia znak.
Więc zanurz się w noc,
Me życie zaczyna się tlić,
Wirują iskry, ogień to ja!
Ostrzegam! Rozwalę Twój świat.
Przekonasz się, że ogień to Ja!
Płomienie na wiatr?!
Niech tańczy dym, gdy skończy się noc.
Tańcz do ostatniej łzy,
Do ostatniej kropli krwi,
Tylko lepiej NIE UFAJ MI...


Sala zamilkła.
Gangrel James wyrwał się krzycząc.
- Mike nie świruj! Klaszczmy dalej!

Mike jednak, nie patrząc na nikogo, ze smutkiem na twarzy, ruszył do wyjścia.
 
Rhamona jest offline  
Stary 06-12-2006, 21:21   #46
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Sekundy niemiłosiernie wlekły się po scenie z której Jatagan usunął już ciało.
Oklaski i zapał na publice jednak słabły wraz z mijającym czasem. Wszyscy spoglądali w stronę wyjścia.

Wtem Malkawian Mike Meatmaster wyszedł pomiędzy stoliki na środek sali...

- o nie Mike ... - mruknął Dirk zasłaniając mikrofon wodząc oczami za wychodzącym bratem. Krzyknął do obsługi technicznej desperacko próbując ratować sytuację.
- dawać mi jakąś muzykę ale już- po czym odkrył mikrofon i przemówił spokojnie - Bracia i siostry niech nastrój trwa a wasze zmysły przez chwile odpoczną od radosnej nuty naszej Diwy przy innych dźwiękach. Oddajcie się tej pustce metafizycznej, tak by znów ucztować, gdy wróci nasza śpiewaczka-
Zakończył uśmiechając się i spokojnym krokiem ruszył w strone wyjścia
Myśli miał jednak nie spokojne DeBrasco gdzie Ty do cholery jesteś ? mruknął i wyszedł z klubu rozglądając się.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 07-12-2006, 04:38   #47
 
Esco's Avatar
 
Reputacja: 1 Esco ma wyłączoną reputację
Odpłynęła za daleko od brzegu - pomyślał z rezygnacją. No trudno, nic z tego nie będzie. Przez chwile poczuł lekki ból w dziąsłach i mrowienie gdzieś z dołu pleców i chęć, by jednak pojechać z nią i by spędzić razem tą noc. Nie mógł jednak, wiedział co by się wydarzyło. Walczył ze sobą przez dobrą chwilę. Z jednej strony na naturalna chęć zaspokojenia pragnień, to, co nazywał swoją ścieżką, z drugiej zaś lojalność wobez arcybiskupa. Oczami wyobraźni już zamykał jej usta, kształtując jej ciało w obraz upadłego anioła, który w końcu wybucha płomieniami wraz z blaskiem pierwszych promieni wschodzącego słońca. Otrząsnął się. Nie wolno... pomyśl o konsekwencjach. Westchnął w myślach - i tak jest za chuda, upewnił sam siebie, że nic nie traci, wypuszczając kobietę, która sama wpadła mu w sidła. Wcisnął przycisk w oparciu siedzenia.
- Zatrzymaj się! - rozkazał kierowcy. Był nieco zły i w sumie miał ochotę skręcić mu kark, ale się powstrzymał.
- Dzięki za propozycję, kochanie - zwrócił się do Sashy, tym razem bezpośrednio, gdyż już nie musiał silić się na negocjacyjne sztuczki - Niestety, mam już inne plany na wieczór. Ładne skrzypce... - wziął do ręki strzaskany instrument i przyjrzał mu się niby z zainteresowaniem, w momencie gdy samochód zachamował.
- Lubię uzdolnione muzycznie kobiety, ale jeśli mam być szczery, to bardziej lecę na fortepian - powiedział z uśmieszkiem i wciąż trzymając skrzypce wysiadł z limuzyny i ruszył piechotą beztrosko pogwizdując w stronę The Cave.
 
Esco jest offline  
Stary 07-12-2006, 10:05   #48
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
The Cave

Gdy Dirk wyszedł z klubu, zabrzmiała muzyka. Kainici zaczęli cicho szeptać i rozmawiać. Część chciała wrócić do swoich zajęć, zupełnie nieprzejęli się tym co się stało.

- Nic się nie stało przecież! Ileż to razy ktoś kogoś kompromitował? - powiedział Florian z klanu Torreador. Ktoś mu przytaknął ktoś zaprzeczył.
Arcybiskup podszedł do Palladyna Gangreli Randyiego. Po krótkiej rozmowie klan Gangrel wyszedł z klubu.
W tym czasie Kraken schylił się nad Jeanem i coś do niego szepnął. Jean zareagował bardzo żywiołowo i ze złością, odpowiedział do Krakena.
Potem w trójkę Arcybiskup i Biskupowie zniknęli za czerwoną kotarą. Udali się zapewne do sali od Voulderie.

Carlos Omar

Gdy na klęczkach siedzisz na podłodze, ze zdziwieniem wpatrzony w kręconego włosa, do sali wchodzi Arcybiskup, Kraken i Jean.

- Carlos? Co ci się stało? - z przejęciem pyta Antonio, patrząc na krew rozchlapaną na podłodzę.

Christian de Brasco

Gdy ująłeś w swe dłonie skrzypce zatkało cię. Były idealne, nic im się nie stało podczas upadku ze sceny. Jeknełeś cicho a potem tylko zdawało ci się, że mówisz. Wpatrzony w skrzypce z szeroko otwartymi oczami, niedowierzałeś własnym zmysłom. Muzyka, usłyszałeś ją! Niedowiary! ... coś smutnego i ledwo słyszalnego. To najpiękniejszy przedmiot jaki kiedykolwiek trzymałeś w swych dłoniach. Zapragnąłeś grać, choć nigdy tego nie robiłeś. Uczucie do opanowania, lecz tak silne, że niemalże obezwładniające. Jak zahipnotyzowany wysiadłeś z limuzyny, która nie wyjechała nawet na ulicę.
- Brasco! - krzyk Sashy wyrwał cię z myśli o skrzypcach. Odwróciłeś się i spojrzałeś w jej stronę mimowolnie.
- Wracaj - ruszyłeś, ale od razu opanowałeś się i zatrzymałeś.
Gdy Sasha zauważyła to, powiedziała łagodnym głosem.
- Mam do ciebie wielki szacunek, więc nie zmuszaj mnie abym cię zabiła. Abym zabiła was wszystkich! - wydaje ci się teraz wkurzona, jej twarz wykrzywiła się nienaturalnie i nerwowo spogląda na skrzypce - Chcę abyś przyprowadził do mnie Jeana-Marca. Jeszcze dziś za 4 godziny. Mieszkam w Plladium, oto mój numer do pokoju - wyciągnęła rękę z karteczką, ponownie ruszyłeś w jej kierunku, czujesz się w sidłach jej mocy.

Dirk Brenden

W korytarzu mijasz Mika i wybiegasz na zewnątrz. Pada siarczysty deszcz, rozglądasz się chwile i zauważasz limuzynę tuż przy wyjeździe na ulicę. Chris stoi do ciebie tyłem a Sasha uśmiechnięta ma wyciągniętą dłoń w jego kierunku. Coś w niej trzyma.
Sytuacja wygląda na opanowaną, chodź Sasha zamierza chyba odjechać.
Chris właśnie zbliża się do niej.

- Ale dziś okropna pogoda, na szczęście pada i nie ma wiatru. Oj, długo popada - powiedział Mike, który właśnie minął cię. Schował się pod parasolem i idzie jak gdyby nigdy nic.
 
Rhamona jest offline  
Stary 07-12-2006, 15:32   #49
 
Esco's Avatar
 
Reputacja: 1 Esco ma wyłączoną reputację
Na dzwiek grozby, spowaznial nagle i zblizyl swoja mokra od deszczu twarz na odleglosc kilkunastu centymetrow od twarzy Sashy.
- Trzese sie ze strachu. Uuuch... - wzdrygnal sie caly, pariodiujac dreszcze przerazenia, po czym zasmial jej sie prosto w twarz.
Pomimo tego czul ze cos jest nie tak, przez chwile mial ochote wyleczyc Sashe z jej manii wielkosci, ale nie mogl podjac zadnych dzialan przeciwko niej. Czul ze kobieta stosuje jakies brudne sztuczki i w glebi bardzo go to zirytowalo. Zamiast tego zmienil podejscie wobec niej na lagodniejsze.
- Dobrze, Donna Williamson, jak sobie zyczysz. - powiedzial do kobiety, gdy nagle zauwazyl jak obsesyjnie wpatruje sie ona w te skrzypce. Cos tu bylo nie tak...
Jasna blyskawica rozswietlila zaulek, rozlegl sie grzmot, a z nieba lunely strugi deszczu.
Wtedy de Brasco zebral wszystkie swoje sily i zerwal sie do biegu, biegl w strone wejscia do klubu, jakby go gonil sam diabel, przyciskajac do piersi skrzypce...
 
Esco jest offline  
Stary 07-12-2006, 21:23   #50
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Zanim jeszcze Chris zdołał odwrócić od niej wzrok, Sasha obrażyła swoją naturę. Przerażający wrzask rozbrzmiał echem w ciemnej uliczce. Wszyscy, którzy tu byli widzieli przekrwione oczy Wampirzycy i wielkie kły, które w jedenj chwili wysunęły się z dziąseł. Do tego ten nienaturalny wark.
Dla Chrisa był to okropny widok. Być może pierwszy raz w życiu zobaczył jaka przerażająca może być natura Wampira... wszyscy byli potworami, ale Sasha była potworna. Nie był w stanie już nic zrobić jak tylko najszybciej jak tylko mógł oddalić się najdalej jak tylko potrafił. Odwrócił się i zaciskając dłonie na skrzypcach mimowolnie zaczął uciekać.
[user=3151]Straciłes turę, ale nie jesteś w szale, możesz normalnie palić krew w tej turze.[/user]

Mike i Dirk, równiez to widzieli. Malkawian nagle zniknął Nosferatowi z oczu, wtopił się w ścianę budynku.
Dirk zobaczył jak wściekłość Córy kakofonii mija a jej twarz łagodnieje stopniowo.
[user=1741]Co robisz?[/user]
 
Rhamona jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172