Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-01-2011, 18:06   #31
 
Morior's Avatar
 
Reputacja: 1 Morior nie jest za bardzo znanyMorior nie jest za bardzo znany
Dębski stał jak słup. Cała sytuacja zdawała się być jakąś wielką pomyłką. Zdziwienie kapitana było tak wielkie, że nawet nie pomyślał o tym, by schornić się za jakimś biurkiem. Ku jego szczęściu nie był celem. Udało mu się przeżyć, ale zrozumiał, że musi być bardziej uważny niż zwykle. Szczególnie przestraszył się granatu i huku jaki wywołał. Ciarki przeszły mu po skórze. Dopiero ten potworny odgłos przerwał trans myślenia. To uderzenie spowodowało, że Dębski błyskawicznie otrzeźwiał. Rozejrzał się dookoła. Widok wywołał podobne zdziwienie jak przedtem, ale tym razem kapitan pozostał uważny. Wszędzie tylko krew i ciała badaczy. Kawałki biurka leżały między zakrwawionymi ciałami. Dębski odruchowo spojrzał na towarzyszy i sprawdził czy nic im nie jest. Kapitan zaczął wszystko rozumieć. W myślach skojarzył fakty. Oprawcy musieli być ślepi, żeby nie rozstrzelać swojego wroga. Tak samo ślepi jak badacze, którzy nie zwracali na nich uwagi. Dębski poszedł w stronę drzwi, którymi wyszli Niemcy.
 
Morior jest offline  
Stary 14-01-2011, 13:57   #32
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Całą akcję przesiedział pod biurkiem z pod którego wypruł cały magazynek w stronę Niemców. Gdy niedobitki uciekły z pomieszczenia zaczął się śmiać lecz wybuch granatu, którego nie zauważył skutecznie go uciszył. Odruchowo zatkał uszy aby jakoś przerwać piszczenie w głowie. Podniósł się i rozejrzał. Chwilę temu pokój był czysty, wszystko idealnie równo poukładane, jajogłowi skrupulatnie wykonywali swoje czort wie co. A teraz to wielkie gówno. Syf, bród i malaria, jak to mówiła matka Eddiego o jego pokoju. Nawet nie skomentował wyglądu pomieszczenia jak to zwykle robił tylko oparł nogę o krawędź biurka i przetarł twarz. ~ Cholera, o co tutaj chodzi? Mieli przewagę w elemencie zaskoczenia. Nie strzelali do nas, tylko do swoich. Coś mi się wydaje, że musi tu być jakaś grubsza sprawa... ~ Przeładował magazynek i powiedział do dowódcy wychylającego się na korytarz: - Prze pana, jeśli tak dalej pójdzie to będziemy musieli tłuc się nogami od krzeseł. - i pokazał pusty magazynek. Potem wziął do ręki swoją manierkę i łyknął zdrowo czekając na dalszą część planu, którego nie mieli.
 

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 14-01-2011 o 14:00.
Ziutek jest offline  
Stary 14-01-2011, 18:09   #33
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Wróg uciekł zabijając naukowców lecz nie raniąc nawet jednego z aliantów. Był to zapewne niezwykły zbieg okoliczności. Adam Lambert wyskoczył za Niemcami ostrzeliwując ich, lecz bez większego skutku. Wszyscy zamarli, nie wiedząc co robić. Dowódca najwyraźniej był w nie mniejszym szoku. Zapadła na sekundę przeraźliwa cisza, którą rozpraszały tylko jęki konających badaczy. Każdy postawiony na posadzce krok to ryzyko poślizgnięcia się na krwi i kawałkach zniszczonych mebli. Ogień udało się szybko opanować. Wszyscy naukowcy byli ranni na tyle ciężko, że nie było dla nich ratunku.

Po poleceniu kapitana wszyscy ruszyli dalej. Trzeba było być ostrożnym, wróg mógł być wszędzie. Zaledwie jednak wszyscy zebrali się przy drzwiach, a wiszące u sufitu lampy zgasły. Błysnęły światłem dwa razy i wszystkie w tej samej chwili eksplodowały, zasypując wszystko morzem iskier. Minęło kilka sekund i lampy ponownie zaświeciły się normalnym światłem, mimo iż przed chwilą spaliły się wszystkie.

Mathias Johansen i Edward Kingston

Gdy tylko światło ponownie pokazało wam salę zdaliście sobie sprawę, że wasi towarzysze zniknęli. Byliście tylko wy i liczne ciała naukowców. Zauważyliście, że maszyna znajdująca się nieopodal drzwi zaczęła pracować dość głośno. Wszystko wyglądało jak przed kilkoma minutami, poza jednym drobnym szczegółem. Nie było drzwi, z których przybyli alianci.

Jeremy Jr. Withcord i Ian McIntire

Nadal było ciemno, lecz w oddali paliła się czerwonym światłem lampa awaryjna. Podeszliście do niej i zobaczyliście tablicę z jakimiś niemieckimi napisani i rysunkami. Był tu też rozkład jakiś pomieszczeń. Po chwili zapaliło się normalne światło. Zobaczyliście, że byliście w niewielkiej sali z licznymi biurkami i urządzeniami do prowadzenia jakiś badań. Nie rozpoznawaliście żadnego z nich. Na przeciwko drzwi znajdowała się szyba pancerna z widokiem na wydrążoną w skale ogromną hale. Przed nią był panel z różnymi przyciskami opisanymi w języku niemieckim. W hali na dole, którą obserwować mogliście zza szyby krzątali się jacyś ludzie. Pełno było skrzynek z nieznaną zawartością oraz ludzi z bronią. Na końcu ha były wielkie, stalowe drzwi jakby od hangaru z samolotem. Dużym samolotem.

Adam Lambert i Lee McMillan


Gdy tylko światło wróciło zdaliście sobie sprawę, że pomieszczenie nie wygląda tak jak wcześniej. Nie było tu nikogo, podłoga nie była zalana krwią, a meble były całe. Nie było też drzwi, którymi alianci weszli do sali. Na dodatek z samych aliantów zostało tylko was dwóch. Maszyna przy drzwiach zaczęła głośno pracować. Lambertowi zdawało się, że ktoś wyjrzał zza rogu za którym znikli Niemcy ale zniknął po ułamku sekundy. W krzykaczkach, które znajdowały się przy suficie w rogu sali, których nikt nie spostrzegł rozległ się komunikat po niemiecku.
- Uwaga! Uwaga! Próba 41 rozpocznie się za pięć minut!

Adam Dębski

Kiedy światło powróciło, ty nie znajdowałeś się już wśród swoich towarzyszy. Byłeś w jakimś biurze. Było tutaj biurko, szafy pełne dokumentów i ... ściany całe obryzgane krwią. Wszędzie była ciemno czerwona krew. Doszło tutaj do niemałej masakry. Drzwi prowadzące na zewnątrz były uchylone.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 15-01-2011, 18:35   #34
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Rzeczywistość uderzyła Lamberta z siłą pociągu. Skołatany umysł usiłował odnaleźć się w sytuacji - jak człowiek wpadający pod wodę nie wiedzący gdzie dno, a gdzie powierzchnia. Kolejny raz potrzeba racjonalizowania zdarzeń pchnęła go do wczesnych wniosków.

- W tym kompleksie muszą testować narkotyki - mówił do McMillana, nerwowo chodząc do pokoju z tomiganem przy biodrze - Najpierw zachowanie naukowców, teraz my. To musi być rozpylone w powietrzu. Mam zaburzenia percepcji czasu i omamy wzrokowe. Lee, posłuchaj mnie, czy czujesz mrowienie palców, masz kolorowe widzenie, albo zawroty głowy?

Sam nie czuł niczego z tego. Obawiał się, że nie potrafi obiektywnie ocenić swojej kondycji. W ciągu dawnych podróży kosztował już opium i haszyszu, w wojsku zażywał benzedrynę, ale tego co spotykało go teraz, nie potrafił przyporządkować do żadnej substancji psychoaktywnej.

W tym momencie odezwała się krzykaczka. Adam przetłumaczył komunikat.
- Podejrzewam, że za pięć minut napompują ten pokój gazami psychoaktywnymi. Pewnie wykorzystają naszą nietrzeźwość, by nas wykończyć. Nie możemy sobie pozwolić na luksus odłożenia broni, więc pamiętaj, Lee, cokolwiek będziesz widział, nie zastrzel mnie - spojrzał w oczy Amerykanina - I nie zastrzel siebie.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.

Ostatnio edytowane przez JanPolak : 15-01-2011 o 18:39. Powód: Adam przetłumaczył komunikat
JanPolak jest offline  
Stary 15-01-2011, 19:52   #35
 
Klamka's Avatar
 
Reputacja: 1 Klamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodze
Chwilę względnego spokoju przerywanego pojękiwaniami przerwał głos dowódcy. Kazał on wszystkim iść dalej. Lee dość ostrożnie podniósł się na nogi ciągnąc za sobą jeńca. Kiedy ruszył za resztą ciągle mierząc swoim karabinkiem w niemca nagle zgasło światło a z sufitu posypał się grad iskier. McMillan odruchowo przyklęknął na jedno kolano rozglądając się dookoła.

W pewnej chwili zapaliły się z powrotem. Jeńca już nie było, innych też, oprócz jednego żołnierza. Wszystko było inne, choć było to to samo pomieszczenie wyglądało inaczej. Nie było śladów rozróby - zniszczonych biurek i dywanu krwi, trupów, i flaków na podłodze. Byłoby tu cicho i spokojnie gdyby nie maszyna w rogu.

Niech to szlag, wiedziałem, że dzieje się tu coś dziwnego, ale nie spodziewałem się, że aż tak - Lee był pogrążony w myślach i słyszał tylko urywki tego co mówił miotający się dookoła Lambert. -...muszą testować narkotyki...To musi być rozpylone w powietrzu...Lee, posłuchaj mnie... - zamyślenie przerwał głos pochodzący z krzykaczy, ze słów tam wypowiedzianych Lee zrozumiał tylko "Uwaga! Uwaga!". Adam po komunikacie powiedział do bardziej kontaktującego niż wcześniej McMillana coś o gazach, które mają wypuścić za pięć minut, coś o składaniu broni i coś o strzelaniu. Nie wszystko jednak do niego docierało, gdyż nie mógł wciąż skupić myśli.

-Czuję, że powinniśmy jak najszybciej stąd spierdalać. Od razu wiedziałem, że jest tu jak w pojebanym domu strachów. - ścisnął mocniej swoją broń, powiedział -chodźmy i dosyć szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi. Po dwóch, może trzech krokach odwrócił się i powiedział -chyba że masz jakiś lepszy plan?
 
Klamka jest offline  
Stary 15-01-2011, 23:07   #36
 
Morior's Avatar
 
Reputacja: 1 Morior nie jest za bardzo znanyMorior nie jest za bardzo znany
Dębski spojrzał nerwowo w sufit, z którego niczym śnieg z nieba posypały się pomarańczowe iskry. Bezskutecznie rozejrzał się, bo gdy obrócił głowę nie widział nic. Światło dopiero po chwili znów rozświetliło salę. Dębski znajdował się w paranormalnej sytuacji.

W pomieszczeniu szukał biurek, parawanów i tej dziwnej maszyny. Nie znalazł nic. Może oprócz biurka. W miejscu, gdzie się znalazł było jedno. Pokój wyglądał na czyjeś biuro. Biuro oznacza jakąś szychę, a w przypadku takiej osoby trzeba uważać. Kapitan szukał krwi i jajogłowych. Znalazł tylko krew. Widok tego czerwonego płynu nie wywierał na nim wielkiego wrażenia. Widocznie Dębski zdążył się już przyzwyczaić. Największy niepokój nie budził wcale brak biurek, czy martwych badaczy, ale nieobecność towarzyszy. Kurwa! - Pomyślał, zamachując się, by kopnąć biurko. Zatrzymał jednak nogę, gdy zauważył uchylone drzwi. To mogłoby sprowadzić na kapitana kłopoty. Położył palec na spuście. Cichym krokiem podszedł do drzwi. Myślał bez przerwy o tej dziwnej sytuacji. W głowie miał już ogólny zarys wydarzeń. Choć sytuacja była tak tajemnicza, że można było wpaść na miliony wersji, które tłumaczyłyby to wszystko. Wszystkie jednak ocierały się o fantastykę, znaną Dębskiemu z baśni, które opowiadano mu na dobranoc. Najpierw wysunął lufę a potem cały przeszedł przez drzwi, gotowy do strzału w każdej chwili
 
Morior jest offline  
Stary 20-01-2011, 17:11   #37
 
arek9618's Avatar
 
Reputacja: 1 arek9618 nie jest za bardzo znanyarek9618 nie jest za bardzo znanyarek9618 nie jest za bardzo znany
Mathias podczas strzelaniny po cichu spróbował zbliżyć się do Niemców. Po drodze obserwował jak naukowcy padają na ziemię, którą po chwili zalewa krew. Będąc dostatecznie blisko, aby oddać stuprocentowe strzały, wrodzy żołnierze nagle opuścili pomieszczenie, rzucając przedtem 2 granaty. Johansen padł na ziemię i czekał na eksplozję. Potężny grzmot i... nic. Wokół zrobiło się cicho. Oprócz kilku faktów takich porozrzucane po całej sali ciała naukowców, albo palący się parawan było w porządku. Żaden z jego towarzyszy nie ucierpiał, co wydało się dla snajpera dość dziwne, przy tak ciężkim ostrzale.

Żołnierze podeszli do drzwi, aby ruszyć dalej, w pogoni za odkryciem tajemnic czekających na nich w tym kompleksie. Zanim którykolwiek z nich przekroczył próg, światła nagle zgasły. "Pewnie jakaś awaria generatorów, lub jakiegoś innego nazistowskiego sprzętu"- pomyślał. Po chwili w pomieszczeniu na nowo zrobiło się jasno. Stało się jednak coś dziwnego- reszty żołnierzy nie było. Został tylko Edward.
- To jest naprawdę chore miejsce. Albo hitlerowcy są do reszty poj***ni, albo ja teraz śnię, bo innego wyjaśnienia po prostu nie ma. Światła gasną, a po chwili naszych ludzi już nie ma.

Mathias spojrzał za siebie. Drzwi, którymi żołnierze weszli do pomieszczenia znikły. Jakby rozpłynęły się w powietrzu. Zastąpił je zwykły kawałek ściany.
- Kingston musimy jak najszybciej odnaleźć kapitana, a następnie skontaktować się z dowództwem. To jest mój plan: pójdziemy za tymi szkopami, którzy zmasakrowali tych naukowców i znajdziemy jakiś sprzęt komunikacyjny. Jeżeli takich akcji jak ta będzie tutaj więcej to nie damy rady.

Johansen odwrócił się w stronę drzwi stojących przy nim, a następnie przekroczył próg.
- Chodź, mamy dużo do zrobienia.
 
arek9618 jest offline  
Stary 20-01-2011, 22:29   #38
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Ustawiwszy się przy drzwiach, Eddy ścisnął mocniej Brena ponieważ miał wyjść jako pierwszy i w razie czego oddać strzały. Chciał wyciągnąć rękę aby popchnąć drzwi ale nagle zgasło światło. Chwilę później jasność ponownie zalało pomieszczenie. Chciał zerknąć na kapitana ale nie mógł go znaleźć.
- Kurwa. Co tu się dzieje do jasnej cholery? - mruknął bardzo spokojnie i spojrzał na Matchiasa, którego najwidoczniej nie wciągnęła ciemność.
- Sir, melduję, że nasi towarzysze zniknęli z pomieszczenia, sir! - i zasalutował - Jakie rozkazy?
Po chwili namysłu Matchias odpowiedział:
- Kingston musimy jak najszybciej odnaleźć kapitana, a następnie skontaktować się z dowództwem. To jest mój plan: pójdziemy za tymi szkopami, którzy zmasakrowali tych naukowców i znajdziemy jakiś sprzęt komunikacyjny. Jeżeli takich akcji jak ta będzie tutaj więcej to nie damy rady.
- Przyjąłem, sir! - krzyknął Edd.
Johansen ruszył w kierunku jedynych drzwi, przeszedł przez próg i powiedział:
- Chodź, mamy dużo do zrobienia.
- Oczywiście, sir! - oparł Brena o ramię, poprawił czapkę i wypchany niepotrzebnym złomem plecak, a po tym truchtem podbiegł do podporucznika aby zacząć następny epizod łażenia po durnych korytarzach.
 
Ziutek jest offline  
Stary 21-01-2011, 16:00   #39
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Mathias Johansen i Edward Kingston


Wyszliście z pomieszczenia do korytarza, który ciągnął się w głąb bazy. Szedł w dół, od czasu do czasu było kilka schodków prowadzących w dół. Nie było żadnych odnóg, aż do pewnego czasu. Były to kwatery pracowników. Po przeszukaniu ich nie znaleźliście nic. Wyglądały jakby nie było tu nikogo od dawna. Piętrowe łóżka był pościelone, a na nocnych szafkach pełno było kurzu. Po przeszukaniu kilku pomieszczeń ruszyliście dalej.

Za drzwiami kończącymi korytarz była ogromna hala, a raczej .. przestrzeń. Było tu zimniej niż w korytarzu. Wielka jaskinia wydrążona była w lodzie. Tu i ówdzie znajdowały się jakieś stanowiska badawcze. Wielkie, okrągłe reflektory były jedynymi źródłami światła. Na stołach były jakieś przedmioty przykryte płachtami. Jeden ze stołów był odsłonięty. Leżały na nim jakieś dziwne metalowe przedmioty, których nikt z was wcześniej nie widział. Przypominały szczątki jakiejś większej całości.

W jaskini nie dostrzegliście nikogo, lecz wiele miejsc tonęło w mroku. Mieliście nieustające wrażenie, że ktoś was obserwuje. Nie widzieliście gdzie kończy się jaskinia. Wszystkie ściany ginęły w ciemnościach, co jakiś czas widać było tylko światło reflektorów padające na stoły lub gdzieś w dal.

Adam Lambert i Lee McMillan


Ruszyliście korytarzem, cały czas uważając na nazistów. Nie spotkaliście żadnego z nich. Od czasu do czasu napotykaliście odnogi do pomieszczeń medycznych, w których prócz apteczek i zakrwawionych nieco narzędzi chirurgicznych nie było nic więcej. Z czasem zwiększała się liczba swastyk na ścianach i nazistowskich symboli wszędzie gdzie tylko dało się je w miarę estetycznie upchnąć. Żadnemu z was jednak nie przyszło na myśl, by ingerować zbytnio w to dziwne miejsce.

Wreszcie dotarliście do końca korytarza. Jego zwieńczeniem była okrągła sala z podwójnymi drzwiami na wprost, lewo i prawo. Prócz tego była drabina prowadząca na podwieszaną platformę, gdzie także były cztery pary drzwi. Nad drzwiami na wprost niknęły w ścianie liczne rury idące ze strony prawej i lewej. W sali prócz wielkiej swastyki zwisającej z sufitu w centrum pomieszczenia znajdowały się tabliczki opisujące drzwi po lewo i prawo. Te pierwsze prowadziły (jak przetłumaczył Adam) do generatorów, drugie zaś do magazynu. Te na wprost nie były opisane. Wszystkie wyglądały solidnie. Podłoga wykonana była z kafelków, przez środek natomiast przechodziła kratka osłaniająca rury z licznymi zaworami.

Adam Dębski


Wyszedłeś z zakrwawionego gabinetu. Byłeś na podwieszanej platformie. Pod nią była hala. Kiedyś zapewne byli tu ludzie, lecz teraz w dole widziałeś tylko zmasakrowane nieludzko ciała naukowców i żołnierzy niemieckich. Pomieszczenie służyło zapewne do przeprowadzania jakiś badań. Wokół centralnej części stoły i szafki tworzył jakby kwadrat otaczający duży, kamienny stół obity kafelkami. Na nim leżało kilka poskręcanych i okrutnie okaleczonych ciał wojskowych.

Platforma prowadziła do drabiny. Można było zejść nią w dół, była to jedyna droga. Nie licząc oczywiście powrotu do gabinetu. Po zejściu zauważyłeś, że do tej sali prowadzą drzwi znajdujące się po jej drugiej stronie. Podwójne i najwyraźniej pancerne były wygięte tak, jakby ktoś wysadził je dynamitem lub uderzył taranem. Wszystko to dziwnie przypominało szpital. Ściany poobijane były do poziomu lamperii kafelkami i tylko swastyki przypominały o nazistowskim charakterze tego miejsca. Szukałeś żywych, lecz wszyscy tutaj byli dosłownie zmasakrowani. Wreszcie usłyszałeś jęk dochodzący z czegoś co mogło być kącikiem sanitarnym dla naukowców.

 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 23-01-2011, 14:44   #40
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Lambert w dalszym ciągu nie czuł żadnych objawów otumanienia bądź znarkotyzowania. Wszystko, co widział wydawało się nad wyraz realne - baza była tak samo zimna i opustoszała, jak wtedy, gdy było ich siedmiu. Poza tym, że pięciu towarzyszy zniknęło jak kamfora razem z dowodami ostatniej strzelaniny. Czy to było złudzenie? To nie mogło być złudzenie. A może naturą złudzeń jest ich pozorna realność? Odrzucił te próżne rozważania, by zająć się tym, na czym znał się najlepiej - przetrwaniem we wrogim środowisku.

A do takiego na pewno należało to pomieszczenie. Wielkie, obszerne, pełne drzwi z wszystkich stron i na różnych poziomach. Dwóch ludzi nie miało szans, by się tu bronić, nie byli w stanie obstawić wszystkich możliwych kierunków ataku. Adam wodził lufą broni we wszystkie strony, lustrując pokój i możliwe wyjścia.

- Na lewo do generatorów, na prawo do magazynu na wprost biegną wszystkie rury. Co jest na górze, nie wiemy. Pytałem jeńca, gdzie są generatory, ale mi nie powiedział. Jestem za tym, by wpierw zabezpieczyć generatory, bo jak je ktoś wyłączy, to będziemy ślepi jak kocięta.
Chwilę pomyślał. Zadarł głowę, patrząc na umieszczone na suficie lampy
- A jeśli uda nam się znaleźć główny wyłącznik świateł, możemy nadać Morsem po angielsku sygnały do naszych.
-To chyba będzie najlepsze wyjście, - odpowiedział Amerykanin - w tej pieprzonej dziurze nie mamy co liczyć na pomoc przewodnika.
Adam skinął głową.
- Ile masz magazynków? - spytał
-Po ostatniej strzelaninie zostało mi 6 sztuk do M1 i oczywiście 4 do colta. -John powiedział sprawdzając swoje ładownice. -U ciebie jak z amunicją?
- Mam 4 do peemu i jeszcze kilka do broni bocznej - sprawdził Lambert (ubytek nabojów był widocznym dowodem, że poprzednia strzelanina jednak się wydarzyła), był rad, że zabrał pistolet na niemiecką amunicję - Wchodzimy? - wskazał drzwi na lewo.
McMillan uśmiechnął się na siłę.
-A czy mamy inne, lepsze wyjście?
Lambert bez entuzjazmu odwzajemnił uśmiech.

Ustawili się przed drzwiami do generatorowni z bronią gotową do strzału. "Teraz, albo nigdy." Rączo wtargnęli do pomieszczenia.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172