|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-04-2018, 07:34 | #31 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 23-04-2018 o 07:38. |
23-04-2018, 21:29 | #32 |
Reputacja: 1 | Łóżka Domu okazały się miękkie i wygodne, łazienki dobrze wyposażone, a jakby tego było mało, klimat też należał do tych budujących. Żadnych grzybów na suficie, żadnych robali łażących po niedojedzonych resztkach jedzenia zwalonych w róg stołu.
__________________ A God Damn Rat Pack Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy... |
23-04-2018, 21:45 | #33 | |
Reputacja: 1 |
__________________
| |
23-04-2018, 22:19 | #34 |
Reputacja: 1 |
|
23-04-2018, 23:01 | #35 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
24-04-2018, 01:20 | #36 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Wybieram forsowanie :) Frank Moore - optymistyczny surwiwalowiec - Jesteśmy w Rosji? To jakaś moskiewska edycja? - i świat się zawalił. No normalnie tak wziął i się zawalił. Prosto na biedną, jeszcze nieźle skołowaną po dzisiejszej... wczorajszej... no tej poprzedniej imprezie. Gdy dotarł do jadalni i zobaczył ten stół. Ten długi stół. Zastawiony wódą, z wódą i wódą. No i jeszcze wódą na wypadek gdyby ktoś potrzebował odmiany a jakby miał inne preferncje no to była jeszcze wóda na śniadanie. No to jeszcze się trzymał. Zniósł to dzielnie i mężnie jak na nawykłego do trudów i niespodziewajek natury faceta obytego ze zmaganiami z tą naturą przystało. ~ Może to jakiś kawał? ~ pomyślał z nadzieją. No ale zaraz odezwał się MG i wszystko popsuł. - Nie no ten program serio jest źle prowadzony. - jęknął krótkoostrzyżony brunet wlokąc się do stołu z miną skazańca. Owszem impreza była jak najbardziej okey, i wóda i w ogóle. Ale przede wszystkim to Frank lubił chodzić i pić jak i gdzie chciał a nie bo ktoś mu kazał. No ale taki program... Usiadł przy stole patrząc krzywo na te kieliszki, butelki z wódą i słuchając zasad wymyślonych przez MG. - Musi być jakaś ruska edycja. Jak nic. - popatrzył smętnie w swój jeszcze pusty kieliszek. No ale nie było zmiłuj. Ehh. Z początku zamierzał walnąć strzał czy dwa i dać sobie spokój. Ot, by siary nie było. Ale. Gdzieś tak w okolicy trzeciego strzała poczuł to. Jak ten promilowy, adrenalinowy testosteron w jego wnętrzu znów podnosi swój łeb. Poza tym. Właściwie całkiem fajna impreza zaczynała się robić. Laski też były i ci goście, jedny ciekawi, inni mniej. - A do diabła z tym wszyscy w tym siedzimy... - postawnowił w końcu i machnął na to wszystko ręką. A co tam, najwyzej go zniosą zarzyganego z placu boju! - Eejj! Olać czerwonych czy niebieskich! Dawajcie! Za zwycięstwo i przednią zabawę! - nagle wstał z już rauszowym impetem na równe nogi i wzniósł kielona w górę. Niebiescy czy czerwoni, wszyscy po prawdzie jechali na tym samym wózku. Wzniósł więc toast do nich i za nich wszystkich patrząc wesoło po tych różnorodnych twarzach a potem przechylił swoje szkło. I siadł do kolejnych.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 24-04-2018 o 01:22. |
24-04-2018, 09:57 | #37 |
Reputacja: 1 | Gitara w tle pijackich zmagań dodawała klimatu, działając na O’Sullivana jak bat nad karkiem harującego na plantacji bawełny czarnucha. Kojarzyła się z domowym zaciszem i szczeniackimi latami, a były to dobre wspomnienia. Kompani od kieliszka też nie wylewali za kołnierz, zrobiło się głośno i wesoło.
__________________ Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu, Upał na ulicy i plamy na Słońcu. Hej, hej… |
24-04-2018, 10:50 | #38 |
Elitarystyczny Nowotwór Reputacja: 1 |
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena |
24-04-2018, 16:55 | #39 |
Reputacja: 1 | David z każdym słowem MISTRZA GRY miał coraz większe przeczucie, że cały ten pomysł z uczestnictwem w bigbrotherowym programie było błędem. Zwłaszcza w tym. Im dłużej go słuchał, tym bardziej nie cierpiał jego gadki. Ludzi jeszcze poznać nie zdążył, ale część z nich wydawała się po prostu nadmiernie agresywna. I z pewnością hałaśliwa. Pierwsze zaś wyzwanie… ech… miał okazję kiedyś pić z takim ruskiem na planie. Treserem fok, do jednego z odcinków Słonecznego Patrolu. Pili wtedy całą noc i rano… Hoff z trudem się wyczołgał z kabiny. Ale wtedy był młody i w pełni sprawny, a rusek… stary i zarośnięty na gębie. A i tak wyszedł rześki jak aniołek, podczas gdy David potrzebował paru godzin i mokrej szmaty na czole. Teraz stawał wraz z całą ekipą przed koszmarnym wykoślawieniem tamtej nocy. Więcej wódy, więcej pijących i tym razem wlewać w siebie wódę należało robić energicznie. Raz za razem. Hoff widząc to morze wódy i zasiadających do stołu towarzyszy doli i niedoli, przysiadł się na końcu i rozglądając dookoła zaczął pić. Wysłuchiwał przy tym w milczeniu krzyków rozciągających się dookoła. Zniechęcało go to do wznoszenia własnych toastów. Towarzystwo bowiem było nabuzowane testosteronem, tak że zabrakło miejsca na cokolwiek innego. Hasselhoff rozumiał rywalizację. Sam miał okazję rywalizować (choćby o role), ale co za dużo to niezdrowo. A tu było za dużo niezdrowych emocji. Wszak niemal doszło do bójki między Jeromem, a jednym z niebieskich. David miał zamiar wstać i… spróbować rozdzielić ich, gdyby doszło do bójki. Na szczęście nie musiał. A choć mógł symulować picie to jednak postanowił wypić ile się da… bo chciał poprawić wynik drużyny. I to był błąd. Z każdym kolejnym kieliszkiem ponad miarę orientował się, że przedobrzył. Że przeliczył swoje siły. Z każdym trunkiem przepływającym przez gardło wiedział, że jutro będzie bardzo żałował swego uporu.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. Ostatnio edytowane przez abishai : 24-04-2018 o 17:36. |
24-04-2018, 19:34 | #40 |
Reputacja: 1 | To wyzwanie było koszmarem. Alkohol na czczo musiał zaszkodzić. Nie było ucieczki przed konsekwencjami picia, chyba że ktoś ściemniał. Nikogo takiego jednak nie było. Każdy pił, ile mógł, czasami mniej, czasami więcej. Niektórzy, wiedząc ile ryzykują podchodzili do picia „z umiarem”. Co nie znaczyło, że odejdą od stołu trzeźwi. Odejdą – i owszem – na własnych nogach, aby potem zalec gdzieś – na łóżku, na podłodze, w kiblu. Różnie mogło być. Inni postanowili zaszaleć. Pić, bez opamiętania, byle więcej, byle dłużej. Jak na maratonie. Porcja po porcji. Kieliszek po kieliszku, a każdy następny wchodził coraz trudniej, coraz ostrzej. Triple Kay zaczął i skończył show pierwszy. Nie bawił się w kolejki tylko, na oczach wszystkich, wydudnił „na hejnał” największą z butelek 0,7 l. Potem odrzucił ją, pustą, ukłonił się nisko i przerwał zabawę z siedmioma punktami. Pierwsze dwie kolejki poszły sprawnie. W dwie minuty. Potem zaczęło się odpadanie. Pierwsza, regulaminowo, przerwała picie Kelly. Po trzech kieliszkach zrobiła się blada i odeszła od stołu. Nikt nie mógł jednak się na nią gniewać. Piła tyle, ile zdołała. Po czwartym kieliszku z zawodów wycofali się Leonard „Kurt” Hottain, który siadł z boku i przygrywał na gitarze walczącym dalej zawodnikom, widać jednak było, że place plączą mu się i chociaż muzyka płynęła z jego serca to jednak głowa nieźle oberwała dawką trunku. Wstała też nieźle zrobiona Bethany, która – widać to było na pierwszy rzut oka – doskonale wymierzyła swój złoty środek. W chwilę później była już w toalecie, zwracając boleśnie i hałaśliwie whiskey do muszli. Po czwartym kieliszku zawody zakończył też Kennet Griffin. Komik westchnął i wypił ostatnią porcję, którą jeszcze jako tako mógł w sobie zmieścić, po czym obrócił swoją literatkę do góry nogami. Nie ryzykował i odstąpił od stołu zataczając się. Rozsądnie. To był jeszcze moment na rozsądek. Był nieźle wstawiony, nie na tyle jednak aby nie „ogarniać” co się wokół nich dzieje. Na piątym punkcie skończyło kilku zawodników po jednej i drugiej stronie. Pół litra whiskey wypite w niespełna 15 minut, bo takie tempo nadał Mistrz Gry. To było morderstwo i aż dziw, że większość nie wpadła pod stół zaraz po tym. Phil Young pił w tempie, po zdobyciu pięciu punktów dla swojej drużyny odszedł od stołu. Pięć kieliszków zdążyła wypić też Alicja Winter, chociaż ostatni o mało nie spowodował, że się zakrztusiła. Wiedziała też, że musi wstać i położyć się do łóżka. Ale wcześniej, nieźle już pijana, zdążyła zrobić małe show ( o czym za chwilę). Jerome Samboro też przestał na piątym. Po ostatnim swoim kielonku wybałuszył nagle oczy, podniósł się chwiejnie i bełkocząc coś o tabletkach, krzywiąc z bólu, zataczając udał się do najbliższej toalety. Nie zdążył dojść na miejsce. Usłyszeli, jak upadł w korytarzu, wołając Mistrza Gry na pomoc i służby medyczne. Gdyby nie zawody i wcześniejszy popis przy stole może by nawet część się przejęła. I każdy olał leżącego. A przecież mógł mieć jakąś zapaść. Piąty kieliszek okazał się też ostatnim Tonyego. Rudzielec odstawił kieliszek do góry dnem, potoczył po wszystkich błędnym wzrokiem, czknął i wstał chwiejnie. Zdołał odejść od stołu i wyjść z kuchni, do ogrodu, gdzie po prostu legł na ziemi. Ale nie stracił wywalczonych punktów. Pechowym kieliszek piaty okazał się dla Davida Hasselhoffa. Podstarzały aktor musiał mieć wyjątkowo zły dzień bo po pijąc piątego, najzwyczajniej w świecie, zwalił się ze stołu nie kończąc. Zgodnie z zasadami stracił dwa punkty uzyskując dla swojej drużyny tylko trzy. Na szczęście nie zwrócił. Bo wtedy nie zyskaliby nic. Tornado przeciągnął, prosząc o pomoc Kaya, Hasselhoffa do pokoju i ułożył do łóżka, dając w ten sposób kilka chwil zawodnikom. Po szóstym kieliszku pass powiedziała Irmina Sommer – widać było, że ostatniego wmusza, szarżując i ryzykując ale dała radę i od stołu wstała o własnych siłach. Podobnie wyglądała zadziorna April, której szósty kieliszek też o mało nie powalił. Obie, nie zważając na dzielące je różnice, przemieściły się pod ścianę, walcząc z coraz cięższymi głowami i próbując śledzić zmagania. Chichocząca Alicja Winter, która już nie brała udziału w grze, chociaż chyba o tym zapomniała nieźle już wstawiona, wzięła jeden kieliszek z ręki i chyba celowo, a może przypadkowo, wylała na dekolt. - Mmój boszee oblayłm sę , kto wyliszzzze. Skorzystał Rhys, który zlizał zawartość z ciała instamodelki, a potem popił, przepisowo, swoim kieliszkiem. Siódmy kieliszek był ostatnim dla Marka Buffeta, który mocno chwiejnym krokiem oddalił się, wyraźnie szukając okazji do innych wrażeń, Chociaż wiedział, że długo na nogach nie ustoi. Kieliszek później odpadła Dixie. Dziewczyna miała tylko tyle sił, by wstać od stołu, a potem, naprawdę bojąc się że upadnie, opuściła pokój. Nawet nie wiedziała, jak znalazła się w łóżku. I jakim cudem zdołała wlać w siebie aż tyle wódki! Przy stole zostało już tylko pięciu uczestników pijackiego wyzwania. Widać jednak było, że są to zaprawieni w bojach zawodnicy. Dziewiąty kieliszek. Po nim dziesiąty. Litr whiskey w niespełna 40 minut, bo i Mistrz Gry wolniej wydawał komendy do picia. Jedenasty okazał się graniczny. Rhys O’Sullivan, Patrick White i Frank Moore po nim właśnie powiedzieli – dość. Wiedzieli, że mają kilka chwil, by odejść od stołu. A Frank zdążył wybiec z kuchni, gdzie, na szczęście z dala od innych uczestników, zgięty w pół – zwrócił zawartość zdewastowanego żołądka. Rhysowi, dziesięć minut później, urwał się film. A Patrick doczekał do końca zawodów, chociaż zasnął na krześle, odsuniętym pod ścianę – na znak, że skończył zawody. Została ich trójka. Madueke, Faith i Jack Sullivan. Ciemnoskóra uczestniczka zdołała dopić tylko jeden kieliszek wyraźnie już gibając się i trzęsąc. Potem wstała szybko i popędziła do toalety. Nie zdołała zachować godności. Zwróciła tuż przed wejściem do pokoju niebieskich dziewczyn. Jack dopił wraz z Faith trzynasty kieliszek. W tym momencie rudowłosa mechanik pozieleniała i, aby nie upaść przy stole, tracąc z trudem wywalczone punkty, opuściła grę. Ledwie udało jej się zdążyć do toalety na korytarzu. Jack samotnie dopił kolejny kieliszek i odstawił go do góry dnem kończąc zawody z imponującym wynikiem czternastu punktów. Wiedział, że zbliżył się do granicy i nie widząc już drogi, jakimś cudem, w pijackim widzie, dotarł do jakiegoś łóżka, gdzie po prostu zaległ nieprzytomny. Teraz mieli dzień wolny. Bo większość uczestników nie nadawała się do niczego. Ci, którzy jakoś funkcjonowali, woleli zalegać i regenerować. Jednak Mistrz Gry nie dał im zbyt wiele czasu. O czternastej wezwano wszystkich do jadalni, gdzie – jak za sprawą czarów – pojawiło się jedzenie – pizza w wielu rodzajach i smakach – wegetariańska, mięsna, łagodna, ostra – jaką kto chciał. Było też picie – woda z plastrami cytryny i limonki, soki, napoje gazowane. - Nim siądziecie do jedzenia – wzmocniony głos Mistrza Gry rozdarł ich czaszki - chciałem podać wyniki Pijackich Igrzysk Śmierci. Mamy remis! A to oznacza, że każdy z was musi wypić po pół litra! Z niedowierzaniem wpatrzyli się w niewidoczne głośniki. Niektórzy pozielenieli, inni zaniemówili, do innych to nie dotarło. - Żartowałem. Wynik Pijackich Igrzysk Śmierci to…. siedemdziesiąt dwa punkty uzyskane przez drużynę czerwonych i … siedemdziesiąt dwa punkty uzyskane przez drużynę niebieskich. W walce na kieliszki wygraliby czerwoni, gdyby nie wypadek Davida. Eh! A tak Ci kibicowałem! No, ale byłyby by to dwa punkty! Nie przesądziłyby o wyniku. Jednak zapomnieliśmy o punktach dla Niebieskich. Pięć dodatkowych punktów i mamy ostateczny wynik. 77 do 72 dla drużyny Niebieskich! Brawo! To oznacza, że zapraszam po kolei uczestników drużyny Czerwonych do Samotni. Samotnia. Pokój, w którym uczestnicy nominowali tych, którzy mieli odpaść. - Reguły naszej zabawy są okrutne i nieubłagane. Za chwilę każdy z uczestników przegranej drużyny wyznaczy jedną osobę z drużyny Czerwonej, a ta opuści DOM MARZEŃ i KOSZMARÓW jako pierwsza. Chyba, że okaże się, że cieszy się największą sympatią i popularnością wśród publiczności, wtedy wyleci osoba wskazana przez Nominowanego uczestnika. Aha - i nie można zagłosować na Jacka Sullivana - jako zwycięzca Pijackich Igrzysk Śmierci jest chroniony. Strach. Gdyby byli mniej wstawieni baliby się bardziej. - Teraz zachęcam do jedzenia, odpoczynku i zabawy. Cieszcie się swoim towarzystwem, bo wieczorem jedno z was opuści Dom przez Bramę Hańby. Zapraszamy Czerwonych do Samotni! Pięć punktów. Pięć cholernych punktów. Ostatnio edytowane przez Armiel : 24-04-2018 o 19:40. |
| |