Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-04-2018, 07:34   #31
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Przerażenie na twarzy Griffina było całkowicie szczere, a nie aktorsko odgrywane. W pierwszej chwili wyglądał jakby stół pełen whisky podziałał na niego jak basen z piraniami.
- Tylko nie to... - rzucił patrząc jak zahipnotyzowany na stół - Ja się składam jak scyzoryk po paru szotach... - dodał spoglądając na Dixie i Rhysa.

Lubił się napić, owszem, ale jego możliwości było widać już podczas imprezy integracyjnej, a teraz miało to być wyzwanie ze stratą filmu lub pawiem działającymi na niekorzyść drużyny.
- No srogo... - mruknął żałośnie mimo to nie zamierzając odpuszczać.

Pierwsze co zrobił, to wsadził dwie butelki do bocznych kieszeni swoich szarych bojówek, które włożył po pobudce wraz z czerwonym t-shirtem z wesołym nadrukiem, świadczącym iż komik zapewne lubuje się w DP.

[MEDIA]https://pre00.deviantart.net/0780/th/pre/f/2015/210/3/6/keep_calm_deadpool_by_yoveblack-d93dtd1.jpg[/MEDIA]


- Nie oszukuję - zawołał żywiołowo widząc na sobie spojrzenia innych. - Po prostu to TEN dom, nie? Dziś morze whiskey, a jutro pewnie ani kropli - roześmiał się. - Nie było nic o tym, że nie możemy brać na zapas.

Desperacko szukał ratunku rozglądając się pomiędzy wypijanymi szklaneczkami, co nie było proste, bo przez narzucone zasadami tempo 30 sekund oczy wręcz łzawiły.
5 literatek jako średnia, czyli pół litra na twarz pite w kilka minut.
Rzeź...

Czując jak już faluje mu we łbie, odzywał się nieco bardziej bełkotliwie i z coraz bardziej zamglonym spojrzeniem zerkał ku Kelly, której poranna kreacja więcej odkrywała niż zakrywała. Musiał natychmiast coś wymyślić, aby nie musieć się wycofać, lub nie wylądować pod stołem.
Na szczęście taka okazja się nadarzyła.
Był już całkiem nieźle ululany gdy odstawiał pustą szklankę i spojrzał ku siedzącemu naprzeciw Jerome. Gdyby ciemnoskóry chłopak obił mu ryj i wyłączył go z pijackiej gry pięściami...

Kenneth wyciągnął z kieszeni paczkę jednorazowych chusteczek, przy czym trwało to chwile bo ruchy miał już zdecydowanie wskazujące jak jest pod wpływem.
- Jakieś kompleksy w kwestii sług, Django? - rzucił do murzyna.
- Coś ty powiedział!? - oburzył się Jerome - Kto to jest kurwa Django?
- Taki murzyn, niewolnik… Zakompleksiony...
- Spróbuj to zetrzeć frajerze to cię zaraz tym nakarmię - warknął Samboro. - To nie ty robisz za tego... no Django tylko Tornado. No już blondasie, na co czekasz? - ponaglił - Pan czeka aż stół będzie czysty!

Za późno.

Bezczelny komediant szczerząc się w uśmiechu wytarł gluty a Jerome aż poczerwieniał ze złości.
- Silny jesteś w gębie i smarkaniu Django… - komik roześmiał się. - Posmarkasz gdzieś jeszcze? Mam trochę - wskazał wymownie na paczkę chusteczek.
Jerome również wybuchł śmiechem, ale był to śmiech zgoła inny. Spojrzał na komika a w jego oczach zabłysły ogniki. Cwaniaczek sądził, że jest nietykalny, że chronią go kamery i regulamin. Murzyn szybkim dyskretnym ruchem pokazał gest podcinanego gardła. Standup'er dołączył do jego czarnej listy.

Kenneth roześmiał się ponownie.
- Co, wjebiesz mi? - Przekrzywił głowę jakby w zaciekawieniu. - Na razie to tutaj Ty fruwasz po kątach…. przepraszam, po basenach.

Widząc brak reakcji Jerome’a Kenneth pokiwał głową.
- Chicken…. - rzucił murzynowi, który jednak wciąż nie reagował.

Jerome postanowił zignorować zaczepki mężczyzny i skupić się na zadaniu. Wiedział, że go nie przegada, ale przyjdzie taki moment, że zostaną sam na sam a wtedy mu przypomni tego Django...
Griffin tymczasem zmarkotniał. Plan nie wyszedł, a mordobicie i tak go czekało.
Później.
Nie pomagające już w niczym.

Westchnął i wypił ostatnią porcję, którą jeszcze jako tako mógł w sobie zmieścić, po czym obrócił swoją literatkę do góry nogami.
Nie ryzykował i odstąpił od stołu zataczając się.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 23-04-2018 o 07:38.
Leoncoeur jest offline  
Stary 23-04-2018, 21:29   #32
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Łóżka Domu okazały się miękkie i wygodne, łazienki dobrze wyposażone, a jakby tego było mało, klimat też należał do tych budujących. Żadnych grzybów na suficie, żadnych robali łażących po niedojedzonych resztkach jedzenia zwalonych w róg stołu.
Obyło się też bez swojskiego smrodku rozkładu, atakującego od strony zlewu. Te powody, jak i wiele innych zdecydowanie przemawiały za uznaniem dnia jako dobrze zaczętego. Wbrew pozorom Faith nie miała wygórowanych wymagań lokalowych. Na głowę też jej nie ciekło i wyspała się nawet, zmęczona wrazeniami poprzedniej doby.

Tym bardziej miała nadzieję na porządne śniadanie. Walenie wódy od bladego świtu ledwo otworzyło się oczy i umiejscowiło w czasoprzestrzeni…
- Jak w ogólniaku - parsknęła pod nosem, zasiadając do stołu obstawionego flachami. Różnicy jednak nie dało się przeoczyć. Tutaj nie musieli pić podłej berbeluchy.
Przyszło im wytrawiać bebechy procentami z wyższej niż poziom gleby półki.

- To salut - wzięła pierwszy kieliszek bez wchodzenia w detale i zbędne filozoficzne rozmkiny. Dla Allen światy był prosty. Ktoś stawiał wódę - nie odmawiała. Poza tym nie wylądowała w tym grajdołku aby udawać świetojebliwą. Co mogło się stać? Urżnie się i zwali pod stół?

- Pij, będziesz łatwiejszy - mrugnęła do olbrzymiego wrestlera, chlapiąc na drugą nóżkę. Jej plan nie zakładał oszczędzania się. W końcu raz się żyło.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline  
Stary 23-04-2018, 21:45   #33
 
Trollka's Avatar
 
Reputacja: 1 Trollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputację
Pierwszy poranek miał się zacząć od zalewania pały, Madueke nie za bardzo się to podobało. Ogarnęła się własnym tempem, a gdy zeszła do części wspólnej przy stole siedziało zatrzęsienie szowinistycznych świń, uchlewających się ledwo otworzyli kaprawe ślepia.

Jakie to było stereotypowe… aż szlag trafiał. Te wszystkie paskudne, zarośnięte gęby, niektóre już poczerwieniałe od przyjętych promili. Na szczęście były cycki, całkiem zgrabne i do tego na widoku. Na nich więc Nwakego się skupiła, biorąc do rąk pierwszy kielon.

-Wasze zdrowie- majtnęła kieliszkiem pod adresem dwóch bladych balonów.
Tak, to był dobry kompan do picia, a musiała pić.
Nie wolno było oddawać pola patriarchalnym śmieciom bez walki!
 
__________________
I see a red door and I want it painted black
No colors anymore I want them to turn black.
Trollka jest offline  
Stary 23-04-2018, 22:19   #34
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Stół zastawiony gorzałą i to z rana! Nowy dzień powitał mieszkańców Domu niczym innym, tylko Pijackimi Igrzyskami Śmierci. To wystarczyło żeby cały do tej pory przyjemny worek skojarzeń z filmowym tytułem zapakował się i wyszedł, trzaskając drzwiami.

Butelki, butelczyny, flaszki, szklanki, kieliszki i literatki… nie tylko komik z Deadpoolem na klacie miał minę jakby ziścił się jego najgorszy koszmar.
- To jest nas dwoje - Dixie podzielała jego niepokój, uśmiechając się nerwowo i przez chwilę pożałowała zgłoszenia do programu. Nie dysponowała mocna głową, a jej przygody z alkoholem ZAWSZE źle się kończyły.

- Dobra, dobra. - O’Sullivan za to wyglądał jakby ktoś mu zaproponował szklankę przedniej whisky na śniadanie. Cholera, tak właśnie było. - Pij nie pierdol mała - klepnął do stołu, pokazując ratowniczce krzesło obok siebie. Wzrokiem zahaczył cycki fetyszystki, ale flaszka wygrała.

- Dopiero co głowa przestał mnie boleć po imprezie integracyjnej - Banks nietchnienie przycupnęła na skraju krzesła, biorąc do ręki kieliszek. - Przyjmowanie nawet znikomej dawki alkoholu ma negatywny wpływ na nasze zdrowie. - zacisnęła zęby i przechyliła pierwszą porcję, a po niej kilka kolejnych. Tempo było zabójcze, juz wiedziała że nie da rady dotrzymać innym kroku, a co dopiero ugrać cokolwiek.
- P...pas - śladem komika przekręciła kieliszek czując że więcej nie da rady w siebie wlać… a dużo tego nie było.

Siedzący obok Irlandczyk prychnął pod nosem, przytrzymując dziewczynę za bark zanim zebrała się aby wstać z krzesła.
- Nie no lalka, co ty odpierdalasz? - fuknął, odwracając jej szkło na właściwą pozycję.

- Nnhhe… - brunetka pokręciła głową, robiąc proszącą minę. - Nhe.. kce - dobełkotała, a ramiona jej oklapły.

Rhysa wydawało się to nie ruszać. Rozlał nową kolejkę z szerokim, wcale nie wrednym uśmiechem.
- Ze mną się nie napijesz? - spytał tonem urażonej godności, o ile jakąkolwiek posiadał.

- A… ale… dobha - poddała się, wypijając co tam w szkle jej sprezentowano… i potem jeszcze raz.
Już wiedziała że to się źle skończy.

 
Driada jest offline  
Stary 23-04-2018, 23:01   #35
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Czerwony Johnny Walker!

Triple Kay parsknął ochrypłym od wczoraja śmiechem na widok flaszek taniej berbeluchy. Nie żeby gardził takim trunkiem. Jest taki moment na każdej imprezie, że nawet taki szajs leci i ma swój obrzydliwie niezaprzeczalny urok. Triple Kay ponadto choć głodny i niewyspany, był słusznie zaprawiony bibą w samolocie i czuł, że organizm wręcz domagał się klina. Przeciągnął się więc przed zasiąściem do pierwszego szota, ziewnął głośno i przeciągle i pociągnął sympatycznym wzrokiem po tych co już mieli wyzwanie za sobą.

Duch w jego drużynie był bardzo pozytywny. Obie Czarne Mamby łoiły jakby się już pogodziły, że ruchanie ich nie minie. Broken Iceman podtrzymując okularnicę też nieźle testował wątrobę, a i sama okularnica, to chyba w tych urzędach nie tylko przez denka pingli świat oglądała, bo kilka ładnych luf strzeliła. Pijąca okularnica… Aż się prosiło o jakiś dobry gimmick… No i dziadek. Cholera gitarowy Ric Flare. I stary wyga wiedział jak robić dobry show nie robiąc nic… Komik jak na komika był mało wesoły. Ale głowę to na karku miał. Co Triple Kay podsumował wskazaniem go palcem i kiwnięciem głową z uznaniem.
- Lubię twój styl. Tylko kolor koszulki ci się pomylił!
Aż w końcu i Dixie Docsie… No niebieskie dziewczyny dawały czadu.

Za to u przeciwników… Czerwoni barmani to dupy dali. I ten ten Elvis i Wolverine. W samolocie serwowali świetne driny jak na naprawdę topowych imprezach (a Triple Kay coś w tym temacie wiedział). A tu proszę. Jobbersi. Ciency jak kanadyjski budweiser. Czarny Koń robił co mógł i naprawdę trzeba było mu to oddać fajnego heela odstawiał. Nawet szkoda się go wczoraj Triple Kay’owi zrobiło jak wylazłszy z wody najbardziej cierpiał nad podartym dresem. To było to coś. To było kurna genialne. Dzisiejszy jednak numer z melą zdawał się już wrestlerowi słabym. Był też niespecjalnie gadatliwy Jackcop przepijający przez trupy do Flare’a. Ile Kelly wypiła tego Triple Kay nie widział poświęcając właściwie całość uwagi jej sterczącym spod materiału sutkom… I co? Można się bawić?
Ale na balety to się poczuł zaproszony do mechaniczki.
- Have faith in me, babe - zaśmiał się do niej i przysunął się do szota. No setka jak nic. Obrócił go w dłoniach. I odłożył. Potem wziął nową butelkę, odkręcił i spojrzał na Czerwonych - Teraz to wam się zrobi niebiesko…
Wszedł na stół, wzniósł niemy toast do wszystkich zaczynając od kamery i na Faith kończąc, zakręcił butelką i zaczął wlewać w siebie całość.

Niech się dzieje show!
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 24-04-2018, 01:20   #36
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Wybieram forsowanie :)

Frank Moore - optymistyczny surwiwalowiec


- Jesteśmy w Rosji? To jakaś moskiewska edycja? - i świat się zawalił. No normalnie tak wziął i się zawalił. Prosto na biedną, jeszcze nieźle skołowaną po dzisiejszej... wczorajszej... no tej poprzedniej imprezie. Gdy dotarł do jadalni i zobaczył ten stół. Ten długi stół. Zastawiony wódą, z wódą i wódą. No i jeszcze wódą na wypadek gdyby ktoś potrzebował odmiany a jakby miał inne preferncje no to była jeszcze wóda na śniadanie. No to jeszcze się trzymał. Zniósł to dzielnie i mężnie jak na nawykłego do trudów i niespodziewajek natury faceta obytego ze zmaganiami z tą naturą przystało. ~ Może to jakiś kawał? ~ pomyślał z nadzieją. No ale zaraz odezwał się MG i wszystko popsuł.

- Nie no ten program serio jest źle prowadzony. - jęknął krótkoostrzyżony brunet wlokąc się do stołu z miną skazańca. Owszem impreza była jak najbardziej okey, i wóda i w ogóle. Ale przede wszystkim to Frank lubił chodzić i pić jak i gdzie chciał a nie bo ktoś mu kazał. No ale taki program...

Usiadł przy stole patrząc krzywo na te kieliszki, butelki z wódą i słuchając zasad wymyślonych przez MG. - Musi być jakaś ruska edycja. Jak nic. - popatrzył smętnie w swój jeszcze pusty kieliszek. No ale nie było zmiłuj. Ehh.

Z początku zamierzał walnąć strzał czy dwa i dać sobie spokój. Ot, by siary nie było. Ale. Gdzieś tak w okolicy trzeciego strzała poczuł to. Jak ten promilowy, adrenalinowy testosteron w jego wnętrzu znów podnosi swój łeb. Poza tym. Właściwie całkiem fajna impreza zaczynała się robić. Laski też były i ci goście, jedny ciekawi, inni mniej. - A do diabła z tym wszyscy w tym siedzimy... - postawnowił w końcu i machnął na to wszystko ręką. A co tam, najwyzej go zniosą zarzyganego z placu boju!

- Eejj! Olać czerwonych czy niebieskich! Dawajcie! Za zwycięstwo i przednią zabawę! - nagle wstał z już rauszowym impetem na równe nogi i wzniósł kielona w górę. Niebiescy czy czerwoni, wszyscy po prawdzie jechali na tym samym wózku. Wzniósł więc toast do nich i za nich wszystkich patrząc wesoło po tych różnorodnych twarzach a potem przechylił swoje szkło. I siadł do kolejnych.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 24-04-2018 o 01:22.
Pipboy79 jest offline  
Stary 24-04-2018, 09:57   #37
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
Gitara w tle pijackich zmagań dodawała klimatu, działając na O’Sullivana jak bat nad karkiem harującego na plantacji bawełny czarnucha. Kojarzyła się z domowym zaciszem i szczeniackimi latami, a były to dobre wspomnienia. Kompani od kieliszka też nie wylewali za kołnierz, zrobiło się głośno i wesoło.

- Rosja? To gdzieś w Kanadzie?
- spytał kolesia od zjadania wiewiórek. Pewnie typ żałował, że nie ma teraz żadnej na zagrychę. Towarzyszka Rhysa okazała się mało wylewna po odpowiednim wlewie i bełkotała pod nosem, póki siedziała sztywno na krześle, ale nie wymiękała. To był właśnie duch walki!

- Chuj tam, wasze zdrowie pojeby!
- Irlandczyk zaśmiał się, unosząc kolejkę której już nie był w stanie policzyć. Przepił do całej zgrai i zaraz zabrał się za rozlewanie nowego rozdania. - Pijmy bo się ściemnia! - jego stary zawsze tak mawiał zanim zabierał się za łojenie gorzały gwizdek przed zamknięciem baru. Zapijaczony zgred na pewno oglądał występy syna, nie mógł dać plamy i wstać od stołu o własnych siłach. Lubił powtarzać, że nazwisko zobowiązuje, coś w tym było. A może chodziło o uparty, wyspiarski charakter.
 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline  
Stary 24-04-2018, 10:50   #38
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Noc minęła szybko, zdecydowanie za szybko jak na gust Alicii, witającej nowy dzień z resztkami kaca i niedospania, gryzącego drobnym piaskiem powieki od wewnętrznej strony. Potrzebowała kawy, nawet nie śniadania, tylko podwójnego espresso i papierosa, choć bez tego drugiego dała radę wytrzymać. Jednak poranek bez kawy zakrawał o herezję, wymiennie z nieludzkim traktowaniem, podchodzącym pod tortury.

Na rozpoczęcie zmagań panna Winter uszykowała się sumiennie. Zadbała o lekki, nienachalny makijaż, rozpuściła i ułożyła długie, jasne włosy aby opadały miękkimi falami na ramiona. Na więcej nie starczyło czasu, gong Wielkiego Brata pozostawał nieubłagany, wzywając do siebie. Na szczęście ubranie się poszło blondynce szybko. Zgarnęła z torby krwistoczerwoną, krótką sukienkę o sięgającym prawie do pępka dekolcie i dopasowane do niej szpilki. Stanika nie zakładała, psułby tylko ogólny efekt.
Ogarnięta na ile się dało, zeszła do jadalni jako jedna z ostatnich. Nie wypadało pokazywać się bez odpowiedniego przygotowania, a sterczące w nieładzie włosy i podkrążone niewyspaniem oczy nie prezentowały się atrakcyjnie. Wczesna pobudka oraz zmęczenie nie zwalniały jednak człowieka o zadbania o siebie, wszak każdy miał własną hierarchię priorytetów, a widzowie śledzili każdy ruch zamkniętych wewnątrz luksusowej posiadłości śmiałków, rejestrując za pomocą kamer najmniejszą zmarszczkę bądź przebarwienie skóry. Piękno przyciągało uwagę, wzbudzało sympatię.

Niestety przy stole nie miała co liczyć na kawę, o nie. Zamiast czarnego, aromatycznego naparu i tostów, powitał ja widok batalionu butelek, zmieniających wnętrze jadalni w bar. Przywitała zgromadzonych tam ludzi szerokim uśmiechem i z gracją przeszła przez pokój, zajmując wolne miejsce. Zarzuciła nogę na nogę, w dłoń ujęła kieliszek.
- Now every morning just before breakfast, I don't want no coffee or tea. Just me and good buddy Wiser. That's all I ever need - tknięta skojarzeniem zanuciła piosenkę słyszaną parę razy na imprezach. Pasowała jak ulał, chociaż ona zamordowałaby za to cholerne espresso.

- Kurt, znasz Personal Jezus? Mógłbyś zagrać?
- poprosiła rozwalonego po pańsku gitarzystę. Mimo pogody wymalowanej na twarzy, w sercu Alicia czułą niepokój. Ranek dopiero się rozpoczynał, do wieczora zostało dobre kilkanaście godzin, zaś widzowie nie lubili się nudzić. Poranne zadanie nie musiało oznaczać końca zmagań na pierwszą dobę, a preludium przed kolejnymi wyzwaniami. Whisky na pusty żołądek niebezpiecznie kojarzyło się z tuleniem muszli klozetowej zakończonej zgonem gdzieś na łóżku, bądź kanapie. Pół biedy, jeśli we własnym towarzystwie.
- To za dobrą zabawę… i dżentelmenów - przepiła toast, pewnie łapiąc butelkę, by uzupełnić braki promili.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 24-04-2018, 16:55   #39
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
David z każdym słowem MISTRZA GRY miał coraz większe przeczucie, że cały ten pomysł z uczestnictwem w bigbrotherowym programie było błędem. Zwłaszcza w tym. Im dłużej go słuchał, tym bardziej nie cierpiał jego gadki. Ludzi jeszcze poznać nie zdążył, ale część z nich wydawała się po prostu nadmiernie agresywna. I z pewnością hałaśliwa.

Pierwsze zaś wyzwanie… ech… miał okazję kiedyś pić z takim ruskiem na planie. Treserem fok, do jednego z odcinków Słonecznego Patrolu. Pili wtedy całą noc i rano… Hoff z trudem się wyczołgał z kabiny. Ale wtedy był młody i w pełni sprawny, a rusek… stary i zarośnięty na gębie.
A i tak wyszedł rześki jak aniołek, podczas gdy David potrzebował paru godzin i mokrej szmaty na czole.
Teraz stawał wraz z całą ekipą przed koszmarnym wykoślawieniem tamtej nocy. Więcej wódy, więcej pijących i tym razem wlewać w siebie wódę należało robić energicznie. Raz za razem.

Hoff widząc to morze wódy i zasiadających do stołu towarzyszy doli i niedoli, przysiadł się na końcu i rozglądając dookoła zaczął pić. Wysłuchiwał przy tym w milczeniu krzyków rozciągających się dookoła. Zniechęcało go to do wznoszenia własnych toastów. Towarzystwo bowiem było nabuzowane testosteronem, tak że zabrakło miejsca na cokolwiek innego.

Hasselhoff rozumiał rywalizację. Sam miał okazję rywalizować (choćby o role), ale co za dużo to niezdrowo. A tu było za dużo niezdrowych emocji. Wszak niemal doszło do bójki między Jeromem, a jednym z niebieskich. David miał zamiar wstać i… spróbować rozdzielić ich, gdyby doszło do bójki. Na szczęście nie musiał.
A choć mógł symulować picie to jednak postanowił wypić ile się da… bo chciał poprawić wynik drużyny. I to był błąd.
Z każdym kolejnym kieliszkiem ponad miarę orientował się, że przedobrzył. Że przeliczył swoje siły. Z każdym trunkiem przepływającym przez gardło wiedział, że jutro będzie bardzo żałował swego uporu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 24-04-2018 o 17:36.
abishai jest offline  
Stary 24-04-2018, 19:34   #40
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
To wyzwanie było koszmarem. Alkohol na czczo musiał zaszkodzić. Nie było ucieczki przed konsekwencjami picia, chyba że ktoś ściemniał. Nikogo takiego jednak nie było. Każdy pił, ile mógł, czasami mniej, czasami więcej. Niektórzy, wiedząc ile ryzykują podchodzili do picia „z umiarem”. Co nie znaczyło, że odejdą od stołu trzeźwi. Odejdą – i owszem – na własnych nogach, aby potem zalec gdzieś – na łóżku, na podłodze, w kiblu. Różnie mogło być. Inni postanowili zaszaleć. Pić, bez opamiętania, byle więcej, byle dłużej. Jak na maratonie. Porcja po porcji. Kieliszek po kieliszku, a każdy następny wchodził coraz trudniej, coraz ostrzej.

Triple Kay zaczął i skończył show pierwszy. Nie bawił się w kolejki tylko, na oczach wszystkich, wydudnił „na hejnał” największą z butelek 0,7 l. Potem odrzucił ją, pustą, ukłonił się nisko i przerwał zabawę z siedmioma punktami.

Pierwsze dwie kolejki poszły sprawnie. W dwie minuty. Potem zaczęło się odpadanie.

Pierwsza, regulaminowo, przerwała picie Kelly. Po trzech kieliszkach zrobiła się blada i odeszła od stołu. Nikt nie mógł jednak się na nią gniewać. Piła tyle, ile zdołała.

Po czwartym kieliszku z zawodów wycofali się Leonard „Kurt” Hottain, który siadł z boku i przygrywał na gitarze walczącym dalej zawodnikom, widać jednak było, że place plączą mu się i chociaż muzyka płynęła z jego serca to jednak głowa nieźle oberwała dawką trunku. Wstała też nieźle zrobiona Bethany, która – widać to było na pierwszy rzut oka – doskonale wymierzyła swój złoty środek. W chwilę później była już w toalecie, zwracając boleśnie i hałaśliwie whiskey do muszli. Po czwartym kieliszku zawody zakończył też Kennet Griffin. Komik westchnął i wypił ostatnią porcję, którą jeszcze jako tako mógł w sobie zmieścić, po czym obrócił swoją literatkę do góry nogami. Nie ryzykował i odstąpił od stołu zataczając się. Rozsądnie. To był jeszcze moment na rozsądek. Był nieźle wstawiony, nie na tyle jednak aby nie „ogarniać” co się wokół nich dzieje.

Na piątym punkcie skończyło kilku zawodników po jednej i drugiej stronie. Pół litra whiskey wypite w niespełna 15 minut, bo takie tempo nadał Mistrz Gry. To było morderstwo i aż dziw, że większość nie wpadła pod stół zaraz po tym. Phil Young pił w tempie, po zdobyciu pięciu punktów dla swojej drużyny odszedł od stołu. Pięć kieliszków zdążyła wypić też Alicja Winter, chociaż ostatni o mało nie spowodował, że się zakrztusiła. Wiedziała też, że musi wstać i położyć się do łóżka. Ale wcześniej, nieźle już pijana, zdążyła zrobić małe show ( o czym za chwilę).

Jerome Samboro też przestał na piątym. Po ostatnim swoim kielonku wybałuszył nagle oczy, podniósł się chwiejnie i bełkocząc coś o tabletkach, krzywiąc z bólu, zataczając udał się do najbliższej toalety. Nie zdążył dojść na miejsce. Usłyszeli, jak upadł w korytarzu, wołając Mistrza Gry na pomoc i służby medyczne. Gdyby nie zawody i wcześniejszy popis przy stole może by nawet część się przejęła. I każdy olał leżącego. A przecież mógł mieć jakąś zapaść.
Piąty kieliszek okazał się też ostatnim Tonyego. Rudzielec odstawił kieliszek do góry dnem, potoczył po wszystkich błędnym wzrokiem, czknął i wstał chwiejnie. Zdołał odejść od stołu i wyjść z kuchni, do ogrodu, gdzie po prostu legł na ziemi. Ale nie stracił wywalczonych punktów. Pechowym kieliszek piaty okazał się dla Davida Hasselhoffa. Podstarzały aktor musiał mieć wyjątkowo zły dzień bo po pijąc piątego, najzwyczajniej w świecie, zwalił się ze stołu nie kończąc. Zgodnie z zasadami stracił dwa punkty uzyskując dla swojej drużyny tylko trzy. Na szczęście nie zwrócił. Bo wtedy nie zyskaliby nic. Tornado przeciągnął, prosząc o pomoc Kaya, Hasselhoffa do pokoju i ułożył do łóżka, dając w ten sposób kilka chwil zawodnikom.

Po szóstym kieliszku pass powiedziała Irmina Sommer – widać było, że ostatniego wmusza, szarżując i ryzykując ale dała radę i od stołu wstała o własnych siłach. Podobnie wyglądała zadziorna April, której szósty kieliszek też o mało nie powalił. Obie, nie zważając na dzielące je różnice, przemieściły się pod ścianę, walcząc z coraz cięższymi głowami i próbując śledzić zmagania.

Chichocząca Alicja Winter, która już nie brała udziału w grze, chociaż chyba o tym zapomniała nieźle już wstawiona, wzięła jeden kieliszek z ręki i chyba celowo, a może przypadkowo, wylała na dekolt.
- Mmój boszee oblayłm sę , kto wyliszzzze.
Skorzystał Rhys, który zlizał zawartość z ciała instamodelki, a potem popił, przepisowo, swoim kieliszkiem.

Siódmy kieliszek był ostatnim dla Marka Buffeta, który mocno chwiejnym krokiem oddalił się, wyraźnie szukając okazji do innych wrażeń, Chociaż wiedział, że długo na nogach nie ustoi.

Kieliszek później odpadła Dixie. Dziewczyna miała tylko tyle sił, by wstać od stołu, a potem, naprawdę bojąc się że upadnie, opuściła pokój. Nawet nie wiedziała, jak znalazła się w łóżku. I jakim cudem zdołała wlać w siebie aż tyle wódki!

Przy stole zostało już tylko pięciu uczestników pijackiego wyzwania. Widać jednak było, że są to zaprawieni w bojach zawodnicy. Dziewiąty kieliszek. Po nim dziesiąty. Litr whiskey w niespełna 40 minut, bo i Mistrz Gry wolniej wydawał komendy do picia.

Jedenasty okazał się graniczny. Rhys O’Sullivan, Patrick White i Frank Moore po nim właśnie powiedzieli – dość. Wiedzieli, że mają kilka chwil, by odejść od stołu. A Frank zdążył wybiec z kuchni, gdzie, na szczęście z dala od innych uczestników, zgięty w pół – zwrócił zawartość zdewastowanego żołądka. Rhysowi, dziesięć minut później, urwał się film. A Patrick doczekał do końca zawodów, chociaż zasnął na krześle, odsuniętym pod ścianę – na znak, że skończył zawody.

Została ich trójka. Madueke, Faith i Jack Sullivan.

Ciemnoskóra uczestniczka zdołała dopić tylko jeden kieliszek wyraźnie już gibając się i trzęsąc. Potem wstała szybko i popędziła do toalety. Nie zdołała zachować godności. Zwróciła tuż przed wejściem do pokoju niebieskich dziewczyn.

Jack dopił wraz z Faith trzynasty kieliszek. W tym momencie rudowłosa mechanik pozieleniała i, aby nie upaść przy stole, tracąc z trudem wywalczone punkty, opuściła grę. Ledwie udało jej się zdążyć do toalety na korytarzu.

Jack samotnie dopił kolejny kieliszek i odstawił go do góry dnem kończąc zawody z imponującym wynikiem czternastu punktów. Wiedział, że zbliżył się do granicy i nie widząc już drogi, jakimś cudem, w pijackim widzie, dotarł do jakiegoś łóżka, gdzie po prostu zaległ nieprzytomny.

Teraz mieli dzień wolny. Bo większość uczestników nie nadawała się do niczego. Ci, którzy jakoś funkcjonowali, woleli zalegać i regenerować.
Jednak Mistrz Gry nie dał im zbyt wiele czasu. O czternastej wezwano wszystkich do jadalni, gdzie – jak za sprawą czarów – pojawiło się jedzenie – pizza w wielu rodzajach i smakach – wegetariańska, mięsna, łagodna, ostra – jaką kto chciał. Było też picie – woda z plastrami cytryny i limonki, soki, napoje gazowane.

- Nim siądziecie do jedzenia – wzmocniony głos Mistrza Gry rozdarł ich czaszki - chciałem podać wyniki Pijackich Igrzysk Śmierci. Mamy remis! A to oznacza, że każdy z was musi wypić po pół litra!

Z niedowierzaniem wpatrzyli się w niewidoczne głośniki. Niektórzy pozielenieli, inni zaniemówili, do innych to nie dotarło.

- Żartowałem. Wynik Pijackich Igrzysk Śmierci to…. siedemdziesiąt dwa punkty uzyskane przez drużynę czerwonych i … siedemdziesiąt dwa punkty uzyskane przez drużynę niebieskich. W walce na kieliszki wygraliby czerwoni, gdyby nie wypadek Davida. Eh! A tak Ci kibicowałem! No, ale byłyby by to dwa punkty! Nie przesądziłyby o wyniku. Jednak zapomnieliśmy o punktach dla Niebieskich. Pięć dodatkowych punktów i mamy ostateczny wynik. 77 do 72 dla drużyny Niebieskich! Brawo! To oznacza, że zapraszam po kolei uczestników drużyny Czerwonych do Samotni.

Samotnia. Pokój, w którym uczestnicy nominowali tych, którzy mieli odpaść.

- Reguły naszej zabawy są okrutne i nieubłagane. Za chwilę każdy z uczestników przegranej drużyny wyznaczy jedną osobę z drużyny Czerwonej, a ta opuści DOM MARZEŃ i KOSZMARÓW jako pierwsza. Chyba, że okaże się, że cieszy się największą sympatią i popularnością wśród publiczności, wtedy wyleci osoba wskazana przez Nominowanego uczestnika. Aha - i nie można zagłosować na Jacka Sullivana - jako zwycięzca Pijackich Igrzysk Śmierci jest chroniony.

Strach. Gdyby byli mniej wstawieni baliby się bardziej.

- Teraz zachęcam do jedzenia, odpoczynku i zabawy. Cieszcie się swoim towarzystwem, bo wieczorem jedno z was opuści Dom przez Bramę Hańby. Zapraszamy Czerwonych do Samotni!

Pięć punktów. Pięć cholernych punktów.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 24-04-2018 o 19:40.
Armiel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172