Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-10-2011, 17:45   #61
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Dalmar wiedział, że widok kusznika wleje więcej odwagi w serca napastników, których wcześniej musiało ostudzić to, co spotkało ich kompanów. Najemnik chciał skryć się za jakąkolwiek przeszkodą, wiedział jednak i to, że tego spodziewają się zbójcy. Miast tego skoczył do tego bliżej, Wąsacza. Ten wciąż walczył z uwięzionym w Wysokim mieczem desperacko próbując wyszarpnąć oręż z martwego kamrata. Nie spodziewał się ataku i zdołał jedynie przysłonić twarz przedramieniem. Na próżno. Żelazo przecięło kabat i ciało, rozrąbało kość i na koniec, w chwili kiedy dłoń zbira koziołkując opadała w dół uderzyło w nasadę nosa. Krzyku Wąsacza nie było słychać, bo stłumiła go zalewająca usta krew. Dalmar nie zwrócił uwagi na to, że wąsiska Wąsacza, które wcześniej musiały być jego chlubą, teraz przekrzywiły się śmiesznie. Złapał zbrojnego wpół, obrócił wokół osi słysząc szczęk zwalnianej zapadki. Wirował świadom, że to piruet życia i śmierci. Ruletka…


***


De Lorh spoglądał na braci Rost dłuższą chwilę. Milczał, jakby czekał na to, by pomiędzy sobą doszli do ładu. Dochodzili powoli. Reszta jego ludzi, jakby morska fala, cofnęła się do swoich ław, które zajmowali wcześniej. Jakby wszystko wróciło do normy. Jakby było po sprawie. W końcu i de Lorh uznał, że wszystko zostało już pomiędzy nimi wyjaśnione. Lub, że więcej w takiej chwili wyjaśnić się nie da. Skinąl na Rostów prosząc ich do swego stołu. Tu, kiedy w końcu zasiedli, wskazał im paluchem na blat stołu.

- Tu jesteśmy panowie Rost, nieprawdaż? – paluch lądował gdzieś pomiędzy wielkim sękiem a wyrytym napisem „Był tu Buba”. Rostowie spoglądali na rycerski paluch w pełnym milczenia skupieniu. Kiwali głową, choć de Lorh coraz bardziej im patrzył na wariata. Z wariatami zaś, w takiej zbrojnej przewadze, się nie spiera.

- No, tu jesteśmy a tu mamy nadbrzeże portowe. Blisko. – de Lorh niezrażony malował paluchem figury drogi i kilku najbliższych przecznic ukazując Rostom to, co znali doskonale z życia, Portową w całej swojej krasie. Tyle, że w wersji mini. Zminimalizowaną do stołu biesiadnego w „Miłej”. Rostowie ani się obejrzeli jak do ich stołu przysiadło się kilku starszych „spiskowców”. I „śledczy”. – Dziś przybić ma do portu barkas na którego pokładzie do miasta przypłynął sam miłościwie nam panujący de Marque. Uzurpator. Pan Bissel. I Rustycji, która przecież nigdy mu hołdu nie złożyła a i tak gwałtem do królewskiego pokoju włączona została. Przybywa tu w tajemnicy i w niewielkiej świcie. I my dziś, z waszą Rostowie pomocą, damy początek nowej erze naszego Królestwa.

De Lorh prawił z emfazą, rozgrzany wizją nad która musiał dumać od dawna. Jego współtowarzysze musieli jak i on spić się szaleju, bo przecie jako i on spoglądali roziskrzonymi oczyma na ów wyimaginowany plan Portowej. Rostowie, co do jednego, czuli sunący po plecach dreszcz. Sergio i Słowo Boże spojrzeli po sobie porozumiewawczo. Każdy z nich bał się spytać, ale i tak wiedzieli, że spytać muszą. Spytał Sergio. To było logiczne, był głową rodu. – A jaki w tym nasz udział?

- Królewska świta i wysłane im na spotkanie siły ruszą tędy, lub wzdłuż brzegu i dalej na Śledziową. W obu przypadkach jednak minąć muszą „Miłą”, bo tak szczęśliwie jest położona, że jadąc z portu do zamku książęcego musi się wedle oberży przejechać. Wasze szczęście, nie Rosowie?
– Sergio cieszył się średnio. W tej właśnie chwili. Wcześniej sprawiało mu to więcej frajdy. – No więc urządzimy tu zasadzkę a „Miła” będzie naszą twierdzą, jakby co poszło nie tak. Co jednak nie tak pójść może, skoro jeszcze mamy oddanego kapłana? Kapłana, który będzie na ulicy ślubu udzielał czy też może co inszego się wymyśli. Cokolwiek, byle miłościwie nam panujący musiał wstrzymać swój orszak. Reszta sama się uczyni. Nasza to sprawa. Dziś zmieniły oblicze Bissel. Dziś damy początek wolności Rustycji. W imię naszego patrona, Świętego Horna de Gordiana. I w ręce jego potomnych oddamy władzę w naszym wyzwolonym księstwie. Mówię wam, Rostowie, przyjdą jeszcze czasy że w waszej oberży Wielki Książę będzie biesiadował. Dziś damy temu początek!

Sergio teraz już pewny był, że de Lorh się czegoś nawdychał albo czymś spił. Tyle, że owo zbiorowe szaleństwo zdawało się nie mieć granic, bo udzieliło się wszystkim jego ludziom. I ewidentnie próbował entuzjazmem zarazić i Rostów. Tyle, że Rostwie myśleli o konsekwencjach. I świadomość każdego z wyborów wydała im się podła…


***

Bełt z głuchym dudnieniem uderzył w plecy Wąsacza wprawiając Dalmara w prawdziwą ekstazę. Puścił bezużyteczne już ciało i skoczył do cofającego się z przestrachem Ślepego. Tamten chciał cofnąć się szybciej, zgubił krok i potknął się. Nie miał szans uciec.

- Oszczędź! Rozkaz był zabić każdego kto o pana pytać będzie! My nie winowaci, żołnierska służba… - jęczał, choć oczyma szukał szansy ocalenia. Cofał się. Dalmar dopiero po chwili zorientował się, że nie cofa się wprost do wyjścia, tylko w bok. Jakby chciał ustawić Dalmara…

… uskoczył w bok i dostrzegł mocującego się z naciągiem kuszy oberżystę. Tylko na ułamek chwili stracił z widoku Ślepego ale miecz w zastawie uniósł intuicyjnie. Ciśnięty nóż brzęknął odbity w bok. Ślepy zaklął. Zaklął i oberżysta. Pękła mu cięciwa. Dalmar dużo spokojniejszy ruszył w kierunku Ślepego. Opuścił zwodniczo klingę. Ślepy dał się zwieść. Miecz uderzył go w podbrzusze kiedy on myślał, że przyszła pora gadki. Cóż, może był kiepskim rozmówcą.

- Mnie nie zabijaj. Powiem wszystko co chcesz. Takie były rozkazy. Jakbym się im nie poddał, zabili by mnie. Proszę, oszczędź… - oberżysta mówił trzeźwo. Ręce też przytomnie trzymał z dala od bezużytecznej już kuszy, wysoko i bezbronnie uniesione w górę. Był zdany na łaskę Dalmara. Tak jak on był wcześniej…


.
 
Bielon jest offline  
Stary 31-10-2011, 11:15   #62
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Nie skomentował słów karczemnego wykidajły. Przyjdzie i na niego czas. Twarz ciągle bolała, mimo to usiadł do stołu, gdzie osobnik tłumaczył swój plan. Wybitnie złożony i przemyślany. W życiu większej głupoty nie słyszał, lecz zgodził się na niego. Podczas gdy pseudo rycerz tłumaczył kolejne kroki działania on rozmyślał nad różnymi sposobami odebrania tarczy bez pomocy. Fakt byłoby to złamanie danego słowa, jednak może spowiednicy odpuściliby mu ten grzech? Może tak a może nie. Z resztą szaleńczy plan de Lorha mógł sprawić, że nie tylko nie zostaną mu odpuszczone grzechy, ale i zwyczajnie zostanie powieszony. Z drugiej strony, jakaż to była by pomoc z jego strony, gdyby faktycznie miał tylko udawać udzielającego na ulicy ślubu. Mimo iż nigdy tego nie robił mógł się poświęcić. Dla niego najważniejszy był kościół i Niezwyciężony a nie król i jego polityczne niesnaski.

Pokręcił głową z politowaniem.
-W życiu żem głupszego planu nie słyszał, ale jakem poprzysiągł tak słowa dotrzymam. Niechaj tak się stanie jak prawisz.- zwrócił się do rycerza -Nim jednak cokolwiek zrobię, daj mi tarczę. Nie żebym powątpiewał w twój honor, lecz życie bywa okrutne a los lubi z nas szydzić. Wolałbym aby artefakt znajdował się w rękach kościoła, kiedy to wszystko się zacznie.- rzekł ozięble -W tym całym chaosie tarcza mogłaby znaleźć przez przypadek kolejnego, nieprawidłowego właściciela i całe moje poszukiwania wzięłyby w łeb.- wejrzał na de Lorha -Zatem jeśli chcesz mej pomocy, daj mi pierwej tarczę. Wtedy ja poczynię, co uznasz za stosowne.- podyktował swe warunki czekając na odpowiedź.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 31-10-2011, 20:48   #63
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Słuchał, a z każdym słowem oczy robiły mu się coraz szersze. Zebrani w ich rodzimej karczmie spiskowcy opracowali plan, który ziścić miał się w przeciągu najbliższych godzin i który nie zakładał bynajmniej drobnego wystąpienia przeciw władzy, lecz zamachu na najważniejszą w królestwie osobę. Obojętne czy Sergio miał de Marque za władcę dobrego, czy też nie, to co kreślił swoim paluchem rycerz oznaczało podniesienie ręki na władcę, obrócenie się przeciw wartością, którym taki rycerz powinien ślubować, a to staremu wyjadaczowi pozostawiało trudny jeszcze do sprecyzowania niesmak.

Dobrzy ludzie z miasta mieli swój niepisany kodeks na długo po tym jak herbowi szczycili się swym rycerskim kodeksem, lecz nawet tak nowi w fachu ludzie wiedzieli, że sprzeniewierzenie się podstawowym wartością nie może przynieść nic dobrego. Jeśli bowiem chce się wprowadzać zmiany, nie można tego robić burząc fundamenty na których opierał się dotychczasowy porządek. Półświatek znał dziesiątki przypadków, w których wewnętrzne zasady naginane były do granic nieprawdopodobieństwa, często ostatecznym odważnikiem na zabójczo zrównoważonej szali racji dwóch stron okazywało się ostrze. Nigdy jednak nie było ono podstawą odmierzania praw, choć postronnemu tak właśnie mogło się to widzieć. Wyroki choć częste nigdy nie zapadały w sposób losowy. Morderstwa choć czasem okrutne nigdy nie były powodowane samą rządzą mordu. Zmarli dzieli się na tych, którzy umrzeć musieli, oraz na tych, których śmierć w krótkim czasie powodowała kolejną śmierć aby tę pierwszą wyrównać. Rost zastanawiał się teraz mocno, czy kodeks rycerski pozwalał zapomnieć o tak podstawowych prawach, czy może de Lorh w swojej pysze uważał się właśnie za sędziego i kata w jednym.

- Śmiały to plan mój Panie, czyn o którym opowiadać się będzie przez pokolenia. Zastanawia mnie tylko, czy opowieści te będą o tym jak zdobna w barwy twego rodu kompania księstwo uratowały, czy też o tym jak pogrążyła ja swoimi działaniami.
De Lorh spojrzał na Rosta marszcząc brwi, ten jednak nie dał mu czasu na odpowiedź.
- Pomogę ci Panie, bo nie dla mnie polityczne zmagania, wiedz jednak, że nie raduję się wcale wiedząc, że w moich progach tli się zarzewie buntu przeciw spokojnemu ładowi królestwa. Co więcej nie ja jeden mieć będę wątpliwości, ale i szereg mieszkańców tego grodu, ale i grodów inszych, którym żyje się dobrze w stanie takim jak jest. Zmiany zaś, zbrojne szczególnie przynoszą zawsze zniszczenie, śmierć i w interesach problemy, tego nikt z uczciwie pracujących ani z tych co na uczciwie pracujących żerują chcieć nie powinien.

Szlachcic słuchając Sergia zastanawiał się pewnie w którym momencie powinien nakazać swoim ludziom aby zawczasu uspokoili ten niepewny element jego misternej układanki. Słowom Rosta nie można jednak było odebrać całkowitej racji i de Lorh musiał zdawać sobie sprawę, że występują w sposób nader ryzykowny, przeciw temu co większość społeczeństwa uznało już za normę...

Rost odsunął się od szlachcica nie doczekując się żadnego komentarza i uznając, że de Lorh zaakceptował jego beznamiętną deklarację wsparcia sprawy. Odstąpił pola kapłanowi, który począł upominać się o swoją własność, co wytłumaczalne było o tyle, że kwestia tarczy nie interesowała Sergia zupełnie. Co innego sam klecha, więc słowa medyka zaatakowały go od razu, gdy szlachcic oznajmił są decyzję w sprawie tarczy.
- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie chłopcze - spokojnie zaczął Sergio. - Postaram się więc sformułować je jaśniej. Skąd pochodzisz i czy byłeś już wcześniej w tych stornach, bo nie opuszcza mnie przeczucie, żeśmy mogli się już poznać.
Razem z ostatnimi słowami Słowo Boże usłyszał ciężkie kroki Rolanda, który właśnie stanął tuż za plecami kapłana odcinając ich małą rozmowę od reszty świata. Miejsca na kolejny unik nie pozostawało wiele, a jak mawiali Dobrzy ludzie - Na każde pytanie przyjdzie kiedyś odpowiedzieć...
 
Akwus jest offline  
Stary 02-11-2011, 10:14   #64
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Roland obserwował z góry ławę i plan powstający na niej. Słuchał słów de Lorha, starając się go zrozumieć. Słuchał i choć do polityki było mu raczej daleko, głównie ze względu na wszelkie zawiłości występujące w niej, których nie był w stanie poukładać w swej wielkiej i pustej głowie, to wiedział jedno. Bez powodu nie podnosić ręki na króla! A powodem dla niego nie było z pewnością to, że do Jego karczmy przybywa jakiś rycerz, rysuje coś na ławie i oczekuje, że wspomoże się go w zamachu na władcę.

Nie odezwał się nic, jak to zwykle bywało w takich sytuacjach. Usta wyrażające jego opinie, znajdowały się u Sergia. Zdziwiło go jednak to, co te usta wypowiadały, godząc się na plan de Lorha. Czy Sergio tak rzeczywiście myślał, czy tylko tak powiedział, gdyż nie miał innego wyboru, tego nie wiedział. Wiedział za to, że on się na to z pewnością nie pisze.

Roland poszedł za Sergiem, poczekał, aż zakończy rozmowę z kapłanem i zapytał go po cichu odciągając go na bok
– Nie rozumiem, chcemy jebnąć króla?
 
AJT jest offline  
Stary 02-11-2011, 10:39   #65
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
- Nie kuzynie - odparł po cichu Sergio upewniając się wcześniej, że nikt ich nie podsłuchuje. - Póki co zyskujemy na czasie i dbamy o to by nie stracić głów nim nie będziemy zmuszeni do wyboru strony.

Dalmar uśmiechnął się jak zwykli uśmiechać się ludzie, do których dociera sedno planu. Sergio odpowiedział podobnym uśmiechem, acz w głębi duszy był pewien, że osiłek jak nie rozumiał całej złożoności sprawy przed wyjaśnieniami starszego Rosta, tak nie rozumiał jej i teraz. Dostał jednak zapewnienie, że ktoś w rodzinie nad sprawą czuwa i jedynym o co Roland musi się martwić, to ostrość jego miecza...
 
Akwus jest offline  
Stary 03-11-2011, 16:37   #66
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Czemu miałbym Ci w ogóle odpowiadać na to pytanie?- wzburzony Słowo Boże wejrzał gniewnie na Sergia. Nie miał zamiaru być miły.
-Takie tu zwyczaje panują? Każdego gościa tak traktujecie? Wczoraj chciałem Ci pomóc, a dzisiaj twój przydupas rozkwasza mi ryj! I za co? Powiedziałem im...- przeleciał wzrokiem ludzi da Lorha -Że mają was w to nie mieszać, bo tarcza jest moją sprawą. Chciałem odzyskać co moje, a on bez ostrzeżenia mi przylał!- kapłan był zirytowany całą sytuacją. Palcami stukał w blat stołu rytmicznie.
-I jeszcze masz czelność wypytywać o moją przeszłość? Kim jesteś żeby o to pytać? Gdzieś mam twoje przeczucia. Dopełnię swoją misję dla moich przełożonych, wywiążę się z umowy i moja noga już tu nigdy więcej nie postawi, jeśli tak się gości traktuje w waszych skromnych progach.- pokręcił głową, po czym wejrzał na rycerza.
-Nie odpowiedziałeś mi panie. Co z tarczą?- spytał.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 06-11-2011, 08:48   #67
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
W oberży, gdzie w koło trupy:

Dalmar zakończył póki co zabijanie. Teraz przyszła pora na rozmowy. Miał kilka pytań, które chciał oberżyście zadać i kilka odpowiedzi, która chciał usłyszeć…

Coś jednak na granicy świadomości i percepcji sprawiało, że nie chował oręża. I nie potrafił zaufać szczerym wyjaśnieniom oberżysty…


***


„Miła”:

De Lorh podszedł do ławy na której zległa tarcza o którą tak usilnie zabiegał kapłan. Widać było, że nie do końca wyznaje się co trzyma w rękach, bo rzeczoną tarczę obejrzał kilka razy kręcąc przy tym ze zdumieniem głową. Kilku jego najbliższych towarzyszy podeszło doń i coś tam szeptem z nim referowało zerkając ukradkiem na Rostów, którzy mieli czas by ochłonąć. Reszta zbrojnej kupy rozlazła się do wyjść i okien jakby w oczekiwaniu na szturm, który miałby zaraz nastąpić. Nerwowa atmosfera wyraźnie zagęszczała biesiadną. De Lorh w końcu podjął jakąś decyzję, pokręcił głową zdecydowanie odmawiając doradom kompanów i podszedł do Słowa Bożego.

- Oto Twoja zapłata! Zważ, że daję ci ją nim ty zrobiłeś to co przyrzekłeś. Tuszę, że i wy świętojebcy wiecie co to honor! – de Lorh spojrzał groźnie na kapłana, po czym wręczył mu tarczę. Słowo Boże przyjął ją z drżeniem, bo i chwila była dlań ważna, by nie rzec doniosła. Tarcza była ciężka. Wysłużona, choć nie dawno odnowiono. Kapłan czuł bijącą od niej moc.



Nie dane mu jednak było długo napawać się tą chwilą. Na ulicy przed „Miłą” na której cały czas słychać było żywy ruch uliczny, dał się słyszeć łomot stóp i wnet do biesiadnej wpadł czerwony z wysiłku młodzian. Połowa rycerskiej kupy zdążyła już do połowy nawet obnażyć miecze nim schowali je na powrót najwidoczniej rozpoznając swojaka.

- Co jest Mithaus! Miałeś na port dawać baczenie! – odezwał się jeden z przybocznych de Lorha. Siwowłosy, niemłody już mąż, któremu jednak nie sposób było zarzucić braku energii. Pierwszy w sumie poza tymi co tam stali, był przy przybyszu.

- Dawałem! Król już w porcie!

- Jakże to, barkas jego ledwie do redy miał wpłynąć?

- Spodziewali się widno zasadzki abo co? Na koń wsiadali jakem tu dobiegł. Król na mniejszej barce przypłynął i teraz z orszakiem ruszać będzie. Mniej ich, ale pancernym zastępem jadą. Wnet tu będą.

- Ilu?
– de Lorh odzyskał głos i dowództwo. Jego ludziom udzieliło się podniecenie związane z rychłą bitką.

- Klin ledwie, może niespełna. – trzy dziesiątki zbrojnych to była niemała siła. De Lorh zwrócił się błyskawicznie do Sergio. Widać było, że nia ma teraz już ochoty na pogawędki.

- Wóz z tyłu oberży wytoczcie panowie Rostowie. A migiem! Przed oberżę go w poprzek drogi. Koło urwiecie, by na zasadzkę nie wyglądało. Tylko biegiem. Zaraz tu będą!

Zbrojni wedle ustalonego planu zaczęli się sposobić do walki a Rostowie zyskali świadomość, że czas, niezbędny dla rozważań, straszliwie się skurczył…


.
 
Bielon jest offline  
Stary 06-11-2011, 19:22   #68
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
~Panie, daj mi znak, bym nie pobłądził...~ młody kapłan był doświadczonym życiowo człowiekiem. Takiej sytuacji jednak nigdy dotąd nie przeżył. Był mocno skoncentrowany i skonsternowany. Nie wiedział, jak powinien uczynić by nie być potępionym. Z jednej strony polityka nie była jego sprawą. Był bogobojnym kapłanem, człowiekiem głęboko uduchowionym. Z drugiej jednak strony nie chciał być tym, który zwaśnił kościół i króla, oraz popierające go osoby. Medal miał dwie strony. Odzyskał tarczę przysięgając na swój własny honor. Czy mógł zdradzić króla, którego jakby nie było również był poddanym? Nie pokazywał po sobie zawahania. Zdawał się wiedzieć, co zrobić. Był widocznie dobrym aktorem. Gdy tylko otrzymał tarczę spojrzał na nią z wielkim respektem. Była świętą relikwią a on nie był godzien jej tak po prostu trzymać.
-Potrzeba mi spowiedzi...- burknął kręcąc głową. Mógł zginąć tego dnia a nie miał czystego sumienia układając się z rewolucjonistami i osobami o nieczystych duszach i zamiarach.

~***~


-Pan nie dał mi znaku...- Słowo Boże po raz pierwszy zwątpił.
-Dał, tylko go nie dostrzegłeś...- odrzekł stary mentor kleryka. Młody, duchowny miał podbite oko, rozcięty łuk brwiowy, złamany obojczyk i kilka żeber. Potyczka z szabrownikami okazała się choć zwycięską to bardzo brzemienną w skutki.
-Kiedyś pewien pobożny człowiek padł ofiarą powodzi. Uciekł na dach, czekając aż Niezwyciężony da mu jakiś znak, pośle mu pomoc. W końcu po pobożnego człowieka przypłynęła łódź. On odmówił. Powiedział, że czeka na znak od Niezwyciężonego. Woda wzbierała a on wciąż czekał. W końcu przypłynęła druga łódź. Pobożny człowiek znów odmówił. Czekał na znak od swego boga. W końcu woda porwała dom, zabierając ze sobą pobożnego człowieka. Jego dusza stanęła przed Niezwyciężonym i spytała go 'dlaczego nie dałeś mi znaku?' na co Niezwyciężony odpowiedział 'przecież posłałem Ci dwie łodzie...'- krótka anegdota starego kleryka wystarczyła by uświadomić Słowu Bożemu, co też starszy kapłan chciał mu przekazać.

~***~


-Potrzeba mi kilku minut na pomodlenie się. Bez tego nie wyjdę.- rzekł, po czym bez czekania na reakcję de Lorha wziął tarczę w garść i ruszył na piętro, do wynajętego przez siebie pokoju. Kapłan położył relikwię na łóżku, po czym przyklęknął przy nim, splatając dłonie do modlitwy.
-Panie. Jestem całkowicie oddany twej woli. Daj mi jakikolwiek znak, a wykonam twoją wolę. Moja dusza jest rozdarta. Nie wiem, czy złamać dane słowo i wspomóc króla czy dotrzymać dane słowo i...- przełknął ślinę -Wspomóż mnie jakoś proszę pokornie.-
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 06-11-2011, 23:33   #69
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Odstawił kubek z którego niemal duszkiem upił niemal pół kwarty kwasu po czym spokojnie otarł rękawem cienkiej koszuli resztki trunku spływająca mu po brodzie.
- Źle się robi Rolandzie - zwrócił się do osiłka opierając mu dłoń na ramieniu - co gorsza nie wiem, czy zgodnie z obietnicą będę w stanie wykaraskać z tego nasze głowy.
Młodszy kuzyn uśmiechnął się do Sergia jak gdyby chcąc tym uśmiechem dodać mu otuchy, od kilkunastu już minut wydarzenia biegły jednak dla niego zdecydowanie zbyt szybko i nim zdołał zdać sobie sprawę z konsekwencji jednego już nastawało następne. Wciąż trawił jeszcze sprawę dziwnie istotnej tarczy, a już musiał myśleć czemu Sergio decyduje się słuchać poleceń szlachcica, choć jeszcze przed paroma chwilami twierdził, że na nikogo a na króla szczególnie ręki podnosić nie będą.

Sergio przymknął oczy delektując się smakiem tak rzadko odkorkowywanego trunku, którego ostatnie butelki trzymał na specjalne okazje. Teraz czuł, że wydarzenia, które zaraz mieli zapoczątkować, mogą pozbawić go tej możliwości na długo, lub co gorsza po kres dni Miłej...

***

Z nabrzeża do Miłej droga nie powinna zabrać konnym dłużej jak wygłodniałemu marynarzowi zapuszczenie łapska pod kieckę dziewki od momentu gdy zeskoczy ona na stały ląd. Co znaczyło że cokolwiek zrobią, czynić będą musieli prędko.
Wytoczenie wozu trwałoby znacznie dłużej, gdyby zaprzęgać konie, mając jednak siłę tura ukrytą w potężnych ramionach kuzyna Sergio nie zamierzał tracić czasu na zaprzęganie. Ustawienie przeszkody tak by tarasowała drogę na kilkanaście metrów za zakrętem zza którego powinien wypaść królewski orszak ponownie nie nastręczało trudności, jako że taka mistyfikacja żadną miarą dla Rostów nie była pierwszyzną. Wielkość kieszeni powinna gwarantować, by konni zmieścili się w niej w dużym ścisku, który miał nadzieję nastąpi, gdy tylne szeregi nie zdołają zatrzymać się wpychając pierwszych na barykadę.
Uszkodzenia koła wyszło Rolandowi więcej niż przekonująco, bo i siły do tego przyłożył więcej niż należało. Sergio naprawiać ośki i tak nie zamierzał, więc w jego mniemaniu kuzyn mógł równie dobrze wóz rozpieprzyć w drobny mak, tak długo jak szczątki gwarantowałyby, że konni zostaną przez nie zblokowani pomiędzy dwoma ścianami kamienic mając o kilka metrów za plecami główne wejście do Miłej .

Chyba jeszcze nigdy nie brakowało mu Dalmara tak jak w tej chwili. Sergio pluł sobie w brodę iż miecz najemnika znajduje się teraz o dzień drogi od uliczki na której za chwilę miała się rozegrać scena, wymagająca każdego ostrza, a szczególnie tego, na którym Rost mógł polegać.
Od momentu gdy odstawiał kubek na stół, wiedział, że sceny nie rozstrzygną sztychy mieczy, lecz zdawał sobie sprawę, że z pewnością odegrają one ważną część, a z braku Dalmara musiał polegać wyłącznie na Rolandzie. To z kolei oznaczało, że zamiast gracji finezji i chirurgicznych cięć będzie musiał oprzeć swój plan o brutalną siłę. Nie wykluczało to całości, acz na pewno jej nie ułatwiało.

Spojrzał w stronę rozwartego okna na piętrze Miłej, o ile się nie mylił w środku znajdować się powinien klecha nie grzeszący dobrymi manierami, czy zbytnim rozsądkiem, acz Rost przez wzgląd na prawdę, której coraz bardziej się domyślał miał dla chłopaka wiele wyrozumiałości. Ściągnął z palca niewielki sygnet, pamiątkę po wydarzeniach sprzed lat...

***

Otworzył kopertę porzuconą w progu Miłej. Smark, który chwilę wcześniej pukał do drzwi dawno już zmył się za rogiem i Sergio nie łudził się, że zdoła go odnaleźć. Po latach, gdy przyglądał się temu co w owej kopercie mu dostarczono wielokroć zastanawiał się jednak, czy gdyby wtedy postarał się go odnaleźć mógłby do niej dotrzeć. Wszelkie rozważania pozostawał jednak wyłącznie w sferze domysłów, których nigdy miał nie potwierdzić.

Zawartość koperty była mała i srebrna, pasowała na jego kościste palce i mimo iż pierścień nie wyglądał na męski Rost postanowił nosić go. Nosić by nie zapomnieć...

***

Zważył sygnet w dłoni, po czym cisnął go w rozwarte okno, nie zastanawiając się czy dobrze czyni. Wyryte na nim symbole mogły nie powiedzieć klerykowi wiele, nawet jeśli faktycznie był synem tej, która po latach stanęła w głowie Sergia. Jeśli jednak miał rację, musiał wywiązać się ze złożonej przed laty obietnicy.

Nie czekał na reakcję, założył, że oświecenie na każdego przyjść musi w jego czasie, a jego gościło już w głowie Rosta od ładnych kilku chwil, potrzebował więc dać mu upust. Przywołał więc do siebie Rolanda - Działamy tak jak życzy sobie tego de Lorh, bacz jednak uważnie na mnie i gdy tylko zacznie się dziać źle skieruj się do tych drzwi - wskazał niewielki drzwiczki dokładnie w miejscu, gdzie dyszel wozu klinował się o ścianę budynku na przeciw Miłej.
Żaden z Rostów nie pamiętał, by kiedykolwiek były one rozwarte, lecz Sergio wiedział, że nie działo się tak bez przyczyny. - Ustąpią jeśli pchniesz je ze swoją siłą, lecz uważaj, bo korytarz za nimi jest dość niski i wąski. Nie prowadzi nigdzie dalej niż na drugą stronę piekarni mieszczącej się w budynku. Tyle jednak wystarczy, by odsadzić kogokolwiek, kto zechciałby nas ścigać.
Choć chciał zakładać, że tłumaczy to wszystko Rolandowi tylko na wypadek czarnego scenariusza, gdzieś w środku coraz bardziej godził się z opcją, iż będzie to scenariusz, który sam rozpocznie pisać.
- Teraz jednak najważniejsze Rolandzie - Sergio ponownie upewnił się, że nikt ich nie podsłuchuje - obojętne co się stanie i co mówić będę od tej pory, chroń króla za wszelką cenę...
 
Akwus jest offline  
Stary 07-11-2011, 09:44   #70
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Po tym, jak Sergio zapewnił go, że na króla nie ma ręki zamiaru podnosić, Rolandowi trochę ulżyło. Plan starszego kuzyna zapewne był dużo bardziej przebiegły, niż Roland mógł sobie wyobrazić, więc nie dopytywał już o niego. Liczyło się słowo Sergia i zapewnienie mniej rozgarniętego kuzyna, że nie poprą tych szaleńców, którzy wtargnęli do ich karczmy.

Począł postępować, jak kuzyn mu nakazywał. W pierwej z niewielką pomocą zaciągnął wóz w miejsce zasadzki. Następnie z wielką pompą wyrwał koło z wozu, by ten wyglądał, jakby się tam przypadkowo znalazł. Cały ten proceder nie zajął mu dużo czasu, ot kolejna pułapka wykonana w ten sam sposób. Można by rzec, że to już wytrenowany element. Roland obawiał się jedynie, że zbyt pieczołowicie to wszystko wykonuje, ale skoro Sergio takowy plan miał, to i on postępował wedle jego słów.

Po wszystkim podszedł przywołany do starszego kuzyna, ten przekazał mu kolejne części planu. Widać dawkował wszystko, by od tych komplikacji Rolandowi głowa nie spuchła jeszcze bardziej. ~Słuchać de Lorha, czekać na znak od Sergia, spieprzać przez drzwi, nie przydupcyć łbem, nie słuchać Sergia, chronić króla, chronić kurwa króla ~ starał się zakodować w głowie słowa kuzyna powtarzając sobie po cichu ten schemat.
 
AJT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172