Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-01-2013, 11:27   #31
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
Skradając się między drzewami, obserwowała krasnoluda. Nie do końca rozumiała, dlaczego Olhiver nagle znalazł się sam na drodze, opuszczony przez swoich kompanów. Wnioskowała, że w oczywisty sposób coś musiało się stać, kiedy jej nie było, dlaczego jednak bard został na trakcie – tego wiedzieć nie mogła.
Kiedy pojawili się jeźdźcy, przygryzła ze złości wargi.
- Wiedziałam – syknęła. - Wiedziałam, do diabła...
Całość nie trwała zbyt długo. Przeciskając się przez drzewa i krzewy, parła w stronę znajdującej się w pewnym oddaleniu grupy. W oczywisty sposób nie zamierzała interweniować. Nie wiedziała, kim są jeźdźcy, ale fakt, że sześciu chłopa na koniach znalazło się blisko opuszczonego dworku, kazał coś przypuszczać. Zapewne krasnolud miał jakiś plan.
Jakikolwiek był to plan, Drakonia podejrzewała, że zaliczenie pały w łeb nie było jego częścią. A także wleczenie w stronę dworku. Bicie serca łotrzycy przez chwilę przyspieszyło, kiedy zauważyła, że czterech jeźdźców kieruje się w jej stronę. Ale była pewna, że nie zostawiła tam żadnych śladów, niczego, co mogło sugerować, że na dworku był wcześniej ktoś jeszcze.
Zatem jeźdźcy rozdzielili się. Kiedy byli najbliżej, Drakonia schroniła się za drzewem, przycupnąwszy, zakrywając się płaszczem. Kiedy tylko przejechali, pozwoliła sobie na ułożenie dalszego planu. Kimkolwiek byli, popełnili błąd. Jeźdźcy nie wiedzieli, ilu tak naprawdę ich było. Musieli nabrać pewności po ogłuszeniu Olhivera. Pewności, która zapewne będzie kosztować ich życie.
Kiedy tylko pozostali czterej jeźdźcy oddalili się na bezpieczną odległość, Drakonia nieco szybszym krokiem zbliżała się do dwóch pozostałych.
Podejrzewała, że reszta bandy gdzieś także się czai i że niedługo się na nich natknie. Wypatrywała ich zatem, przy okazji przybliżając się z wolna do dwóch drabów, którzy szukali zapewne ich i jej samej.
Pochyliła się i wyciągnęła z kuszy jeden bełt. Zza pasa wyzuła także małą fiolkę. Była w niej trucizna, oczywiście.
Drakonia nie potrzebowała zabijać, przynajmniej jeszcze nie teraz. Przybliżywszy szklany pojemnik z mętną cieczą do grotu bełtu, oblała go. Choć chusta na jej twarzy i rękawice uniemożliwiały truciźnie jakikolwiek kontakt z jej skórą, to i tak trucizna Drowów potrzebowała dopiero przeniknąć przez rany, by wywrzeć swój efekt. A jednak i tak nie chciała ryzykować. Kiedy tylko skończyła, załadowała bełt do kuszy i zarepetowała. Potrzebowała, żeby jeden z nich przeżył i, być może, wyśpiewał z nożem na gardle wszystko, czego sobie Drakonia zażyczy.
"Taaak..." - pomyślała Drakonia, oblizując długie, nieludzkie kły. Podobała jej się wizja jej noża na czyimś gardle.
Dalsze skradanie się było tylko formalnością. Trzymając kuszę przed sobą, przykucnęła. Nie widząc dalej swoich kompanów, założyła, przynajmniej na razie, że albo zlecenie będzie musiała dokończyć sama, albo zaraz bohaterowie wypadną w glorii i chwale na złocistych rumakach ze słuszną odsieczą po to, by pomścić nieprzytomnego krasnoluda. A potem schlać się i ubarwić historię, jak to walczyli przeciwko tuzinowi bandytów.
Mężczyźni, pomyślała Drakonia, powoli rozumiejąc, dlaczego krasnolud mógł zostać sam na trakcie, zważywszy na minę, jaką miał, kiedy po prostu zaproponowała przeszukanie dworu sama. Brawura. Ach. Waleczny krasnolud wkrótce będzie martwym krasnoludem.
Kiedy pierwszy jeździec podszedł dostatecznie blisko, była już przygotowana. Nie strzelała w jakąś konkretną część ciała – wystarczyło, że trafi.
Bełt wyleciał z kuszy z cichym sykiem.
 

Ostatnio edytowane przez Irrlicht : 17-01-2013 o 11:39.
Irrlicht jest offline  
Stary 20-01-2013, 20:09   #32
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Niziołek zaklnął cicho pod nosem obserwując jak jeźdźcy pozbawiają przytomności krasnoluda i wloką go do dworu. "Gdzie jest ta cholerna Drakonia?!" Po chwili dało się słyszeć brzęk cięciwy i pocisk wbił się między żebra jednego z napastników. "O wilku mowa..." Brand nie potrzebował niczego więcej na zachętę. Biorąc pod uwagę, że rzucony przez niego czar nie będzie trwał wiecznie niziołek ścisnął dzierżoną oburącz kuszę i wycelował nią w drugiego z przeciwników. Wstrzymał oddech przez trzy sekundy, jego palec spoczął na dźwigni spustowej i po chwili usłyszeć można było głuche kliknięcie mechanizmu. Kusza wystrzeliła.

26(1d20+20) vs 14 = Success

Bełt wbił się w podbrzusze mężczyzny, który niefortunie odwrócił się chcąc ruszyć na ratunek towarzyszowi. Strugi ciepłej krwi prysnęły na trawę, a wojownik cudem powstrzyamał się od osunięcia się na ziemię. Rana już z daleka wyglądała na paskundą, zaś całość ujmował grymas niewyobrażalnego bólu jaki malował się na twarzy mężczyzny.

15 - 8(1d6+5) = 7 HP

Korzystając z efektu zaskoczenia czarodziej zmienił pozycję rzucając się w zarośla tuż za Jackiem. -Obaj są ranni. Rzucił w jego stronę. -Strzelaj, nie ma chwili do stracenia! Schowany w krzakach niziołek sięgnął po kolejny bełt.

1d20+9 = 23 Hide Check
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
Stary 20-01-2013, 20:23   #33
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jack podążał za jeźdźcami, starając się nie wpaść im w oczy.
Lepiej by było, gdyby tamci nikogo nie zauważyli.

Dwaj jeźdźcy najwyraźniej nie zauważyli niczego niepokojącego, bo zawrócili i spokojnie podążyli z powrotem w stronę zrujnowanego dworku. Zdaniem Jacka nie powinni byli tam dotrzeć.

Kamień wypuszczony z procy ze świstem przeciął powietrze, trafiając w roślejszego z przeciwników.
 
Kerm jest offline  
Stary 22-01-2013, 20:19   #34
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Tym razem racja większości była słuszniejsza. Krasnolud został szybko spacyfikowany tęgim grzmotem w czaszkę. Drużyna bez wahania podjęła próbę odbicia towarzysza. Oby nie tylko po to, aby samemu wpakować mu ostrzę w trzewia, za bezmyślność i brawurę. Tak czy inaczej jeźdźcy rozdzielili się i pojawiła się dogodna okazja wyeliminowania dwóch z nich. Najemnicy rzucili się na mężczyznę niczym wygłodniałe wilki na łanię. Cóż, żądza krwi była nieubłagana, a tym razem druid nie był w stanie jej przelewu powstrzymać. On i Zook jednak powstrzymali się od działań, dając się wykazać w morderczym fachu lepiej do tego przygotowanym i zaprawionym w bojach kompanom. Na efekty nie musiał długo czekać. Po chwili obaj mężczyźni byli poważnie ranni, co skutecznie wyeliminowało ich z dalszych działań.
-Spokojnie Zook - uspokajał spiętego przyjaciela gnom - Czas nasz jeszcze przyjdzie.
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline  
Stary 23-01-2013, 09:11   #35
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Akcja odwetowa przebiegła nad wyraz pomyślnie. Dwaj zwiadowcy padli, zanim zdążyli sięgnąć nawet po broń. Atak z zaskoczenia był jak najlepszym pomysłem. Kapłanka podeszła do leżących ciał i klęknęła obok nich. Odprawiła krótką modlitwę za duszę zmarłego do Lathandera.
-Co robimy z tym drugim? - spytała towarzyszy, spoglądając na nieprzytomnego bandytę.
-Jak mniemam, trucizna będzie działać nieco dłużej niż ich potencjalny zwiad. Musimy zdecydować co dalej. Jeśli nie wrócą niedługo do dworu, tamci się zorientują, że coś jest nie tak. - pierwsza część wypowiedzi kleryczki skierowana była do diablicy, druga - do całej grupy.

Kiedy jej towarzysze zaczęli się naradzać, Dorien poprosiła Drakonię na krótką rozmowę.
-Doceniam twój kunszt w walce, jednak zaatakowanie ich bez nas było raczej lekkomyślne.- spokojnym tonem oznajmiła kobieta.
-W grupie mamy większe szanse na przeżycie i rozwiązanie problemu, a nie wiedziałaś czy jesteśmy w pobliżu. Nie podejmuj takich decyzji sama, dobrze?- młoda kapłanka nie rugała diablicy.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 24-01-2013, 23:06   #36
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
Co prawda nie wiedziała, jak długo bandyta będzie nieprzytomny – czy kimkolwiek był mężczyzna leżący u stóp bandy poszukiwaczy przygód. Wyciągnąwszy uprzednio o sznur, związała nieprzytomnemu ręce i nogi, a wyjętą z plecaka chustą zakneblowała usta.
- Myślałam, że Lathander jest bogiem poranków, a nie zmierzchów – rzekła Drakonia, przyglądając się, jak kapłanka odmawia modlitwę za tamtego drugiego, nieżyjącego już. - No cóż. Masz szczęście, Dorien. Zmierzchy to moja specjalność.
Diablica spojrzała wymownie w stronę zachodu, na słońce, które zachodziło za chmurami. Z wolna zapadał wieczór. Wreszcie, zwróciła oczy na kapłankę, która zadała pytanie.
- Nie wiemy, kim byli ci ludzie, którzy prawie zabili krasnoluda – odrzekła wreszcie. - Domyślam się, co prawda, że mogli mieć jakiś związek z zaginięciem dziewczyny, jednak nie wiemy niczego pewnego. Ten tutaj – ruszyła butem nieprzytomnego – może się przydać, kiedy sprawa się skomplikuje.
Drakonia w głębi duszy popukała się w czoło. Jak gdyby już się nie skomplikowała. Za córką młynarza bez mała ugania się sześciu zbrojnych, tfu, pięciu, w tym jeden nieprzytomny i związany. Zaiste, musiała być to dziewczyna o wielkiej urodzie lub też cała sprawa śmierdziała czymś o wiele grubszym. W oczywisty sposób mieli do czynienia z tym drugim.
Drakonia jednak nie dbała o to, dopóki opłacało się. Kiedy rozmawiała z Dorien, przeszukiwała mężczyzn szybkimi ruchami złodzieja, odrzynała sakwy, macała po kieszeniach, łowiła kosztowności, wszystko, co się dało wziąć. Należne.
Kiedy skończyła, wyciągnęła nieprzytomnego i wyrzuciła między drzewa poza traktem, dobrze zapamiętując miejsce, w którym go pozostawiła. Kodeks szlachetnego bohatera nakazywałby wrzucenie draba na wóz lub na konia po to, by zawieźć go do Ostoi prosto w ręce rajców miejskich i postawienić go pod sąd. Zarzut: pałowanie brodatych pokurczy, którzy nagle pojawiają się znikąd na leśnej ścieżce i pyskują. W oczywisty sposób zwolniono by człowieka bez zbędnych ceregieli.
Być może po prostu wróci tutaj, żeby zadać szybką śmierć. Albo pomęczy go trochę przed śmiercią. Powie mu, że był złym, złym sukinsynem, a ona oferuje mu wybawienie. Coś się wymyśli – Drakonia potrafiła być w tym względzie kreatywna.
Wyrwawszy się z zamyślań, opowiedziała swoim towarzyszom ze szczegółami, jak wygląda wnętrze dworu i co znajduje w piwniczce.
- Musimy działać szybko – rzekła do reszty. - Jeśli, oczywiście, chcemy uratować krasnoluda. Mamy mikstury czarodzieja, ostatecznie. Nie widzę zresztą żadnej innej okazji, jak atak z zaskoczenia... Nie są pewnie zbyt silni, ale, uważacie, panowie, walka też nie jest moją specjalnością.
Zwróciła się do czarodzieja:
- Brand, byłabym wdzięczna, gdybyś pomógł nam swoimi zaklęciami. Ja też dorzucę coś od siebie, jeśli będzie trzeba.
Spojrzała jeszcze raz na wszystkich.
- Czy macie jeszcze jakieś inne pomysły? Ach, wybaczcie... - rzekła diablica, zauważywszy, że kapłanka chciała się z nią rozmówić na stronie. - Zaraz wracam.

*


-Doceniam twój kunszt w walce, jednak zaatakowanie ich bez nas było raczej lekkomyślne – rzekła Dorien.
- Może i masz rację – odparła Drakonia. - Jednak potrafię zadbać o siebie. Widziałaś zresztą, że trucizna wykonała za mnie połowę roboty... A zostało mi jeszcze trochę. Poza tym... Miałam jeszcze cztery mikstury od maga. Założyłam, że nie mogliście odejść daleko, skoro krasnolud został na trakcie...
Diablica potarła brodę.
- Ha! Niech ci będzie. Nie martw się jednak o mnie. Mam inną sprawę do omówienia z tobą. Otóż, uważasz, Dorien, chciałam zapytać się ciebie o coś. Nie do końca rozumiem postępowania twojego pryncypała... Jak mu znowu było? Ach, przecież nazywa się Lorthis. Co prawda rozumiem, że na końcu świata, jakim jest Ostoja, żaden możny nie postawi nawet pijanego w sztok pikiniera. Jednak kapłan widać dość ufa nam, to jest potencjalnym rzezimieszkom, drabom i wagabundom, by posyłać nam pomocnika w postaci kapłanki. Rozumiesz, o co mi chodzi? Zazwyczaj rzeczy takie są załatwiane po bożemu, to jest, przynieście mi głowy ogrów, to może wam dam złoto, a potem precz mi z oczu, łachudry. Pomijam fakt, że zazwyczaj widywałam kapłanów Lathandera jako pobożnisiów na dworach, co chętnie poranki sobie podziwiają, zamiast przywdziewać rynsztunek. Mogłabyś mi więc wyjaśnić, o co chodzi z tobą, przewodnikiem z szeregów kościoła, ponoć uszczuplonych? Hmm? Choć z drugiej strony może się mylę, jednak, widzisz, taki zawód mam, by podejrzewać najgorsze. Więc, Dorien? - Drakonia wyciągnęła rękę i musnęła ramię dziewczyny.
 
Irrlicht jest offline  
Stary 25-01-2013, 12:24   #37
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zwycięstwo okazało się nad podziw łatwe i szybkie.
Gdy tylko obaj jeźdźcy (w tym jeden w charakterze trupa) znaleźli się na ziemi, Jack złapał za uzdę najbliższego wierzchowca i przywiązał go do najbliższego krzewu. Lepiej, żeby zdenerwowany koń nie pobiegł gdzieś w świat - na przykład w stronę owego dworku - i uprzedził nieodpowiednich osób o nadchodzącym zagrożeniu.

Podczas gdy Drakonia wiązała nieprzytomnego przeciwnika i przeszukiwała jego kieszenie, Jack zabrał się za drugiego wroga. Ten był już martwy, a Jacka interesowała nie tyle zawartość jego kieszeni czy sakiewki, a broń. Miecz nie był mu do niczego potrzebny, ale kusza - to zdecydowanie było narzędzie bardziej przydatne, niż proca, będąca w tej chwili w posiadaniu Jacka. Kusza i dwadzieścia ponad bełtów.


- Tego truposza wystarczy rzucić w krzaki - powiedział, gdy zaczęto omawiać plany - a konie, wraz z tym nieprzytomnym jegomościem, podprowadzić trochę bliżej dworku. Tam mogą na nas spokojnie poczekać.
- Jeśli chodzi o atak, to faktycznie - najpierw trzeba by użyć czary, a potem dokończyć pracę. Jeden człek do przepytania nam wystarczy, więc chyba nie warto zbytnio się patyczkować.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 25-01-2013 o 16:34.
Kerm jest offline  
Stary 26-01-2013, 23:13   #38
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Udało się. Akcja była szybka, przemyślana i w niespełna kilka sekund zwiadowcy przestali stanowić dla drużyny jakiekolwiek zagrożenie. Brand wyszedł z zarośli gdzie spotkał się z resztą grupy. -Nieprzytomnym jegomościem zajmiemy się później. Spojrzał z niekrytym powątpiewaniem na Drakonię kiedy ta bawiła się w okradanie trupów. -Proponuję by to właśnie nasza drużynowa złodziejka zakradła się jako pierwsza do dworu i wybadała sytuację. Mocno zaakcentował słowo "złodziejka", wycedził to niemal przez zęby. Irytowało go to, że za plecami mają wrogów przetrzymujących ich sojusznika, a diablica z jednej strony pogania resztę, a z drugiej sama zajmuje się najmniej ważnymi rzeczami w obecnie panującej sytuacji. Swoją drogą łupem też się nie podzieli... -My wejdziemy chwilę później. Kontynuował czarodziej starając się zignorować Drakonię. -Ja rzucę zaklęcie, które ukołysze do snu część z nich, a wy wyrżniecie resztę załogi.
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
Stary 28-01-2013, 20:59   #39
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Gdy już obaj przeciwnicy byli spacyfikowani, skrępowani czy ograbieni, grupa zabrała się za debatę o strategii działania. O ile brak przygotowania nie jest rzeczą dobrą, o tyle stanie na środku leśnej drogi i rozmyślanie o zasadzce było jeszcze gorsze.
-Uwinęliście się sprawnie. Tak. Zostać tu nie możemy. Działać trzeba. Czas nam przeciwnikiem tym razem jest - popędził gnom swoich towarzyszy ruszając ostrożnie w stronę dworku.
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline  
Stary 29-01-2013, 10:44   #40
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Plan był prosty. Diablica miała zrobić zwiad, mag miał uśpić wszystkich znajdujących się we dworze, grupa miała uwolnić krasnoluda, a potem zapewne wszyscy mieli żyć długo i szczęśliwie. Jak postanowili, tak też zrobili.

Drakonia dostała się do dworu niezauważona. Mężczyźni nie wystawili jeszcze wart, czekając na swoich towarzyszy wewnątrz budynku. Obserwacja ich nie należała do trudnych. Bandyci, za jakich mieli konnych, czuli się niezwykle pewnie. Wszyscy znajdowali się w głównym pomieszczeniu, gdzie diablica znalazła uprzednio ślady bytności istot myślących. Rozpalili ogień w kominku, przygotowując jednocześnie ciepły posiłek. Po chwili nozdrza kobiety wypełniły się miłym zapachem gulaszu gotowanego w kociołku, który zawisł nad ogniem. Jednego była pewna - ktoś tam potrafił całkiem nieźle gotować.

Kiedy wróciła, zdała relację swoim towarzyszom. Krótka narada zakończyła się zatwierdzeniem podjętego przez nich uprzednio planu. Tym razem cała grupa skradała się w okolice dworu, prowadzona przez znającą mniej więcej teren Drakonią. Druid poszedł jak zwykle swoją ścieżką, jednak nie zniweczyło to ich planów - wszyscy po chwili znaleźli się przy dworze, z którego dochodziły roześmiane głosy kilku mężczyzn, opowiadających sobie wyjątkowo rubieżne historie. Policzki Dorien spaliły się rumieńcem, gdy usłyszała pikantne szczegóły jednej z nich. Starała się to ukryć.

Czar miał uśpić mężczyzn znajdujących się w pomieszczeniu. Czar zadziałał. Kilka chwil po tym, jak Brand skończył inkantacje, z pomieszczenia wydobywał się tylko charakterystyczny odgłos chrapania, zastąpiwszy rozmowy i historie. Nadszedł czas odszukania krasnoludzkiego bohatera.

Przeszukanie dworku nie zajęło drużynie wiele czasu, szczególnie że najlogiczniejszym miejscem do przetrzymywania więźnia była zamknięta piwnica. I tam też znajdował się bard. Klucze do drzwi Jack znalazł przy tym, który nie pasował do całej wesołej gromadki zbójców. Jako że śpieszył się, nie przeszukał mężczyzny dokładnie, póki co.

W zaśmierdziałej, ciemnej piwnicy, przy ścianie siedział obolały krasnolud. Ku zdziwieniu wszystkich, oprócz niego w pomieszczeniu znajdowali się także dwaj mężczyźni i kobieta. Z ich wyrazu twarzy nie wynikało, iż liczą na ratunek. Co więcej, widać było że spodziewają się, że ktoś po nich przyjdzie. Dopiero wesoła reakcja krasnoluda wprawiła ich w nielichą konsternację, chyba że brodacz cieszył się na widok ewentualnych handlarzy niewolnikami.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172