|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
06-04-2017, 15:20 | #31 |
Administrator Reputacja: 1 | Wyraźnie szło ku lepszemu. Liczba goblinów drastycznie spadł i już w tej chwili można było mówić o zwycięstwie. By jednak było ono całkowite, należało pozbyć się wszystkich przeciwników, by przypadkiem jakiś ocalały świadek walki nie ściągnął na zwycięzców kolejnych, jeszcze liczniejszych kłopotów. Kierowany tą myślą Randal poczęstował magicznym pociskiem jednego z pozostałych przy życiu goblinów. |
06-04-2017, 21:53 | #32 |
Reputacja: 1 | Goblin zbył milczeniem słowa Kargara spoglądając nerwowo w stronę lasu. Nagle z dłoni Randala wybiły się kolejne świetliste sfery. Wystarczył jeden magiczny pocisk. aby ranny łucznik osunął się na ziemię. Pozostałe skupiska energii skierowały się w stronę goblina walczącego z Kargarem i Ivorem. Kule z niesłychaną szybkością trafiły w watażkę powodując nagły rozbłysk. Atak nie był jednak tak skuteczny, jak przeciwko pierwszemu wrogowi. Potwór stał pewnie na nogach. Widząc to Liandon gwałtownym ruchem skierował swoje dłonie w stronę przeciwnika. Ognisty słup wystrzelił w stronę zielonego. Powietrze wypełniło się zapachem spalonego mięsa, a niemal całe ciało goblina pokryło się czarnymi i czerwonymi plamami od oparzeń. Potwór odrzucił bułat na ziemię i upadł na kolana mówiąc skrzekliwym głosem. - Łaski. - Jaśen widząc, że walka została zakończona podbiegł do łowczyni mówiąc głośno. - Trzeba jej medyka, prędko. - pochwycił ją na ramiona i po chwili dodał spoglądając na wschód. - Patrzcie jeździec na trakcie. - Faktycznie w oddali majaczyły niewyraźne kształty konia i zbrojnego. Z każdą chwilą tajemnicza postać rosła. Widać było już rumaka. Była to wielka kudłata klacz, podobna do tych na których jeżdżą zwiadowcy z Adbaru, jednak na pewno za duża dla krępego krasnoluda, a nawet dla rosłego człowieka. Wielkie nogi i masywny grzbiet przypominały konia pociągowego niż jeździeckiego, ale jak widać ktoś założył zwierzęciu siodło i kusem zbliżał się do wioski. Łupy Ostatnio edytowane przez eugenes : 07-04-2017 o 21:16. |
07-04-2017, 09:00 | #33 |
Reputacja: 1 |
|
07-04-2017, 09:00 | #34 |
Reputacja: 1 | Kargar zrobił głęboki wydech, czując jak ucieka z niego adrenalina. Pewnym uderzeniem pięści ogłuszył goblina po czym wsunął miecz za plecy i przerzucił sobie na ramię zielonego. Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 07-04-2017 o 10:38. |
07-04-2017, 11:51 | #35 |
Administrator Reputacja: 1 | Walka się skończyła, mieli nawet jeńca, którego można było przesłuchać. Przy odrobinie szczęścia mogli nawet otrzymać jakieś ciekawe informacje, co, oczywiście, zależało od rozmowności goblina tudzież zastosowanych środków perswazji. To jednak musiało poczekać. Kargar miał rację - trzeba było zanieść ciało łowcy do wioski. Potem jeszcze należało zająć się trupami goblinów. Wszak nie powinny leżeć niedaleko bramy... Skinął na Liadona. - Weź go za nogi i go zaniesiemy. Potem chciał przeszukać trupy goblinów. A nuż znalazłoby się coś ciekawego. |
07-04-2017, 23:41 | #36 |
Reputacja: 1 | TAK. TO JEST WŁAŚNIE TO KIM JESTEŚ! TO JEST TO CZYM POWINIENEŚ SIĘ STAĆ. PRZYJMIJ DARY KTÓRYMI CIĘ OBDARZYŁEM, A BĘDZIE WSZECHPOTĘŻNY W głowie Liadona znowu rozbrzmiał ten głos. Jednocześnie słodko namiętny, kuszący i przerażający swoją wielotonową wszechobecnością. Jakby był wszędzie i nigdzie w tym samym momencie. Przyciągał do siebie ale jednocześnie powodował gęsią skórkę na karku. Tak jak zwykle skończył się nagłym rumorem oraz drażniącym piskiem w uszach. Tym razem nie dołączył do tego krzyk rannych oraz pisk kobiet. Jedyne co łączyło go z tamtą sytuacją był swąd spalonego ciało i dziwne ciepło w dłoniach. Spojrzał na nie pustym wzrokiem. Dopiero po chwili doszło do niego co się stało. Ostatnie co pamięta to atak łowczyni, całkiem głupi zresztą, na przyczajone gobliny. Potem zaś była pustka i ten głos. „A więc znowu to się stało…” – pomyślał wykonując polecenia Randala. Omotał wzrokiem pobojowisko. Przypalone i zaszlachtowane ciała. Jednak w spojrzeniu jego towarzyszy nie było strachu czy nienawiści. Właściwie to zdawało mu się, że nawet dostrzegał podziw. Zdziwiło go to jeszcze bardziej. Po odniesieniu trupa poszukał jakiejś beczki z deszczułką. Zimna woda schładzała rozgrzane stawy. Ponownie przeszedł go dreszcz po wykorzystaniu mocy. Nienawidził tego uczucia.
__________________ you will never walk alone |
08-04-2017, 07:59 | #37 |
Wiedźmin Właściwy Reputacja: 1 | Był w drodze od wielu dniu to znaczy od czasu gdy zakończył ostatnie zlecenie. Zawsze powtarzał sobie, że po każdej 'większej robocie" weźmie sobie kilka dni odpoczynku. Gówno prawda. Jeszcze mu się to nie zdarzyło. Był paladynem z dziada pradziada i poczucie obowiązku jak i uzależnienie od przygód oraz głód adrenaliny nie dawały mu nigdy długo o sobie zapomnieć. W końcu gorąca w jego żyłach płynęła mu krew zbyt gorąca jak na ognistego Dragoborna. Po kilku dniach spokojnej i aż nadto monotonnej jazdy jego zmysły wzroku i słuchu były nad wyraz pobudzone aby wyłowić cokolwiek z otoczenia co przerwało by tą nudę. Dzięki temu odgłosy walki usłyszał niemalże od razu gdy jak mniemał się ona rozpoczęła. Spiął kolanami swojego potężnego konia i kłusem udał się w kierunku odgłosów. Zbliżając się dość szybko zorientował się w sytuacji. Walka dobiegła końca, a on przed sobą zastał truchła goblinów, ciało mężczyzny, ranną kobietę no i jak mniemał grupę śmiałków, którzy doprowadzili to takiego wyniku starcia. Zauważył również, że przyjęli oni pozycje gotowości w kierunku, z którego nadjeżdżał, domyślając się jako nierozpoznane im jeszcze zdarzenie czytaj dalej potencjalne zagrożenie. Podjechawszy nie za blisko zatrzymał konia niemalże w miejscu i jakby kontynuacją jego ruchu zeskoczył z siodła i po wykonaniu ledwie kilku kroków stanął w bezpiecznej odległości dla siebie i dla nowo napotkanych ludzi. Manewr ten był trudny, a dodatkowy efekt potęgowały rozmiary wierzchowca i to, że przybysz był równie potężną istotą - Smokowcem. Podniósłszy ręce i dłonie w pozie okazującej jak przynajmniej miał nadzieję brak złych zamiarów i spokojnym głębokim głosom odezwał się. - Opuśćcie broń nie mam złych zamiarów. Nazywam się Draugdin Drayax jestem paladynem w służbie Helma i chciałbym zaoferować swoją pomoc zarówno zbrojną, która jak widzę jest już niepotrzebna jak i służę moją wiedzą i umiejętnościami leczącymi. - Przyglądał się nowo spotkanym oczkując na ich reakcję.
__________________ There can be only One Draugdin! We're fools to make war on our brothers in arms. |
08-04-2017, 09:43 | #38 |
Reputacja: 1 |
|
08-04-2017, 10:45 | #39 |
Reputacja: 1 | Kargar, trzymając rękę w pozycji umożliwiającej łatwe dobycie miecza, przyglądał się badawczo przybyszowi. Nie dość, że jaszczurowaty to jeszcze rycerz w służbie Helma? Relacje między wyznawcami Ban'a i Helma nigdy nie były dobre, a uległy jeszcze pogorszeniu od czasu tych dziwacznych wydarzeń zwanych "Czasem Kłopotów", gdy bogowie zeszli na ziemię. Podobno Bane i Helm stoczyli wówczas strzaszliwą walkę w Tantras.. |
08-04-2017, 11:43 | #40 |
Reputacja: 1 | Po sprawnym uderzeniu Kargara ostatni goblin osunął się nieprzytomny na ziemię. Następnie, na słowa żołdaka Uthgardtczyk z ranną kobietą skierował się w stronę Starej Kuźni. Liandon i Randal zabrali zaś ciało mężczyzny. Brama do wsi zaczęła się otwierać. We wrotach stanęło dwóch chłopów uzbrojonych w łuki i krasnolud Adryk. Randal i Liandon. Brama do Starej Kuźni. W czasie drogi osłabiona kobieta złapała za rękaw Randala mówiąc cicho, niemal szeptem. - Znajdźcie moich synów, może jeszcze żyją. - Po paru chwilach dwóch półelfów i rosły drwal stanęli przy wrotach do wsi. Jeden z miejscowych odebrał od półelfów ciało. Jaśen zaś skierował się do jednego z domostw z łowczynią. Wielu zgromadzonych spoglądało ze smutkiem na zabitego i ranną łuczniczkę. Adryk zaczepił ich mówiąc. - Ciekawe kogo tam licho niesie? - wskazując na zbliżającego się jeźdźca. - Gospodarzu, gobliny go nie atakują. Zabite wszystkie? - wtrącił się jeden z chłopów, na co krasnolud odrzekł. - Na to bym nie liczył. Pewnie czekają na coś innego. - tu właściciel karczmy spojrzał się wymownie w stronę Borivika i półefów. Ivor, Kargar, Draugdin. Okolice osady "Stara Kuźnia". Wojownicy czekając na zbliżającego się jeźdźca zebrali łupy pozostawione przez zabitych. Jeden z najemników wziął na ramię nieprzytomnego goblina. Nieznajomy zatrzymał się przed nimi i po paru zdaniach powitania cała trójka skierowała się w stronę osady. Brama do Starej Kuźni Widząc Draugdina wśród zbieraniny pojawił się strach i nieufność. W tych stronach nigdy nie widziało nikogo pokroju paladyna. Kilku chciało nawet go zaatakować. Krasnolud Adryk począł tłumaczyć, że zbrojny to potomek starożytnej i dziś już nielicznej rasy Smokowców, która należy do cywilizowanych ludów Faerunu. Te zapewnienia uspokoiły nieznacznie wieśniaków. Wszelkie rozmowy przerwało donośne wycie. Twarze zebranych w jednej chwili skierowały się w stronę źródła dźwięku. Na skraju lasu znajdował się czarny wilk o ciemno czerwonych ślepiach. Dosiadał go goblin. Jeździec obwieszony był dziesiątkami bransolet i łańcuchów wykonanych z rzemienia i ozdobionych kośćmi, zębami, kawałkami drwa lub skóry. Można było też dostrzec, że jedna z jego rąk była o wiele mniejsza od drugiej. W pobliżu potwora znajdowało się szesnastu goblinów i orków. Jeździec zeskoczył z wilka i spojrzał na zbitych goblinów i w stronę osady. Zielony przykucnął, a zdrowa dłoń dotknęła ziemi. Jego oczy pokryły się bielmem, znalazł się przez chwilę w tajemniczym transie, a następnie wstał, odrywając się od tajemniczego rytuału i z uśmiechem skierowanym w stronę bramy do osady wskoczył na wilka. Dał znak reszcie i cała grupa znikła w gęstwinie drzew. Na plagi Talony, dużo tego jeszcze w lesie zostało. -rzekł Adryk. Borivik ścisnął mocniej kuszę, którą miał w ręku mówiąc. - Ten na wilku to chyba jakiś kapłan. Jak żyw nie wiedziałem, aby to goblin przewodził orkom. - Jeden z chłopów rzekł niepewnie do pólefów. - Czemu nie zaatakowali? Na bogów, czy on rzucił jakąś klątwę? - |
| |