|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
04-02-2018, 15:56 | #51 |
Wiedźma Reputacja: 1 | Nie dość, że upał, że dżungla, brak cywilizacji, ewentualne potwory czychające w zieleni, może i Zombie, to teraz jeszcze i piraci. Jasmal westchnęła pod nosem, może nie powinna tyle przeklinać na Tymorę? Chociaż z drugiej strony... kij jej w oko, niech się udławi swoimi cholernymi monetami! Dokładnie w tym momencie Calishytka potknęła się o jakiś korzeń, przy okazji mocno waląc o niego dużym palcem stopy. Głośno odetchnęła walcząc z bólem i chęcią krzyknięcia, czy i puszczenia wiązanki. Uśmiechnęła się po chwili pod nosem, po czym niezdarnie splunęła w bok. Zdecydowanie tej złotawej suce kij nie tylko w oko, ale i w kilka innych, nietypowych miejsc. Omijanie łukiem cholernych piratów przez dżunglę wlekło się niemiłosiernie, i dobre chociaż to, że nic ich w trakcie owego przedzierania się przez zieleninę nie zaatakowało. Wkrótce zauważyli również ponownie plażę, a więc ta mała eskapada przyniosła pożądane rezultaty. Kobiecy krzyk niosący się po dżungli. Może ktoś z ich załogi? Czy na łajbie była jeszcze jakaś kobieta? Jasmal nie pamiętała... gdzieś w dżungli piraci zabawiali się ze swoją zdobyczą? Coś zabawiało się z nimi? Albo jakaś miejscowa, którą coś zżerało? No ale kto by mieszkał w takim plugawym miejscu... tuzin myśli zaprzątnął głowę dziewczyny, a tu już wydarzyło się coś innego, zdecydowanie wywołując u niej zachłyśnięcie się powietrzem. Zombie. Cholerny truposz, który wcześniej leżał w trawie z flakami na wierzchu, a później zniknął, wyszedł im na spotkanie, i szybko okazało się, iż ma wyjątkową ochotę na bliższe znajomości. Thazar poczęstował zdechlaka szybko magią, Morkhul również zaatakował za pomocą magicznej sztuczki, a następnie zaczął flankować Zombie, by go pewnie związać walką wręcz... - Za mnie - Powiedziała Jasmal, zwracając się chyba w stronę Kasandry i Tajgi, jednocześnie sięgając po okrągłą, drewnianą tarczę, którą tachała na plecach. W lewej dłoni tarcza, w prawej... symbol jej bóstwa, a ona gotowa na ewentualne spotkanie z umarlakiem, mimo trzęsących się kolan. *** Jeśli zajdzie taka potrzeba, karcenie nieumarłego przy jednoczesnej postawie obronnej/walce defensywnej(?)
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD Ostatnio edytowane przez Buka : 04-02-2018 o 15:59. |
04-02-2018, 17:50 | #52 |
Reputacja: 1 | Wędrówka przez las - nie ważne, czy deszczowy, czy mały zagajnik - nie należała do ulubionych aktywności Tajgi. Walka również, toteż chętnie zastosowała się do polecenia Jasmal. Wyjęła kuszę by mieć ją w gotowości, lecz póki co zanuciła magiczną pieśń wzmacniającą zdolności bojowe tymczasowych kompanów. Zielonodymny zombie nie wydawał się wyzwaniem, ale kto wie co może nadciągnąć za nim. Albo za nimi... Gdy wszyscy skupili się na plaży bardka, nucąc, odwróciła się w stronę lasu, uważnie wpatrując się w leśny gąszcz. Lepiej żeby nic paskudnego nie zaszło ich od tyłu. |
07-02-2018, 07:43 | #53 |
Reputacja: 1 | ięcie szablą znów poszerzyło ścieżkę, którą obrali do wędrówki przez dżunglę. Nie podobało mu się to miejsce. W świetle dnia mogło się wydawać nawet piękne biorąc pod uwagę intensywną, żywą zieleń wokół oraz rozmaite inne barwy, lecz gęstwina skąpana jeno w księżycowym blasku Selune nie była tak zachęcająca. Praktycznie nic nie widać, łatwo wpaść w zasadzkę... Zaprawdę niekorzystna sytuacja z punktu widzenia taktyka. Niemniej, albo to, albo bitka z całą załogą piratów. Ostatecznie lepiej byłoby, gdyby kogoś z nich coś zjadło, niż wszyscy mieliby być paść trupem w walce z piratami. Ostatnio edytowane przez Zormar : 07-02-2018 o 07:47. |
07-02-2018, 22:34 | #54 |
Reputacja: 1 |
|
08-02-2018, 20:21 | #55 |
Administrator Reputacja: 1 |
|
09-02-2018, 17:40 | #56 |
Reputacja: 1 | Trupek wydawał się nie zwracać uwagi na drużynę, jakby podświadomie próbował odzyskać swoją własność, ale półork nie zamierzał się dzielić. Mógł co najwyżej zdzielić poprzedniego właściciela przez jego pusty nadgnity łeb. Póki co jednak sprawa wydawała się dość prosta. Zombi niewzruszenie, ale dość powolnie przedzierał się przez żyjący las stanowiąc łatwy cel dla strzelców. Niezdarne ruchy zostały dodatkowo ograniczone przez pnącza, więc półork nie zastanawiając się zrobił krok w tył i wystrzelił dwie strzały z szybkością błyskawicy. Miał nadzieję, że ciężkie groty rozorają trupa. |
10-02-2018, 11:29 | #57 |
Reputacja: 1 | agia. Z jednej strony niesamowita moc mogąca kreować całe miasta, z drugiej jednak mogąca zrównać je z ziemią. Ratująca życie i zsyłająca przekleństwa… Jak również tworząca takie paskudztwa jak to, które miał teraz przed sobą. Jak to niestety bywa, by zniszczyć coś powstałego z pomocą sztuki trzeba również z niej skorzystać, co potwierdził efekt zaklęcia Thazara. Wprawdzie niewielki, ale jednak. Zdecydowanie bardziej znaczący niż bełty, czy strzały posyłane w ożywione ciało. |
12-02-2018, 11:29 | #58 |
Reputacja: 1 | Śmierdziel za nic nie chciał odpuścić i umrzeć ostatecznie. Tajga przez chwilę zastanawiała się nad magią, ale pozostała przy kuszy. Sądząc po wrzaskach dochodzących z lasu niejedno ich jeszcze może spotkać. Lepiej zostawić ciężką artylerię na potem. Przecież tylu ich tu było, zombie w końcu MUSIAŁ paść! |
15-02-2018, 20:14 | #59 |
Reputacja: 1 | Krzyki zdawały się dochodzić z głębi dżungli. Nie było to pocieszające, gdyby chcieli się wycofać, chociaż kto wycofuje się przed jednym zombie, mogliby trafić na coś gorszego. Z jednej strony zombie, z drugiej piraci, a trzeciej nieznane, co straszy nieuważne kobiety. |
16-02-2018, 16:36 | #60 |
Reputacja: 1 | Rozbitkowie byli wyjątkowo zmotywowani, lecz ich wspólny atak zdawał się nie robić wielkiego wrażenia na umarlaku. Magiczne pociski Thazara uderzały raz po raz, bezbłędnie prosto w pierś truposza, lecz ten choć doznawał fizycznych wstrząsów od uderzeń migoczących kul, ciągle parł do przodu. Między drzewami rozległ się dźwięk zwalnianego spustu kuszy. Metalowa linka posłała w powietrze bełt i po chwili na twarzy Anny pojawiła się niemała konsternacja, kiedy jej pocisk utkwił między żebrami gnijącego ożywieńca, a ten dalej parł do przodu. Wtedy do akcji wkroczył Edrik. Ten mąż znał się na rzeczy jak nikt inny tutaj. Toporek wojaka huknął w szyję oponenta, powalając go w końcu na glebę w gęste paprocie. Edrik wiedział, że nie ma sensu ryzykować, więc wymierzył jeszcze kilka razów w nieruchomą łepetynę umrzyka. Dopiero kiedy z czaszki buchnęło paskudnym smrodem, a łeb przypominał miazgę kompani mogli odsapnąć. -Co to do ciężkiej cholery było?!- Boro nie mógł się nadziwić. -Spotkałem w swoim życiu kilka szkieletów, oraz zombi. Tylko kilka, wiem to nie wiele. Ale żaden skurwiel nie był tak odporny na ciosy. A magia? Ten tutaj zdawał się kompletnie ją ignorować!- kręcił głową. -Nie ma czasu. Ruszajmy dalej, bo inaczej piraci zorientują się, że tu jesteśmy.- Kasandra nie dawała im czasu na odpoczynek. Z resztą nikt w starciu nie ucierpiał. Grupa ruszyła w kierunku plaży i już niedługo później udało im się opuścić niebezpieczny las. Niektórym w głowach ciągle huczał krzyk tajemniczej niewiasty, lecz na ich szczęście w grupie nie było żadnego rycerza ani cnego paladyna, który pragnąłby pomóc damie w opresji. Nie zatrzymywali się. Dym z pirackiego obozowiska co rusz przypominał, że rozbitkowie są w dalszym ciągu w wielkim niebezpieczeństwie. W końcu po dwóch godzinach poczuli się w miarę bezpiecznie, a zmęczone marszem po piasku i w puszczy nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Po cywilizacji nie było najmniejszego śladu, a ich nadzieje na śniadanie w oberży malały z każdą chwilą. Onaga miał znalezione na plaży wino, a ktoś inny trzymał skromny zapas suszonego mięsa, który w porównaniu z żółwiem smakowało conajmniej przeciętnie. Po krótkim odpoczynku grupa ruszyła dalej, pod wielkim naciskiem Kasandry. Kapłanka była święcie przekonana, że portowe miasteczko jest tuż tuż i dla wygodnego łoża w tawernie warto jeszcze odrobinę się pomęczyć i poczekać na odpoczynek. Powoli zaczynało im brakować sił i grupie udało się przekonać marudzącą kapłankę Umberlee, że nocowanie pod gołym niebem jest nieuniknione. Miejsce, które wybrali na odpoczynek niczym się nie wyróżniało. Ot zwyczajny skrawek plaży, niedaleko do falującego morza, oraz równie blisko do niebezpiecznej (szczególnie nocą) puszczy. Do świtu pozostało niewiele czasu, ale kto zabronił im odpoczywać do południa? Kompani byli pewni, że piraci już ich nie wypatrzą i mogli spokojnie zadbać o siebie, lecz nim cokolwiek wymyślili coś wzmożyło ich czujność ponownie. Z głębi ciemnego lasu wydobywały się donośne dźwięki łamanych gałęzi. Drzewa falowały jakby targał nimi potężny, południowy wicher, a lokalne ptactwo w sekundę zerwało się w popłochu, w powietrze. Nagle w okolicach skraju lasu dostrzegli masywną sylwetkę kilku tonowego potwora. Dinozaur, bo bez wątpienia z tym mieli do czynienia nie był jednak zwykłym przedstawicielem swego gatunku. Gad był groźny sam w sobie, a ten tutaj ponadto reprezentował podtyp nieumarłych, co jeszcze bardziej przerażało ocalałych rozbitków. Jego ciało było nadgnite i poszarpane w wielu miejscach, a flaki swawolnie powiewały mu z brzucha. -Aaaaaa!- Kasandra w jedną sekundę zepsuła plan ukrycia się na piasku i przeczekania niebezpieczeństwa. Gdy jej wzrok dostrzegł nieumarłego dinozaura, kobieta wpadła w tak wielką panikę, że cały świat przestał dla niej istnieć. Bestia od razu skierowała ogromny łeb w kierunku plaży i energicznym krokiem ruszyła w kierunku grupy tratując mniejsze i wątłe drzewa. Kompani jak jeden mąż zerwali się do ucieczki zostawiając Kasandrę krzyczącą w panice z tyłu. Dinozaur chwycił w paszczę kapłankę w biegu. Dopiero, kiedy ciało kobiety zniknęło w jego szczękach zatrzymał się by przegryźć spory kawał mięsa. Potwór przeżuł ofiarę i połknął, lecz to nie zaspokoiło jego apetytu i czym prędzej ruszył za uciekinierami. Towarzysze zdążyli oddalić się o kilkadziesiąt metrów, lecz dinozaur bardzo szybko pokonał dzielącą go od nich odległość. Searos był kolejnym pechowcem, który choć biegł szybko, potknął się o kawałek kłody przysypanej piaskiem i wyrżnął na twarz. Bestia dopadła go w sekundę i przygryzła do połowy. Jego krzyki niosły się echem jeszcze kilka chwil. Kompani nie mieli wyjścia. Ucieczka plażą nie dawała im żadnych szans i musieli ukryć się między drzewami.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |
| |