Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-07-2018, 14:58   #141
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
I ruszyli, paktować ze smokiem. Zoren był najzwyczajniej w świecie przerażony – nigdy nie uważał się za dyplomatę, a teraz został wysłany z takim zadaniem. Koszmar! ~Tylko spokojnie… To jak próba załatwienia czegoś u dziekana – też nie mam za sobą żadnych argumentów i trzeba się podlizywać. No, ale profesor Valanthas nie zeżarbły mnie, gdyby się nie udało. Chyba…~ Próba dodania sobie otuchy nie wyszła najlepiej, ale przynajmniej miał już za sobą Oakhurst i jego dziwactwa.
Volf podchodząc ryknął by zwrócić uwagę smoka. Obrócił się on w kierunku drużyny.
- O wielki co chcesz? – Volf przemówił w mowie smoków
- Tam jedzenie moje! - ryknął smok.
- Witaj, potężny! Z radością oddamy Ci część naszych zwierząt, a pozostałymi zaopiekujemy się, aż znowu nie nabierzesz ochoty na branthowe mięso. - Zoren ukłonił się z szacunkiem.
- Możecie mu życzyć ode mnie smacznego - mimo wypowiedzianych słów, mnich sprawiał wrażenie, jakby wcale nie zależało mu na tym, aby ktoś powtórzył je smokowi.
- Wy ofiara dla mnie. Ofiara z żarcia. Złożcie ofiara. - ryknął smok.
- Złożymy Ci ofiarę jednego brantha, o lodowaty. Gdzie mamy ją zaprowadzić?
- Tak złożyć ofiarę - smok przysiadł na ogonie i tylnych łapach.
- Oczywiście, czy ma zostać jakoś przyrządzona? I czy pozwolisz nam wtedy ruszyć w dalszą drogę?
- Poderżnijcie gardło ofiara.-
ryknął tylko smok - tu przede mną złóżcie mi pokłon. Jak kapłani ofiarujący bogu ofiarę.
- Ależ bogom ofiary składa się w świątyniach, czyż nie? Czy jest tu może gdzieś miejsce godne Twemu majestatowi?
- Tu śnieg i lód, tu najlepsze miejsce dla czczenia boga polowań w zimie. -
w miarę jak rozmawiali smok wyrażał się składniej.
- A cóż mamy czynić po złożeniu Ci ofiary? Bogowie zwykle udzielają różnego rodzaju pomocy swym wyznawcom po otrzymaniu od nich darów.
- Będziecie mogli odejść. Wyznawcy regularnie składają ofiary. Wtedy bogowie obdarzają łaskami. Wy pierwszy raz dopiero. -
smok odparł rykiem, bo chyba inaczej porozumiewać się nie umiał.
- Oczywiście! Volf, przyprowadź jednego brantha. Następną ofiarą także będzie mógł być branth?
- Tak musi to być duże zwierzę. Dużo mięsa. -
ryknął smok.
- W takim razie składamy Ci w ofierze tego oto brantha. Drugiego zaś dotuczymy porządnie, by następna ofiara była bogatsza. - dał znać Volfowi, żeby ten zrobił to, czego domaga się smok, a sam ukłonił mu się głęboko. Nie było aż tak źle – skoro smok będzie domagał się następnych ofiar, nie powinien chcieć ich od razu pozabijać. Do tego ten branth powinien wystarczyć mu za posiłki na kilka dni. O ile nie będzie miał kaprysu…

W tym samym czasie reszta drużyny skupiła się przy saniach, obserwując przebieg negocjacji
- Chyba się dogadali - powiedział cicho Morn, który na bieżąco tłumaczył swoim kompanom treść rozmowy.
- Myślicie że gadzina dotrzyma słowa? - spytała ciut niezadowolonym tonem barbariana, ale w duchu poczuła lekką ulgę, że nie będą musieli próbować swych sił ze smokiem.
- Powinna... Jeśli szybko dostanie tę ofiarę - odparł Morn.
- Smoki to raczej inteligentne i honorowe stworzenia. Z tego co wiem to dotrzymują zawartych umów, ale traktują je bardzo dosłownie. Jeżeli smok pozwoli ci przejść przez dolinę to faktycznie słowa dotrzyma, ale może dogonić cię zaraz za tą doliną i bez wyrzutów sumienia pożre. W jego mniemaniu dotrzyma warunków umowy. - W głosie mnicha było słychać coś w rodzaju rozbawienia zaistniałą sytuacją.
- Odejść to odejść - powiedział Morn. - Poza tym najedzony nie będzie musiał polować i na nas.
- Wolałbym, żeby to on odszedł, czy raczej odleciał. Jeśli my możemy odejść to należy zadać pytanie: Jak daleko?
- Anathema coraz bardziej bawiły te dywagacje. - Kolejne pytanie, to czy odejdziemy nienaruszeni, czy może odejdziemy z tego świata? - nie ukrywał już uśmiechu.
- I czy przewiduje sytuację, kiedy odchodząc wchodzimy do jego leża -

Volf podprowadził z niemałym wysiłkiem wierzgającego ogiera brantha. Szybkim ruchem sztyletu poderżnął mu gardło. Krew trysnęła barwiąc karminowo śnieg. Volf wycofał się zgięty w pokłonie. Wężowym ruchem smok zaatakował dogorywające zwierzę, skracając jego agonię. Wgryzł się w brzuch wyrywając wątrobę, kilkoma kłapnięciami pożarł.
- Wy może dobre sługi. Znajdźcie mnie, służcie wtedy nagrody.
Po tych słowach odleciał z wysiłkiem dźwigając brantha.
Alchemik wrócił do pozostałych. Mimo zimna widać było pot na jego twarzy, dłonie lekko mu drżały.
- Tanisie, jesteś znacznie bardziej utalentowanym mówcą ode mnie. Co powiesz na szybki kurs kilku mniej popularnych języków?
- Ty swój talent rozwiniesz, a ja miałem już na to przeszło półwiecze -
najwidoczniej półelfy dziedziczyły część długowieczności elfich przodków, bo wieku Tanisie nie było aż tak widać
- A już teraz wspaniale daliście radę. Ale nauk nie odmówię, ba, może i ja jestem w stanie coś przekazać w zamian.
- Bardzo odpowiada mi tego rodzaju umowa, z pewnością obaj wyciągniemy z niej zadowalające korzyści. A teraz pozostaje tylko decyzja, czy wyruszamy w dalszą drogę niezwłocznie, zanim smok zmieni zdanie, czy trzymamy się planu podstawowego i ruszamy rankiem. W drugim przypadku, życzę państwu dobrej nocy, obym tylko zdołał zasnąć. –
Alchemik wciąż był wyjątkowo zestresowany.
- Do świtu pewnie nie jest zbyt daleko, jesteśmy już wszyscy na nogach dzięki tej białej besti, i pewnie będziemy poruszać się wolniej bez jednego zwierzęcia do ciągnięcia sań. Jestem by kontynuować wyprawę chyba że ktoś potrzebuje tych ostatnich godzin snu. - Wypowiedziała się zielonoskóra kiedy w końcu oderwała wzrok od odlatującej białej bestii.
- Jedźmy dalej - powiedział Morn, który nie był pewien, czy do świtu zasnąłby.
- Cytadela miała być godzinę konno od Oakhurst; po tych kilku godzinach podróży nie powinniśmy już być daleko - Tanis także był za ruszeniem dalej, choćby żeby zejść z odsłoniętej powierzchni gdzie lodowaty wiatr mógł hulać do woli.
- W takim razie oddalę się, muszę przygotować swój ekwipunek do drogi – Zoren ruszył szybkim krokiem do swojego namiotu. Kilka łyków destylatu pomogło zarówno na chłód, jak i na zdenerwowanie.
 
Sindarin jest offline  
Stary 04-08-2018, 11:12   #142
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Przeżyli spotkanie z białym smokiem. Opłacili mu się jak bandytom. Smok, uważający się za boga polowań w śniegu, obiecał nagrody gdy go odnajdą i będą wiernie służyć. Problem był w tym iż nawet gdyby chcieli to zrobić to taki smok może mieć swoje legowisko wiele lig od miejsca spotkania. Legowisko i skarb, który rozpalił wyobraźnię zbrojnych lady Diany. O smokach i ich skarbach cicho rozmawiali w czasie swoich wart. Reszt nocy upłynęła spokojnie.
Rankiem drużyna przypomniała sobie o innym problemie.
Do Bezsłonecznej Cytadeli mieli dotrzeć wieczorem, lecz były to założenia opierające się na posiadaniu dwóch branthów. Krwawe ślady po ofierze dla białego smoka, w słońcu, nisko wiszącym nad horyzontem, karminowo skrzyły się na oślepiająco białym śniegu. Nie dotrą tego wieczora do celu. Być może dopiero nazajutrz wieczorem ujrzą rozpadlinę z Bezsłoneczną Cytadelą. Po krótkiej naradzie, zrobili to co jedynie mogli zrobić w tej sytuacji. Połączyli sanie skomplikowanym systemem lin. Wszyscy wiedzieli, że prędkość spadnie.
Tak, jak przypuszczali dwoje sań ciągniętych przez jednego brantha, poruszało się o połowę wolniej. Nie była to też wygodna podróż. Sanie ciągle się o siebie obijały. Tak samo byli obijani ich pasażerowie. Przy jednym z gwałtowniejszych szarpnięć jeden zbrojnych rozbił głowę. Lea była zmuszona już trzy razy używać pozytywnej energii mocy Swej bogini, by leczyć wszelkie obicia pasażerów.


Było już po południu, gdy usłyszeli wycia wilków. Dochodziły one z kierunku jazdy, dobiegały one jakby półokręgiem. W końcu, jakieś dwieście jardów przed saniami pojawiły się słabo widoczne w słońcu, biało szarawe kształty wilków. Stado prowadziło pięć wielkich wilczych kształtów, stado było duże nadchodziło półokręgiem, z widocznym zamieram otocznie zdobyczy. Drużyna na razie oprócz pięciu wielkich wilków dostrzegła około trzydziestu mniejszych. To zapewne nie były wszystkie, biorąc pod uwagę, iż stado miało też słabsze i wolniejsze osobniki. Branth usłyszawszy ponownie wilczy zew poniósł, wywracając sanie. Wszyscy znaleźli się pobijani w śniegu.
- Zbierzcie się wokół mnie. - krzyknęła Lea sięgając po symbol Lurue.
Ponownie przez ciał drużyny popłynęła lecząca moc, lecz nie uleczyła wszystkiego.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 04-08-2018 o 11:19.
Cedryk jest offline  
Stary 04-08-2018, 17:16   #143
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jak powiadają, każdy plus ma swoje minusy.
To, że udało im się przekupić smoka i uniknąć ciężkiej z nim walki poskutkowało znacznym przedłużeniem podróży. Cytadela stała się jakby magiczna i miast się przybliżać - jakby oddalała, a na dodatek od czasu do czasu trzeba było wysiąść i pognać biednemu zwierzakowi, mającemu podwójne obciążenie. W końcu nie o to chodziło, by branth padł, co zmusiłoby dwunożne istoty do ciągnięcia sań. Albo porzucenia znacznej części zapasów. Ani jedno, ani drugie rozwiązanie nie przypadło Mornowi do gustu.

Znawcy przedmiotu nieraz wspominali, że spacery są korzystne dla zdrowia. I podczas tej wędrówki okazało się, że słowa te to czysta prawda. Podróż w saniach była co prawda mniej męcząca dla nóg, ale Morn nabił sobie parę sińców, gdy sanie kołysały jak łódka na falach i się zderzały ze sobą.
- Przepraszam - powiedział, gdy po raz kolejny wpadł na któregoś z sąsiadów.

* * *

Kulig skończył się wielką wywrotką.
Morn, nie da się ukryć, nie dziwił się branthowi. On sam też nie był zachwycony ze spotkania z wilkami, szczególnie że pojawiły się one w dość znacznej ilości. Na dodatek niektóre były, można by rzec, przerośnięte.

- Coś dla ciebie - powiedział do Zazy, która sprawiała wrażenie nieco rozczarowanej faktem, iż nie mogła zmierzyć się ze smokiem.

Osobiście nie zamierzał ruszać wilkom na przeciw.
Wolał się trzymać blisko sań (gdzie wilki nie mogły go dopaść z paru stron) i częstować magią każdego wilka, który się zbliży.
A jeszcze wcześniej poczęstować serią magicznych pocisków któregoś z tych większych.
 
Kerm jest offline  
Stary 05-08-2018, 11:42   #144
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Alchemik dość niezdarnie pozbierał się po upadku, sprawdzając, czy nie wypadła mu żadna z licznych fiolek z bandoliera. Na szczęście wszystko było na swoim miejscu, więc jedynym problemem było kilka solidnych siniaków, które zdążył sobie nabić. No i stado wilków, znacznie większe niż to, które zaatakowało ich te kilka tygodni wcześniej. Zoren przyjrzał się tym większym - miał nadzieję, że to nie kolejne zimowe bestie, a jedynie wyrośnięci przedstawiciele gatunku. Nie tracąc czasu, zaczął przygotowywać kolejne dekokty - tym razem miał zamiar być w pełni przygotowany do walki. Nagle przypomniało mu się, że teraz jest idealna okazja do wypróbowania jego ostatniego dzieła - ma w końcu spory zapas produktów, nad którymi intensywnie pracował przez ostatnie tygodnie. Rozejrzał się po ich dość licznej grupie, szukając odpowiedniego asystenta do eksperymentu.

- Szykujcie broń dystansową, może uda się je przetrzebić zanim się zbliżą. - alchemik krzyknął do pozostałych, wyciągając kolejne fiolki z bandoliera - Zazo, czy mogłabyś podejść na kilka chwil?
- Mhm -
odmruknęła i podeszła do diabelstwa zwanego Zorenem. Zanim się zbliżyła, zdążył wychylić pierwszą miksturę.
- Czy możesz zaprezentować mi ostrze swojego topora? Opracowałem pewną mieszankę, która pozwala na utrzymanie substancji alchemicznych na płaskich powierzchniach, w ten sposób wykorzystując na przykład broń jako wektor przenoszący. Czy zgodzisz się na wzięcie udziału w tym drobnym eksperymencie. - mówił szybko, jednocześnie szykując kolejne mikstury.
Zielonoskóra popatrzyła na niego niczym cielątko na malowane wrota. - Nie zrozumiałam ani słowa co powiedziałeś po "Sprezentuj swoje ostrze'. - powiedziała z rozbrajającą szczerością ale podsunęła mu ostrza topora nadal trzymając uchwyt broni - Nie wiem co robisz ale jeśli roztopisz mi ulubioną broń szykuj się że użyję ciebie jako improwizowanej maczugi.
Alchemik wyszczerzył się w uśmiechu, a w jego czerwonych oczach widać było rozbawienie.
- Patrząc to, ile odczynników mam przy sobie, byłbym efektowną maczugą, chociaż jednorazową. Obiecuję nic nie zniszczyć. - zakończył już poważnie, po czym pokrył topór Zazy zawartością dwóch fiolek. Ostrze zalśniło zielonkawo, ale nic więcej się nie stało. Alchemik złapał fiolkę, dotychczas trzymaną w ogonie i wypił ją jednym haustem - Dziękuję za zaufanie, po walce sprawdzim... - nie dokończył, tylko zgiął się wpół, przez moment okropnie charcząc, po czym wyprostował się, odmieniony. Przybyło mu kilka centymetrów, ręce wydłużyły się, a skóra poszarzała i wyraźnie stwardniała. Uśmiechnął się, ale w tym uśmiechu nie było już nic dobrego
- No, to teraz je rozpierdolmy - rzucił innym głosem i ściągnął z pleców łuk.
 
Sindarin jest offline  
Stary 05-08-2018, 16:37   #145
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- A teraz na sanie! Na sanie - krzyczał Tanis kiedy Leia już ich uleczyła, w pośpiechu wspinając się na wywrócony wehikuł ze swoją kuszą. Jego długo włócznia, lubo idealna w tej sytuacji, została na dole między wysypanymi tobołkami, i nie miał zamiaru marnować czasu wracając po nią - Bo na ziemi nas otoczą! Już z góry razem z Amberlie unisono rzucili swoje zaklęcia.

Morn miał dokładnie takie samo zdanie co do zaistniałej sytuacji. Co prawda na saniach i tak zostaliby otoczeni, ale przynajmniej mieliby lepszą pozycję do obrony. Zanim jeszcze Tanis skończył swoją mowę, mag już wspinał się na sanie, by móc przy najbliższej okazji użyć magicznych pocisków.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 05-08-2018, 19:50   #146
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

Dalsza wyprawa była utrudniona, sanie połączone razem i ciągnięte przez jedno zwierzę psuło co delikatniejszym podróż, ale nie Zazie. Owszem obijanie się o siebie sań było irytujące ale zielonoskóra się nie skarżyła, nie chciała wyjść na miękko kostną. Dopiero kiedy sanie przewróciły się a pasażerowie powypadali Zaza poczuła prawdziwy dyskomfort kiedy podczas upadku miała mocne zderzenie z drewnianym kantem sań.
Wprawdzie pomoc przyszła szybko ale Zaza miała czuć jeszcze to zderzenie przez jakiś czas.

- Chyba nie straszne ci te chodzące ciepłe kożuchy, lekko kostny magu? - rzuciła z rozbawieniem Zaza. Sytuacja wprawdzie nie była taka trywialna gdyż stado wygłodniałych wilków było bardzo niebezpiecznie. Podczas kiedy ten którego zwali Zorenem robił coś z jej toporem ona wyciągając ramię wskazała na piątkę największych zwierząt. - Wygląda, że tamte kierują stadem, jeśli nie przymierają głodem, to jak je zabijemy lub zmusimy do odwrotu reszta powinna się rozpierzchnąć - powiedziała z pewnością siebie - więc jak jesteś Kuloogniomioterm to polecam celować w te.

Po tych słowach ustawiła się przy saniach, nie posiadała broni dystansowej więc siedzenie na saniach było bezcelowe, stała na dole czekała kiedy te uzbrojone w kły futra spróbują zaatakować grupę będzie gotowa do odparcia ataku.
 
Obca jest offline  
Stary 07-08-2018, 18:13   #147
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Słyszeliście Zazę? Najpierw w te wielkie wilki! - półelf wołał z góry, wskazując cel zbrojnym i gwizdnął na psa, który zaczął włazić na górę śladem Krithy. I nagle, rzecz niebywała, kiedy półelf zrobił krok poza przewrócone sanie i miał spaść w zaspy obok, znikąd pojawił się pod jego stopą kruchy lodowy stopień na którym się wsparł. Wzniósł oczy ku zachmurzonemu niebu i mruknął coś do siebie o Tyrze, po czym ruszył po lodowych schodach wysoko nad nadciągające wilki.

W tym samym czasie Amberlie nie marnowała czasu i słała strzałę za strzałą w największe wilki, starając się razem z innymi kolejno powalać najciężej ranne osobniki. Miała w zanadrzu jeszcze jedną sztuczkę - gwałtowny wybuch jakim oślepiła przeciwników już wcześniej, którym miała zamiar uraczyć wilki zanim dotrą do sań, jeśli tylko ktoś z towarzyszy (a liczyła tu szczególnie na Jace'a) nie poskąpił by odrobiny otwartego ognia. Ostrzegła więc stosownie towarzyszy, a i upewniła się że Kritha jest na tyle blisko by dała radę zasłonić jej oczy w chwili błysku.

Uniesiony swoim osiągnięciem Tanis spróbował jeszcze czegoś: przywołać znów lodowe sługi świątyni. I udało się, choć pomoc która nadeszła w lepiance była niedoścignionym wzorem i tym razem na drodze wilków stanął jedynie pojedyńczy, mały lodowy żywiołak. Niemniej, wciąż mógł trochę spowolnić polujące stado.
By nie marnować czasu, wystrzelił z swojej kuszy w jednego z wilków przewodników, ale tak naprawdę przede wszystkim czekał na chwilę, gdy wilki zbiją się w kupę tuż przed rzuceniem się na ludzi. I doradzał to innym.
- Łapcie za drzewce zanim w was wbiegną! -

Deszcz barw który on sam miał zamiar na nie zrzucić miał ograniczony zasięg, i właśnie na to poświęcał ostatnie chwile przed starciem - by odpowiednio dobrać miejsce i wysokość.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 27-08-2018, 21:09   #148
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Nawałnica strzał i bełtów nie zatrzymała nadbiegających wilków. Były zbyt niecelne, czy to przez wiatr czy to przez zgrabiałe od mrozu ręce. Za to magiczne pociski którymi nieustannie miotał Morn zrobiły lepszą robotę: największy z wilków padł w biegu i pierwszy zarył zębami w śnieg.

Dobiegającą falę szarego futra powitała ściana zbrojnych i krążący na przedpopu harcownicy: Volf i Zaza.
Cała reszta - a w szczególności Zoren którego bomby wyrywały dziurę po dziurze w kłębiącym się morzu futra - rozstawiła się na i przy wozach.

Plan zadziałał, nawet lepiej niż można było oczekiwać - i gorzej niż by chcieli. Trochę dzięki magii Lei, która uspokoiła wilki na tyłach wozów, bardziej dzięki zniszczeniu jakie siały bomby Zorena i topory obojga barbarzyńców. Ale wilkom nie udało się wedrzeć w pierścień obrońców ani ściągnąć nikogo z wozów. Z dwóch groźnych momentów - kiedy wilkom udało się kogoś powalić - wspólnymi siłami udało się wybrnąć.

Ale gdy z jakiegoś powodu do srożących się dookoła wagenburga Zazy, Volfa i Anathema postanowiła dołączyć Lady Diana, sprawy potoczyły się niefortunnie.

Nie dość że paladynka błysnęła kłami i rzuciła się chłeptać juchę jeszcze żyjącego wilka. To byłoby kłopotem po bitwie, rzeczą którą niełatwo byłoby wyjaśnić, zwłaszcza po ukrywaniu jej przed towarzyszami tak długi czasu.
Fatalnym - dosłownie - błędem był nierozważny wypad poza osłonę towarzyszy. Wilkom szybko udało się powalić wojowniczkę i mimo tęczy kolorów która wyleciała z rąk Tanisa i omiotła miejsce zwarcia, Diana nie podniosła się z ziemi.

W oddali kilkadziesiąt wilków z podkulonymi ogonami zbierało się wokół ostatniego z wielkich wilków, po chwili odbiegają za swoim kulejącym przewodnikiem..

Kapłanka uleczyła wszystkich którzy tego chcieli, ale pochyliwszy się nad służką Tyra szybko ogłosiła, iż ta jest martwa.

- Byłoby niefortunne, gdyby faktycznie przegryzły się przez ten pancerz tak szybko -
Tanis zszedł na ziemię. Ostrożnie przyklęknął koło paladynki Tyra. Pamiętał co zobaczył z góry. I wcale się mu nie wydawało.
Diana naprawdę miała długie, ostre kły. Krwiopijca, przeklęty nieumarły pod ich bokiem!

Po chwili wzburzenia dotarły do niego fakty. Oprócz tego kim się urodziła, była paladynem, sam widział jak przechodziła próby w jego świątyni. Chodziła za dnia. Cieszyła się łaską Tyra. Szybko sam pomodlił się o łaskę ujawnienia czegoś więcej … i był niemal pewny że urodziła się jednym z przeklętych wampirzych dzieci.
Zasłonił przyłbicę hełmu, zasłaniając kły.
- Lady Diana de Carabas nie żyje - oznajmił, podnosząc się, obciążony nowym brzemieniem - I zasłużyła na godny pochówek - rozejrzał się po twarzach towarzyszy. Czy tak jak po śmierci Kharricka, usłyszy że nikt nie wiedział?
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 28-08-2018 o 21:44.
TomBurgle jest offline  
Stary 30-08-2018, 21:54   #149
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Uporządkowanie wywróconych sań zajęło około dzwonu. Trwało to tak długo również dla tego, iż barbarzyńcy z drużyny postanowili zdejmować skóry wilków. Była to słuszna decyzja z jednej strony. Darów natury nie należy marnować. Z drugiej strony powodowało to kolejne opóźnienie w podróży. Lea czas ten wykorzystał dla wyleczenia gwardzistów oraz innych, którzy się do niej zgłosili. Widoczne było dla Tanisa i Amberlii, że nie używała już połączenia z pozytywną energią. Zapewne zostawiała je na koniec dnia jako zabezpieczenie. Lea zajęła się również młodymi wilczycami, które obłaskawiła. Miała jeszcze miksturę od druidki, podała ją zwierzętom i przemieniła w figurki, dołączając je w sakwie do swoich psów wspinaczy i wilków Lady Diany.

W między czasie trzeba było zdecydować, co zrobić z dobrami i ciałem bohaterskiej Lady Diany. Na szczęście jeden z zbrojnych patrolując wokół sań, niedaleko, bo ledwie sto jardów dalej, odnalazł pod śniegiem ruiny domostwa. Z gospodarstwa pozostała tylko płytka jaskinia w niewielkim wzgórku, zapewne spiżarnia, oraz gruz wskazujący miejsca, gdzie stały budynki. Było to idealne miejsce, po zabezpieczeniu wejścia gruzem, na przechowanie zarówno skór, jak i głów wielkich wilków, jak również ciała Paladyna Tyra. Takich ruin minęli po drodze sporo. Świadczyło to dobitnie, iż kiedyś Cytadela musiał prosperować. By zaznaczyć miejsce pochówki zbrojni paladyna wbili przy wejściu do jamy prywatny sztandar Lady Diany.

Towarzyszom pozostało jeszcze ustalić co czynić z bronią i pancerzem bohaterki. Nie jest zwyczajem wyznawców Tyra by chować zmarłych z doczesnymi dobrami.

W tym czasie Tanis rozmyślał nad ostatnimi zderzeniami. Cóż było przyczyną, że zrównoważona acz dumna Lady Diana, nagle przeobraziła się w krwiożercze stworzenie, zwane we wspólnej mowie Dhampirem. Coś spowodowało, że zamiast wykorzystać swe wyszkolenie wojskowe, rzuciła się do rozrywania i picia krwi. Jego towarzysze chyba nie zauważyli tego zajścia, zajęci odpieraniem ataków. Miał już dwie teorie. Jedna dotyczyła szału barbarzyńskiego, w który wpadli Volf i Zaza. Być może taka ilość wolnej nieujarzmionej energii chaosu wpłynęła na dziedzictwo krwi Lady Diany. Drugą wysnuł, gdy wspomniał słowa Lei. „Czyż i wy nie macie przed sobą tajemnic.” Czyżby właśnie te tajemnice były przyczyną aktu szału ze strony Lady Diany.
Czyż leczeni energią pozytywną poraniło paladyna Tyra, tak, że gdy jego towarzysze wpadli w szał on sam wpadł w krwawy szał. Na szczęście dla Lei nie widziała ona kłów, gdyż niedługo po śmierci Diany schowały się one w dziąsła, przyjmując wygląd normalnych zębów. Nie domyślała się też zapewne, na szczęście, iż to jej leczenie uśmierciło paladyna Tyra. Tanisa nurtowało kolejne pytanie. Czy tajemnice skrywane przez niego i jego towarzysz, doprowadzą do ich śmierci.

***

Wyruszyli po około dwóch dzwonach od ataku wilków. Po krótkich modlitwach mających zabezpieczyć ciało przed powstaniem jako nieumarły. Lea po krótkich modlitwach poprosiła Tanisa i Amberlie by odprawili Tyrańską ceremonia pogrzebową. Oczywiście z wielu powodów skróconą.

Niedługo po wymuszeniu spostrzegli biała jakby chmurę poruszającą się w ich kierunku. Dopiero gdy jeden ze zbrojnych zakrzyknął.
-Rothy. Stado w popłochu.
Nie było jednak czasu na reakcję zasłonięte tumanami śniegu zwierzęta wpadły na sanie ponownie je przewracając wszyscy wystrzelili z nich jak z katapulty. Tym razem udało się uniknąć obrażeń. Jednakże znajdowali się w środku stada rozpędzonych rothów. Czasu na decyzje co robić nie było wiele.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 02-09-2018, 10:18   #150
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Cytadela, tak niby bliska, stawała się coraz bardziej odległa.
Najpierw smok, potem wilki, potem pogrzeb...
Całkiem jakby ktoś rzucał im kłody pod nogi. A czas płynął...

Jakby mało było wrażeń, pojawiła się kolejna niespodzianka...
Z pędzącym przez śniegi stadem niewiele można było zrobić, podobnie jak nic nie można było zrobić z powodzią czy lawiną. Nawet zabicie paru sztuk nie wpłynęłoby na zatrzymanie się lub zmianę kierunku biegnącego stada.

- Chować się! - zawołał Morn, osobiście dając przykład i kryjąc się za przewróconymi saniami. - Coś je musiało spłoszyć. Uważajcie!

Był pewien, że stado to nie koniec nieprzyjemności i że należy się spodziewać kolejnego niebezpieczeństwa.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172