30-01-2019, 21:27 | #351 |
Reputacja: 1 |
|
05-02-2019, 13:29 | #352 |
Reputacja: 1 | Pełen zadowolenia uśmiech Wróbla jednak stopniał jak śnieg na na napalonej elfce… tzn. w piekle. Potrójne ruchanie Dzierzby okazało się bolesne niczym ziarno piasku po… ten tego… Nie poszło po jego myśli. I chuj. Urzędnik popatrzył to na kapitana to na Wróbla. Popatrzył na ich oświadczenia i pisma. Po czym wydobył kolejne pismo i pokazał Wróblowi. Kuba poczuł się jakby właśnie schylił się po mydło w więziennej łaźni. Pełnej pobratymców Berdycha. Dzierzba, ta kobieta dyskusyjnej moralności, ten organ kobiecy po wielokroć użytkowany, czasem i niezgodnie z przeznaczeniem! Pozałatwiała wszelkie formalności jakie powinna jako właścicielka połowy statku. Kapitan patrzył z ukosa na Wróbla starając się zachować pogodny wyraz twarzy. Urzędnik z neutralnym wyrazem twarzy wyrażał zainteresowanie w jakich to okolicznościach nastąpiła owa, zapewne godna pożałowania, omyłka. Wspominał też o paragrafach. I o wielce uczciwej ponad wszelką wątpliwość lady D’ewarianog, obecnej właścicielce feralnej połowy statku. Wspominał też o miejscu gdzie mogliby się znaleźć, gdyby owa omyłka nie wyjaśniła się satysfakcjonująco. A w tym miejscu, lokatorom nie przysługiwał przywilej noszenia kapelusza. Vince tymczasem dokonując odwrotnej spowiedzi pozwolił się zszywać i bandażować. Konkretów się za wiele nie dowiedział, ale że Ministerstwo Rolnictwa ma dwa piony urzędowe już rzucało światło na sprawę. Dowiedział się też, że rolnictwo to ziemia, a ziemia wszak należy do królestwa. Tym samym w zasięgu zainteresowań ministerstwa było wszystko co na tej królewskiej ziemi się działo. I miało rzesze rolników zbierających bardziej niematerialne plony z owych ziem. A czasem i owe ziemie użyźniających elementem wrogim owej ziemi. Ponoć odpowiadali tylko przed królem. |
11-02-2019, 16:26 | #353 | ||
Reputacja: 1 |
| ||
18-02-2019, 12:57 | #354 |
Reputacja: 1 | Wróbel podążał ulicą, wydawało mu się, że nikt go nie śledzi. Ale pewności nie miał. Ministerstwo rolnictwa przywróciło mu wiarę w fachowców. Gdyby ktoś go faktycznie śledził, z pewnością nie zwróciłby uwagi na mijający go czarny powóz. Powóz minął Kubę i pojechał dalej. Tyle, że ślązacy dostrzegłby drobny problem. Powóz minął Kubę, ale Kuba powozu nie. Ktoś śledzący zapewne mógłby powiedzieć kilka nieobyczajnych słów. I mógłby się domyślać, że Wróbel wprost nie może powstrzymać się by nie zaśmiać się z uciechy spłatawszy takiego figla sledzacym. Niestety nie możemy o to zapytać naszego dzielnego pirata, bo i tak by nie odpowiedział. Twarda dłoń mocno zaciskała się na jego ustach, a ostrze tak ostre, że można się nim golić zupełnie bez błysku spoczęło na jego szyi. Brodaty osobnik z cuchnącym cebulą oddechem szepnął mu do ucha kilka słów. Kuba gotujący się już do walki nagle oklapł, rezygnując z oporu. Vince widząc czarny nierzucający się w oczy powóz nabrał trochę podejrzeń. Gdy powóz zatrzymał się tuż przed nim, podejrzenia zmieniły się w pewność. Zaś cios pałką w nerkę pozwolił mu docenić fachowość nowych poznanych znajomych. Nie za mocno i nie za słabo, idealnie. W sam raz, sam by lepiej nie nie uderzył. I z pewnością pochwalił by ten cios gdyby mógł nabrać powietrza. Drzwi powozu otworzyły się i jakieś łapsko wciągnęło go do środka. Fachman od pałki wsiadł za nim. W ciemności powozu dominował zapach cebuli. Vince szybko zidentyfikował źródło, niski typ zbliżył swoją twarz do jego i powiedział mu to samo co Kubie. - Hrabia zaprasza na herbatkę. Trochę później, miejsce bliżej nie określone Kiba i Vince siedzieli w fotelach, po prawej mieli kominek, po lewej siedział hrabia popijając herbatę z filiżanki. Po dłuższym milczeniu rzekł: - Dobrze, że się zgłosiliście. Przyznam się, że chodziło mi po głowie zlikwidowanie was. Ale chwilowo ta wizja oddaliła się. Dostarczyliście ciekawych informacji. To i fakt, że byliście narzędziami podczas porwania księżniczki stawia was w mniej nieprzychylnym świetle. Napił się znowu herbaty i gestem zachęcił do tego samego swoich obu gości. - Powiązania Dzierzby z owym zleceniodawcom mojej, i waszej pośrednio zguby, nie były mi dotychczas znane. Wiedzieć wam trzeba, iż moja siatka i Ministerstwo rolnictwa to dwie niejako konkurencyjne siatki. Konkurujemy, a w zasadzie konkurowaliśmy w szczytnym celu. W zapewnieniu Alanii bezpieczeństwa. Teraz widać sprawy się zmieniły. Zaczęli grać we własną grę. Najwyraźniej sprzymierzyli się z opozycja z Borgandii, albo ekstremistami z Dilanii. Bo nie wierzę by szli ręka w rękę z Chlovarcją. Pociągnął znowu łyk. - Nie dostarczyliście mi głowy zleceniodawcy, ale też dobrze się sprawiliście, otrzymacie umówioną zapłatę. I mam dla was kolejna propozycję. Kontynuujcie wasze działania. Dostaniecie dodatkowe informacje. I pomoc fachowców… |
25-02-2019, 22:00 | #355 |
Reputacja: 1 | Dwa dni później hrabia ponownie zaprosił Wróbla i Vince’a na herbatkę. Tym razem w mniej ekstrawagancki sposób. A i mniej nerki bolały. Gdy przyszli przy kominku stał wpatrując się w ogień jakiś na oko trzydziestoletni mężczyzna. - Poznajcie się, to Olaf piromanta i włamywacz. A to kapitan Wróbel, pirat na emeryturze i Vince Kaola, oprawca o wcale nie gołębim sercu i ciężkiej ręce. Zasiedli ponownie przy herbacie. Hrabia naśwetlił im z lekka sytuację politycznę. - Jak wiecie Alania ma szanse na połączenie się sojuszem z Borgandią. Nie wszyscy są tego zwolennikami. Między innymi ja. A raczej nie jestem zwolennikiem ślubu. Przez to na tron wejdzie obca dynastia. Ja i parę osób w Borgandii mamy podobne zdanie, co do niemieszania dynastii. Ale o ile my ograniczamy się do środków dyplomatycznych to są jeszcze dwie strony, którym nie w smak ten ślub. Chlovarcja i Dilania. O ile stanowiska tych pierwszych nie trzeba tłumaczyć, zawsze nastawali na nas. To Dilania ma plany matrymonialne względem Borgandi. Cóż, niektórzy też twierdzą, że Alania chce rozegrać Borgandię i Chlovarcje przeciw sobie. To rzecz jasna polityka krótkotrwała, ale i takie głosy są. Popatrzył po gościach i ciągnął dalej: - Ale z weselszych rzeczy, być może wpadliśmy na trop porwanej księżniczki. Jeden z agentów spotkał naocznego świadka waszej napaści na dyliżans. Swoją drogą karygodne zaniedbanie. Ale do rzeczy. Jest taka strażnica na granicy z Borgandią, stoi na skalistym cyplu wrzynającym się w morze. Pełni też obowiązki latarni morskiej. Wróbel pokiwał głową, że zna to miejsce. i nie dziwota bo: - Nie dla wszystkich jest tajemnica, że biorą w łapę od przemytników. Ostatnio jednak wpadło im więcej grosza. I wydali go. Pewnie będziecie zdumieni, że to bardzo nowe monety, jakby wprost z mennicy… - w dłonie hrabiego pojawił asie moneta, podał ją do obejrzenia swoim gościom. Vince i Kuba w mig poznali. Takimi ktoś im zapłacił. - Udacie się tam i zbadać, czy księżniczka jeszcze tam jest. Albo czy w ogóle tam była. Moi miejscowi agenci, niestety liżą rany po pewnym incydencie więc nie oczekujcie od nich pomocy. Cóż, dopijmy herbatę i nie zabieram wam czasu. Musicie się wszak przygotować do podróży… ah, prawda. Wasza zapłata za ostatnia misję - wskazał filiżanką na stolik z boku. |
26-02-2019, 02:37 | #356 |
Reputacja: 1 | Zapatrzony w ogień mężczyzna nie wyglądał zbyt dobrze. Miał może z metr osiemdziesiąt wzrostu i wydawał się być bardzo chudy. Jego czarne włosy były w kompletnym nieładzie, przetłuszczone i prezentujące się raczej niezdrowo. Jego brązowy płaszcz z kapturem najlepsze lata miał za sobą, co widać było na pierwszy rzut oka. Na plecach zdawał się być dawniej wyszyty jakiś symbol, może nawet herb, ale wzór był zbyt starty i niewyraźny by cokolwiek z niego wynieść. Osmalone, lekko postrzępione rękawy, brud i plamy szpecące część ubioru - jednym słowem tragedia. Niewiele różnił się od bezdomnego z ulicy. Drgnął lekko, słysząc swoje imię i obrócił głowę w kierunku przybyłych. Wychodzona twarz o ostrych rysach, prosty, nieco przydługawy nos i orzechowe oczy. Mógłby uchodzić za przystojnego gdyby go porządnie nakarmić, przystrzyc i ogolić. Nosa się nie naprawi, ale tragedia, to też nie była. Zresztą zawsze można było spróbować magii. Skinął głową, ale nic nie powiedział. Lekko drżącą dłonią sięgnął po piersiówkę w wewnętrznej kieszeni płaszcza i pociągnął dobrego łyka. Jak mu się tak przyjrzeć, to jego oczy wydawały się być z lekka czerwone, jakby coś porządnie go przestraszyło aż do łez. W sumie wydawał się być nieobecny duchem i poddenerwowany, przez większość odprawy patrząc niepewnie to na hrabiego, to na drzwi wyjściowe. Dopiero na koniec jakby się uspokoił, odetchnął głęboko przecierając twarz rękawem - nie pomogło - i wlał w siebie kolejną porcję tego, co tam sobie kisił w buteleczce. Po zapachu jaki od niego bił łatwo było się domyślić, że to coś wysokoprocentowego. |
28-02-2019, 14:24 | #357 |
Reputacja: 1 |
|
06-03-2019, 12:31 | #358 |
Reputacja: 1 | Pięć dni później statek zbliżył się do strażnicy. Na razie przyczaili się w zatoczce, godzinę drogi do celu. Wróbel znał ten teren, parę razy zdarzyło mu się tu bywać “służbowo”. Praktyka kontaktów ze strażnikami z latarni polegała na stanięciu na kotwicy niedaleko latarni i wysłaniu szalupy na brzeg i spacerze do dowódcy. Dowódca preferował wieczorną porę, kiedy to pociągał nie ocloną brany przed kominkiem w gabinecie. A że był gościnny, częstował także gości. Goście rzecz jasna dłużni nie pozostawali i różnorakie podarki zmieniały właścicieli. Wszak w gości przychodzili sami kulturalni ludzie interesu. Był też drugi powód wieczornych wizyt. Pobliska osada miała swój własny garnizon, lecz dzielenie podarków na tak dużą ilość osób było zajęciem zbyt czasochłonnym. A i po podziale, ilość zawiedzionych wielkością części byłaby większa. |
06-03-2019, 13:38 | #359 |
Reputacja: 1 | Od samego początku sprawiał wrażenie takiego, który znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie i tylko czekał na okazję, aby dać nogę. Pierwszy dzień spędzi w okolicy rufy, wpatrując się pustym wzrokiem w wodę i popijając co jakiś czas ze swojej piersiówki aż osuszył ją do dna. Dopiero wtedy, klnąc siarczyście pod nosem, zmusił się do interakcji z załogą w poszukiwaniu kogoś kto mógłby pomóc mu rozwiązać ten jakże poważny problem. Wieczorem, będąc tylko lekko wstawionym, otworzył gębę po coś więcej niż żeby się uchlać i po raz pierwszy przedstawił swoją sytuację Wróblowi. Potwierdzając to co było po nim widać - nie chciał tu być, ale nie miał wyboru. Hrabia uratował go od stryczka za pewne przewinienia, o których nie chciał wspominać, ale jeżeli robota nie zostanie wykonana, to długo nie pocieszy się z wolności. Lubiący alkohol i wolność do poziomu gdzie nie miał nawet miejsca zwanego domem, Olaf był przekonany, że dopóki będzie trzymany z dala od niebezpieczeństwa - otworzy każdy zamek i prześlizgnie się niepostrzeżenie pomiędzy strażnikami. -No i co teraz? - zapytał kilka dni później, gdy dotarli do celu podróży. - Im szybciej znajdziemy tę całą zakichaną księżniczkę tym lepiej. |
07-03-2019, 02:07 | #360 |
Reputacja: 1 |
|