26-04-2018, 02:05 | #111 |
Reputacja: 1 | Makhar w ponurym nastroju podążał za towarzyszami. Wydawało się, że wyciągnięcie informacji z Essenica nie powinno być problemem, ale sprawa skończyła się fiaskiem. Zastanawiał się nad innymi możliwościami, jak szukanie ludzi lub kontaktów Essenica, co oznaczało dalsze włóczenie się po dzielnicy bez gwarancji sukcesu, a on przecież był powołany do większych spraw... Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 26-04-2018 o 02:07. |
26-04-2018, 21:51 | #112 |
Reputacja: 1 | Wbrew temu, czego spodziewali się bohaterowie, nikt ich nie zaatakował. Z powozu wychylił się mężczyzna w średnim wieku, odziany w czarny habit kapłana Mitry, co potwierdzała też jego ogolona głowa. Był wysoki i mocno zbudowany - miał posturę wojownika, a o tym, że w przeszłości zajmował się nie tylko odprawianiem modłów i głoszeniem kazań, wskazywał jego przekrzywiony przez złamanie nos. Obrazu dopełniała równo przycięta, siwiejąca broda okalająca okrągłą twarz. - Czyż nie przydałaby się Wam przejażdżka? - zapytał przyjaźnie i skinął ręką aby podeszli. - Chciałbym z Wami zamienić parę słów, a sprawiacie wrażenie osób, które desperacko potrzebują odpoczynku. Dokąd mam Was zawieźć? - Jestem Constantus, kapłan dobrego boga Mitry. Jesteśmy wielce zasmuceni nowiną o śmierci nieszczęsnego Urestesa z rąk bezbożnych wyznawców psa Asury. Czyż nie byliście ostatnimi, z którymi pobożny Urestes rozmawiał zanim odszedł do domu pana naszego Mitry? |
26-04-2018, 22:22 | #113 |
Administrator Reputacja: 1 | "Demony jakieś cię przyniosły, kapłanie", pomyślał Berwyn, jednak zamaskował niemiłe zaskoczenie uprzejmym ukłonem. Od dawna nie wierzył w przypadkowe spotkania i był pewien, że i to zostało w jakiś tam sposób zaplanowane. Wyglądąło na to, że ktoś miał Essenica na oku. Albo i ich. Wszak kapłani musieli mieć swych ludzi wśród ludzi kanclerza, a ci, co wiedzieli za dużo, miewali zwykle duże kłopoty i krótki żywot. Z kolei kapłani Mitry mieli długie ręce. I całkowity brak poczucia humoru. - Zaszczyt to dla nas, że zechciałeś na nas zwrócić swą uwagę, kapłanie - powiedział, ponownie skinąwszy głową. - Niestety, nie udało nam się uratować życia Urestesa, niech Mitra zaopiekuje się jego duszą. Czy możemy w czymś pomóc? - spytał. - Bo czuję, czcigodny kapłanie, że powinniśmy jakoś zadośćuczynić za to, że wtedy spóźniliśmy się z pomocą. "Chyba już pomogliśmy", pomyślał. "Jeśli, oczywiście, to wy stoicie za tym przebieraniem się za kapłanów Assury". |
28-04-2018, 19:32 | #114 |
Reputacja: 1 | Makhar przyjrzał się Constansusowi zimnym spojrzeniem, starając się ukryć pogardę jaką czuł do tego zakonu. Może można byłoby tu cos ugrać jeszcze, szczególnie jeżeli ten kapłan był mocodawcą zarówno Essenica jak i zbirów na cmentarzu... w takim razie właśnie stracił swoich ludzi od mokrej roboty. |
28-04-2018, 22:36 | #115 |
Reputacja: 1 | Areon zmierzył wzrokiem przybysza. Rękojeść miecza puścił, ale się nie rozluźnił. - Masz pieniądze, to się dogadamy - powiedział nie siląc się na uprzejmości. Nie uśmiechało mu się skakanie jak małpa przy "czcigodnym". Na czcigodność trzeba było zasłużyć. |
30-04-2018, 06:17 | #116 |
Reputacja: 1 | Arslan nie widząc potrzeby dalszego napinania się odłożył swój łuk i strzałe. Nie miał zamiaru na siłe szukać wrogów tym bardziej, że na dziś miał już dość akcji. Teraz myślał jedynie o tym, aby gdzieś odpocząć. -Pojadę gdziekolwiek byleby spać. |
30-04-2018, 22:17 | #117 |
Reputacja: 1 | Constantus okazał się dobrym rozmówcą, który potrafił słuchać i zadawać odpowiednie pytania. Interesowały go sprawy związane ze śmiercią Urestesa i z wydarzeniami do jakich doszło na cmentarzysku w Devlyn. Kapłan wiedział, że awanturnicy odwiedzili Kanclerza, ale nie domagał się szczegółów tego spotkania. W pewnym momencie napomknął tylko, żeby bohaterowie nie mieli oporów przed poinformowaniem Publiusa o winie kapłanów Asury. Na propozycje, które w sposób jawny i zawoalowany śmiałkowie mu przedstawili, uśmiechnął się tylko i oświadczył, że jest wiele dróg, którymi Mitra prowadzi swoich wyznawców, a w gestii człowieka leży wybór owej drogi. Już niemal na progu "Jelenia i Jałowca", gospody w której awanturnicy spędzali swój czas w Tarantii Constantus dał do zrozumienia, że kapłani Mitry posiadają pewną wiedzę o działaniach Asuran, ale jest zbyt wcześnie by owe wiadomości ujawniać. Niepokojące były też jego ostatnie słowa, które przebiły się ponad hałas odjeżdżającego powozu. - Pamiętajcie przyjaciele, żeby w tym sporze stać po właściwej stronie. Niektórzy mogą uznać, że to co robicie, służy heretykom i będą Was uważać za niedogodność, którą należy usunąć z drogi. Nie zapomnijcie przekazać Publiusowi kto jest winien... A potem bohaterowie wkroczyli do gwarnej o tej porze sali biesiadnej gospody. Otoczył ich tłum bawiących się i pijących ludzi. Kelnerki w kusych bluzeczkach pląsały między klientami, zręcznie unikając wszędobylskich rąk. Co jakiś czas jednej z nich nie udawała się owa sztuka i rozlegał się pisk, gdy dziewka trafiała w ramiona rozochoconego gościa. Na podwyższeniu trzech corynthyjskich grajków nadawało rytm wieczorowi. A udanym zwieńczeniem zabawy miał być piekący się na ruszcie pokaźnych rozmiarów baran. |
01-05-2018, 09:34 | #118 |
Administrator Reputacja: 1 | Ich "przyjaciel" Constantus był człekiem wygadanym, lecz mało, mimo zajmowanego stanowiska, życiowym. Niby każdy powinien wiedzieć, iż pogróżki działają w ograniczonym zakresie, a samymi obietnicami brzucha się nie napełni, ale kapłan Mitry najwyraźniej uważał, że same słowa wystarczą, by Berwyn i jego kompani zaczęłi tańczyć tak, jak im zagra. Z drugiej strony... gdyby sakiewkę pełną wręczył, Berwyn miałby pewne wyrzuty sumienia, iż przeciw klesze i jego knowaniom działa. A tak - czuł się rozgrzeszony. - Będziemy pamiętać - zapewnił - iż Mitra jest wielki i nagradza tych, którzy wiernie mu służą. Obietnica była tak samo po wodzie pisana, jak i mgliste zapewnienia Constantusa i Berwyn tak samo ją traktował, jak (zapewne) kapłan Mitry. Gdy powóz Constantusa zniknął, Berwyn zwrócił się do kompanów. - Muszę dobrym winem spłukać smak tej rozmowy - powiedział. - A potem, nim się rzucimy w wir zabaw, warto by porozmawiać, co nam czynić trzeba teraz, gdy wiemy, że ta świnia stoi za tym wszystkim i grozić nam się ośmieliła. |
02-05-2018, 16:25 | #119 |
Reputacja: 1 | Po podroży i wysłuchaniu Constantusa nomad był szczęśliwy kiedy w końcu stanął przed drzwiami goszczącej ich gospody. Trzeba przyznać, że wszystkie wydarzenia tego dnia bardzo go zmęczyły i miał nadzieję, że kiedy obudzi się kolejnego dnia to wszystko wyda się jedynie snem. |
02-05-2018, 21:50 | #120 |
Reputacja: 1 | - Wiecie... jedno mnie dziwi... - zaczął Areon nieco zadumanym tonem, co jak na niego nie było częste - Dlaczego go nie zabiliśmy? Przecież, to on stoi za wszystkim. Szybki cios, potem trza by się woźnicy i powozu pozbyć. Ale w rzece mają kurewsko wielkie ryby, więc sprawa była do załatwienia przed kolacją. Taka zmarnowana okazja - pokręcił z żalem głową. |