|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
18-11-2020, 20:28 | #61 |
Reputacja: 1 | Aleksander (i Miras): Jedyne co ci przyszło do głowy to wykorzystanie - w normalnym świecie rzekomo - magicznych właściwości drzew. Nie było tu co prawda drzew żywych, ale było kilka rodzajów drewna - może pomoże. Dzieci nie przeszkodziły ci, gdy zajrzałeś do dużej szafy - znajdują się tam różne ubrania. |
18-11-2020, 21:39 | #62 |
Reputacja: 1 | Daniel otworzył oczy. Żył i przeszły go lekkie ciarki. Sen? To nie był sen. Czym jest sen? To była rzeczywistość poza rzeczywistością, ale rzeczywistość która jest realną rzeczywistością? Czuł lekki ból i spływającą krew. Opuścił dłonie i obrócił się w stronę Kapłana.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
19-11-2020, 14:06 | #63 |
Reputacja: 1 | - Olek! Weź przytrzymaj drzwi albo ogarnij jakieś kliny, a ja spróbuję ocucić tego nieszczęśnika. - rzucił prędko Miras. Miał jeszcze przy sobie zestaw pierwszej pomocy. Gdyby Aleksander zdołał przytrzymać drzwi to mógłby spróbować opatrzeć Cieślę. Albo przynajmniej go docucić odrobiną wody z wiadra czy coś. |
19-11-2020, 14:19 | #64 |
Reputacja: 1 | Okłady z drewna wydawały mu się bezsensowną propozycją, więc po prostu skinął głową i spróbował zabezpieczyć drzwi zgodnie z prośbą kolegi. |
19-11-2020, 14:49 | #65 |
Reputacja: 1 | Gwyned słysząc niepokojącą wieść o rzekł do zapoznanych panien - Wybaczą Panie, ale chyba dzieje się coś złego. - a następnie gwałtownie wstał i szybko podbiegł do drzwi pod drodze uzbrajając się w miecz. Gdy do nich podbiegł ostrożnie się wychylił, aby spojrzeć w dal. Gdyby nic nie zobaczył miał krzyknąć, aby strzelcy przypilnowali okien.
__________________ Szukam tajemnic i sekretów. |
20-11-2020, 18:54 | #66 |
Reputacja: 1 | Bartosz obserwował modły, nieco znudzony. Teraz, kiedy drzwi były zamknięte, nie było żadnej ucieczki od chemicznego smrodu, trzymał więc rękaw blisko nosa, modląc się, by aromat chemikaliów w żaden sposób mu nie zaszkodził. Kiedy kapłan podszedł do niego, Bartosz kiwnął głową w zrozumieniu. - Dziękuję za zaproszenie na ucztę w imieniu swoim i swoich towarzyszy. Naprawdę, nie muszą się państwo aż tak dla nas poświęcać – odparł. Nie wiedział, czy jego uśmiech był widoczny spod rękawa. Wtedy też Bartosz dostrzegł krew spływającą po – przynajmniej jednej – ręce Daniela. Nieco zaniepokojony (czy to w ogóle miało działać w ten sposób?) ruszył naprzód, mimo intensywnego smrodu. Wtedy też dostrzegł, że niestety, ręka Filipka również krwawi. Podbiegł do dziecka, ręką szukając w kieszeni paczki chusteczek higienicznych (zawsze je miał przy sobie, na wypadek… swoich problemów, to say the least). Kiedy je znalazł, ukląkł przy dziecku, poczekał aż się przebudzi z transu – może było z tym jak z lunatykami i nie należało przeszkadzać? – i obejrzał oraz opatrzył ranę najlepiej jak potrafił – czyli pewnie w ogóle, w końcu nie miał wykształcenia medycznego. - Filipek, jak się czujesz? – spytał z troską w głosie – Bardzo boli? Jak to się stało? |
27-11-2020, 16:40 | #67 |
Reputacja: 1 | Wiadomość ogólna: Słowniczek. ([Podróż za jeden uśmiech] Gdybyś tylko wiedział) Bartosz, Daniel: - Miałeś wizję? - zapytał kapłan zdziwiony i natychmiast przeszedł w kierunku drzwi. Otworzył je i wyjrzał na zewnątrz. Wciąż nawałnica przechodziła przez okolicę. Niewiele zobaczył, ale z pewnością nikt nie dobijał się do drzwi. - Jak daleko był? Co dokładnie było w tej wizji? - po zamknięciu drzwi powrócił do Daniela, który teraz stał w połowie drogi między modlącymi się, a drzwiami. Ajrczal - prawdopodobnie czytając w myślach - już znał treść wizji Daniela. Niestety rozłożył tylko ręce w niemej odpowiedzi na zadane mu pytanie. Tym czasem Bartosz przypatrzył się ranom Filipka. Na dłoni miał wyryte jakieś znaki, których nie rozpoznał. Podobny znak - choć inny - znajdował się na dłoni Daniela. Niestety Filipek niczego nie odpowiedział, bo był odjechany jakby był naćpany. Nie trudno było się domyśleć, że to mogła być reakcja jego organizmu na chemiczne opary. Dorosłej osobie było ciężko, a co dopiero powiedzieć dziecku - i to w samym centrum tego toksycznego miejsca. Nic jednak nie tłumaczyło wyrytych znaków. Nikt z modlących takowych nie miał, a gdy zobaczył je Fydlon i reszta niemodlących się to bardzo ostro zdziwili się, a Fydlon uniósł dłonie do góry tak jak uniesione mieli modlący się. - Zaprawdę - jesteście wybrańcami! W tym czasie nawałnica jakby straciła na sile. Niedługo będzie można wyjść nie obawiając się zderzenia z latającymi gałęziami i częściami lichych domków. Miras, Alex: Miras First Aid 12(mod -3): 9; rzut: 8 Sukces Alex Siła: 10; rzut: 13 Porażka W czasie, gdy Miras opatrywał rany biedaka wcześniej przywalonego drzwiami te ostatnie były przytrzymywane na swoim miejscu przez Aleksandra. Cud jaki niedawno wydarzył się, a który pozwolił mu chodzić nie miał w swoim zakresie umięśnienia jego nóg (choć - samo to, że Aleksander mógł ustać i samodzielnie chodzić już było niezwykłe). Z pewną trudnością przytrzymywał drzwi, w które raz po raz uderzały kolejne fale nawałnicy. Tym czasem mirasowe zabiegi dały rezultat. To już drugi raz tego dnia (bo północ chyba jeszcze nie minęła?) jego umiejętności pierwszej pomocy sprawiała wrażenie jakby ostatnie dziesięć lat spędził na białostockim SORze. Ustabilizował stan pacjenta, przemył mu rany i zabandażował. Ogólnie facet powinien niedługo obudzić się. W momencie, gdy Miras skończył to za swoimi plecami usłyszał krzyk Aleksandra. Wraz z rannym nie znajdowali się w polu rażenia opadających drzwi, więc tylko mentalnie przygotował się do uderzenia drzwi o podłogę. Owszem - to nastąpiło. Aleksander odskoczył na bok i przewrócił się na tyłek. Oprócz niewielkiego uszczerbku na godności nic mu się nie stało. Dzieci - spokojnie siedzące na łóżku i obserwujące ruchy Mirasa w czasie, gdy ten opatrywał jego ojca - teraz znów zaczęły krzyczeć w panice. Miras i Aleksander ujrzeli za progiem postać w przemoczonym szarym płaszczu z kapturem. W rękach ściskał miecz podobny do rzymskiego gladiusa. Nie było widać jego twarzy, a po chwili odszedł w kierunku placu targowego zupełnie nic do was nie mówiąc. Zapamiętaliście, że jego dłonie miały na sobie rękawice z metalowymi elementami. Oprócz gladiusa nie widać było, żeby miał ze sobą cokolwiek innego. Gwybed: Natychmiast ruszyłeś do drzwi sprawdzić jak blisko - o ile w ogóle - jest zagrożenie. Niestety przez deszcz nic nie widziałeś. Już miałeś odwrócić się, gdy za twoimi plecami nastąpił przerażający błysk i huk. Pamiętasz, że straszliwa siła odepchnęła cię na zewnątrz, a gdy spadłeś w błoto to jeszcze przekoziołkowałeś i zatrzymałeś się po kilkunastu metrach. Leżąc w błocie straciłeś przytomność. Nie wiesz na jak długo, ale gdy ocknąłeś się to nawałnica powoli przechodziła. Tam, gdzie wcześniej stała ufortyfikowana karczma teraz były gruzy. Ktoś tam przechadzał się z pochodniami. Zobaczyłeś, że to są postacie odziane w czarne ubranie z ciężkimi kapturami (tacy jak na ilustracji wyżej). Niektórzy z nich w drugiej ręce trzymali krótkie miecze, których nigdy wcześniej nie widziałeś. Było ich kilkunastu i raczej nie miałeś z nimi szans w bezpośrednim starciu. Na szczęście nie widzieli cię. Od czasu do czasu coś krzyczeli do siebie w obcym języku - czasem rozpoznawałeś pojedyncze słowa z języka rojlige, ale do tego zniekształcone, że ciężko zrozumieć cokolwiek. |
27-11-2020, 18:12 | #68 |
Reputacja: 1 | - Dobra robota Mirek dziękuje ci za pomoc i sorry za te drzwi kulasy mam za słabe, żeby pomóc - Wyjaśnił wzruszając ramionami i wziął się za uspokajanie dzieci co wyraźnie lepiej mu wychodziło. - Spokojnie, jesteście bezpieczni czy wiecie kto to był ? Jakieś miejscowy strażnik? Możecie dodatkowo obłożyć Papę drewnem, bo drzewa mają moc wyciągania chorób z ciała. Najlepiej byłoby, żeby przytulił się do żywego drzewa. Macie tu kilka rodzajów drewna. Nie rozplątujcie opatrunków po prostu połóżcie trochę drewna wokół niego to pomoże... - ~A w każdym razie nie zaszkodzi~ - Pomyślał. Bardziej chodziło mu o odwrócenie uwagi dzieci i danie im jakiegoś zajęcia. |
27-11-2020, 22:12 | #69 |
Reputacja: 1 | Gdy Gwyned już odzyskał świadomość uświadomił sobie, że musi zebrać chociaż trochę informacji o napastnikach i zanieść je do przedstawicieli lokalnych władz. W związku z tym Bosztynnik podjął próbę wyciszenia umysłu (Test na autohypnosis, jeśli się uda biorę bonus na obserwację tajemniczych postaci), a następnie skupił swą uwagę na obserwacji tajemniczych postaciach. Celem obserwacji było podejrzenie wszystkiego co może się przydać przy działaniach mających na celu zażegnać to zagrożenie, ponadto Gwynef uważnie obserwował kaptury napastników i biorąc je za punkty początkowe szacował, gdzie postaci mają najgorsze warunki w do wypatrzenia kogoś kto się skrada... gdy już uświadomił najlepsze obszary połączył je w jak najbezpieczniejszą trasę, którą będzie mógł podążyć do linii lasu (To był opis na potrzeby użycia zdolności Visualization). Gdy już był pewny, że już nie wypatrzy niczego co mogłoby mu dać jakiś pożytek Gwyned jął bardzo ostrożnie się czołgać po upatrzonej trasie od czasu do czasu upewniając się, że nikt na niego się nie patrzy. Po dotarciu do lasu zamierzał wykorzystać zarośla, aby nieco się podnieść i oddalić się definitywnie od źródła zagrożenia (Zamierzam iść w miarę możliwość wzdłuż traktu), gdy tam dotrze sprawdzić czy wszystko z nim porządku i po jako takim odpoczynku udać się w kierunku, gdzie można napotkać oddziały zwiadowcze czy innych ludzi władnych zająć się tym czego stał się świadkiem w tej nieszczęsnej karczmie.
__________________ Szukam tajemnic i sekretów. Ostatnio edytowane przez archiwumX : 27-11-2020 o 22:15. |
29-11-2020, 21:42 | #70 |
Reputacja: 1 | Lekko nieprzyjemny ból poranionej kończyny nie odbierał Danielowi rozsądku. Arjczal wiedział... ale nic nie mówił... może jego zdolności telepatyczne nie były wszem i wobec znane. W sumie nie zdziwiłby się. Prości ludzie by go zajebali, gdyby się zorientowali, że siedzi im w głowach... Aptekarz mógł... pominąć ten drobny fakt. W sumie, był to zawsze dobry sąsiad. A Kocimiętka potrafił dochować tajemnicy. Cały czas w ich świecie Siano wiedział, ale nie zdradził, więc i on czuł się związany pradawnym prawem ludzi ulicy. Zamierzał dotrzymać obyczaju. Nie zdradza się swoich. Nie zdradza się Rodziny. Śmierć konfidentom. Oczywiście, normalnie by podejrzewał, że to Filip mieszał mu w głowie, ale wątpił, by telepata potrafił dokonać szkód na ciele fizycznym, więc skreślał tą możliwość. Nikt nie jest wszechpotężny, nie? Chyba... ten świat był... inny... porąbany. - Byłem w świecie poza światem. W odbiciu tej świątyni przed żywym Słupem. W ten zrozumiałem, że nie jestem i wyjrzałem na zewnątrz i tam stał on na środku placu bez placu. Wokoło pustka. To był chyba on, postać. Inna niż my, ale nie był tacy jak my. Był zły do szpiku kości. Jego myśli były niczym dwa wijące się, walczące o władzę jadowite węże syczące w języku spoza świata i spoza zrozumienia. Zamknąłem drzwi. W ten on zaczął się dobijać. Czując, że jest to miejsce między snem, a jawą, wykorzystałem prawa snu i uciekłem tunelem skrywającym się pod tą kratą... Daniel wskazał dłonią na kratę 'osuszacza' i uśmiechnął się nieznacznie. - Wybacz Wielebny, ale muszę pominąć naznaczenie znakami, bo w ten przed przebudzeniem słyszałem Jego, Ich słowa. Muszę je pojąć, nim będę mógł je wymówić, gdyż wiem, że tylko tędy droga i dla mnie przeznaczone. Niestety się wybudziłem i stoję tu przed wami, nim wszystko zostało mi powiedziane. Spojrzał na drzwi w skupieniu i śmiertelnej powadze. - Wielebny, zamknąłem drzwi do świątyni w mej wędrówce, w czasie mej audiencji przed Boskim Słupem. Czy ktoś zamykał je kiedy byłem w modlitwie? Czy to com uczynił miało wpływ na to co w świecie materii? Czy to ja je zamknąłem tutaj, będąc tam? Mam wiele pytań... lecz teraz trzeba upewnić się co do bezpieczeństwa wiernych. Wizja zagrożenia... nie wróży dobrze. Tym bardziej, że zagrożenie było żywe, namacalne. Trzeba działać.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
| |