Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-10-2008, 21:26   #201
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Talbitt był przyzwyczajony do samotnych podróży, zatem milczenie półelfki nie robiło na nim zbyt wielkiego wrażenia. Oczywiście, gdyby dziewczyna niekiedy zechciała się odezwać, stanowiłoby to dość miły przerywnik w podróży, ale w końcu milczeć we dwoje też można było.

Derrick, podobnie jak jego towarzyszka, zabrał się do obserwowania przyrody. Otoczenie było po prostu piękne, a w dodatku, jeśli człowiek się należycie skupił, mógłby odpowiednio wcześnie dostrzec niebezpieczeństwo, czające się na skraju drogi.
Problem polegał tylko na tym, że dumna i pewna siebie Liliel w niektórych elementach zachowania zdecydowanie przypominała dumną i pewną siebie Nessę. W obliczu jakiegokolwiek niebezpieczeństwa ani jedna, ani druga nawet by nie pomyślała o tym, by ustąpić... Miał tylko nadzieję, że obie kobiety nie staną wobec siebie oko w oko, bowiem z pewnością owo spotkanie nie zakończyłoby się pokojowo...

Do ewentualnego spotkania było na szczęście bardzo daleko. W każdym razie Derrick nie zamierzał znaleźć się w środku owego potencjalnego starcia. Jak to zwykle bywa, z pewnością on by wyszedł na tym najgorzej...

Słowa Liliel wyrwały Dericka z rozmyślań, w których mimowolnie się pogrążył.

- Skoro pan podzielił się ze mną informacjami, to jestem zobowiązana się zrewanżować - zaczęła dziewczyna. - Ta trójka to nie wszyscy, którzy skierowali się na Mahakam.

Sam fakt, że Liliel się odezwała stanowiło dla Derricka pewne zaskoczenie, zaś świadomość, że dziewczyna chce mu przekazać jakieś informacje zdecydowanie spotęgowała to zaskoczenie. Mimo wszystko wykazał się należytym refleksem.

- Zatem liczba konkurentów będących na właściwym tropie wzrasta? - spytał. - Któż to taki okazał się na tyle mądry?

- Większość skuszonych nagrodą Aldersberga pojechało na wschód, do Dol Blathanna. I w sumie nawet się ludziom - to ostatnie słowo wypowiedziała z pewnym niesmakiem - nie dziwię, że tam pojechali. To dość naturalny kierunek, jeśli szuka się elfki. Ale w grodzie było kilka osób poza mną, które wiedziały, że krasnoludy w Carbonie mogą lepiej wiedzieć, gdzie szukać Lionory. Powinien pan przynajmniej podwoić ilość osób, które nas wyprzedzają. I choć jestem pewna, że to krasnoludy, to ich tempa nie można ignorować.

Derrick skinął głową. Krasnoludy należały do tych, którzy potrafili nieźle maszerować. A chociaż nogi miały dość krótkie, to całkiem dobrze nimi przebierały. A ich możliwości zdobywania informacji wśród nieludzi były nieraz większe, niż ludzi. Bywały jednak wyjątki...

- Konkurencja, i to ta bliska, faktycznie rośnie w oczach. Pozostaje tylko pytanie, czy i komu zechce pomóc Lianora. Może nas wszystkich odeśle z kwitkiem, może pomoże pierwszej z brzegu osobie, a może zastosuje selekcję...

Czarodziejka, wampirzyca, łowca nagród, półelfka, krasnoludy, medyk... Każde z nich miało swoje wady... Kto zatem z nich przypadnie Lianorze do gustu na tyle, że zechce mu pomóc. To było pytanie na które na razie nie było odpowiedzi.

(...)

Najwyraźniej wspólne tematy się skończyły, bowiem ponownie wróciło milczenie. Jednak nie legło ono ciężarem na dwójce podróżnych. Półelfka, na którą otoczenie miało chyba dobry wpływ, od czasu do czasu raczyła się nawet uśmiechnąć. Prawie niezauważalnie i zdecydowanie nie do Derricka, ale zawsze była to jakaś zmiana...

Nadciągnął już wieczór gdy Liliel odezwała się po raz kolejny.

- Przed nami Psie Doły- zacofana potwornie wieś - poinformowała Derricka. - Jeśli nie sprawiałoby to panu kłopotu, wolałabym się zatrzymać przed nią i minąć ją w nocy. Po co nam kolejny chamski wybuch agresji?

Było w tym aż za dużo prawdy. Fanatyk z gospody z pewnością znalazłby w takim grajdołku wielu sojuszników. A to oznaczało, że lepiej ową wioskę minąć z daleka, bez względu na wieści, jakie można by tu zdobyć.
Bez wątpienia gdyby podróżował sam wjechałby do wioski i z pewnością zostałby dobrze przyjęty. Ale w towarzystwie Liliel byłoby to prawdziwe kuszenie losu. A nikt rozsądny czegoś takiego by nie zrobił... Poza tym, nie musiał spędzać nocy w łóżku. Pełnym robactwa, które zbiegłoby się z całej wioski czując świeżą krew...

- Zgoda - powiedział Derrick. - Nie ma problemu.

Miejsce, w które zaprowadziła ich półelfka, było jakby stworzone do spędzenia tutaj nocy. Krzewy osłaniające przed wiatrem, dość miękka ściółka, na której można było rozłożyć posłania, chrust pod ręką. I nikt nie mógł ich zauważyć z drogi...

Podczas gdy Liliel rozpalała ogień Derrick wyciągał ich skromne zapasy. Zasiedli do posiłku. Nagle półelfka podniosła głowę i powiedziała:

- To, że jest pan w miarę miły i obecnie podróżujemy razem, nie daje panu prawa, by próbować się do mnie przystawiać. Trzymaj się pan swojego posłania.

Derrick o mały włos udławiłby się kawałkiem chleba, który w najlepsze konsumował. Sama myśl, że miałby nastawać na cnotę 'lodowej Liliel' wydała mu się dość zabawna. Jakby nie miał innych problemów...

- Oczywiście - powiedział. - Żadnego przystawiania się...

- Kto staje pierwszy na warcie? - spytał. - I kiedy wyruszamy?
 
Kerm jest offline  
Stary 03-10-2008, 21:57   #202
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Najgorzej, że na kacu zawsze miała ochotę rzucać zaklęcia. Najbardziej te najtrudniejsze, transformacyjne, stołek w dzbanek z sokiem na ten przykład, pustą butelkę w zatyczki do uszu i tym podobne. To nigdy się nie udawało, nawet dziesięciokrotnie starsza czarodziejka miałaby zresztą problem z takimi czarami, ale że Żmijka bardzo opornie przyswajała niewygodne dla siebie fakty, od czasu do czasu uparcie przekształcała różne drobiazgi w inne, dużo mniej przydatne, często wywołując przy tym pewne niezadowolenie swoich aktualnych gospodarzy.

Tym razem obudzona przez nieznośny ból głowy najpierw dostrzegła na stole dzbanek z wodą i piękny cynowy kubek. „Pod Liliją” było naprawdę luksusowym zajazdem. Duszkiem wypiła kubeczek i dopiero potem oddała się ulubionemu sportowi. Widać jakaś część Nessy przyznawała skrycie, że płyn za chwilę ulegnie tragicznemu przekształceniu, w coś, co do picia nie będzie się nadawało.
Tym razem, wodę zmieniono w wodę. Byłoby to osiągnięcie prawdziwie żenujące, gdyby nie całkiem spory pstrąg, który również pojawił się dzbanku. Ogon wystawał mu nad wodę wachlując zawzięcie. Nessa miała ochotę sama siebie poklepać po ramieniu. Stworzyć materię ożywioną jest szalenie trudno.
A że taka sama rybka właśnie zginęła z wiaderka w kuchni…
Gdyby nie kac byłoby to nawet dla Nessy oczywiste.
Woda od ryby smakowała gorzej.


Jakoś przetrwałą tę noc. W każdym bądź razie ranek zastał czarodziejkę w całkiem przyzwoitym nastroju. A gdy jadła śniadanie i wysłuchiwała słów Francesci jej nastrój ewoluował już w kierunku wyśmienitego, bo czarodziejka dochodziła do siłą rzeczy nasuwającego się wniosku, że los jak zwykle sprzyja pięknym i mądrym.

Snując, ostatnio dość natarczywe, marzenia o własnej czarodziejskiej wieży płaciła za posiłek, toteż nic dziwnego, że kiedy karczmarz zaczął się dopytywać o swego posługacza, czarodziejka wybita z rytmu przyjemnych dywagacji, wypaliła bez namysłu.
- A gdyby to cytata dziewka usługiwała wczoraj możnym panom w łaźni, też byście się dobry człowieku rano pytali gdzie jest? Co za brak taktu! Muszę chyba przemyśleć sprawę napiwku.
Swoją drogą, uwielbiała pouczać.

***

Na widok drwala zaatakowały ją wspomnienia Celine magicznie rozdziewającej posługacza.
- Myślisz, że to on? – zapytała Francescę, nie zważając, że mężczyzna prawdopodobnie dobrze ją słyszy.
- Dzień dobry, to pan uchodzi za miejscowego przyjaciela elfów?
Mężczyzna z rozmachem wbił toporek w pieniek i uniósł głowę spoglądając w kierunku towarzyszek. Przetarł dłonią spocone czoło.
-Panie wybaczą, ale trochę mnie zaskoczyły. Jakiego przyjaciela elfów?- drwal miał bardzo przyjemnie brzmiący baryton.
- Tego, co mieszka tu we dworku. Bardzo ładnie Pan te drwa rąbie. - Nessa nie mogła się powstrzymać.
Nieznajomy pokręcił z rozbawieniem głową. Pierś uniosła mu się w tłumionym śmiechu.
-Tak, zaiste to forma sztuki.
Nessa bez zażenowania przyglądała się mężczyźnie, przekrzywiając przy tym lekko głowę i osłaniając od słońca oczy. W jej prywatnym rankingu torsów ten ustawiał się bardzo wysoko, a do tego zaklęcia depilacyjne miała opanowane perfekcyjnie.
Niestety mężczyzna schylił się i podniósł koszulę, niewidoczną dotąd dla Nessy i Francesci. Ubierając się kontynuował rozmowę.
-Otóż tak, mieszkam w pobliskim dworku, ale czy to z miejsca czyni mnie przyjacielem elfów?
- Nie z miejsca tylko z plotki - odpowiedziała Nessa bardzo poważnie - Zaprosi nas Pan w gości?
-Słucham?- pytanie czarodziejki widocznie zdziwiło rozmówcę. -Ach, zapomniałem widać kultury przez to przebywanie w lesie. Zwę się Kentan Grand i sprawi mi prawdziwą przyjemność, jeżeli raczą panie odwiedzić me skromne progi.
Grand skłonił się dwornie.
- Nessa z Thanedd – wyciągnęła rękę – Z przyjemnością skorzystamy z zaproszenia. Prawda Francesco? Co tam jest? – na jednym oddechu zadała dwa pytania. Wskazywała przy tym ręką w kierunku, z którego przed chwilą zaczęła czuć lekką magiczną aurę. Odpowiedzi najwidoczniej oczekiwała przede wszystkim od „drwala”.
Jak zwykle zapomniała, że ma ćwiczyć subtelniejsze zachowania.
 

Ostatnio edytowane przez Hellian : 03-10-2008 o 22:35. Powód: jedno d i obrazek
Hellian jest offline  
Stary 06-10-2008, 19:30   #203
 
Zaelis's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znany
Folken jechał skacowany i wybitnie zmęczony drogą. Alkohol nie dawał mu spokoju, głowa wołała o ratunek, a i ciało mężczyzny było wybitnie wyczerpane. Dziewczyny miały nad nim kilka godzin przewagi, były wypoczęte...ale były kobietami.

Jakby na to nie patrzeć one męczyły się szybciej.

Każda minuta przybliżała go do celu, do zemsty. Snuł w głowie plany tego, co zrobi dwóm "niewiastom" kiedy je dopadnie. Wściekłość to pojęcie zdecydowanie za małe by określić w jakim stanie był Łowca. Zimna furia buzowała w jego żyłach, spojrzenie rzucało gromy na boki, ręce mimowolnie zbliżały się do rękojeści noży. Tak...zemsta która się dokona zdecydowanie będzie należała do słodkich. Bardzo słodkich. Ponoć smakuje ona najlepiej na zimno, jednak Legara zawsze uważał, że najpożywniejsza dla trawionej gorączką wendetty duszy jest szybkie wymierzenie kary. Surowszej, niż przysługiwała za to, co się dokonało.

Nie zamierzał się patyczkować. Zamierzał dorwać te kobiety i sprawić by pożałowały każdej chwili jaką on musiał przecierpieć kiedy je gonił.

Potem chciał zyskać nagrodę. Plan piękny w swej prostocie i zdecydowanie zyskowny.

Ale wpierw zemsta.

***

Jechał na siwej klaczy, kołysząc się na boki, w rytm kroków klaczy. Ujrzał przed sobą wóz, zapewne należący do kupca. Sprawdził czy jego bronie siedzą solidnie w pochwach i podjechał bliżej.
-Hola, panowie! Skąd waszmoście jedziecie? - zawołał do nich i zmusił Śnieżkę do podjechania bliżej wozu.

-A chuj was to...- rzucił jeden z grupy z jakże sympatycznym tonem, ale zaraz mordę zamknęło mu warknięcie najstarszego.
-Zawrzyj dziób- do Folkena powiedział zaś: -Z Asenergu jedziemy.

-Z Asenergu powiadacie. Widać, żeście strudzeni, czyżbyście panie jechali całą noc? Co spowodowało taki pośpiech, waszmościów? - zapytał Legara przejeżdżając ręką po krótko ściętych, czarnych włosach. Brązowe oczy obserwowały uważnie pieniacza, jak również oceniały ich uzbrojenie.

-A czarodziejska kurwa je...- wyrwał się znowu ów sympatyczny, tym razem jednak w dowód uznania jego dyplomacji dostał piąchą pod żebra, albowiem najstarszy z grupy szedł tuż za nim.

-Za dużo kłapiesz ozorem.- Pokręcił głową i przeczesał w lekkim zdenerwowaniu siwiejącą brodę.- Ech, popasaliśmy na postoju, ale przypałętała się jaka czarodziejka. Wóz prawie połamała, tośmy nie ryzykowali strat i zwinęli manatki.

-Czekaj, kurwa...taka czarnowłosa ślicznotka, tak? Była z nią równie atrakcyjna ruda? - rzucił Folken, pieprząc konwenanse. Teraz był wybitnie zaciekawiony. Nessa...

-Ano jakieś rude kurwiszcze.. - urwał erudyta, tym razem powstrzymany przez solidny cios w potylicę przez przywódcę ekipy.

-Jakowa ruda też była... - powiedział starszy i zamyślił się. Odchrząknął i podjął wątek - Daliśmy koniom popasać, przybyły te dwie..prawie nam wóz rozwaliły tośmy nie czekali i zwiali...

-Kiedy to było!? - wtrącił rozgorączkowany Folken. To z pewnością te dwie.

-Zeszłego wieczoru, to chyba kurwa oczywiste? - warknął po raz ostatni opryskliwy osobnik.

-Dokąd pojechały!? - rzucił Folken. Tylko jeden wieczór różnicy! Tak blisko a zarazem tak daleko..

-Prosto jak w mordę kurwa strzelił - rzucił ten sam milusiński co za każdym razem. Jednak Folken nie czekał by zobaczyć co się działo dalej. Spiął konia ostrogami i krzyknąwszy - Dzięki - ruszył galopem w stronę traktu. Nie oszczędzał tym razem klaczy ani siebie. Wolał się przemęczyć, ale pokonać większą trasę. Zatrzymywał się na popas tylko wtedy kiedy było to konieczne i jechał tak szybko jak to możliwe, oczywiście nie zmuszając klaczy by osiągała kres swych wytrzymałości.

***

Bo zemsta zawsze smakuje najlepiej na gorąco. Zaś ta wendetta jaką miał zamiar zaserwować kobietom zdecydowanie była gorąca, pełna uczucia i namiętności. Co nie oznacza, że miała im specjalnie smakować, to on miał się nią delektować. I to już nie długo.
 

Ostatnio edytowane przez Zaelis : 06-10-2008 o 19:39. Powód: Kilka błędów
Zaelis jest offline  
Stary 07-10-2008, 12:26   #204
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Francesca z żalem spojrzała na zmarnowaną Nessę, dobrze znała takie bolesne ranki, lecz najczęściej towarzyszyły im również mnóstwo tych dobrych wspomnień... Wampirzyca nie ujrzała, żadnego rozmarzonego wzroku ani szczęśliwego uśmiechu. Widocznie mężczyzna się nie sprawdził, albo co gorsza jako takiego porządnego nie było w pobliżu. Zaczęła więc opowiadać oczywiście bez szczegółów, to co spotkało ją zeszłego wieczora, o Carlu nie wspomniała nawet słówkiem.
Lisek ucieszyła się w duchu, ze tę podróż przebędą razem pieszo, zawsze jakąś odmiana, które tak uwielbiała.

***
Pierwsza usłyszała szelest między drzewami, czujnie spoglądała w kierunku odgłosu. I wcale nie była zadowolona ze to nie był posłaniec Szybkorękiego, już zaczęła fantazjować co by mu zrobiła, aby dać dość do zrozumienia że śledzenie jej nie posiada jakiegokolwiek sensu. Może nawet Nessa by jej pomogła, by jeszcze bardziej temu dowieść?
Szybko zmieniła zdanie, widząc nagi i muskularny tors, nieco za owłosiony, lecz wszystko oczywiście da się naprawić.
- Myślisz, że to on?– spytała ją czarodziejka
- Sprawdzenie nic nie kosztuje – uśmiechnęła się wrednie i skierowała się w jego stronę. A gdy już miała coś powiedzieć, czarodziejka zaraz ja ubiegła. Francesca nieskromnie postanowiła przeznaczyć ten czas na podziwianiu odsłoniętych uroków mężczyzny. Niestety ten niewiadomo dlaczego zaraz wziął koszulę i zaczął się ubierać. Może speszyły go spojrzenia, a może po prostu chciał im zrobić na złość? Wampirzyca tym czasem włączyła się do rozmowy.
- Miałyśmy tak męczącą podróż...- powiedziała i udała ziewnięcie. – Francesca de Riue oczywiście, ze skorzystam- zmrużyła oczy i uśmiechnęła się wesoło. Oczywiście nic nie zauważyła w miejscu wskazanym przez Nessę, nawet nie interesowała się tym zbytnio miała ciekawszy obiekt do oglądania.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline  
Stary 07-10-2008, 22:00   #205
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
do Nessy z Thanedd i Francesci De Riue

czerwiec, okolice miasta Asenerg, Aedirn

Kentan kolejny raz został zbity z tropu pytaniem Nessy. Spojrzał we wskazanym przez nią kierunku i po chwili odparł.


-Cóż, tam znajduje się właśnie dworek.- Najwyraźniej była to jedyna odpowiedź, jaka przyszła mu na myśl. Zresztą pytanie czarodziejki i tak było nieprecyzyjne.
-Zbiorę tylko drewno i możemy ruszać panno Nesso i panno Francesco- mówiąc to Grand zbierał porąbane szczapy i układał je sobie na przedramieniu. Gdy uzbierał już tyle, że nie mógłby więcej unieść skierował się na północny skraj polanki. -Proszę ze mną, to niedaleko.

Mężczyzna poruszał się z całkiem sporą dozą gracji jak na ciężar, który niósł na rękach. Do tego jeszcze zabawiał towarzyszące mu kobiety rozmową:
-Asenerg nie jest najciekawszym miastem w okolicy. Jak mniemam, są tutaj panny jedynie przejazdem?
-Nie wnikam gdzie panny jadą, ale nie ukrywam, że intryguje mnie skąd zainteresowanie moją osobą? Nawet jeśli wynikające z plotek.
-Przyjaciel elfów? Szczerze mówiąc słyszałem o sobie raczej mniej pochlebne opinie- elfi bękart, chociażby. Myślę, że ocenzurowały panny epitet jakim obdarzono mnie w Asenergu? No i najwyraźniej nie słyszałyście o kolejnym steku bzdur jaki się o mnie tam wygaduje- przy ostatniej uwadze zaśmiał się.
-A oto i mój dom- rzekł nie bez dumy, gdy cała trójka wyszła z lasu, a ich oczom ukazała się przepiękna posiadłość.


Dworek, a raczej dwór!, z miejsca uderzał w oczy elfią architekturą. Rzadko widywało się takie budowle. Naturalnie nie trzeba było być architektem, aby odgadnąć, że jest to jedynie replika prawdziwej elfickiej budowli, nie mniej jednak oddana z dużą pieczołowitością. Smukłe kolumny podtrzymujące taras, wąskie okna, ściany z białego kamienia. Ten dom musiał kosztować spory majątek. Kogoś tak młodego jak Kentan raczej nie byłoby nań stać.
"Drwal" bezceremonialnie podszedł do drzwi, po drodze zrzucając drewno na ziemię. Otworzył skrzydło odrzwi ku wnętrzu, skłonił się dwornie i gestem ręki zaprosił Nessę i Francescę do środka.
-Zapraszam miłe panie w moje skromne progi.- Och, skromne, to one na pewno nie były!

Gdy tylko towarzyszki przekroczyły prób, Grand zakrzyknął do wnętrza. -Yuki! Bądź tak łaskawa i przyjdź tutaj. Mamy gości.
Nim jednak owa Yuki zdążyła przyjść, czarodziejka i wampirzyca mogły obejrzeć hall dworku. A trzeba przyznać, że był on również bardzo ładny. Na podestach wzdłuż ścian stały wazony z kwiatami, nad nimi wisiały cztery pejzaże: jeden przedstawiający góry, drugi plażę i morze, trzeci łąkę, czwarty zaś jezioro.

Zawołana osoba przybyła nad wyraz szybko i od razu przykuła wzrok przyjaciółek. Owszem, była kobietą, a jako taka nie interesowała ich jak przystojny gospodarz, lecz jej egzotyka przykuwała wzrok. Była bardzo drobna, można rzec filigranowa, o żółtawej cerze, dziwnych, skośnych oczach i długich czarnych włosach. Miała też proporcjonalnie bardzo duże piersi, Nessa zaczynała się powoli zastanawiać czy to nie jest jakaś nowa moda w Aedirn.


Ponadto nietypowy był też krój sukni dziewczyny- jednoczęściowa, ciasno przylegająca do ciała, w jednolitej czerwonej barwie, choć urozmaicona kwiatowym motywem ze srebrnej nici. Miała rozcięcie do połowy uda po jednej stronie, ale dla kontrastu pozbawiona była dekoltu. Mało tego, miała kołnierz zakrywający całą szyję.
Egzotyczna dziewczyna na widok Nessy i de Riue ukłoniła się, choć to też zrobiła nietypowo. Strasznie sztywnie.

-Yuki, to panny Nessa z Thanedd i Francesca de Riue- poinformował ją Kentan.-Pragną zamienić ze mną parę słów, czy byłabyś tak miła i zaprowadziła je do salonu, kiedy ja się przebiorę?

Służąca, gdyż najwyraźniej nią właśnie była, skinęła jedynie głową na znak zgody. Uśmiechnęła się do towarzyszek i gestem rąk poprosiła, by za nią podążyły. Grand tymczasem szybkim krokiem skierował się w górę korytarza do widocznych na jego końcu schodów. -Bardzo proszę o cierpliwość, postaram się wrócić do pań jak najszybciej.

Ciekawska czarodziejka nie omieszkała nie skorzystać z okazji do sprawdzenia raz jeszcze skąd wyczuła magiczną aurę. W sumie nawet nie zdziwiło jej, gdy wyczuła źródło bardzo niedaleko- na piętrze dworku.
Francesca jednak skupiła się na licznych bogactwach jakie znajdowały się w posiadłości. Obrazy, czy wazony to jedno. Ale dywan, zdobione podpory dachu, wszystko wydawało się cenne.

A po chwili znajdowały się już w salonie. Był bardzo przestronny i wysoki. Podłoga wyłożona była posadzką w szachownicę. Ścianę naprzeciw wejścia zdobił rzeźbiony kominek, na prawo znajdowały się schody prowadzące na górę, tak jak te w korytarzu.


Na lewej ścianie zaś... cóż, na niej znajdowała się broń. Młoty, miecze, nadziaki, włócznie, łuki, kusze i mnóstwo innych- wszystkie zawieszone w równych odstępach, czyste, błyszczące i na oko wampirzyce: ostre.


Ale de Riue szybko zobaczyła okaz nad okazy. Znajdował się nad kominkiem: wspaniały miecz. Miecz to mało powiedziane: to był gnomi gwyhyr, wyrób jakiego nie widywało się często. Ba! Człowiek mógł się uznać za szczęśliwca, jeśli ujrzał gwyhyr choć raz w życiu, nawet jeśli we własnych trzewiach.


Kim był ten cały Kentan Grand?!

A to właśnie o wilku mowa- gospodarz bowiem schodził właśnie schodami do salonu. Faktycznie był przebrany- bufiaste spodnie były krojone zgodnie z aktualną temerską modą, błękitna koszula z haftami od razu podpowiedziała Nessie, że była robiona w Lyrii. Ten dwór po prostu tchnął przepychem!

do Derricka Talbitt

czerwiec, okolice wsi Psie Doły, Aedirn

-Ja stanę pierwsza, nie jestem jeszcze aż tak zmęczona- zaoferowała się półelfka. Pomysł był szczerze mówiąc taki sobie. Półelfy miały lepszy wzrok niż ludzie, tedy lepiej byłoby gdyby Liliel objęła wartę później, gdyż dojrzy coś w mroku w przeciwieństwie do Derricka.
I to właśnie medyk postanowił swojej towarzyszce powiedzieć. Ta trochę ociągała się z przyznaniem mu racji, z nieznanych mu zresztą powodów, lecz w końcu na to przystała.
-Tylko niech mnie pan obudzi za dwie godziny. Wyruszymy w środku nocy, wtedy chłopi będą już na pewno spać.

Co pozostało robić? Talbitt zgodził się i zaczął swoją wartę. Dziewczyna tymczasem poszła do swojego posłania. Medyk mógł usłyszeć jak ściąga z siebie kubrak, który skrzypiał przy tej czynności, zzuwa buty i kładzie się spać. Wkrótce potem półelfka leżała tak cichutko, że nie sposób jej było usłyszeć.

(...)

Warta, jak to zwykle bywa okazała się bardzo monotonna. Szczególnie, że w lesie nie było słychać niczego poza pohukiwaniem sów. Żadnego mrożącego krew w żyłach wycia wilków, nic nie szmerało w poszyciu, ani w krzakach. Jedynie wiatr cichutko gwizdał wśród liści. Od Psich Dołów też nie niosły się żadne hałasy, na pochrapywanie Liliel nie było co liczyć. Spała smacznie i zdrowo- Derrick mógł zacząć dochodzić do wniosku, że w jej krwi elfia część ma przewagę.

(...)

Kiedy medyk miał wrażenie, że umówione dwie godziny minęły odszedł do dziewczyny i potrząsnął ją delikatnie za ramię. Liliel obudziła się chyba od razu, nie marudząc, ani nie tracąc czasu opuściła swoje posłanie. Talbitt mógł narzekać na ciemność, gdyż ledwo dostrzegał roznegliżowaną sylwetkę dziewczyny. A że nie wypada się gapić sam poszedł ku swojemu posłaniu, pozostawiając Liliel pozostałą część warty.

(...)

Derrickowi obudzenie się zajęło więcej czasu. Ostatecznie po całodniowej jeździe, dwie godziny snu to zdecydowanie za mało. Ale trudno, będzie mógł odpocząć, gdy miną już wieś.
Prowizoryczne obozowisko zostało zwinięte dość szybko, konie obudzone. Zostało już tylko wyjść na trakt, minąć Psie Doły, odjechać z pół godziny od wsi i dalej już spokojnie dospać resztę nocy. Plan łatwy i zapewne skuteczny.

Ale życie byłoby zbyt proste, gdyby wszystkie plany kończyły się sukcesem. Gdy konni wjechali na wysokość pierwszych krzywych płotów, zza beczek podpierających jeden z przechylających się palików wyskoczył chłop. Było ciemno, ale medyk mół dostrzec trzymany przez niego sierp.

-Zbójeście, że jedzieta w nocy? Tłumaczyć się, albo zara wezwa melicję- mniejsza już o to, skąd kmiotek znał, a raczej kojarzył słowo "milicja". To przecież nie jest normalne, żeby na przejeżdżających przez wieś podróżnych wyskakiwał uzbrojony chłop. Nawet jeśli jechali nocą. Coś musiało wieśniaków zmusić do wzmożenia ochrony. Tylko co?
Cóż, na myślenie przyjdzie pora później. Teraz lepiej się wyłgać, nim "melicjant" zdoła rozpoznać w towarzyszce Talbitta nieludzia. Diabeł wie, co strzeliłoby wtedy kmiotowi do łba.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 09-10-2008, 08:01   #206
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Ja stanę pierwsza, nie jestem jeszcze aż tak zmęczona - usłyszał Derrick, gdy zjedli kolację.

- Może jednak lepiej, gdybym to ja był pierwszy. Elfy zdecydowanie lepiej widzą w ciemności. - powiedział.

Liliel skrzywiła się nieco. Jakby niezbyt zadowolona z takiego postawienia sprawy powiedziała:

-Tylko niech mnie pan obudzi za dwie godziny. Wyruszymy w środku nocy, wtedy chłopi będą już na pewno spać.



Warta, jak to najczęściej i na szczęście bywa, okazała się zwykłą stratą czasu. Las najlepiej oglądać przy świetle dziennym, zaś gwiazdy, rzecz jasna widoczne tylko w nocy, przyjemniej obserwuje się siedząc na ławeczce w przydomowym ogrodzie.

Derrick przez moment wsłuchiwał się w spokojny oddech Liliel. Najwyraźniej półelka miała coś, co nazywają spokojnym sumieniem, bo zasnęła chyba natychmiast.
Derrick przeszedł kilka kroków w stronę otaczających polankę drzew. Dokoła panowała cisza. Cisza i spokój. Najwyraźniej nikt się nie skradał, żaden zwierz nie czaił się w mroku.
Ognisko, i tak niewielkie, przygasało powoli. Podszedł i dołożył dwie grube gałęzie. By podtrzymać ogień i by nagle płomienie nie strzeliły na metr w górę. Potem znów stanął na skraju polany i wtopił się w cień. Wszędzie ciągle panowała cisza.

Po dwóch godzinach, takie miał przynajmniej wrażenie, obudził Liliel. Z cieniem zazdrości patrzył, jak dziewczyna błyskawicznie przechodzi od snu do czuwania.
>>> Chyba, że wcale nie spała <<< - pomyślał z cieniem rozbawienia - >>> bojąc się, że zasnę na warcie. Albo się do niej zacznę dobierać po nocy. <<<

Półelfka zaczęła się ubierać, zatem Derrick, nie ulegając pokusie podglądania, skierował się w stronę swojego posłania, położonego po drugiej stronie ogniska.
I pewnie miał równie czyste sumienie jak Liliel, bowiem zasnął natychmiast. A może po prostu czuł się zmęczony...

Obudził się z nieco większymi oporami niż jego towarzyszka. Nie bardzo palił się do wstawania w środku nocy. W końcu nikt nie potrzebował pomocy medyka, zatem pospiech nie był aż tak konieczny.
Z pewnym trudem tłumiąc chęć ziewania zaczął zwijać posłanie. W parę minut był gotów do drogi.
Po ich obozowisku został tylko wygnieciony mech i stygnący krąg popiołu.

Jazda przez środek uśpionej wsi nie wydała się Derrickowi najlepszym pomysłem. Sądząc z nazwy, w wiosce było psów pod dostatkiem, a stworzenia te miały nieprzyjemny zwyczaj budzenia się nawet w środku nocy i obszczekiwania niewinnych przechodniów.
Ale Liliel była uparta.

- Te kmiotki śpią. I to twardo. Nawet jeśli kundle narobią hałasu, to my i tak już będziemy daleko. Poza tym nie mam zamiaru tracić czasu na objeżdżanie jakiegoś zaścianka... A jeśli pan ma zamiar przedzierać się przez jakieś chaszcze, to niech pan jedzie sam...

Z zawziętą i upartą babą nie było co dyskutować. Ruszyli przez wieś.

Niewyraźny cień, który wyskoczył zza wielkiej beczki okazał się być uzbrojonym w sierp kmiotkiem, który najwyraźniej cierpiał na bezsenność, skoro włóczył się po wsi, zamiast legnąć z żoną pod pierzyną. A może szukał żony, która gdzieś się zadziała ciemną nocą...

Zanim Derrick zdążył przemyśleć wszystkie możliwości sprawa się wyjaśniła, bo chłop raczył przemówić.

- Zbójeście, że jedzieta w nocy? Tłumaczyć się, albo zara wezwa melicję - powiedział.

Najwyraźniej nie pomyślał, ciężko myślący biedaczyna, że zbóje daliby mu po łbie, nim by ową 'melicję' wezwać zdążył, a i wtedy po brzuchach wezwanych posiłków by przejechali.

Zanim Liliel na pomysł z rozdeptaniem kmiotka i przejechaniem galopem przez wieś wpadła Derrick rzekł:

- A człeka jednego ścigamy - powiedział spokojnie - jako to nam w mieście zlecono.

Sięgnął za pazuchę i wyciągnął listy gończe. Na powrót schował ten, który przedstawiał wampirzycę, za to tym drugim pomachał kmiotkowi przed oczami.


- To ten człowiek - powiedział. - uzbrojony i niebezpieczny. Ludzi paru usiekł i gniew hrabiego na nim spoczywa... Bandę ma ponoć swoją - dodał, koloryzując znacznie - i ku nim jakoby ciągnie. Rudy jest, jak powiadali...

Księżyc był za chmurami i ciemno było, więc 'melicyjant' nosem po papierze wodził, by choć trochę rysy rozpoznać. W końcu spokój dał i rzekł:

- Gęba jakby znajoma, ale... Nie - zdecydował w końcu. - U nas był jeden taki jeden taki, czarne miał włosy i wielki chłop solidnie, złoto ukradł i psy pobił.

Splunął z oburzeniem na ziemię, jakby zdziwiony, że takich drani jeszcze ziemia raczy nosić. Potem oddał list gończy.

- To dlatego ta straż? - spytał Derrick chowając papier. Raczej go to dziwiło, bo nie sądził, by najbardziej nawet bezczelny bandyta chciał wracać do tej mizernej wioszczyny.

- Ależ tam, panie - zaprzeczył chłop. - Ruch nieludziów się zaczął.

Zanim Derrick zdążył poprosić o wyjaśnienia chłop mówił dalej:

- Pięciu krasnoludów tu przeszło onegdaj i awanturę wszczęli. Pobili paru naszych... Stąd ludziska i po nocach nie śpią, by więcej nieludziów nie puszczać. - W jego słowach brzmiała zawziętość. - I nie puścim! - podkreślił.

- Ale wy jechać możecie. A skoro bandytów ścigacie, to tym bardziej trzymać was nie będę. Chyba, żebyśta noclegu chcieli?

Derrick głową pokręcił, czego chłop w ciemnościach zauważyć nie musiał, a potem rzekł:

- W pana hrabiego służbie odpoczynek nam nie pisany. Gdyby pan hrabia się dowiedział, że stoimy gdzieś, miast robotę swą czynić, okrutnie zły by był na nas. Za gościnę zatem dziękujemy i ruszać nam czas w drogę.

- Anzelm - chłopek się odwrócił, a zza beczki wyłonił się drugi cień, z widłami. - Przeprowadź panów przez wieś, co by insze ich nie wstrzymywali. Jeno widły ostaw, co byś kogo nie dziabnął po ciemnicy. I wracaj chybko. A nuż kto jeszcze jechać będzie.

>> Panów? << - Derrick obrócił się i spojrzał na Liliel. Ujrzał postać w kapturze. Najwyraźniej w czasie, gdy on wiódł dyskurs z chłopem, dziewczyna zdążyła zakryć głowę.

Przewodnik w zasadzie potrzebny był w jednym miejscu. Przez sam środek wsi ustawiono malutką zaporę z wozów. Przez sam środek drogi. I gdyby czasem zdecydowali przebijać się na siłę nadzialiby się na kolejne widły, które trzymało trzech ludzi.

- Puśćta ich - rzekł Anzelm. - To ludzie hrabiego - dodał.

"Melicja" przejście zrobiła. Nie przemęczając się, zatem wąskie było. Takie, co by tylko jeden koń na raz przejść zdołał.

- Dzięki za pomoc - zwrócił się Derrick do Anzelma. - Przyznać muszę, że podziwu pełen jestem dla waszej zaradności. A zatrzyma mnie kto tam jeszcze? Na końcu wsi?

- Nie panie - odrzekł jeden z pilnujących barykady. - Od wsi jedziecie, to wiedzą, że was przepuścilim. Żaden słowa nie powie. Niech bogowie was prowadzą - rzucił na pożegnanie.

- I was niech strzegą - odpowiedział Derrick.

Ruszyli dalej.
Nie niepokojeni przez nikogo dojechali do końca wioski. Gdy mijali ostatnie opłotki jakiś niewyraźny cień zamajaczył na skraju drogi, ale nie zareagował na ich przejazd.



- Ludzie hrabiego? - powiedziała z przekąsem dziewczyna, gdy już mieli wieś kawałek za sobą mieli. - Ciekawe...

- Lepsze to - rzekł nieco zgryźliwie Derrick - niźli medyk, co z półelfem podróżuje. Owe 'melicyjanty' z przyjemnością by sprawdzili, czym się kobieta-nieludź od zwykłej białki różni. A nam trupów nie trza na drodze ostawiać.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 09-10-2008 o 22:22. Powód: Przemarsz krasnoludów przez wioskę
Kerm jest offline  
Stary 11-10-2008, 11:21   #207
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Poszukujemy pewnej elfki...tylko ona może pomóc komuś bardzo potrzebującemu... słyszałam tylko iż jest pan przyjacielem elfów nic nie trzeba było cenzurować – Francesca uśmiechnęła się i zatrzepotała rzęsami. Gdy zobaczyła bogatą posiadłość prawie podskoczyła za szczęścia. Po pierwsze już z zewnątrz było widać iż dom skrywa wielkie bogactwo, bo któż stawia taki dwór mając za ścianami pustki? Po drugie ułożenie - cicha i spokojna do tego bezludna okolica. Francesca poczuła się obdarowana wielkim szczęściem, które sprawił jej los. Dziwne że Carl nic o tym nie wspominał, a może jakoś współdziała z Kentanem? O co w tym wszystkim chodziło co to za intryga? Szybkoręki nie przysłał jej tu tylko po informacje i trochę znając Francescę dobrze wiedział że nie przejdzie obok tego domu obojętnie...

Lisek starała się zapamiętać położenie każdej cenniejszej rzeczy, od razu w myśli oszacowując i kalkulując ich wartości. Wróci tu jeszcze, była tego prawie ze pewna. Im dalej szła tym bardziej czuła się słaba, nawet przy swoich nienaturalnych zdolnościach nie uda jej się wynieść tego czego by chciała.
Najpierw jednak musiała dowiedzieć się kim jest tajemniczy mężczyzna o ładnej budowie. Może wystarczy mocniejszy urok? A może będzie trzeba bardziej pokombinować?

Zbytnio nie przejęła się widokiem służącej, miała tylko nadzieję ze nie zwróci uwagi na rozglądającą się nieustannie wampirkę.
Tak więc podziwiając wazy i piękne pejzaże nagle znalazła się w otoczeniu broni, szybko sprawdziła czy jest gdzieś jakieś srebrne ostrza, na szczęście srebra nie zobaczyła lecz w pewnej chwili omal nie zaśmiała się radośnie. Chwile musiała stać i upewnić się że właśnie widzi skarb... najcenniejszą rzecz jaką dotąd widziała...wartą o wiele więcej niż poprzednie rzeczy. Oto właśnie przed nią na ścianie wisiał gnomi gwyhyr...Teraz była pewna że tu wróci...

I zaraz zjawił się Kentan, Francesca musiała go poznać...

A cóż za ładny mieczyk, gdzie można taki nabyć? – spytała udając, żeby jakoś zatuszować zachwyt wartością oręża, ach jak chciała zabrać go i zniknąć, nie musiała by już szukać tej przeklętej elfki - prawdopodobnie wymyślonej przez kogoś postaci...
>>>Tylko gdzie mogłaby ją sprzedać? Nie mogła przecież pokazać jej Carlowi, bo straciłaby ją szybciej niż zdobyła...<<<

Francesca otrząsnęła się >>>Nie do wiary! Już snuje plany, nawet nic jeszcze nie uczyniła...<<<
Jak pan ochrania się przed złodziejami? Pana dwór to łakomy kąsek dla Hanz, z tego co słyszałam grasuje tutaj niejaki Szybkonogi, czy ręki, niestety zdarzyło mi się spotkać w mieście tego dumnego bezczelnego człowieka... – Francesca udała, że wspomina przykre dla niej zdarzenia.
I ponownie spojrzała na skarb wiszący na ścianie, jakby miała kiedyś stałe mieszkanie również powiesiłaby sobie na widoku żeby cieszyć oczy w każdej złej chwili.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline  
Stary 14-10-2008, 00:17   #208
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
To co właśnie oglądały, piękny, stylizowany na elficki dworek w środku lasu, miało na pewno skomplikowaną historię, może równie skomplikowaną jak aldersberska rewolta i zdecydowanie prosiło się o wyjaśnienia. Ale tym razem niecierpliwa Nessa miała przeczucie, że wiele spraw wkrótce się wyjaśni nawet bez jej inwigilacji. Przeczucie zgodnie z definicją słowa mało racjonalne i niewyjaśnialne. Pewnie wynikające przede wszystkim z nadal lekko odczuwalnego kaca i związanego z nim rozleniwienia.
W czasie, gdy Francesca oglądała zbiory gospodarza, czarodziejka rozsiadła się w wygodnym fotelu patrząc na schody. Kilka razy wykonywała ruch jakby chciała wstać i pójść na pięterko, na które nikt jej nie zapraszał. Silna wyczuwalna aura magii była jak uporczywe swędzenie po ugryzieniu komara. Mimo przeczuć Nessa potrzebowała się podrapać. I nie wypaliła od razu z kolejnym prostolinijnym pytaniem tylko dlatego, że na chwilę odwrócił jej uwagę lyrijski błękit koszuli Kentana Granda.
To starczyło, żeby Francesca rozpoczęła rozmowę. Dwie piękne kobiety i jeden czarujący i bogaty mężczyzna. Niekomfortowa sytuacja.
Przysłuchując się Francesce troszkę przynajmniej zapomniała o swędzeniu. I tym razem dała radę uprzejmie zacząć nie od pytań.
- Najlepiej powiem dokładnie, co nas sprowadza. – Postanowiła uzupełnić wypowiedź Francesci - Otóż hrabia Adelsbergu ma chorą córkę. Szuka dla niej pomocy. I wierzy, że pomocy tej może jej udzielić pewna elfka, niejaka Lionora, kapłanka Dany Meadbh. Ten, kto namówi Lionorę do przyjazdu na zamek, otrzyma wysoką nagrodę. Pewnie w tej chwili szuka jej już całkiem sporo osób. My między innymi.
Nessa po raz nie wiadomo który bez skrępowania wyjawiała swe plany. Działo się tak z wielu powodów. Na przykład nie bała się konkurencji. Była święcie przekonana, że ma większe szanse od innych z przyczyn naturalnych.
Do tego, mimo że marzyła o nieograniczonych funduszach i bajecznie wysokiej wieży, tak naprawdę był to plan na strasznie odległą przyszłość. Za jakieś 20, a może 50 lat nie będzie gnało jej w świat i będzie chciała mieć piękny dom. Obecnie, do czego już przynajmniej raz przyznała się głośno, stabilizacja kojarzyła jej się jedynie z nudą. Zresztą jeszcze nie nauczyła się przenosić gór, to przecież też był ważny element planu na przyszłość. A wiadomo, że nic tak nie kształci jak podróże.
- Jakie to jeszcze straszne plotki o Panu nie dotarły do naszych uszu? – nagle zmieniła temat. Odsunęła z twarzy kosmyki czarnych loków i uśmiechnęła się do własnych myśli, które zresztą zaraz również wypowiedziała na głos.
- Porywa Pan dziewice w celach konsumpcyjnych?
Wstała z krzesła i podeszła do Kentana.
- Ja jestem czarodziejką. Plotki o nas są prawdziwe. Nie ma wśród nas dziewic.– Stojąc dwadzieścia centymetrów od mężczyzny znowu zaczynała odczuwać… niecierpliwość. - Nieprzyzwoicie piękna koszula. Zwłaszcza jak na tę część aedrińskiej głuszy.
- Pan chyba ma wiele tajemnic. Czy to źródło magii na piętrze też do nich należy, czy może zaspokoiłby Pan moją ciekawość i powiedział, co tak emanuje?
 
Hellian jest offline  
Stary 16-10-2008, 21:53   #209
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
do Nessy z Thanedd i Francesci De Riue

czerwiec, okolice miasta Asenerg, Aedirn

Kentan zasadniczo nie schodził ze schodów- on po nich kroczył. Zmiana od przystojnego półnagiego drwala do eleganckiego arystokraty była gwałtowna, zaskakująca, ale również intrygująca. Nie było po gospodarzu widać nawet śladu zmęczenia fizyczną pracą.

-A cóż za ładny mieczyk, gdzie można taki nabyć? -pytanie Francesci złapało Granda gdy zstąpił z ostatniego stopnia

-Och, widzę u panny nietypowy, choć wyrafinowany gust.-Gospodarz wydawał się nie zauważać motywów kierujących wampirzycą. -To jeden ze słynnych gnomich gwyhyrów, miecz niebywale piękny i zabójczo niebezpieczny. Duma i chluba mojej kolekcji-oszczędnym gestem wskazał na ścianę usianą egzemplarzami oręża.

-Ale niech panna Francesca tak nie stoi, daję słowo, że krzesła są wygodne.- Uśmiechem Kentan też mógł się pochwalić niezgorszym- nie dość, że był pełen uroku, to jeszcze odsłaniał kompletny garnitur zębów. -Yuki, czy zechciałabyś przynieść nam jakieś lekkie wino, by gardła nie wyschły nam w trakcie rozmowy?

Służąca ukłoniła się w swój dziwny, sztywny sposób i wyszła z salonu.

-Jak pan ochrania się przed złodziejami? Pana dwór to łakomy kąsek dla Hanz, z tego co słyszałam grasuje tutaj niejaki Szybkonogi, czy ręki, niestety zdarzyło mi się spotkać w mieście tego dumnego bezczelnego człowieka... -Riue zadała pytanie, gdy gospodarz sam zajął już miejsce przy stole.

-Przed złodziejami? Dawno już nie było w tym dworze żadnych złodziei. Okradanie mnie, z pewnych powodów jest wysoce nieopłacalnym procederem- słowa te Kentan wypowiedział już bez wesołego tonu. Były stwierdzeniem faktu i najwyraźniej całą odpowiedzią na zadane pytanie.

Widząc, że pytanie towarzyszki nie przypadło Grandowi do gustu, Nessa postanowił przyłączyć się do konwersacji i zmienić jej kierunek:
- Najlepiej powiem dokładnie, co nas sprowadza. Otóż hrabia Aldelsbergu ma chorą córkę. Szuka dla niej pomocy. I wierzy, że pomocy tej może jej udzielić pewna elfka, niejaka Lionora, kapłanka Dany Meadbh. Ten, kto namówi Lionorę do przyjazdu na zamek, otrzyma wysoką nagrodę. Pewnie w tej chwili szuka jej już całkiem sporo osób. My między innymi.

Mężczyzna uniósł w grymasie zdziwienia prawą brew.- Słyszałem naturalnie o wybuchu zamieszek w Aldersbergu i tragedii młodej Antoinette- takich słów Nessa i Francesca nawet się spodziewały. Gospodarz sprawiał wrażenie szlachcica, który opuścił wielki gród by wypocząć w letniej rezydencji, ale dalej trzyma rękę na pulsie.-Ale o poszukiwaniach Lionory? Pierwsze słyszę. Najwyraźniej urocze panie wyprzedziły te wiadomości. I o ile zmierzacie w dobrym kierunku, to przewaga nad pozostałymi musi być spora.
Rozumiem też, skąd zainteresowanie moją personą. W końcu w Asenergu powszechnie wiadomo, że mieszkam w elfim dworze i nie podzielam rasistowskich opinii o nieludziach. Z przykrością jednak przyjdzie mi poinformować panie, że ze Starszym Ludem nie utrzymuję kontaktów. Co prawda słyszałem nazwisko Lionory, nie jestem w stanie jednak opowiedzieć o niej nawet tyle, co porządny trubadur. Ta elfka obrosła legendą, podobnie jak Liveryk z Gulety. Moja wiedza to sfery legendy się niestety ogranicza.
- Rozłożył bezradnie ręce.
Gdy skończył mówić, wróciła egzotyczna służąca niosąc na tacy rżniętą z kryształu karafkę z winem i trzy srebrne puchary. Bez słowa nalała trunku do naczyń i ustawiła je przed rozmówcami. Grand odesłał ją uśmiechem i gestem ręki.

Cóż, brak nowych tropów trochę ostudził towarzyszki, lecz czarodziejka nie miała zamiaru psuć sobie tej miłej pogawędki. Zaraz więc zmieniła temat:
-Jakie to jeszcze straszne plotki o Panu nie dotarły do naszych uszu? Porywa Pan dziewice w celach konsumpcyjnych?

W fasadzie dostojnego arystokraty pojawiły się pewne delikatne rysy, gdy Kentan niemal zakrztusił się kosztowanym winem. -Ekhe, ekhe... Przepraszam. Zasadniczo to tak- mniej więcej to o mnie mówią. Choć niekoniecznie ograniczają się przy tym do dziewic.

No proszę, proszę. A przecież w każdej plotce jest ponoć ziarno prawdy. A Nessa najwyraźniej chciała się do niego dokopać, toteż wstała z krzesła i zaczęła obchodzić stół kierując się do gospodarza.
- Ja jestem czarodziejką. Plotki o nas są prawdziwe. Nie ma wśród nas dziewic.– Stojąc dwadzieścia centymetrów od mężczyzny znowu zaczynała odczuwać… niecierpliwość. - Nieprzyzwoicie piękna koszula. Zwłaszcza jak na tę część aedrińskiej głuszy.

Kentan był w równym stopniu zdziwiony, co zakłopotany sytuacją w której właśnie się znalazł.-Tak, faktycznie nieprzyzwoicie...- przez chwilę szukał słowa -piękna. Koszula, tak.

- Pan chyba ma wiele tajemnic. Czy to źródło magii na piętrze też do nich należy, czy może zaspokoiłby Pan moją ciekawość i powiedział, co tak emanuje?

-Tajemnic? Każdy ma jakieś tajemnice- próby zachowania stoickiej postawy były strasznie jałowe w obliczu bezpretensjonalnej czarodziejki. -Ale Ivy nie jest jedną z nich. To czarodziejka, tak ja panna.

do Derricka Talbitt

czerwiec, Trakt Zachodni, Aedirn

Liliel chyba nie przypadło do gustu ostatnie zdanie, gdyż zaperzyła się straszliwie, prychnęła i kolejny raz od zawarcia znajomości przestała się do medyka odzywać. I wszystko wskazywało na to, że już na dobre, albowiem po ujechaniu jeszcze paru staj, bez słowa zsiadła z konia i sprowadziła go z traktu, najwyraźniej chcąc powrócić do noclegu. A cóż miał zrobić biedny Derrick? Również bez słowa udał się za dziewczyną.
Reszta nocy była nad wyraz cicha: półelfka nie obdarzała Talbitta nawet fuknięciami.

(...)

Przeszło jej dopiero rano, gdy zebrali się do dalszej drogi. Udając, że nic się wczoraj nie wydarzyło Liliel raczyła obdarzyć swego towarzysza zaszczytem usłyszenia jej głosu.
-Przez wieś pewnie przejechały krasnoludy, o których panu mówiłam. Wsiury pewnie chciały ich pobić, to i się doigrały. Ale nie było ich pięciu. Jakby to była taka kompania, to we wsi by się chaty nie uchowały, szczególnie jakby któryś z kmiotów postanowił obrażać krasnoludzkie kobiety. Oni są bardzo przewrażliwieni na tym punkcie.
Jak na tą półelfkę, tak długi monolog był czymś iście niespotykanym. Dziewczyna nie przestawała Derricka zadziwiać- momentami była po prostu irytującym babsztylem, z rzadka jednak potrafiła się uśmiechnąć, albo chwilę spokojnie porozmawiać. Ciekawe czy wraz z podróżą będzie lepiej czy gorzej? Chyba jednak lepiej.

Szczególnie, że w drodze Liliel zaczynała mówić. Natura z każdą godziną miała na nią coraz bardziej zbawienny wpływ. Opowiadała krótkie historie o lasach wokół grodu- o ich dawnych rozmiarach i tym, jak bardzo je przetrzebiono. Dwie legendy o potworach je zamieszkujących: jedną dość zabawną, o Czerwonym Kapturze- uczniu kata, który idąc przez las do dziewczyny w Krzykach natknął się na wilkołaka. Druga była już bardziej mroczna, o ryjącym pod ziemią potworze pożerającym drwali.
Może to i nie były rozmowy, ale sam fakt, że półelfka postanowiła się odzywać do towarzysza i to w takich ilościach było doprawdy szokujące. Może w nocy opętał ją jakiś duch, skoro już jesteśmy przy opowieściach o potworach?

Derrickowi to bynajmniej nie przeszkadzało. Liliel, kiedy nie była naburmuszona, była naprawdę ładną dziewczyną. No i w przeciwieństwie do poprzedniej, nie uciekła w zajeździe.
No cóż, dobra- uciekła. Ale razem z medykiem.

(...)

Talbitt i Liliel nie zdołali dotrzeć przed zmierzchem do Krzyków, tedy kolejny raz przyszło im nocować w lesie. Biorąc pod rozważanie fakt, że po takich noclegach półelfka robiła się sympatyczniejsza, medyk nawet się na to ucieszył.
Dziewczyna bezbłędnie znalazła dobre miejsce na tymczasowy obóz, nie pozbawiona dobrego humoru zakomenderowała medykowi:
-Panie, poszukacie drewna na ognisko. W końcu nie muszę cały czas dbać o to, byśmy nie zamarzli po nocy.
Nawet to zdanie powiedziała bardziej żartobliwie, niż przemądrzale. W końcu było ciepło, nawet bez ognia pewnie nie przemarzliby w nocy. Ale Derrick wolał nie dawać pretekstu towarzyszce do kolejnych humorów.

(...)

Zbieranie suchych gałęzi trochę się Talbittowi wydłużyło. I chyba trochę się zgubił. Nie jakoś szczególnie paskudnie, wiedział którędy do traktu, ale jak najkrócej dotrzeć do obozu? Trochę za ciemno zrobiło się dla oczu Derricka by wypatrzeć obraną wcześniej drogę.
I kiedy tak zastanawiał się, czy spróbować iść na wyczucie, czy też po prostu nadłożyć trochę drogi, lecz trafić na miejsce bezbłędnie, usłyszał szemrzący strumień. W sumie wodę w bukłaku warto by uzupełnić, a parę minut chodzenia i tak już medyka nie zbawi.
I faktycznie, nie zbawiło, ale za to było warte zadania sobie trudu. Talbitt bowiem znalazł nie tylko strumień, ale także oczko wodne. Pełne bynajmniej nie samej wody. Owszem, było ciemno, ale sylwetka kąpiącej się niewiasty z pewnością należała do Liliel. Nieufna półelfka wysłała towarzysza po drewno, a sama wymknęła się tutaj. Najwyraźniej doskonale wiedziała, że znajdowało się tutaj oczko. Ubzdurała też sobie zapewne, że gdyby Derrick wiedział, że poszła się kąpać, nie omieszkałby spróbować jej podglądać.
No i ma za swoje- idea podglądactwa nie była medykowi w smak, a tymczasem nawet nie specjalnie, mógł dostrzec to i owo.

Czarne, rozpuszczone włosy dziewczyna miała odrzucone za jedno ramię. Dłońmi nabierała wody i obmywała kuszące zarysy piersi. Znad lustra wody wystawała wąska kibić. Ech, w sumie szkoda, że na ludzkie oczy było już odrobinę za ciemno...

 
Zapatashura jest offline  
Stary 17-10-2008, 12:46   #210
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Ostatnia odpowiedź Kentana na chwilkę zbiła Nessę z tropu.
- Ach, konfraterka – w sumie jednak cała sytuacja była raczej zabawna i Nessa szczerze się roześmiała – i piękna, egzotyczna Yuki. Czy to już wszystkie Pana towarzyszki? Zaczynam dostrzegać źródło plotek.
-Ależ źródło plotek i naturalnie tylko plotek jest dwa razy większe.- Gospodarz powoli zaczynał odnajdywać się w sytuacji. - Pozostają jeszcze Zirra i Tanika, moi ochroniarze.
Na tę odpowiedź Żmijce ledwie udało się powstrzymać atak szalonego śmiechu.
- Nie tęskni Pan czasem za męskim towarzystwem? – zapytała, gdy wreszcie mogła znowu przybrać poważny ton.
- Wolę współpracować z kobietami, są ostrożniejsze, dokładniejsze, bardziej cierpliwe. Ale widzę, że powszechna opinia na mój temat udzieliła się również pani.
- Nie lubię, gdy zestawia się słowo powszechna z moją osobą – Żmijka wzruszyła ramionami.
- Och, w takim wypadku na pewno jest to panny zupełnie oryginalny wniosek wysnuty na podstawie obecności w tym dworku licznych przedstawicielek płci pięknej i jedynie przez moją ignorancję zdał mi się podobny do treści plotek - najwyraźniej Kentanowi udało się znowu znaleźć twardy grunt pod stopami. Przynajmniej na razie.
Nessa nadal stała bardzo blisko siedzącego gospodarza. Zmarszczyła czoło.
- W porządku. Słynę z wielkoduszności. Ze względu na wcześniejszą uprzejmość i niezwykłą urodę wybaczam Panu tę ironię. – patrzyła Kentanowi prosto w oczy. Trudno było odgadnąć czy jest zła, czy rozbawiona ripostą. Pewnie sama do końca tego nie wiedziała.
- Ależ to nie była ironia, dobra Nesso- zapewnił szybko Grand. -Przyznaję się szczerze do popełnionego nietaktu.- Gospodarz z każdą chwilą coraz bardziej cieszył się z "odwiedzin" tych dwóch zaskakujących kobiet. Słuchał uważnie monologu czarodziejki, samemu upijając wina. Ostrożnie, nie wiadomo kiedy Nessa znowu wypali z czymś zaskakującym.
- Szkoda, że nic Pan nie wie o Lionorze. Ale i tak cudownie znaleźć się w niespodziewanie w takim pięknym miejscu jak Pana dom.
Obróciła się tyłem do Kentana i sięgnęła po wino. Wypiła duży łyk.
- Doskonały rocznik. Jak wszystko tutaj.
Teraz ona podeszła do kolekcji broni.
- Nie znam się na broni, i sama bym nie rozpoznała, ale o gnomich gwyhyrach nawet ja słyszałam. To nie broń, lecz artefakt właściwie. – ostrożnie przeciągnęła palcem po ostrzu.
Ostrze gnomiego miecza było oczywiście ostre... Nawet bardzo. Dość, by Nessa ze zdziwieniem stwierdziła, że się skaleczyła.
- Jak się dochodzi do takich skarbów? – jednak znowu nie dała rady zapanować nad językiem - Też bym chciała kiedyś mieć takie… uporządkowane kolekcje.
-To ostrze jest czymś w rodzaju uśmiechu losu. Miałem po prostu szczęście znaleźć się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie i sobie nań zasłużyć. Ale to długa i dość nudna wbrew pozorom historia.
Kentan nie dał się niestety sprowokować i mówił tylko o jednej kolekcji
- Był Pan w Toussaint? – nagłe zmiany tematu mogły chyba uchodzić za specjalność Żmijki.
Pytanie na szczęście nie było na tyle zaskakujące, by gospodarz zmarnował kolejny łyk wina.
-Jeśli pyta pani, czy to, co przyniosła Yuki to czerwone wino z Toussaint, to obawiam się, że nie. Jeśli jednak pytanie faktycznie tyczy się mej osoby- raz, przejeżdżałem przez ten kraj w trakcie wyprawy handlowej do Nilfgaardu.
- Nie o wino mi chodziło, ale odpowiedź zadowala mnie jak najbardziej - Nessa z uśmiechem na ustach grzecznie usiadła w „swoim” fotelu.
Teraz, gdy uzyskała już najważniejsze odpowiedzi mogła spokojnie czekać na rozwój wypadków. Przyglądała się maleńkiej kropli krwi na swoim palcu i rudowłosej towarzyszce. O niektórych tajemnicach tego świata myślała z prawdziwą przyjemnością. Życie jest piękne.
 
Hellian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172