Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-09-2010, 18:54   #31
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
To się nazywa mieć szczęście. Przybywa się walczyć z demonami, a jeden z towarzyszy ginie w czasie walki z ludźmi. No cóż, będzie trzeba jakoś sobie bez niego poradzić. Dobrze, że nie zginął ktoś jeszcze. Rany szybko zniknęły po użyciu magii przez Duningana i Alfonsa. Gdy krasnolud poszedł do pojmanego szamana, inkwizytor usiadł na jakimś kamieniu i wyjął książeczkę z modlitwami do Khybera. Powoli poruszając wargami, modlił się za zabitego towarzysza. Nie robił tego zbyt długo. Po chwili zamknął książkę i zaczął nad czymś rozmyślać. Co było dziwne, pierwszy raz zrozumiał, że lepiej działać wspólnie i pomagać sobie nawzajem. Zawsze liczył tylko na siebie i od nikogo nie oczekiwał pomocy, ale teraz jakby był sam, to już by pewnie nie żył. Poza tym gdyby nie magiczne zaklęcia jego towarzyszy, nie mógłby już walczyć, bo zerwane ścięgno by mu na to nie pozwoliło. Na jego twarzy pojawił się lekki grymas, który przypominał uśmiech. Chyba pierwszy raz w życiu inkwizytor się uśmiechnął. Gdy uświadomił sobie, że się uśmiecha, szybko zakrył twarz rękoma i natychmiast przestał. Co jakiś czas spoglądał na pozostałych towarzyszy, aby sprawdzić co robią. To oczekiwanie trochę go denerwowało. Musieli wykonać zadanie, a tracą czas na rozmowy z jeńcami. Oby to się jakoś opłaciło. Wstał natychmiast, gdy krasnolud skończył rozmowę. Uważnie słuchał tego co mówił Duningan i spytał.
-Czy to jest na pewno bezpieczne? Można ufać temu szamanowi?-
Nie czekając na odpowiedź, powiedział.
-W końcu wybiliśmy jego braci. Może chce się na nas zemścić i posłać nie wiadomo gdzie. Chociażby w środek obozowiska demonów.-
 
Saverock jest offline  
Stary 15-09-2010, 17:16   #32
 
Lechun's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skał
Śmierć towarzysza podsumował jedynie milczeniem. Bo cóż można powiedzieć o kimś, kogo się praktycznie nie znało, bo umarł na początku wyprawy. Po prowizorycznym pogrzebie wzruszył tylko ramionami i poszedł dalej lizać rany, gdyż nie ufał magom(a dla niego każdy, kto korzysta z magii nim jest) na tyle, by całkowicie powierzyć im swoje życie.

Zwłaszcza, że niedługo same się zasklepią, dzięki niekoniecznie naturalnemu organizmowi. Które, o ironio, zawdzięczał właśnie magowi.

Usiadł za jednym z kamieni ze skrzyżowanymi nogami. Z plecaka wyciągnął draskę, z której pomocą zaczął ostrzyć swoją broń. Co było tylko pretekstem, by usiąść samemu i chwilę pomyśleć.
Zamknął oczy i przywołał obraz Selene. Niewysoka blondynka w stroju akrobatki uśmiechała się do niego i coś cicho mówiła. Katanio mimo najszczerszych chęci, nie mógł usłyszeć tych słów. Mutant ostatnio coraz częściej myślał, że ją kochał swoim sztucznym sercem potwora.
Dziewczyna zmieniła się w podstarzałego człowieczka w obdartych ciuchach i dziurawym cylindrze - Amadeusa, ojca Selene. Tolerował Jap-Cuira, ale nigdy nie mógł znieść, że jego córka spędza tyle czasu z potworem. Sam często słyszał, jak robił wyrzuty córce. Szósty chciał nawet uciec, by jej tego wszystkiego oszczędzić. Ale nie miał dokąd.
Następną wizją był mężczyzna w czarno-czerwonym płaszczu. Arcymistrz Klanu Czerwonego Smoka stał nad ciałami jego przyjaciół, jego rodziny. Mutant poczuł nienawiść. Zwłaszcza, że Mistrz miał twarz Azalothona.

Dopiero ponowne pojawienie się krasnoluda sprowadziło go na ziemię.
- Chyba że uznał nas za wspaniałych wojowników. Wtedy obdarzył nas szacunkiem.
odpowiedział Dantusowi. Sam nie wierzył w honor, ale jednak widział już takie przypadki.
-Jak waszym zdaniem ma przebiec droga?
 
__________________
Maturzysto! Podczas gdy Ty czytasz podpis jakiegoś grafomana, matura zbliża się wielkimi krokami. Gratuluję priorytetów. :D
Lechun jest offline  
Stary 15-09-2010, 19:24   #33
 
Kolgrim's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolgrim nie jest za bardzo znanyKolgrim nie jest za bardzo znany
Duningan opatrzył rany, drugiemu krasnoludowi. Kolgrim był bardzo zadowolony. Po obu śladach starć zostały jedynie brudne zacieki, pokazujące, że w tym miejscu lała się krew. Odnalazł swą broń. Tylko sztylet gdzieś wbił się w skałę i chwilę się pomęczył zanim wyciągnął tą małą broń.

Potem dowiedział się, że jeden z towarzyszy nie żyje. Zaczął o nim rozmyślać i wspominać. Taki był zwyczaj z rodowej kopalni. Jeśli ktoś zginął, czy to od metanu, czy od czegoś innego, poświęcano godzinę pracy na wspominanie. Żeby oddać cześć zmarłemu. A następnie zapominano. Żeby duszy nic nie przyciągało do ciała i nic jej nie przeszkadzało przejść na tamten świat.

Jak on się nazywał? Arthas Krwistooki Lightbringer. Nie zdążył go poznać. Zbyt krótki czas podróży aby się poznać. Na pewno był świetnym wojownikiem...
Rozmyślał jeszcze przez długi czas. Już nie o zmarłym towarzyszu ale o szamanie, którego zamiast wziąć na tortury to się z nim rozmawia. Oni na pewno gdyby któregoś z nas w niewolę wzięli to by ani żelaza, ani ognia nie szczędzili. Patrzył na rozmawiających. Widział jak Duningan używając zwykłej konwersacji wyciągnął od szamana więcej niż oni zdołaliby przypalając mu pięty. W sumie, może to i lepiej...

Podczas dalszej części rozmowy... a może przesłuchania krasnolud łupał z nudów jednym ze swych kilofów dużą skałę. W końcu Duningan nadszedł i opowiedział o swej rozmowie. Kolgrim machnął ręką i powiedział:
-Nie podoba mi się to całe skradanie. Ale, jak los dziś pokazał, nie należy lekceważyć ani barbarzyńców ani innych zagrożeń. Zgadzam się na ten sposób podróży. - Podrapał się w głowę. Widać było, że intensywnie myślał. - Choć czuję, że wszystkim nam... ten sam los pisany co Arthasowi. Tchórzem nie jestem, śmierci się nie boję. Na dnie kopalni nieraz metan pieprznął i bywało, że wielu górników więcej nie ujrzało światłe dziennego. Możliwe, że nie wrócę z tej wyprawy... -Nagle rąbnął się potężnie w łeb i poprawił w kałdun.
-HA! O czym ja pieprzę! Pójdziemy tam i pokażemy demonom na co nas stać.
Kurr...
-Zdusił przekleństwo- Przez śmierć towarzysza na fizolo... filzo ... no na myślenie mnie wzięło. Zgadzam się i ruszajmy jak najszybciej, bo już nie mogę się doczekać następnej bitki. - Widać, że wojownicza część natury krasnoluda wzięła nad nim górę.
 
Kolgrim jest offline  
Stary 17-09-2010, 13:58   #34
 
Sirion's Avatar
 
Reputacja: 1 Sirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputację
Athjeari długo badał bok i sprawdzał czy są jakieś ślady po niedawnej ranie. Nie było. Mag odwalił naprawdę dobrą robotę. Mimo odniesionego zwycięstwa ten dzień nie był udany. Stracił swoją tarczę i towarzysza.

O ile braki w ekwipunku można było szybko nadrobić o tyle strata towarzysza była nad wyraz bolesna. Z tego co o nim słyszał był to naprawdę wielki człowiek i znakomity wojownik. Zakon stracił dzisiaj kolejnego rycerza. Jednak najgorsze było to, że nie zabiły go demony, ale inni ludzie. Mimo iż oni i ci barbarzyńcy mieli wspólnego wroga, nie przeszkodziło im to w ataku na całą drużynę. Biorąc pod uwagę wyszkolenie, siłę i zdolności bojowe tamtych i tak za sukces można uznać fakt, że zginęła tylko jedna osoba. Chociaż to i tak żadne pocieszenie...

Poprzysiągł sobie, że teraz będzie walczył z taką zawziętością jak nigdy przedtem. Ku chwale pamięci swojego towarzysza...
 
__________________
"Przybywamy tu na rzeź,
Tu grabieży wiedzie droga.
I nim Dzień dopełni się,
W oczach będziem mieli Boga."
Sirion jest offline  
Stary 17-09-2010, 16:41   #35
 
Aramin's Avatar
 
Reputacja: 1 Aramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie coś
Alfons wierzgał, krzyczał, kopał i ogółem pewnie gdyby nie to, że paru członków drużyny zawdzięczało mu fizyczne zdrowie, to mógłby dostać w kark by stracić przytomność. A dlaczego zachowywał się w tak hałaśliwy sposób? Ano dlatego, że miał zamiar zabawić się z jeńcami i pomęczyć ich trochę, a tu nawet nie dadzą się do nich zbliżyć i do tego jakiś stary Krasnolud ma prawo do pogaduszek! W umyśle prostego Gnoma zrodziła się myśl, że być może jest to...
-Zdrajca! - krzyknął pokazując paluch, wymierzony oskarżycielsko w kierunku przesłuchującego Maga.
Gdy w końcu już się trochę uspokoił, założył swoje ukochane okrągłe okulary z pomarańczowego kryształu osadzone w oprawkach wykonanych ze złotych drucików, poprawił turban i wciągając nosem tabakę zaczął rozmyślać.
Jeden z nowych towarzyszy był martwy, to nie ulegało wątpliwości. Słonecznego Pisarza ten fakt zbytnio nie uderzył, gdyż nie zdążył nawet powymieniać się gastronomicznymi spostrzeżeniami z gryzącym ziemię wojakiem. A że zginął? Nic dziwnego, w końcu - jak każdy wie - tylko Gnomy są rasą na tyle inteligentną, silną i przystosowaną do ciężkich warunków by sprostać tej rangi zadaniu. Choć tak po prawdzie to Windischgraetz wciąż nie zdawał sobie sprawy co mają zrobić. Ale takimi szczegółami Patron Run nie zaprzątał sobie głowy.
Po jakimś czasie zaczął się niespokojnie rozglądać. Widząc, iż Athjeari zasłania sobie twarz stwierdził w myślach: "Biedaczek... nie dbał o higienę ust to i go teraz bóle ścigają. Ach Ci ludzie." - Po czym z politowaniem pokręcił głową. I w tym momencie gruchnęła w niego genialna myśl: zaprzyjaźni się z towarzyszami! Najłatwiej będzie zacząć od tego, co to go zębiska bolą.
-Panie Athjeari - podjął - Jeśli gnije panu ząb możemy go wyrwać. Jeśli to tylko dziura to chętnie służę swoją mocą, no i zawsze mogę użyć mojego dłuta by wyryć w szkliwie wzmacniające runy. - ta wypowiedź miała pokazać:
-uprzejmość
-erudycję (fakt znania zaawansowanej terminologii takiej jak szkliwo)
-i coś jeszcze, ale biedny Gnom zapomniał co.
 
Aramin jest offline  
Stary 17-09-2010, 18:17   #36
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Na nic były wątpliwości innych. Droga przez tunel magi była zdecydowanie najbezpieczniejsza. Sam tunel w środku napawał podróżników dziwnym niepokojem, konie też się lekko niepokoiły. Mimo to wszystko przebiegało spokojnie i ogólnie bezpiecznie. Również rozbicie obozu się powiodło, ale wartownicy byli szczególnie ostrożni.

W końcu dziwny tunel zdawał się dobiegać końca. Światło w tunelu była zbawcze.
Równina Thier, przez nią przepływała rzeka wzdłuż, której mieli iść podróżnicy, na zachód, ku Sindriemu.
Pierwsze godziny marszu w stronę rzeki przebiegały spokojnie. W końcu dało się zauważyć rzekę Ricendithas. Niedaleko był też mały drewniany most. Coś jednak było nie tak jak być powinno. Wszędzie powinna być trawiasta równina. A jednak po drugiej stronie mostu był bujny i gęsty las. Kiedy tylko wszyscy się nieco zbliżyli do mostu coś zaczęło mówić. Lekki, jakby szumiący kobiecy głos był bardzo kuszący. Nie dało się zrozumieć ani jednego słowa z tego co było mówione, ale brzmiało to zachęcająco. Zachęcało by przejść na drugą stronę. Bardzo zachęcało.

Dunigan i Alfons zaczynali wyczuwać coraz to silniejsze magiczne pole. Zaś Athjeari czuł obecność demonów, o dziwo, w powietrzu. Zarówno magowie jak i templariusz ostrzegli swoich towarzyszy. Wszyscy przygotowali broń.

W końcu znaleźli się zaledwie parę kroków od mostu. Mieli iść wzdłuż rzeki, bez różnicy po której stronie. Ale nikt nie mógł się oprzeć by podejść do mostu i zbadać ten głos. Nasilający się, kuszący głos.

Nie ważne co kto sobie teraz marzył i myślał stało się coś co znacznie ożywiło podróżników. Za ich plecami rozległ się huk. Jakby wylądowało coś naprawdę wielkiego. Instynktownie wszyscy się obrócili. Czegoś takiego nikt z nich jeszcze nie widział.
Skrzydlaty demon częściowo odziany w kolczastą zbroję i dzierżący wielki miecz płonący demonicznym, spaczonym ogniem.
Potwór ryknął a jego wrzask rozległ się na wiele kilometrów. Podróżników czekała najtrudniejsza walka w ich dotychczasowym życiu.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^

Ostatnio edytowane przez Fearqin : 18-09-2010 o 22:38.
Fearqin jest offline  
Stary 18-09-2010, 23:50   #37
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Duningan był zadowolony z rozwoju sytuacji. Grupa, uszczuplona o jedną osobę, przyjęła wieści o wypuszczeniu pojmanych o wiele lepiej, niż się tego spodziewał. Nie doszło do rękoczynów. Zaczynali się chyba docierać.
Krasnolud usłyszał kilka pytań przed wyruszeniem w drogę. Starał się odpowiedzieć najlepiej jak potrafił.
-Droga jest bezpieczna. Domyślam się, iż nie ufacie mu, jednak zawarłem z nim układ i wierzę, iż dotrzyma danego słowa. Co do samej drogi. Przebiegać będzie po za tym planem, tak więc nic nam nie grozi na nim. Odpoczniemy, nabierzemy sił, ominiemy większe skupiska demonów i przeskoczymy dalej, niż zrobilibyśmy to idąc pieszo przez góry. Tak więc ruszajmy, nie mamy zbyt wiele czasu.- powiedział, i jako pierwszy ruszył tajemną ścieżką.
Sama podróż, jak zauważył krasnolud, nie była łatwa dla jego towarzyszy.Obawiali się tego, co może ich spotkać na astralnej drodze, starali się jednak tego nie okazywać. Sam mag czuł się tam spokojnie, nie była to jego pierwsza podróż tego typu ścieżką. Odpoczynek w terenie, gdzie nie byli narażeni na atak bardzo przydał się drużynie, mimo zapewnień krasnoluda jednak wystawiono warty, a większość z towarzyszy spała niespokojnie.
Następny dzień zbliżał ich do wyjścia. W oddali majaczyła rzeka, koło której zgodnie z informacjami szamana, miało znajdować się wyjście.
Kiedy grupa znalazła się już na zewnątrz, usłyszała dziwny, zajmujący i przyciągający śpiew w języku, którego nikt z towarzyszy nie znał. Duningan od razu wyczuł w powietrzu magię. I bardzo mu się to nie spodobało. Bardzo. Wiedział, że za chwilę stanie się coś, co bardzo mu się nie spodoba. Nie tylko jemu. Grupa zmierzała w stronę drewnianego mostu, który znajdował się na rzece. Każdy zatopiony był we własnych myślach. Do momentu, kiedy usłyszeli za sobą potężny huk. Towarzysze odwrócili się w stronę, z której dobiegł odgłos.
Oczy Duningana nie kłamały. Mimo tego, iż bardzo by tego teraz chciał. Nie był tchórzem, co to to nie. Jednak widok tak potężnego demona, budził lęk w każdym sercu, nawet najodważniejszych wojowników. Stał przed nimi ogromny, skrzydlaty demon. Odziany w kolczastą zbroję, z mieczem płonącym magicznym płomieniem. Budził podziw i trwogę. Już na pierwszy rzut oka widać było, iż pokonanie go nie będzie rzeczą łatwą.
Krasnolud nie czekał na reakcje innych. Błyskawicznym ruchem sięgnął do kieszeni. Jego ręka od razu natrafiła na niezbędne składniki, do rzucenia jednego z potężniejszych czarów, jakie miał w swoim szerokim wachlarzu do wyboru. Stwierdził, że nie ma czasu na używanie półśrodków. Po krótkiej inkantacji w języku nie znanym nikomu w grupie, czas dla krasnoluda zatrzymał się w miejscu. Miał trochę czasu na wykonanie trudniejszych i bardziej skomplikowanych inkantacji. Pierwsza z nich trwała nad wyraz krótko. Kilka słów rzuconych w przestrzeń, dwa skomplikowane gesty dłońmi i było po wszystkim. Jedyną oznaką rzucenia czaru, był pot na skroniach Duningana. Implozja nie była czarem łatwym, nie chciał jednak ryzykować straty kolejnego towarzysza. Następnie, mając jeszcze trochę czasu do dyspozycji, zanurzył dłoń w kieszeni kolejny raz. Szczypta dziwnego proszku przylgnęła do palca i wniknęła w niego, kiedy tylko skończył recytować zapamiętaną formułę. Następnie, z palca wskazującego maga wystrzelił cienki, zielony promień, który ugodził bezbłędnie demona. Dezintegracja, którą rzucił Duningan, miała zniszczyć demona, jeżeli implozja nie zdała by egzaminu, co było praktycznie niemożliwe. Czarodziej wolał jednak upewnić się, iż demon nie będzie miał okazji do zamordowania kogokolwiek. W następnej chwili wszystko ruszyło do przodu, wciągając krasnoluda z powrotem w wir walki.
 
daamian87 jest offline  
Stary 19-09-2010, 17:37   #38
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Dantus uwierzył w słowa Duningana i postanowił zaufać uwolnionemu szamanowi. Z dużą niechęcią ruszył za krasnoludem. Skoro idą wszyscy to wszyscy. Cały czas czuł niepokój, ale starał się tego nie okazywać. W czasie swojej warty nad obozem nawet się nie modlił, bo chciał zachować jak największą czujność. Przez cały postój spał może jakąś godzinę i nic poza tym. Ucieszył się w duszy, gdy ujrzał światło i rzekę. Zdziwił się gdy usłyszał jakiś kobiecy głos. Nie rozumiał nic, ale brzmiało to bardzo kusząco. Wsłuchał się w ten dziwny głos i szedł za towarzyszami. Nagle usłyszał jakiś głośny huk. Natychmiast odwrócił się i nie mógł uwierzyć w to co widział. Potężny, skrzydlaty demon z płonącym mieczem. „Skąd to się tu do cholery wzięło?” zapytał sam siebie w myślach. Nie miał zamiaru na nic czekać, zdjął szybko swój młot z ramieniu i mocno ścisnął. Wahał się z podejściem do przeciwnika, bo nie wiedział jak potężny jest ten demon. W końcu coś tak wielkiego musi mieć trochę siły. Ten ognisty miecz też jakoś też nie zachęcał, aby zbliżyć się do demona. Nie chciał zostać zabitym tak szybko jak to się stało z Arthasem. Zamknął na chwilę oczy i szepnął. -Khyberze, miej nas w Swojej opiece.- Poprawił uchwyt broni i zaczął zbliżać się do przeciwnika. Gdy był dostatecznie blisko, wziął silny zamach i spróbował uderzyć w cielsko demona. Celował w łapska, którymi bestia trzymała miecz. Miał nadzieję, że trafi i sprawi tym samym, że demon upuści miecz. Nie zważając na to czy mu się to udało, postanowił odsunąć się od demona,aby nie narażać się na jego ataki. Spojrzał na jego skrzydła i powiedział. -Dobrze by było, gdyby ktoś zajął się jego skrzydełkami, bo jeszcze nam ucieknie.- Znowu natarł całą siłą na przeciwnika, modląc się przy tym szeptem. Ten demon był gorszy od setki heretyków i nie miał prawa istnieć. Każda chwila istnienia tego demona była obrazą dla Świętego Kościoła, więc inkwizytor nie mógł pozwolić, aby jego przeciwnik przeżył. Wiara dawała mu siły i całkiem przestał lękać się bestii. Skoro został wybrany do tej misji, to będzie robił wszystko, aby razem z innymi ją wykonać. Kolejny silny zamach i cios wykierowany w obrzydliwą głowę demona. Ciągle uważał na towarzyszy, którzy byli gdzieś obok, ale nie wiedział gdzie dokładnie. W końcu głupio by było gdyby jakiegoś zranił.
 
Saverock jest offline  
Stary 19-09-2010, 22:01   #39
 
Kolgrim's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolgrim nie jest za bardzo znanyKolgrim nie jest za bardzo znany
Ścieżka magiczna nie różniła się wiele od kopalnianych szybów. Tam też wszędzie czuć było niebezpieczeństwo. Od początku śmierdziała magią. Krasnolud miał nadzieję, że szybko przejdą dalej.
Przed mostem coś wylądowało za nimi. Wyglądało jak skrzyżowanie osła z harpią i może czymś jeszcze. W każdym razie zarośnięte monstrum nie było małe i miało chęć do walki. Kolgrim naturalnie strachu nie czuł. "Dlaczego ja się nie boję? Może dlatego, że lata pracy w kopalni oduczyły mnie strachu?" Krasnolud przed zdjęciem topora z pleców powiedział tylko:
- A wiedziałem, że w kopalniach będzie bezpieczniej. Tam ten harpiosioł by się nie zmieścił.
Zdjął topór. Wiedział, że trzeba będzie się bronić przed demonem. Zauważył pot na twarzy Duningana. "Magik... no niech będzie czarodziej coś kombinuje. Ale myślę, że harpiosioł jest raczej odporny magicznie." Zauważył także, że inkwizytor coś kombinuje. Chciał iść za nim i pomóc ale wpadł na inny pomysł. Odbiegł od grupy i zawołał:
-Hej ty! Tak do ciebie mówię harpiośle. Myślisz, że jesteś silny a zwyczajnego krasnoluda byś dupą nie umiał zabić, taka twoja mać!
Wyciągnął topór przed siebie i zaczął się okręcać w koło. Wirował jak człowiek rzucający młotem. W końcu wyrzucił topór, który leciał prosto w kierunku demona. Wiedział, że to bestii nie zabije ale na chwilę odwróci uwagę. Wyciągnął oba kilofy i czekał w pogotowiu.
 

Ostatnio edytowane przez Kolgrim : 20-09-2010 o 09:03. Powód: Mała zmiana :)
Kolgrim jest offline  
Stary 20-09-2010, 01:54   #40
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Hans, magicznie wyleczony oparł się o drzewo i przez pewien czas myślał o tej walce, jaką stoczyli z barbarzyńcami. Analizował ją, sposoby walki, to co działo się z wrogami, ich magię i styl walki, broń, słowem - wszystko co udało mu się zapamiętać. Gdy utrwalił to sobie w pamięci ruszył ku towarzyszom i jeńcom. Zgodził się na planowaną podróż z pomocą magii. Często używał tego sposobu komunikacji. Przywykły do widoku magicznych tuneli i portali Hans wjechał doń bez lęku. Teraz zaczął się forsowny marsz. Dla łowcy stanowczo mniej męczący ze względu na jego klacz, lecz przez jego głowę przemykały myśli o tym, jakie musi być to męczące dla krasnala. Podczas drogi ta lewa ręka kościoła, facet od roboty brudnej i nieoficjalnej odnalazł w swych jukach notatnik. Był on niezwykle cenny i to nie ze względu na wartość sentymentalną. Od lat w tym notesie pojawiały się informacje o demonach, sposobach walki, słabych i mocnych stronach. Wszelka wiedza o demonach jaką można było znaleźć w bibliotekach to bzdury pisane przez ludzi, którzy nie widzieli nawet demona niższego stopnia. Wyjąwszy swoje pióro, Hans zaczął notować wszystko co wywnioskował z potyczki w dzikimi ludźmi.

Po kolejnych godzinach, nieco już zmęczony podróżą Hans ujrzał rzekę. Miał ogromną ochotę napić się. Tak też zrobił. Gdy ponownie schował wodę do juków byli już blisko drewnianego mostu. Trzymając się cały czas kilkanaście metrów za gawędzącą grupą łowca cały czas był czujny. Wnet w głowie wysłannika kościoła pojawił się kuszący głos. Podczas walk z demonami opętującymi ludźmi słyszał już takie głosy. Szybko otworzył juk w którym znajdowały się talizmany. Znalazł wisiorek z poświęconym symbolem i owinął go sobie wokół dłoni, zacisnąwszy pięść na rzemyku. Gdy tylko to zrobił, mamiący czar prysnął. Nadal słyszał głos, lecz jego czujność pozostała niezachwiana. Jechał za towarzyszami, lecz teraz zbliżył się do nich. Okrył się płaszczem trzymając kusze, jak podczas niebezpiecznych odcinków trasy. Tutaj na pewno działała jakaś czarna, demoniczna magia. Nagle coś huknęło za ich plecami. Klacz Hansa stanęła dęba, a jeździec pognał ją jak najdalej od wielkiego, skrzydlatego demona. Szybko przejechał na drugą stronę mostu. Obserwował przez kilka sekund jak towarzysze radzą sobie w walce z tą bestią. Nie jego rolą była walka w pierwszym szeregu. Łowcy wchodzili tam, gdzie zawodzili templariusze, gdzie inkwizycja była zbyt oficjalna lub też nie można było sprawy łączyć z kościołem. Siedząc w siodle na drugim brzegu powoli położył kuszę na ramieniu, odbezpieczył ją i obejrzał dokładnie. Lubił tę broń, kliknięcie odbezpieczającego zamka było dla niego jak miód dla stałego bywalca gospody. Rzeźbiona głowica przestawiała smoka, dalej na rękojeści wyrzeźbione były sceny i symbole religijne, które miały uniemożliwić użycie tej broni złym istotom. Pod nią znajdował się bębenkowy magazynek na 50 bełtów i substancję napędzającą mechanizm przerzucający nowe bełty i naciągający cięciwę. Cała ta maszyneria była niezwykle skomplikowana. Hans rzucił spojrzenie na demona.

Wielka bestia, która mogła wzbić się w powietrze. Łowca miał ochotę wykonać szybki szkic do notatnika, ale opamiętał się. Bestia nie była gdzieś w oddali, stała jakieś dwieście metrów od niego. Patrząc dalej na to, jak jego towarzysze unikają wielkiego, płonącego miecza, jak chcą przebić kolczugę i grubą skórę myślał jak to rozegrać. Wahał się, czy wspomóc ich, ale radzili sobie dobrze. Wprawdzie mógł sprawdzić czy talizman poświęcony w katedrze i umoczony we krwi strzygi nie spowolni i tego demona, lecz podejście do niego i wyszeptanie nawet tak krótkiej litanii było by dość ryzykowne. No dobra, było by to samobójstwem. Hans obserwował ruchy demona, patrzył kiedy się odsłania, kiedy nie powinno się strzelać, kiedy rozwija skrzydła. Właśnie skrzydła przykuły uwagę łowcy. Wprawna seria z kuszy mogła by uniemożliwić mu lot, lecz błona mogła być dość mocna i gruba by wytrzymać próbę przebicia bełtem. Ostatecznie łowca postanowił, że jeszcze nie będzie działał. Siedząc w siodle cały czas był gotowy by ruszyć do walki. W razie gdyby demon z nieznanych przyczyn chciał podlecieć ku niemu, łowca zapewne ruszył by galopem ostrzeliwując bestię.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172