Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-08-2013, 17:40   #421
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti starała się podejść do sprawy racjonalnie. Z jej obliczeń wynikało, że miała szczęście do zabójczych towarzyszy. Pies, krewetka, no i oczywiście Dirith. Postanowiła spróbować szczęścia z bloodclawem, tym bardziej że dostała znak od Bieli i Ranaanty w jego sprawie. Z drugiej strony elfowi w zaświatach mogło się nudzić i już widziała jak siedzi przy stoliku z kumplami, płacząc ze śmiechu: „pokazałem jej bloodclawa, a ona myślała że to znak z nieba i podeszła do bloodclawa i..!” Tak czy inaczej miała do wyboru rzucić się do ataku kamikadze, albo iść za towarzystwem do miasta i u bram zginąć lub dołączyć do Diritha. Poszła zagadać do bloodclawa. Nie był zachwycony tym, że przerwała mu sjestę. Szybko jednak wyczuła rytm jego ruchów i uderzeń, była na szczęście szybka i za mała żeby mógł ją łatwo trafić w większej grocie. Robalowi nie spieszyło się zresztą, doskonale wiedział że jego pancerz uchroni go przed łyżką kleryka i jej zębami, wymachiwał szczypcami jakby odpędzał komara. Postanowiła przedstawić go reszcie i była ciekawa czy oni będą równie żwawi w ucieczce przed szczypcami jak ona, zwłaszcza taszcząc za sobą Diritha. Istniała mała obawa że bloodclaw złapie za najłatwiejszy cel czyli nieruchomego drowa, ale nie miał ku temu powodu, skoro odżywiał się grzybami i glonami a nie drowami. Poza tym to właśnie hałaśliwe i ruchliwe cele drażniły go najbardziej a do tego okazało się, że nie cierpi mówek! Widocznie była w podziemiach konkurencja między tymi stawonogami.

Plan się udał, kurduple porzuciły zdobycz, Dirith przeżył bez szwanku, a bloodclaw poszedł bawić się z nowymi znajomymi. Miała nadzieję, że na trochę go zajmą i bloodclaw zapomni o niej i drowie i powróci do grzebania w skałach i wyjadania grzybków. Jeśli by się udało to wolała unikać kolejnego ryzyka, że jedno ze szczypiec bloodclawa zrobi z niej papkę.

Bez większych przeszkód udało się dotrzeć do wrót. Odetchnęła z ulgą i napuchła z dumą że plan się udał, kiedy Dirith ją pochwalił. On w gruncie rzeczy skupił na sobie uwagę wroga, co pozwoliło jej działać. Nadal pozostawała kwestia podejrzanych psów które ujadały w tunelu. Dziwne bo kapitan nie wspominał nic o psach. Ale nie mówił też nic o bloodclawach ani kurduplach. Z drugiej strony, czy wiedział czy nie, to może po prostu nie chciał powiedzieć. Martwiły ją znalezione po drodze zmasakrowane zwłoki. Wiać że ogromna siła zrobiła z nich kostki Rubika i przekręcała jak się dało. Kiti wyraźnie czuła że mieszka tu klątwa, która nie lubi wizytatorów. Oglądała wraz z Diritem drzwi.

- Nie podoba mi się to, coś zmasakrowało ciała tych górników pracujących dla Silverstinga – szepnęła. – Niektórych wyraźnie dopadło podczas gdy pracowali. Lepiej nie uderzajmy kilofem ani niczym innym o te drzwi albo ruiny, lepiej tu nie kopać! Kapitan mówi że widział zjawę ale nic mu nie zrobiła, może dlatego że nie kopał i nie odkopywał ruin?

Próbowała znaleźć zamek do drzwi. Była przekonana, że kurduple nie pójdą za nimi do ruin. Mogli się tam przed nimi ukryć.
- Te kurduple też nie grzebały przy ruinach, nie kopały w skalach ani nie próbowały chyba otworzyć tych drzwi. Może one wiedzą o tej klątwie i wiedzą co robić żeby nie atakowała? Ona nie atakuje tych którzy tu wchodzą tylko tych którzy odkopują ruiny, może myśli że chcą je zniszczyć?

Ci z pomroku są w końcu dziwni (delikatnie mówiąc). Wystarczy już że Kiti widziała, że w czym chodzą drowki. A dokładnie buty. Buty na 40 cm obcasach. Przeciętna drowka zabiła obcasem więcej wrogów niż Kiti w całej swojej karierze. Wystarczy że Kiti widziała co się dzieje, kiedy kobiety z powierzchni próbowały przejąć zwyczaje z podmroku.

YouTube
Drow w 1:04: like a boss!

Okazało się że klątwa bardzo czuwa nad sytuacją i monitoruje kto jej grzebie w ruinach. Już jak podchodzili do drzwi chyba coś widziała, ale za chwilę ponownie cienie mignęły w okolicy. Ten pierwszy przypominał kobietę o której mówił kapitan. Ten drugi już mniej. Ale przy zmiennokształtności i klątw i duchów i demonów trzeba było uważać, cokolwiek to było.
- Lepiej nie szarpmy teraz za te drzwi..
„Ranaanta, widzisz to!? Co to jest!?
- Denerwuje go wasza obecność. Klątwa dała mu nową moc, zbudziła go.
- To strażnik źródła?
- To ten, o którego pytałaś. Wyznawca Loth, który pozbawił moje ciało życia.
- To ten drow!? Który dowodził wtedy obroną twierdzy!? Myślałam, że oni byli najeźdźcami!
- Równowaga musi trwać, niezależnie od tego, czy zadba o to Biel, czy Chaos. Kiedy zostałem zdradzony i zabity, zrodziła się klątwa. Dopadła tego, który mnie zdradził i zrzuciła go z niebios. Kiedy upadł, jego dawny sojusznik podciął mu skrzydła i dobił go, a klątwa uwięziła jego duszę. Zabójca, wyznawca Loth, zamierzał wykorzystać ją do swoich celów. A klątwa pozwoliła mu na to. Grobowiec mojego prześladowcy stał się twierdzą tego drowa. Kiedy umarł, klątwa nadal trwała i wezwała go do siebie. Przyszedł, z nienawiści do wszystkiego, co nie pochodziło tam, skąd on przybył. Nie chce, aby klątwa się skończyła. Po prostu nie chce. Nie chce oddać swojej twierdzy. Nie obawiaj się. Nie jest w stanie wyrządzić ci krzywdy, kleryku. Twoje Światło trzyma go z daleka, w cieniu.

- Czyli jego dusza jest tu uwięziona? Można mu jakoś pomóc?
- Nie jest tu więźniem, jest tu władcą, we własnej twierdzy. Chce, żeby było jak dawniej. Bardzo drażni go, że przychodzą tu obcy.

- czego on od nas chce?
– Niczego. Chce, żebyście stąd odeszli.
– Jak ma na imię?
– Irrlyn. Tak nazywają go Mgły.
– Jak możemy się z nim dogadać?
– Nie wiem, ja się nie dogadałem…

Kiti postanowiła zaczepić zjawę zanim ona zaczepi ich.

– Dirith, to jest ten drow! – szepnęła. – Drow, który zabił Ranaantę, Moonbringera! Ma na imię Irrlyn. Może się dogadacie?

Skoro Ranaanta powiedział że zjawa nie może nic zrobić klerykowi, postanowiła przemówić.

– Irrlyn, to ty? Witaj! Jeśli to ty, daj znak swojej obecności!
Cień prychnął cicho, rozbawiony wyraźnie. To prychnięcie starczyło, abyś wyczuła, że tylko ciekawość powstrzymuje zjawę przed atakiem na ciebie.
– Nie przyszliśmy niszczyć twojej twierdzy ani zakłócać twojego spokoju! Przyszliśmy by prosić źródło o naprawę zniszczonego miasta, a potem odejdziemy stąd i zostawimy cię w spokoju! Nie jesteśmy z nimi, z tymi – wskazała na zmasakrowane trupy w głębi groty. – Chcemy tylko żebyś pozwolił nam przejść!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 19-08-2013, 18:41   #422
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Drzwi wyglądały na bardzo solidne, a co więcej nienaruszone wiertłami, dynamitem itd. Albo Silversting nie zauważył tych wrót [duh] albo zabiegi typu kłucie i wysadzanie nie imały się tych drzwi. Drzwi były pięknie zdobione i dało się odczuć, że ktoś tu lubił sztukę. Niestety oględziny nie pomogły w odnalezieniu zamka, ani ukrytych instrukcji obsługi. Zapewne ten kto wiedział jak je otworzyć zabrał ze sobą tę wiedzę do grobu.

A mówiąc o tym, najwyraźniej ktoś was podgląda. Było ich więcej, być może, ciężko powiedzieć, czy to ten sam jegomość przemieszczał się tak szybko, czy też miał kolegów. Kiti zdecydowała się zagadać do nieznajomego. Cień na dźwięk imienia, które wymieniła, wydawał z siebie niezadowolone syknięcie i zmrużył świecące w ciemnościach oczy. Wyraźnie przemowa wilczycy nie przypadła mu do gustu. Sprawiał wrażenie ogólnie wkurzonego cienia [widział ktoś wesoły cień?], bardzo niezadowolonego z waszej wizyty. Ciężko powiedzieć, dlaczego trzymał się na uboczu, gdyż po „spojrzeniu” jego wściekle zmrużonych ślepiów dało się odczuć, że miał wielką ochotę rozerwać was na strzępy.
- Dlaczego mnie prześladujesz, elfie? – wysyczał. – Zabiłem go, przyszedł tu i zabiłem go.

Spojrzał na Diritha i jakby się „zdziwił”. Było to chwilowe zdumienie-rozbawienie-ironiczne prychnięcie z uśmieszkiem. Chwilowo jednak wyglądał na zadowolonego z wizyty Diritha, jakby zobaczył starego kumpla.
- Ranaanta nie żyje i Timewalker nie będzie go miał – zaszemrał znów cień, rozbawiony tym bardzo. – Nie pozwolę mu odejść, to, co zabiłem, należy do mnie!!! – wrzasnął wściekle.

Wokół zrobiło się nagle bardzo zimno, i błyskawicznie znów cieplej.
- To, co wywalczyłem własną krwią, jest moje! To, co zabiłem, należy do mnie! – powtarzał przez zęby.

Cień podszedł [podleciał?] bliżej i widzieliście teraz wyraźnie jego sylwetkę.
ghost guardian by ~0BO on deviantART

Zdecydowanie nie była to kobieta… i zdecydowanie zjawa była drowem. Uśmiechnął się wyzywająco, zadowolony najwyraźniej, że ma w końcu jakieś ciekawe zajęcie. Wyciągnął długi miecz i prowokująco skinął na Diritha, domagając się pojedynku.
- Jeśli ktokolwiek ma to zrobić, niech będzie to drow… - zamruczał z rozbawieniem. – Nie oddam tym zwierzętom z powierzchni tego, co wywalczyłem swoją krwią. Niech Timewalker wie, że tak czy inaczej, ustąpił pod stopą drowa! Niech zapamiętają, że mogą nas wygnać, ale nie zapomnimy. Że przyjmiemy ich w swoje szeregi, by ich zabić. Niech Mgły wiedzą, kto wypełnia ich wolę. Niech Timewalker cierpi, niech jego bracia Bieli cierpią, niech wiedzą, że tam gdzie nas strącili, nie nauczyliśmy się przebaczenia, niech wiedzą!!!

[media]http://www.youtube.com/watch?v=Cw8tepj75fI[/media]

- Mogą zapomnieć o jego imieniu, ale ja je pamiętam. Niech tu przyjdą, żeby wiedzieli, że nie zapomnę. Niech żałują własnej litości! To były moje zwycięstwa. Niech przyjdą, niech przyniosą swoje przeklęte Światło. Niech sobie przypomną, ścierwa, niech przyjdą!!! Czekam!!! Nie pozwolę mu odejść, nie pozwolę im go zabrać, nie zetrą tej klątwy, nie pozwolę im zapomnieć, chcę, żeby cierpieli, żeby pamiętali!!! Żeby pamiętali, że drow wyrył im tę bliznę na sercu!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 22-08-2013, 22:31   #423
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
x
XELLOSS - Taking a break by =Kaoyux on deviantART

- Oh my... Co znowu?! – warknął Verion.
Ani napić się herbaty, ani wykąpać!

Phoenix by *MariLucia on deviantART

- A, to ty. Nice work.
- Mogę odejść?
- Oczywiście – uśmiechnął się przyjaźnie Verion.
Feniks wahał się przez moment.
- Zabójco smoków, powinieneś o czymś wiedzieć. Coś widziałem.
- Oh? – zdumiał się Verion.
Obejrzał się, otworzył fioletowe ślepia i spojrzał w błyszczące oczy mrocznego feniksa.

Thunder And Light by *AlectorFencer on deviantART

- Ssss! – Verion syknął aż przez zęby.
- Odejdę teraz.
- Yes, you may go, nice work...
Feniks uderzył skrzydłami i szybko odleciał w ciszy. Verion zacisnął pięści i warknął znów, nerwowo poprawił włosy.
- Firetide... – wycedził przez zęby. – Shabranido najwyraźniej się nudzi i znalazł sobie świetną zabawę. Więc to Firetide zwabił ogary Azmaera. Oczywiście, że to on. Brał udział w tamtej bitwie, doskonale wie, gdzie znajduje się Źródło i dokąd podąża Dirith...
Zaklął pod nosem.
- Sooooo... – uśmiechnął się ironicznie. – Dawny zdrajca sprzedał swoją duszę Shabranido i stał się demonem?
Zaklął znów.
- Teraz może zmaterializować się w planie materialnym! Dirith nie jest jeszcze gotów na stawienie czoła takiemu wrogowi. Ale dlaczego Shabranido wybrał akurat jego, dlaczego akurat Firetide...? – zastanowił się przez chwilę. – Hm, oczywiście. Firetide chce źródła tak samo jak Dirith, ale on wie, gdzie ono jest i jak działa. Co więcej, może je bez trudu zniszczyć! – zaklął po raz kolejny. – Klątwa pozwoli mu podejść do źródła, ponieważ Firetide dzieli z Timewalkerem duszę, są braćmi! Tylko dlaczego Firetide czeka...?
Verion zastanawiał się dłuższą chwilę.
- Firetide nie jest ani drowem, ani elfem, więc nie wiadomo czy potrafiłby zdjąć klątwę, z drugiej strony jest rodzonym bratem Timewalkera... Czy on wie o czymś, o czym ja nie wiem? – warknął wściekle.
Zaklął znów.
- Przecież nie spytam o to Dzieci Bieli!!! – po chwili krzyknął wściekle. – Moonbringer!!!
- ...
- Wiem, że mnie słyszysz. Widzisz to? Być może twój wzrok nie sięga w głąb Mgieł, elfie. Jeden ze zdrajców, wasz dawny brat, Firetide, właśnie został moim bratem!;3 Wiesz, czego chce, prawda? Czy on może zdjąć klątwę Timewalkera?
- ...
- Jeśli to zrobi, zgadnij co zrobi później...;3 Ty już nie żyjesz, Ranaanta, ale twoi bracia, elfy, których poprzysięgałeś bronić za wszelką cenę, zostali tam, w planie materialnym. Tam, gdzie Firetide może teraz powrócić, by znów zabijać. To wy dopuściliście do tej zdrady, to wasi bracia stali się mordercami tuż przed waszym nosem!
- Nie prześladuj mnie, demonie.
- Oh my, i to tyle?;3 Jesteś odpowiedzialny za to, że nie zdołałeś zabić Timewalkera i że zrodziła się ta klątwa! Twoją powinnością, jako kandydata na Wojownika Bieli, było zabicie zdrajcy!!! – uśmiechnął się z naciskiem Verion. – To przez twoją porażkę zrodziła się klątwa!!! Nie zabiłeś ani Timewalkera ani Firetide, i teraz obaj stanowią śmiertelne zagrożenie dla świata, którego miałeś bronić!!! Mogłeś ich zabić... MOGŁEŚ! Twoja litość zniszczyła wszystko... A teraz, bezpieczny, milczysz.
- Nie mam wpływu na klątwę, to Mgły z których pochodzisz ją stworzyły.
- Nie chodzi o klątwę. Jak. Powstrzymać. Firetide.
- ...
- Nie zrobiłeś tego sam, pozwól dokonać tego tym, którzy chcą ratować swoich braci. Czy on może zdjąć klątwę Timewalkera?
- Tak.
- Cudownie – warknął przez żeby Verion. – Jak. Go. Powstrzymać?
- Zabij go – szepnął Ranaanta.
- Oh my, widzisz, jest jeden drobny problem... jeśli zabiję ot tak zabaweczkę Shabranido, nie skończy się to dla mnie dobrze, rozumiesz, prawda, Moonbringer? Powiedz mi... na co on czeka? Mów, elfie!!! Chcesz żeby morze ognia znów zalało tamtą wyspę? Pamiętasz, co Firetide zrobił w dniu w którym was zdradził?! Chcesz sobie przypomnieć?!;3
- Firetide nie może dotykać czarnego opalu.
- Oh? – zdumiał się Verion.
- Jego dusza jest przeklęta. Timewalker wie, że Firetide chce go zabić. Wiedział już tamtego dnia, gdy zdradzili nas podczas bitwy.
- I see... Dlatego nie zaatakował jeszcze Diritha.
- Zaatakuje kiedy tylko dotrą do źródła.
Verion milczał chwilę. Podejrzewał, że Shabranido tego właśnie chciał, odrobiny rozrywki.
- Moonbringer. Czy jak wolisz, Ranaanta. Tamtego dnia pozwoliliście Timewalkerowi i Firetide żyć odrobinę za długo. Mieli zapomnieć twoje imię. Ale nie musi tak być. Mogą zapamiętać cię jako tego, który przyznał się do porażki i zadośćuczynił, naprawiając swój błąd. Tamtego dnia obroniłeś, kogo zdołałeś...
Dragon Riders by ~TheEpic1 on deviantART
Dziś nie musisz ich bronić. Możesz zapobiec katastrofie zanim do niej dojdzie. Wtedy nie spodziewałeś się zdrady. Teraz wiesz, co się wydarzy...
- Przyznałem się do porażki, zawsze się przyznawałem. Nie mam ochoty mieszać się w wasze demoniczne knowania.
- Zabijanie demonów jest waszym obowiązkiem, hm?;3
- Nie skażę nikogo na wasze intrygi.
- Niech sami się skażą, jeśli taka będzie ich wola. Twoją wolą było to, co zrobiłeś. Może oni chcą zginąć w imię Światła?
- Ja też zginąłem w imię Bieli!
- Bałeś się? Więc dlaczego sądzisz, że oni się boją? Zabicie Firetide było dla twoich braci ulgą i sukcesem. To, że powstał i to jako demon, jest dla nich ogromną ujmą na honorze, czyż nie?;3 Pozwolisz, aby egzystował? Aby oni pozwalali mu egzystować?
- Sam im to powiedz.
- Oh my, nie – zaśmiał się Verion. – Chcę zobaczyć ich miny, kiedy do nich przyjdziesz. Chcę usłyszeć co odpowiesz, gdy spytają kim jesteś ;3
x
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 06-09-2013, 04:05   #424
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Widząc jak drow gestykuluje mieczem Dirith prychnął lekko.
- Chyba nie uważasz, że pracuję dla tych ibilithów z powierzchni? - skinął w generalnym kierunku gdzie znajdowały się ciała górników.
- Hym-hym! – zachichotał rozbawiony. – Nie, dlatego jeszcze nie wyglądasz tak jak oni.
- A jeśli ich więcej nie chcesz, to mam dobrą nowinę. Ich szef tak mocno kombinował jak mnie wykiwać, że stracił głowę. W przenośni i dosłownie. - uśmiechnął się nieco.
- Hm! – uśmiechnął się z satysfakcją. – Dobrze wiedzieć że nie wszystko się zmienia. Dobrze wiedzieć, że nadal mogę być dumny nosząc w sobie drowią krew.
- Nie mam pojęcia kto to jest ten cały Timewalker i szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to. Dla niego nie pracuję tym bardziej. - stwierdził zaczynając przechodzić do interesu, jednocześnie stając przodem do cienia.
Cień zachichotał znów.
- Nie udawaj, że nie wiesz po co tu przyszedłeś! Nie mam czasu na prawienei lekcji historii.
- Tak jak powiedział ten ibilith, - tutaj skinął na Kiti - jesteśmy tu tylko po to, żeby skorzystać ze źródła. Tak naprawdę nie obchodzi mnie czyje są te ruiny i ten cały interes między tobą Ranaantą, Timewalkerem, Moonbringerem, czy chaos wie kim jeszcze, i nie zamierzam się w niego mieszać. - powiedział spokojnie, jednak dokładnie obserwował drowa czekając na jego reakcję jednocześnie przewidując, że do końca może to do niego nie dotrzeć. Wolał jednak spróbować na wypadek jakby tylko Irrlyn mógł otworzyć wrota, a jego śmierć miała by w tym tylko przeszkodzić.
- Hm, Ranaanta… jak dawno nikt nie wymówił tego imienia! Mój interes z nim? Przyszedł tu i go zabiłem. Widzisz… - zaczął rozweselony drow, ciesząc się wyraźnie z tego spotkania i atrakcji. – Kiedy wchodzisz na czyjś teren, nie możesz tak po prostu korzystać z tego, co jest jego. To, co chodzi po moich ziemiach, jest moje.

Błyskawicznie zaatakował, wyprowadzając cięcie długiem mieczem. Byłeś na tyle czujny i skupiony, że uchyliłeś się w błyskawicznym uniku. Cień, znalazłszy się za twoimi plecami, zniknął i pojawił się znów tam gdzie był wcześniej. Zdecydowanie, była to próba.
- Hm! – uśmiechnął się. - Dobrze wiedzieć że nie wszystko się zmienia. Chociaż to… - skinął mieczem na Kiti. – To jest dość rażące… Ale przyznaję, ja też zacząłem już czuć się samotnym. Dobrze, jeśli ktoś ma tam wejść, niech będzie to drow… - skinął znów ostrzem. – Przychodzisz tu z klerykiem Bieli, szerzyć przeklęte światło i ranić moje oczy!... Przyprowadzasz go tutaj, żeby chodził po moich ziemiach! Tacy Ja Ona jeszcze niedawno ciskali we mnie kulami og… - zdumiony, zająknął się i nagle buchnął dzikim śmiechem. – Rozumiem… No to witaj w klubie! Teraz rozumiem… Chesz tam wejść? Podzielę się z tobą. Ale nie dzielę się z byle kim. Musisz przelać krew za ziemię, po której chcesz stąpać… - skinął na ciebie znów mieczem. – Albo zawróć. Cofnij się. Tak jak oni – skinął na trupy.

- Co me'ulac ted satu rite'iz, te cus amo olarete dan'qu... Xoi'mqe nierit igikapiem op'anelor iyira hi ne'enuc ierenonir iwura peciye. A skoro tak bardzo chcesz walczyć to proszę bardzo...* - stwierdził zaczynając powoli iść do przodu.

Dirith dobrze wiedział, że walcząc sztyletem przeciwko komuś uzbrojonemu w miecz ma się nikłe szanse. Walczący mieczem może bez problemu utrzymywać odpowiedni dystans dzięki dłuższemu ostrzu. Jego przeciwnik także doskonale to wiedział, co można było odczytać po tym jak trzymał i ustawiał miecz kierując go ostrzem w stronę likantropa i wodząc nim zwodniczo, jakby zapraszając do zbliżenia się w zasięg odpowiedni do zadania bolesnego cięcia. Dlatego w zasadzie jedynym rozwiązaniem było gwałtowne skrócenie dystansu na tyle, żeby zjawa nie zdążyła odpowiednio się zamachnąć mieczem.
Niestety dużo łatwiej to zaplanować niż zrealizować. Co prawda Dirith mógł użyć Tysiąca Ostrzy, jednak wolał nie używać go na początku żeby spróbować wykorzystać je z zaskoczenia. Nie zmieniało to jednak problemu ze zdobyciem zasięgu.
Wpierw mroczny elf próbował zadać kilka prostych cięć i dźgnięć sztyletem, żeby spróbować wyczuć z jak dobrym przeciwnikiem ma do czynienia. Nie atakował jednak z pełną szybkością, gdyż chciał zawsze móc przyspieszyć aby zdążyć zablokować nadchodzący cios mieczem kiedy zmora postanowi wykorzystać. I nie trwało to długo zanim likantrop musiał przejść do obrony i blokowania kilku cięć zakończonych dźgnięciem, które sparował sztyletem. Właśnie ten moment wybrał do agresywniejszego ataku. Z reguły po wyprowadzeniu dźgnięć trzeba miecz cofnąć do kolejnego ataku. Dlatego chcąc to wykorzystać Dirith starał się utrzymać cały czas ostrze sztyletu na mieczu, żeby przez cały czas kiedy rzucił się na cel miał broń pod kontrolą. Inaczej próba szybkiego doskoczenia do zjawy i zdzielenia go pięścią byłaby czystym samobójstwem. Oczywiście w pięści szykowała się niespodzianka z Tysiąca Ostrzy mająca się błyskawicznie uformować w krótkie ostre kolce. Może i nie zadałyby one nie wiadomo jakich obrażeń, ale z pewnością wytrąciłby przeciwnika z równowagi i może pozwoliłoby to wyprowadzić kolejny bardziej skuteczny atak.
Niestety wprawny wojownik mógł to łatwo skontrować przez rozluźnienie nadgarstka i odejście w bok jednocześnie wychodząc poza zasięg pięści elfa, co Irrlyn uczynił. W tym momencie to on był w lepszej pozycji, gdyż Dirith musiał utrzymać sztylet na jego ostrzu aby nie dać się pociąć i przyjąć cios rękojeścią miecza nadal ślizgającego się po ostrzu sztyletu. Cios ten wymierzony był w skroń, jednak w ostatniej chwili udało się odwrócić głowę i pochylić ją nieco do przodu. Dzięki temu cios trafił w czoło zamiast w skroń. Czemu miało by to być lepsze? Przede wszystkim dlatego, że cios był na tyle mocny, żeby przeciąć skórę i odrzucić nieco drowa do tyłu. Gdyby cios dotarł do celu najprawdopodobniej straciłby przytomność. Gorsze było jednak to, że wszelkie rany czoła mają w zwyczaju mocno krwawić i pozbawiać widoczności jeśli krew dostanie się do oczu, co właśnie się stało.
Odzyskując właśnie równowagę Dirith zdążył zauważyć jeszcze jak zjawa dalej go okrąża i wykorzystuje jego ograniczone pole widzenia przechodząc właśnie w tamtą stronę. Zdołał jednak dostrzec jak zjawa podnosi miecz obracając nadgarstkiem i zaczyna się szykować do zadania kolejnego ciosu.

- L'elamshin d'lil Ilythiiri zhah ulu har'luth jal! – syknął Irrlyn.
Coś ci mówiło, że cios jaki właśnie zada, będzie ostatnim jaki przyjmiesz w tym pojedynku...

Czasu na reakcję było coraz mniej więc Dirith nie próżnował. Próbował dać krok do przodu i odwrócić się aby mieć przeciwnika przed sobą. Widział zatem cios jaki zaczyna opadać i w zasadzie nie mógł już zrobić nic innego jak tylko spróbować przygotować sztylet do sparowania ciosu wymierzonego w jego tułów. Instynkt mu jednak podpowiadał, że równie dobrze może zostać zaatakowany w nogi, dlatego rozkazał swojej zmiennokształtnej broni przemieścić się z ręki do bioder aby spróbować wykorzystać go jako zbroję o ile uda mu się wystarczająco szybko przemieścić go i uformować. Na szczęście Tysiąc Ostrzy mógł przemieszczać się w ciele drowa dość szybko, choć towarzyszyło temu dość nieprzyjemne uczucie jakby coś faktycznie przemieszczało się w jego ciele. Był jednak do niego już przyzwyczajony.
Okazało się to dobrą decyzją, bo kiedy broń była już w gotowości mógł wyraźnie stwierdzić, że cięcie wycelowane jest w jego nogę, na której właśnie utrzymywał jeszcze większość ciężaru ciała ze względu na krok jaki właśnie wykonywał. Po raz kolejny wydał więc polecenia broni próbując ją rozmieścić tak żeby uformować w nodze swego rodzaju metalowy pręt, który miał z założenia zapobiec ucięciu kończyny. Zrobienie czegoś takiego ponosiło za sobą kolejny dyskomfort, jednak był od zdecydowanie mniejszy niż piekący ból właśnie uszkodzonego ciała i przecinanych ścięgien pod kolanem.
Cios dotarł do celu jeszcze zanim zdążył dobrze postawić drugą nogę na ziemi oraz był na tyle silny, że zwalił go z nóg. Było jasne, że gdyby nie wykorzystał Tysiąca Ostrzy właśnie tak jak to miało miejsce to najprawdopodobniej straciłby nogę. Nie zmieniało to faktu, że skończył leżąc na ziemi z ostrzem przystawionym do gardła.

- Xunor? – spytał bezlitośnie i zwycięsko. - Dos ph'natha p'luvt pholor ussta ehmth, naut natha silinrul, ajak nindel. Mimo to, przyjemnie w końcu stoczyć walkę z kimś, kto się broni i atakuje... Trochę się zardzewiało poza Podmrokiem, hm? – uśmiechnął się równie złośliwie co sadystycznie. – Bez obaw, jest na to lekarstwo...
W ruinach miasta znajduje się zapomniane miejsce, które lubiłem odwiedzać. Niewielki budynek, w którym ukrywałem klucz do tych drzwi. Jest nim zaklęcie wypisane na kolumnie, w drowim języku. Jeśli jesteś w stanie tam dotrzeć i je zdobyć, sam otworzysz sobie te wrota. Udowodnij, że potrafisz. Chcę, żeby stamtąd odeszli. Wybudowali miasto na zgliszczach ruin, na mojej twierdzy i kryjówkach! Wpuścili tam robactwo i zwierzęta! Zabierz im to co należy do nas, a otworzysz sobie drzwi. Jesteś zmęczony. Uważaj, są tu oczy, uszy i sztylety, które nigdy nie śpią.

W pierwszej chwili likantrop leżał w miarę spokojnie sycząc tylko lekko z bólu. Nie zamierzał jednak tak długo leżeć.
- Si'tsael dehame ieroteto veyi'loh ese rumiler, acetev ran'uvan Vecezi ielidati yihareg xar'ociel ierrsi'r...** - stwierdził niezbyt zadowolony i jednocześnie przesłał Tysiąc Ostrzy z powrotem do dłoni, gdzie po wewnątrz niej uformował pod skórą pancerz. Dzięki temu mógł złapać za ostrze miecza bez większych obrażeń niż poprzecinana skóra. Zdecydowanym szarpnięciem odciągnął ostrze miecza od szyi i spróbował się podciągnąć na nim aby móc ponownie zaatakować, tym razem sztyletem. Może i przegrał i dowiedział się tego czego potrzebował do dostania się do źródła, ale mimo wszystko nie zamierzał ot tak leżeć spokojnie i poddać się kiedy był w stanie chociaż spróbować zaatakować.
Irrlyn zareagował jednak odpowiednio szybko i kopnięciem trafił najpierw w rękę wytrącając sztylet i posyłając go w bok, a następnie w twarz Diritha dając ewidentnie do zrozumienia, że to był dosć kiepski pomysł. Kopnięcie było na tyle mocne, że głowa Diritha uderzyła o kamienne podłoże pokazując mu mroczki przed oczami i pokazując mroczki przed oczami oraz chwilowo pozbawiając częściowo przytomności, przez co zjawa mogła oswobodzić miecz.
Mimo wyraźnej przegranej Dirith po odzyskaniu pełnej świadomości nadal zamierzał spróbować zaatakować jeśli Irrlyn znajdzie się ponownie w jego zasięgu, gdyż zdecydowanie nie uśmiechało mu się zostawienie tej walki praktycznie bez uszkodzenia przeciwnika. Jednak jeśli przeciwnik trzymał tym razem dystans, to nie pozostawało nic innego jak spróbować odnaleźć wspomnianą kolumnę po tym jak zostanie trochę podleczony.

---
Tłumaczenia dla ras poślednich:
* - Dopóki leczy i jest przydatna, to niech robi co chce... najwyżej się jej pozbędę jak zacznie mi wchodzić w drogę.
** - Odezwał się ten żyjący w podmroku, który najwyraźniej zapomniał jak się zabija innych.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 07-09-2013, 23:22   #425
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Hm! – uśmiechnął się lekko Irrlyn. – Minęło wiele lat odkąd widzę znów innego drowa, ciebie. Nie przyszedłem tu zabijać, przyszedłem tu panować nad tym, co moje. Wypędzić synów Bieli z tego co mi się należy. Co drowom się należy! Zwycięzca zabiera wszystko.
Gwałtownie wyciągnął rękę w kierunku Kiti, która zamierzała cię uleczyć.
- Nie mieszaj się do tego – syknął.
Znienacka podziemnymi tunelami wytrząsnęło echo potężnego ryku bestii!
Dragon Roar Scream from Dragon Slayer not Skyrim - YouTube

Irrlyn, podobnie jak wy, na sekundę zastygł w bezruchu zdumienia i niepokoju. Ryk ucichł w ciemnościach. Zrobiło się zupełnie cicho i nic już nie wskazywało na to, że w mroku czai się ogromna bestia. Ten ryk... Kapitan przemytników coś o nim wspominał!... Irrlyn wyglądał na bardzo niezadowolonego.
- Firetide – szepnął złowrogo. – Twoi dawni bracia przybyli za tobą? – skierował do Kiti. – Biały smok, który nie mógł zabić mnie kiedyś, powraca, kiedy jestem cieniem błąkającym się po własnych ziemiach? Wróci po mnie? – wyglądał przez moment na zaniepokojonego. – Hm! Niech przyjdzie! Niech poniesie po raz drugi porażkę, z rąk mrocznych elfów, które tak znienawidził!
Spojrzał na Diritha leżącego na ziemi.
- Być może Firetide przyszedł po ciebie? Rozumiem... Masz czarny opal. Masz serce. Nie możesz... – syknął zaciekle. – Nie możesz mu go oddać! – wycedził. – Firetide, smoki, dzieci Bieli, którzy wtedy przegrali ze mną bitwę, nie mogą jej teraz wygrać!!! Nie mogą dostać źródła! Wstawaj!!! – wycedził w szale, zasadzając ci zachęcającego kopniaka w żebra, aż na moment odebrało ci oddech.
Opniak był mocny. Jak na zjawę, Irrlyn cholernie mocno kopał.
- Wstań!!! Fre'sla phor, mumbaro, nin!!! – krzyknął, po każdym słowie kopiąc na zachętę, co tak naprawdę mało pomagało w pozbieraniu się z ziemi.
Zdawałeś sobie sprawę, że to jego kopanie było nie marną próbą dobicia celu, a czystą prowokacją do dalszej walki. Patrząc na siebie przez moment, rozmawialiście niemo, jak to zabójcy maja w zwyczaju pomiędzy sobą rozmawiać samymi spojrzeniami. Coś w stylu:
- „No i co teraz?
- Odwróć się na moment, strać czujność, to zobaczysz.
- Lol. No to dawaj.
- Ja poczekam, jestem cierpliwy, wiem, że popełnisz błąd, nie boję się ciebie. Leżę na ziemi, bezbronny. Boisz się odwrócić na moment?
- Lol.
- Lol, no to dawaj, podejdź bliżej, spuść mnie na moment z oczu, kopnij jeszcze raz, aż popełnisz błąd. Boimy się?”
Generalnie, sama dobra zabawa i trochę obolałych żeber, zakrwawiona facjata i guz na głowie. Sama frajda prostu z podmroku.
- Jeśli chcesz przekroczyć moje progi, odnajdź w ruinach klucz do tych drzwi – powiedział zimno Irrlyn. – Ale najpierw... musisz wstać! – zaśmiał się złośliwie, pomagając ci w tym nogą. – Wiem, że jesteś zmęczony. Ale moje oczy i miecz nigdy nie śpią. Jest tu więcej takich jak ja. Nie możesz spać, wstań! Nie możesz zasnąć, oni wtedy przyjdą po ciebie! Wiem, że potrafisz. Wstań, zanim Firetide znajdzie cię leżącego na ziemi, lub śpiącego! Wstawaj, kleryk Bieli patrzy na ciebie, jakby chciał ci pomóc, hmpf!
Wyraźnie się biedak wynudził, nawiedzając te ruiny i ten pojedynek był dla niego miłą niespodzianką.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 15-09-2013, 14:51   #426
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
- Pfff.. panować... - mruknął pod nosem między kolejnymi kopnięciami i kolejną częścią historycznego wywodu, w który czy chciał, czy nie chciał, ani nawet do końca nie wiedział jeszcze o co w nim biegało, musiał się wmieszać w jakimś stopniu. Ale wpierw faktycznie musiał wstać i kolejne kopnięcia tylko bardziej go denerwowały. Dirith doszedł więc do wniosku, że koniec z trzymaniem asów w rękawach i cackaniem się. Tym bardziej, że zmora powiedziała już jak otworzyć wrota.
- Skoro już powiedziałeś jak się dostać do źródła, to zjeżdżaj z drogi bo już potrzebny nie jesteś! - warknął przez zęby dając jednocześnie umówiony wcześniej znak dla Kiti. Tylko tym razem miał bardziej na myśli żeby zignorowała drowa który kazał jej się nie wtrącać i go uleczyć.
Samemu nie zamierzał także leżeć bezczynny i dawać się kopać. Szybko przewrócił się na brzuch i... czekał. Na odpowiedni moment kiedy zjawa zacznie wyprowadzać kolejne kopnięcie, a dokładniej kiedy będzie brać zamach. Wtedy zamierzał przesłać Tysiąc Ostrzy do żeber i uformować pod sobą kolce wystające ze szczelin w jego zbroi. Co prawda szczeliny te nie były duże, jednak jego zmiennokształtna broń bez problemu mogła przez nie przeciec i uformować się w kolce odpowiednie do wbicia się w nogę przeciwnika kiedy ten go kopał. W momencie kiedy noga zaczęła już opadać do kolejnego ciosu, wtedy rzucił się na nogi drowa. Może i nie było to najmądrzejsze wyjście, gdyż mógł zostać bardzo łatwo pozbawiony głowy, jednak był to pierwszy pomysł na jaki wpadł. No może poza próbą przeturlania się do tyłu i wstania, a to pewnie zbyt dobrze mogło nie wyjść, tym bardziej jeśli Kiti źle odczyta jego znak i oślepi przeciwnika zamiast uleczyć jego nogę. Wtedy jedynie mógłby chwiejnie stać na jednej nodze i nie miałby lepszych możliwości do dobrego ataku... więc dużo lepiej było wybrać opcję, która nie dość że nie wymagała wstawania, to dodatkowo jeszcze od razu rozpoczynała się od ataku i mogła zadziałać niezależnie od tego czy zostanie uleczony czy też nie.
Po rzuceniu się na nago, a właściwie tuż przed przyjęciem kopnięcia na kolce na żebrach zamierzał spróbować położyć rękę tuż za stopą przeciwnika oraz obejmując dodatkowo nogę, którą został kopnięty. Miało to na celu wytrącenie go z równowagi i obalenie gdyż dobrze wiedział, że podczas ataku ciężar ciała przeciwnika postawiony będzie na jednej nodze, której podcięcie skończy się upadkiem... jeśli zmora z którą walczył posiadała jakiś ciężar...
Tak czy inaczej coś spróbować trzeba było, a jeśli przeciwnik miał ciężar i udałoby mu się go przewrócić, wtedy miałby wystarczająco dużo czasu aby wykonać kolejną część planu. Mianowicie przemianę w tygrysołaka. Po rozbrojeniu ze sztyletu mógł co prawda użyć Tysiąca Ostrzy jako broni, jednak nie zamierzał się dłużej patyczkować z Irrlynem, tylko rozszarpać go na strzępki ektoplazmy czy z czego tam ta zjawa była zrobiona. Nie zamierzał też tracić czasu, dlatego zmiana formy była bardzo gwałtowna a Dirithem wstrząsnęły gwałtowne konwulsje kiedy jego ciało dostosowywało się do nowej postaci. Świadczyły o tym dodatkowo głośne trzaski kości oraz gwałtowne nabieranie masy połączone z wchłanianiem zbroi, którą zastępowało tygrysie czarne futro poprzecinane białymi pręgami.
Nawet jeśli wcześniejsza próba obalenia przeciwnika by się nie powiodła, teraz prawdopodobnie nie byłoby z tym problemu ze względu na samą masę której Dirith posiadał więcej będąc prawie trzy metrowym tygrysołakiem. Wystarczyło więc zaprzeć się łapą i odepchnąć jednocześnie nie zmieniając położenia łapy, którą wcześniej objął nogi przeciwnika podczas kopnięcia.
Kiedy drow był już sprowadzony do parteru... wtedy jego los było już w zasadzie przesądzony, o czym miał świadczyć złowrogi i nieco triumfalny pomruk dobywający się z gardzieli bestii. Nawet jeśli Dirith nie zostałby uleczony, to tako tygrysołak mógł bardzo sprawnie poruszać się na trzech łapach. Dodatkowo leżący przeciwnik tracił przewagę jaką dawał mu długi miecz, gdyż będąc tak blisko nie miał zbyt dobrej możliwości zadać dobry zamach, a do dźgnięcia musiał odpowiednio miecz obrócić. Nawet jeśli udałoby mu się to zrobić, to nie mógł dźgnąć z pełną siłą, przez co nawet ostre drowie ostrze nie zadałoby szczególnie niebezpiecznej rany. Nawet jeśli, to ma wsparcie kleryka, który powinien zrobić swoje i go wyleczyć zanim się wykrwawi. Nie pozostawało już nic więcej jak wbić kły w nogę i zacząć szarpać Irrlynem na boki jak szmacianą lalką, podczas gdy jedną ręką próbował złapać go za rękę z mieczem aby go rozbroić, a drugą wbić w tułów i lepiej móc go przytrzymać żeby przeciwnik nie uciekł kiedy będzie próbował wgryźć sie w jego bark. A wybrał bark dlatego, że nie chciał zabijać go zbyt szybko, co nastąpiłoby przy wbiciu kłów w szyję. Zamierzał bowiem dalej szarpać, aż do oberwania barku od tułowia. Wszystko po to, żeby sprawić przeciwnikowi jak najwięcej bólu przed śmiercią, jeśli jako zmora mógł odczuwać ból i faktycznie umrzeć.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 16-09-2013, 16:58   #427
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti nie wiedziała co robić. Rzadko który elf jest świadkiem walki dwóch drowów. A do tego musiała wspierać przecież swoje Stado. Z jednej strony honorowo nie powinna się wtrącać, z drugiej strony walka i tak była nierówna, pomijając już nieczyste drowie zagrania. Dirith walczył ze zjawą, z duchem, duchem, duchem! Jak mógł go zabić skoro duch i tak nie żył!? Czy w ogóle mógł wygrać, skoro prawdopodobnie nie mógł zranić ducha!? Wtrącanie się do walki dwóch drowów było równie dobrym pomysłem co próba rozdzielenia dwóch gryzących się bulterierów, z czego każdy był wielkości wołu. Ze względu jednak na fakt iż wróg był duchem, powinnością kleryka było się z nim rozprawić. Sytuacja była skomplikowana. Duch co prawda nie wyrządził krzywdy, był po prostu rozmowny i znudzony, z drugiej strony to zapewne on właśnie rozerwał na strzępy górników i ludzi Silverstinga, którzy po prostu przyszli tu pracować, za pieniądzem. Z drugiej strony zjawa broniła zwyczajnie swojego terytorium, do którego miała prawo. Z trzeciej strony nie wiadomo, w jaki sposób tak naprawdę przejęła to terytorium i co zaszło miedzy nią a armią która najechała tę twierdzę lata temu i w której walczył wspomniany Firetide. Drow ostrzegał ich przed Firetide, ale czy Firetide był naprawdę ich wrogiem, skoro był wrogiem tej zjawy, ich wroga!? Kiti całkiem się poplątała, poplątała, poplątała!
„No i co robić, co robić, co robić!?”
Uznała, że nieładnie tak, być zjawą i kopać leżącego. Chociaż zapewne zjawa mogła zrobić sobie z Diritha orgiami, tak jak z tamtych górników, to jednak walka śmiertelnika ze zjawą nie była zbyt uczciwa i zjawa o tym doskonale wiedziała. Kiti nie bała się zjawy. O nie nie nie. Po pokonaniu Żywej Klątwy nie była się zjaw. Biel była z nią! Jakaś tam zjawa nie podskoczy niepokonanej Bieli!
- Wybacz mi, ale twój czas minął – powiedziała do zjawy. – Twoje zwycięstwo minęło, odejdź teraz, w pokoju, by się nim cieszyć. Taka jest kolej rzeczy, tak chciało Światło, wyznaczające równowagę na tym świecie. Twoje ciało umarło, odejdź teraz, pozwól żywym przejąć to, co materialne. Uspokój swój gniew, pozwól uwolnić się od nienawiści i gniewu, by twoja dusza mogła zaznać wiecznego spokoju. Porzuć tę nienawiść, która związała cię z tym miejscem. Twoi wrogowie dawno umarli i obrócili się w proch, nie powrócą tutaj. Pozwól sobie odejść i zaznać spokoju, zaznać swojego zwycięstwa. Opuść te mury, które cię więzią. Poddaj się prawom równowagi tego świata, zostaw śmiertelnym to co materialne i zaznaj spokoju w planie astralnym, gdzie należy teraz twoja dusza, pozwól Bieli oczyścić ją z nienawiści i idź, bezpieczny, idź odpocząć. Twoja wojna się skończyła, twoja wojna nie jest tutaj, odejdź stąd.

Tears of an Angel by ~wolf-minori on deviantART

Rzuciła czar uleczenie na Diritha, jednocześnie czujna, gotowa uciekać w razie gdyby zjawa próbowała ją zaatakować w ramach odwetu. Wiadomo, klerycy giną pierwsi…
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 16-09-2013, 23:07   #428
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti;
Byłaś klerykiem i chciałaś dobrze. Chciałaś odesłać zbłąkaną duszę. W oczach Irrlyna jednak wyglądałaś jak pisany wróg.
Angel by ~Dr-Pumpkin on deviantART
Kiedy rzuciłaś czar uleczenia na Diritha, kiedy jego Tysiąc Ostrzy wbiło się akurat w zjawę [wbiło się!], Irrlyn zawył z bólu, jakby lecznicza energia poraziła go niczym piorun.
- Przeklęci, przeklęci! – wycedził przez zęby. – Bądź przeklęty Ranaanta, bądź przeklęty Lavender, Firetide, Timewalker!... Bądź przeklęta, Bieli, w moich progach!!!

Dirith;
Tym razem wszystko poszło zgodnie z planem. Wsparcie Kiti przywróciło ci też wystarczająco dużo sił, by pokazać temu umarlakowi, gdzie jego miejsce. Kiedy powiódł się plan z ukłuciem kopiącej cię nogi Tysiącem Ostrzy, a potem i przemianą w tygrysołaka, wszystko było już opanowane. To jak czuł się podczas tej walki Irrlyn, wygląda mniej więcej tak:

Far Cry 3 1000 Tigers Vs .44 Magnum - YouTube

Ze zjawą walczyło się w dużym stopniu tak jak z żywym. Miała wyczuwalne ciało i wrzeszczała i broniła się jak żywy. Nie krwawiła, aczkolwiek. Same wrzaski świadczyły jednak o wielkim niezadowoleniu Irrlyna z całej sytuacji. Jak każdy drow, krzyczał bardziej z wściekłości i bólu, nie mogąc ci oddać, niż ze strachu. W pewnym momencie potargana zjawa zniknęła. Echo poniosło jeszcze tylko syk jej wściekłości. Prawdopodobnie nie mogłeś jej „zabić”, ale zrobiłeś wystarczająco dużo, aby się wyniosła i to bez słowa...

Kiti; Dirith;
Po generalnym ogarnięciu się, rozpoczynacie podróż po jaskiniach i poszukiwanie miasta. Podróż bardzo stresującą dla Kiti. Bycie drowem także nie gwarantuje, że w porę dostrzeże się wszystkie możliwe zagrożenia w pomroku. Tysiące stalagmitów i stalaktytów zapewniają idealne kryjówki dla wszelkich paskudztw. Drowy doskonale wiedzą jak łatwo zaczaić się na ofiarę w pomroku i jednocześnie jak łatwo stać się ofiarą jeśli ktoś zaczai się skuteczniej. Czasem o przetrwaniu decydowało „kto pierwszy ten lepszy”. Ten, kto miał lepszy wzrok, słuch i węch i potrafił chodzić bezszelestnie [i się kąpał w miarę często], miał większe szanse przeżycia. Kiti była mocno zdezorientowana otoczeniem. Wokół było zabójczo cicho i zabójczo ciemno. Musieliście uważać by nie za głośno oddychać. Droga nie była też wygodnym chodnikiem. Utorowana wśród zawijasów, stalaktytów, raz wąska raz szeroka, wiodła raz w górę, raz w dół. Wszędzie mogło się coś czaić.

Gdyby gdzieś tutaj siedziało stado driderów, zapewne Kiti dowiedziałaby się o tym, gdyby była już zaproszona na obiad. Dla iej cała ta przeprawa była katorgą.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=npp0tu_-nHE[/media]


No i w istocie. Niedługo widać pierwsze zwiastuny podziemnego miasta.

Underdark by *Aeon-Lux on deviantART

Niebawem w korytarzu napotykacie na pierwszą żywą [?] istotę. Siedzi nieruchomo, zaczajona. Jest to znajome dirithowi zwierzę, rekin jaskiniowy.
Blind Cave-shark by *Mr--Jack on deviantART
Koleś raczej niegroźny, bo nieduży. Póki się do niego nie zbliżycie, siedzi sobie nieruchomo i czeka. Ponieważ jest stałocieplny i dla drowiej wizji jest doskonale widoczny w ciemnościach, bez trudu go omijacie. Przy ruinach obelisków znajdujecie kolejne stworzenie. Jest malutkie, wielkości kota. I świeci. Wyłapuje drobne robaczki krążące po ziemi. Chowa się w szczelinie skalnej kiedy was wyczuwa.
Bio Luminescent Cave Dweller by *AlexKonstad on deviantART
Idziecie dalej. Niedługo napotykacie na podejrzane spękania na ziemi, układające się w dziwne wzory. Dirith jednak doskonale wie, co czai się pod ziemią. Tzw. mrówkolew. Koleś potrafi być upierdliwy dla tych którzy nie omijają jego lejków...
Acid Burns by *Mr--Jack on deviantART
W jednym z bocznych tuneli Dirith zauważa też nitki sieci. Zalęgło się tam cos paskudnego i prowizorycznie to omijacie z daleka. Zdaje się wiedzieć o waszej obecności, ale nie rusza się z miejsca i grzebie przy swojej sieci.
Spidery feary catcher by ~Cebob on deviantART
Generalnie im dalej, tym paskudniej. Natrafiacie na pełzającego po ścianach jegomościa, który szybko jednak zmywa się, by szukać innej okazji.
In the underdark... by ~TheDjib on deviantART

Wreszcie, tunele staja się coraz większe i większe, aż docieracie na miejsca. Widać miasto!
Cave town by ~IIDanmrak on deviantART
Zastanawiacie się, czy i was widać z miasta, ale póki co obraliście bezpieczną miejscówkę, nie na widoku. W porównaniu do drowich miast, z daleka świecących fioletowo-czerwono magicznym ogniem i barierami, to miasto wydaje się skromne i ubogie.
City in cave by ~SnowSkadi on deviantART
Część miasta wydaje się zupełnie inna od reszty. Jest chyba mniej zamieszkana i wygląda na zniszczoną.
Cavern City by *ClintCearley on deviantART
Są tam też budynki inne od reszty.
Lost City by ~Eriopsis on deviantART

Nie ma bramy do miasta. Nieregularnie wybudowane są jednak wkomponowane w stalagmity wieże strażnicze. Może być spory problem z przejściem tak, aby z którejś z nich was nie dostrzeżono. Nie macie nawet pojęcia, czy ktoś na tych wieżach siedzi, mają małe okienka. Nie ma jednak murów ani bramy do pokonania. Dziwne.

A Może By Tak...?
Hm, przebranie? Próbujecie poobserwować miasto i dowiedzieć się czegoś o mieszkańcach. Zauważacie znane wam już knypy na mrówkach. Dziwaczne stworzenia, jak pani dowódczyni, przypominające dridery. Ale jakieś takie koślawe...
Venem Sniper by ~TheBastardSon on deviantART

Łażą tam też, bardzo liczne, stworzenia przypominające syreny wyjęte z wody, ni to nagi, ni syreny.
Male Naga by *Carolina-Eade on deviantART

Poza knypami, nie widać nikogo człowieko-podobnego. Ani jednego drowa. Raczej nie łatwo będzie wmieszać się w tłum tych wężowato-syrenich-driderowatych stworzeń.

Jakaś 1/3 miasta jest podtopiona, lub też wystaje ponad rozległe jezioro. O ile knypy i pajęczakowaci omijają wodę, ci wężowaci z łatwością pływają i wykorzystują zalaną część miasta jak ulice.

Górą...? Nad miastem, na stalaktytach, siedzą/fruwają niewielkie nietoperze, wielkości przeciętnego nietoperza z powierzchni.
Necrotic Bat by *AlexKonstad on deviantART
Wyglądają paskudnie, ale to padlinożercy. Potrafią być upierdliwe i ogryzają nawet drewno i inne materiały, jak np. zasłony. No i hałasują, a spłoszone przykuwają uwagę. No i srają, oczywiście. W pomroku są jak komary.
bat by ~bbqchinchilla on deviantART
Aaaaw!;3

Poza wieżami nikt nie pilnuje miasta. Przynamniej ich nie widać. Po ulicach krąży trochę grupek wyglądających na tutejszą straż, wiele dziwacznych mniejszych stworzeń, jakby odpowiednik drowich niewolników, krąży po ulicach, noszą coś, uhhh zakupy...? Generalnie jeden bajzel, dużo większy niż w drowim mieście. Widać, że ci tutaj nie przywykli do wojen między Domami i nie inwestowali zbytnio w obronę. Po krótkiej obserwacji widać jednak, że rasizm kwitnie. Driderowaci zdają się nie lubić tych wężowatych i wszystkiego co mniejsze. Te mniejsze ustępują pierwszeństwa wszystkim innym, jak niewolnicy u drowów. Każda z ras zdaje się woleć swoje własne towarzystwo, mimo to, z przymusu, mieszają się na ulicach miasta. Miłości w powietrzu nie czuć.

Pechowo, nikt do miasta nie przyjeżdża/nikt go nie opuszcza, żadni kupcy, żadne oddziały. Miasto zdaje się nerwowo oczekiwać na coś. Zapewne po wstrząsach od meduzy i jej macek wysłano zwiadowców i wszyscy czekają na ich powrót.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 22-09-2013, 17:17   #429
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Kiedy ostrza wbiły się w nogę przeciwnika Dirith doskonale wiedział, że tym razem to on będzie miał przewagę. W większości przez to, że wrogi drow nie będzie miał miejsca aby porządnie użyć broni, a on będzie mógł wykorzystać praktycznie cały swój arsenał. Dodatkowo jeszcze został uleczony, więc mógł się dobrze zaprzeć nogami i tym mocniej sprowadzić Irrlyna na ziemię, gdzie jego los był przesądzony. Na szczęście zjawa bardziej skupiła się na bluźnieniu i upadaniu, niż na próbie odcięcia mu głowy, więc przemiana w tygrysołaka zakończyła się pełnym sukcesem. Tak samo jak wbicie kłów w ciało ofiary i unieruchomienie łapą ręki z mieczem. Dalej już pozostawało delektować się wrzaskami aż do śmierci. Co prawda nie czuł smaku krwi, ale czuł pod kłami opór ciała a to w zupełności mu wystarczało żeby coraz zacieklej szarpać.
Niestety w pewnym momencie przeciwnik po prostu zniknął, zamiast umrzeć jak normalna istota pozostawiając ciało. Nie było to jednak zaskakujące ani dziwne w przypadku zjaw, lub demonów. Tak czy inaczej udało się go pozbyć, jednak w pierwszej chwili Dirith szubko obrócił się rozglądając aby mieć pewność, że nie ma go w okolicy i nie czai się do kolejnego ataku. Wiedział jednak, że jeśli nie pojawi się teraz, to może pojawić się później.
- Co jest Irrlyn, w bardziej poważnej walce to już mocny tylko w gębie? - skwitował śmiejąc się lekko na zakończenie.
Brak odpowiedzi skomentował tylko poszerzeniem uśmiechu i podejściem do sztyletu wytrąconego wcześniej. Dopiero wtedy zmienił się z powrotem w drowa i podniósł go. Nadal był jednak uważny, na wypadek jakby zjawa postanowiła ponownie spróbować swoich sił kiedy był pod tą postacią. Brak kolejnej reakcji uznał za znak, że zjawa dostała odpowiednią nauczkę na tą chwilę i można było ruszać w poszukiwaniu wspomnianego budynku z kolumną. Cały czas zachowywał jednak ostrożność na wypadek kolejnej wizyty zjawy.

Dalsza podróż przebiegała jednak w miarę spokojnie. Co prawda po drodze trzeba było ominąć część standardowej menażerii mieszkającej w podmroku, jednak nie było to nic z czym byłyby jakieś problemy przy zachowaniu odrobiny ostrożności i czujności. Po prostu trzeba było zostawić je w spokoju, nie przeszkadzać i obejrzeć się parę razy za siebie żeby sprawdzić czy coś postanowiło spróbować na drowa i wilczycę zamiast również zostawić ich w spokoju.
Po dotarciu do miasta przyszedł czas na obserwację celu, oraz opracowanie planu jak się do niego dostać. Miasto było zamieszkane przez kilka ras. Niby nic dziwnego bo w drowich miastach również można było spotkać istoty z innych ras, jednak byli to niewolnicy. Tutaj jednak wyglądało na to, że na pierwszy rzut oka nie ma dominującej w mieście rasy. Widać jednak było kto wydaje się być niewolnikami i z reguły byli to po prostu mniejsi mieszkańcy miasta. Reszta nie jakoś szczególnie nie odnosiła się do innych wrogo, choć też nie można było powiedzieć, że jakoś szczególnie się lubili. Po prostu starali się sobie nie przeszkadzać bardziej niż było to konieczne.
Nie zmieniało to jednak, że jakoś trzeba było się tam dostać, a w tym przeszkadzały wierze strażnicze. Nie było jednak żadnych murów ani bram, więc o tyle łatwiejsze będzie to zadanie. Co prawda w wieżach nikogo nie było widać, jednak nie znaczyło to, że nikogo w nich nie ma. Drow wpadł jednak szybko na pomysł jak można spróbować odwrócić uwagę straży. Wystarczyło rzucić przed okna czar uleczenia, a potem co jakiś czas w odległej części jaskini i jeśli dobrze pójdzie strażnicy będą bardziej zajęci szukaniem powodu tajemniczych rozbłysków niż pilnowaniem miasta. Co prawda plan trochę jak na oszukanie amatorów, jednak nic innego nie dało się raczej zrobić. Tym bardziej, że próba przekradnięcia się bez odwrócenia uwago mogła się źle skończyć z uwagi na białe umaszczenie wilczycy... choć na to też można by było coś zaradzić.
Ważniejsze jednak było samo odwrócenie uwagi.
- Jak daleko jesteś w stanie rzucić uleczenie i jak często? - spytał bardzo cicho nie chcąc aby czyjeś nieodpowiednie czułe uszy przypadkiem go usłyszały.
- Bo przydały by sie błyski w oknach wież i potem w dalszej części jaskini, żeby przykuć uwagę mogących znajdować się w nich strażników tak żeby mieli lepsze zajęcie niż obserwowanie całego terenu poza miastem. Tylko musisz zrobić to tak, żeby koło ciebie nie było żadnych nawet najmniejszych iskier. - powiedział równie cicho, a samemu zaczął obserwować otoczenie szukając drogi do zniszczonej części miasta, która dawałaby najwięcej kryjówek. Im trudniejsza do pokonania i. - A my w tym czasie musimy się przekraść tamtędy.. - pokazał na znalezioną drogę, którą zamierzał obrać. - Jeśli w tym mieście znajdzie się ten budynek, o którym mówił drow, to pewnie będzie w tej zniszczonej części. Tylko pamiętaj, żeby iść spokojnie, powoli i co najważniejsze ostrożnie i bez najmniejszego szelestu. - zakończył spoglądając na wilczycę czy zgadza się z jego planem. Dał też szansę na danie własnej opinii, choć wątpił czy wymyśliłaby coś lepszego. Co prawda lepiej uwagę odwróciłaby istota paradująca przed miastem niż błyski, jednak wolał się nie rozdzielać. No i jeśli by się rozdzielili, to ktokolwiek by został, musiałby potem uciekać wgłąb korytarzy... a do tego kwalifikował się jedynie drow. Przynajmniej jeśli chodziło o zgubienie pościgu i nie skończenie jako posiłek dla jeszcze innych mieszkańców podziemi. Do tego wątpił, czy Kiti zna drowi, więc był także potrzebny do odczytania samego zaklęcia, wiec zbyt wiele możliwości dostania się do miasta nie było. Można było jednak czekać na powrót jakiegoś oddziału zwiadowczego, jednak to mogło nie wywołać odpowiedniego zamieszania żeby skutecznie odwrócić uwagę strażników zapewne przyzwyczajonych do widoku powracających mieszkańców.
Czas więc na zakradnięcie się do miasta. Kiedy Kiti odwróci uwagę i zacznie rzucać czary przejdzie powoli i spokojnie do następnej osłony. Jeśli będzie trzeba, to zamierza się nawet czołgać, jednak to w ostateczności. Dobrze też wiedział jak chodzić aby nie zostać usłyszanym, więc wystarczyło odpowiednio uważnie stawiać stopy i powinno się udać. Miał też nadzieje, że łapy wilczycy również nie zrobią za dużo hałasu oraz dywersja odniesie sukces i w końcu uda im się dotrzeć do miasta niezauważonym.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 23-09-2013, 22:25   #430
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Dirith rozprawił się ze zjawą, wyglądało na to że póki co zjawa odpuściła. Wybrali się w kierunku miasta. Kiti nie miała ochoty zwiedzać pomroku. Nawet gdyby chowały się tu dridery tańczące kankana nie zauważyłaby ich. Kiedy dotarli do miasta pojawił się problem jak tam wejść. Dirith miał pewien plan i Kiti nie chciała go psuć kombinując bardziej. Miała nadzieję że Dirith wie co robi.
- Hmmmm, tylko wiesz, muszę rzucać zakręcenie uleczenia na coś żywego – zauważyła. – Muszę mieć żywy cel, który objęty leczenie w skutku ubocznym będzie objęty poświatą!
Kandydatami byli miejscowi przedstawiciele fauny, których trochę po drodze spotkali.
- Ciekawe tylko jak te stworzenia zareagują na to oślepiając leczenie. No i zdajesz sobie sprawę, że takie światła mogą pół miasta zaalarmować i pół miasta wyjdzie żeby poszukiwać źródła tych rozbłysków? Wiem że to ma odwrócić ich uwagę, ale chyba nie zrezygnują szybko z poszukiwań?
Wydawało się to jednak lepszym wyjściem niż paradowanie do miasta bez żadnego planu. Kiti zamierzała zatem rzucić zaklęcie na jednego z nietoperzy przy oknie wieży lub na coś małego przy tym oknie, chociażby robaczka, ćmę czy cokolwiek. Potem chciała ‘uleczyć’ zwierzę w głębi jaskiń, coś małego, słabo widocznego. Spróbuje też zrobić sobie kamuflaż ze zdrapanych ze ścian porostów i grzybków. Choć elf w lesie potrafi wyglądać tak:
http://www.miranda.pl/images/oferta/...ny-lesny-1.JPG
to w pomroku miała szansę wyglądać tak:
http://www.koledzyzwojska.pl/files/i...ufla%C5%BC.jpg

Napakowała na siebie porostów przynajmniej po to żeby nie świecić białym futrem. Stealth mode on.
http://funny.funnyoldplanet.com/wp-c...uflage-dog.jpg

Wraz z Dirithem ruszyła od osłony do osłony w kierunku miasta. Nie miała jednak dobrych przeczuć.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172