|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
06-11-2011, 22:29 | #111 |
Reputacja: 1 | Rozcięcie gęby niespecjalnie ucieszyło Przyjemniaka. Siedząc zdjął plecak, potem to samo zrobił z rozpinaną bluzą. Koszulki nie zdjąłby bez ocierania o twarz więc skorzystał ze swoich mięśni i rozerwał ją na pół niczym Hulk Hogan wchodzący na ring. Rozglądając się czy nic go nie atakuje utworzył z koszulki prowizoryczny bandaż, owijając ją sobie wokół twarzy i pojękując cicho z bólu. Szmatę ścisnął mocno, tak, że podtrzymywała mu żuchwę i brodę od spodu, a jej podarte części z całej siły zawinął sobie na supeł na czubku głowy. Dzięki temu, częściowo zatamował też krwawienie. Kiedy miał pewność, że dolna szczęka już mu nie odpadnie wyciągnął sobie maczetę wbitą w usta szybkim ruchem, bolało jak cholera, ale adrenalina też robiła swoje. Zabrał plecak, wstał pchany strachem, a potem z gołą, zakrwawioną klatą i z maczetą w łapie podreptał za resztą ekipy. Ostatnio edytowane przez Komiko : 06-11-2011 o 22:37. |
06-11-2011, 22:39 | #112 |
Reputacja: 1 | Little Ann złapała się dramatycznie za głowę. Straszne rzeczy dzieją się wszędzie! Potwory w kanalizacji — i potwory na zewnątrz, jak teraz zauważyła — do tego ten nieznośny Billy. I pomyśleć, że kiedyś go lubiła i chciała się z nim bawić w dom. Dobrze, że już wyrosła z chłopców. Dziewczynka spojrzała na rozsypującą się z hukiem barykadę i zbliżających się dziwnych, złych ludzi i mimowolnie łzy poleciały jej z oczu. Wybiegła jak najszybciej z holu. — Ploszę panią, ploszę panią! — krzyknęła. — Billy zniszczył balykadę! Balykada, ona... — Pociągnęła nosem. — Ja się boję! Musi mi pani pomóc, ja sama nie dam lady! Znowuż wychowawczyni i paru pracowników basenu zerwało się i pobiegło — tym razem z powrotem do wejścia, gdzie zaczęli tworzyć nową stertę, tym razem nie zostawiając żadnych luk. Najpierw jednak wychowawczyni zbeształa Billiego. — Jesteś bardzo zły, Billy! — krzyczała z obłędem w oczach, machając palcem. — Jesteś bardzo złym chłopcem! Za karę masz wyjść na zewnątrz i tam stać. No już, wychodź! I ani mi się waż spróbować wejść do środka. Może to cię nauczy. Oszalała nauczycielka siłą wypchnęła ucznia na zewnątrz, po czym zablokowała drzwi. Natomiast przy włazie wciąż pozostało dwóch mężczyzn. Jeden utrzymywał właz w miejscu, a drugi rozglądał się dokoła w poszukiwaniu czegoś, co by im pomogło. Spróbował przytargać tu jedną z szafek z szatni, w nadziei, że położona poziomo i oparta jednym końcem na włazie nie zsunie się z niego i dostarczy przynajmniej jakiegoś ciężaru. Jeśli to nie zadziała, to dwaj mężczyźni będą siedzieć na włazie i zmieniać się, gdy któryś z nich nie będzie już mógł wytrzymać. Jeśli jednak w holu potrzebują pomocy z barykadą, to wolny facet może tymczasowo odejść od stanowiska i im pomóc. |
06-11-2011, 23:21 | #113 |
Reputacja: 1 | Kiedy David w końcu przystopował był już daleko poza całą akcją. Rozejrzał się szybko dookoła. Gdzie jest... -Gdzie Bobby! Gdzie do cholery jest Przyjemniak! Nigdzie nie widział kumpla, czyżby został w tyle i stwory go dorwały. Bił się z myślami, chciał wrócić i sprawdzić, ale zarazem bał się o swoje życie. Nie to głupie, nie mogę po niego wracać. Do tego ta cysterna zasłaniała mu widok. Spojrzał w stronę komisariatu i po obecnych. Rozwalone mury przepuszczą ich, ale co jeszcze się tam kryję, a z ocalałych pozostała niewielka garstka. -Czy ktoś mi kurwa wyjaśni co się właśnie stało? W pamięci miał tylko strzępki wspomnień wszystko działo się zbyt szybko. Czemu ta starucha się zmieniła, czemu wybuchła. Co tu się dzieje, ludzie tak po prostu nie wybuchają, a to coś się od ludzi dużo nie różni. David już dawno się tak nie bał. W głowie miał chaos, musiał się nad czymś skupić. Sprawdził magazynek, brakowało kilku pocisków, przeliczył na szybko i okazało się, że wystrzelił 14 kul, za dużo, powinien oszczędzać amunicje. I musi pamiętać o zawartości magazynka, nie było by miło gdyby w czasie walki zabrakło mu kul... Ile mu zostało? 46 kul razem z dodatkowym magazynkiem. W końcu uspokoił się nieco, ale nadal obserwował wszystko dookoła. -Te dziury mi się nie podobają. Tam może już nie być ratunku... Czarne myśli, jakże niebezpieczne w tej chwili. Spojrzał na gliniarza i na pozostałych ocalałych. Ci ludzie nie wyglądają na zbyt uzdolnionych. Trzeba coś wymyślić i to szybko. |
06-11-2011, 23:45 | #114 |
Reputacja: 1 | Niegłupie by było dostać się na parking suppamarketu, oczyścić go i co więcej zabarykadować się tam jak najlepiej się da. W sensie przeparkować auta żeby poblokować wejścia i tak dalej i czekamy wtedy na parkingu na helikoptery. Przy okazji z suppamerketa zabieramy wodę i będziemy mieli niezłe szanse na przetrwanie. - jak mówię tak robię, nawet jak za mną nie idą to ja idę do marketu. |
07-11-2011, 00:07 | #115 |
Reputacja: 1 | - W markecie też są zombie. Byłem tam... dwu ochroniarzy szybko biegających, trzy powolniackie ekspedientki i jakaś szybko, zręczna suka co po regałach skakała i chyba resztą zawiadywała. Chopper szedł z resztą dzierżąc w łapach siekierę. Z tym narzędziem czuł się pewniej niż z pistoletami. Wolał strzelanie pozostawić zawodowcom. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 07-11-2011 o 00:09. |
07-11-2011, 08:47 | #116 |
Reputacja: 1 | Oddycha ciężko... Ale nie aż aż ciężko, jak dysząca z wywalonymi niemal jęzorami reszta. Całe trzy osoby.- Co to kurwa było? - pytanie retoryczne,w eter. Powoli. Wyłączyć bieganie, włączyć myślenie. Opanować oddech... Wszystkie systemy sprawne. Rzut oka na komisariat nie nastraja go specjalnie optymistycznie, ale zobaczymy jeszcze... Może w końcu złapie tą cholerną centralę. Oby. W czasie wywoływania z eteru żywych, dostrzega jeszcze Davida. -Zaraz się przekonamy. Chyba. -To czterech. Chujowa statystyka, jak na trzydzieści osób jeszcze parę minut temu. Czekając na odpowiedź, skoro ma już chwilę czasu, zamierza zadać kilka pytań. - Wszyscy cali i zdrowi? Widzieliście kogoś jeszcze kto przeżył? I gdzie? Rzuca okiem na pobojowisko, może mu błyśnie w oczy coś, po co warto by było skoczyć... Z drugiej strony, jeśli nie komisariat ( a jego wartość jako bunkra spada z kazdą chwilą - jeśli nie są w stanie obsadzić radiostacji, to w sumie już padli), to gdzie by sieschować? Sporo się w swoim czasie nachodził po okolicy. Jeśli już nie bloki to zostaje tylko parę miejsc... Budowa? co też tam było?
__________________ Cogito ergo argh...! Ostatnio edytowane przez Someirhle : 07-11-2011 o 15:51. |
07-11-2011, 09:43 | #117 |
Reputacja: 1 | Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Frank masakrował jednego z żywych trupów, Bill maszerował w stronę drugiego, by go popchnąć, a w tym samym czasie otworzyły się jeszcze drzwi od basenu. Mało tego, w chwili, gdy Rachel zorientowała się, jak szalona nauczycielka wypycha jedno z dzieci na zewnątrz, okazało się, że Bill został podrapany i już rzucał się na Franka! - Frank, uważaj! - krzyknęła Rachel tuż przed tym, jak Frank zamachnął się na Billa gazrurką. Wtedy spojrzała na chłopca. Ze złością malującą się w jej niebieskich oczach podniosła wzrok na zamknięte drzwi. - Idiotko, zwariowałaś?! - wrzasnęła, dobijając się do środka. - Przecież to tylko dziecko, a tutaj już są te trupy! Ta nauczycielka z pewnością nie mogła zagwarantować tym dzieciom bezpieczeństwa. A Rachel powoli zbliżała się do kresu wytrzymałości. Do tego jeszcze Frank. Odwróciła wzrok w jego stronę i w razie czego, była gotowa oddać kilka strzałów.
__________________ Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska? Niepisana, wędrowna, wróżebna. Naszeptała ją babom noc srebrna, Naświetliła luna świętojańska. |
07-11-2011, 14:55 | #118 |
Reputacja: 1 | John wbiegł szybko do swojego mieszkania, miał plan. Ale najpierw poszedł poszukać czegoś co mógłby podpalić i czegoś czym mógłby to coś podpaplić, żeby zwiększyć swoje szanse na zauważenie go przez ewentualny helikopter. Następnie pozatykał krany, prysznic/wanne (nie wiem co tam ma w tym mieszkaniu) i puścił wszędzie wodę, tak żeby zalała ona całe piętro. Wybiegając z mieszkania, sprawdzając czy jest jeszcze bezpiecznie, w miarę możliwości zrobił to w innych mieszkaniach, żeby w krótszym czasie piętro stało się niedostępne dla zombiaków. - No, to powinno wystarczyć - szepnął pod nosem, po czym udał się na dach, gdzie czekał w ciszy, żeby nie zwracać uwagi zombiaków, które mogą pomyśleć, że nikogo tam nie ma, na ewentualny ratunek |
07-11-2011, 15:39 | #119 |
Reputacja: 1 | - Udało się - powiedział do swych towarzyszy Francis, gdy wybuch odgrodził zombie od nich. Mimo, że szanse na śmierć były raczej niewielkie, Jones postanowił udać się do sąsiadów w towarzystwie uzbrojonego w pistolet sapera. Miał zamiar przedstawić im obecną sytuację i za pomocą swojego daru przekonywania, przekonać (Masło maślane...) ludzi do współpracy... jeśli nie z rozsądku, to ze strachu - zapewne słyszeli wybuch. Miał nadzieję, że znajdzie tam coś, co może posłużyć do zawiadomienie helikoptera i/lub coś, co może pomóc w razie ewentualnego przymusu ucieczki. Zresztą... każda para rąk się przyda. //Jeśli otworzą, opisuję sytuację. Jeśli nie otworzy nikt, to po ostrzeżeniu saper wyłamuje drzwi. Jeśli są antywłamaniowe (Czy przez inne tajemnicze siły nie można ich otworzyć), to idziemy do następnego mieszkania.// |
07-11-2011, 15:56 | #120 |
Reputacja: 1 | - Trupy! - wydarł się metal gdy spotkał grupke ludzi i już miał brać zamach z gitary gdy okazało się, że jednak nie trupy. - A. Jednak żywi. - mruknął i przysłuchiwał się ich rozmowie przez sekunde. - Rozumiem, że problem jest poważny. Mam pomysł jak się tam dostać. Z tego co wiem, one muszą za czymś iść. Za krwią? Bo widziałem trupy, które nie miały oczu więc ich nie używają. Może za zapachem albo dźwiękiem. Jak za dźwiękiem, to bede potrzebować jednego ochotnika. Może dwóch. Możemy zrobić pułapkę na parkingu i w między czasie oczyścić komisariat z niedobitków. Tam powinno być dużo broni. (Jeżeli ekipa się nie poczuwa do dyskusji z Boyosem czyt. zostanie olany jak szmata/lub mają jego zdanie w dupie, ide w stronę komisariatu) |