Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-09-2012, 18:16   #1
 
kabasz's Avatar
 
Reputacja: 1 kabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetny
[Sesjorekrutacja] Zakrwawione Dłonie - Bohaterów & Złoczyńców.

Misje recyklingu stanowiły jedne z najtrudniejszych. Zazwyczaj były dawane na początek każdej nowo utworzonej jednostce militarnej. Nie polegały, tak jak większość misji powoływanych przez Mistrza na przejęciu kontroli w danym świecie, tak aby istota z którą został podpisany pakt mogła rozpocząć życie jakie pragnęła.
Misje recyklingu pełniły dwie ważne funkcje. Scalały drużynę jaka została na nią wysłana oraz zdobywała „nowe zabawki” często niezbędne w dalszych misjach.

Świat Monolitu

Trójka młodych ludzi mozolnie kierowała swe kroki do punktu przyłączenia. Idąc bezpiecznie w kuli pola ochronnego - stworzonego przez Marcusa zdołali przedzierać się przez połacie pustyni, nie będąc narażonym na kontakt z materią nieożywioną tego świata.
Gdy dotarli do jednego z punktów połączenia z Monolitem. Wysoki chłopak o blond włosach rozpoczął przygotowania do pertraktacji. Najpierw musieli uzyskać dostęp do jednostki integracji danych, a nie było to proste zadanie. Leo - bo tak miał na imię, stworzył swojego klona człowieka, który wyglądał i zachowywał się dokładnie tak jak on. Sobowtór mężczyzny wyszedł z pola ochronnego i stanął przed urządzeniem łączącym eksperymenty z ciałem Monolitu. Jako, że planeta była w pełni zintegrowana z super komputerem gdy tylko człowiek – nowa forma organizmu stanęła niechroniona na ziemi rozpoczął się proces jej asymilacji.
Chwilę później przed chłopakami stał klon Leo przeistoczony w coś co na wpół było człowiekiem na wpół maszyną.



Ciekawość, która stanowiła podstawową cechę wszystkich mieszkańców Monolitu dała o sobie znać, gdy Exp74b zauważył przybyszów kroczących w kierunku punktu przyłączenia. Podążał za nimi i był świadkiem każdej z rozgrywanych scen.

Świat Podano Dostołu

Creo należał do istot powołanych do życia w wyniku buntu. Zespalał w sobie cechy najgłodniejszych zwierząt jakie kiedykolwiek chadzały po ziemi. Z wyglądu przypominał larwę długą na kilka metrów, wysoką na metr i tęgą niczym ziemski hipopotam.
Creo gdy po raz pierwszy poczuł otaczający go wszędzie dookoła zapach warzyw, owoców, przypraw - słowem góry żarcia – pomyślał z radością, że ta misja może będzie długa, ale jakże przepyszna 
Pierwszymi pomocnikami Creo były mrówki, które urodził zaraz po przybyciu. Owady powiększały swoje rozmiary z każdą minutą dochodząc do nieprawdopodobnych rozmiarów. Po kilkunastu minutach robotnice wielkie niczym wieżowce zmieniały okolice spożywczej planety budując coś na kształt kopców. Ciężko wyobrazić sobie kilkunastometrowy kopiec zbudowany głównie z parówek, jednak te dzielne pomocnice dokonały tego w kilka minut z racji swoich gabarytów .
W przeciągu kilku godzin cała planeta zmieniła się nie do poznania. Chordy insektów łapało wszystko co bogate w białka, węglowodany i inne wartości odżywcze i zanosiło w jednym słusznym celu do kopca. W przypadku materii nieożywionej było to proste, materiały sprawne intelektualnie toczyły zażartą bitwę o przetrwanie.
Na planecie panował chaos i żadna jadalna istota nie mogła czuć się bezpieczna.

Valdemar
Berne był najstarszym z żyjących Heroldów i kimś o kim Diehme mogła spokojnie myśleć jak o ojcu. Zawsze mogła liczyć na to, że wsłucha się w jej myśli, uporządkuje emocje, doradzi. Choć dziewczyna wcześnie straciła rodziców, nigdy nie odczuła braku męskiej ręki tak ważnej w procesie kształtowania charakteru. Ich codziennym rytuałem zawsze o wschodzie słońca było przesłanie sobie życzeń dobrego świtu. Myśl prosta i nie inwazyjna, która niosła ze sobą komunikat, że u mnie wszystko w porządku była ich rytuałem, nieprzerwanym odkąd Berne rozpoczął naukę z Diehme poszerzania możliwości jej daru.

Berne jednak milczał od trzech dni. Pierwszy raz od ponad 10 lat.

Zaniepokojona Diehme próbowała się z nim skontaktować - bezskutecznie. Nawet próby kontaktu zwiększone obecnością Klerin nie przyniosły pożądanego rezultatu.

Poprosiła o pomoc dwie inne osoby mające dar Myślomowy o pomoc w zlokalizowaniu Berne, a że była lubianą osobą chętnie pomoc została jej udzielona. Po kilku godzinach mozolnych starań w końcu natrafiła na myśl, należącą do mężczyzny. Ona poczuła ją wyraźnie podczas gdy pozostałe osoby nie były świadome rozpoczętego połączenia.
Usłyszała swoje imię, wypowiedziane z obawą i rodzicielską troską. Berne cały czas myślał tylko o niej. Dziewczyna nie mogła rozpoznać gdzie jest jej przyjaciel. Jak na razie była w stanie poczuć Towarzysza mężczyzny, śnieżnobiały rumak Algo walczył o swoje życie. Diehme nie wiedziała czy uczucie jakie jej towarzyszyło bliższe było śmierci czy też narodzinom. Z jednej strony ciało i duszę Towarzysza najstarszego z Heroldów powoli opuszczały siły. Jego byt fizyczny i duchowy umierał. Z drugiej strony z każdym oddechem obdartego ze skóry rumaka, nowa przepełniona złem i chaosem jaźń nabierała sił i niczym z uporem pisklaka próbowała wydostać się na powierzchnie wygrzebując się z ograniczającej jej skorupy.

Wiadome było to, że jeśli Towarzysz Herolda zginie – umrze on wraz z nim.

- Kotku już nas znalazłaś ? – Dziewczyna usłyszała w swych myślach zdziwiony lecz pełen aprobaty obcy głos.
- Obstawiałem jeszcze dwa dni spokoju zanim uda ci się przebić przez moje bariery, musisz być rzeczywiście silna w te klocki skarbie. Mój błąd, że nie uwierzyłem słowom Seirata.

Stojący nieopodal Deihme obdarzeni Myślomowom ludzie nie słyszeli ani słowa z ich rozmowy.

Sedeos

Mathew siedział oparty o skały, na jego głowę oraz barki spływał strumyk lodowato zimnej wody. Chłopak był niewysoki, choć dobrze zbudowany. W rękach trzymał swoje największe dzieło - sześcienną szkatułkę wykonaną z diamentu. Urządzenie mieściło się w jednej dłoni i było bardzo lekkie. Przynajmniej takie wrażenie sprawiało.
- Rozlokowaliście już wszystkie ?! Mathew dopytywał kolegów.
- لذلك، لقد انتهيت للتو! - chropowaty głos wyartykułował sylaby, które dla ludzi brzmiały niczym szczekanie psa.
- Nudzę się już od jakiś pięciu godzin, kretynie. - krótką odpowiedź udzieliła podirytowana czekaniem kobieta.
- Przytrzymywacze wstawione, potrzebuje jeszcze chwile, upewnię się czy nasiona zaczęły kiełkować. - W umyśle chłopaka przemknęła myśl jednego z kompanów, Mathew nie mógł się przyzwyczaić do sposobu komunikacji z ogrodnikiem. Jakże łatwo można by postradać zmysły kiedy w odpowiedzi na zadane pytania, nie słyszało by się głosu rozmówcy, tylko własne myśli zawierające odpowiedź.

Mathew przesłuchiwał się kolejnym osobom, które zdawały mu raport z prac przygotowawczych. Nie mogli sobie pozwolić na spieprzenie tej misji. Jeśli Margid miała racje, i w tym świecie znajdą Trzecią Część, Mistrz zaliczy im tą misję poczwórnie. A to oznaczać będzie dla nich powrót do domu.
- Gotowe! Kolejna myśl pojawiła się w głowie chłopaka. Tym razem towarzyszyła jej mieszanka ekscytacji i radości, tak wielka że dłonie chłopaka lekko zadrżały z podekscytowania.
- Tylko spokojnie hortku, skup się na zadaniu, nie potrzebujemy zbędnych emocji. Chyba, że wpleciesz kilka członkom Zakonu Miecza. - chłopak usiłował uspokoić kolegę.
- Dobrze zatem. Ferajna! Rozpoczynamy akcję podbicia Sedeos.
Mechanizm trzymany w dłoniach chłopaka rozjaśniał ciemnozielonym światłem. Przezroczysta kostka wyrenderowała trójwymiarowy obraz całej planety. Na mapie pokazały się kontynenty a na nich wszystkie szczyty górskie, rzeki oraz morza i oceany. Po chwili na ekranie zaczęły pojawiać się niebieskie kropki, które najpewniej przedstawiały wszystkie siedliska ludzi , nie zabrakło również żółtych plam - obiektów reprezentujących zwierzęta. Na mechanizmie pojawiły się także 8 miejsc, które połączone były ze sobą cienkimi zielonkawymi liniami łącząc się razem na kształt Stelli octanguli.


Martin był jednym z mieszkańców Sedeos, kochał miejsce w jakim przyszło mu żyć. Był szczęśliwy, iż swe życie oddał w posiadanie zakonowi. Dziś jednak, w pełni zaczął żałować dnia w którym Sedeos straciło swych Bogów. Gdyby nadal istnieli, może pomogliby ustabilizować ten chaos.
W rzekach zamiast wody płynęła krew. Zamiast deszczu z nieba spadały żaby. Niebo zmieniło swą barwę z niebieskiej na ciemno czerwoną. Wszędzie dookoła słychać było dźwięk głodnej szarańczy. Wszędzie dookoła słychać było krzyki kobiet i płacz dzieci. Większość mężczyzn w sile wieku, jeszcze niedawno zdrowych niczym rumaki, teraz leżeli w łożach, spoceni własną krwią, powoli umierali w niewyobrażalnych męczarniach.

Ten koszmar rozpoczął się w raz ze wschodem słońca.
Pytanie brzmi, w jaki sposób można byłoby namierzyć źródło tych nieszczęść ?
 
__________________
The world doesn't need anything from you, but you need to give the world something. That's way you are alive.

Ostatnio edytowane przez kabasz : 06-10-2012 o 17:01.
kabasz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172