Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-06-2013, 19:11   #1
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
[Scion] - "Powiernik bogów"

Wiadomość, jakąś otrzymali zmusiła ich do działania. Tak to przeważnie bywa, gdy po latach odzywa się ktoś nam bliski. Stajemy na głowię, aby się z nim spotkać, czy aby mu pomóc.
A przecież ona nie prosiła tylko o spotkanie. Żaden z nich nie miał jednak wątpliwości, że za tą lakoniczną wiadomością kryje się coś więcej. Dużo więcej.
Kiedy podjęli decyzję o udaniu się na spotkanie, świadomie lub nie, weszli na ścieżkę przeznaczenia. Ta ścieżka miała odmienić ich życie i dusze.


Wybranie Red Hook na miejsce spotkania także wiele mówił o jego naturze. Fabryczne tereny pełne opuszczonych magazynów i przemysłowych ruin stanowiły teren, gdzie stosunkowo łatwo można było znaleźć bezpieczną kryjówkę przed potencjalnym przeciwnikiem, a spora odległość od ruchliwych ulic sprawiała, że praktycznie nie było tutaj przypadkowych przechodniów. Teren zasiedlany był jedynie przez ćpunów i bezdomnych, którzy raczej nie stanowili większego zagrożenia.
Nocą to miejsce nie wyglądało zachęcająco. Obdrapane elewacje fabrycznych hal przywodziły na myśl ludzkie ciała pokryte trądem lub łuszczycą. Zardzewiałe i ociekające wodą rury i schody przeciwpożarowe były idealną sceneria do jakiegoś thrillera lub taniego horroru.

Tego kwietniowego wieczoru było nad wyraz ciepło. Skończyły się wreszcie kilkudniowe opady deszczu i nad Wielkim Jabłkiem wzeszło słońce, które świeciło przez cały dzień. Temperatura i aura była prawdziwie wiosenna.
Idący na spotkanie w starej hali na 10 nabrzeżu czuli rosnące podniecenie z każdym krokiem, który przybliżał ich do celu.
Od momentu, gdy dowiedzieli się o swoim prawdziwym pochodzeniu byli niezwykle wyczuleni na tego typu przeczucia.

Patrick Conn O'Brien
Aleja, którą szedł Patrick pełna była brudnych kałuż. Wysoka hala dawał przez cały dzień duży cień przez co słońce nie zdołało ich osuszyć. Zepsute latarnie to pulsowały, to gasły zupełnie, niczym w jakieś upiornej dyskotece.
W połowie alei znajdowała się ogromna kałuża, która całkowicie torowała drogę. Patrick przystanął i w migoczącym świetle lampy dostrzegł barwną plamę unoszącą się na powierzchni wody.
Plama falowała i kręciła się, jakby ktoś cały czas poruszał wodą w kałuży. O’Brien stał zafascynowany tym widokiem, jak małe dziecko. Plama zaczęła przybierać coraz bardziej wyraziste kształty.
Najpierw można było dostrzec kołyszącą się sylwetkę kobiety, która po chwili dosłownie zmieniła się w zgarbionego starca. Ten z kolei ustąpił miejsca jakieś masce. Kształt maski zbliżony był do tej używanej w antycznym, greckim teatrze. Usta maski poruszyły się i Patrick usłyszał za sobą donośny głos:
- Zdychaj!
Instynktownie się odwrócił i ujrzał kilkanaście metrów dalej, jak jakiś bezdomny miażdży nogą szczura.
W tym momencie z kałuży prosto w niebo strzeliły wysokie płomienie. Ogień omal go nie oparzył, ledwo zdążył w ostatniej chwili odskoczyć w bok.
Ognista iluminacja trwała dosłownie kilka sekund, po czym zniknęła, jakby nigdy jej nie było.
O'Brien usłyszał za sobą tylko szyderczy śmiech kloszarda, który triumfował nad truchłem szczura. Pluł na niego i podskakiwał radośnie.

Aaron Camfrey
Aaron mimo dobrej pogody był w ponurym nastroju. Jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mu, że z tym tajemniczym spotkaniem łączą się poważne kłopoty. Nie mógł jednak odmówić. Tak wiele zawdzięczał Kemenie i teraz po prostu nie mógł, ot tak zignorować jej prośby.
Szedł wzdłuż nabrzeża, co chwila omijając czy to sterty śmieci, czy niedoschnięte kałuże. Po jego prawej stronie ciągnął się pełen cuchnącej wody kanał. Jakiś amator kajakarstwa płynął jego środkiem radośnie pogwizdując.
Melodia mimo że radosna niosła ze sobą jakąś dziwną energię, która budziła niepokój i poczucie zagrożenia. Był w niej coś z fałszywego uśmiechu klauna, który na pozór miły i sympatyczny, budzi instynktowną grozę.
Aaron spojrzał na kajakarza, który jak pogrążony w transie wiosłował rytmicznie, gwiżdżąc nieprzerwanie.
Poczucie zagrożenia i niebezpieczeństwa rosło, choć Camfrey kompletnie nie potrafił go zidentyfikować.
Drzwi do magazynu były uchylone i zapraszały wręcz do wejścia. Kajakarz w tym momencie właśnie przepływał obok. Przestał na chwilę gwizdać i unosząc wiosło w górę, pozdrowił stojącego na brzegu mężczyznę.

Christopher Pale
Aura tego miejsca była niepokojąca. W obdrapanych i niszczejących magazynowych halach było coś co odpychało i budziło złe skojarzenia. Christopher szedł na spotkanie z dawną znajomą, ale zamiast się cieszyć, czuł rosnącą obawę.
Zbliżał się do wyznaczonego miejsca spotkania, kiedy tuż koło jego głowy przeleciał jakiś ptak. Biało-czarne pióra dosłownie otarły się o jego ucho.
Christopher zatrzymał się skonsternowany i zauważył, że sroka wylądowała na metalowej drabinie przeciwpożarowej i zaczęła skrzeczeć. Wyglądało to tak, jakby się z niego naśmiewała. Z dziwnym poczuciem poniżenia ruszył dalej.

Ryan McIntyre
Pogoda tego dnia była bardzo przyjemna i wieczór zapowiadał się podobnie. Co prawda widać było jeszcze tu i ówdzie ślady po kałużach, która pozostały pamiątką po kilkudniowych opadach. Zapowiadał się przyjemny ciepły wieczór. Ryan szedł na spotkanie ze Kameną i coś mówiło w duchy, że to może być początek jakieś nowej drogi, nowego rozdziału w jego życiu. Aura tajemniczości, jaką owiane było spotkanie tylko utwierdzała go w tym przekonaniu.
Nagle duża kropla wody spadła na twarz Ryan. Początkowo myślał, że to jakiś zaciek z zardzewiał konstrukcji obok której właśnie przechodził. Jednak po chwili następna kropla trafiła go w ramię.
Czyżby zanosiło się na deszcz?
Wyczulone ucho Ryana uchwyciło bardzo odległe i ledwo słyszalne echo grzmotu.

Spotkanie
Magazyn, który Kamena wybrała na miejsce spotkania były wyjątkowo paskudny. Przerdzewiałe konstrukcje nie tylko kojarzyły się z tanimi horrorami, ale autentycznie groziły zawaleniem w każdej chwili.
Na całej powierzchni magazynu ustawione były różnej wielkości kontenery i skrzynie. Większość nosiła ślady podpalenia, a cześć była uszkodzona i powyginana. Walające się wokół śmieci i cuchnące kałuże uzupełniały ten krajobraz.

Okazało się, że Kamena zaprosiła na spotkanie więcej osób. W większości nie znali się. Instynktownie jednak wyczuwali, że łączy ich bardzo wiele. Zebrali się na środku pomieszczenia i oczekiwali na przybycie ich gospodyni.

Pięć minut po przybyciu ostatniego gościa, usłyszeli głos swoje przewodniczki.
- Witajcie - rzekła postać stojąca na metalowym trapie ciągnącym się pod stropem. Rozpoznali głos, ale nie postać.
To nie była Kamena jaką znali. Piękną i uwodzicielską kobietę, zastąpiła przygarbiona i chudziutka starowinka. Nie widzieli dokładnie twarzy, ale i z tej odległości widzieli, jak bardzo się zmieniła.
Czy to naprawdę była ona? Kamena?
Głos miała taki sam, ale cała reszta...
- Nie bójcie się - rzekła Kamena, jakby odczytując ich obawy - Zmieniłam się. Wiem. Wszyscy podlegamy zmianą i są takie przed którymi nie da się uciec. To, co mnie spotkało było właśnie jedną z nich. Nie po to was jednak wezwałam, aby rozprawiać o moim wyglądzie. Aż tak próżna, to ja nie jestem. Sprawa jest o wiele poważniejsza. Muszę was prosić o pomoc. Sama nie jestem już w stanie wiele zdziałać. Wy to co innego. Przeznaczenie was wzywa i daje szansę, aby wejść na drogę chwały.

Na zewnątrz zerwał się wiatr. Trzasnęły niedomknięte, metalowe drzwi. Kamena spojrzała do góry i na chwilę zamilkła.
- Nie mamy wiele czasu. - rzekła - Tak wiele chciałabym wam wyjaśnić. Wierzę jednak, że jesteście już na tyle doświadczeni, aby mimo wszystko sobie poradzić.
Pierwsze krople deszczu spadły na metalowy dach magazynu. Odgłos jaki towarzyszył ich upadkowi był wręcz nienaturalnie głośny.

Aaronowi zdawało się, że znowu słyszy melodię, którą gwizdał płynący w kajaku mężczyzna.
- W szpitalu Lenox Hill leży mężczyzna o nazwisku Akakios Castellanos . Jest on w bardzo ciężkim stanie, praktycznie bliski śmierci. Przy życiu trzyma go już tylko jedna rzecz. Jest on powiernikiem sekretu na którego poznaniu zależy bardzo wielu osobą. On jednak nie zdradzi go byle komu. Po pierwsze musi, to być...
W tym momencie, gdzieś bardzo blisko uderzył piorun. Cała hala w której stali rozbłysła jasnym blaskiem. Deszcz coraz szybciej i intensywnie bił o metalowy dach magazynu.
- Musi być - powtórzyła Kamena, a jej głos zaczął coraz bardziej przypominać głos staruszki - potomkiem boga. Po drugie trzeba znać magiczną formułę. A po trzecie być w posiadaniu amuletu. Pierwszy warunek spełniacie. Drugi spełnicie, gdy udacie się do mojego dawnego domu i odnajdziecie moją ulubioną książkę. Mam tylko jeden amulet, ale wierzę, że to wystarczy, aby Akakios wyjawił wam sekret. Amulet jest w skrytce bankowej, Bank of America. Tutaj macie klucz.

Kamena rzuciła w kierunku stojących na dole mężczyzn niewielki srebrny kluczyk. Mimo słabego światła ulicznych latarni i odległych rozbłysków piorunów, lśnił on niczym najprawdziwszy diament.
Klucz jednak nie dotarł do adresatów. Był on mniej więcej w połowie drogi, gdy spod sterty śmieci wyleciała sroka.
Wzbiła się ona błyskawicznie w powietrze i szybując na rozłożonych skrzydłach pochwyciła klucz w dziób. Po chwili zatrzepotała skrzydłami i zamierzała wylecieć przez otwarty świetlik w dachu magazynu.
Jakby tego było mało, nagle wokół magazynu rozległy się syreny policyjne. Niebieskie migające światła zalały cała okolicę.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172