Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-08-2017, 14:59   #11
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Po zaledwie godzinie od opuszczenia Polany dopadła je mżawka. O ile opad nie był bardzo męczący to utrudniał marsz zarówno dla konia, jak i prowadzenie motoru dla Romy. Przez kilka pierwszych godzin czuły do tego, że są obserwowane. Scarlet podejrzewała, że zwiadowcy Jednookiego odprowadzają je do pewnego momentu. Odpuścili gdy wkroczyły w odrobinę rzadszy las. Z tego co słyszała Roma, kiedyś ten obszar był wykarczowanym przedmieściem aglomeracji Wakafield, w której skład wchodziły zarówno Chelmsford, Gloucester jak i Truoro. Były to trzy miasta z ośmiu które stanowiły dawny zewnętrzny pierścień samej stolicy. Teraz pięć z nich tak jak Chelmsford, leżało w ruinie.

Pozostawało pytanie gdzie przenocować. Po zmroku powinni dotrzeć do dużo mniejszej od Polany osady zwanej Kamień. Roma słyszała o niej także od Jednookiego, jednak czy w tym momencie im to przeszkadzało? Następna miejscowość znajdowała się pod ruinami Chelmsford, a stamtąd prowadziła już dobra droga do Truoro.

Blind westchnęła i zrównała się z Romą.
- Mam wrażenie, że jeśli pojedziemy do tego kamienia, to tak jakbyśmy się niczego nie uczyły. Z drugiej strony, myślisz, że gdzieś tu znajdziemy na tyle przyzwoite ruiny, by mieć chociaż dach nad głową?
- Pewnie gdzieś znajdziemy. Może gdybyśmy odbiły w na zachód, mogłybyśmy trafić na dawne torowisko i może jego zabudowania. Ale wiesz jak jest, albo się uda albo się nie uda. - Roma skorzystała z okazji by upewnić się, czy jej przyjaciółka siedzi już normalnie na koniu, co równało się odrobinę bezczelnemu spojrzeniu na jej tyłek.
Blind skrzywiła się, zauważając to spojrzenie.
- Wytrzymam. - powiedziała na niezadane pytanie, żałując tylko, że nie wzięła od Toma trochę tej maści na otarcia - Poszukajmy tego torowiska. Nie mam ochoty na razie zawierać z kimkolwiek znajomości, a i lepiej żeby nie wiedzieli skąd nadjeżdżamy.

Roma przytaknęła i skręciła swoją maszynę. Zjazd ze ścieżki znów trochę spowolnił ich tempo. Raz na jakiś czas musiały przystanąć, by jej towarzyszka mogła zejść z motoru i poszukać dla nich jakiejś trasy.


Gdy zaczęło się ściemniać udało im się dotrzeć do dawnej drogi biegnącej wzdłuż torowiska. Odrobinę dalej między drzewami, majaczył całkowicie zarośnięty nasyp.


- No to teraz tylko musimy coś znaleźć. - Roma była w coraz słabszym nastroju. Przedzieranie się przez chaszcze na jej maszynie, mimo że była do tego przystosowana, było dosyć upierdliwe. Na szczęście, stara, wybrukowana droga jakoś się trzymała i mogły znów przyspieszyć.

Grubo po zmroku udało się im dotrzeć do stacji pomp, a to i tak tylko dzięki temu, że reflektor motocykla oświetlił kawałek zarośniętego muru.


- Niczego lepszego chyba nie znajdziemy. Rozejrzyj się w środku, a ja zajmę się koniem. Jakby co, to drzyj japę. Będę w pobliżu. - powiedziała Scarlet, przyglądając się budowli.

Z tego co udało się jej dojrzeć, to budynek nie był chyba w ostatnim czasie użytkowany. Drzewo, które ktoś wyrąbał by odsłonić wejście już dobrze odrosło. Jednak nadal wyglądało na to, że uda się im ewentualnie wprowadzić konia do środka i wyprowadzić rano.

Roma wydobyła z jednej z sakw, lampę i po chwili zanurzyła się w ciemnym wnętrzu, trzymając w drugiej dłoni rewolwer. Plus był taki, że gdzieś w pobliżu powinna być studnia i jak będą miały szczęście będzie nawet sprawna.

W budynku raz po raz pojawiało się światło Romy. By nagle zupełnie zniknąć. Z wnętrza dobiegła seria przekleństw, a chwilę później wygramoliła się z niego jej przyjacióła, w lekko naderwanych spodniach i ze zgaszoną lampą.
- Na piętro nie wejdziemy, ale wygląda na to, że jest pusto. - Potarła obolały tyłek, odkładając lampę na motor. - Jest za to masa pruchna, jakbyśmy chciały zrobić ognisko.
- Nie chcę ryzykować. - odparła po chwili namysłu Blind - Obie potrzebujemy snu, a tak trzeba by ustawić wartę. Znajdź tam miejsce dla konia i schowaj motor. Ja pójdę poszukać wody. - powiedziała, zabierając te manierki, które były już opróżnione.
- Tak jest szefowo. - Roma chwyciła wodze i wprowadziła konia do środka cały czas masując tyłek.

Po chwili łażenia wokół budynku Blind trafiła na studnię. Łańcuch był i to nawet sprawny, ale brakowało wiadra.
- Szlag...

Ją również tyłek bolał, choć z innej przyczyny. Mimo to jednak zmusiła się, by trochę porozglądać po okolicy za czymś, co mogło posłużyć jej jako prowizoryczne wiadro. Usłyszała cichy warkot motocykla i serię przekleństw gdy Roma starała się pokonać pieniek, ale po chwili zapanowała cisza. W okolicy nie udało się jej niczego znaleźć.
- Szlag - powtórzyła, wracając do przyjaciółki, może ta coś wymyśli ze swoich zapasów części.
Roma zdążyła wydobyć dwa koce, które udało się Scarlet wcisnać do okrojonego bagażu i padła na brzuchu na jednym z nich. W przygaszonym świetle lampy widać było, że jej spodnie są lekko rozprute na tyłku.
- I jak poszło?
- Jest studnia. Coś tam nawet plumka, ale nie ma wiadra. A cylindra nie dam. Ty coś masz?
- Ta… chłodnicę. - Roma podniosła się i wskazała pomieszczenie obok. - Tam była kuchnia, może coś się znajdzie.

Scarlet kiwnęła jej głową, po czym skierowała się do ciemnego pomieszczenia. Dzięki swoim goglom widziała świat po prostu bardziej szary niż zazwyczaj, toteż nie potrzebowała lampy, jeśli w pomieszczeniu nie było zupełnie ciemno. A tutaj do wnętrza dawnej kuchni sączył się poblask z oświetlenia Romy. Blind zaczęła przeszukiwać szafki, czy raczej ich pozostałości. Po chwili przyczłapała do niej przyjaciółka. Najbardziej kusząca z wszystkiego co pozostało, była kopulasta osłona pieca o średnicy około 16 cali. Roma zaproponowała że wybije w niej dziury i po chwili gdy znalazły jakiś sznurek, dało się prowizoryczne wiadro nawet umocować do łańcucha.

- Nic lepszego chyba nie znajdziemy. - pokiwała głową Blind - no to dajesz, maleńka.

Wspólnymi siłami udało się im wydobyć co nieco wody. Gdy wróciły ze zdobyczą Roma padła z powrotem na posłanie. Scarlet w tym czasie rozdzieliła między nie kolację - zimne udka kurczaka, zakupione jeszcze w tawernie.

- Za krótko spałam na takie wyczyny. - Zerknęła na siedzącego w kącie Igo, który podreperowanym nadgarstkiem zginał i prostował kolano, jakby to miało mu pomóc w regeneracji. - Jutro może dostaniemy jakieś części… zatrzymujemy się w Chelmsford, czy lecimy od razu na Truoro?
- Zobaczymy czy nas coś tam zainteresuje. - Blind ułożyła się na plecach, rozkoszując się samą zmianą pozycji. Powoli żuła swoje udko, zanurzając się we wspomnieniach z dzieciństwa. Czy pamiętała żeby w laboratoriach ojca pętała się jakaś młoda dziewczyna? A może znajoma Toma była bardziej leciwa niż on?
- Może udałoby się dostać części dla Igo. Wtedy nie musiałabym go wieźć. - Roma także wybrała jakiś kawałek mięsa i leżąc na boku starała się go zjeść. Odezwała się po dłuższej chwili - Jak ci się udało spotkanie po latach?

Blind nagle poczuła potrzebę, by bardzo powoli przeżuwać swój kawałek jedzenia. W końcu jednak skończyła i nie miała wymówki.
- W pewnym sensie się udało, bo żyjemy... w pewnym sensie zaś... sama wiesz, znów jesteśmy w jego łapskach. - powiedziała, unikając mówienia o swoich osobistych odczuciach.
- Yhym. - Roma nie odrywała od niej wzroku. - I pewnie musiał cię przywiązać by skorzystać z twoich tylnych wrót, co? - W jej głosie pojawiło się rozbawienie. - Nie chcesz mówić to nie mów, po prostu wolałabym wiedzieć na czym stoję.
- Próbowałam zwiać. To dlatego... Igo ucierpiał. - skrzywiła się - A potem się poddałam. Ale masz rację, skłamałabym mówiąc, że mi się nie podobało. Co gorsza im bardziej chore rzeczy on mi robi, tym bardziej mnie to kręci. I chcę więcej. - postanowiła zagrać w otwarte karty. W końcu ona i Roma musiały sobie ufać - Jednak jakkolwiek by mi zajebiście nie było, dalej zachowuje się jak dupek z kompleksem małego. Nic się nie zmienił, więc i moje nastawienie nic się nie zmieniło. Postawimy Igo na nogi, odzyskamy Donovana i spadamy jak najdalej od Jednookiego. - zawyrokowała - Czy teraz wiesz, na czym stoisz?
- Nawet, nawet. - Roma uśmiechnęła się do niej. - Jestem ciekawa jak to z jest z nim. W sumie zawsze łapałam się do tej grupy Boltsów, z której szef nie wybierał sobie dup. - Po chwili namysłu dodała. - Cieszę się, że wszystko po staremu.
- No to teraz ty się pochwal, co ci ta Maria robiła. - Blind z przyjemnością przerzuciła uwagę na przyjaciółkę - To wyglądało dość intrygująco... ona wszak była ubrana, a ty nagusia i jeszcze skrępowana. Czyżby nie wymagała od ciebie więcej a niżeli być w jej szponach?

Roma roześmiała się cicho.
- W nocy także była nagusienka, ale chyba rzeczywiście czekała na ciebie rano. - Przyjaciółka nie wydawała się być specjalnie skrępowana tym co robiła z Marią. - Obudziłam się skrępowana z jej rozpaloną szparką tuż nad swoją twarzą. Nawet przez chwilę starałam się jej sprawić co nieco przyjemności, ale przyznam, że to co ta mała wyczynia ze swym językiem i palcami jest niesamowite. Nie wiem ile to trwało, ale tak długo nie dawała mi dojść, że myślałam już że rozwalę to łóżko. - Roma sięgnęła po jakieś warzywo. - Rano chyba sprawdzała ile razy jest mnie w stanie doprowadzić w jak najkrótszym czasie. Jakbyś przyszła chwilę później chyba bym padła ze zmęczenia. Założę się, że to jedna z suczek Jednookiego, zdziwiłabym się gdyby nie korzystał z tak obrotnego języczka.
- Możliwe... -odparła zachowawczo, po czym dodała - Zawsze miałam problem z wyłapaniem z iloma tak naprawdę śpi, a ile z nich chce, żeby je wziął w obroty. Chyba... miło być mężczyzną w naszych czasach. - uśmiechnęła się krzywo.
- Nie narzekam, przed wojną pewnie miałabym już męża, który byłby mechanikiem lub czym by tam chciał, a ja miałabym co najmniej jednego dzieciaka do wychowania. - Roma przewróciła się na plecy. Jęknęła, ale po chwili udało się jej jakoś ułożyć. - Wolę to jak jest teraz. Może facetów nie ma, ale jak jakaś laska ma parcie na rozmnażanie, zawsze sobie jakiegoś znajdzie.

Scarlet zaśmiała się.
- Masz rację, choć w kontekście Jednookiego myślę, że może nie byłby takim dupkiem, gdyby miał większą konkurencję i musiał się bardziej postarać…
- Kto wie… zawsze znajdą się kobiety, które lubią dupków. - Roma ziewnęła i przymknęła oczy. Blind postąpiła za jej przykładem.
 
Aiko jest offline  
Stary 01-09-2017, 18:34   #12
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Scarlet usnęła szybko mimo niewygodnego posłania. Już pod koniec rozmowy z Romą jej powieki kleiły się zachęcając do odpoczynku. Jednak mimo iż była wycieńczona nagle obudził ją dziwny szmer. Chyba świtało, bo przez okna wpadało blade światło.
Wiedziona doświadczeniem, nie poruszyła się nawet. Jeśli bowiem ktoś je obserwował, mogła za to oberwać kulką w łeb. Jedną ręką wyjęła podręczny nóż, drugą, spróbowała odnaleźć Romę, by i ją zbudzić.
Jej przyjaciółka poruszyła się od dotyku.
- Tak… tak już wstaję. - Delikatnym pacnięciem próbowała odgonić dłoń Blind.
Ta jednak ścisnęła mocniej, by ostrzec przyjaciółkę. Sama też zaczęła przyglądać sączącemu do pomieszczenia światłu, czy się poruszało. Wszak jeśli to tylko księżycowa łuna, Roma będzie się z niej przez całą podróż śmiać. Roma poruszyła się lekko, a z zewnątrz do Scarlet dobiegł kolejny szelest. Ponieważ światło było nieruchome, Blind postanowiła zaryzykować i przeczołgać się pod ścianę budynku, by przez szparę, gdzie sączyło się światło wyjrzeć.
Gdy wyjrzała na zewnątrz pierwszą rzeczą jaką dostrzegła była fioletowawa łuna w głębi lasu. Chwilę później rozpoznała w tym dziwnym kształcie postać.


Duch? To było pierwsze, co przyszło jej do głowy. Przełknęła ślinę i gestem przywołała Romę, by przyjaciółka sama to zobaczyła na własne oczy... jeśli to coś było realne. Jej przyjaciółka doczołgała się do niej i wyjrzała.
- Co się dzieje?
Gdy Scarlet spojrzała ponownie na las łuna znikła. Jej wzrok nie wyłapywał nawet śladu cruoru.
- Widziałam... sylwetkę... jakby ducha. - powiedziała, po czym dodała - Tak, jestem trzeźwa. Wiesz to wszystko w poświacie jakby... jakby cruoru. Ty w ogóle widzisz żeby było jaśniej?
Roma przyglądała się jej chwile uważniej.
- Wiesz… świta, więc jest jaśniej... - Ruda podniosła się z ziemi i jeszcze raz uważnie wyjrzała na zewnątrz. - Jednooki, na pewno ci niczego nie podał?
Blind prychnęła. Wiedziała, co widziała. Wiedziała też jednak, że jej gogle były niezwykłe, toteż dała sobie spokój z dalszą rozmową.
- Mam nadzieję, że nie. - odparła - Dobra, ty się kładź, ja idę się wysikać. - powiedziała i wyszła z budynku ostrożnie. Nie tyle jednak chciała opróżnić pęcherz, co przyjrzeć się miejscu, gdzie zobaczyła zjawę.
- Uwaga bo zasnę, jak mi o duchach opowiadasz. - Roma parsknęła. - Chcemy coś ciepłego na śniadanie? Mogę rozpalić mały płomień.
- Nie możesz.
- odparła Blind i wyszła.
Roma rzuciła pod nosem jakieś przekleństwo, ale zabrała się za zbieranie obozowiska.

Las był wilgotny, jednak wyjątkowo nie padało. Robiło się nawet ciepło, co mogło w środku dnia zaowocować wilgotnym, nieprzyjemnym upałem. Gdy dotarła na miejsce, w którym widziała sylwetkę, dostrzegła pozaginane gałęzie i ślady bosych stóp.

Ktoś tu jednak był! Blind postanowiła podążyć za śladem stóp, trzymając w dłoni obnażony nóż na wszelki wypadek. Chwilę krążyła po okolicy ale nigdzie nie znalazła kolejnych śladów bosych stóp. Nie padało, a na błocie powinny być dobrze widoczne.
- Roma... - zdecydowała się pokazać ślady przyjaciółce, skoro ta już nie spała - Chodź tu…
Jej przyjaciółka wyjrzała ze schronienia i po chwili podeszła do niej z jakąś bułką w ustach i drugą w ręku. Podała ją Scarlet.
- Bałaś się sama wysikać?
- Taa, chciałam żebyś mi przytrzymała pipkę
. - odparła automatycznie, po czym wskazała ślad - Patrz na to.
Roma przyjrzała się śladom przeżuwając bułkę.
- Stopy… - Zbliżyła dłoń ale nie dotknęła śladu. - Albo bardzo mały facet, albo kobieta. - Rozejrzała się wokół. - Do tego lata. - Spojrzała niepewnie na Scarlet. - Tu stał ten twój duch?
- Zgadza się.
- Blind ugryzła swoją bułkę i rozejrzała się, patrząc w górę.
Wysoko w koronie dostrzegła nadłamaną sporą gałąź. Ale nie było możliwym tam doskoczyć. Nie widziała też nigdzie w górze, charakterystycznej poświaty.
Roma podniosła się i także spojrzała do góry.
- Nie wiem jak ty ale ja mam ochotę się stąd zabrać. - Powoli przełknęła ostatni kęs.
- Spakuj nas... ja się jeszcze rozejrzę. - powiedziała na to Blind. Postanowiła przejść się i tym razem patrzeć nie tylko pod nogi, ale także w górę.
- Dobra, ale przyjdź potem pomóc mi z tym zwierzakiem. - Roma wróciła z powrotem do budynku, zerkając cały czas na boki i do góry.

Scarlet spacerując dostrzegła jeszcze kilka nadłamanych gałęzi. Wszystkie były dosyć duże i uszkodzić mogło je tylko coś o masie człowieka. Niestety wszystkie znajdowały się w odległościach, których nie pokonałby normalny człowiek. Może małpa, ale małpa tych rozmiarów chyba rozwaliłaby takie gałęzie.

Zaintrygowana tym odkryciem, wydawała się nieobecna nawet wtedy, gdy wsiadła już na koński grzbiet, a Roma ruszyła przodem na motorze. Podążając za nią, Blind cały czas zerkała do góry.

Dotarcie do torowiska i wczesna pobudka miały dwa plusy jechały po całkiem niezłej trasie z tyłkami odrobinę mniej bolącymi niż poprzedniej nocy, a co za tym idzie poruszały się dosyć szybko. W związku z tym do Chelmsford w okolicach 14-tej, więc jeśli nie chciały spać w mieście mogły się rozejrzeć w ruinach, sąsiadujących z niewielkim miasteczkiem, za jakimś miejscem do spania, albo poszukać znowu w lesie.

Scarlet zauważyła więcej połamanych gałęzi, cokolwiek to było, odeszło i to nie w kierunku, w którym zmierzały.

Zatrzymały się jeszcze przed otaczającym miasto przedpolem, ale i tak widziały duży ruch na ulicach. Miasto rozrosło się u podnóża bramy do dawnego Chelmsford i powoli wkraczało na teren zarośniętych ruin, wykorzystując ich infrastrukturę. Blind pamiętała, że laboratorium jej ojca znajdowało się niedaleko centrum.

- Jest sporo ludzi. - Roma skorzystała ze swojej lunety, po czym podała ją Scarlet. - Może jest jakiś targ.
- No to jedziemy. Jakby co jesteśmy myśliwymi i szukamy części do golema tropiącego. Chociaż lepiej z nikim za bardzo w gadkę się nie wdawać.
- Robisz się przewrażliwiona, wiesz?
- Roma wrzuciła Lunetę z powrotem do ekwipunku. - Jednooki może mieć miasteczko, nawet kilka, ale chyba nie włada całym Origo.
- Właśnie obawiam się, żebyśmy nie zostały potraktowane jak członkinie jego ekipy. Przypuszczam, że im bliżej miast, tym bardziej będą go nie lubić.
- odparła poważnie Blind.
- Ech… - Ruda odpaliła maszynę sadowiąc się przed Igo. - A co jak tak pomyślą, dlatego że się kryjemy? Nieważne zerknijmy co się dzieje.
- A kto powiedział, że mamy się kryć? Mówiłam jedynie żebyś dziobem nie kłapała i za bardzo się nie spoufalała. Nie mam czasu znów cię odwiązywać.
- Scarlet uśmiechnęła się krzywo, spinając konia.
- Ta… - Roma ruszyła za nią.

Chelmsford było sporo większe od Polany. Jednak nawet jako miasto wyrastające niczym narośl przy ruinach, swym układem zaczynało przypominać typowej osady Origo. Jego ulice promieniście rozchodziły się od głównego placu, który teraz usadowił się przy dawnej bramie do miasta.

Wjechały jedną z mniejszych uliczek, na której panował względny spokój. Jak to zwykle o tej porze kręciło się sporo ludzi. Spojrzenie Scarlet raz po raz atakowały delikatne fioletowe poświaty w niektórych domach. Chelmsford nie było biednym miastem.


Jednak, nawet tutaj, pełno było tablic z listami gończymi. Twarz Jednookiego patrzyła na nią na każdym większym skrzyżowaniu. Poza nią Blind bez trudu rozpoznawała kilka znamienitszych twarzy z Boltsów, kilka z nich widziała w Polanie. O dziwo, rozpoznawała też kilka twarzy z innych gangów. Niepokojąca była też ilość armii, którą bez trudu rozpoznawały dzięki czarnym mundurom i charakterystycznym, często wzmocnionym cruorem, szablom.


Scarlet zauważyła, że zbliżają się do centrum dzięki alchemicznym lampom. Chwilę później pojawił się też tłok targowiska.
- Nie wiem czy jest sens byśmy się tam obie pchały. - Roma zatrzymała motor, tuż przed minią straganów. Dalej był już typowy dla targowiska zgiełk.
- Fakt, ty najlepiej wiesz czego trzeba do naprawy Igo. Ja poszukam jakiejś tablicy z ogłoszeniami. Może kto golema szuka... trochę brzdęku by nam się przydało. Rachunek za Donovana nie będzie mały. - powiedziała, wzdychając ciężko - To co, spotykamy się za godzinę... - rozejrzała się, by znaleźć jakiś charakterystyczny punkt.

Jakiś czas temu minęły karczmę, pod którą widziała poidło dla konia. Nazywała się chyba “Rondelek” czy też inny garnek. Zwróciła na nią uwagę z powodu wielkiej tablicy, z której uśmiechał się do niej Tom.
- Daj mi z dwie godziny. Zanim się przepchnę przez to i potarguję. - Roma westchnęła ciężko. - Potrzebujemy czegoś jeszcze? Pewnie na dwadzieścia straganów jeden będzie miał złom na sprzedaż.
- Nie, nie szalej też za bardzo. To za dwie godziny pod Rondelkiem
. - Blind skinęła jej głową.
Roma zeszła z motoru. I wzięła plecak.
- Będziesz miała coś przeciwko, jak Igo popilnuje maszyny?
Golem spojrzał na nią, cały czas siedząc na bagażniku motoru.
- Nie, jeśli ci on nie jest potrzebny by części przymierzyć, to oczywiście. Ja tu zresztą też konia zostawię przy wodopoju. Wolę na piechotę chodzić i mniej się rzucać w oczy.

Blind wróciła pod tablicę, gdzie dominującą część ogłoszeń stanowiły listy gończe. I znów facjata Jednookiego stanęła przed nią. Starając się ją ignorować, kobieta przejrzała pozostałe plakaty. Nic tam jednak ciekawego nie znalazła dla łowców golemów, toteż spacerowym tempem postanowiła przejść się nieco i porozglądać.

Większość spotykanych w okolicy ogłoszeń wyglądała bardzo podobnie. Zapotrzebowanie dotyczyło głównie golemów robotników, co było zrozumiałe z uwagi na stan w jakim znajdowało się Chelmsford. Życie zdawało się toczyć jakby gangi takie jak Boltsi nie istniały. Kobiety plotkowały na ulicach, obok niektórych kręciły się powojenne plony w postaci dzieciaków obojga płci. Jedyne co przeszkadzało w tej całej sielance to wszechobecna armia. Scarlet kilka razy złapała się na tym, że ktoś zerkał pod jej cylinder, upewniając się czy nie należy do jakiejś grupy. Królowa rozpoczęła łowy na banitów i gdyby tylko wydało się, że kiedyś do nich należała… pewnie teraz obok portretu Toma wisiałby jej podobizna, a ona kryłaby się w jakiejś wiosce typu Polana.

Po około godzinie dotarła z powrotem pod Rondelek. Po Romie nie było śladu, a dalej w głębi ulicy dostrzegła siedzącego na motorze Igo.
- Wszystko w porządku? - zapytała golema.
- Tak. - Golem nadal w wolnych chwilach poruszał nogą, zupełnie jakby miał nadzieję, że ta zacznie działać. - Bezużyteczny.
- Pilnujesz konia i motoru, nie jesteś bezużyteczny. -
odparła z uśmiechem Scarlet - Idę do środka się napić jak coś.
- Dobrze.
- Golem powrócił do poruszania swoją nogą. To było dziwne, ale wyglądało jakby Igo naprawdę czuł się niekomfortowo z sytuacją w jakiej się znalazł.

Blind weszła szybko do knajpy, by znów nie popadać w wyrzuty sumienia. Rozejrzała się, stając w progu. Pora była obiadowa, więc większość stołów zajęta, przez spożywające obiad kobiety. Od razu rzuciło się jej w oczy kilka bogaciej ubranych osób, zapewne przejezdnych. Gdy jej wzrok lekko przywykł do fioletowawej mgiełki, dostrzegła nawet, ze niektórzy mają przedmioty z Cruorem. Kilka osób zerknęło w jej stronę, ale dłużej przyglądały się jej tylko trzy kobiety w mundurach, które najwyraźniej też przyszły tu zjeść.

Scarlet skłoniła im się uprzejmie jak obywatelka, która nie ma nic do ukrycia, po czym skierowała do jednego z wolnych stolików w okolicy drzwi - tak by w razie czego przychwycić Romę. Rozsiadła się w mało elegancki, ale jakże wygodny sposób i korzystając z okazji zamówiła nie tylko piwo, ale także miskę gorącego gulaszu.

Po chwili większość osób odwróciła od niej wzrok i powróciła do przerwanych posiłków, ku uldze Scarlet zrobiły to też kobiety w mundurach. Chwilę zaczekała na swój posiłek, ale gdy go podano musiała przyznać, że było warto. Gulasz był gęsty i pełen pożywnego mięsa. Jednak gdy zaczęła jeść, coś zaczęło ją niepokoić. Raz na jakiś czas czuła na sobie czyjeś spojrzenie, a także zauważyła, że w lokalu bardzo nasiliły się ciche rozmowy.
Zamknęła oczy. Spróbowała wyłapać sens tych rozmów, wysilając zmysł słuchu. Z uwagi na ogólny gwar w karczmie docierały do niej tylko strzępki. Niestety zaniepokoiło ją to co mogła z nich wyciągnąć. Często pojawiało się imię Josephine Walker, którą ona znała pod ksywką Whiskey. Była jednym z kilku szefów gangów, których miała okazję poznać podczas współpracy z Tomem. Jeśli ją złapali, a tak wynikało z urywków rozmów, które do niej docierały, to Jednooki mógł mieć problem. Scarlet mogła mieć problem. Armii podejrzanie dobrze szło w ostatnim czasie wydobywanie informacji z banitów.

Gdy usłyszała słowo gogle, jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Na szczęście za oknem zamajaczyła postać Romy. Scarlet odczekała aż ta wejdzie do środka, po czym gestem dłoni przywołała ją do stolika. Kiedy Roma usiadła obok, Blind podciągnęła gogle na głowę. Jej świat znów utonął w ciemnościach. Jednak cieszyła się, że zostawiła cylinder w jukach, spodziewając się, że podczas spaceru ciasnymi uliczkami ktoś mógłby jej go strącić w kałużę.
- Jakby coś się działo, mów - powiedziała do zdziwionej jej zachowaniem przyjaciółki - Złapali Whiskey, a ta może beknąć coś o kochance Jednookiego, w końcu to przeze mnie nie udało jej się go uwieść. - na samo wspomnienie uśmiechnęła się przelotnie - Dobra, mów co załatwiłaś. Jak coś to polecam gulasz, zacny.

Jej towarzyszka chwilę milczała. Cyba wykonała jakiś gest, zamawiając danie bo po chwili Scarlet usłyszała kroki, a tuż po nich jak kolejna miska wylądowała na stole. Dopiero gdy kroki oddaliły się od ich stolika, przyjaciółka odezwała się szeptem.
- Złapali tą starą sukę? - W głosie Romy pojawiło się niedowierzanie. - Naprawdę sprawnie im idzie… Tylko, ona ciebie nie cierpi, jeśli będzie musiała o czymś chlapać jadaczką to na pewno od tego zacznie.

Przez chwilę słyszała jak przyjaciółka je posiłek. Cały czas czuła na sobie ukradkowe spojrzenia.
- Udało mi się dostać większość części do bebechów. Osłonki trzeba by wyklepać i po uzupełniać, ale nie widziałam nic co by się nadało. Rzeczywiście smaczne. - Roma powróciła do posiłku. - Na szczęście idioci nie do końca wiedzieli co mają, udało mi się ładnie zbić ceny.
- Dasz radę naprawić z tego Igo? Chciałabym się stąd jak najszybciej stleniać.
- rzekła Blind, kończąc piwo i wciąż jednym uchem nasłuchując - Iiii Roma, mam prośbę. Pocałuj mnie. Jakbyśmy były parą. To też powinno być dobre alibi. Jednooki nigdy nie lubił się dzielić. Pamiętasz, co zrobił z tamtym kusznikiem, nie?
- Na pewno postawię go na nogi.
- Usłyszała dźwięk odsuwanego krzesła i po chwili ciepły oddech Romy tuż przy swojej twarzy. - Cieszę się, że nie mam fiuta, którego mógłby obciąć. - Kilka szeptów na chwilę ucichło, a Blind poczuła na swoich ustach wargi przyjaciółka. Na początku delikatnie, jednak gdy tylko wpuściła ją do środka, zamieniło się to w gorący pocałunek. Roma wiedziała jak pozbawić kobietę tchu, przy takich zabawach, jakoś zdobywała te wszystkie kochanki. Gdy się oderwała, Scarlet poczuła dziwną pustkę. - Igo mogę się zająć poza miastem. Co ty na to?
- Brzmi jak plan...
- Scarlet wyczuwając dzięki jej oddechowi, gdzie jest twarz Romy. pogładziła ją po policzku i przejechała palcami po wydatnych wargach. Uśmiechnęła się - Jesteś całkiem ładna, gdy się jest ślepym. - nie mogła oprzeć się małej złośliwości.
- Hm… a ty potrafisz rzucić nawet komplementem gdy nie masz na nosie tych gogli. Może powinnam ci je zabrać? - Roma cofnęła się i powróciła do przerwanego jedzenia. - To co, skończę i ruszamy?
Blind przytuliła się do jej ramienia.
- Tak, kochanie... - zachichotała dziewczęco. Jednocześnie wytężając słuch.
Usłyszała jak Roma cicho parsknęła, jednak grzecznie zagrała swoją rolę całując jej czoło.

Do Scarlet docierały kolejne strzępki. Coś o przesłuchaniu, chyba Whiskey. Informacje mają być podane za 4 dni, do opinii publicznej. Jeśli zdradzi, istnieje szansa, że podobizny Blind pojawią się na ulicy. Nie była nawet pewna czy już nie zdradziła. Na szczęście służby w terenie najwyraźniej nic nie wiedziały o efektach przesłuchań.

Usłyszała jak Roma odkłada łyżkę i po chwili poczuła jak obejmuje ją w talii, jednocześnie nachylając się do jej ucha.
- Zbieramy się stąd?
Z niemą ulgą nasunęła gogle na nos.
- Jasne, skarbie, za tobą to nawet na koniec świata się wybiorę…
Roma ucałowała jej policzek.
- Zobaczymy czy nie właśnie tam, będziemy musiały zaraz zwiewać. - Podniosła się i wyciągnęła do Scarlet dłoń by pomóc jej wstać.

Zebrały się bez zbędnego pośpiechu, acz też starając już na siebie więcej uwagi nie zwracać. Blind na wszelki wypadek nie zakładała cylindra. Miała to szczęście, że uwagę przyciągał motor Romy i ewentualnie siedzący na nim golem, a nie postać na zwykłej szkapie.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 07-09-2017, 10:51   #13
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Opuściły miasto bez większych problemów. Trochę musiały się poprzeciskać na ulicach od strony Truoro, ale dalej było już całkiem luźno. Igo siedział za plecami Romy trzymając sporą torbę wypełnioną częściami.

- Lecimy główną trasą czy znów zbijamy gdzieś w las? - Przyjaciółka wydawała się być lekko nieobecna.
- Wolę lasami, skoro... skoro i mnie mogą zacząć szukać.

Roma jeszcze przez chwilę jechała wzdłuż murów by w końcu zjechać w jakąś starą drogę, chyba jakąś serwisówkę, po chwili zanurzyły się z powrotem w lesie, a sama trasa zwęziła się do resztek bruku na szerokość jednego koła motocyklu. Roma nie odzywała się, Scarlet widziała też, że jedzie dosyć ryzykownie, zbyt szybko jak na typ trasy, którą się poruszały. Konno nie miała problemu by za nią podążać, ale czuła że zwierzę zaraz się zmęczy od manewrowania między gałęziami.
- Roma! - zawołała - Ej, bo mi konia zajedziesz! - krzyknęła, a gdy ruda zwolniła, zrównała się z nią.
- Co jest? Coś nie w sosie jesteś…
Roma chwilę jechała w milczeniu, ale nie oddalała się od konia.
- Po co to robimy? Zaraz okaże się, że same będziemy poszukiwane, a sama wiesz jak to będzie wtedy wyglądać. - Zerknęła na Scarlet, ale powróciła do obserwowania drogi.
- Olać sprawę zawsze możemy, a złapać mogą nas tak czy siak. Natomiast jesteś gotowa staruszka zostawić im na pożarcie? I znów się męczyć z Boltsami na dupie? Bo wtedy nie tylko korona będzie chciała nas dopaść, ale oni też. Wiesz o tym, nie?
- Wybacz, po prostu… -
Roma zboczyła na drogę podobna do tej, którą Chelmsford, prowadzącą wzdłuż torowiska. - Cholera, toż sama pewnie tak masz. Nie marzy ci się wrócić do jakiegoś własnego kąta, położyć się do łóżka z tą samą dupą co poprzedniej nocy i nie martwić się tym, że ktoś w nocy może poderżnąć ci gardło?
- Nie.
- przyznała szczerze Scarlet - Mnie zawsze ktoś chciał ukatrupić, przyzwyczaiłam się. I chyba mi to zobojętniało, dlatego sama zaczęłam sypiać z tym, który może kiedyś mnie zabije... - odwróciła głowę, by znów patrzeć przed siebie - Jak chcesz... możesz się wycofać. Ja nie jestem Boltsam. Zrozumiem... choć będzie mi kurewsko trudno. I smutno.
- Spadaj, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
- Roma pokazała jej język i o mały włos nie przypłaciła tego, jego stratą, gdy motor najechał na jakiś wartep. - Ajć… - Przez chwilę milczała upewniając się czy wszystko jest na swoim miejscu. - Ale jesteś mi winna buziaka na dobranoc, takie porządnego!
- Niech będzie.
- rzekła Blind tonem, jakby chodziło o skaranie boskie - Zdejmę gogle i wyobrażę sobie, że to Jednooki. - zachichotała.
- Tylko nie licz na to, że także zajmę się twoim tyłkiem. - Roma nie mogła się powstrzymać by się nie odgryźć.

Padło na podatny grunt. Blind wyraźnie się zarumieniła i nic już nie rzekła.

Kilka godzin później udało im się znaleźć niewielki budynek w pobliżu zwrotnicy. Po wstępnych oględzinach uznały, że nie był używany od dłuższego czasu. Roma znalazła jakieś stare palenisko, ale zdążył je pokryć kurz.


Roma pomogła golemowi zsiąść prostując jego nogę i biorąc plecak na ramiona.
- Zajęłabym się Igo, póki mamy jeszcze co nieco światła dziennego.
- W porządku. Rozejrzę się po okolicy -
powiedziała na to Scarlet.

Pomogła rudej jeszcze rozpakowywać graty, przywiązała konia w miejscu, gdzie trawa wydawała się najbardziej soczysta i ruszyła na mały obchód. Od przygody przy torowisku miała teraz nawyk rozglądać się nie tylko na boki, ale i do góry. Wszystko wyglądało normalnie. Jakieś ślady zwierzaków, które pewnie Roma by rozpoznała. Na górze też nie dostrzegała niczego niepokojącego. Jednak po kilku krokach dostrzegła w oddali charakterystyczną fioletową poświatę.

Odbezpieczyła broń i wolnym krokiem skierowała się w tamtę stronę. Nie słyszała żadnych nietypowych dźwięków, nic tylko szum i hałas lasu. Poświata nie poruszała się, tkwiła punkcie, w którym ją zaobserwowała. Scarlet powolutku skradała się do jej źródła. Będąc jakieś 80 stóp od poświaty, zdała sobie sprawę, że jej źródło musi znajdować się pod ziemią. Przyspieszyła więc nieco rozluźniona, by przyjrzeć się temu miejscu. Po chwili marszu, dotarła do niewielkiego wąwozu. Poniżej dostrzegła lśniące od wilgoci obrobione kamienie. Wyglądało na jakąś ruinę. Cruor musiał znajdować się gdzieś w jej wnętrzu.


Dzięki fioletowej poświacie, którą widziała, Blind nie potrzebowała latarki. Zbliżyła się więc do ruin, by przyjrzeć się, czy jest w stanie wejść do środka.
Do środka prowadził otwór, który znalazła między krzakami. Gdyby nie jej specyficzny wzrok za nic nie znalazłaby tego miejsca. Kamienie wyglądały na wyrobione, jakby ktoś regularnie używał tego przejścia, jednak ze środka nie dochodził żaden dźwięk.
Scarlet czuła, że robi głupotę, ale ciekawość i nadmiar wolnego czasu, gdy Roma naprawiała Igo zwyciężyły. Postanowiła wślizgnąć się do środka.
Pierwsze pomieszczenie, stanowiło coś w rodzaju przedsionka. Nie było w nim nic, jednak bez trudu dojrzała wydeptaną ścieżkę w stronę cruoru.
Skoro ktoś tu chodził, znaczyło, że w każdej chwili może wrócić lub nawet jest tam na dole. Blind znów dobyła broni, idąc w kierunku poświaty. Po przejściu wąskim korytarzem dotarła do niewielkiego pomieszczenia, w którym ukryto kilka skrzyń.


Nikogo tu nie było. Jednak dziwne było to, że żadna ze skrzyń nie była źródłem fioletowego światła, które docierało do Scarlet jakby zza ściany. Na skrzyniach widniały jakieś pieczęcie, leżało tu też kilka złożony posłań.
Blind przyjrzała się im, ale ją interesował przede wszystkim cruor. Zaczęła więc obmacywać ścianę, którą była skąpana w charakterystycznej, fioletowej poświacie. Kamienne bloki nie były ruszane. Na odstających fragmentach zalegał kurz i pajęczyny. Gdyby nie to, że widziała poświatę za nią, uznałaby, że to zwykła ściana. Idąc wzdłuż z niej natrafiła na wąską szczelinę, przez którą sączyło się światło. Spróbowała więc nieco ją rozgrzebać, by choćby zajrzeć do środka i ocenić, czy warto ścianę niszczyć. Zgarniając kurz palcami i trzonkiem noża, odkryła, że szczelina ciągnie się przez prawie całą wysokość ściany. Gdy wsunęła w nią nóż i przesunęła wewnątrz, natrafiła na niewielki opór, który po chwili ustąpił, a wraz z nim przy akompaniamencie huku, uchylił się fragment ściany.
Blind odskoczyła, jakby coś mogło na nią stamtąd wyskoczyć. Kiedy jednak zza ukrytych drzwi jedyne co nadeszło to zapach stęchlizny, postanowiła zajrzeć do środka. Wewnątrz było niemal zupełnie ciemno. Jednak we wpadającym z zewnątrz słabym świetle dnia dostrzegła opuszczone laboratorium.


Od strony wejścia dobiegły do niej ciche szmery i charakterystyczny dźwięk otwierania kabury. Źródło fioletowej poświaty znajdowało się za drzwiami w głębi laboratorium.

Blind podniosła głowę zaalarmowana. Oczywiście, to mogła być Roma, ale... co jeśli nie? Ktoś tu przecież zostawił te rzeczy. Po chwili wahania Scarlet przeskoczyła za ścianę, gdzie skrywało się laboratorium i spróbowała zamknąć ją za sobą. Od drugiej strony kamienna przegroda w niczym nie przypominała muru. Niemal całą ścianę, pokrywały skomplikowane mechanizmy. W rogu dostrzegła opuszczoną dźwignię, łączącą się z tym wszystkim. Pociągnęła więc za nią. Ściana zaczęła się zamykać wywołując potworny hałas. Światło znikało wraz zamykającymi się wrotami. Usłyszała kroki, ktoś biegł w jej kierunku. Jednak trafił w ścianę gdy ta była już szczelnie zamknięta.
- Co to ma być, do cholery! - Głos starszego mężczyzny wydał się jej dziwnie znajomy. Jednak nie kojarzył się dobrze.
- Nie wiem szefie. - Kobiecego głosu nie rozpoznawała.

Blind skupiła się, w ciemnościach dobywając broń. Skąd znała ten głos? Próbowała sobie przypomnieć. Nie mogła sobie skojarzyć z nim żadnej twarzy, do tego wydawało się jej, że głos pochodzi z dawnych czasów. Może była jeszcze wtedy zupełnie ślepa? Oznaczałoby to że nie miała jeszcze wtedy gogli. Choć równie dobrze mogła go słyszeć podczas któregoś napadu z Boltsami.
- Ta ściana była otwarta i macie mi ją otworzyć. - Słychać było, że facet ledwo łapie oddech, mógł być nawet w wieku podobnym do Donovana.
Po chwili Scarlet usłyszała dźwięk przesuwanych skrzyń i przestawianych rzeczy. Ktoś obstukiwał kamień poszukując jakiegoś przełącznika.
- Macie kwadrans, a potem rozwalamy to. - Oddech mężczyzny lekko się uspokoił, po chwili odpoczynku. Najwyraźniej jego podopieczne odwalały całą robotę.

Blind złapała jakiś łom ze stołu, by zablokować dźwignię. To dało jej trochę czasu. Zaczęła pośpiesznie rozglądać się w pomieszczeniu, szukając jakiegoś wyjścia lub tego, co było źródłem charakterystycznego poblasku cruoru - jedynego teraz źródła światła, jakie miała. Cokolwiek to było znajdowało się za drzwiami po drugiej stronie pomieszczenia. Kobieta podeszła do nich ostrożnie i spróbowała je otworzyć. Drzwi nie stawiały oporu, choć Scarlet poczuła, że długo nie były używane. Zaskoczyło ją delikatne światło, które wpadało przez mocno zanieczyszczony, przysypany, cienką warstwą ziemi świetlik. Przestrzeń wyglądała jak wnętrze opuszczonego, podziemnego domu, do którego powoli wdzierały się korzenie okolicznych drzew. Na podłodze zalegał kurz. Jednak wyglądało na to, że ktoś jeszcze rok temu dbał o tą przestrzeń. W przeciwieństwie do laboratorium, w którym była przed chwilą. Cruor zamajaczył jej w głębi korytarza. Miała zamiar iść dalej, rozejrzała się jednak, by stwierdzić czy nie uda jej się na szybko zabarykadować jeszcze tych drzwi, by zyskać na czasie w odkrywaniu tajemnicy ukrytych pomieszczeń i najważniejszego - cruoru, który się tu znajdował. Wewnątrz nadal stały meble, kilka wyglądało nawet na takie, które nie rozlecą się za chwilę. Blind z siłą naparła na najbliższy regal tak, by go przewrócić i zastawić nim drzwi. Potem ruszyła dalej. Źródło fioletowego światła znalazła w pokoju, który przypominał salon. Na jego środku leżał zmiażdżony golem domowy. Po kształcie niektórych elementów, rozpoznała, że miał formę kobiecą. Pokój był bardzo zadbany, jakby jeszcze kilka dni temu ktoś tu mieszkał. Obok resztek golema leżała zwiewna biała tkanina, niepokojąco przypominająca to czym okryty był duch z poranka.
Czyżby więc? Nie... niemożliwe. Scarlet usiadła na tym, co kiedyś mogło być brzuchem golema i wyjęła swoje narzędzia z płaszcza, by wydobyć zeń cruor. Praca była żmudna z uwagi na stan w jakim była maszyna. Do tego powoli do jej ucha dochodził coraz większy łomot. Chyba ekipa z za ściany rzeczywiście postanowiła się przebić. Scarlet zauważyła, że część łatwo dostępnego cruoru już wyjęto, zupełnie jakby osoba, która tak brutalnie zniszczyłą golema własnie po to przyszła. Na szczęście w głębi bebechów, udało się jej znaleźć co nieco cennego surowca. Nagle usłyszała potężny huk, a chwilę po nim dźwięk sypiącego się gruzu.

Zachowując zimną krew, Scarlet rozejrzała się za jakimś dalszym przejściem lub chociaż szafą, w której mogłaby się schować, licząc na to, że jej pogoń skupi się na golemie. Przechodząc korytarzem widziała coś co wyglądało jak wiatrołap. Widziała tam jakieś drabiniaste schody prowadzące piętro wyżej. W korytarzu mijała też szafę, w której bez problemu powinna się schować.

Usłyszała łomot przy drzwiach, którymi się tu dostała. Nie miała więc czasu, by zwlekać, podbiegła do wiatrołapu, z zamiarem wdrapania się po drabinastych schodach. Na szczycie trafiła na niewielki pokoik, tak niski, że spokojnie sięgała do sufitu. Na środku jego sufitu była klapa. Z dołu dochodziły krzyki i dźwięk powoli przesuwanego regału.
Blind spróbowała więc otworzyć klapę, starając się przy tym nie narobić hałasu. Po chwili walki klapa ustąpiła z potwornym piskiem, na twarz Scarlet posypała się ziemia, jednak nad sobą dostrzegła już las. Spróbowała więc wdrapać się na górę i wydostać. Bez trudu podciągnęła się do góry, słysząc za sobą jak ktoś wbiega do wiatrołapu. Na górze panował spokój. W zasięgu wzroku nie dostrzegała żadnych ludzi.

Nie oglądała się. Zatrzasnęła za sobą wieko i rzuciła się do ucieczki przez las, starając się pobiec w kierunku, gdzie powinna odnaleźć Romę. Po przebiegnięciu kilkudziesięciu stóp usłyszała za sobą łomot o wieko, a potem jak upadło na ziemię z trzaskiem.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 09-09-2017, 11:32   #14
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Usłyszała za sobą jakieś polecenia, zagłuszone jednak przez własne kroki i oddech. Po przebiegnięciu kolejnych kilkudziesięciu stóp zorientowała się, że nikt jej nie goni. Już miała nadzieję, że dali jej spokój, gdy usłyszała w oddali, rżenie koni.

Między drzewami zamajaczył jej budynek, w którym mieli nocować i siedząca przed nim, majstrująca przy Igo, Roma. Blind przeklęła pod nosem, przykurczając nogi tak, by nie wystawać ponad linię gęstych, leśnych zarośli. Starała się przemknąć w stronę budynku, gdzie zostawiła Romę. Słyszała jak jej pościg rozdzielił się, najwyraźniej zniknęła im z pola widzenia. Niestety jeden z koni nadal był na niebezpiecznie dobrym kursie.

Pierwszy zobaczył ją Igo i pomachał entuzjastycznie. Chwilę potem obejrzała się na nią Roma i zrobiła zaskoczoną minę.
Scarlet nie chciała krzyczeć, by nie zdradzić swojej pozycji. Wykonała ponaglający ruch ręką, biegnąc ku ruinom. Dopiero kiedy była już blisko, warknęła nerwowo:
- Nie jesteśmy sami. Zbierajcie się, uciekamy. Już!
Ruda szybko coś dokręciła i zabrała się za zbieranie narzędzi gdy Igo ruszył na wciąż sztywnej nodze.
- Co żeś znowu zrobiła?! - Roma jakoś powstrzymała się by na nią nie krzyknąć. Obie usłyszały rżenie koni na drodze za zakrętem. - Fuck.

Blind myślała gorączkowo co zrobić. Nie zdążą uciec.
- Schowam się w środku - wskazała budynek - Jakby co, to mów, że widziałaś jak ktoś pobiegł dalej na południe, a twoi kompani są na polowaniu i zaraz tu będą.
- Co? - Tyle Roma zdążyła powiedzieć, nim Scarlet zniknęła wewnątrz.

Po chwili Blind usłyszała jak Ruda odzywa się do Igo.
- Idź pohałasować w środku. - Usłyszała jak golem wchodzi za nią i zabiera się za pracę przy oprzyrządzeniu konia. Budynek nie był duży. Na dole znajdowały się jakieś 3 pomieszczenia. Jedno było pewnie kuchnią. Na piętro prowadziły schody, niebezpiecznie przypominające te z budynku pompy. Było też zejście do piwnicy, z którego zionęło wilgocią. W pobliżu budynku usłyszała odgłosy kopyt.

Blind przyczaiła się pod parapetem jednego z okien, czy raczej ziejącej dziury po oknie. Broń miała odbezpieczoną. Wciąż zastanawiała się skąd znała ten głos…

Do budynku podjechały dwie kobiety, na koniach. Miały na sobie stroje wyraźnie przerobione z wojskowych mundurów. Czyżby dezerterzy?
Roma podniosła się i podeszła do nich.
- W czymś mogę pomóc? - Spytała wycierając ubrudzone smarem dłonie.
- W tą stronę biegł ktoś. - Odezwała się jedna z kobiet, podczas gdy druga zsiadła z konia.
- Zwierzę?
- Kobieta.

Roma gwizdnęła głośno.
- Współczuję po lasach krążą teraz setki kobiet.
- Ta uciekała. W TYM kierunku. - Siedząca w siodle kobieta prawie warknęła.
- I najwyraźniej pobiegła gdzieś dalej. Zajmowałam się swoim golemem nie patrzyłam czy obok nie przebiegają jakieś zagubione kurwy.
- To nie kurwa tylko złodziejka! - Kobiecie siedzącej w siodle puszczały nerwy. Natomiast jej towarzyszka spokojnie podeszła do budynku.
Pełna uznania dla gadaniny Romy Blind, skuliła się pod parapetem. Nawet jeśli kobieta zajrzy do środka, nie miała szans jej dostrzec, jeśli nie wychyli się przez okno. Scarlet zobaczyła cień kobiecej sylwetki, stojącej przed oknem kobiety.

- Tu jest jakiś golem! - Głos pojawił się nad jej głową.
- To właśnie ten, którego naprawiałam! - Odkrzyknęła Roma i wróciła do dręczenia kobiety na koniu. - A co wam ukradła? Mam nadzieję, że nie dziewictwo.
- Mówiłam, że to nie żadna kurwa i to nie jest twój zasrany interes!
- Trochę jest bo zaglądasz mi do domu tymczasowego. - Na chwilę zapadła cisza. - Czyli jeszcze jesteście dziewicami? Bo wiecie jestem od jakiegoś czasu w trasie, a mój golem ma kilka fajnych opcji.
- Klara zbieramy się!

Scarlet zobaczyła jak cień się wycofał i po chwili usłyszała jak druga kobieta wsiada na siodło.
- Widziałam kogoś zmierzającego w stronę Truoro. - W głosie Romy pojawiło się rozbawienie.
- Nie mogłaś tak na początku suko!

Usłyszała rżenie koni i po chwili kobiety odjechały.
- Jacy ci ludzie nie wychowani, w dzisiejszych czasach. Nawet nie dadzą się zaprosić na troche miziania.
- Ty to masz gadane. - odezwała się Scarlet nie kryjąc uznania i na wszelki wypadek jeszcze nie wychodząc z budynku - Znalazłam jakieś opuszczone laboratorium i trochę cruoru w rozwalonym golemie. Będzie na lekarstwo dla Donovana.
- Takie tam gadane, całkiem niezła była można by ją trochę pomęczyć. - Roma westchnęła ciężko. Po czym weszła do budynku. - Za to ty masz niesamowity talent do ładowania się w kłopoty. Mam nadzieję, że tego cruoru starczy ci by postawić mi wino. - Pokazała język siedzącej na podłodze Scarlet.
- To już nie starczają ci drinki od fanek, alkoholiczko? - kobieta wynurzyła się z budynku - Chodź, jedziemy póki twoje koleżanki nie zdecydują się wrócić i bardziej szczegółowo tu powęszyć.
- Żebym chociaż pamiętała, że je wypiłam. - Roma podeszła do motoru i powoli ruszyła z nim w stronę wyjścia. - Zatrzymała się przy Scarlet. Może… zamienimy się ciuchami czy coś? Albo przynajmniej schowamy twój płaszcz i cylinder.

Blind spojrzała ze smutkiem na cylinder. Chyba faktycznie na jakiś czas będzie musiała się z nim rozstać.
- Zdejmę go i założę skórzaną kurtkę zamiast płaszcza, a przy najbliższej okazji... coś zrobimy z moimi włosami. - znów westchnęła, po czym złośliwie dodała - Tobie też by można z tymi ryżymi kłakami podziałać. Świat mi za to podziękuje.

Roma parsknęła.
- Co ty masz do moich włosów? - Wyprowadziła motor na zewnątrz. - Igo pakuj się na tył! Skończymy później.

Na to Blind tylko się zaśmiała. Szybko się przebrała i sama dosiadła konika Donovana.
 
Aiko jest offline  
Stary 12-09-2017, 21:13   #15
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Zebrały się dosyć szybko i ruszyły drogą, którą tu przyjechały. Jednak po przejechaniu kawałka Roma zatrzymała motocykl.
- Gdzie właściwie planujemy jechać. To trasa na Truoro i tam niestety wysłałam tamte laski. W lesie z tego co rozumiem nie jest bezpiecznie. - Zerknęła na siedzącą na koniu Scarlet.
- One pojechały drogą czy lasem?
- Drogą, ale nie wiem czy będą nią wracać. Skoro przybiegłaś z tamtego kierunku.
- machnęła dłonią mniej więcej tam gdzie Scarlet znalazła laboratorium.
- No dobra, w takim razie odbijmy trochę na zachód. Tam chyba płynie rzeka, nie? Trafimy po niej do Truoru nakładając z pół dnia drogi. Czy się mylę?
- Coś w ten deseń.
- Roma westchnęła ciężko. - I dotrzemy do miasta późną nocą. - Skręciła motorem i skierowała go na prawo.
- To i lepiej, nie będą się na nas za bardzo gapić. - Blind pokierowała konia za nią.
- Chyba, że będą sprawdzać każdego kto wjeżdża do miasta. - Roma zamilkła i przyspieszyła lekko.
- Zobaczymy. Zawsze jest sposób, by się wślizgnąć. Pytanie jak bardzo zdeterminowanym się jest…


Po godzinie drogi dojechały do rzeki i ruszyły dalej przedzierając się przez nadbrzeżne chaszcze. Z ust Romy coraz częściej wyrywały się przekleństwa. Jej towarzyszka musiała być skupiona na drodze, tym bardziej, że chciała zapalić światła motocyklu jak najpóźniej. Wyglądało jednak na to, że uda się im uniknąć ekipy poszukiwawczej. W którymś momencie to Blind na koniku wysunęła się przodem, by uniknąć zapalania reflektorów motoru. Tak miały dotrzeć do Truoro.

Gdy zrobiło się już zupełnie ciemno dostrzegły pomiędzy koronami drzew poświatę miasta. Bez wątpliwości zbliżały się do otaczającego miasto terenu z wyciętym lasem. Zerkając na poświatę miasta i kierując się na nią, Scarlet dostrzegła, znów nadłamaną gałąź. Nie była jednak pewna czy w tych ciemnościach jej wyobraźnia czegoś sobie nie dopowiedziała.

Po kolejnej godzinie zbliżyły się do skraju lasu. Rzeka, wzdłuż której jechały wpadała do środka, przez okratowaną przerwę w murze. Kilkadziesiąt stóp od niej znajdowała się brama. Nadal była otwarta, jednak w jej wejściu bez trudu dostrzegały żołnierzy.


- Wiemy o której im się kończy warta? - zapytała Blind - Pod koniec nie powinni być specjalnie uważni.
- Jasne zaraz wyciągnę rozpiskę… a nie! Zostawiłam ją u Jednookiego
. - Romie ewidentnie potrzebny był odpoczynek. - Nie dał ci jej może?
- Bardzo śmieszne. Schowaj więc te swoje rude kłaki. Ja zdejmę gogle i udam durną, więc ty się zajmij jak coś gadką z nimi -
powiedziała Scarlet, po czym dodała - Tak, wiem. Udawać za bardzo nie muszę.
- Co ty masz do moich włosów!
- Roma zerknęła na wjazd do miasta. - Dobra podjedziemy lasem do drogi. Igo będziesz prowadził konia, a ty laluniu się śliń jakby ci Jednooki przystawiał penisa do twarzy.
Ruda odpaliła motocykl i cofnęła go lekko wjeżdżając w leśną dróżkę i jadąc w kierunku traktu prowadzącego do Truoro.
- Będziesz za to spać z koniem. Albo ci pluskiew do materaca sama wpuszczę - odgrażała się Scarlet, lecz również przystąpiła do realizacji planu. Nim wyjechały z lasku, rozpuściła włosy i zdjęła gogle. Przytuliła się przy tym do końskiego grzbietu jakby była bardzo senna. Jej świat wypełniła na powrót ciemność. Ciemność, ryk motoru oraz odgłos końskich kopyt.
- Może się jednak zamienimy, ty będziesz gadała, a ja pośpię na koniu, co? - Mimo narzekania Ruda pomogła zsiąść Igo z motoru i usztywniła mu nogę. - Prowadź ją powoli i ostrożnie, dobrze?
Golem przytaknął, a Ruda usadowiła się spowrotem na motocyklu. Chwilę coś robiła nim ruszyli, ale Scarlet nie potrafiła rozpoznać co. W końcu motor odpalił i zaczęli się toczyć w stronę bramy.

Gdy się zbliżyli, Blind usłyszała kroki dwóch osób. Jedna z nich stanęła obok konia, a druga podeszła do Romy.
- Kim jesteś i czemu wjeżdżasz do miasta o tej godzinie?
- Anastazja Bornfold. Miałyśmy z towarzyszką mały wypadek na trasie.
Spadła z konia i przestała kontaktować. Szukamy medyka i noclegu.
- Imię towarzyszki?
- Tatiana Bornfold…
- Roma na chwilę jakby się zawahała, po czym dodała smutnym głosem - przyszywana siostra. Błagam nie wiem co z nią zrobić.
Druga strażniczka podeszła blisko. Blind czuła na sobie jej wzrok. Uśmiechnęła się ciepło, lecz jakby pełnym boleści gestem mimicznym.
- Chcę do mamy... boli... - wyszeptała ledwo słyszalnie.
Strażniczki musiały wymienić się bezgłośnie jakimś komentarzem, bo po chwili odezwała się ta druga, stojąca obok Romy.
- W mieście są lekarze, ale… dosyć drodzy. - Głos strażniczki ścichł.
- Mamy trochę oszczędności.
Scarlet usłyszała brzęk monet.
- Hm… dobra. Trzymamy kciuki.

Strażniczka stojąca przy koniu odsunęła się. Powoli wjechały do miasta, Roma nie odzywała się jednak póki nie przejechały kilku przecznic.
- Jakie zdzierstwo… To co teraz, siostrzyczko?
Nim odpowiedziała, Blind założyła gogle. Czuła się bez nich bardziej naga niż gdyby nie miała na sobie ubrania.
- Szukamy niejakiej Morgany. Podobno często bywa U Kokoszy, więc i my się tam zatrzymamy. - rzekła wreszcie.
- Mamy więc teraz szukać jakiejś konkretnej karczmy w Truoro? - Roma zatrzymała motor i oparła się zrezygnowana o kierownicę. - Wskakuj Igo, z powrotem.
- Nie marudź, tylko uruchamiaj ten swój urok diablicy, to od razu znajdzie się dupeczka, która cię tam zaprowadzi. I pewnie nie tylko.
- rzuciła Scarlet wesoło.
Roma parsknęła. Zaczekała aż Igo usadowi się na motorze i dopiero wtedy ponownie odpaliła silnik.
- Może zamiast zwalać to na mnie, sama zakręciłabyś tym swoim chudym tyłeczkiem, co?
- Po co, skoro i tak będziesz pewnie polować, jak się nażresz? Ja ci tylko proponuję zgarnąć wcześniej zwierzynę. A i sama wiesz, ze nie powinnam na siebie zwracać uwagi.
- Blind rozłożyła ręce z udaną bezradnością.
- Może cię to zaskoczy ale nie miałam takich planów, bo pewna wredna damulka, obiecała mi dziś całusa. - Pokazała Scarlet język i rozejrzała się po okolicy. - Dobra poszukajmy jakiegoś lokalu i popytam.
Blind zmarszczyła brwi, zastanawiając się czy ten całus nie dotyczy pewnej konkretnej części ciała Romy, ale nic nie powiedziała. Chciała jak najszybciej znaleźć się u rzeczonej Kokoszy i odpocząć.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 15-09-2017, 13:44   #16
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Zatrzymały się pod pierwszym lepszym pubem. Roma zaparkowała swój motocykl i weszła do środka pozostawiając Scarlet na zewnątrz. Na tablicy ogłoszeń należącej do lokalu, wisiały dziesiątki listów gończych. Na paru zobaczyła starą dobrą Whiskey. Te były już przekreślone, czarną farbą, co potwierdzałoby teorię, że ją złapano.


Z innych patrzyła na nią znajoma facjata. Jednooki uśmiechał się do niej szyderczo, a stawki na świeższych listach kilkakrotnie przekraczały te, które widziała w Polanie.
Nie próżnował z dala od jej tyłka.
Z niejaką ulgą przyjęła brak swojej podobizny na ścianie. Wyciągnęła fajkę i pykając ją leniwie, czekała na Romę. Ruda wróciła po ponad pół godzinie, pijąc wino z butelki. Jej ruda szopa była w dużo gorszym stanie, niż gdy wchodziła do środka. Scarlet bez trudu dostrzegła też rumieniec i spierzchnięte wargi przyjaciółki.
- Kokosza to podobno w połowie burdel. - Roma podała jej wino, a sama zabrała się za porządkowanie swoich włosów. - Ale wynajmują pokoje.
- Świetnie! Nie będziesz się wyróżniać - ucieszyła się Blind, upijając kilka łyków. To było dobre wino…

Roma spojrzała na nią niechętnie i zajęła miejsce na motorze.
- Uważaj bo jeszcze jak będą płacić dobrze tam zostanę i nie będzie miał kto ratować twojego chudego tyłka. - Odpaliła silnik. - Kokosza jest bliżej centrum, w droższej dzielnicy.

Ruszyły w tamtą stronę. Po drodze jednak Scarlet nie wytrzymała.
- O co ci chodzi z tym moim tyłkiem? Wcale nie jest chudy... - prychnęła po babsku.
- A o co ci chodzi z moimi włosami? - Roma rozglądała się po narożnikach budynków, najwyraźniej szukając właściwego oznaczenia.

Scarlet widziała, że zbliżają się do centrum Truoro. Budynki zaczynały tonąć w fioletowej poświecie cruoru.


Ulice oświetlały lampy alchemiczne, podobnie wnętrza domów i lokali. Ludzie na ulicy mieli przy sobie przedmioty i biżuterię z wprawionym cennym surowcem. Do tego niemal na każdym rogu można było spotkać golema, z czego spora większość były to ożywione golemy domowe. Gdyby nie liczba kobiet na ulicy, można by uznać że wojna nigdy nie miała miejsca.
- Prawie jak za starych czasów... - westchnęła z żalem Scarlet choć sama ledwo te czasy już pamiętała. Przyjrzała się budynkowi “U Kokoszy”. Z zewnątrz wyglądał na pokaźnych rozmiarów zajazd. Z prawej strony budynku znajdowała się brama, prowadząca zapewne na tyły lokalu. Gdyby nie informacja, którą udało się zdobyć Romie, uznałaby Kokoszę za drogą, ale zwyczajną karczmę. Wątpliwości rozwiała kobieta, która do nich podeszła. Dzięki wysoko upiętym włosom, doskonale widziały jej nagie ramiona i odsłonięty dekolt.

- Witamy Panie u Kokoszy. Czy przybyły Panie tylko na wieczór, czy też zechcą pozostać z Nami do rana? - Usta dziewczyny układały się w dziwny dziubek, a jej głos był nienaturalnie słodki. Roma zerknęła na Scarlet wyraźnie oczekując jej decyzji.
- Chyba twój buziak będzie musiał poczekać. Baw się dobrze. - powiedziała Romie, po czym zwróciła się do kobiety - Zostaniemy do rana. Osobno.

Ruda tylko parsknęła.
- Wspaniale, polecę by otworzono bramę. Czy mogą Panie chwilę zaczekać? - Nim zdążyły odpowiedzieć, dziewczyna cofnęła się do wnętrza.
- Co, masz ochotę się zabawić? - Roma uśmiechnęła się do Scarlet.
- Będę wybrzydzać. Poszukam naszego kontaktu, ale żeby nie budzić zainteresowania, ty baw się jak normalna klientka. Przy okazji zasłużyłaś. - odpowiedziała Blind. Nie wspominała, że owszem, czuła głód zabawy, lecz po tym co ona i Jednooki sobie fundowali mało kto był w stanie sprostać jej apetytowi.

Po chwili brama po ich prawej stronie, otworzyła się, a na zewnątrz wyszła witająca je dziewczyna.
- Jakby mogły Panie wprowadzić pojazdy na tył, ktoś je już tam przejmie. - Wskazała na otwarty, oświetlony lampami przejazd. - Przygotować jeden czy dwa stoliki?
- Stolik jeden. Tylko pokoje niech będą osobne. - rzekła.

Kobieta przytaknęła i zniknęła we wnętrzu. Roma wykręciła motorem i powoli wjechała na zaplecze.
- Jak miło zjemy chociaż razem kolację. - W jej głosie pojawił się lekko szyderczy ton.
- Nie marudź, bo pomyślę, że się we mnie kochasz. - zachichotała wrednie Blind, wprowadzając konia i rozkulbaczając go w niewielkiej stajni, zabierając dla siebie i dla Romy rzeczy na zmianę.
- Ojej to nie wiedziałaś? Zawsze miałam słabość do wrednych chudych tyłków. - Roma przejęła od niej część rzeczy biorąc z sobą także torbę z częściami. Dopiero stojąc tuż obok Scarlet odezwała się poważniej. - A może po prostu miałam ochotę spać z kimś kto na pewno mnie nie uśpi lub nie otruje. - Poklepała ją po ramieniu. - Ruszajmy się.

W drzwiach czekała już na nie inna uśmiechnięta kobieta. Blind weszła do pomieszczenia, idąc za Romą, która dzięki swoim płomiennym włosom zazwyczaj zwracała uwagę gapiów znacznie bardziej niż jej niezbyt wyzywająca towarzyszka, u której efekt ładnej buzi psuły dziwne gogle. Ruda mimo swojej gadki z zaplecza już zaczynała wchodzić w karczemny rytm.
- Wszystkie tutaj jesteście takie śliczne?

Dziewczyna z obsługi roześmiała się. Widać było że to standardowa odpowiedź, na standardowy komplement.
- Właścicielka lokalu stara się dać swoim klientom to co najlepsze. Może najpierw zaprowadzę Panie do pokoi? Są blisko siebie, ale jeśli mają Panie życzenie możemy jeszcze je zamienić.

Idąc eleganckim korytarzem dotarły do pomieszczenia, z którego wielkie drzwi prowadziły na gwarną salę, a schody na piętro.
- To nam odpowiada - rzekła Scarlet, rozglądając się ciekawsko - Gdy zjemy... mogę prosić o jakąś prezentację waszych opcji... osób towarzyszących? - zapytała tonem rozkapryszonej pannicy, na której otoczenie nie robi wrażenia.
- Oczywiście! - Dziewczyna z obsługi wyraźnie się ucieszyła. - Dziewczęta będą miały niebawem występ więc jeśli, któraś Panie zainteresuje, proszę tylko powiedzieć kelnerce.

Kobieta wprowadziła je na piętro. Wchodząc na schody zauważyły, że pod nimi także jest przejście do jakiegoś korytarza, wypełnionego wejściami do pokoi. Na górze odbiły w prawo i dziewczyna z obsługi wskazała im dwoje drzwi naprzeciwko siebie. Pokoje 106 i 123.
- Tu Panie zostawiam, będę czekała na dole przy sali, by wskazać Paniom stolik.

Blind podrapała się po głowie.
- Głodna jestem, ale chyba wypada się wpierw umyć... - zamarudziła.
- Spłuczemy się w tej knajpie. - Roma otworzyła drzwi od swojego pokoju i zajrzała do środka. - Dobra, są łazienki. Ogarniamy się i spotykamy na dole?
- W porządku. Za kwadrans na dole. - zgodziła się Blind i weszła do siebie.


Pokój był nieporównywalnie większy od tego co dostały w Polanie, choć daleko mu było do sypialni Jednookiego. Oprócz drzwi wejściowych było tu jeszcze przejście do łazienki. Nie było zamykane, a z łóżka widać było idealnie wannę.Nie próżnując Scarlet zaczęła lać sobie do niej wodę, po czym rozebrała się do naga i z tobołka zaczęła wybierać ubranie na zmianę.


Jak zwykle preferowała styl raczej męski, co wiele kobiet odczytywało jako aluzję do przyjmowanej roli dominatorki podczas seksualnych zabaw. Cóż... Tom często się z tego naśmiewał, znając jej prawdziwe preferencje i słabość do łączenia bólu z rozkoszą.
Żałując trochę, że nie może dłużej posiedzieć w wannie, Blind wykąpała się szybko, a mokre włosy zaplotła w warkocz od nasady głowy. Szybko założyła czyste ubranie i wyszła na spotkanie Romy, dokładnie zamykając za sobą drzwi.

Ruda wyszła ze swojego pokoju chwilę później. Miała na sobie sukienkę, dosyć krótką, ale nie był to główny element zwracający uwagę.


- W ogóle spojrzałaś którą torbę z moimi ciuchami wzięłaś? - Niemal prychnęła zamykając drzwi. - Mam nadzieję, że wcisnę się w twoje spodnie bo poza tymi, w których przyjechałam, nie mam żadnych.

Blind wyszczerzyła się na to i rozłożyła ręce.
- Moja wina że takie fatałaszki ze sobą wozisz? A w moje to raczej nie wejdziesz. Za chudy tyłek. - odgryzła się, po czym podała ramię Romie - Idziemy, madame?

Roma przyjęła podane ramię.
- A nie masz jakichś spodni swego kochasia? Byłyby lekko luźne, ale zawsze.
Na tę uwagę Scarlet ostentacyjnie rzuciła fochem i przestała się odzywać do rudej.

Dziewczyna z obsługi czekała na nie na dole i uśmiechnęła się na ich widok.
- Czy mogę zaprowadzić Panie do stolika?
- Jest to wręcz wskazane. - skinęła głową Blind.
Gdy ruszyły przez wypełnioną siedzącymi przy stolikach i ławach ludźmi salę, dołączyła do nich inna dziewczyna z obsługi, w jeszcze bardziej powycinanym uniformie. Gdy zajęły swoje miejsca odezwała się do nich przewodniczka.
- To Klara, będzie waszą kelnerką. Gdyby Panie czegoś potrzebowały lub miały jakieś pytania, proszę je kierować do niej. A teraz pozwolą Panie, że się oddalę. - Wycofała się, zaczepiając po drodze kilku gości.
- Na co mają Panie ochotę? - Klara miała miły głos, była też dosyć młoda, mogła nie mieć jeszcze 20 lat.
- Coś dobrego do jedzenia, coś mocnego do wypicia, a potem... potem poprosimy o specjalną ofertę. - Rzekła Blind, ostentacyjnie tuląc do siebie Romę.
- Oczywiście. - Kelnerka skłoniła się głęboko i oddaliła się w stronę dwuskrzydłowych drzwi, prowadzących na zaplecze.

Roma bez skrupułów przysunęła się do jej ucha.
- Co ty znowu kombinujesz? - Szepnęła cicho, upewniając się, że nikt ich nie usłyszy.
- Wtapiam się w tłum, ruda zdziro. Nie wyobrażaj sobie. - odparła jej Blind tonem słodkiego flirtu.

Roma roześmiała się cicho, i rozejrzała się po sali.
- A już mi się zrobiło mokro na myśl o wspólnej nocy. - W jej głosie pojawiła się odrobina kpiny. - Jak wygląda laska, której szukamy?

Scarlet półgłosem opisała jej zdjęcie, które pokazał jej Jednooki.
- Jednocześnie warto zauważyć, że miłością ona do niego raczej nie pała, więc nie ma co na pomoc mu się powoływać. Prędzej o jego przymusie możemy jej wspomnieć i porwanym przyjacielu.
- Opis pasuje do większości obecnych tu kobiet. - Roma wyprostowała się, delikatne wyswobadzając z objęć Scarlet, gdy na horyzoncie pojawiła się ich kelnerka, prowadząc wózek z półmiskami i jakąś karafką.
- Miłe Panie na pierwsze danie będzie krem z warzyw, a na drugie kaczka. Do tego biały rum tutejszej produkcji. - Uśmiechała się wystawiając na stół półmiski. Po czym spojrzała na Scarlet. - Za chwilę powinien rozpocząć się pokaz i jeśli prezentowane damy, nie będą Pani odpowiadać będę przedstawiała kolejne propozycje.
Blind tylko skinęła jej głową, za wszelką cenę starając się nie rzucić na jedzenie, które przed nią postawiono.

Klara skłoniła się i odeszła od ich stolika, podchodząc do innego. Roma odprowadziła ją wzrokiem.
- Jestem ciekawa czy za dziewczyny z obsługi też się tu płaci. - Nagle uśmiechnęła się, a jej wzrok spoczął na kobiecie, która pokazała im ich pokoje.
- Pewnie tak, ale... miej ty litość dla mojej kiesy. Nie jest bez dna. - zamarudziła znad talerza Blind.
- To ty stwierdziłaś, że odrzucisz mnie tej nocy. - Roma udała rozczarowanie, zabierając się za posiłek. - Teraz cierp kochanie.
- Kobiety... - westchnęła Blind i czekając na występ, pałaszowała ze smakiem zupę.

Po chwili światła przygasły tak, że zapalone pozostały jedynie lampki na stolikach, a w przejściu, którym weszły na salę, pojawiło się jasne, fioletowe światło. Na sali zapadła cisza. Po chwili stanęło w nim siedem kobiet, które przy akompaniamencie muzyki zaczęły wykonywać dziwny, odrobinę akrobatyczny taniec, pozbywając się przy tej okazji części swojej garderoby.


Roma oderwała się od jedzenia i przyglądała się temu z zainteresowaniem.
- Jeśli to jest oferta “zwyczajna”. - Szepnęła cicho. - To już jestem ciekawa ofert specjalnej.

Blind zmarszczyła brwi. Starała się skupić jednak na robocie i wypatrzeć gdzieś Morganę - nie tylko wśród występujących dziewczyn, ale także wśród gości, którzy teraz nie zwracali uwagi, że ktoś im się może przyglądać.
Po dłuższych poszukiwaniach odnalazła ją siedzącą w kącie pomieszczenia, lekko skrytą za jednym z filarów. Siedziała przy małym stoliku, obserwując pokaz. Przed nią stała szklanka z czymś przypominającym whiskacza i popielniczka, do której strzepała teraz popiół z papierosa.
Od tego momentu Blind obserwowała ją dyskretnie. Występ skończył się, a jej towarzyszka zabrała się z powrotem do jedzenia.

- I którą kochanie wybrałaś? - Spytała żartobliwie, zerkając na nią.
- Mam ją na oku, więc zajmij się swoją rolą rudzielcu, masz być typową klientką. - mruknęła na nią Scarlet mało romantycznie.
- Ech… postaram się jakoś podołać temu wyzwaniu. - Roma westchnęła ciężko, ale i tak dało się w tym wyczuć odrobinę rozbawienia. Sięgnęła po karafkę i nalała im trunku. Po chwili spytała z odrobiną niepewności w głosie. - Poradzisz sobie sama?

Blind tylko podniosła na nią wzrok i choć w goglach wyraz jej oczu pozostawał tajemnicą, łatwo się można domyślić co chciała towarzyszce przekazać. Potem znów wróciła do obserwowania Morgany.
Kobieta przez chwilę rozmawiała z jakąś kelnerką, by po chwili odprowadzić ją wzrokiem. W tym momencie jej spojrzenie na chwile spotkało się ze spojrzeniem Scarlet. Ta uniosła naczynie z alkoholem w geście toastu i uśmiechnęła się uwodzicielsko. Morgana odpowiedziała unosząc kieliszek.
Roma tylko westchnęła na to cicho.
- Dobra to baw się dobrze. - Wstała od ich stolika i nim Scarlet zdążyła zareagować trzasnęła ją z plaskacza w twarz. Jak na udawany pokaz, dosyć mocno. Gdy już spojrzenia wszystkich skupiły się na obrażonym rudzielcu. Ta chwyciła karafkę z alkoholem i ruszyła w stronę wyjścia, odprowadzana wzrokiem większości kobiet zebranych na sali.

Blind omal nie zachichotała. Udało jej się jednak zrobić zbolałą minę, po czym znów uśmiechnęła się do Morgany i wskazała puste miejsce obok siebie. Kobieta na chwilę zawahała się. Przyglądała się całej scenie i teraz zerknęła na Rudą, rozmawiającą w drzwiach z dziewczyną z obsługi. Na razie przypominało to sprzeczkę, ale Scarlet była pewna, że jej przyjaciółka ugra z tego coś dla siebie. Plus był taki, że nadal zerkało w ich stronę większość osób.
 
Aiko jest offline  
Stary 16-09-2017, 19:23   #17
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Morgana podniosła się z fotela i ruszyłą w stronę Blind, łapiąc po drodze swoją kelnerkę i wskazując na stolik, do którego zmierzała. W końcu znalazła się tuż obok Scarlet.
- Chyba straciłaś towarzyszkę na wieczór. - Odezwała się całkiem sympatycznym głosem, Blind jednak szybko wyłapała charakterystyczną chrypkę typową zarówno dla alchemików jak i dla palaczy. - Mogę się przyłączyć?
- Coś się traci, coś się zyskuje. Takie jest życie. - uśmiechnęła się szeroko Blind, wskazując dziewczynie miejsce obok.
- Scarlet Moore - przedstawiła się, ciekawa jak Morgana zareaguje na jej nazwisko.

Na moment w spojrzeniu kobiety pojawił się błysk, ale to tyle. Z uśmiechem zajęła miejsce obok.
- Morgana Hanlon. - Nazwisko zabrzmiało dla Scarlet znajomo. - Zamówiłam nam nową karafkę, jeśli nie masz nic przeciwko. - Morgana uśmiechnęła się do Blind zawadiacko. Jakoś dziwnie podobnie do Jednookiego.
- A więc ledwo się poznałyśmy, a ty już czytasz mi w myślach Morgano - Blind rzuciła tanim tekstem na podryw, po czym dodała - Twoje nazwisko wydaje mi się znajome. Zdradzisz czym się zajmujesz?
Morgana zaśmiała się.
- Zazwyczaj nie zdradzam tego na początku znajomości, bo potem kobiety posądzają mnie o niecne sztuczki. Ale jeśli chcesz, możesz zgadywać, Scarlet.
Na stoliku pojawiła się kolejna karafka i dwie nowe szklanki, do których Hanlon nalała im trunku.
- W porządku, ale dodajmy do tego jakiś dreszczyk emocji. 3 próby, jeśli 2 na 3 teorie, które wysnuję będą prawdziwe, karafkę dopijemy w moim pokoju, gdzie spełnisz jedno moje życzenie. Jeśli zaś mi się nie uda... cóż, czego ty byś chciała, droga Morgano? - zamruczała jej Blind nad uszkiem.

Alchemiczka przyglądała się Scarlet uważnie. Moore widziała w jej oczach chłodne rachunki, połączone z narastającym pragnieniem. W końcu Morgana nachyliła się, przysuwając się do ucha Scarlet.
- Wobec tego, uczciwą będzie propozycja, że jeśli ci się nie uda to ty spełnisz moje życzenie? - Usta alchemiczki delikatnie otarły się o ucho Blind, jednak tuż po tym grzecznie cofnęła się na swoje miejsce.
Moore udała, że się zastanawia.
- Niech będzie. Tutaj... czy jednak przeniesiemy się do mnie?
- Możemy się przenieść do ciebie
. - Morgana opróżniła swoją szklankę i wzięła ją razem z karafką.
Blind również wzięła swoją szklaneczkę, a po chwili delikatnie objęła kobietę w pasie, prowadząc do swej sypialni. Podchodząc do drzwi sypialni usłyszała, że jej towarzyszka już sobie kogoś znalazła. Szuranie o drzwi wejściowe drzwi przyjaciółki i stłumione jęki, wydawane przez obcy głos, wskazywało na to, że zabawa już trwała. W sumie nie widziała na dole kobiety, która zabierała je z zaplecza, więc istniała szansa, że Roma dopięła swego.

Morgana uśmiechała się, ale po jej minie widać było, że jest zamyślona. Gdy tylko Scarlet ją objęła przywarła do niej swym ciałem. Zdawała się też, w ogóle nie zwracać uwagi na odgłosy, dochodzące z innych pokoi. Odezwała się do Scarlet dopiero gdy znalazły się przed jej pokojem.
- Na długo się zatrzymałaś… zatrzymałyście?
- Nie będę cię oszukiwać. Prawdopodobnie to pierwsza i ostatnia nasza noc w tym mieście. Jedziemy dalej
. - powiedziała, wpuszczając dziewczynę do sypialni i przyglądając jej się oceniająco. Zastanawiała się jaką taktykę przyjąć. A im bardziej o tym myślała, tym większą ochotę czuła, by faktycznie sobie pofolgować. Dotknęła biodra dziewczyny, gdy były już same.
- Postaw karafkę gdzie chcesz... - rzekła przypatrując się jej twarzy, po czym dodała - A ty tu mieszkasz? Często bywasz w takich... przybytkach?
Morgana postawiła alkohol i swoją szklankę na stoliku.
- Tak, mieszkam tutaj. Często bywam u Kokoszy. - Hanlon przyjrzała się Scarlet i po chwili sięgnęła do jej koszuli i rozpięła jeden guzik. - Czyli jestem przygodą na jedną noc?
Blind nie opierała się. Usiadła na łóżku pociągając za sobą dziewczynę, by ta usiadła jej na kolanie.
- Jeszcze nie skosztowałaś brzoskiwnki a już tęsknisz za jej smakiem? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, uśmiechając się przy tym łobuzersko.
- Na razie tylko oceniam swoją pozycję. - Morgana uśmiechnęła się i sięgnęła do kolejnych guzików.
- Najpierw musisz ją sobie wypracować... - szepnęła jej do ucha Scarlet, przejeżdżając językiem po jego płatku - Ale nie krępuj się, jestem otwarta na współpracę…

Morgana przysunęła się i zaczęła całować Scarlet po szyi. Jej dłonie powędrowały pod koszulę Blind i bez trudu odnalazły jej piersi.
- Na razie wypracowałam bycie atrakcją na jedną noc i chyba odrobinę zainteresowania moją osobą. - Palce alchemiczki pochwyciły sutki Scarlet. - Chyba, że już straciłaś zainteresowanie i nie będziesz zgadywać.
- Nie myśl, że o tym zapomniałam. Myśle tylko
... - Blind jęknęła, gdy Morgana obdarzyła ją tymi zdecydowanymi pieszczotami - Myślę, że to może poczekać... - powiedziała, odnajdując usta kobiety i wpijając się w nie namiętnie. Jednocześnie jej dłonie zaczęły nerwowo pozbawiać dziewczynę ubrań.

Gdy tylko Scarlet zdjęła z Morgany górną część ubrania, ta popchnęła ją na łóżko i zaczęła pieścić jej piersi ustami. Jej dłonie zabrały się, za zdejmowanie spodni z Blind. Hanlon ugryzła delikatnie jeden z sutków Scarlet.
-Aaauć drapieżna jesteś - skomentowała to, czując narastające podniecenie. Sama pomogła dziewczynie uporać się ze swoimi spodniami, po czym całując jej brzuch, przymierzyła się do ściągnięcia z niej dolnej części ubrań.
Morgana possała ugryzione ciało.
- Nie wyglądasz jakby ci to przeszkadzało. - Jej dłoń powędrowała do szparki Scarlet i zaczęła delikatną pieszczotę.

Blind czuła jak traci grunt pod nogami. W przypadku kobiet to ona była jak już stroną inicjującą, toteż nie zamierzała poddać się łatwo. Jej usta przyssały się do piersi dziewczyny, a dłonie delikatnie poczęły je ugniatać. Morgana wsunęła swój palec do środka i zaczęła badać teren. Z jej ust wyrywał się pomruk przy każdej pieszczocie Scarlet. Czuła jak alchemiczka ustępuję po jej dotykiem, drażniać się tylko z jej kobiecością. Blind postanowiła więc przypuścić atak i przewróciła dziewczynę, by samej się na niej położyć. Teraz to jej dłoń przylgnęła do jej łona, tak jak usta do ust. Hanlon jęknęła podczas pocałunku, a Scarlet poczuła pod palcami jak bardzo alchemiczka jest mokra. Jej nogi rozsunęły się, zapraszając Blind do zabawy, podczas gdy palce nadal pieściły płatki dziewczyny w goglach.
- Może jednak opowiesz mi coś o sobie? - palce Blind wysunęły się z gorącego wnętrza dziewczyny - Na przykład czy zawsze jesteś taka mokrusieńka? Doprawdy... muszę coś z tym zrobić - powiedziała delikatnie odsuwając jej rękę i ześlizgując się na podłogę koło łóżka. Gdy uklękła, szarpnęła dziewczynę zdecydowanym ruchem, rozkładając jej zgrabne nóżki przed sobą i obnażając kwiat kobiecości, w którym od razu zatopiła języczek.

Morgana wydała z siebie cichy okrzyk, który chwilę później przerodził się w pomruk.
- Nie lubię prowadzić monologów, a ty chyba nie odpowiesz mi z pełnymi ustami. - Dłoń Hanlon zanurzyła się we włosach Scarlet i zaczęła się nimi bawić. - Jestem tak mokra tylko gdy dobiera się do mnie tak zdolna dama.
Blind zdecydowanie wolała męskie pieszczoty, ale jak to mówią na bezrybiu i rak ryba, zanurzyła więc usta w wilgotnej muszelce kochanki, drażniąc jej mały klejnocik a to czubkiem nosa, a to języczkiem. Cel był jeden - doprowadzić ją do szaleństwa, ale nie do zbyt szybkiego orgazmu. Podobnie jak Jednooki Blind lubiła, gdy kochanki błagały ją o spełnienie. Scarlet czuła jak ciało Morgany atakują kolejne fale dreszczy, widziała jak jej biodra kręcą się, a dłonie dociskając jej głowę do pieszczonej kobiecości. Z każdą chwilą jej kochanka robiła się coraz wrażliwsza zbliżając się do orgzamu.
A wtedy Scarlet odsunęła usta od jej muszelki i uśmiechnęła się drapieżnie. Podsunęła się wyżej, by dręczyć biust swojej ofiary. Tylko jej dłoń nie zapomniała o gorącym kwiatuszku. Kobieta jednak nie zamierzała ułatwiać kochance życia. Jej palce nie poruszały się, a tylko leżały na łonie tamtej. No może z wyjątkiem wskazującego, który lekko odstawał tak, aby Morgana sama mogła się o niego ocierać, lecz nie zaspokoić nim.

Hanlon wpatrywała się w nią lekko zaskoczona, przez chwilę delikatnie gładziła twarz Scarlet, przyglądając się jej uważnie. Szybko jednak zdziwienie zostało zastąpione przez odrobinę pretensji pomieszaną z pragnieniem. Blind poczuła jak jak biodra kochanki zaczęły poruszać się, tak by jej palec przesuwał się po wrażliwym miejscu. Z ust Morgany wyrywały się przy tym ciche jęki, jednak szybko zorientowała się, że nie da rady w ten sposób zakończyć swoich męczarni. Wpatrywała się w Scarlet proszącym wzrokiem.

- Czemu? - Ledwo udało się jej sklecić proste pytanie.
- Żebyś mnie zapamiętała... - język Blind przejechał zmysłowo po jej skórze między piersiami po czym usta zupełnie niespodziewanie zamknęły się na lewym sutku ssąc go pożądliwie i przygryzając lekko. Dłoń na łonie zaczęła się poruszać, lecz wciąż omijała wejście do jej groty rozkoszy.
Morgana jęknęła głośno. Scarlet poczuła jak jedna z gładzących jej twarz dłoni opuszcza posterunek i rusza w dół. Hanlon wyraźnie sięgała do swojego łona chcąc się zaspokoić.
Odtrąciła tę rękę z uśmiechem.
- Taka niecierpliwa... a wystarczy ładnie poprosić... - usta Blind wpiły się teraz w drugi sutek, na przemian ssąc go i biczując języczkiem.
Morgana zaczęła się poruszać pod pieszczącą ją Scarlet. Mimo, że jej dłoń spoczęła grzecznie dla plecach Blind, biodra wyraźnie napierały na pieszczące ją palce. Hanlon wyraźnie walczyła z sobą, w końcu jednak poddała się.
- Scarlet, proszę, doprowadź mnie. - Mimo że w głosie Morgany słychać było pożądanie, wyraźnie słowa nie chciały jej przejść przez gardło.
- Hmmm... - ta udała, że się zastanawia - nie. To wciąż nie jest to.

Jej usta zjechały niżej, całując brzuszek dziewczyny. Jej dłonie uchwyciły teraz drżące uda i znów rozłożyły je tak, że zroszony wilgocią kwiat kobiecości Morgany był całkiem odkryty. Blind przyjrzała mu się z uwagą, przesuwając twarz ledwo kilka centymetrów nad nim i... muskając czasem języczkiem jego płatki. Silne dłonie trzymały jednak kochankę tak, że nie mogła sama docisnąć się do jej twarzy.
- Poproś naprawdę... - szepnęła kobieta w goglach.
Blind czuła jak Morgana chce zacisnąć nogi, podsunąć się do jej twarzy. Walczyła o cokolwiek co przyniosłoby jej ulgę. W końcu zrezygnowana, rozluźniła uda, rozchylając je mocniej. Alchemiczka uniosła się na zgiętych łokciach tak by móc spojrzeć na swoją dręczycielkę. Gdy się odezwała w jej głosie nie było już nic poza pożądaniem.
- Błagam Scarlet, doprowadź mnie. - Wyglądała trochę jak stęskniony pies domagający się czułości.
Nie komentując tego, lecz z przyjemnym uczuciem dominacji Blind wsunęła najpierw jeden, potem drugi paluszek w gorącą szparkę dziewczyny.
- Popracuj pupcią teraz, pokaż mi jak lubisz... - poleciła, przysysając się ustami do jej łechtaczki.

Morgana wydała z siebie odgłos ulgi, jednak nadal obserwowała Scarlet wahając się. Dopiero po chwili gdy rozkosz znów stała się nie do zniesienia jej biodra poruszyły się niepewnie. Na początku powoli, delikatnie jednak z każdą chwilą, gdy alchemiczka czuła coraz większą przyjemność, dając o niej znać zarówno cichymi jękami jak i drżeniem ciała, coraz szybciej. Coraz gwałtowniej. Nabijała się na dłoń Blind, kręcąc lekko pupą, tak by palce przesuwały się po jej zaciśniętych ściankach.

Scarlet spijała jej soczki rozkoszy, przyglądając się dziewczynie. Sama nie umiała już wytrzymać i jej palce same zaczęły poruszać się wewnątrz kochanki, pieszcząc ją i rozpychając coraz szybciej i szybciej... aż do szczytu. Morgana doszła wydając z siebie jęk, w którym Scarlet usłyszała przede wszystkim ulgę. Jej dłonie zacisnęły się na włosach Blind, dociskając ją do pulsującej, mokrej kobiecości alchemiczki. A ona nie przestawała pieścić swojej ofiary dopóki ta się nie rozluźniła. Następnie uniosła się na łokciach i spojrzała z uśmiechem na niedawną ofiarę.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 20-09-2017, 11:35   #18
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Morgana przyglądała się jej z zachwytem, powoli łapała oddech po zabawie.
- Może jednak nie powinnam ci dać wyjechać, co ty na to Scarlet? - Sięgnęła dłonią do twarzy Blind i przyciągnęła ją do siebie, by pocałować delikatnie.
- To raczej niemożliwe. Choć... możesz jechać ze mną. O ile nie obawiasz się mojej towarzyszki. - odparła Scarlet z uśmiechem, odgarniając z jej spoconego czoła wilgotne włosy i kładąc się teraz obok dziewczyny na łóżku.
- A gdzie się wybieracie? - Morgana ułożyła się na Scarlet, a jej dłonie zaczęły pomału wędrować po ciele kochanki.
- A nie miałyśmy rozmawiać o tobie? - Blind zamruczała. Jej żądza wciąż nie była zaspokojona, choć kobieta czuła, że to już niedługo i czekanie traktowała jako rodzaj perwersji, gry z samą z sobą.
- To ty zaproponowałaś bym z wami pojechała. - Morgana ucałowała szyję Scarlet i zsunęła się niżej, by móc delikatnie całować jej piersi. - Naszła cię już ochota na zgadywanie?

Blind westchnęła, walcząc ze sobą.
- Owszem. Pierwsza próba... Ty i twoja rodzina... jesteś związana z alchemią.
- Hmm… a skąd taki pomysł? - Megan zaczęła zsuwać się niżej całując brzuch Scarlet.
- Prawda lub fałsz, kochanie. Nie wychodź z roli - zamruczała Blind, pozwalając jej na zwiedzanie swojego ciała.

Morgana ucałowała udo Scarlet, widać było, że się zastanawia.
- Prawda. - Jej usta zaczęły pomału wędrować po wewnętrznej stronie nóg Blind.

Ta chwilę walczyła ze sobą, po czym rozchyliła nieco nogi, pozwalając dziewczynie zdobywać teren.
- Drugie podejście.... Mmmm... daj mi się skupić. Moje nazwisko... nie jest ci obce, prawda?

Alchemiczka przywarła ustami do łechtaczki Scarlet i zaczęła ją ssać. Blind czuła, że kochanka unika odpowiedzi na pytanie.
- Mo... Morgano... - próbowała przywołać ją do porządku, choć przyjemne uczucie już rozlało się po jej łonie. Blind westchnęła.
Hanlon przesunęła językiem od szparki Scarlet do jej łechtaczki, zlizując wszystko co do tej pory z nie wypłynęło.
- Masz znane w naszych kręgach nazwisko. - Odpowiedziała na ostatnie pytanie i wróciła do przerwanych pieszczot.
- Czyli prawda... - westchnęła, po czym pogładziła głowę dziewczyny, z trudem opanowując się, by nie przycisnąć jej głowy do łona. Zostało jednak trzecie podejście - No to ostatnie... Mój ojciec Tristan Moore i ktoś... ktoś z twojej rodziny pracowali kiedyś razem?

Morgana oderwała się od swojej zabawy i oparła delikatnie podbródek na łonie Scarlet. Jednak gdy już Blind zdawało się, że alchemiczka zakończyła zabawę, ciekawskie paluszki zawędrowały do wnętrza jej szparki.
- Nieprawda. Ale 2 na 3 sukcesy masz. - Hanlon nie odrywała oczu od dziewczyny w goglach, podczas gdy jej palce nadal pieściły mokrą kobiecość. - Mam brzydką obawę, że nasze spotkanie to nie przypadek.

Blind jęknęła, czepiając się palcami pościeli.
- Może nie całkiem, ale sporo w tym jednak przypadku... - kobieta postanowiłą posłużyć się półprawdą - Słyszałam o tobie... czy raczej o kimś z tej rodziny. Słyszałam, że w tym mieście można go spotkać, ale... nie szukałam... jeszcze - skłamała, a jej bioderka same zaczęły nacierać na dłoń kochanki.
- Co ciekawego słyszałaś? - Morgana powróciła do pieszczenia ustami łechtaczki kochanki, podczas gdy jej paluszki coraz intensywniej nacierały na jej szparkę.
- To nie w porządku... to ty jesteś mi winna spełnienie życzenia... - Blind próbowała się opierać, lecz jej ciało mówiło za nią.

Morgana zaśmiała się wprost do jej szparki, ale nie przerwała pieszczot. Sprawne paluszki alchemiczki bez trudu odnajdywały wrażliwe miejsca Scarlet.
A ta z trudem łapała powietrze, wijąc się i prężąc na łóżku. Delikatne pieszczoty dziewczyny dostarczały jej zupełnie innych doznań niż brutalna namiętność Toma. Morganie zabawa ta zdawała się sprawiać wiele radości. Nie spieszyła się, zerkając czasem na Scarlet. Jej palce wsuwały się i wysuwały, a język powoli przesuwał po wrażliwych miejscach.
Blind czuła jak jej apetyt rośnie i choć to, co robiła Morgana było rozkoszne, chciała więcej.
- Nie dręcz mnie... juuuuż... - wyszeptała, wijąc się jak żmijka po pościeli.

Hanlon przyspieszyła swoje ruchy, chcąc doprowadzić kochankę. Jej usta zaczęły mocno ssać łechtaczkę Scarlet. Tego jej było trzeba. Blind bez skrupułów docisnęła twarz kochanki do swojego łona.
- O taaak, już prawie... już... - czuła, że zaraz dojdzie.
Scarlet poczuła uśmiech Morgany, a chwilę później jej język, który dołączył do palców alchemiczki. To był cudowny, resetujący umysł orgazm, po którym ciało Blind opanowało charakterystyczne rozluźnienie. Kobieta wsparła się na łokciach i palcem przywołała kochankę na górę. Gdy ta się zbliżyła, obdarzyła ją niespiesznym, zmysłowym pocałunkiem.

Morgana oddała pocałunek, po czym ułożyła się wygodnie na Scarlet.
- To co ciekawego słyszałaś o mojej rodzinie?
- W gruncie rzeczy bardzo niewiele. Trafiłam na te informacje przypadkiem, gdy szukałam czegoś... innego... - zaczęła, tuląc do siebie dziewczynę i leniwie smyrając ją teraz po ramieniu - Chodzi o to, że podobno ktoś z twojej rodziny był obecny w laboratorium, gdy... no cóż, pewnie słyszałaś, co się stało z pracownią mego ojca.
- Nawet widziałam jakiś czas po całej tej akcji. - Morgana zamyśliła się obserwując Blind. Po chwili jednak podjęła jakąś decyzję. - Mówiono, że cała rodzina Moorów poległa pod zgliszczami.
- Prawie cała... jak widzisz, prawie cała - westchnęła. To zawsze było ciężkie, choć przecież już kilku osobom opowiadała swoją historię. Uznała jednak, że lepiej by zdobyła sympatię Morgany na własną rękę niż mówić o “poleceniu” przez Toma. - Nie uszłam bez szwanku jednak. Te gogle to nie jest tylko fajny gadżet. Bez nich mam... spore problemy ze wzrokiem.
- powiedziawszy to, pogładziła dziewczynę po łopatce - Zdradzisz co tam robiłaś? Też musiałaś być mała…
- Mój ojciec miał fioła na punkcie tej sprawy. Czasem zabierał mnie ze sobą. - Morgana podniosła się i sięgnęła po karafkę z rumem. - Później zdradził mi, że byliśmy tam gdy to wszystko się działo. Wiesz, to był wielki pożar, spłonęło chyba pół dzielnicy.

Alchemiczka odkorkowała naczynie i napiła się alkoholu z gwinta, po czym podała butelkę Blind.
Przyjęła karafkę i też się napiła.
- A twój ojciec czym się zajmował?
Morgana uśmiechnęła się.
- Był alchemikiem, toż dobrze zgadłaś. - Mrugnęła do Scarlet i rozejrzała się po pokoju. - Postanowiłaś sprawdzić co się stało? Już trochę latek zleciało.
- Szukam pewnego przedmiotu - wyznała Blind, po czym dodała - To z nim wiąże się moje życzenie. Chciałabym żebyś powiedziała mi wszystko, co na ten temat wiesz…
- No, no… a już miałam nadzieję, że to może jakieś seksualne życzenie. - Morgana przejęła karafkę i ponownie upiła. - Zgodziłam się, więc powiedz o jaki przedmiot chodzi.
- Szukam... książki - zaczęła mówić, przyglądając się dziewczynie uważnie - Ponoć ma wymiar około 10 na 15 cali. Oprawiona jest w ciemno-zieloną skórę i... została pozostawiona w... Chelmsford.

Morgana spojrzała na nią podejrzliwie, upijając kolejny łyk. Wiedziała. Doskonale wiedziała o co chodzi.
- Współczuję takich ksiąg są setki… no ta jest dosyć duża, więc może dziesiątki.
Blind patrzyła na nią bez słowa, mierząc dziewczynę wzrokiem.
- Więc odmawiasz mi wygranej nagrody?
- Nie odmawiam, zdradź mi tylko więcej szczegółów. - Morgana sięgnęła do swoich ubrań i wydobyła papierośnicę. Dopiero wtedy zreflektowała się. - Mogę zapalić?
- Możesz. - odparła Blind - Ta książka była w laboratorium. Myślę, że doskonale wiesz, o czym mówię Morgano. Pytanie czy samo życzenie wystarczy byś mi powiedziała. Może trzeba ci większej motywacji? Ja jestem otwarta na negocjacje.
Hanlon odpaliła papieros i położyła się na łóżku obserwując Scarlet. Jej tytoń pachniał dziwnie.
- Chcę się upewnić, że myślę o tym o czym ty mówisz. - Wzruszyła ramionami. - Jest kilka miejsc w Chelmsford, o których wolałabym nie mówić ludziom. - Po chwili uśmiechnęła się. - Choć przyznam, że bardzo mnie ciekawi, czym chciałabyś mnie zmotywować.
- Jesteś alchemiczką, prawda? - zapytała Blind, siadając obok i zarzucając im na plecy kołdrę, by nie marzły. Też zapaliła.
- Ta księga jest mi potrzebna nie dla zysku, ale dlatego, że może uratować dwóch moich znajomych... - rzekła z ociąganiem i w sumie nie kłamała. Jednooki potrzebował ją dla siebie, Donovan potrzebował, by w ciągu 2 tygodni dostarczyła księgę temu pierwszemu.
- Mogę jednak poświęcić pół dnia na... oddanie ci jej do analizy, gdybyś zechciała do nas dołączyć. - uśmiechnęła się lekko, znów zaciągając dymem - Co w niej znajdziesz i co z niej skopiujesz to twoje. Ty masz wiedzę, ja mam umiejętności swoje i rudej... no i mam golema. Razem jesteśmy w stanie znaleźć to dziadostwo.
- Pół dnia? - Morgana roześmiała się. - To nie jest tomik poezji by cokolwiek dało się choćby spisać w tym czasie. A jeszcze najpierw trzeba znaleźć to czego się szuka. Macie w ogóle pojęcie co się teraz dzieje w Chelmsford?
- Ulotne... - przyznała Blind.
- Gdy tylko na miasto przestały spadać bomby, ruszyli na nie ludzie, chcący zarobić na tym co tam zostało. Ci, którzy twierdzą, że największym niebezpieczeństwem jest tam las, to zwykli idioci. - Morgana opatuliła się kocem, przywierając swoim ciałem do ciała Scarlet. - Jeszcze gdy bywałam tam 5 lat temu, największym problemem były te zidiociałe bandy, wywożące chyba wszystko co dało się podnieść. Od czasu kiedy jaśnie Pani, Wasza Wysokość rozpoczęła aktywną walkę z banitami, jest jeszcze gorzej, bo do tych głupków, dołączyli ludzie cholernie mądrzy i sprytni, którzy doskonale wiedzą czego tam szukać.
- Nie jest to nic, z czym bym się nie liczyła, Morgano. - odparła ze spokojem Blind, całując jej czoło.

Alchemiczka wyjęła papieros z ust i pocałowała Scarlet.
- Dwa dni. Tyle co najmniej potrzebuję na romans z tą księgą.
Naga kobieta w goglach spojrzała na nią, zachowując pokerowy wyraz twarzy. Po chwili z westchnieniem zgodziła się.
- Ale nie więcej. Tu chodzi o życie. - dodała dramatycznie.
- Tak jest. - Morgana zasalutowała jej, po czym z zaskoczenia pociągnęła Scarlet i położyła się na niej. - Czy coś jeszcze chce Pani wiedzieć?

Blind zamruczała.
- Och, ja jestem bardzo ciekawska z natury, chcę wiedzieć wszystko. Wszystko... - powtórzyła znamiennie, kierując swoje palce między pośladki, leżącej na niej Morgany.

Scarlet poczuła jak ciało Hanlon zadrżało od jej dotyku. Alchemiczka wrzuciła swój papieros do jednej ze szklanek i uśmiechnęła się do swojej kochanki.
- Od wszystkiego trudno zacząć, a ja chętnie wymienię co nieco informacji za co nieco pieszczot.
- Takie układy lubię najbardziej... - wymruczała jej do ucha Blind, przejeżdżając palcem zarówno po jej gorącej brzoskwince jak i tych bardziej zakazanych wrotach rozkoszy.

Morgana jęknęła, a Scarlet wyczuła pod palcami, że jej kochanka już jest mokra.
- To od czego mam zacząć, kochana. - Alchemiczka zamruczała, a jej dłonie spoczęły na piersiach dziewczyny w goglach.
- Opowiedz mi o tej księdze... czemu jest taka ciekawa... chyba nie jest ciekawsza od tej cipeczki? - zażartowała, rozchylając palcami płatki jej kwiatu i pieszcząc je, lecz znów omijając bezpośrednie źródło rozkoszy.
- Nie wiem czy jest coś ciekawszego od mojej cipeczki. - Morgana poruszyła się ocierając się o dłoń Scarlet. - A wiesz jaki jest problem z większością przepisów… wzorów alchemicznych?
- Znajomość kodu? - Blind co nieco wiedziała, z uwagi na pracę ojca. Jeden z jej paluszków zanurzył się we wnętrzu gorącej muszelki i zamarł, pozwalając Morganie ocierać się o niego tak, jak chciała.
- Yhym. - Alchemiczka z pomrukiem przywitała paluszek Scarlet i szybko zaczęła z niego robić użytek. - A teraz wyobraź sobie że większość alchemików zdycha w tej cholernej wojnie, a durnie które zostają nie przekazują wiedzy, bo kobiety nie są tego godne.
- Wiem, słyszałam o tym. - wsunęła swojej kochance drugi palec i teraz obydwoma poruszała w takt jej ruchów, przyglądając się zawieszonej nad sobą dziewczynie.

Morgana jęknęła. Zaczęła poruszać biodrami, nabijając się na rękę Scarlet.
- Mhm, a ta księga ma “przetłumaczone" wzory… cholernie trudne wzory - Alchemiczka oparła czoło o ramię Blind. - Mocniej.
Ta zaś polizała ją po ustach, a palec jej lewej ręki zaczął pieścić drugą dziurkę, podczas gdy pierwsza była teraz posuwana w szybkim, ostrym tempie. Czuła na sobie gorący, przyspieszony oddech Hanlon. Jej spojrzenie odpływało z rozkoszy.

I widząc, że ta już długo nie wytrzyma, wsunęła wilgotny od jej soczków palec do tej mniej uczęszczanej groty.
- Jesteś śliczna, gdy dochodzisz... - szepnęła do kochanki, całując ją potem w usta.

Morgana jęknęła lekko z bólu, a chwilę potem Scarlet poczuła jak jej kochanka dochodzi. Hanlon starała się całować leżącą pod nią kobietę, ale wyraźnie nie mogła się na tym skupić. Jej biodra napierały na penetrujące je palce.
Blind zresztą nie oczekiwała pocałunków, sama po prostu pieściła usta kochanki języczkiem, starając się dać jej pełnię doznania i przyjemności z podwójnej penetracji. Morgana nabijała się na nią, a przez jej twarz raz na jakiś czas przelatywał cień bólu. Mimo tego jej ciało z jakiegoś powodu nie mogło przerwać.

Scarlet znała ten odruch. Nagle jej głowę wypełniło wspomnienie Jednookiego wbijającego się w jej tyłek. Nie tak, jak ona, subtelnie, delikatnie, tylko całą grubością jego rozpalonego członka. Poczuła jak pożądanie wypełnia jej ciało. I to takie, które tylko on mógł ugasić.
Hanlon opadła na nią bez sił, oddychając ciężko wprost w zagięcie jej szyi. Blind przytuliła ją do siebie i delikatnie głaskała teraz po pupie. Myślami była jednak gdzieś indziej. Wiele miesięcy zajęło jej wyjście z nałogu jakim dla jej ciała był Jednooki Tom. Starczyła zaledwie jedna noc, by to pragnienie wróciło - cholerne uczucie, którego nie potrafiła zaspokoić, biorąc udział nawet w orgiach. Roma może gziła się często, ale po prawdzie to Scarlet była bardziej wyuzdana i gdy już przychodziło co do czego... to z Morganą stanowiło dla niej tylko pieszczotę, sposób, by przywiązać do siebie dziewczynę emocjonalnie. Tego pewnie też nauczyła się od Toma...
 
Aiko jest offline  
Stary 25-09-2017, 20:01   #19
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację


- Kiedy jesteś w stanie wyruszyć? - zapytała kochanki, czując, że to milczenie trwa już za długo.
Morgana uśmiechnęła się w jej ramię.
- Naprawdę ci się śpieszy co? - Alchemiczka uniosła się na rękach by spojrzeć na swoją kochankę. - Wymęcz mnie tak bym zasnęła, jutro skoczę po swoje rzeczy i możemy jechać.
Blind westchnęła cicho, po czym przewróciła kochankę na plecy.
- Mało ci jeszcze, bezwstydnico? - zawisła nad nią na rękach i spojrzała, robiąc groźną minę.
Morgana uśmiechnęła się, a jej dłonie powędrowały na pośladki Scarlet.
- Gdyby nie było mało to bym się nie domagała. Wybacz, ale przyszłam w to miejsce w konkretnym celu. - Hanlon mrugnęła do niej. - czuję też, że powinnam się tobą nacieszyć nim mi uciekniesz, kotku.
Scarlet pochyliła się i polizała ją więc zmysłowo między piersiami.
- Miaaaau. - powiedziała tylko.
Alchemiczka roześmiała się, a jedna z jej dłoni zawędrowała pomiędzy pośladki Blind, poszukując tej drugiej dziurki.
- Tak… teraz do bycia prawdziwym kotkiem przydałby ci się tylko ogonek. - Jej palec niepewnie naparł na to rzadziej uczęszczane miejsce. Scarlet poczuła jak jej mięśnie chcą ustąpić, na co Hanlon zrobiła lekko zaskoczoną minę. - To jak, kotku? Pobawimy się jeszcze?
- Tak bez motywacji? No nie wiem... może zagramy... o spełnianie pragnień... i picie.
- wskazała karafkę, po czym schyliła się do bagażu, gdzie miała ukrytą kość.
- Znasz zasady gry w oczko?
- Znam…
- Oczy Morgany zalśniły, widać było że ten wieczór sprawia jej coraz więcej radości. Jej palec delikatnie naparł na drugą grotę rozkoszy Scarlet. - Ale jakie dodatkowe zasady przychodzą ci do głowy?
Zamruczała odruchowo.
- Ej, jeszcze nie zaczęłyśmy grać, a ty już oszukujesz... - pochwyciła rękę dziewczyny, by ta nie mogła posunąć się dalej - Musisz to wygrać. A zasady są proste. Kto ma wyższy wynik, daje rozkaz. Kto zaś całkiem się skuje i oczko przeskoczy, musi dodatkowo wypić kielona. Przy oczku, pijemy obie... - zachichotała.
- Niech będzie. - Morgana uśmiechnęła się odsuwając dłoń. - No to kicie pierwsze.
Blind przeciągnęła się, wiedząc, że wzrok kochanki ją śledzi.
- Czyli kto bliżej 21, ten wygrywa.
Rzuciła kostką sześciościenną kilka razy, zliczając wyniki
1,4,4,1,5,1.
- Szesnaście... no to jeszcze raz. I znów jedynka. No dobra, 17 mi starczy. Teraz Ty ślicznotko.
2,1,2,4,3,4
Morgana zamyśliła się patrząc na kości. Po chwili dorzuciła jeszcze jedną 4.
- Dwadzieścia. - Uśmiechnęła się do Scarlet.
- Słucham zatem rozkazu, moja pani... - odparła Blind podejrzanie usłużnie.
Alchemiczka spojrzała na nią podejrzliwie.
- Dobrze… chciałabym zobaczyć jak sama się doprowadzasz. - Hanlon mrugnęła do niej sięgając po papierośnicę.
Blind przygryzła wargę.
- Wiesz, że... to może potrwać. Nie masz jakiegoś szybszego życzenia? - próbowała się wywinąć.
- Wymigujesz się? - Morgana odpaliła papierosa. - Mogę dać ci czas póki nie wypalę, ale chyba nigdzie się nie spieszymy.
- Paskuda...
- Blind podpełzła bliżej kochanki i wzięła z jej ręki zwycięską kostkę. Polizała ją zmysłowo, po czym wsunęła na dłoni między swoje uda i zaczęła nią pocierać wciąż rozbudzone łono. Usta łowczyni golemów musnęły ramię kochanki.
- Nie pomożesz mi... chociaż dobrym słowem? - polizała teraz jej skórę.
Morgana odsunęła papierosa, by nie poparzyć Scarlet.
- A co byś chciała usłyszeć? - Blind poczuła zapach wydmuchiwanego ponad jej ramieniem dymu. - Że jesteś bardzo podniecającą kobietą? Że lubię patrzeć jak dochodzisz? - Alchemiczka sięgnęła wolną dłonią do piersi Scarlet i zaczęła ją pieścić. - A może coś brzydszego. Na przykład, że wyobrażam sobie teraz jak wkładasz w siebie te wszystkie kostki, jak kręcisz tyłkiem a ja słyszę ich stukot. Co wolisz kiciu?

Blind zamruczała, wgryzając się w jej ramię, gdy sześciościenna kostka faktycznie została wepchnięta do jej groty rozkoszy. Płytko, odrobinę zaledwie, ale już samo to i zestawienie z wizją, utkaną przez Morganę sprawiło, że poczuła, jak krew w niej gorzeje.
- Chyba... nie będziesz mieć o mnie dobrego zdania... - wyszeptała jakby na usprawiedliwienie.
Morgana jęknęła przy ugryzieniu, ale o dziwo było w tym niemal tyle bólu co rozkoszy.
- A to niby czemu, kotku? - Usłyszała w głosie alchemiczki uśmiech.
- Dobrze wiesz, że druga opcja... druga wizja mnie podnieca. - Blind polizała zmysłowo ugryzienie, nagle wyjmując kostkę do gry ze swojej szparki i... wkładając ją do ust Morgany.
Alchemiczka oblizała kostkę, wrzucając papieros do pustej szklanki.
- Czemu więc jej nie zrealizujemy? - Morgana wyjęła ze swoich ust sześcianik i przysunęła go do kwiatu Scarlet. Dziewczyna w goglach poczuła jak przedmiot napiera na jej otwór. - Może byłabyś nimi w stanie “rzucić”?
Blind parsknęła rozbawiona.
- To już nie muszę sama się zaspokajać? - polizała dziewczynę po policzku, bynajmniej jednak nie odsuwając się i pozwalając na penetrację małą kostką.
- Wyraźnie domagałaś się pomocy. - Morgana wsunęła kostkę do wnętrza Scarlet, na razie trzymając ją palcami. - Jak myślisz, uda nam się je potem wyjąć by grać dalej? - W głosie alchemistki słychać było rozbawienie.
- W najgorszym razie zmuszę cię, byś je wyssała. - odpowiedziała Blind i władczo przyciągnęła głowę kochanki, by ją pocałować, penetrując wnętrze jej ust języczkiem.

Morgana oddała pocałunek i puściła przy tym kostkę. Chwilę poobracała nią we wnętrzu kochanki, po czym wysunęła swoje palce ze środka. Chwilę bawiła się nimi łechtaczką Scarlet, po czym sięgnęła po kolejny sześcianik.
- Będziesz musiała wygrać kolejny rzut by mnie do czegoś zmusić, kotku. - Blind poczuła jak chłodny przedmiot przesuwa się po jej rozgrzanym kwiecie i po chwili napiera na otwór.

[MEDIA]http://1.bp.blogspot.com/-44L0-CEP4Yg/VgFvtuM9RYI/AAAAAAAAA8o/oL4-xZlCujo/s1600/kostkizostalyrzucone.blogspot.com-o-grach-planszowych-pathfinder-2.jpg[/MEDIA]

Zarówno to, jak i pocieranie o siebie dwóch przedmiotów w jej wnętrzu sprawiło, że zakręciło jej się w głowie od fali pożądania.
Przytuliła się do drugiego ramienia Morgany, tak, że tkwiło pomiędzy ocierającymi się o nie piersiami. Ciało Scarlet wszak coraz bardziej falowało.
- Jeszcze... jeszcze jedną... - wyszeptała ciężko do ucha alchemiczki.
- Skoro kicia sobie życzy. - Głos Hanlon był coraz bardziej rozpalony. Blind czuła na swojej skórze, gorący oddech alchemiczki. Kolejna kostka przesunęła się powoli po jej brzuchu, bez trudu trafiając między mokre płatki i dalej do otworku. Morgana wsuwała ją, powoli i ostrożnie, aż cały przedmiot zniknął w jej środku. - Kolejna?
Biodra Scarlet poruszyły się tak, by klęcząc rozszerzyć nieco bardziej nogi. Czuła jak jej wnętrze zaciska się na dziwnych, obcych kształtach. Ogień perwersji rozpalił jej łono. Polizała Morganę po szyi, po czym przesunęła usta wyżej na uszko.
- Dwie. - rzuciła bezwstydnie i ugryzła ją lekko.
- Hm… wygląda jakby ci się podobało. - Hanlon wzięła dwie kostki i chwilę bawiła się nimi między płatkami Scarlet, powoli przesuwając je między palcami. Bez pośpiechu zagłębiła przedmioty we wnętrzu kochanki. - Powinnaś sprawdzić czy już stukają.

Łowczyni golemów jęknęła, a potem niespodziewanie przewróciła Morganę na plecy. Pocałowała ją dziko i szybko, po czym uklękła nad nią w rozkroku. Chwyciła dłoń, którą kobieta dopiero co “zaaplikowała” jej kostki i docisnęła do swojego łona.
- Sprawdź mnie, malutka... - zachęciła.
Alchemiczka przez chwilę przypatrywała się jej z dołu z zachwytem. Chwilę przesuwała dłonią po wierzchu po czym zanurzyła dwa palce do środka. Scarlet poczuła jak kostki w jej wnętrzu zaczynają się poruszać.
- Niezbyt stukają. Może powinnaś potrząsać biodrami, co? - Hanlon chyba chwyciła jedną z kostek we wnętrzu Blind i zaczęła nią uderzać o inną.
- Ja ci zaraz potrząsnę... - kobieta zasyczała, gdyż to co robiła jej Morgana było słodką torturą - Nie wytrzymam dłużej chyba... - wyjęczała w nagłym napadzie słabości - Włóż mi głębiej te paluszki…
- Czym mi potrząśniesz kotku?
- Hanlon niemal zamruczała, ale grzecznie wsunęła palce głębiej. Blind poczuła jak bawi się kostkami. O jej wnętrze ocierały się to palce, to ścianki, czasem kuły ją lekką krawędzie i narożniki. Morgana chwyciła drugą ręką biodro Scarlet i zakołysała nią lekko, co sprawiło, że chyba wszystko we wnętrzu Blind się przemieściło. - Pokręć swoją zgrabną pupą.

I ta w końcu uległa, kołysząc biodrami ponad kochanką i nabijając się na jej palce. W przypływie rozkoszy Scarlet chwyciła piersi kochanki i zaczęła je dość mocno miętosić, jednocześnie podpierając się na niej. Morgana zaczęłą wbijać swoje palce w Blind, powodując, że wszystkie kostki zderzały się w jej wnętrzu.
- Naprawdę wyglądasz bardzo podniecająco i… - Alchemiczka wyszczerzyła się. - … chyba stukają.

To proste stwierdzenie sprawiło, że wszelkie bariery puściły. Blind doszła gwałtownie, drżąc na całym ciele i wijąc się ponad kochanką, aż wreszcie zamarła jakby skulona nad nią. Morgana delikatnie pogładziła udo, górującej nad nią kochanki.
- Chyba nie do końca była to realizacja zadania, ale było na co popatrzeć. - Scarlet poczuła jak alchemiczka poruszyła palcami w jej wnętrzu. - Może zostawimy je w środku, wygląda jakby podobało ci się, że tam są.
Blind opadła na kochankę, oddychając ciężko. Potrzebowała chwili by odpowiedzieć:
- Wtedy możesz się domyślić, jakie ciebie czeka zadanie. - rzekła, choć groźba słabo jej wypadła.
Morgana przytuliła ją delikatnie, przesuwając dłońmi po rozgrzanych plecach Scarlet.
- Jeśli wygrasz rzut kośćmi. Na szczęście chyba jeszcze kilka zostało. - Hanlon wyraźnie dobrze się bawiła. - Jednak co zrobimy jeśli ja wygram?
Blind odetchnęła pełną piersią.
- Jestem pewna, że coś wymyślisz. - stwierdziła z przekąsem, po czym dodała - No to rzucaj... ciężko mi się siedzi.
Morgana sięgnęła po kostki nie podnosząc się z łóżka i rzuciła nimi obok łóżka.
6, 5, 3, 3
- Hm… - chwyciła jeszcze jedną kostkę i dorzuciła kolejną 3. - No to dwadzieścia, kotku. - Sięgnęła po kostki i podała je Scarlet.
- Szlag... - skomentowała Blind, już czując, że z tymi kostkami jeszcze posiedzi.
- 5... 4...6...2...6! Nosz... to jest jawne oszustwo! - fuknęła, rzucając kostką przez pokój i wypijając jednym haustem karniaka. Otrząsnęła się, a potem spojrzała na Morganę.
- No to jakie rozkazy, ma pani?
Alchemistka przyglądała się jej z uśmiechem.
- Ktoś cię musi mocno kochać, kotku. To podobno przynosi pecha w kościach. - Pocałowała Scarlet w usta. - Zajmij się moją szparką i daj mi tutaj swoją.
- Nienasycona...
- westchnęła łowczyni golemów. Już podejrzewała jaki rodzaj znajomości łączył Morganę i Jednookiego. Pytanie tylko o co się pożarli. Była ciekawa, lecz nie zamierzała z tego powodu ryzykować utraty względnego zaufania dziewczyny. Popchnęła ją lekko na łóżko, by ta położyła się na plecach i weszła na nią, wystawiając swój kuperek ponad głową kochanki, samej mając jednocześnie świetny widok na jej kobiecość.
- Szerzej nóżki - poinstruowała.
Morgana posłusznie rozsunęła nogi, a Scarlet poczuła jak po jej łonie przesuwa się rozgrzana dłoń alchemiczki.
- I nienasyconą, nazywa mnie kobieta, która prosiła by jej wkładać kostki w szparkę. - Hanlon miała rozbawiony głos, jednak w jej ruchach widać było lekkie zniecierpliwienie.
Blind, która już trochę wypiła, zaśmiała się dźwięcznie.
- Powiedzmy, że trafił swój na swego - rzekła, bez wstępów wkładając dziewczynie jeden paluszek w jej gorącą szparkę.
Scarlet poczuła jak rozpalona, wcześniejszą zabawą była alchemiczka. Jej wnętrze niemal otworzyło się na palec dziewczyny w goglach. Biodra naparły na dłoń Moore.
- Powiedzmy… - Rozbawiony głos Hanlon szybko nabrał rozpalonego tonu, gdy kobieta delikatnie masowała rozgrzane płatki Scarlet.
- Chcesz mi opowiedzieć jakieś pikantne szczegóły ze swojej przeszłości? - zapytała Blind. Wyjęła palec i oblizała go. Niespiesznie przesunęła palcami po bokach kochanki, w okolicy pośladków wbijając jej w skórę pazurki i drapiąc aż do ud. Dopiero wtedy język kobiety zanurzył się w szparce kochanki.
Morgana zamruczała.

[MEDIA]https://render.fineartamerica.com/images/rendered/default/print/12.000/7.625/break/images-medium-private-5/lesbian-69-samarel.jpg[/MEDIA]

- Nie wiem czy uwierzysz ale dziś wieczorem poderwała mnie bardzo ciekawa osóbka. - Palce alchemiczki wsunęły się do wnętrza Scarlet i Moore poczuła jak kostki w niej znów zaczynają się ruszać.
Jęknęła, odruchowo napinając pośladki.
- Opowiedz mi o tym... - poleciła, skupiając się teraz na trącaniu językiem klejnociku rozkoszy.
Ciało Hanlon zaczęło drżeć.
- Scarlet… jak ja mam ci... - Alchemistka jęknęła z rozkoszy.
- Lepiej znajdź sposób, albo nici z pieszczot języczkiem - postawiła warunek, głaszcząc łono kochanki dłonią, lecz... nic ponad to.
- Ty sadystko. - Scarlet poczuła jak Hanlon wysunęła jedną kostkę pozostawiając ją w wejściu do kobiecości Moore. - Mówiłam o tobie kiciu. Moja przeszłość nie jest jakoś szczególnie pikantna.
W nagrodę za to Blind pocałowała jej kobiecość. Raz...drugi...trzeci... jej palce pieściły płatki kwiatu, lecz nie wsuwały się do wnętrza.
- Nic? Żadnych przygód? Wszystko grzecznie pod kołderką? - dopytywała się - Jakoś ciężko mi uwierzyć... A z mężczyznami?
Morgana przez chwilę zastanawiała się, poruszając kostką w szparce Blind.
- Kilka szaleństw było, jednak co nałóg to nałóg.
Scarlet poczuła na swej kobiecości usta alchemiczki, a chwilę po tym sześcianik opuścił jej wnętrze. Dopiero po tym dodała.
- Nie kręcą mnie faceci.

Blind zamruczała i wpiła się w gorącą szparkę kochanki, po chwili zaczęła ją rozpychać dwoma palcami, jednocześnie usta przesuwając na jej łechtaczkę.
Morgana sięgnęła do szparki Scarlet po kolejną kostkę. Jej pupa wierciła się lekko chcąc pogłębić doznania.
- A ty miałaś jakieś pikantne przygody?
- Wybacz, jestem zajęta. Będziesz musiała wygrać odpowiedź.
- zaśmiała się Blind, znów przyspieszając tempa pieszczot i samej delektując się dotykiem kochanki.
- Na razie nieźle mi idzie, może opowiesz mi wszystko jak wygram? - Morgana sama zabrała się za pieszczoty, ssąc kostkę wystającą z kwiatu Blind. Ta zaś, by “nie przegrać” wpiła się mocniej w klejnocik kochanki, pieszcząc ją teraz trzema palcami naraz.
Dla Morgany było to odrobinę za dużo. Oderwała usta od kwiatu Scarlet i oddała się pieszczotom. Jej palce chaotycznie błądziły to po pupie to po płatkach dziewczyny w goglach. A ta tylko zintensyfikowała pieszczoty, wsuwając do jej gorącej szparki już cztery palce.
- Niedługo cała dłoń wejdzie... - rzekła odrywając na moment usta - Świntucha z ciebie, kochanie....

Alchemiczka zaczęła się wić pod nią. Chyba odrobinę zaczynało ją boleć ale nie powstrzymywała Scarlet. Ta wstrzymała się jednak z zadawaniem bólu. Nie była Jednookim. Po prostu starała się doprowadzić kochankę zmieniając tempo i głębokość pchnięć. Raz wchodząc w nią powoli, za każdym razem zdobywając nowe milimetry, a innym razem płycej, ale szybko i ostro.
Morgana jęknęła dochodząc. Jej dłonie zacisnęły się na pośladkach Scarlet. A zaś umiejętnie spowalniała pieszczoty, spijając soczki z pulsującej szparki. Wreszcie puściła ją.
- To może wyjmiesz mi już te kostki? - zapytała, licząc na spolegliwość zaspokojonej kobiety.
Hanlon przez chwilę nie reagowała. Scarlet czuła jej spojrzenie na sobie, a po chwili poczuła też palce, które zsunęły się z pośladków i zaczęły wędrować w stronę jej kwiatu. Morgana delikatnie ucałowała jej udo. Po chwili po raz kolejny, tylko mocniej. Nagle te pieszczoty przerodziły się w atak na kobiecość Moore. Dwa palce zanurzyły się w jej kwiecie podczas gdy usta dopadły pupy Blind, ssąc i podgryzając delikatnie jej pośladki. Alchemiczka znalazła w jej wnętrzu kolejną kostkę i bez pośpiechu wydobyła ją.
Scarlet jęknęła, nie spodziewając takiego ataku. Nie mogła jednak się powstrzymać i tylko bardziej wypięła tyłeczek. Morgana zaatakowała językiem jej tylne wrota, palcami szukając w jej wnętrzu kolejnej kostki. Jej wprawne palce celowo drażniły kwiat, opóźniając wyjęcie kolejnego sześcianu. Hanlon odezwała się dopiero gdy udało się jej wyciągnąć kostkę.
- Ile ich tam włożyłyśmy?
Blind poczuła jak wydobyta kostka przesuwa się między jej pośladkami i napiera delikatnie na tylną dziurkę.
- Pięć? Chyba... ej! Ty chyba nie... - poczuła narastającą panikę i podniecenie - JUż więcej z tobą nie gram. Przysięgam! Nigdy więcej…
Kostka bez trudu wsunęła się w tylne wrota Scarlet, jednak Morgana nie wpychała jej do środka, pozwalając mięśniom kochanki, zaciskać się na przedmiocie.
- Hm… nie masz ochoty na rewanż? - Usta alchemiczki przywarły do kwiatu Blind, podczas gdy palcami, delikatnie poruszały kostką. - Jesteś pewna, że pięć?
- Nie wiem...
- syknęła Blind i ciężko było stwierdzić na które pytanie to odpowiedź... o ile nie na oba. Ciało kobiety drżało, a ona z trudem utrzymywała pozycję. Jej biodra raz po raz wyrywały się, by docisnąć się do ciała kochanki.
- Poszukajmy. - Palce Morgany zaczęły ponownie błądzić we wnętrzu Scarlet, podczas gdy usta bawiły się kostką w jej pupie. Blind była pewna, że Hanlon już kilka razy natrafiła na “zgubiony” w jej wnętrzu przedmiot, jednak alchemiczka tylko potrącała go, bawiąc się dalej, coraz mocniej atakując kwiat dziewczyny w goglach.

Tego było za wiele dla podnieconej i podpitej łowczyni. Doszła, napinając mocno ciało. By wygłuszyć własny krzyk wpiła się ustami w muszelkę Morgany. Hanlon jeszcze chwilę drażniła się z nią, bawiąc się kostką, po czym wydobyła ją na zewnątrz, tak jak sześcian, który tkwił w pupie Scarlet.
- Dobrze słyszałam, że już ze mną nie grasz? - palce alchemiczki delikatnie przesuwały kostką między płatkami Scarlet. Kobieta zwaliła się obok na łóżko, ciężko dysząc.
- Nie ma opcji, pass. - zarzekała się.
Morgana odłożyła kostki. Po chwili odpoczynku sama podniosła się i ułożyła opierając twarz o piersi Scarlet.
- Szkoda. - Alchemiczka ucałowała jedną z piersi Blind.
- Twój apetyt jest wręcz podejrzany... będziesz mnie miała jeszcze w drodze... i rudą. Ona zazwyczaj jest nawet chętniejsza. - powiedziała Scarlet, kładąc się wygodniej.
- Lubię mieć wygodną poduszkę. A co do wyprawy… zapowiada się miło. - Morgana przyssała się do jednej z piersi jednak jej dłonie grzecznie obejmowały Blind.
Wyglądało na to, że dziewczyna nie rozumie aluzji, by się zmyć, toteż Scarlet oswobodziła się z jej uścisku i rzekła:
- Idę się wykąpać przed snem. Chcesz dołączyć?
- Chętnie.
- Morgana podniosła się i przeciągnęła. Scarlet westchnęła dyskretnie, lecz nic już nie powiedziała.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 25-09-2017 o 20:16.
Mira jest offline  
Stary 02-10-2017, 08:11   #20
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kolejne podobieństwo Morgan do Jednookiego, Scarlet zobaczyła nad ranem. Najpierw do jej nozdrzy dotarł zapach tytoniu alchemiczki, chwilę później poczuła dłoń na swojej twarzy. Gdy założyła gogle, zauważyła że Hanlon jest już ubrana, a w pomieszczeniu jest na tyle ciemno, że musi dopiero świtać.
- Witaj śliczna. - Morgana uśmiechnęła się.
- Czemu mnie budzisz? - wymruczała zeźlona w poduszkę.
- Mogłam albo napisać ci wiadomość pomadką na piersiach albo obudzić. - Hanlon ucałowała Scarlet w ramię. - Będę tutaj koło 10-tej, dobrze?
Blind zamruczała coś w poduszkę i to raczej nie było miłe pożegnanie. Obróciła się na drugi bok i zakryła kołdrą. Morgana klepnęła ją w tyłek i po chwili Scarlet usłyszała jak otwiera i zamyka za sobą drzwi. Po chwili znów zapadła w błogi sen.

Obudziło ją dopiero klepnięcie w goły tyłek. Gdy się przekręciła stała nad nią Roma. Miała na sobie jedne z jej spodni i uśmiechała się szeroko.
- Ktoś tu sobie zaszalał. - Ruda wyszczerzyła się. - Wstawaj, jestem głodna.
- O, jednak wcisnęłaś ten tłusty zad... - wymruczała Blind, powoli podnosząc się z łóżka - Kolejna nimfomanka mi się trafiła... - zamarudziła, po czym dodała - Morgana pojedzie z nami. Pomoże nam znaleźć księgę w zamian za możliwość badania jej przez dwa dni zanim wrócimy po Donovana. O Tomie jej nie mówiłam. I nie chcę mówić. Kapiszi?

Roma rozsiadła się w jednym z foteli.
- Okazuje się, że też masz całkiem konkretne poślady. Może to dlatego twój ulubieniec tak chętnie się do nich dobierał. - Ruda sięgnęła po jakiś przedmiot na ziemi, który okazał się być odrzuconą przez Scarlet kostką. - Towarzystwo Morgany może przyspieszyć wszystko.

Blind cieszyła się, że chociaż wyraz jej oczu skrywają gogle. Odwróciła szybko głowę i zaczęła szukać w torbie jakichś czystych ciuchów na przebranie.
- Ma tu wrócić około 10 i wtedy wyruszamy. Oficjalna wersja jest taka, że potrzebujemy przepisów z księgi do uratowania dwóch przyjaciół. Co w połowie poniekąd jest prawdą. Póki jesteśmy we dwie, masz jakieś jeszcze pytania niezwiązane z moją dupą?
- Jak ci szła gra w kości? - W głosie Romy pojawiło się rozbawienie. - A tak serio. Mam nadzieję, że Morgana ma jakiś pojazd, bo nie miałam czasu zająć się Igo. Powiedziała ci chociaż, coś konkretnego, czy tylko się zabawiałyście?
- A co rozumiesz przez konkret? Nie chciałam jej za bardzo wypytywać, bo głupia nie jest. Zależało mi raczej na tym, żeby mnie polubiła. I weź się tak nie gap, co? - Scarlet właśnie zapinała koszulę.
- Obiecywałaś mi całusa, daj się chociaż nacieszyć widokiem twojego wycałowanego ciała. Nasza nowa koleżanka jest rzeczywiście namiętną osóbką. - Roma bez skrupułów bawiła się jej kosztem. - Może mówiła gdzie mamy tego szukać?
- Pierdol się Roma. A ja popatrzę. Nie mówiła, ale to sama potrafię wykoncypować. Pewnie w ruinach laboratorium mojego ojca. - powiedziała jakoś tak bez emocji, wciągając na tyłek spodnie.

Ruda spoważniała.
- Twój ulubieniec tu był, wiesz? - Roma odwróciła wzrok, chyba głównie dlatego, że Scarlet zasłoniła resztki golizny. - Podobno nieźle zabawił się kosztem twojej kochanki. Przynajmniej tak twierdzi Tatiana.
- Ja w ogóle o nim nie wspominam, czułam że coś zjebał... - Blind odruchowo sięgnęła na stolik po cylinder, ale potem przypomniała sobie o założeniu bycia incognito. Westchnęła i podeszła do Romy - No cóż za nowość w jego wypadku... Znasz więcej szczegółów?
- Chyba ją zgwałcił, ale wiesz… to plotki służby. - Roma wzruszyła ramionami. - Nie wiem czy nawet nie ma z tego dzieciaka.

Scarlet ruszyła w kierunku drzwi, nic nie mówiąc. Dopiero kiedy je otworzyła, zapytała:
- To idziemy na to śniadanie czy nie?
- Tuż za tobą, kochanie. - Roma podniosła się z fotela i podeszła do Blind biorąc ją pod ramię.

Śniadanie było chyba standardem gdy ktoś zatrzymywał się na noc. Ich stolik był przygotowany. Mijając zegar w hallu Scarlet zauważyła, że jest już po 9-tej.
- Chcę jak najszybciej opuścić miasto, ale potem musimy się zaszyć i naprawić Igo. W mieście będzie nam potrzebny. - powiedziała nad posiłkiem do rudej.
- Trzeba by, tylko gdzie? Ryzykujemy las, czy zatrzymamy się przy szlaku?
- Chyba nie wszędzie tu mają tajne laboratoria pod ziemią. Zaryzykowałabym las.

Roma upiła kawy obserwując wejście.
- Nie obawiam się laboratoriów tylko czy te urocze dziewczęta cię nadal nie szukają.
- I po czym by mnie miały rozpoznać, jeśli przestałam nosić cylinder, a włosy mam związane w kok?
- Dobra, spróbujemy las. - Roma wzruszyła ramionami i zabrała się za kończenie śniadania. - Nie ma to jak romantyczny wypad we trójkę.
- Ty sobie nie żartuj. Morgana faktycznie może być chętna. - odparła z westchnienie Blind, po czym zapytała - A jak ty się wczoraj bawiłaś?
- Było milutko, lokal ma dobrze wyszkolone dziewczyny. I całkiem nieźle wyposażony barek. - Roma uśmiechnęła się. - Nie martw się nie nadwyrężyłam za bardzo funduszy. Tatiana po tym co mi wyśpiewała, raczej nie poprosi o zapłatę za noc.
Scarlet odpowiedziała jeszcze szerszym uśmiechem.
- Potworzyca. - powiedziała nie bez uznania.
- Po prostu miałam ochotę się na kimś powyżywać. - Wzrok Rudej skupił się nagle na drzwiach. - Chyba przybyła nasza nowa towarzyszka… z osobą towarzyszącą.

Gdy Scarlet obejrzała się do środka lokalu rzeczywiście wkroczyła, ubrana w podróżny strój Morgana. Do jej uda przyklejone było dziecko.


- Chyba w plotkach jest odrobina prawdy. - Roma uśmiechnęła się szyderczo, podczas gdy Hanlon pomachała do nich.

Blind siedziała jak zaklęta. Nie odmachała, nie skrzywiła się, w ogóle gdyby nie oddychała, można by przypuszczać, że zamieniła się w kamień. Morgana podeszła do nich i wtedy Scarlet dojrzała oczy małej, identyczne jak oko Toma.
- To moja córka Laura. Odstawimy ją do Chelmsford, dobrze? - Alchemiczka potarmosiła czuprynę dziewczynki.
- Tego nie było w umowie. Może być niebezpiecznie... - odezwała się w końcu Blind, przyglądając się dziecku.
- Nie mam jej z kim tutaj zostawić. - Mała przypatrywała się Scarlet uważnie. Musiała być zafascynowana jej goglami, ale Blind zdawało się, że obserwuje ją zupełnie jak Jednooki. Jakby zachłannie, w końcu mała rozchyliła usta, wskazując palcami na Moore.
- Ciocia.
Roma parsknęła głośnym śmiechem.

Scarlet zerknęła na Morganę.
- Myślałaś, że mnie to zmiękczy? - zapytała wciąż spokojnym tonem.
- Po prostu nie mam wyboru. Albo bierzesz nas razem, albo nie jedziemy. - Alchemiczka zacisnęła dłoń na ramieniu córki.
- Więc pogadaj ze mną jak człowiek, a nie ciociuj mnie za pośrednictwem młodej. Dzieci mnie nie ruszają, są natomiast kłopotliwe w trakcie podróży, gadają, hałasują, ciągle chcą siku i jeść... - mówiła teraz bardziej do dziewczynki niż do jej matki.

Mała spoważniała i na chwilę wydęła policzki.
- Nie mówiłam jej co ma mówić, trochę nie mam w tym interesu. Jesteśmy taką transakcją wiązaną. - Morgana nie wydawała się zrażona, na to Laura obróciła się w stronę Romy.
- Ciocia? - W jej głosie pojawiło się powątpiewanie.
- A czemu nie. - Ruda podniosła się. - Choć mała, pomożesz mi zgarnąć rzeczy, a mama i zła ciocia pogadają.

Dziewczynka przytaknęła i ruszyła za Romą, w stronę pokoi. Hanlon zajęła miejsce Rudej i napiła się kawy z jej kubka.
- Nie miałam z kim jej zostawić.
- Rozumiem, ale nie lubię być stawiana przed faktem dokonanym. - odparła Blind - Mogłaś wczoraj powiedzieć. Teraz natomiast stawiasz mnie w sytuacji wóz albo przewóz, gdzie w każdej opcji jestem stratna względem wczorajszych ustaleń. Chyba że chcesz mi coś zaproponować w zamian za zapewnienie małej bezpieczeństwa na drodze.
- Myślałam, że ją komuś opchnę. Też nie chcę ryzykować. - Morgana prychnęła.
- Ja się zgadzam, ale chcę coś w zamian. - powiedziała Blind, kończąc swoją herbatę.

Hanlon odpaliła papierosa.
- Co chcesz w zamian? To nie jest tak, że mam wiele rzeczy do zaoferowania. - Alchemiczce wyraźnie nie podobała się ta sytuacja.
- Nie wiemy co nas tam czeka. To proste, będziesz mi winna przysługę. - powiedziała z lekkim uśmiechem Scarlet, po czym dodała - Czy jest coś jeszcze, o czym powinnam wiedzieć a mi nie powiedziałaś?

Morgana uśmiechnęła się oceniając Scarlet spojrzeniem.
- Jesteś pewna, że to nie było sześć kostek?
Blind jednak nawet kąciki ust nie drgnęły.
- Co z ojcem małej, nie będzie jej szukał? - zapytała, czując się jak ostatnia szuja.
- Jej ojciec nawet nie wie, że Laura istnieje. - Hanlon wygasiła papieros w jakiejś pustej szklance.
Scarlet skinęła głową.
- Będziemy musiały na trochę zjechać w las, trzeba naprawić w pełni golema zanim wjedziemy w miasto. - wyjaśniła zdawkowo, najwyraźniej błądząc myślami gdzieś indziej.
- To ty tu się spieszysz. Ja was poprowadzę jak już będziemy w Chelmsford. - Blind czuła na sobie wzrok alchemiczki. - Chciałabyś mieć dzieciaka? Wyglądasz jakby ci coś siedziało w głowie.
- Chciałabym go tu nie mieć. - burknęła w odpowiedzi, wstając od stołu - Zbieramy się.
- Dobra, zabiorę małą i spotkamy się przed budynkiem. - Morgana wstała i ruszyła w stronę piętra. Gdy Scarlet podążyła za nią natrafiła na kobietę z obsługi. Na szczęście okazało się, że nie będzie miała problemu z uregulowaniem rachunku. Lokal był drogi, ale dzięki “oszczędności” Romy nie zostały bez grosza. Nadal miała też Cruor, który udało się jej odnaleźć w laboratorium.

Morgana pomogła rudej znieść rzeczy. Wyglądało na to, że kobiety już zaczęły się dogadywać. Hanlon postawiła jakieś pakunki przed Scarlet i pocałowała ją w policzek.
- To czekamy na zewnątrz. - Chwyciła małą za rękę i poprowadziła ją w stronę wyjścia.

- Brakuje tu Donovana. - Roma uśmiechała się, ale Scarlet znała ten uśmiech. Szyderczy i sceptyczny.
- Spierdalaj. - obdarzyła serdecznością przyjaciółkę Blind - Niby co miałam robić?
- Jakbym miała pomysł, to bym ci go zdradziła przy stole. - Roma spochmurniała. - Chodźmy załadować te rzeczy.
Blind skinęła głową i dołączyła do rudej.

Igo czekał na nie przy motorze, wykonując swoją ulubioną w ostatnich dniach czynność jaką było poruszanie niesprawną nogą. Scarlet zaczynała dostrzegać w tej czynności oznaki irytacji, na tyle na ile golem był w stanie pokazać oznaki czegokolwiek. Roma zabrała się za mocowanie rzeczy na motocyklu.
- Znów bawimy się w dwie siostry? - Powiedziała cicho, tak by tylko stojąca obok Blind mogła ją usłyszeć.
- Owszem, nie wiemy kto nas wtedy zapamiętał.
- Chyba trzeba by uprzedzić Morganę. - Roma na chwilę odwróciła wzrok od sprzączek. - Albo damy jej znać by zaczekała przy lesie.

Blind skinęła głową.
- W sumie tak będzie bezpieczniej, jak nas razem nie zobaczą, niech sama wyrusza z dzieciakiem, spotkamy się za bramą miasta przy pierwszym skrzyżowaniu. Wolałabym żebyśmy wchodziły w las już we trzy...znaczy cztery.
- To chwytaj swego rączego rumaka i jej powiedz. - Roma uśmiechnęła się gdy udało się jej wszystko zamocować. - Zerknę jeszcze na Igo i już dołączamy.
Blind nie pozostało więc nic innego jak podejść do Morgany i jej córki. Hanlon dosiadała motory podobnego do tego, którym jeździła Roma. Tylko wzbogaconego o dwie duże walizki i siedzonko dla małej. Do tego widać było, że maszyna należy do alchemika, gdyż niemal cała usprawniona była cruorem.


- Słuchaj, ugadałyśmy, że bezpieczniej dla wszystkich będzie jeśli ty z dzieciakiem przejdziesz bramę sama a my z Romą we dwie, trzymając się bajki, z którą tu wlazłyśmy. Spotkamy się przy pierwszych rozstajach dróg, więc idźcie traktem, dobra?
- Dobra. - Morgana spojrzała na nią lekko podejrzliwie, ale po chwili zajęła miejsce na motorze. Gdy uruchomiła silnik, wydał on z siebie nienaturalnie cichy pomruk. - Widzimy się przy rozstaju.

Po chwili odjechała, pozostawiając Scarlet samą. Z tego co udało się zaobserwować dziewczynie w goglach miasto już żyło swoim normalnym rytmem. Udało się jej nawet dostrzec straż, przecinającą kartki na pobliskiej tablicy ogłoszeń.
Starając się nie wychodzić z tłumu, ruszyła w tamtą stronę, chcąc obejrzeć nowe/zdjęte ogłoszenia. Nie tylko ją zainteresowały nowości i przy karczmie, na której wisiała tablica, zebrała się spora grupka. Straż skręciła w sąsiednią uliczkę i ruszyła dalej.

Na tablicy nie było ogłoszeń o Whiskey, które widziała jeszcze poprzedniego dnia. Za to bez trudu rozpoznałą kilka nowości. Kilku starych “znajomych” z boltsów. Była też niemal pewna, że coś co przypominało czarownicę w cylindrze i goglach było nią. Upewniła się widząc podpis.

Cytat:
Za schwytanie partnerki Jednookiego - Blind 4 000 sztuk złota.
Szybko zawróciła, by dołączyć do rudej. Kiedy ją spotkała, zdjęła gogle i rzekła:
- Stało się, Whiskey pękła. - powiedziała, po czym jednak uśmiechnęła się wisielczo - Na szczęście rysopis jest mało podobny. Widać stara flądra zapamiętała mnie jako wiedźmę w kapeluszu, toteż myślę, że bez cylindra i gogli będziemy bezpieczne. Problemem jest jednak to, że... będę ślepa, dopóki nie wyjedziemy za bramy.
Roma przyglądała się jej chwilę bacznie.
- Hm… stara wiedźma w kapeluszu u goglach. Jak dla mnie pasuje. - Ruda podała Igo wodze konia i mogły pomału ruszać.

Przedarcie się przez bramy się sprawiło im zbyt wielkiego problemu. Musiały odstać co nieco w kolejce chętnych, gdyż straż postanowiła dokładnie sprawdzać każdego przejeżdżającego. Wypytywano wszystkich kogo widzieli w mieście i gdzie spędzili noc. Roma pogadała chwilę ze strażniczką i mogły jechać dalej.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172