|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
24-10-2007, 21:19 | #141 |
Reputacja: 1 | Nicolas Noiret - Panie Noiret, Daniłłowicz. Do szalupy!… Ksiądz jedynie kiwnął głową na znak akceptacji, po czym przewiesił jedynie niewielki tobołek przez plecy i ruszył za Daniłowiczem do szalupy. W porównaniu do Polaka brał niewiele broni, ot stary i wysłużony rapier oraz dwa pistolety, jednego trzymał zawsze ukrytego pod płaszczem, podczas gdy drugi leżał szczelnie zawinięty w torbie na plecach. - Panie Daniłowicz czy warto brać ze sobą całą walizę? Przecież wyciągnięcie jej na klif będzie niezwykle trudne? – Rzucił za Samuelem, choć poznał towarzysza na tyle, że wątpił czy jego słowa osiągną jakikolwiek skutek. Spojrzał jeszcze na spory klif i wąską „dróżkę” prowadzącą na sam szczyt. – To będzie ciężka przeprawa, szczególnie trzeba będzie uważać na pannę le Blanc. – Przerwał jednak wszelkie rozmyślenie i powoli zaczął wsiadać do szalupy. |
24-10-2007, 21:35 | #142 |
Reputacja: 1 | - Panie Noriet.- Daniłłowicz spojrzał na księdza w szalupie- Gdyby miało być to problemem, wszystko zostałoby na statku. Nosiłem cięższe rzeczy w gorszych warunkach. A jeżeli walizka będzie stanowiła poważny problem, to wszystko mogę zawiesić na sobie. Wtedy pozna pan znaczenie słów "Człowiek-arsenał"- obrzydliwy uśmiech po raz kolejny rozświetlił twarz Daniłłowicza. Broń była jedynym narzędziem jego pracy, musiał więc brać jej zawsze tyle, ile tylko mógł. Bowiem czy rozsądny rzemieślnik weźmie tylko parę dłut do wykonania pracy swego życia? A "polowanie na Karła" było dla Samuela jego życiową szansą. A przynajmniej on tak uważał...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |
11-11-2007, 15:35 | #143 |
Banned Reputacja: 1 | El Vincejo, klif nadbrzeżny 12 V południe Zeszli po sztormtrapie i zasiedli na niskich ławeczkach. Marynarze pochylili się i natężywszy ramiona z wysiłkiem zaczęli pokonywać fale przypływu. Zarówno siedzący w łódce jak i pozostali na pokładzie zastanawiali się gdzie szalupa przybije. Po chwili jednak fale z szybkością pędzącego konia zaczęły ustępować ukazując niewielki spłachetek piasku u podstawy klifu. Do niego tez przybiła łódz i jej pasażerowie wysiedli znajdując się po kolana w wodzie. Pokonując fale przyboju dobrnęli ciężko dysząc na brzeg. Z góry patrzyło na nich kilku ludzi. Jeden z nich przyłożył ręce do ust i krzyknął. - Hasło !!! Podajcie hasło !!! Na pokładzie Wilson stojący obok Matyldy w otoczeniu strzelców zmarszczył brwi. Coś mu tu nie grało, nie wiedział co ale nie grało. Ostatnio edytowane przez Arango : 11-11-2007 o 15:43. |
11-11-2007, 15:51 | #144 |
Reputacja: 1 | Matylda przyglądała się uważnie poczynaniom marynarzy i swoich towarzyszy na łódce. Cieszyła się, że nie jest wśród nich, ale jednocześnie myśl, że za jakiś czas będzie musiała zrobić to samo, pokonać fale, dobić do malutkiego skrawka piasku a potem odbyć podróż w górę, po niemal jednolitej skale... nie, to było zbyt wiele! - Wilsonie... ja nie dam rady! - niemal histerycznie wpatrywała się w niego przerażonym wzrokiem, a swoje smukłe palce wbiła w jego rękę opartą o reling. Nim ten zdążył odpowiedzieć z brzegu dobiegło donośne wołanie "Hasło !!! Podajcie hasło !!!" - Hasło? - zapytała zdumiona Matylda - Kim są tamci ludzie? |
11-11-2007, 22:09 | #145 |
Reputacja: 1 | 12 V – południe, Kanał La Manche, plaża, nieopodal tzw. Drogi Diabła No tak. Hasło. Był tylko pewien problem. Przecież hasło miał wypowiedzieć do karczmarza w Sur-Le-Legne, a nie tu na brzegu. Sprawa śmierdziała na kilometr. Jeśli nawet nie była to pułapka, to na pewno dyletanctwo miejscowych. Spojrzał na swoich i rzekł: - Panowie, coś nie tak. Nie powinni tutaj sprawdzać naszej tożsamości hasłem. Przygotujcie broń, w razie czego chowamy się pod klifem, jest szansa, ze tam nas nie ustrzelą. Wykrzyczę im teraz to hasło. Zobaczymy, czy znają odzew. Patrick wyszedł przed swoich ludzi, przyłożył dłonie do ust i krzyknął najgłośniej, jak potrafił: - Nie byłem na plaży w Nourmountier? Czy warto ją odwiedzić? |
13-11-2007, 17:21 | #146 |
Reputacja: 1 | Wymierski Wymierskiemu znudziło się już oczekiwanie, postanowił działać. Spojrzełna Pierra, ten nie wyglądał za dobrze, był osłabiony, ale jeszcze żył. - Pierre, spróbuję zdjąć jednego z tych gości w płaszczach, musimy dowiedzieć się kim oni są. Ty tymczasem zostań tutaj i osłaniaj mnie, jakby co, będziemy musieli się stąd szybko uciec, więc bądź przygotowany. Wymierski wstał i nie zważając na protesty towarzysza, który chciał iść z nim, ruszył powoli w stronę najbliższego przeciwnika. Postanowił się do niego powoli i cicho zakraść, a następnie uderzyć w tył głowy. Może w jego dokumentach znajdzie coś dzięki czemu pozna cel w jakim przybyły tu osoby w płaszczach. |
17-11-2007, 21:32 | #147 |
Reputacja: 1 | Nicolas Noiret Myślał, że przeprawa łódką będzie dużo trudniejsza, dzięki Bogu mylił się. Ale już nie pierwszy raz na tej wyprawie wszystko wskazywało na to, że po raz kolejny zabrakło im szczęścia bądź po prostu jak to w życiu… coś się spieprzyło. - Jeżeli to nie nasi ludzie to mam nadzieje, że kapitan Wilson szybko zareaguje, bo inaczej będą mieli nas jak na dłoni. – Pochylił głowę i powiedział na tyle cicho, że ledwie pozostała dwójka towarzyszy dosłyszała tyleż dobre, co oczywiste spostrzeżenie księdza. „Tylko co robić potem, wracać na statek czy spróbować szaleńczy atak na szczyt wybrzeża?” – zadawał sobie to pytanie ale obawiał się, że wyboru nie mieli. Muszą dostać się na górę. Ręka Nicolasa powędrowała pod poły płaszcza chwytając twardą rękojeść pistoletu. „Przynajmniej Ci na górze są ludźmi, krwawią, czują ból i da się ich zabić” – pocieszał się w myślach klecha, ale wiedział, że ewentualna ucieczka pod klif nie będzie prosta. Tak jak reszta zamarł w oczekiwaniu na odpowiedź „tych u góry” a krople potu powoli zaczęły spływać mu po policzkach ze zdenerwowania. |
18-11-2007, 23:06 | #148 |
Reputacja: 1 | No cóż, problemy od zawsze prześladowały Samuela. Także i w tym momencie nie opuściły go- i o ile dały mu spokój na łodzi, tak teraz powróciły i to- zdawałoby się- ze zdwojoną siłą. Byli w naprawdę niekorzystnym położeniu, gdyby ci na górze zechcieli otworzyć do nich ogień- wystrzelaliby ich jak kaczki. Po prostu nie było jak się schować, a bieg pod klif byłby z pewnością biegiem ostatnim. Nie pozostało nic innego jak zdać się na talent krasomówczy Fitzpatricka. A jednak, Daniłłowicz wciąż pamiętał, drugi w oddziale był on- zarówno formalnie (od początku bowiem był zastępcą zarozumiałego lorda), jak i w tej sytuacji... Jeżeli nic nie da rozmowa, jedyną szansą na przeżycie będzie właśnie Polak i jego zdolności bojowe... Powolnym ruchem, osłaniając się przy tym płaszczem, otworzył położoną na sporym kamieniu walizkę i wyjął karabin, używany ledwie parę godzin temu, do odparcia ataku wrogiego statku. Delikatnie przytulił go do swojego ciała, przewiesił, po chwili chwycił już za pasek doń przypięty i opuścił broń tak, by chociaż częściowo ukryć ją pod czarną tkaniną swego okrycia wierzchniego. Zamknął walizkę, a później spojrzał w górę. Oceniał, jak wielu uda mu się strącić. A potem zaczął się modlić, by jednak Caspar dał radę...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |
18-11-2007, 23:40 | #149 |
Banned Reputacja: 1 | 12 V nadbrzeżny klif Na górze zapanowało jakieś zamieszanie, z góry spadła lina z zawiązanymi węzłami i doleciał ich głos : - Już w porządku... - usłyszeli czyjś śmiech. Teraz wchodzcie. Długo na was czekaliśmy. Póki możecie wspinajcie się uskokiem, gdy nie dacie rady wciągniemy was. Ilu was będzie ? Nad krawędzią pojawiła się brodata twarz z nieodłączną bretońską fają w zębach. Normandczyk na głowie miał zawiązaną "po piracku" czerwoną chustę, w uchu, w słońcu złocił się kolczyk modą wprowadzoną przez Sourcoffa, jednego z najsłynniejszych korsarzy epoki. Za nim pojawiło się jeszcze dwóch osobników z muszkietami i czwarty, dalej jak opętany wymachujący pomarańczową chustą. Zerwał się lekki wiaterek i lina zaczęła tańczyć na nim bujając się coraz bardziej. Zaprawdę, "droga diabła" była odpowiednią nazwą dla tej karkołomnej wspinaczki w górę klifu. Międzyczasie wioślarze zepchnęli łódz, która niesiona coraz słabszym co prawda już odpływem chyżo mknęła w stronę El Vincejo. 12 V nadmorski las Wymierski skradał się powoli pilnując, by pod stopami nie trzasnęła żadna gałązka, nie zachrzęściło suche igliwie. Było to trudne, zważywszy iż buty do konnej jazdy nie służą do indiańskich podchodów. Ułatwieniem dla generała było to, że mężczyzna był zaabsorbowany tym co działo się na krawędzi klifu. Teraz Polak mógł przyjrzeć mu się lepiej. Obszerny, czarny płaszcz, upodabniał go do jakiegoś ptaszyska, wrażenie potęgował fakt, iż osobnik był wysoki i chudy. Wymierskiemu kojarzył się z czatującą na brzegu jeziora czaplą. Delikatnie wydobył zza pazuchy pistolet, pokonał w dwóch susach ostatnie metry i gruchnął kolbą w czarny pieróg, jaki tamten nosił na głowie. Mężczyzna nawet nie wydał jęku, tylko jak snop zboża zwalił się na ziemię. Generał pochylił się nad leżącym. Ostatnio edytowane przez Arango : 19-11-2007 o 00:08. |
18-11-2007, 23:49 | #150 |
Reputacja: 1 | Lina. Tego Polak obawiał się najbardziej. Ale cóż, jeżeli udało im się zrzucić, to uda się wyciągnąć z dość ciężkim ładunkiem, szczególnie jeżeli będzie ich tam kilku. Daniłłowicz bowiem doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż miał jakąś wartość dotąd, dokąd miał broń- nie chciał więc rozstania nawet z nożem, a co dopiero z całym zestawem broni palnej i białej, jaki znajdował się w tej sporej walizce. - Sir Fitzpatrick powinien iść pierwszy, od niego zależy powodzenie wyprawy. Ja pójdę na końcu, na dole liny przywiążę sobie to- wskazał na walizkę- A później po prostu wyciągnę na górę. Chyba nikt nie ma nic przeciwko?- spytał i, nie czekając na odpowiedź, znów zajął się swoim bagażem. Dokładnie schował karabin do wnętrza, ułożył go tam, gdzie był wcześniej (w rzeczach tego żołnierza bowiem wszystko miało swoje z góry wyznaczone miejsce) i zatrzasnął wieko walizki, zaciągając jeszcze parę skórzanych pasów. Bagaż już wiele razy upadał, niejednokrotnie był transportowany w trudnych warunkach- powinien też wytrzymać podróż na linie. O ile lina to wytrzyma...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |