Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-01-2007, 01:03   #11
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
10 V – wieczór, Londyn

Fitzpatrick wzruszył ramionami i bez emocji spojrzał na Wilsona:
- Widzisz, drogi Robercie. Słuchasz plotek, a plotki są… niegodne dżentelmena. Prawda? Może wychodziłem córką lorda Stanhope’a, ale z pewnością niewiele ci do tego. Wszak dżentelmen wie, dżentelmen milczy. Miłej podróży życzę. Czas na mnie.
To rzekłszy obrócił się i spokojnym krokiem skierował się w stronę posiadłości Roberta Castlereagha.
Choć słońce chyliło się już ku zachodowi, wciąż było jasno. Krwawo-złote promienie kładły się szerokimi pasażami po szczytach dachów londyńskich kamienic, przydając im nieziemskiego blasku. Lekki wietrzyk wzruszył ciężkie, duszne powietrze metropolii, czyniąc zaduch mniej dokuczliwym. Obok przejechała karoca z herbem Sutherland na drzwiczkach – wstępującym żbikiem i dewizą Sans Peur. Caspar nie zwracał na to wszystko uwagi. Zatopiony w myślach rozmyślał nad ciągiem dalszym swej sztuki. Niespełna pół godziny później stanął przed rezydencją Roberta Castlereagha.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
Stary 18-01-2007, 19:45   #12
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Nicolas


Przedmieście Londynu wydawało się tętnić życiem. Zadziwiające jak wszystkie wielkie miasta są do siebie podobne. Byłeś w jednym a czujesz jakbyś był we wszystkich. Zaczął przyglądać się przechodniom. Przypomniał sobie pierwszy raz gdy ze swoimi braćmi wykradł się z domu by podziwiać Lyon nocą. Był ciepły czerwcowy wieczór, gwieździste niebo, i nie zapomniane podniecenie związane z zakazem który właśnie złamał. Z miasta nie pamiętał wiele, kluczyli godzinami po bardzo wąskich uliczkach Lyonu pnąc sie za razem po zboczach doliny Fourviere. Była tam świeżo zbudowana bazylika, naprawdę paskudna. Gdy dotarli na miejsce ich oczom ukazał się przepiękny widok który wyrył się Nicolasowi w pamięci. Cudowna panorama pogrążonego we śnie Lyonu...

Ktoś stanął przed nimi. Otrząsnął się z otępienia i wzrokiem zlustrował przybysza. - Chyba nie przysłali po nas takiego łachmytę. To pewnie jakiś bezdomny. -Bił się w myślach dopóki nie usłyszał słów nieznajomego " Romsey i Jersey" które rozwiały jego nadzieję. Tak jak Bailleu kiwnął głową aby potwierdzić wszelkie wątpliwości co do swojej osoby.

Nic się nie stało. Człowiek gapił się na nich dalej. Oczekiwał konkretnej odpowiedzi. - W liście nie było wzmianki o żadnych hasłach bądź znakach. -Nicolas westchnął i popatrzył się na towarzysza podróży pytającym wzrokiem. Tamten również wyglądał zdziwiony. -A niech mnie czemu nie..- zanim skończył myśleć szepnął po cichu żeby słowa nie wydostały się po za ich trójkę.

- Za Boga i Króla.- Nie był pewien czy coś to pomoże ale wiedział jedno, nie będzie udawał pieprzonego głosu sów. Wyraźnie podenerwowany, ale jeszcze panujący nad emocjami rzekł-A teraz bądź łaskaw zaprowadzić nas do posiadłości pana Baringa.
 
mataichi jest offline  
Stary 20-01-2007, 17:07   #13
 
Leonidas's Avatar
 
Reputacja: 1 Leonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znany
Balzak

Londyn... tak, to miasto ciągle miało ten sam zapach, jak wtedy gdy go zostawił. Balzak po wyjściu z pojazdu rozejrzał się po okolicy - można powiedzieć brakowało mu tego widoku, uwielbiał metropolie bo przypominały mu Paryż. Londyn sam w sobie nie był zły, ale on kochał tylko jedno miasto. Dlatego teraz myślał tylko o Paryżu, o jego uliczkach, tawernach, przyjaciołach i tych wszystkich dobrych wspomnieniach które się z tym wiązały. To wszystko uderzyło go gdy tylko wyszli z pojazdu; dlatego też nie zauważył gdy podszedł do nich ten człowiek ubrany niczym wyrwany z kanałów. Nauczony z doświadczeniem nie okazał żadnego zdziwienia na pytanie/stwierdzenie przybysza. Na chwile tylko przeniósł wzrok na Nicolasa lecz on również nie wydawał się za dużo rozumieć z tej sytuacji. Na szczęście ksiądz odezwał się wkrótce i chodź jego odzew zadziwił go, milczał dalej, przyglądając się rekcji nieznajomego.
 
Leonidas jest offline  
Stary 22-01-2007, 14:58   #14
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Lord Fitpatrick

Służący wziął od niego lekki płaszcz i prawie zgięty w pół poprowadził w stronę schodów prowadzących do gabinetu Castlereagha. W połowie drogi spotkali sir Roberta i lady Estherę.

- Drogi Casparze- życzliwy ton mógł swiadczyć o niezwyklej atencji mówiącego do gościa Fitzpatrick zbyt długo jednak znał markiza Londonderry by dać się zwieść. Tym bardziej, ze jego towarzyszka jednym ruchem nie dała poznać po sobie, że pamięta choć minutę z poprzedniej nocy.
- Zaprosiłem Cię tutaj, znając bowiem Twoje oddanie Koronie...- kontynuował wprowadzając lorda do gabinetu i wskazując mu miejsce w fotelu. Nie wątpię , że zadanie natury tak delikatnej, a jednocześnie tak w obecnej sytuacji ważne... Jednym słowem Casparze uznaliśmy, z Estherą i Baringiem, że jesteś najodpowiedniejszym człowiekiem, by w Twoje ręce złożyć losy całej wyprawy.
- Z Baringiem, mną i Premierem - ostatnie słowo lady Stanhope wypowiedziała z takim naciskiem, że Fitzpatrick podniósł oczy i spojrzał Jej w twarz. Napotkał jednak tylko zimny, zupełnie wyprany z jakichkolwiek emocji wzrok wczorajszej kochanki.
- I z Premierem oczywiście - dorzucił pospiesznie sir Robert.
- To co zostanie tu powiedziane nie może wyjść poza te ściany...
[user=1251]- Zorganizowaliśmy ... pewną akcję przeciwko Korsykaninowi. Jeżeli się powiedzie odzyskamy należny nam prymat w Europie. Francuzi załatwią wszystko sami i wtedy ten gruby wieprz hrabia Prowansji zostanie następnym Ludwikiem panujacym z Bożej łaski.

Tu sir Robert uśmiechnął się drwiąco i upił łyk wina.

- Jednak nie wszystko poszło tak jak chcieliśmy. Ten wielki Bretończyk, Cadoudal, który podjął się zadania zabrał ze sobą pewne papiery , które świadczą o pewnych powiązaniach z nim ludzi wysoko , bardzo wysoko sytuowanych i o ważnej pozycji w Zjednoczonym Królestwie. Jeśli dojdzie to do Premiera...

Widząc iż powiedział za dużo zamilkł gwałtownie. Stojąca za jego plecami lady Esthera drgnęła gwałtownie. Catlereagh parę razy głęboko odetchnął i podjął wątek.

- Wyruszysz zatem Casparze by odnalezć te papiery, wiemy że Cadoudal nie ma ich przy sobie, zresztą albo już jest, albo zmierza właśnie do Paryża, by spotkać się z generałami Pichegru i Moreau. Wpadnie najpewniej, bo jak donoszą nasi agenci, kontrwywiad Savary'ego już jest na ich tropie. Musimy, powtarzam Casparze musimy odzyskać te papiery.To nie tylko prośba, to również polecenie, Twojego przełożonego admirała Whintrope'a.
Zapewne masz teraz do mnie parę pytań ?


Konwersację przerwało wejście kamerdynera.

- Markizie lady Lajolais z towarzyszką

Sir Robert zwrócił się do Esthery :

- Moja droga czyń przez chwilę honory pani domu, niebawem dołączymy do Was.

Ta w milczeniu skinęła głowa i nie obdarzywszy Caspara nawet spojrzeniem opuściła gabinet.[/user]

Mathilde Le Blanc

Gospodarza nie było jednak w domu, oczekiwał na nie jednak list.
W nim sir Baring z największym żalem zawiadamiał, iż sprawy niecierpiące zwłoki zmuszają go do nagłego wyjazdu. Zawierał również zaproszenie do siedziby lorda Robberta Castlereaghe'a markiza Londonnery na dzisiejsze popołudnie.
Choć pani pułkownikowa sarkała nieco za formę zaproszenia, jednak obie chcąc nie chcąc wsiadły do powozu i kazały sie zawiezć pod wskazany w liście adres.

Rezydencja choś może niezbyt okazała świadczyła jednak o majętności i pozycji lorda. Wprowadzone przez lokaja do ogromnej bawialni na parterze panie chwile oczekiwania wypełniły sobie najnowszymi plotkami o londyńskich skandalach.

- Witam, a jednocześnie proszę o wybaczenie. Lord zaraz zejdzie, na razie ja dotrzymam paniom towarzystwa. Jestem lady Esthera Stanhope, o której zapewne panie słyszałyście niejedno i zapewne więcej złego niż dobrego.

Kobieta, która sie pojawiła, była wysokim rudzielcem. Jej twarz pokryta byla licznymi śladami po ospie, nazwać pięknością nie mozna jej było. Jednak szare oczy rekompensowały braki urody. Znamionowały siłę, charakter i niewątpliwą inteligencję.
Uśmiechnęła się jednocześnie wskazując by usiadły. Wkrótce pojawił się służący z tak modną ostatnio kawą i likierami.

- Pani Lajolais wszyscy jesteśmy pod wrażeniem poświecenia i odwagi zarówno pani, jak i pani męża. Sam premier wspominał mi o tym z uznaniem.
Zapewne zaś ta młoda dama to tak oddana naszej sprawie panna Le Blanc. Wspólczuję z powodu straty braci, pani pułkownikowa opowiedziała nam o tej tragedii.
Teraz jednak nadarza się okazja byśmy nawet my słabe kobiety przyczyniły sie do upadku tego korsykańskiego potwora. Ta przesyłka, którą pani Lajolais Ci wręczyła trzeba doręczyć Jej męzowi w Paryżu. To misja niezwykle ważna dla waszej sprawy.Towarzyszyć Ci będzie zacny kawaler sir Fitzpatrick, którego rychle poznasz i kilku jego przyjaciół, przynajmniej przez pewien czas.
Mam nadzieję, ze podejmiesz się tego zadania, wszak o Twoim oddaniu Burbonom i monarchii świadczyła sama pani pułkownikowa ?

Samuel Daniłłowicz

Baring jak oparzony zamachał rękami.
- Zadnych pytań, sam wiesz. Na razie musi ci wystarzczyć jedno, jak wpadniesz w ręce Francuzów lepiej od razu sobie strzel w łeb.

Francis zamilkł i dalszą część drogi upłyneła im w milczeniu. Dopiero gdy powóz zajechał przed rezydencję Castlereagha Baring chwycił Samuela za ramię i pochylił się ku niemu.

[user=1476] - Powiem Ci tyle ile mogę. To zadanie ma na celu odnalezienie pewnej... przesyłki. Wyprawą dowodzić będzie niejaki sir Caspar Fitzpatrick. To człowiek Stanhopówny i Castlereaghe'a. Musisz patrzyć mu na ręce, a ta przesyłka...ta przesyłka najlepiej by było, by znalazła się w moich rękach. Wtedy możesz prosić o co chcesz...[/user]

Puścił ramię Samuela i zaczął gramolić się z powozu.

- Zaraz go poznasz, a także resztę grupy. Z tego co wiem to rojaliści, dzięki nim łatwiej będzie poruszać się wam po Francji.

Stanąwszy pewnie na twrdym gruncie, wyciągnął z kieszeni surduta chusteczkę i wytarł twarz spotniałą z wysiłku.

b]Nicolas i Balzak[/b]

- Baringa ? A kto to jest ? Swoje polecenia znam i zwykłem je wypełniać, a zatem panowie...

Przy tych słowach wyprostował się, głos przybrał stanowczy ton, zniknął też cocneyowski akcent. Jednocześnie spod okrywajacych go łachmanów wyjrzała lufa pistoletu.

- Być moze takie instrukcje były w liście, konspiracja ma jednak to do siebie, że trzeba zabezpieczać się na wiele sposobów. Stąd zmiana planów. A teraz proszę juz do powozu nie stójmy tu na oczach wszystkich.

Ręką wskazał niepozorny kryty pojazd stojący nieopodal. Gdy wsiadali szepnął coś stangretowi na kożle , po czym usadowił się we wnętrzu naprzeciw nich. Jednak jakiekolwiek próby rozmowy zbywał milczeniem lub gestem.
Po około półgodzinnej jezdzie dotarli do celu. Wysiadając Francuzi ujrzeli rezydencję może niezbyt wielką, ale widać było, że gospodarz raczej na brak gotówki nie cierpi. Pierwszy odezwał się "oberwaniec"

- To posiadłośc sir Roberta Castlereagha. Idzcie tam a przyjmą was jak dobrze urodzonych szlachciców i wyjaśnią resztę.
A i pozdrowienia od Hyde'a, wierzy, że nie będzie żałował polecenia was. Wierzy też, iż będziecie pamiętać, że jesteście prawymi Francuzami.

Przekazując słowa Neuville'a skrzywił się jakby raziło go to galijskie przesłanie, po czym wskoczył do powozu, który natychmiast ruszył.
Pozostali sami na podjezdzie, obok nich leżały skromne bagaże wypakowane międzyczasie przez stangreta.

Jan Wymierski

Droga na rue Mallmaison zjęła mu około kwadransa, jednak zblizając się do niej ogarnęły go złe przeczucia. U wylotu ulicy stały rozgadane grupki Paryżan, często gestykulujących i zacietrzewionych. Ktokolwiek tu mieszkał, na pewno nie życzyłby sobie takiego zamieszania.
Jednak naprawdę zmroziło go rzucone w jednej z dyskusji nazwisko - Pichegru.
 
Arango jest offline  
Stary 22-01-2007, 16:52   #15
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Samuel Daniłłowicz

- Nie sobie, panie Baring. Im. A potem ich matkom, żonom, córkom, braciom...- odparł Sameul. Nie zamierzał poddawać się bez walki, nigdy- chciał zginąć albo z mieczem w dłoni, albo już po tym wszystkim... Ostatnimi czasy poznał pewnego zaiste mądrego człowieka, architekta, rzekomo projektował coś dla rodziny królewskiej. Za małą pomoc w pewnej "dyskretnej" sprawie wykonał dla niego parę projektów odnowy dworku Daniłłowicza. W prawdzie były bardzo umowne, bo podstawą były tylko opowieści Samuela o jego rodowej siedzibie, ale po odpowiednim dopracowaniu nadadzą się świetnie. Odrobinę staromodnie, funkcjonalnie i nie tak drogo- gdy tylko skończy się ten cyrk zaborczy, Samuel wróci do Polski, wróci i zrobi wszystko, o czym marzył przez tyle lat...

Ale tym czasem nie było okazji do marzenia się. Bo co to za straż przyboczna z miną zagubionego gdzieś we wspomnieniach dziecka? Daniłłowicz przybrał znów ten przenikliwy, hardy wyraz twarzy, który zawsze odpowiadał Baringowi, i prawie bez ruchu spędził resztę podróży.

- Dobrze. Dopilnuje, żeby wszystko poszło po pańskiej myśli, sir. A co do tego "proszenia, o co chcę"- zapamiętam, sir.- ostatnie zdanie skwitował uśmiechem, który wyglądał conajmniej groteskowo na jego przeoranej bliznami twarzy. No cóż, taki już był Daniłłowicz.

Teraz zaś szedł na spotkanie reszty swoich nowych towarzyszy i rzeczonego przywódcy. Rojaliści? No cóż, czemu nie. Ale w duszy modlił się o chociaż jednego Polaka- będzie mu brakowało jego ukochanego języka...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 23-01-2007, 09:54   #16
Van
 
Van's Avatar
 
Reputacja: 1 Van ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputację
Jan Wymierski

Generał miał zamęt w głowie. W ogóle nie wziął pod uwagę możliwości, iz prefektura wyruszyła po Pichegru. Nie miał oczywiście całkowitej pewności aby powiązać obie sprawy ponieważ nie zauważył wozów, jednak to było pierwsze co przyszło mu na myśl. Jeżeli w istocie jego domysły są prawdziwe, dla jego sprawy nie będzie to najlepsze. Bardzo to może przeszkodzić.

Generał rozejrzał się po okolicy szukając grupki osób która mogłaby mu opowiedzieć co tu się stało. Gdy już znalazł, uspokoił się nieco aby nie wzbudzać żadnych wątpliwości, wygładził swoje ubranie i podszedł do nich.
- Witam państwa - powiedział nisko się kłaniając - Dlaczegoż to takie zamieszanie tu jest ? Czy stało się coś ciekawego ? Widziałem wcześniej przy ulicy prefektury jak agenci wyjeżdżali wozami. Czy to może do tego miejsca się udali ? - zapytał słodkim głosem, tak aby nie wzbudzać żadnych emocji, aby ludziom do których kierował swe pytania, wydawałoby się, iz jest to kolejny z ciekawskich.

Józef miał szczerą nadzieję, iz jest w błędzie, a całe to zamieszanie jest z całkiem innego powodu, jednak na pewno się nie przesłyszał i Pichegru musiał mieć coś wspólnego z tym zamieszaniem. Czy to jemu miał dostarczyć list ?
 
Van jest offline  
Stary 23-01-2007, 14:47   #17
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Jan Wymierski

Grupka dyskutujących zamilkła. Generał został bacznie otaksowany i widać wzbudził zaufanie, bo jakaś gruba gospodyni zwróciła się do niego :

- Monsieur co to się działo ?! Najpierw przyjechali agenci i obstawili całą ulicą. Potem żandarmii, ale to piękne chłopaki nieprawda, matko Luizo ? - zwróciła się do równie otyłej matrony trzymającej w ręce iście zbójecki tasak.

- Tak, tak kumo piękne - potwierdziła zapytana - kuzyn mego szwagra, tego wysokiego, Pierra co jest szewcem na rue Pondichery ma syna w żandarmach, taki młody z wąsem, co chodził co córki tej szwaczki na rogu

- Co pani powie ? Do tej małej Marii-Anny ? Ja wiedzialam, że to lepsze ziółko...

Ponieważ szanse uzyskania jakichkolwiek wiarygodnych informacji zmalały praktycznie do zera Wymierski przepchnał się przed tłum. Przeczucie jednak go nie myliło, pod numerem 14 drzwi były wyrwane z framugą, a wejścia pilnowało kilku agentów w cywilu.
Dotknął ręką listu schowanego w kieszeni, musiał szybko podjąć decyzję co robić.
 
Arango jest offline  
Stary 23-01-2007, 17:43   #18
Van
 
Van's Avatar
 
Reputacja: 1 Van ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputację
Jan Wymierski

- Dziękuje szanownym paniom. Teraz niestety muszę was opuścić - powiedział generał do plotkujących kobiet. Postanowił dokładnie zobaczyć co się dzieje, więc przepchał się przez tłum. Gdy zauważył wyrwane drzwi i agentów, opuściły go wszelkie nadzieje jakie jeszcze przed momentem miał. Nie miał kompletnego pojęcia co uczynić w tym wypadku. Wiedział, ze zanim poinformuje o wszystkim towarzyszy przebywających u pułkownika Lajolaisa, musi uzyskać więcej informacji. Jedyne co mu przyszło na myśl, to postawić wszystko na jedna kartę. Od rozentuzjazmowanego tłumu raczej by się wiele nie dowiedział, a mógłby wzbudzić tylko nowe tematy do plotek. Musiał więc użyć swojego asa. Musiał posłużyć się swoim dorobkiem wojennym.

Jan Józef ruszył pewnie przed siebie, wprost do agentów pilnujących drzwi. Przez chwilę czuł jakby wszystkie oczy zwróciły się na niego. Wydawało mu się, iz wszyscy wskazują na niego palcem. Opanował się jednak po chwili i przywołał do porządku. Gdy stanął przed agentami, powiedział:
- Witajcie panowie. Jestem generał Jan Józef Wymierski, jeden z uczestników bitwy spod Hohenlinden ! - w tym momencie skłonił lekko głowę. - Przechodziłem właśnie tędy, gdy obaczyłem tłum ludzi i szanownych przedstawicieli Prefektury. Ale może od razu przejdę do sedna i nie będę owijał w bawełnę. Jako przedstawiciel Wielkiej Armii, byłbym wielce zaszczycony gdybym mógł poznać cel tego całego zamieszania, ponieważ z tego co usłyszałem od tłumu, chodzi o generała Pichegru. - Wymierski czuł, iż jego dłonie sa okropnie spocone i pomyślał, że popełnił teraz największy błąd w swoim życiu. Mimo wszystko starał się jednak zachować kamienną twarz. Generał zdecydowanie wolał pole bitwy od tego całego spiskowania.
 
Van jest offline  
Stary 23-01-2007, 18:12   #19
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Jan Wymierski

Obaj agenci przez kilka sekund patrzyli w milczeniu na Wymierskiego. w końcu jeden z nich szepnął coś parę słów drugiemu i ten widać niższy rangą zniknął momentalnie we wnętrzu domu. Agent, który pozostał zwrócił sie teraz do Jana :
- Poproszę pańskie papiery... panie generale. Otrzymawszy je zaczął wnikliwie studiować.
- Gdzie pan się zatrzymał w Paryżu, z dokumentów jasno nie wynika, czy jest pan dalej na służbie, czy moze jest pan urlopowany ze względów rodzinnych lub zdrowotnych. Czy jest pan monsieur general przyjacielem, lub znajomym obywatela Pichegru ?

A zatem już nie generał, lecz "obywatel" Pichegru - przemknęło przez głowę Jana. Jednocześnie z domu wyłonila się wysoka, chuda jak tyka postać, wraz z towarzyszącym mu agentem. Teraz obydwaj policjanci wyprężyli się przed nowoprzybyłym. Ten, który trzymał papiery Wymierskiego zbliżył się i zaczął coś cicho wyjaśniać, od czasu do czasu wskazując na Janą ręką. Wysoki rangą, w milczeniu tylko kilkakrotnie skinął głową.
Zbliżył się do Jana.

- Jestem Paul Desmerets zastępca szefa paryskiej prefektury. Czy szedł pan Generał spotkać się z obywatelem Pichegru ? A może ma pan dla niego jakąś wiadomość lub przesyłkę ?

Wyblakłe, jasnoszare oczy chudzielca przewiercały Wymierskiego na wylot, a podłużna iście końska twarz wyrażała upór i zdecydowanie. Widać było, że nie da zbyć się byle czym.
 
Arango jest offline  
Stary 23-01-2007, 19:28   #20
 
Leonidas's Avatar
 
Reputacja: 1 Leonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znany
Balzak

Odpowiedz jakiej udzielił nieznajomy była dla niego zaskakująca, lecz nie wywołała ona na jego twarzy żadnej zmiany, kolejne jego posunięcie wręcz przeciwnie. Nikt nie lubi gdy się do niego celuje z pistoletu, pierwszą reakcją Balzaka było zmierzenie go wzrokiem i ocena możliwości, spojrzenie z obojętnego zmieniło się na przepełnione gniewem. Przez pierwsze parę chwil stał napinając mięśnie i myśląc tylko o dogodnym momencie by wytrącić mu broń i zatrzymać ostrze na jego szyi. Dopiero przypadkowo spotkany chłodny wzrok księdza, który jakby wiedząc co ma zamiar zrobić, przywrócił mu zdrowy rozsądek. Słowa przybysza rzeczywiście miały sens i może naprawdę zaplanowano tak tą akcje. Nie zmieniało to jednak faktu, że bardzo mu się to nie podobało. Ruszył więc powolnym krokiem w stronę karety, w każdej chwili jednak oceniając szanse na odebranie tej broni. W powozie, przez całą podróż, wpatrywał się ciągle prosto w oczy "oberwańca" beznamiętnym wzrokiem. Gdy zakończyli podróż wysiadł i zaczął rozglądać się po okolicy, pozornie ignorując jego słowa i pożegnanie którego nie skwitował nawet spojrzeniem; w duchu jednak sam z siebie się zaśmiał - nigdy nie umiał zapanować nad swoim gniewem. Gdy kareta odjechała wziął swoje rzeczy i odezwał się do Nikolasa:
- Mam nadzieje, że tym razem trafiliśmy pod dobry adres.
 
Leonidas jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172