Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-05-2007, 16:46   #41
 
Sylvain's Avatar
 
Reputacja: 1 Sylvain nie jest za bardzo znany
Gerd

Obudził się po czwartej. Zrzucił z siebie koc a wraz z nim dość pokaźnych rozmiarów szczura, który uznał go za odpowiednie legowisko. Splunął po czym zaczął strzepywać z siebie drobinki siana. Po dłuższej chwili, gdy uznał, że jego garderoba jest w porządku przez otwór w dachu spojrzał na okolicę.
Miasto powoli budziło się do życia. Sklepikarze i kramarze profesjonalnymi, codziennie powtarzanymi ruchami mioteł czyścili bruk przed swoimi lokalami/kramami. Gerd wciągnął głęboko przez nozdrza mieszankę smrodu miasta i suchego powietrza. Odwrócił się i szybko spakował do worka zapasową koszulę i spodnie, stalową żyłkę, wytrychy, bochenek chleba i butelkę wina, poprawił broń...i splunął w ramach pożegnania z tymczasowym "domem".
Szybko wyszedł z rudery. Po przejściu kilkunastu kroków jeszcze raz się zatrzymał, spojrzał w niebo, które zaczynało szarzeć- "No dobra. Pora zacząć ten cyrk"- pomyślał i poszedł do koszar na spotkanie z Panią kapitan "jakąś tam" czyli Rudą Jędzą.
 

Ostatnio edytowane przez Sylvain : 03-05-2007 o 16:48.
Sylvain jest offline  
Stary 03-05-2007, 18:14   #42
 
Panda's Avatar
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Gerard
Gdy tak spał w jego głowie zaczęły się tworzyć obrazy. Śnił. Śniła mu się jego zmarła żona. Śniły mu się chwile spędzone z rodzina. Widział jak jedzie z żoną konno po przez piękną polanę, pełną różnych, kolorowych kwiatów. Kolejną sceną jaką ujrzał jak siedzą pod drzewem, obejmując się namiętnie. Ujrzał swój ślub i wesele. Przyśniły mu się narodziny syna, szczęście jego żony. Widział wszystkie szczęśliwe chwilę, które go spotkały w życiu.
Nagle huk, dym, płomienie. Postać jego żony oddala się. Jest coraz dalej, dalej aż w końcu znika. Wszędzie płomienie. Zamek płonie.
Gerard zrywa się do pozycji siedzącej, zlany potem. Łapczywie łapie powietrze.
-To tylko sen, tylko sen- uspokajał się.
Siedział jeszcze kilka minut w tej pozycji po czym wstał i podszedł do okna. Z okna bowiem widział zegar na budynku Koszar. Ów zegar wskazywał kwadrans do czwartej.
-Czas się zbierać.- powiedział do siebie dość ponurym głosem i poszedł się pakować.
Ubrał się w zbroję, zabrał to co z sobą przywiózł i zszedł do lokalu. Zamówił śniadanie i zajął stolik.
Wyjrzał przez okno.
-Mam jeszcze coś około godziny- mruknął posępnie i czekał na jedzenie.
 
Panda jest offline  
Stary 03-05-2007, 18:57   #43
 
Lkpo's Avatar
 
Reputacja: 1 Lkpo ma wyłączoną reputację
Veibat

Szlachcic jechał na swym koniu, koń zsapany a jego siedzenie bolało. Byleby zdążyć. Z ogromnym pędęm wjechał do miasta. Zaraz za bramą stał wielki wóz z sianem a obok dwie ładne dziewki. Veibat niewiele myśląc szepnął coś koniowi do ucha i pięknie przeskoczyli. Ledwo co by zachaczyli o krawędź przeszkody, ale się udało. Pięknie wylądowali, hamując tuż przy przechodzącej staruszce. Po tym przedstawieniu jeździec wjechał do stajni, lekko kłaniając się kobietom.
Szef powiedział mu, że biały rumak jeszcze nie dojechał, lecz po dłuższej rozmowie uspokoił się.
Teraz człowiek w czerwonej kamizelce szedł rozmawiając z kobietami. Wiedział, że nawet nie zdąży tego wykorzystać, ale to od pewnego czasu leżało w jego naturze zabawianie dam.
Na zakręcie przed koszarami pożegnał je uprzejmie i wszedł do budynku. Gdzieś mu mignęła wczoraj poznana Anna. Skierował się w jej stronę i szybko wyrównał z nią krok
-Więc dokąd zmierzasz? Wiesz może gdzie jest ta zbiórka?
 
__________________
"Tylko uczciwi pozostaną dłużej żywi
Będą umierać powoli
Tak znacznie bardziej boli
Więc zastanów się co wolisz"

Ostatnio edytowane przez Lkpo : 03-05-2007 o 18:59.
Lkpo jest offline  
Stary 03-05-2007, 19:17   #44
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Rhevir de Valiron

Mijał miejsce, gdzie Veibat wypożyczył mu konia, więc zsiadł z niego i poklepał po boku.
-Wracasz do domu przyjacielu-powiedział zaspanym głosem i poprowadził konia do stajni.
-Witam. Wspaniały wierzchowiec. Gratuluję-ukłonił się i wyszedł.
Muszę się rozruszać-pomyślał, a następnie zaczął stopniowo przyspieszać, a za chwilę biegł już sprintem, skacząc i odbijając się od ścian dotarł do koszar.
-Rhevir de Valiron do Lisbeth Cross-rzekł zwykłym tonem do żołnierza.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 04-05-2007, 10:58   #45
 
Aivillo's Avatar
 
Reputacja: 1 Aivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnie
Słońce najpierw nieśmiało, powoli wystawiało pierwszy promyk, ale zaraz nabrało odwagi i z impetem wygoniło swego nocnego zastępce za góry i lasy. Miasto budziło się do życie. W Kreuam wschód słońca oznaczał automatycznie początek pracy. Słychać było rozpalanie kowalskich pieców, chichoty dziewcząt idących do zakładów tkackich, szuranie mioteł i oburzenie starszych pań, które nie mogły pojąć "jak te frywolne pannice mogą chodzić bez wstążek i wianków". Lisbeth Cross i Alexsander Palladin jechali w ciszy przyglądając się porannym krzątaninom ludości. Niektórzy przystawali i patrzyli z zaciekawieniem na błyszczące w świetle zbroje i bogate płaszcze. Mali chłopcy pod sklepem z owocami prowadzili wojnę na drewniane miecze, gdy ujrzeli nadjeżdżający nie mogli nadziwić się prawdziwemu orężu wydając przy tym smutne westchnienia i odgłosy podziwu. Jeden z nich stanął przed wszystkim i oświadczył, że "jak dorośnie też będzie takim żołnierzem i będzie miał prawdziwy miecz, a nie drewniany". Koledzy skwitowali to śmiechem zawstydzając malucha, ale po chwili wszystko zapomnieli i bawili się dalej. Zegary biły czwartą, świt powoli zamieniał się w dzień. Lisbeth nagle zaczęła popędzać swojego wierzchowca.
-Po co tak pędzisz? Jeszcze staranujesz jakiegoś człowieka po drodze- rzekł z naganą mężczyzna.
-Powiedzmy, że robię sobie małe wyścigi- odpowiedziała figlarnie i popędziła konia. Palladin zaczął ją gonić, bardzo szybko zrównał się z nią:
-To nie honorowo nie poczekać na drugiego zawodnika! Teraz spróbuj mnie dogonić!- krzyknął w pędzie.
„Jak dziecko”- pomyślała kobieta, ale ruszyła w ślad za pułkownikiem. Zdziwieni gapie, myśleli, że stało się coś niedobrego i załamywali ręce. Jedna starsza pani mająca problemy z chodzeniem usiłowała przejść na drugą stronę i wtedy dopiero zauważyła żołnierzy. Padła na kolana modląc się do wszystkich bogów o życie, a Lisbeth przeskoczyła ją z impetem i krzyknęła przy tym:
-Przepraszam najmocniej!
Ta chwila nieuwagi mało co nie kosztowała jej zderzeniem z wozem, którym przewożono drób. W ostatnim momencie trzeźwy manewr uratował ją od najgorszego. Alexander widząc to zaczął się głośno śmiać z towarzyszki i przez to sam ledwie uniknął staranowania stoiska z warzywami. Zbulwersowany kupiec już chciał pokazać gagatkowi gdzie jego miejsce, lecz kiedy zobaczył pułkownika schował się spowrotem za wielkie skrzynie. Dalej droga była już prostsza, bo teren wokół koszarów był w tylko niewielkim stopniu zaludniony. Tu właśnie miała rozstrzygnąć walka. Na początku mężczyzna był na zdecydowanym prowadzeniu jednak pod koniec kobieta zaczęła zbliżać się niebezpiecznie i już miała go wyprzedzić kiedy to ukazała się przed nimi brama i musieli zakończyć swój wyścig.
-Uff, twój wierzchowiec chyba na długo zapamięta sobie ten dzień- powiedział pułkownik i posłał figlarny uśmiech do towarzyszki.
-Wzajemnie- mruknęła Lisbeth i wybuchła śmiechem.
-Opanuj się, zobacz gdzie jesteśmy- syknął mężczyzna chociaż śmiech również jemu kręcił się w kącikach ust. Kobieta umilkła i przybrała swój rzeczowy wyraz twarzy. Zbliżyli się do bramy gdzie strażnicy kłaniając się nisko powitali ich i otworzyli wejście. Pułkownik zszedł z konia i podbiegł by pomóc zsiąść Lisbeth. Ta wprawdzie podała mu rękę ale powiedziała grzecznie, że świetnie radzi sobie bez niczyjej pomocy.
Wkrótce nadszedł stajenny i zabrał wierzchowce, aby je wyczyścić i napoić, a wojacy skierowali się ku dziedzińcowi kwatery. Kobieta idąc poprawiała trochę rozczochrane kosmyki i co chwila dotykała czoła wykrzywiając twarz w grymasie bólu. Alexander zauważył to kątem oka i nie mógł oprzeć się małej naganie:
-Mówiłem Ci, że masz za słabą głowę na gorzałkę w twoim przypadku piłbym tylko rozcieńczone wino.
Lisbeth zmierzyła go agresywnym spojrzeniem i już miała na języku odpowiednią wypowiedź kiedy to podszedł do nich jakiś szary żołnierz. Stanął na baczność i krzyknął:
-Witam pułkowniku Palladinie i kapitan Cross!
Kobieta skrzywiła się i rzekła ostro:
-Do rzeczy kapralu...
I ponownie zaczęła rozcierać palcami swoje skronie co nieco speszyło mężczyznę.
-Czeka na panią kapitan od czwartej kilkoro ludzi, mówią, że są z pani oddziału.
Kobieta nieco otrzeźwiała.
-Ach, prawie bym zapomniała. Pułkowniku może zechce pan pójść ze mną? Pokażę panu jacy to ciekawi ludzie zaskoczyli mnie wczoraj w karczmie.
-Z miłą chęcią pani kapitan- odpowiedział mężczyzna i ręką odprawił żołnierza. Lisbeth go jednak zatrzymała.
-Kapralu mam do pana pewną sprawę- zaczęła. –Zgłosił się do mnie wczoraj człowiek o imieniu Veibat, o ile dobrze pamiętam i powiedział, że dostał trzy lata służby za drobne kradzieże. Sprawdź go, bo nie do końca jestem przekonana, że mówi prawdę.
-Tak jest pani kapitan!- odpowiedział żołnierz i skierował się ku budynkom koszar.

--------------------------------------------------------------------------

Jesteście wszyscy na dziedzińcu i podpieracie ściany budowli mieszkalnych, kiedy zauważyliście rudowłosą kobietę ustawiliście się w szeregu i czekaliście aż się do was zbliży. Całkowicie zaskoczył was widok mężczyzny, który był najwyraźniej wyższy stopniem od kapitan Cross. Wyglądał nawet na generała, tyle, że był nieco za młody. Przyglądaliście się mu ciekawie, kiedy to oboje podeszli do was. Widok Lisbeth nie zaliczał się do najlepszych. Potargane włosy i skrzywiona buzia oznaczały niewygodną noc. Ale nie odzywacie się, czekacie na słowa przełożonego.

-----------------------------------------------------------------------

-Witam drodzy rekruci. Jak widzę, wszyscy na poważnie wzięli moje słowa i stawili się punktualnie. Bardzo się cieszę- zaczęła kobieta.
-Przedstawiam wam oto pułkownika Alexandra Palladina. Jest on głównym dowodzącym oddziałów Miguaya w Kreuam i przyszedł pooglądać wasze dzisiejsze zmagania. Wprawdzie mówiliście mi wcześniej coś o sobie, ale nie wiem dokładnie jaką profesję wyznajecie. Oprócz Anny, która jest medykiem i Janosza, który służył w leśnych oddziałach- kontynuowała.
Na słowa „leśny oddział” Alexander zaczął wypatrywać w was owego Janosza.
-Słyszałem bardzo dużo o Wesołej Kampanii i leśnych zwiadowcach, ale nie miałem nigdy z żadnym do czynienia, no z wyjątkiem kapitan Trevaller. Słyszałem, że wszyscy zostali wymordowani niedaleko Czarnej Wody- powiedział zaciekawionym głosem. Lisbeth skinęła na Janosza, aby odpowiedział pułkownikowi o tym co się tam wydarzyło. Sama była tego niezwykle ciekawa.
 

Ostatnio edytowane przez Aivillo : 04-05-2007 o 12:41.
Aivillo jest offline  
Stary 04-05-2007, 11:31   #46
 
Lkpo's Avatar
 
Reputacja: 1 Lkpo ma wyłączoną reputację
Veibat

No, widać, że jeszcze nie spogląda na mnie ze zgrozą to jeszcze nie wie.
Trochę go to uspokoiło. Nadal nie mógł zrozumieć, po co wrócił. Mógłby jakiemuś urzędnikowi zapłacić aby ten wpisał go na listę weteranów i po krzyku. Trochę był na siebie zły.
Jeszcze jakaś jego część umysłu zapamiętywała obraz Clarie, całkiem zgrabnej. Lecz siłą woli zażegnał to na rzecz trzeźwego myślenia.
Lepiej przyjrzał się "rycerzowi w lśniącej zbroi". Zabawny facet. Ale czyż armia nie jest zabawna? Pokrzyczą i tyle, a jak trzeba to złoto wezmą. Veibat zastanawiał się czego oczekiwać po nim i niej.
Szlachcic zeskoczył z beczki, na której siedział i przemówił
-Jestem Veibat, człowiek od spraw przeróżnych, że tak powiem. Lepszego szpadzisty, Pani, nie znajdziesz nigdzie. Każdy pojedynek jaki miałem, wygrałem ponieważ odbywał sie na moich warunkach. W ciemności widzę nie zgorzej, a i celnie nożami rzucam. Znam wszystkie punkty w człowieku, w które warto celować. Czy coś jeszcze dodać? Może chcesz jeszcze wiedzieć coś o mojej sztuce cichego poruszania się?
Powiedział się, możliwie jak najkunsztowniej. Kochał w końcu sztukę perswazji. Pamiętał jeszcze czasy, zanim poznał Roberta. Był wrakiem człowieka, bez ogłady Dworzańskiej, bez sensu życia. Robił to co robił, nie myśląc o przyszłości.
Tak, teraz znowu się zmienia. Trochę niemożliwe wydawała mu się, aby został szlachetnym wojem, lecz cóż robić. Wiedział tylko, że uczciwa praca go się nie trzyma. Nawet kiedy miał dobre chęci.
 
__________________
"Tylko uczciwi pozostaną dłużej żywi
Będą umierać powoli
Tak znacznie bardziej boli
Więc zastanów się co wolisz"
Lkpo jest offline  
Stary 04-05-2007, 13:02   #47
 
Panda's Avatar
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Gerard
Czy on nie umie trzymać języka za zębami? To armia. Tu nie pytanym się nie odzywa... Pewnie dostanie porządną bure.- pomyślał, stojąc na baczność a jego wargi wykręciły się w chytry uśmiech.
Bacznie przyglądał się Palladinowi.
Pomyśleć, że ja też mógł bym zajmować jego miejsce...
 
Panda jest offline  
Stary 04-05-2007, 13:39   #48
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Rhevir de Valiron

Zobaczył idącą kapitan Cross i jakiegoś mężczyznę. Wstał szybko. Po przemowie kapitan Cross i Veibata. Nie chciał o sobie nic mówić, gdyż jego profesja nie wzbudzała zaufania. Powie coś wtedy, gdy kapitan Cross lub porucznik Palladine zapyta go personalnie. Co jak co, ale profesją nie mógł się poszczycić.
 

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 04-05-2007 o 13:44.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 04-05-2007, 15:29   #49
 
Aivillo's Avatar
 
Reputacja: 1 Aivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnie
Słowa Veibata zaskoczyły ją. Odwróciła się w jego stronęa,a słowa same cisnęły się jej na język:
-Czy ktoś cię prosił o zdanie szeregowcze?- zapytała z gniewem.
-To nie pogaduszki tylko wojsko więc trzymaj język za zębami jeżeli się tego od ciebie wymaga.
Pułkownik przysłuchiwał się temu i obserwował reakcję Lisbeth. Po chwili zwrócił się do niej:
-Widzę pani kapitan, że dostała pani równie szaloną gromadkę jak jest pani sama.
Kobieta zacisnęła zęby i wrogo spojrzała na Veibata. Purpurowy płaszcz poddawał się dość mocnemu wiatrowi, a włosy były w większym nieładzie niż dotychczas.
-Do dopiero początki pułkowniku, mam nadzieję, że zdołam nauczyć ich dyscypliny- powiedziała pewnie. -Ale teraz chciałabym wysłuchać opowieści Janosza, bo muszę powiedzieć, że sama jestem ciekawa co stało się z kapitan Trevaller, wkońcu nie widziałam jej odkąd dostała pod swoje skrzydła leśne oddziały.
 
Aivillo jest offline  
Stary 04-05-2007, 18:35   #50
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Anna
Medyczka stała w szeregu i przyglądała się dla pułkownika. Ciekawiło ją też jak ukażą tego zarozumiałego Veibata. Stała na baczność i starała się nie ruszać żeby kapitan się na nią nie uwzięła.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172