Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-02-2008, 18:51   #51
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Robert poczekał z dwójką pozostałych podróżników w czasie, aż Patrick wróci z jakąś plandeką. Z pomocą jeszcze kilku innych osób, przepchali auto w mniej "wyeksponowane" miejsce, nie było sensu, żeby dłużej zajmowało taką honorową pozycję.

Ucieszył się, że przynajmniej jego przewidywania odnośnie hippisów okazały się prawdziwe, większość nich straciła zainteresowanie tajemniczym pojazdem i powróciła do zwykłego trybu życia. Nie chciał nawet zgadywać, co oznacza według nich zwykły tryb życia.

Nie uszli zbyt daleko poza obóz gdy usłyszeli wołania. Odwrócili się i zatrzymali. Chwilę później stała już przy nich Emilly. "No nie". O'Malley musiał uczciwie przyznać, że takie zainteresowanie ze strony dziewczyny było dla niego czymś bardzo fajnym, w innej sytuacji pewnie spróbował by coś zadziałać. Tutaj powstrzymywała go jedna rzecz ... miał świadomość, że jest 40 lat w przeszłości, konsekwencji jakichkolwiek "nieprzewidzianych" akcji mogłyby być tragiczne. Cóż dziewczyna chciała jednak im pomóc, nawet jeżeli robiła to tylko po to, żeby go poderwać ... kim byli, żeby odmówić.

Chłopaki nie odzywali się raczej przez całą drogę, za to towarzysząca im dziewczyna mówiła dużo i czasami bez ładu i składu. Bobby słuchał ją trochę jak samochodowego radia - słuchając jednym uchem, wyłączając się przy nudniejszych kawałkach i zwracając uwagę, na te bardziej sensowne rzeczy. Gdyby zapytał siebie uczciwe, dlaczego nie wymyśli dla dziewczyny, jakiegoś kłamstwa, musiałby przyznać, że podobała mu się taka sytuacja. W końcu każdy artysta, ba każdy człowiek chciałby czasami być w centrum uwagi, a chłopakowi wydawało się, że w tym momencie spora część uwagi Emilly skupia się właśnie na nim.

Z zaciekawieniem patrzył na przedmieścia ... które w ich czasach wyglądały zupełnie inaczej (po pierwsze nie były przedmieściami), ale najbardziej zaskoczył go widok centrum. Można było rozpoznać, niektóre budynki ... ale gdyby pokazano mu to jako zdjęcie, miałby problem żeby uwierzyć, że to jest Paradise Gate. Te uśmiechnięte twarze mijające ich na ulicy. W ostatniej chwili muzyk ugryzł się, żeby nie powiedzieć, że zawsze tak sobie wyobrażał ludzi gdy Bob Marley w piosence "No women No Cry", śpiewał o hipokrytach. To była chyba jego najsłynniejsza piosenka, ale jeszcze wiele lat minie za nim ją nagra ... O'Malley nie był nawet pewien ile, to nie były jego klimaty muzyczne, znał parę piosenek Marleya, w końcu facet znalazł się w Rock and Roll Hall of Fame, nie wypadało nie znać tych najlepszych.

Kiedy Patrcik powiedział o restauracji Rob popatrzył na niego zdziwiony. W sumie nie był aż tak bardzo głodny, a druga sprawa czym zapłacą? Paciorkami czy pieniędzmi z przyszłości. "Proszę ma pan tu 10 dolarów ... trochę pan poczeka i będzie mógł sobie coś kupić"

-Właściwie znamy kogoś w mieście i może mógłby nam pomóc ... - powiedział na głos i po chwili dodał
-Nazywa się Smith, Jackob Smith ... w sumie przydałoby się go znaleźć. A co do jedzenie Patrick, obawiam się że może nie być nas stać ... pamiętaj, że mamy ograniczone fundusze ...- w sumie, nie wiedział co mają teraz robić? Chodzić po mieście mając nadzieję, na odnalezienie fizyka? Wątpił aby przesiadywał w restauracji ... lepiej byłoby znaleźć jakiś bar , może tam by go znali? Co oczywiście nie zmienia faktu, że nie mają jak zapłacić ... co bardzo komplikowało ich już i tak nie ciekawą sytuację.

-To co robimy?- zapytał w końcu całą grupę.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 19-02-2008, 20:42   #52
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
Pozytywem zaistniałej sytuacji było to, że nareszcie wszyscy się ruszyli. Chris zaczynał mieć już nieco dosyć tych hippisów. Albo może nie - zaczynał mieć dosyć faktu, że są otoczeni, ba! przytłoczeni przez beztroskich ludzi, którzy nie pozwalali spokojnie pomyśleć, nie mówiąc o wolnej rozmowie.
Dlatego też nie był zachwycony groteskowo wołającą za nimi Emilly, która postanowiła im towarzyszyć. Owszem, znała miasto (przynajmniej taką miał chłopak nadzieję), ale znów zapewniała balast, z którym jakoś będą musieli sobie radzić.
"No, ale cóż."

Szli po drogą, która ani trochę nie przypominała trasy, którą chłopaki przebyły by znaleźć się u profesora. Jednak gdy już dotarli do centrum, Chris z uśmiechem porównywał znane mu Paradise Gate z odmłodzonym o 40 lat miasteczkiem. Co jak co, ale swój pedantyczny charakter miało zawsze.

I wtedy Patrick wyskoczył ze swoim głodem. Chłopak nie był pewien, czy w przeciągu ostatnich - to znaczy przyszłych - 40 lat zaszły (zajdą?) jakieś reformy walutowe, jednak lepiej nie ryzykować, dopóki nie jest się pewnym.

-Jackob! Świetny pomysł, Robert. Ale... Orientuje się ktoś z was, gdzie on mieszka? Chyba gdzieś w tamtej części miasta... - Chris wykonał ręką gest, który mógł zawierać w sobie jak najwięcej kierunków. - ...Acz nie jestem pewien.

W głowie chłopaka klarowały się punkty, które należałoby zrealizować:
- jak najszybciej pozbyć się 'przewodniczki' ("Mimo, że jest tak śmieszna.");
- porozmawiać w... sześcioro oczu;
- znaleźć profesora;
Na dobry początek chyba wystarczy. Jeśli jednak doktorek okaże się nieosiągalny... To problem staje się o wiele, wiele poważniejszy...
 
__________________
Et tant pis si on me dit que c'est de la folie - a partir d'aujourd'hui, je veux une autre vie!
Et tant pis si on me dit que c'est une hérésie - pour moi, la vraie vie, c'est celle que l'on choisit!
Diriad jest offline  
Stary 20-02-2008, 21:52   #53
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
- Dobrze, że się z wami zabrałam - rzuciła wesoło dziewczyna - Ze mną nie zginiecie. Kto jak kto, ale Emilly Heart potrafi znaleźć drogę wszędzie!


W tym momencie twarz Justina wyglądała mniej więcej tak, jakby połknął coś naprawdę bardzo niedobrego, nie będąc na to zupełnie przygotowanym. Przez chwilę w ogóle nie oddychał, wstrzymując powietrze i przyglądając się Emilly tak, jakby widział ją pierwszy raz w życiu. Ta nie zmieszała się ani trochę, prawdę mówiąc nawet tego nie zauważyła, biorąc pod rękę Roberta i kontynuując swój monolog:

- Jak chcecie to pokażę wam naprawdę tanią knajpę, można się najeść i zapłacić centy. Warsztat samochodowy jest parę ulic stąd, ale szczerze mówiąc nie lubię tam chodzić. Pracuje tam taki jeden... Straszny nudziarz! Jak chodziłam jeszcze do szkoły próbował mnie podrywać.......

Justin korzystając z chwili, gdy Emilly nie mogła go usłyszeć zagadał do pozostałych dwóch kolegów:

- To jest... do cholery! To jest moja babcia! Co ona robi z tym kolesiem?! - wskazał na Roberta - Przecież w ten sposób może nigdy nie poznać mojego dziadka! Bardzo muszę zapalić...

Justin wyciągnął papierosa, a jego babcia... przyszła babcia, kontynuowała beztrosko:

-......więc jak chcesz znaleźć tego waszego znajomego, to możemy popytać. Wiesz, to jest taka dziura, że wszyscy się znają. No ja nigdy nie słyszałam o Jacobie Smithcie, ale przecież Smithów tu musi być wielu. Wreszcie znajdziemy.

Rozsądek podpowiadał podróżnikom w czasie, że najlepiej od razu znaleźć wynalazcę wehikułu i jemu przedstawić o co chodzi. Właściwie sami mogli wypytać ludzi, ale Emilly nie dawała się zbyć żadnym sposobem. Z drugiej strony może to i lepiej? Dość dziwne stroje, jakie mieli na sobie, nie wzbudzały zbytnio zaufania przechodniów. Za to Emilly - potrafiła być naprawdę słodkim dziewczęciem i całym swoim urokiem i szczerym uśmiechem powodowała u każdego pytanego przechodnia jeszcze większy uśmiech i wręcz tony serdeczności. Po kilkudziesięciu minutach wiedzieli już dość sporo o kilku rodzinach Smithów mieszkających w tym mieście i kiedy już stracili nadzieję - udało im się wreszcie czegoś dowiedzieć!

- Jackob Smith? Ten młody człowiek, który niedawno skończył studia na Harvardzie? - na tę informację, udzieloną przez całkiem miłą staruszkę, wszyscy się ożywili - Tak, wiem gdzie mieszka. Jest moim sąsiadem. To taki przemiły mężczyzna, ale strasznie dziwny! Ale młodzież powinna brać z niego przykład, nie każdy przecież kończy Harvard z wyróżnieniem! Zaraz podam wam adres.....

Po kolejnych kilkunastu minutach udało się wreszcie dotrzeć do starszej części miasta. Niewysokie, stare kamieniczki, które w XX wieku zamieszkiwał raczej margines społeczny, prezentowały się nieco lepiej, a jednak już na pierwszy rzut oka widać było, że przez czterdzieści lat nie zmieniło się tu za bardzo, szczególnie pod względem mieszkańców. Jedna z nich przykuwała wzrok nieco bardziej niż pozostałe. Na dachu zamontowane były jakieś dziwne... anteny telewizyjne? Dużo skrzyżowanych ze sobą drutów i odchodzących z nich wielu kabli, zwisających z krawędzi dachu i prowadzących do jednego z otwartych na oścież okien na parterze. Dość dziwne przeczucie pokierowało chłopców właśnie w tamtą stronę.
Bez problemu można było zajrzeć do mieszkania przez otwarte okno. Tuż przy nim zresztą stał mężczyzna, na oko trzydziestoletni, pogrążony w rozmowie telefonicznej przez przestarzały aparat. Przynajmniej tak by się mogło wydawać.



Po chwili okazało się bowiem, że wszystkie kable z dachu podłączone były do tego dziwnego urządzenia, a mężczyzna ten powtarzał w kółko....

- Tu Ziemia. Tu Ziemia. Nadaję sygnał z planety Ziemia. Czy słyszy mnie ktoś?

Ta poważna mina... Te okulary... Ta twarz - choć odmłodzona o czterdzieści lat i z czarną czupryną zamiast siwych strąków... Tak, jeśli ktoś w tym mieście próbował się telefonicznie połączyć z kosmitami, to musiał być tylko profesor Jackob Smith!
 
Milly jest offline  
Stary 25-02-2008, 22:11   #54
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Robert popatrzył na trzech kumpli i towarzyszącą im dziewczynę. Udało im się znaleźć profesora, co okazało się łatwiejsze niż z początku myślał. Jeżeli Paradise Gate ze swoich czasów uważał za dziurę, to w latach 60 można było nazwać to miejscem, w którym bociany mają pętlę.

Byli tutaj, co do tego, że odnaleźli profesora, nie mogło być żadnych wątpliwości. Jednak O'Malley'a naszły pewne wątpliwości, ten plan wydawał się dużo lepszy, za nim znaleźli się tutaj. Patrząc przez okno, na młodszą wersję nauczyciela do fizyki naszło go sporo wątpliwości. Nie mieli jednak żadnego wyboru. Jeżeli chcieli wrócić do swoich czasów to ten rozmawiający przez to dziwne urządzenie mężczyzna był ich jedyną deską ratunku.

Popatrzył na swoich towarzyszy
-Jeżeli nie macie nic przeciwko, to pójdę z nim porozmawiać, może jeszcze ktoś wybierze się ze mną? Chociaż przydałoby się, żebyśmy nie poszli wszyscy, w końcu nasz "przyjaciel" nie spodziewał się tylu gości- Nie czekając na odpowiedź odsunął się od okna

- Jak to mówią raz kozie śmierć - powiedział chłopak i ruszył w stronę drzwi. Gdy tylko znalazł się przed nimi zapukał głośno, tak żeby nawet znajdujący się w swoim świecie Smith go usłyszał. Teraz zastanawiał się co powinien powiedzieć ... właściwie to jak powinien zacząć rozmowę. Mogło to być trudne ... chyba najlepiej będzie powiedzieć, że musimy mu powiedzieć coś ważnego, a jak znajdzie się w środku ... miejmy nadzieję poza zasięgiem uszu Emilly powiedzieć, że przybył z przyszłości w jego wehikule czasu ... mógł oczywiście próbować dawkować mu te informacje, ale czy był tego sens? Miał nadzieję, że profesor mu uwierzy ... cóż "kości zostały rzucone" jak powiedział kiedyś Cezar.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 26-02-2008, 22:39   #55
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację
Patrick Winship


Robert wpadł na dobry pomysł. Młody profesor Smith byłby chyba najodpowiedniejszą osobą, która mogła im pomóc w tej nietypowej sytuacji.

„- A co do jedzenie Patrick, obawiam się, że może nie być nas stać ... pamiętaj, że mamy ograniczone fundusze ...” – odpowiedział Robert na uwagę Patricka.

- Dobra. Spróbuje na jakiś czas powstrzymać głód jakimś sposobem… - rzekł Patrick dotykając własnego brzucha. – Ale nie będę czekał, aż żołądek przyklei mi się do kręgosłupa. – dodał uśmiechając się głupkowato.

Chwilę potem brzuch Patricka przeczuwając chyba, że o nim właśnie mowa zaburczał przeciągle wyrażając niezadowolenie z takiego obrotu spraw. Jednak jego marudzące zawodzenie nie trwało długo i wkrótce uspokoiło się. Wydawało się, że brzuch wreszcie zasnął, a śnił o pięknie pachnących i smakowitych potrawach.

„- To jest... do cholery! To jest moja babcia! Co ona robi z tym kolesiem?! Przecież w ten sposób może nigdy nie poznać mojego dziadka!”– powiedział oburzony Justin.

- Spokojnie koleś – rzekł Patrick podając Justinowi zapalniczkę – Kilkanaście minut temu miałem podobną sytuację. Ten koleś, który częstował nas skrętem i jego dziewczyna to prawdopodobnie moi dziadkowie. Ale tak naprawdę nie jestem tego pewien. – powiedział próbując uspokoić kolegę.

Po kilkunastu minutach błądzenia po mieście jakaś miła staruszka skierowała chłopców do odmłodzonego Jackob’a Smith’a . Robert wyrwał się do przodu i zapukał do drzwi. Patrick nie namyślając się długo powiedział:

- Justin zostań z naszą nową koleżanką. A my z Robertem pogadamy z profesorkiem.
– po czym ruszył w ślad za Robertem.
 
Adr jest offline  
Stary 27-02-2008, 19:06   #56
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Justin zrobił głupią minę. Widać nie było mu w smak zostawać z własną babcią, tym bardziej, że ta widziała i tak tylko Roberta. Chris spróbował wyciągnąć kumpla z opresji - wytłumaczył Emilly, że Robert i Patrick mają dość prywatną sprawę do tego pana i lepiej, jeśli oni w trójkę zostaną tu i poczekają. Emilly zgodziła się, ale jej minka wyrażała wielkie niezadowolenie, wkrótce też zaczęła ziewać ostentacyjnie, pokazując jak bardzo jej brak towarzystwa prawdziwego faceta.

- Tak właściwie to skąd jesteście? - zapytała wreszcie, gdy cisza nieco się przedłużała - I co będziecie dalej robić?

*

Klatka schodowa znajdowała się po drugiej stronie budynku, a w niej, na parterze - kilka drzwi do wyboru. Na niektórych umieszczone były nazwiska, niektóre nie pasowały do takiego układu okien. Wreszcie drogą eliminacji Robert i Patrick wybrali te, które najbardziej pasowały. Po kilkukrotnym naciśnięciu dzwonka po drugiej stronie drzwi wreszcie rozległy się kroki. Młody profesor otworzył i zmierzył uważnym spojrzeniem dwójkę gości - od stóp do głów i z powrotem. Potem wychylił się na korytarz i rozejrzał się na wszystkie strony. Wciągnął zaszokowanych chłopaków do środka mieszkania, po czym szybko przebiegł do dwóch małych pokoi, zamykając i zasłaniając po drodze okna. Wreszcie wrócił do przedpokoju, przybliżył twarz bardzo blisko do twarzy obu gości i konspiracyjnym szeptem zapytał:

- To WY? Przybyliście?
 
Milly jest offline  
Stary 28-02-2008, 16:03   #57
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Po pytaniu, które zadał profesor Rob popatrzył zdziwiony na Patricka. Z jego miny i wzroku, można było wyczytać niewypowiedziane pytanie "Co tu się do cholery dzieje?". Wiedział jednak, że kumpel nie odpowie na to pytanie, dlatego popatrzył na profesora. Musiał powiedzieć, że jeżeli chodzi o bycie dziwakiem to facet nie zmienił się. I co miało oznaczać, pytanie czy to "wy"?

Niepewnie popatrzył na dziwny telefon, z którego Smith przed chwilą próbował skontaktować się z kosmosem? Chwila, chwila .... "On chyba nie uważa nas za kosmitów?". Popatrzył na swoje ubranie, nie wiedział czy obecnie było ono "w modzie", chociaż w jego czasach również, nie można było powiedzieć, że należało ono do tych najpopularniejszych strojów. Z tego co wiedział, skórzane kurtki produkowano już dawno, dlatego nikogo nie powinny dziwić ... a krój? Zawsze, można powiedzieć, że kupił je gdzieś w Europie.

Nie mógł znieść dłużej tej ciszy i spojrzenia nauczyciela. Zastanowił się jak zagaić rozmowę, wydawało mu się, że gdyby powiedział, że pochodzi z Kryptonu i nazywa się Clark Kent, to również by uwierzył ... hmm chociaż ten komiks był chyba dość stary, w latach 60 na pewno już się pojawił. O'Malley podrapał się po głowie, czuł się trochę niezręcznie, wolałby nie zaczynać rozmowy, ale skoro był już tutaj, to nie miał wyboru. Sam się zresztą wyrwał przed szereg: "No Robert, czas wypić piwo, które sobie nawarzyłeś". Sam przed sobą musiał przyznać, że w tej wyprawie jest sporo jego winy, to w końcu on prowadził to auto, ale kto mógł przypuszczać, że to najprawdziwszy wehikuł czasu. Co innego wynaleźć toster, a co innego przerobić samochód na piekielną maszynę czasu! Strategia małych kroczków ...

-Tak właściwie to my - odpowiedział z całkowitym przekonaniem, bo ostatnio kiedy sprawdzał w dowodzie to nadal był sobą i nie wątpił, że Patricka również, nikt nie podmienił. A jeżeli pytanie dotyczyło jakiś innych "gości", cóż zawsze jest to jakiś punkt zaczepienia. Po chwili muzyk uśmiechnął się szeroko, jak to zwykł czynić na scenie zapowiadając kolejny numer.

-Właściwie to bardzo zabawna historia ...- dodał najweselszym tonem na jaki w obecnej chwili było go stać. Kiedyś gdzieś przeczytał, że przedstawienie nawet najgorszych wieści w lżejszym świetle potrafi załagodzić ból, dlatego postanowił teraz spróbować. Najwyżej okaże się, że ktoś się mylił

-Bo widzi pan, jeżeli chodzi panu o to czy pochodzimy z innej planety i czy ten wielki telefon, czy co to jest skontaktował się z kosmosem to odpowiedź brzmi nie ...- chłopak zaśmiał się co miało rozładować bardzo napiętą atmosferę, ale wyszło trochę nerwowo. Czuł się jak człowiek, który kupił w aptece paczkę prezerwatyw, głośno opowiadając o obiedzie rodzinnym z narzeczoną, po którym mogą mu się przydać, a który później odkrywa, że ojcem dziewczyny jest aptekarz.

-Ale tak właściwie to jesteśmy z przyszłości i przybyliśmy w wehikule czasu, który pan zbudował, wehikuł się popsuł i teraz musi nam pan pomóc abyśmy wrócili do domu - chłopak powiedział to zdanie właściwie na jednym tchu, dopiero kiedy skończył odetchnął głęboko i czekał na reakcję "gospodarza".
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 04-03-2008, 21:31   #58
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację
Patrick Winship

Patrick wszedł za Robertem do klatki schodowej. Byłoby to zupełnie nudne pomieszczenie, gdyby nie kilkoro drzwi do mieszkań lokatorów. Należało jeszcze odnaleźć te właściwe.

Patrick podchodził do każdych drzwi i odczytywał nazwiska z mosiężnych tabliczek umieszczonych nad judaszami. Te małe okienka zamontowane w drzwiach zwykle kojarzyły się Patrickowi z ciekawskimi paniusiami, które jednym okiem podglądają życie sąsiadów, a drugim oglądają ulubiony serial telewizyjny. Nic dziwnego, że rozbiegany wzrok to ich choroba zawodowa. Chłopak kiedyś zastanawiał się jak bardzo ograniczony światopogląd mają osoby spędzające większą część swego życia na tak „ekscytujących rozrywkach.”

Wreszcie odnalazł drzwi, które wydawały mu się właściwe i nacisnął dzwonek. Po chwili drzwi otworzył młody okularnik niezwykle podobny do profesora Jacoba Smitha i przyglądał się chłopcom jakby od kilku lat nie widział człowieka. Wyglądał na człowieka podejrzliwego. Nerwowo rozglądał się na wszystkie strony, zasłaniał okna jakby miał coś do ukrycia.

„- To WY? Przybyliście?”

Patrick nie wiedział co powiedzieć. Stał z zasznurowanymi ustami i tępo wpatrywał się w mężczyznę. Całe szczęście że Robert okazał się bardziej przytomny i odpowiedział na to dziwne pytanie. Zresztą wyjawił temu mężczyźnie, że jesteśmy z przyszłości.

„ A co jeśli to nie jest młody Jacob Smith” – przemknęło przez myśl Patricka. Dla pewności może warto spytać:

- Pan Jacob Smith, prawda?wyksztusił z gardła Patrick.
 
Adr jest offline  
Stary 05-03-2008, 01:12   #59
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
Chris poświęcił się dla dobra sprawy i zdecydował się zostać przed domem razem z Emilly i Justinem. Owszem, żałował tego jakieś 10 sekund po wypowiedzeniu propozycji, ale cóż - słowo się rzekło. Chcąc nie chcąc musiał więc puścić dwóch chłopaków samych do doktora - o ile rzeczywiście do niego trafili, co jednak wydawało się praktycznie pewne.

- No, to jakby coś, to wracajcie szybko, albo mnie zawołajcie - rzucił za nimi, gdy znikali w drzwiach dziwnego domu. Tak, na wszelki wypadek.

Stali. Stali. Stali. Chris ciekaw był, jak wygląda sytuacja w środku. Miał nawet zamiar zajrzeć delikatnie do środka, jednak ledwo powziął tę myśl, a w oknach z hukiem pojawiły się rolety nie przepuszczające ani pół promyka światła. Chłopak zastanawiał się, czy nie warto użyć tej chwili do wypłoszenia Emilly.
"Oczywiście, że warto! Tylko jak?"
Pytanie rzeczywiście było problematyczne, gdyż dziewczyna wydawała się być odporna na wszelkie sugestie i aluzje dotyczące tego, że nie jest tu specjalnie mile widziana.

"- Tak właściwie to skąd jesteście? I co będziecie dalej robić?"

- Słyszałaś o Grey Rocks? Wątpię, nikt nie zna tej miejscowości - Chris starał się być miły i wiarygodny. Zaśmiał się lekko i kontynuował - Miejsce całkiem sympatyczne, ale nudne jak sto nieszczęść - choć, jeśli dobrze się zastanowić, to sto nieszczęść byłoby może i ciekawsze. Ale Paradise jest mi bliskie, choć dawno tu nie byłem. Tak samo reszta, jeśli się nie mylę. - chłopak spojrzał na Justina, który tylko pokiwał głową, nie chcąc wdawać się w większe (jakiekolwiek?) dyskusje. Christopher westchnął w myślach i kontynuował tyradę wymyślonych rzeczy - A co będziemy dalej robić, to zależy od wyniku rozmowy chłopaków ze Smithem, także mam nadzieję, że niedługo się to okaże.

I w tym momencie przyszła mu do głowy myśl niezwykle głupia. Skoro nic normalnego nie działa na Emilly, to należy utwierdzić ją w przekonaniu, że między nią a Robertem nic nie będzie. A był chyba tylko jeden sposób, żeby to przyjęła. Pozostawała tylko kwestia tego, czy dwaj nieobecni nie zabiją go za takie insynuacje...

- Wiesz, Emilly, jak mówiłem, oni mają prywatną sprawę do Jacoba. Z resztą - ciągnął beztrosko, nie przejmując się niczym - oni ogólnie lubią być sami, tylko we dwóch... Chyba rozumiesz, co mam na myśli...

Tak Chris, jak i Justin musieli czynić niebotyczne wysiłki, by nie parsknąć śmiechem. Ten ostatni jednak instynktownie wyczuł szanse na pozbycie się babci i odwiedzenie jej od pomysłu podrywania jego kumpla ze szkoły. Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało. Emilly zrobiła naprawdę specyficzną minę, która mogła oznaczać milion rzeczy, a najprawdopodobniej nie oznaczała żadnej, kiedy Justin potwierdził słowa kolegi jak najbardziej na serio. Teraz wystarczyło tylko utwierdzić dziewczynę w przekonaniu o odmiennej orientacji Roberta...

I to był chory plan!
 
__________________
Et tant pis si on me dit que c'est de la folie - a partir d'aujourd'hui, je veux une autre vie!
Et tant pis si on me dit que c'est une hérésie - pour moi, la vraie vie, c'est celle que l'on choisit!

Ostatnio edytowane przez Diriad : 05-03-2008 o 01:29.
Diriad jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172