Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-11-2008, 20:35   #451
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Czym różni się tchórz od człowieka sprytnego? Przecież sprytni i tchórze uciekają. Gdzie jest zatem różnica? Jest ona bardzo wyraźna. Tchórz ucieka ze strachu, chcąc pozbyć się wroga poprzez zgubienie go. Zadaje cios w plecy z powodu lęku przed oponentem. Sprytny ucieka tylko po to, by zrealizować swój plan. Być może wciągnąć przeciwnika w pułapkę, być może po to, by przegrupować siły. Zadaje cios w plecy nie ze strachu. On zdaje sobie sprawę z konsekwencji jawnego ataku.
Tchórz chowa się ze strachu, by uniknąć konfrontacji, sprytny chowa się po to, by zrealizować plan.
Czy to oznacza, że nie czuje strachu? Nie. Wbrew pozorom to nie odważni się nie boją, lecz głupcy. Odważni przełamują swój strach, nie dając sobą zawładnąć.
Przebiegli ludzie również się boją, gdyż z reguły nie są głupi. Jaka jest więc różnica, pomiędzy tchórzem, a błyskotliwym? Przecież obaj się boją.
Tchórz powodowany jest przerażeniem, w przeciwieństwie do owego osobnika, z którym od początku jest zestawiony.
Czasem ciężko pogodzić jest spryt z honorem. Wtedy inteligencja i mądrość musi podpowiedzieć, co jest cenniejsze-pomyślał Ravist.
Tev ruszył przez portal, a kiedy przez niego przeszedł, zobaczył zdumiewający widok. Stał na zielonej hali, otoczony wspaniałymi górami, zaś przed nim stało duże wejście do groty-Groty Życia. Spodziewał się szaro-czerwonawej ziemi oraz nieba nie odróżniającego się od gleby. Spodziewał się terenu płaskiego, jałowego i nudnego wraz z pustym niebem bez gwiazd, księżyców i słońca.
Ravist natomiast, nie był wcale zaskoczony widokiem tej płaszczyzny. Wiedział, że w każdym wymiarze jest coś zapierającego dech w piersiach. Półelf musiał jednak przyznać, że otoczenie było piękne.
Tev, pod osłonami wszedł do jaskini, słysząc towarzyszy za plecami. Obejrzał się szybko, lecz zbyt szybko, więc zdążył dostrzec jedynie Orka, Kejsi i Levina. Było to potwierdzenie teorii Ravista. Jedynie Barbak z tej trójki przygotował się na wejście do Wymiaru Chaosu. Biedna Kotka i Druid leżeliby martwi, gdyby tylko tuż po wejściu stał jakikolwiek antagonista. Wyjście z niespodziewanego ataku było naprawdę wielkim szczęściem.
Jakby tego było mało, Kejsi usiadła na trawie, zostając sama. Nawet Tev nie mógł się powstrzymać od pokręcenia głową.
Kiedy wszedł do środka, zauważył, że zdobienia na ścianach były podobne do postaci. Nie mógł jednak kontemplować otoczenia, gdyż musiał iść dalej, skąd było światło. Dochodziło ono z kryształów. Dalej było jeziorko wypełnione wodą. Wygląda na to, że kiedyś miał tu miejsce wybuch.
Nagle zobaczył jaszczura wielkości Krasnoluda, który zlizywał wodę ze ściany. Rozejrzał się on, po czym wrócił do swoich, jakże interesujących, zajęć, lecz usłyszał jakieś głosy, więc wyjrzał i zobaczył pełno jaszczurów. Te gwałtownie podniosły głowy na głos nadchodzących towarzyszy.
Niosło to pewne korzyści, gdyż jawne wejście do siedliska pełnego jaszczurów wiązało się z nieświadomością, głupotą lub pokojowymi zamiarami. Można to obrócić na korzyść drużyny. Stanął cicho z boku, starając się przedostać na drugą stronę tak, by nie wydawać odgłosów i nie trącić żadnego jaszczura.
Przytomnie postanowili wykorzystać najpierw negocjację, do której Levin został wyznaczony na "ochotnika".
Początek był dobry, jednakże Ravist najpierw zaprzeczyłby obawom jaszczurów. Może wtedy wysłuchałyby ich. Starałby sie wtedy wybadać jakie są ich stosunki do Astarotha. Jeżeli złe, nie było po co o tym wspominać. Ponadto wyeliminowałby wszelkie groźby, od których kipiało w słowach Levina. Zdecydowanie nie sprzyjały negocjacjom. Jednakże błędy zostały już popełnione, więc nie należało nad nimi płakać, lecz zaradzić im.
Doszło do pierwszych konfrontacji. Tev tymczasem spojrzał okiem wojownika na liczebność jaszczurów, po czym pokręcił smętnie głową. Nie było szans bez użycia mocy, a tych nie chciał marnować. Skądinąd nie było po co rozpoczynać walki z tak licznymi siłami. Nawet jeżeli jaszczury byłyby kompletnymi kalekami, drużyna nie miałaby szans w walce wręcz.
Jedynym wyjściem jakie widział, było znalezienie szabli oraz zwłok, a następnie wynieść się stąd.
Będzie chciał stanąć w najwyższym punkcie jaskini i rozejrzeć się. Gdyby nie było tu obiektów poszukiwań, postara się iść dalej, szukając.
Oczywiście będzie szedł tak, by nikt go nie usłyszał, a także tak, by nikogo nie dotknąć. W chwilach, gdy będzie to absolutnie niezbędne stanie się chwilowo niematerialny.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 28-11-2008, 21:47   #452
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Wrzuta.pl - Sabaton - The Art of War

Wojna nie zna zasad, poza jedną jedyną. Może być tylko jeden zwycięzca. Idea walki jest tak stara jak samo życie, bo można je zachować tylko wówczas, gdy jakieś inne ginie w walce. W walce tej zwycięża silniejszy a słabszy przegrywa. Walka jest matką wszystkiego. Astaroth prowadził swoją wojnę od momentu gdy powtórnie narodził się po walce w grocie życia. Z przeznaczeniem, losem i samym sobą. Nowi przeciwnicy zjawiali się jeden po drugim, a on po prostu ich eliminował. Większość z nich twierdziła, że jest od niego dużo potężniejsza, sprytniejsza, mądrzejsza. Ich głupota tkwiła w tym, że o swojej sile potrafili jedynie mówić. Przeciwko jego mocy mieliby szanse tylko w turnieju gawędziarstwa. Słowa były cieniem czynu, a działanie miało stukrotnie większą wartość od zwykłej gadaniny. To był sekret, klucz dzięki któremu wychodził cało ze wszystkich starć.

Drugim sekretem jego sukcesów było myślenie. Nie główkowanie nad zagadkami logicznymi albo wykuwanie na pamięć mądrości ze starych ksiąg. Astaroth ciągle analizował, planował, tworzył i odrzucał kolejne możliwości. W zależności od tego, co działo się na jego prywatnym polu bitwy zawsze miał gotowy plan. Raz jedyny został zaskoczony przez Thomasa, gdy wyraził chęć przyłączenia się do niego, jednak to nie było możliwe do wcześniejszego przewidzenia - czynnik ludzki jest zawsze nieprzewidywalny. Jednocześnie sam zawsze starał się zachować spontaniczność i nieprzewidywalność, co zwykle mu się udawało. Tylko jedna osoba była w stanie przejrzeć jego plany, tylko jednej osoby badawczy wzrok czuł na sobie za każdym razem gdy był w pobliżu. Waldorff, teraz Funghrimm. On jedyny wykazywał się rozsądkiem i dojrzałością zdolną przejrzeć jego maski na wylot. I to on był jedyną osobą której w razie konfrontacji mógłby się obawiać

Maski... Nosiła je każda żywa istota. Inną maskę pokazujemy przed przyjaciółmi, inną ukazujemy zewnętrznemu światu. Nawet przed samym sobą chowamy się za bezpieczną osłoną. Maski ukrywają pod sobą kolejne, a mnogość oblicz jest jedyną metodą na zostanie zaakceptowanym przez społeczeństwo. Ukrywanie prawdziwych intencji i zamiarów jest w naturze każdego z nas, jednak nie każdy potrafi zachować swoją oryginalną twarz. To właśnie dlatego samotność mogła doprowadzić do szaleństwa - gdy człowiek zostawał sam przez dłuższy czas zaczynał rozumieć, że tak naprawdę nie istnieje, a wszystko co pokazywał światu to tylko pozory. Czy w takim razie noszenie masek było złe? Skądże znowu

Gdyby nie maski Astaroth nie istniałby dzisiaj. Będąc opętańcem doszedł to takiej wprawy w udawaniu innego niż był naprawdę, że potrafił oszukiwać nawet własne myśli. Skoro jego pan, Rith mógł w każdej chwili obejrzeć jego myśli, to musiał znaleźć sposób na ich ukrycie. W ten sposób nauczył się myśleć dwutorowo. Choć jego powierzchowne myśli pełne były lojalności i oddania, to głębiej cały czas zastanawiał się jak zrzucić władzę Ritha. To dlatego Rith był tak zaskoczony jego zdradą w grocie życia. Jeśli otwarty umysł był jak niestrzeżona twierdza z otwartymi bramami, to umysł Astarotha stanowił bunkier. Już niedługo okaże się, czy dzięki temu uda mu się zwyciężyć.

Jego piony ruszyły do przodu. Choć nie zdawały sobie sprawy to między nimi znajdował się goniec, również nieświadomy swej roli. Gdy nadejdzie czas miał zbić czarnego gońca, tym samym zabezpieczając jego lewe skrzydło. Dopiero wtedy mógł przystąpić do ataku. Również w grupie pionów był jeden, którego zadaniem było dojście na ostatnią linię i zmiana w hetmana. Dzięki temu choć przeciwnik wciąż będzie miał przewagę figur to sytuacja się wyrówna. Ze wsparciem dwóch hetmanów będzie mógł postawić swój los na jedną kartę. Przyszłość pokaże, czy jego decyzja była słuszna

Jednak wciąż nie dawała mu spokoju świadomość, że o czymś zapomniał powiedzieć swoim sojusznikom! Przechadzał się w pobliżu portalu zastanawiając się, co to mogło być. Nagle zatrzymał się i palnął się w czoło

- Wiem! Nie przekazałem im, że w tamtym wymiarze nie dość, że niewielu o mnie słyszało, to na dodatek ci którzy słyszeli nie są dość przyjaźnie nastawieni...

Przywołał do siebie chimerę i wysłał ją przez bramę by zdawała mu raport co się tam dzieje. Nie miał zamiaru im pomagać - jeśli polegną to będzie to oznaczało, że nie są warci jego uwagi
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 29-11-2008, 12:08   #453
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Reptyliony nie są narodem z którym można paktować, nie przemawiają do nic słowa, o nie. Nie przemawia szczerość. za to przemawia ciężki kij. Cztery się rzuciły na niego zamachnął się na pierwszego i palnął go w łeb a potem... potem jakoś samo poszło. Robił uniki, parował i zadawał ciosy. Avadriel cały czas przekazywał mu widok z góry. Gdy cała czwórka reptylionów leżała nie żywa lub obezwładniona Levin zakręcił młyńca kijem, kij podatny prawu grawitacji i jeszcze kilku o których Druid nie miał pojęcia wyleciał mu z rąk. Ślepiec schylił się po niego wtedy wyszedł wódz reptylionów. Był wysoki, bardzo wysoki, nawet Levin musiał patrzyć do góry żeby spojrzeć na pysk jaszczura. No, przynajmniej musiałby jakby miał wzrok. Na całe szczęście wielki stór nie chciał walczyć ze ślepcem a z Barbakiem. W tym momencie Levin przypomniał sobie coś.
Barbak był orkiem, wielkim skubańcem. Dodatkowo silnym w końcu mógł strzelać z maleństwa. No właśnie strzelać, ork nie posiadał broni do walki wręcz.
Levin podszedł do towarzyszy robiąc miejsce Barbakowi.
-Teraz Twoja koleji Rozpruwaczu.
Ślepiec uśmiechnął się i podał Żywy Ogień orkowi.
-Powodzenia.
Avadriel cały czas kołował nad reptylionem przekazując obraz Levinowi.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 29-11-2008, 19:34   #454
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Wszyscy; jaszczury zareagowały na słowa Levina tak a nie inaczej, bo nie miały bladego pojęcia kim jest Astaroth i co to jest chaos. Czym jest chaos? Tym co ich otacza? To trawa, woda, powietrze, drzewa, skały... to jest chaos, ale nikt nie nazywa tego chaosem! Chaos nie interesuje się jaszczurkami. Jaszczurki nie interesują się chaosem i nie wiedza co to jest.

Barbak; Wypuściłeś strzałę z Maleństwa. Pyk! – strzała odbiła się do tarczy którą reptylion zasłonił głowę! Jaszczury zawyły jazgotliwie, ich dowódca rzucił się na ciebie!
Levin podał ci płonący kijek. Jak patyk gah! Łah! O_O ZAPALIŁ SIĘ!!!
Kij staje w płomieniach i błyskawicznie przeobraża się w ogromny miecz ze smoczym ślepkiem!



Jaszczur zaatakował z impetem, widać od razu że tęgi z niego wojownik! Go go Barbak Rozpruwacz! Walka przybiera drastyczny obrót!

[media]http://www.youtube.com/watch?v=vEizVtqAtoA[/media]

Wszyscy; Jaszczury wycofują się w głąb groty, niektóre z nich nie dały za wygraną i próbują wyrządzić wam kuku! [tu ci co chcieli sobie powalczyć mogą!;D]

Funghrimm;
Na ramieniu wylądował ci mały ptaszek z głową kota! To chimerka Astarotha!

http://th09.deviantart.com/fs7/300W/...manDescent.jpg

Tev; korzystając z zamieszania wycofujesz się niepostrzeżenie i przeszukujesz grotę. O! Coś białego, kosteczki jakieś...!
Trochę to trwa, w końcu jednak brodząc w jeziorku zaczynasz grzebać łapami w wodzie, macając dno. W grocie panuje wrzawa bitewna i nie słychać specjalnie chlupotania wody. Trąciłeś coś ręką. Macasz, macasz... Długie... Szabla...?
Wyjmujesz z wody. Szabla! Piękna. Jest i pochwa od szabli!
Grzebiesz dalej. ...O_- To chyba...? Tak to chyba czaszka! >_<
Wyjmujesz z wody poszczególne kosteczki. Jezu. Ile on tego miał! Składasz i składasz, kosteczka po kosteczce. Dobra. Wszystko. Zawalony szablą i szkieletem wyłazisz z groty.

Wszyscy; ....O_O zauważacie... uh... lewicujący szkielet i lewitującą szablę, udające się do wyjścia z groty! Idziecie za tym cudem!
...Zdaje się że coś was ominęło!
Wyglądacie z groty. Na niebie ponad wami krążą dwa smoki, biały i czarny, ścigając się w podniebnych akrobacjach i walcząc zaciekle!

DnD: Slow Circles by *gorrem on deviantART
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 30-11-2008, 13:57   #455
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Wrzuta.pl - Groove Coverage - Far away from home

Słyszysz mnie...?



Ledwo cię widzę poprzez białe mgły.



Jesteś wolny. Nie pamiętasz mnie. Nawet na mnie nie spojrzysz. To dobrze. Idź do swoich. Our war is over now. Żegnaj.

Samotność.

Starfire i czarny smok krążyli wokół siebie, rycząc, demonstrując swój gniew i siłę. Satrfire miał odwrócić uwagę czarnego smoka, a nie ranić go czy zabijać, więc unikał strumieni ognia i nie odpowiadał na ataki. Kejsi siedziała nadal na trawie, jakby nigdy nic patrząc w niebo na oba smoki. Pomachała do drużyny wyglądającej z groty życia.
- Chodźcie, chodźcie, chodźcie! Nie przejmujcie się smokiem! Chodźcie szybko!

Spełniając prośbę Astarotha pochowa z godnością szkielet który przyniósł Tev. Na grobie zostawi tylko 11 wianków. Chciała się pomodlić ale w końcu demony chyba tego nie lubią. Usiadła znów na trawie, czekając na decyzje reszty co dalej. Cały czas gapiła się na Raygiego.

 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 01-12-2008, 15:37   #456
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Jak na kogoś, kto dotychczas nie brudził sobie rąk walką, Levin okazał się zaskakująco skuteczny. Mógł mieć oczywiście na to wpływ artefakt jakim się posługiwał... jednak i tak chudy amator kapusty, kalafiora, brukselek i inszej zieleni, poradził sobie całkiem sprawnie. Szkoda, ze tak efektowne starcie zepsuł szpanerskim młynkiem (w dodatku rozbrajając się), ale co tam, nikt nie jest doskonały.
– Obracaj szybciej palcami, to kij Ci nie wypadnie. Ork szepnął druidowi. Gdy ten spojrzał na niego swymi niewidzącymi oczyma ork raz jeszcze pokazał mu uniesiony kciuk. Następnie wskazał na leżące jaszczury, uniesiony kciuk, uśmiechnął się, wskazał kolejnego przeciwnika. Ten był dużo większy, dużo agresywniejszy, groźniejszy, brzydszy... a Levin postanowił z nim rozmawiać. ROZMAWIAĆ?!?&^$ (uniesiony kciuk, ale już raczej jakoś tak... niepewnie)
Efekt był oczywiście taki, że stwór zaszarżował z dzikim wrzaskiem. Chłe chłe chłe. Nie znał się na dzikich wrzaskach. Barbak mógł z dumą przyznać, że jego znajomość dzikich wrzasków była dużo większa.
Problem polegał na tym, że celem szarży nie był Levin a Barbak (kciuk opuszczony)

[sztrrrr]

[brzdęk]

Strzała wypuszczona w mgnieniu oka, odbiła się od tarczy reptiliona. Barbak zgrzytnął i zamierzał już nałożyć na cięciwę kolejny pocisk gdy Druid po raz kolejny go zaskoczył. Oddał mu Żywy Ogień. Znaczy się kawałek kijka. Z początku Barbak nie wiedział czy winien sobie nim pogrzebać w zębach, czy podrapać w... gdzie indziej. Patyczek jednak (za sprawą zapewne jakiejś sztuki magicznej) zmienił się w pokaźnych rozmiarów miecz. Wielki Miecz, Magiczny Miecz, Wspaniały Miecz.
Takie miecze, miewali zazwyczaj Wielcy Wojownicy, Wspaniali Wojownicy, czasem też Magiczni Wojownicy. Ork cieszył się, że nie był jednym z nich bowiem wyżej wymienieni zazwyczaj bardzo szybko kończyli swoje żywota, a głównym tego powodem był przypadłość znana jako zatrucie metalem. Innymi słowy zanim taki Wielki Wojownik stanął na polu Chwały i całemu światu obwieścił jaki to jest Wielki i Wspaniały, kończył ze skrytobójczo wbitą strzałą, sztyletem etc.

Tak czy inaczej, Barbak miał teraz miecz. Miecz? Ostatni raz używał broni siecznej w czasie walki z Bladolicym i miał pewne obawy co do swoich umiejętności. Cóż było jednak robić? Dostał miecz i jego przyjaciele pokładali w nim pewne nadzieje... zapewne łączące się z tym, że Ork winien wytrzymać dostatecznie długo dając im czas na ulotnienie się z groty. Ork kątem oka poszukał pyłu jaki już pewnie wznosił się za umykającym Levinem.

W tym czasie jednak jaszczur natarł, a orkowi nie zostało nic innego, jak tylko szybko przypomnieć sobie jak wywija się brzytwą.
Miecz półtoraroczny, bowiem kształt takiego przyjął w orczych dłoniach Żywy Ogień ma tę zaletę... że jest półtoraręczny. Można nim swobodnie operować tak jedną jak i dwoma rączkami. Pozostawała zatem pewna nadzieja, ze Barbak będzie mógł wykorzystać w walce swoją wredotę.
CHŁa! Błysnął jednym ze swych głęboko skrywanych talentów i przyjął pierwsze cięcie. Postawił sobie za zadanie powstrzymywać jaszczura tak długo, jak długo jego przyjaciele będą się wycofywać. Coś niematerialnego, co w obliczu znikniętego rakaszy było zapewne właśnie nim, taszczyło kości wraz z szablą na zewnątrz groty. Levin winien doskonale odnaleźć się w roli wycofującego się, więc o niego Barbak się nie obawiał. Martwił się natomiast, iż Fungrimm może wybudzić się z odrętwienia (w jakie ostatnimi czasy zwykł wpadać) i wpaść na genialny pomysł znalezienia swej chwalebnej zagłady w tej grocie.
Ponoć już raz tu zginął. Babrak miał nadzieje, że karzeł odłoży swe plany na później.
UCH! Kolejna zastawa okazała się być skuteczna. Barbak Zamłynkował i kontynuował walkę, utrzymując ją w klimacie filozofii „nie umierania” i „bycia tam, gdzie nie ma ostrza przeciwnika”.

W końcu przyjaciele wyszli z groty, a on mógł się bezpiecznie ewakuować. Mógł też raz jeszcze zabłysnąć swym talentem oratorskim.

Zdolność polimorfii pozwalała mu nie tylko przybierać dowolne kształty, ale także wydobywać z siebie dowolne odgłosy nie koniecznie przy tym zmieniając samego siebie. Gdy po raz kolejny ostrze topora spotkało się z ostrzem Żywego Ognia, Ork naparł na przeciwnika z całych sił, i wydobył z głębi siebie prawdziwy ryk. W połączeniu z talentem i darem Wojownika Światła wydobył z gardła prawdziwy smoczy skowyt. Miał on na celu odwrócenie uwagi przeciwnika, by on mógł dokończyć działa i ściąć do jednym płynnym cięciem.

Bez względu na to czy mu się uda czy też nie, Barbak postara się ewakuować z jaskini możliwie szybko.

****

Gdy udało im się wydostać z groty, Ork podszedł do druida.
– Bierz Majcher. Dzięki. Następnym razem to Ty grasz rolę Rozpruwacza a ja Mediatora. Ork spojrzał w górę. Nad ich głowami rozgrywała się piękna, powietrzna walka. Kejsi najwyraźniej była nią oczarowana... i Barbak się temu nie dziwił. Jednak dwa walczące smoki nad głowami i kohorty jaszczurek za plecami, nie stawiały ich w komfortowej pozycji.

– Zwróćmy Ast’owi jego szabelke. Powiedzmy mu, że śpi snem sprawiedliwych pod jakąś samotną osiką. I bierzmy się do roboty! Mamy kilka co poważniejszych demonów do zaciukania, a czas nagli..!
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 01-12-2008, 16:13   #457
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
-Eeeee tu już kiedyś byłem. – W głowie karła zaświatała myśl. Przypomniało się jemu co nieco.
- Z tego co mnie pamięć nie myli to w trochę innej roli niż obecnie... No ale reptyle nic się nie zmieniły. – Rozejrzał się wokół. Czy ta grota coś mu mówi. Mieli przecież przed sobą misję a obecnie to bardziej go interesowało niż zabawy z jaszczurkami. Gdy tylko zobaczył jak Tev obchodzi ich bokiem uśmiechnął się w duszy. Widać było że nie tylko jemu zależało na ostatecznym zwycięstwie.

Całkowicie olał zaczepki ICH i nie zwrócił na popisy Levina oraz Barbaka. Gdy tylko zaistniała możliwość opuścił grotę i ruszył do szkieletu. Z uwagi na chimerkę Astha był pewien że Demon już wie o tym że znaleźli jego zwłoki i artefakt. Teraz pozostało dostarczyć szablę do właściciela.

-Dobra by nie było niedomówień. Nie mam zamiaru porywać się na Shabranido ani innych dupków, których imion nie potrafię wymówić. Co więcej szczerze odradzam to i wam. Już wcześniej powiedziałem co o tym myślę. Teraz biorę te żelastwo i oddam je Legionowi. Później biorę się za pomoc w tworzeniu świątyni do końca. Ten wymiar musi być utworzony!
 
Vireless jest offline  
Stary 01-12-2008, 17:03   #458
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Podczas gdy Barbak Rozpruwacz pogromca dziewic i wybawiciel smoków gromił jaszczura Levin wykorzystywał Dar Natury. tym Darem Natury były długie nogi, nie zwrócił uwagi na lecący szkielet ani na walkę miał prosty cel - wyjście z jaskini. Gdy wraz z resztą Wyszedł na zewnątrz poczuł strach, nie swój Avadriela. Kruk bał się i to mocno dwóch smoków, usiadł na ramieniu przyjaciela i starał się wyglądać możliwie nie jadalnie. Powszechne zachowanie przy smokach.
Gdy ork oddał mu Żywy Ogień ślepiec przyjął broń, która znów zaczęła się topić i już wkrótce zaczęła przypominaj płonący długi badyl.
-Mi tam dobrze w roli Mediatora. Do Rozpruwacza nie mam wymaganych gabarytów i tego wyrazu twarzy... Inteligentnego rzecz jasna.
Levin mówiąc to uśmiechnął się do przyjaciela. Gdy krasnolud wyjaśnił im po raz kolejny swój punkt widzenia Levin mu przytaknął.
-Masz racje, chodźmy skończyć świątynie. No na co czekacie, szybko!
Avadriel przekazał mu obraz zaskoczonych towarzyszy.
-No co? Świątynie można zniszczyć już po stworzeniu piątego wymiaru. Świątynia nie elf nie ucieknie, a wtedy będzie większa zabawa. Do tego Ast by nas zabił za niestawienie sie na pojedynek. To jak na co czekacie?
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 01-12-2008, 19:17   #459
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Przejście przez portal, ośnieżone szczyty gór, grota, to wszystko minęło tak szybko. A czasu jest tak niewiele...! Ray’gi, kiedy szli przez raj usłany stalagmitami i stalaktytami gorączkowo myślał. Na filozoficzny nastrój, jaki go często dotykał nie było teraz już czasu. To już był ostatni rozdział ! Trzeba to było dobrze zrozumieć... Ostatni rozdział, ostatni akt... Lecz nie ostatnia scena...! Nie było jeszcze sceny, w której głowy publiczności zwróciłyby się w dobrą stronę...! Czy Mistress, lub Almanakh zdawały sobie z tego sprawę...? Za mało czasu... Czy to nie on mówił...”Nie przebierajmy w celach, skoro środków mamy pod dostatkiem...!” Teraz okazało się, że cel pozostawał tylko jeden. Innych nawet przy tym, czym dysponował nie udałoby się już zrealizować.

Popukał się lekko po podbródku, kiedy Levin oraz Barbak zajęli się mediatorstwem. Wiedział, że nic z tego nie wyjdzie. Te stworzenia i tak nie miały znaczenia, ale opóźniały bieg wydarzeń. Przeznaczeniem takich jak one było kiedyś, u kresu swego bezwartościowego życia stanąć naprzeciw drużynie złożonej z kilku osobników, których przeznaczenie było po prostu inne, bez dyskusji pozostawało to, że byli stworzeni do większych celów. Różnicą pomiędzy nimi było to, że oni nie mogli walczyć z tym co było im pisane. Ray’gi i jego towarzysze – tak. Każdy tu miał swoje miejsce, jednak drow i ta drobna garstka odważyła się zrobić krok. Wielu nazwałoby to fatalizmem, ale w sumie – nie mieliby racji. Wyroki nie były znane. Ale dawało się je przewidzieć. Czasem przez przypadek. Uśmiechnął się. Barbak i Levin wdali się w bójkę z reptylionami. To był najwyraźniej jeden z tych przypadków.

Gdy potwory pokryte łuskami zostały pokonane unoszący się w powietrzu szkielet wraz z szablą ukazał się im na oczy i podążył do wyjścia – drow oraz, skoro jeszcze nie zwątpił w stan umysłowy drużyny, inni, zdali sobie sprawę do kogo należały te kości. Podążyli za nimi. Na zewnątrz, w przestworzach, na tle pięknego nieboskłonu przeplatanego białymi chmurami dwa smoki walczyły, wykonując niesamowite akrobacje.

Ten widok nie był dla mrocznego codzienny. Był przepiękny. Nie sama panorama, czy walczące smoki, ale aura, magiczna aura tego miejsca. Ray’giego trudno było nazwać wrażliwym, ale umiał on dostrzec niesamowity klimat takich lokacji. Widział jak Kejsi chowa sponiewierane ciało Astarotha i kiwnął głową z akceptacją i niewyraźnym uśmiechem. To było dobre miejsce na pochówek dla tej osoby.

Tak mocno wpatrzył się w ciało Astarotha, że nie zauważył, że ktoś go obserwuje. Czy te gady nigdy się nie męczą...? – chciał obrócić się, ale zdał sobie sprawę, że to nie jaszczury. Była to chimera. Spojrzał w błyszczące oczy Kejsi. Przecież wołały tak wyraźnie:”Czemu...?! Dlaczego...?” – smutek, pretensja...? Tak, bohaterowie, Wojownicy Światła również potrafili cierpieć. Spojrzał na nią. Obdarował ją długim spojrzeniem, gdyż nie wiedział co odpowiedzieć. Widział w niej coś co go urzekało, ale szalony obowiązek, mroczna przynależność naciskała w tak silny sposób, że nieugięty i zimny umysł mrocznego elfa bliski był rozpadnięcia się na dwie połowy.

Powoli odwrócił wzrok. Atut, który był nieosiągalny dla innych, atut, który istniał z samego faktu bycia mrocznym elfem i psionikiem nie mógł zostać zaprzepaszczony. Tysiące szalonych rozbieżności, które istniały w jednym umyśle czyniły zeń straszliwą machinę zdolną do snucia intryg, pozostając dalej niezrozumiałą i nieprzewidywalną. Miłość, to uczucie, dopadało wielu, a człowiek, czy elf nią upojony zawsze zachowywał się tak samo. Piękne szaleństwo, piękne rozbieżności ginęły i pozostawała tylko harmonia... Jakże zgubna dla mistyków, uwodzicielskich wirtuozów, czarodziei ! Zachichotał i zadał sobie pytanie: Ach, rety, rety... Ray’gi jesteś tak złożoną emocjonalnie istotą... Mrugnął. Dobrze. Mój odzyskany właśnie cudowny dystans do własnej osoby mówi mi, że wracam do siebie...

- Och Levin brzmi, co niecodzienne, rozsądnie... – uśmieszek przebiegł niewinnie przez jego twarz – A jeżeli przychyla się do tego i nasz mocarny krasnolud, to nie wypada mi się sprzeciwić, nie...? – rozłożył ręce z ironicznym uśmiechem – Wygląda mi na to Astarothu – zwrócił się do chimery – że już niedługo odzyskasz swoją cenną pamiątkę, do której niewątpliwie jesteś wielce przywiązany, ale potem, pamiętaj – błysnął ciemnym okiem – walka, której (jak gdzieś już zaznaczyłem...) niepoprawnymi pasjonatami obaj jesteśmy...
 
__________________
Młot na czarownice.
Mijikai jest offline  
Stary 01-12-2008, 20:35   #460
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Ostatni dzień

Wrzuta.pl - 05.- Papa Roach - getting away with murder - [EMG]


Purple Iced Eye by ~Hana-no-Yume on deviantART

- Astaroth nie wrócił?
- Nie.
Zapadła cisza. Najbiedniejsi w tym wszystkim byli Kanzel i Rion. Wtedy, pod Rasganem, Verion przechodził próbę, ale ponieważ ją przeszedł a teraz zginął, Mistress zupełnie inaczej już postrzegała tamte kopniaki zadane mu przez Kanzeliva i gniew właściciela Kihary. Lordowie Demonów egzystowali już długo, nie było pewności czy nie zdążyli znudzić się swojej Matce, a kiedy Mistress była humorzasta tak jak teraz, w mgłach chaosu wszelkie utarczki na wyższym szczeblu kończyły się z regułą tragicznie. Problem w tym że Mistress nigdy nie okazywała kogo zamierza wysłać na wcześniejszą emeryturę, a nie było przecież możliwości, aby którykolwiek demon przeciwstawił się jej woli. Swojej woli nie mieli. Zdrajcy byli zaciekle tępieni, same mgły podgryzały niewierne chaosowi energie.
Wszyscy w mgłach chaosu byli pewni co do jednego. Astaroth był przyjacielem. Był Taki Jak Oni. Był demonem, wybrańcem Mistress, był zabójcą Izoetheha. Był przyjacielem, sojusznikiem, był na wysokim szczeblu hierarchii i nie było możliwości ani wolnej woli by go nienawidzić. Demony nie znają uczuć. Na ironię, nie znają nawet nienawiści, choć dla niektórych to nieprawdopodobne.
To, że Astaroth nie wrócił, a wysłał do Wymiaru Chaosu Żywy Ogień i Wiatr Lodu wzbudziło u Shabranido stan czujności i asertywności. Oko Światła nie pojawiło się jednak.
Oczywistym było że Wymiar Chaosu był za duży dla dwóch Shabranido, nowego i starego. Mgły chaosu szeptały spokojnie póki co, nie rzucając agresywnych obelg w kierunku Last Soulbreakera. Shabranido widział swymi oczami Astarotha w Wymiarze Pustki. Lordowie Demonów widzieli to zupełnie inaczej. Astaroth mógł wrócić i pozabijać ich wszystkich, a Shabranido by na to nie zareagował. Mistress tak samo. Takie były prawa chaosu. Wróg mojego przyjaciela nie jest moim wrogiem.
Większość szarych istot w wymiarze materialnym nie miała pojęcia kim jest Astaroth. Jeśli już, krążyły plotki o Legionie, dziwnym szlachcicu o pomarańczowych oczach. Astaroth był słynny jedynie w okolicy miasta Rasgan i wśród uchodźców tamtejszych terenów. O tak, tam go znali. Był jednak raczej magiem niż Panem Mgieł. Większość szarych istot nie interesowała się nawet tym kim jest Shabranido – zabity kiedyśtam-jakośtam przez jakąś Almanakh na białym koniu czy smoku czy coś... W Wymiarze Chaosu demony nie chodziły ot tak po planie materialnym, na oczach wszystkich, nie mordowały, nie wywoływały plag. Jeśli schodziły z mgieł chaosu do planu materialnego, wszelkie ich działania były ostrożne, ciche, i niezauważalne dla oczu większości śmiertelników. Tutaj nikt nie był wyczulony na energii chaosu. Nikogo nie dziwiły morderstwa, gwałty, rozboje. Nikt nie widział w złu niczego podejrzanego. Zło było powszechne. Było bo było i już, nikt nie doszukiwał się specjalnie demonów.

* * *

[media]http://www.youtube.com/watch?v=11TpVKJd9NY[/media]

Dzieciaki z sierocińca płacząc i wrzeszcząc wybiegły na korytarz.
- Will you stop that now…?
- Ahahahah! Why? Everybody has a hobby, you jerk!!! -_- If the end comes I just wanna have some fun! Ahahah look at them scream ahahahha!!!
- Just get your ass over here..
- Is dearest Mother calling me?
- Yes.
- Oh. Well I thought she would. I`m going, I`m going… - jego czarne włosy zmieniły kolor na srebrne, koszulka z literką H jak Hellmaster także zmieniła kolor, wyjął z kieszeni bluzy malutkie czarne pudełeczko z guzikiem.
* * *

Boy by ~Valkyrie-Sorrow on deviantART

Phibrizo schował swoją empetrójkę do kieszeni bluzy, leniwie wyjął słuchawkę z ucha.
- To oni...? – mruknął, nadąsany. - Tyle hałasu o TO?
- Mistress zażyczyła sobie byśmy uszanowali ich wybór i potraktowali ich poważnie – odparł drugi demon.
- Oh, if that`s what dearest Mother wants... – zwinął kabelek słuchawek i schował je do kieszeni.

Ivjidia hapsssen hapssss... sijovhna… sijovh…

Phibrizo i Kanzel znieruchomieli. Gniew Mistress topniał.
- No. Let them go.
- As you wish, dearest Mother! – Phibrizo uśmiechnął się rozkosznie, wkładając znów słuchawki.
Kanzel odetchnął.

* * *
- Tak do ciebie mówię, bakłażanie!
- How dare you?
- Ł-haj, simply! Na co się gapisz? Spódnicy nie widziałeś?
- To już któryś raz.
- Każdy ma jakieś hobby. Now. Shall we?
Kanzel milczał.
- Come on, don`t be shy. What`s wrong? Afraid to have your ass kicked by a girl?
- …
- W czym problem? Boisz się walczyć z nieśmiertelnym? Światełko cię razi? I tak nigdy nie otwierasz oczu. Daj mi go. Chodź tu albo pójdę po was obu. And you can be sure that Shabranido and Mother will be silent and deaf for your screams…
* * *
Wszyscy;
Funghrimm i Levin zdecydowali się wycofać. Kejsi gotowa jest podążyć za nimi. Barbak i Tev oceniają, że sami... mają stanąć do walki...? Głupio trochę...!;/

Wchodzicie znów w Bramę. Kiedy przekraczacie jej próg, słyszycie za sobą czyjś głos, ale nie możecie zrozumieć, co mówi. Oglądacie się, zauważając ze zgrozą, że Kejsi nie weszła jeszcze w Bramę, a między chimerką a Bramą pojawiła się srebrnowłosa postać z mieczem!

BHMC-7 by *heise on deviantART

Nie możecie już nic zrobić! Tunel miedzy wymiarowy zassał was kiedy przekroczyliście Bramę, i podążacie właśnie ku Wymiarowi Bieli! Sylwetki Kejsi i mężczyzny rozmywają się, znikają wam z oczu!

Wróciliście do Wymiaru Bieli!
Brama wciąż stoi otworem. Zawsze możecie wrócić jakby co... Kejsi nie pojawia się!

Astaroh;...Twoja szabla! Zaskakująco dobrze wygląda! Nie uszkodzona!

Wszyscy;
http://www.dzyszla.aplus.pl/galerie/natura/IMG_0133.jpg

...Biała Gwiazda zaczęła wędrować po nieboskłonie! W ciągu kilku minut zachodzi!

Na nocnym niebie pojawiają się niesamowite zorze!



Po kilkunastu minutach nadchodzi znów wschód!

http://l.yimg.com/g/images/spaceball.gif

Obserwujecie jak Gwiazda wędruje po niebie. Znów chowa się za horyzontem!

http://www.fotoamatorzy.pl/galeria/a...C3%B3d_10a.JPG

Nadchodzi kolejny wschód. Fioletowy wschód.

http://i218.photobucket.com/albums/c...unset-1024.jpg

Gwiazda zatrzymuje się nieruchomo, wysoko na niebie.
Nadszedł ten dzień. Ostatni dzień przed walką!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172