Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-07-2008, 15:13   #11
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
„Na wszelkie trucizny, jak tu śmierdzi". Rzeczywiście, w tym tłumie zapach potu był nie do zniesienia. Całe szczęście, że jeszcze był ranek, przynajmniej ludzie nie byli jeszcze zgrzani. „Tu śmierdzi bardziej niż z pyska pijanego krasnoluda. Za co tu trafiłem?”. Pomimo ponurych myśli niziołek dzielnie parł przed siebie. Proste to nie było, ludzie rozpychali się między sobą, a najwięcej zamieszania robili sprzedawcy. Jakby mogli, to by rozszarpali klientów jak dzikie bestie. „Ratujcie, bogowie. Oni drą się gorzej niż kapitan na naszym statku”. Pamiętał tę sytuację.

- Widać już port, panie kapitanie! – dało się słyszeć z bocianiego gniazda. Pomimo młodego wieku obserwatora, jego głos był mocny i pewny. Erminriadoc spojrzał w górę, podczas gdy niektórzy zebrali się na dziobie, by wypatrywać miejsca przeznaczenia.
- Sternik! Azymut 120, do cholery! Chcesz minąć port? Niech ja dorwę tego, kto Cię tu przysłał – tymi oto słowami kapitan statku podsumował pierwszy rejs jego nowego sternika. Miał być jedyny w swoim rodzaju, tak go zachwalali. Rzeczywiście, był. Jako jedyny dostał reprymendę od jednego ze spokojniejszych kapitanów statków pasażerskich.

Stopowiąz roześmiał się na to wspomnienie. Jak również na widok coraz bardziej walczących o klientów kupców. Spacerując tak po rynku dostrzegł dziwny namiot. „Kto stawia takie bydlę na rynku? O nie, to nie bydlę, to ja mały jestem. Dobra, ludziska, idziemy”. Jak pomyślał, tak zrobił. Skierował się do namiotu, jednakże po chwili przystanął. Zobaczył kobietę, która całkowicie wybijała się z tłumu. Nie dość, że miała na sobie gorset, czego na razie u nikogo nie zauważył, to przede wszystkim była… ładna! Rozejrzał się szybko po ludziach, lecz większość urodą nie grzeszyła. „No, widocznie idzie tam, gdzie ja. Ciekawe, co tam jest… Jeno szkoda, że taka duża ta panienka”.

Po kilku… kilkunastu… kilkudziesięciu krokach był już w środku. Po chwili zebrał się dość interesujący tłumek, lecz nie miał czasu na nic innego, bo pojawił się strażnik w zbroi („Kto takie żelastwo nosi? Jak to zdejmie, to nawet robaki zdechną. Jego sprawa, niech tylko nie wchodzi w tym do żadnej kuchni”), który zaczął swój nudny monolog na temat wyprawy. Stopowiąz postanowił jednak sprawiać pozory zainteresowania i z udawaną uwagą wsłuchiwał się w słowa. Miał swój cel w tej ekspedycji i nie interesowały go pieniądze.
- No ja pytań żadnych nie mam, mości panie. Powiedziałeś wystarczająco wiele, widać, żeś człowiek sumienny i dobrze przygotowany. Właściwa osoba na właściwym miejscu.
Po tych słowach ruszył ku stolikowi Jack’a. Przepuścił z uśmiechem białowłosą, po czym postanowił przepuścić także usmarowanego pomidorami elfa. Patrzył na kobietę tak maślanymi oczyma, że aż strach by było pomyśleć, co by się stało z Erminriadociem, gdyby tego nie zrobił. Zaraz, zaraz! Pomidory? „No co za ignorant! Żeby tak niszczyć drogocenne warzywa!” Widząc, że kasztanowowłosa nie rusza się na razie do stolika, zwrócił się do siedzącego przy nim strażnika.
- No tak. Nazywam się Erminriadoc Stopowiąz, pochodzę z Narenber, mam lat – stęknął – no na wasze to ze trzydzieści osiem będzie. Nie mam żony, jestem półsierotą, matka nie żyje, odkąd się urodziłem. No wie pan, młoda to ona nie była – mówił praktycznie ciągle na jednym wydechu, nie dając dojść do słowa strażnikowi. – A pan w ogóle wie, gdzie jest Nerenber? Oj daleko stąd. Na północy. Statkiem musiałem przypłynąć, bo tak daleko. No i teraz znowu na statek – zadziwiające było, że ten osobnik potrafi tak dużo nawijać bez przerwy i że w ogóle nadąża za swoim tempem wypowiedzi. – No ale fajnie mi się płynęło. Fale, woda, skrzypienie pokładu. A i załoga fajna. I współpasażerowie. Chociaż było kilku, no wie pan, nie ten teges, ale reszta była naprawdę spoko – monolog interesanta przerwał elf pytający się o pójście do tawerny. - No dobra, nie męczę już pana, bo mnie wołają. Zapisał pan wszystko?
Żołnierz królewski spojrzał zszokowany na niziołka. Widocznie bał się, że jak się odezwie, znów uruchomi niekończącą się maszynę do produkowania słów. W końcu jednak się przełamał:
- To… to jak pan miał na imię?

Wyszedł z namiotu raźnym krokiem. Elf rozmawiał z białowłosą. Widać było gołym okiem, że jest spięty jak pęczek włoszczyzny. 'Maluch' podszedł do nich spokojnym krokiem. Ponownie pozłacany kolczyk błysnął w słońcu.
- No skoro zapraszasz, to ja nie mam nic przeciwko. Tylko pytanie, czy – uśmiechnął się lekko, jednakże nie zmienił tempa ani intonacji wypowiedzi – Twoja Pani również zechce mojego towarzystwa. Jeśli nie, to owszem, zrozumiem. Ja już tyle się w towarzystwie nasiedziałem, że mogę się nasiedzieć i bez niego – z zachowania wynikało, że niziołek w ogóle nie jest spięty. Widocznie miał rację mówiąc, że już się tyle nasiedział w towarzystwie, ponieważ poznanie nowych osób w ogóle go nie zestresowało.
 

Ostatnio edytowane przez Aveane : 14-07-2008 o 15:26.
Aveane jest offline  
Stary 14-07-2008, 15:46   #12
 
Inee's Avatar
 
Reputacja: 1 Inee nie jest za bardzo znanyInee nie jest za bardzo znanyInee nie jest za bardzo znanyInee nie jest za bardzo znany
Zastał ją kawałek dalej od namiotu, oczywiście w tym samym miejscu w którym ją zostawił przed minutą; tyle tylko, że przysiadła na pobliskim murku jedną nogę podciągając do siebie i kładąc na kolanie ręke. Przyglądała mu się z przyjazną niecierpliwością i przede wszystkim ciekawością, o której świadczyła odrobinę przechylona do boku głowa. Gdy był już z powrotem, tuż obok niej, dostrzegła znów jego zakłopotany, niespokojny wyraz twarzy... może uśmiech. Był to u niego jakiś sztuczny wymóg na tę chwilę, co nie uszło jej uwadze, ale starała się nie przejmować tym specjalnie, mimo że sztuczności bardzo nie lubiła. Wychodziła z prostego założenia, że szczerość, swoboda i otwartość są cenione wśród ludzi bardziej niż jakakolwiek inna cecha.
Nie chciała żeby poczuł się jeszcze bardziej nieswojo niż teraz. Przeczuwała, że to mogłoby się skończyć nie najlepiej, a i ona nie miała zamiaru rezygnować z towarzystwa, zwłaszcza z takiego które dawało jej znaki sympatii i z którym miała jeszcze spędzić wiele czasu na morzu.
Wydawał się taki przejęty tym wszystkim. Podróżą i nowym otoczeniem, tymi wszystkimi ludźmi. Chyba gdzieś wewnątrz (bardzo, bardzo głęboko w sercu), podobnie było z nią samą... Wyczuwała to u niego bez problemu.

- Stratus... - już zaczęła coś mówić swoim melodyjnym tonem, gdy jej całą uwagę przykuł nagle niziołek zbliżający się do nich żwawym krokiem.

- Do stu piorunów! - pokręciła znów głową poruszając niespokojnie białymi włosami - Co też przyszło dziś wszystkim do głowy, że niby mogłoby mi przeszkadzać towarzystwo sympatycznych osób! - zaśmiała się i usiadła zwyczajnie - Gospoda jest przecież dla wszystkich, a nie wyobrażam sobie siedzieć przy stoliku, z piwem, sama! - odezwała się żywo po słowach niziołka patrząc na jego twarz i nie kryjąc uśmiechu. Wydał jej się całkiem miłą i ciekawą osobą do rozmów, a także... trochę jej kogoś przypominał.
- Oczywiście, że zgadzam się na takie towarzystwo... Jeśli mamy być ze sobą na morzu, wolałabym poznać przynajmniej część osób z tak zacnego grona - udekorowała ostatnie zdanie szerszym, szczerym uśmiechem. Mówiła przy tym dość szybko, radośnie i bez żadnego owijania w bawełnę ciesząc się powiększonym gronem nowych znajomych.
Wstała z miejsca poprawiając koszulkę w prążki i jakby tracąc na chwilę na uwadze.
- Wolałabym także, żeby nie tytułować mnie ''Panią'', po co tak oficjalnie. Proszę mi mówić po prostu Inee. Jakoś też nie przepadam wcale za salonowymi zwrotami... - spojrzała znacząco na Stratusa.
 

Ostatnio edytowane przez Inee : 14-07-2008 o 16:00.
Inee jest offline  
Stary 14-07-2008, 16:27   #13
 
Stratus's Avatar
 
Reputacja: 1 Stratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znany
"Och ależ ja nieumyślny. Chciałem z nią zostać sam, ale co mi tam towarzystwo niziołka też nie jest złe". Zauważył spojrzenie niziołka, które zwrócone było wprost na jego ramię. Spojrzał w to samo miejsce i ujrzał rozpryśniętego pomidora. Zrzucił go ręką w dół i niechybnie trafił kobietę w jasnej kreacji. Od razu odwrócił się w inną stronę aby "ofiara" nie zorientowała się że to on.

-Wiec zapraszamy do naszego grona emmm... jak cię zwą przyjacielu?
Kiedy usłyszał odpowiedź uśmiechnął się do obojga i rzucił do malca- Właśnie wybieramy się z Inee na zakupy, zechcesz pójść z nami czy też wolisz zagrzać miejsce w gospodzie? Stratus wyczekując odpowiedzi Stopowiąza, który właśnie złapał dziecko chlapiące błotem, wreszcie się rozluźnił. Przestał być spięty i zdenerwowany. Uśmiechnął się do Inee pierwszy raz pokazując swoje białe zęby. W tym momencie Erminriadoc udzielił odpowiedzi...
 

Ostatnio edytowane przez Stratus : 14-07-2008 o 16:38.
Stratus jest offline  
Stary 14-07-2008, 17:12   #14
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
Wiatr zaszalał w potarganych włosach niziołka, gdy ten uśmiechnął się na słowa białowłosej. Złożył przed nią półukłon, uśmiechając się przy tym przyjaźnie.
- Miło to słyszeć, droga pani. Również będę zaszczycony towarzystwem przedstawicieli rasy, z którą pokrewieństwo czasem jest mi błędnie przypisywane – poprawił opaskę z uśmiechem, trącając niby przypadkowo swoje lekko szpiczaste ucho. – Jednakże zgodzę się z panią, że poznać człowieka lepiej wcześniej, niż później. Nie wiadomo, jak nasza podróż będzie wyglądała, chociaż sądzę, że podczas tej dekady, którą zapewne spędzimy na przepastnych wodach, będziemy mieli jeszcze niejedną okazję na rozmowę – mówił to, gdy jeszcze kobieta wstawała i poprawiała swój ubiór. Nie uszło to oczywiście uwadze rozmówczyni, za co członek „rasy niższej” otrzymał, nazwijmy to, reprymendę.
- Na wszystkie gwiazdy niebios! Cóż za gbur! – klepnął się otwartą dłonią w czoło. – Proszę mi wybaczyć brak ogłady. Jakże mogłem się nie przedstawić. Erminriadoc Stopowiąz, do usług – pokłonił się ponownie dziewczynie, po czym odwrócił się do elfa i z uśmiechem skinął mu głową. – Miło poznać, Inee. Jednakże Twojego imienia – zwrócił się do efla – nie dosłyszałem. Możliwe, że to szum fal, który towarzyszył mi przez ostatnie dni tak zawładnął moim zmysłem słuchu.
Zwrócił się ponownie do dziewczyny:
- Cóż, wyczuwam dziwną nutę w wymawianym przez Ciebie słowie „morze”. Pierwsze spotkanie z wielką wodą? Czy może związane z nią wspomnienia?

Wspomnienia. Jakże to słowo ma wiele znaczeń. Niby takie proste, jednakże tak zawiłe. Słowo to w połączeniu ze spojrzeniem białowłosej, spojrzeniem tak charakterystycznym dla Birgit, miało dla Erminriadoca tylko jedno możliwe zakończenie. Właśnie wspomnienia.

- Ermi, Ermi!
Ktoś położył mu rękę na ramieniu. Była to niska, nawet jak na swoją rasę, niziołcza dziewczyna. Oszałamiająco piękna niziołcza dziewczyna.
- Zapomniałeś reszty za pieczywo – Birgit wyciągnęła do niego rękę, w której trzymała pozostawione przez Stopowiąza pieniądze. Na jej twarzy malował się rumieniec. Chwycił jej piąstkę, zaciskając ją trochę mocniej na monetach. Nachylił się spokojnie w jej stronę i szepnął jej do ucha:
- Kup sobie za to jakąś najładniejszą sukienkę, jaką znajdziesz, żebyś jeszcze bardziej podkreśliła swoją urodę – uśmiechnął się i podjął wędrówkę do domu. Nie obejrzał się za siebie, ale wiedział, ze stała tam, póki nie zniknął za zakrętem ulicy.
Następnego dnia zobaczył ją znowu, tym razem w nowej sukience. Na jej twarzy jednak nie było już zakłopotania. Patrzyła na niego z charakterystyczną emocją zawartą w spojrzeniu, jednakże nie wiedział, co to jest.

Z zamyślenie wyrwało go roześmiane dziecko, które ochlapało go błotem. Chwycił je za ramię, z uśmiechem pogroził palcem i wypuścił, targając je przy okazji po włosach. Dopiero po chwili dotarły do niego słowa elfa.
- Zakupy… Gospoda… A tak! To może pójdźmy razem do przybytku? A w zakupach przeszkadzać nie będę. Mogę liczyć na to, że przyjdziecie po mnie na pomost?

Nie czekając na odpowiedź, uśmiechnął się do obojga i zostawił ich samych. On natomiast poszedł znów w kierunku wielkiej wody, by usiąść spokojnie i rozmyślać. „To samo można dostrzec bardzo często w spojrzeniu Inee. Tylko… co to jest?”
 
Aveane jest offline  
Stary 14-07-2008, 17:42   #15
 
Inee's Avatar
 
Reputacja: 1 Inee nie jest za bardzo znanyInee nie jest za bardzo znanyInee nie jest za bardzo znanyInee nie jest za bardzo znany
Przyłożyła dłoń do brody i utkwiła tak, w tym swoim druidzkim zamyśleniu, przez dłuższą chwilę. Wiatr, którego Inee do tej pory nie bardzo zauważała, poruszył także i jej włosami. Zerknęła w stronę morza. Jak w każdym porcie słychać było szum jego fal; kojący, nieustanny, a czasami przywołujący na myśl niebezpieczeństwo żywiołów. Nieokiełznanej natury.
- Większość czasu spędziłam na podróżowaniu - odpowiedziła niziołkowi - Ale morze jest dla mnie nowością. Między innymi dlatego tu jestem, ale nie chce żeby ktoś pomyślał, że traktuje tę eskapadę jak zabawę - zaśmiała się krótko - Dziwne, ale nie, tak nie jest... To dla mnie forma nowego doświadczenia, a także zasmakowania tego, co kocham najbardziej - wolności... - odpowiedziała. Po chwili zrobiło się też małe zamieszanie w planach, które wyklarował Stopowiąz. Wszystko było już ustalone.

Inee odprowadziła odchodzącego uśmiechem i z tym samym skierowała się do Stratusa.
- W takim razie, na zakupy! - zrobiła gest dłonią jakby prezentowała mu najbliższą drogę, prowadzącą na targ.

- Strażnik mówił, że potem nie będzie już odwrotu - powiedziała idąc wzdłuż kramów z najróżniejszymi rzeczami - I co gorsza, on chyba miał rację! - przecisnęła się koło dość otyłej pani w ładnej kwiecistej sukni i starała się iść dalej, nieco wolniej - Zatem, co zamierzasz kupić? - zapytała Stratusa, tak naprawdę nie patrząc na niego, bo i niewiele miejsca było by iść obok siebie, dlatego szła miarowym krokiem przed elfem starając się mieć oczy wokół głowy.
 

Ostatnio edytowane przez Inee : 14-07-2008 o 17:51.
Inee jest offline  
Stary 14-07-2008, 18:39   #16
 
Stratus's Avatar
 
Reputacja: 1 Stratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znany
Spojrzał na stopowiąza, który właśnie odwrócił się w inną stronę i krzyknął - Przyjdziemy !

Ruszył za Inee spoglądając na jej włosy i kiedy tak powoli schodził wzrokiem w dół na wysokość pasa, pojawiła się przed nim "puszysta" kobieta w kwiecistej sukni zasłaniając elfią sylwetkę. "A niech to ..." pomyślał podążając dalej.

-"Zatem, co zamierzasz kupić?" - "Hmm właściwie sam nie wiem ". Pogładził się po głowie i zastanowił się co może kupić kiedy jego myśli zostały przerwane przez aksamitny głos Inee, która ponownie zadała pytanie. Tym razem odwróciła się. Widocznie chciała sprawdzić czy stratus jeszcze jest za jej plecami. - Myślę że kupie coś, czego jeszcze nie jadłem. Myślałem o owocach morza, gdyż nie było mi dane ich skosztować. Nagle jego uwagę przykuła dziwna kobieta, którą całe społeczeństwo jak gdyby omijało. - Inee idź dalej ja się na chwile zatrzymam- mówiąc to pchnął Inee delikatnie w plecy jak gdyby nie chciał żeby w tej chwili stała przy nim.

Podszedł do kramiku i przyjrzawszy się kobiecie bliżej stwierdził iż jest to stara cyganka. Opatulona była w kolorowe chusty, a jedynym jej zajęciem było rzucie tytoniu swoją wybrakowaną szczęką. Kiedy zauważyła ze Stratus zatrzymał się przy jej stoisku wypluła szybko tytoń i zagadnęła- Witaj podróżniku, nie znam twej twarzy więc musiałeś się tu pojawić niedawno...- Elf skinął głową i słuchał dalszej wypowiedzi kobieciny - Tak... czegóż sobie najmilszy pan życzy? Może interesuje pana broń? Może jednak biżuteria? Stratus spojrzał na wystawkę na której widniał złamany sztylet i kilka brudnych pierścieni... - Eghem...-chrząknął stanowczo, nachylił się lekko i powiedział nieco stłumionym głosem - Interesuje mnie biżuteria, ale czy nia ma pani czegoś specjalnego? Cyganka uśmiechnęła się i widoczny był błysk w jej oczach. -Specjalnego powiadasz... , a cóż tak wzięło elfa na specjalną biżuterie jeśli można spytać? Stratus poczuł się trochę zakłopotany, ale jeśli już jutro miał opuścić to miasto to dlaczego miałby się przejmować. - Chodzi o biżuterie dla pewnej kobiety... Cyganka roześmiała się - Haaaaa! niech mnie diabli, elf się zakochał! He He He ! - można było wyczuć szyderczy wręcz śmiech - Ta... mam coś specjalnego, idealnego na prezent podarowany przez elfa. Mówiąc to sięgnęła pod ladę . Srebrny, lśniący jednorożec z topazowym rogiem zawieszony na srebrnym łańcuszku wyłonił się z pod blatu zawieszony na brudnym palcu cyganki. - A cóż tak nadzwyczajnego w tym wisiorku pani? Oburzona cyganka parsknęła niemiło - cóż nadzwyczajnego... też mi pytanie. Topazowy róg tego jednorożca po potarciu palcami rozświetla drogę niczym pochodnia.To idealny zakup, gdyż wisiorek piękny, a i funkcjonalny. Stratus przez chwilę pomyślał nad zakupem i gładząc jednorożca jak gdyby sprawdzał gładkość jego powierzchni zapytał - Dobrze... ,a ile ten wspaniały jednorożec kosztuje? Cyganka uśmiechnęła się - Synu jeśli naprawdę kochasz tą kobietę to oddam ci go za marne 100 sztuk złota. Ja na starość pieniędzy nie potrzebuje, a ty młody, zakochany... - cyganka na chwile zatrzymała głos i westchnęła - Weź go synu i niech ci życie sprzyja, bo los kapryśny jest a ja wiem o tym doskonale. Stratus odebrał od cyganki wisiorek i nawet nie zdążył podziękować. Kiedy chował wisiorek do sakiewki cyganka "ulotniła" się z kramiku. Stratus westchnął i w duszy powiedział sobie "dziękuje".

Podbiegł do Inee która właśnie...
 

Ostatnio edytowane przez Stratus : 14-07-2008 o 18:42.
Stratus jest offline  
Stary 14-07-2008, 20:03   #17
 
Inee's Avatar
 
Reputacja: 1 Inee nie jest za bardzo znanyInee nie jest za bardzo znanyInee nie jest za bardzo znanyInee nie jest za bardzo znany
"Białowłosa" jak już większość najprościej ją określała, stała właśnie w zupełnie innym miejscu targu przyglądając się tzw. "magicznym przedmiotom", które sprzedawał niejaki pan "czarodziej". Tak samo ''magiczny'', a przynajmniej z jego własnego punktu widzenia. Uważał się bowiem za wysokiej klasy maga. I tu był w sumie problem, gdyż Ineeviel nigdy, przenigdy nie słyszała, aby szanujący się czarodziej wyższej klasy musiał sprzedawać swoje wyroby na byle pierwszym lepszym straganie; zamiast usługiwać bogatym wielmożnym w jakimś pięknym i wyjątkowo luksusowym pałacu, albo siedzieć w jakiejś wieży i poszerzać swą wiedzę?
- Tak właściwie, to co z pana za mag? - słychać było powątpiewający głos Inee Flamefinder.
- Panienka wciąż śmie wątpić w mój fach!? - wybełkotał oburzony mężczyzna - Proszę stąd iść, albo do końca swych dni będzie pani jadła muchy! - warknął niewyraźnie w jej stronę i odwrócił się do klienta. Miał na sobie szkarłatną szatę, na której zaznaczał się okrągły (trochę zbyt duży) brzuch, a dla ulepszenia wyglądu zapuścił sobie długą siwą brodę i na trzech palcach nosił duże okrągłe pierścienie.
Ineeviel podrapała delikatnie tył głowy. Jakoś nie bardzo miała zaufanie do magii, nie po traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa...
- Nie, nie. Już idę... - odpowiedziła powoli przyglądając się wystawionym przedmiotom. Były całkiem ciekawe... figurki, naszyjniki, stroje, plus wszelakiego rodzaju błyszczące kamienie. Wszystko, ma się rozumieć, w odpowiednich cenach.

Nagle duże, śmierdzące rybami i morzem, tętniące życiem Avél-Darvell zaczęło przypominać jej ojczyste miasto - Fariel, choć ludzie byli tutaj jakoś mniej paskudni, mimo wszystko. Wzruszyła ramionami i odeszła powoli nurkując znów w tłum istot. Stopniowo zaczęła już oswajać się z tutejszymi uliczkami, z nieustającym ruchem i hałasem. Stratus zniknął gdzieś na chwilę, dlatego zaczęła znów rozmyślać nad przygodą jaka niedługo miała ją spotkać. Myślała nad tym i nad pewnym półelfem. Jej przyjaciel, "Civril Relerin...". Znów stanął jej przed oczami widok ostatniego spotkania, a tak bardzo starała się o tym nie myśleć. Spokojny, gwieździsty wieczór przy kominku, kolacja, ciepło, przyjemna rozmowa... Było tak zwyczajnie i niebywale zarazem. Tak mogło być każdego dnia, gdyby tylko chciała. Gdyby tylko mogła... Uciec znów od tego okropnego świata wypełnionego głodem, wojną i potworami. Świata na który wszyscy byli spisani, w którym wszyscy musieli żyć i umierać.
"Jestem przeklętą idealistką..."
Westchnęła cicho, dotykając śmiesznych blaszanych dzwoneczków przywieszonych do pobliskiego kramu. Odpowiedziały jej cichym, ale ładnym dźwiękiem. Wpatrzyła się w nie zastygając malowniczo. Na mlecznobiałych policzkach pojawiły się delikatne rumieńce, ale Inee otrząsnęła się z tego stanu marzeń i fantazji. "Czas zostawić to za sobą. Jeszcze nie czas..." pomyślała wodząc wzrokiem w poszukiwaniu nowego towarzysza. Zdziwiła się odnajdując go zaledwie kilka kroków od siebie. Wyglądała na lekko zmieszaną.
- Już z powrotem? - uśmiechnęła się niepewnie i zrobiła kilka kroków - Wiesz, naprawdę cieszę się z naszego spotkania - powiedziała powoli i swobodnie, dotykając lekko jego ramienia i tym samym popychając do marszu w kolejną alejkę - To w zasadzie dość nieoczekiwane, że jechałam z tobą tym samym wozem, a potem znów patrzę i widzę ciebie zapisującego się na ekspedycję. Jak uważasz? - zerknęła na niego, ale nie czekając na odpowiedź skakała wzrokiem po mijających ich istotach i po straganach znajdujących się nieopodal, mówiła dalej - Widzisz. Bardzo lubię mieć znajomych - dobierała słowa z dużą rozwagą, nie tracąc na miłym tonie - Ale nie często zdarza mi się ich mieć. Chciałabym poznać ciebie lepiej i... cieszę się, że jeszcze dziś usiądziemy wszyscy w jednym wspólnym gronie. Napijemy się piwa i pogadamy jak przyjaciele, których nie widzieliśmy całe lata - uśmiechnęła się szeroko - Od dawna marzy mi się gospoda pełna miłych ludzi. Tak rzadko na nich trafiam... Tak miło jest stwierdzić, że czasem jeden dzień, czy wieczór może być prawdziwie szczery jeśli tylko tego chcemy... - dodała ściszając głos i patrząc gdzieś przed siebie - Powiedz, co ciebie tutaj sprowadziło, Stratus? Dlaczego bierzesz udział w tej ekspedycji? - czarne oczy spojrzały na niego badawczo.
 
Inee jest offline  
Stary 17-07-2008, 12:52   #18
 
Stratus's Avatar
 
Reputacja: 1 Stratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znany
Elf poczuł ciężar "sterty" pytań, która właśnie się na niego zwaliła. Odrzucił kosmyk włosów, zwisający mu przed oczyma i zaczął się zastanawiać co odpowiedzieć. Kiedy zobaczył spojrzenie Inee, które wręcz żądało odpowiedzi, rzucił bez zastanowienia. - Powiem Ci wszystko w karczmie, kiedy spokojnie usiądziemy i napijemy się piwa- puścił oczko do Inee.

Stratus objął Ineeviel, złapał za ramie, nachylił się do niej jak gdyby chciał ją pocałować i powiedział- Może pójdziemy po naszego małego przyjaciela ?. Uśmiechnął się i wskazał drogę czekając na odpowiedź.

Kiedy tak czekał, wpadł w coś co można by nazwać transem. Przypomniał sobie o rodzinnych stronach, o jego siostrze, o przyjacielu który go tutaj 'zwabił'. Przypomniał sobie zaskoczenie ludzi z jego wioski, kiedy to w wieku sześciu lat strzelił w atakującego siostrę orła. Poczuł się nagle dumny i pomyślał nawet przez chwilę o tym, że jest wybrańcem, któremu pisane było uczestniczenie w tej wyprawie.

Najbardziej cieszyła go jednak nowa znajomość. Zawsze dążył do perfekcji. Był zaradny i każdemu w wiosce pomagał. Podczas podróży do Avél uratował wiele istot. Nie dostał żadnej nagrody, a mimo to było dumny... Jednak przez to wszystko zapomniał że istnieje takie zjawisko jak przyjaźń czy też miłość. Nigdy nie wzbudzał zainteresowania płci pięknej i sam się nią nie interesował. Ale w Inee było coś co go zainteresowało. Zastanawiał się nie raz, przez ten krótki czas, co to może być. 'Nie ważne. Powinienem cieszyć się tym że mogę być tu teraz z nią". Nagle jego dumanie przerwała Inee zwracając się do niego.
 

Ostatnio edytowane przez Stratus : 17-07-2008 o 13:09.
Stratus jest offline  
Stary 17-07-2008, 14:49   #19
 
Inee's Avatar
 
Reputacja: 1 Inee nie jest za bardzo znanyInee nie jest za bardzo znanyInee nie jest za bardzo znanyInee nie jest za bardzo znany
Złapana za ramię i tkwiąca w jego szybkim, niespodziewanym objęciu, obdarzyła Oridę nadzwyczaj spokojnym spojrzeniem. Była od niego niższa, dlatego zadarła głowę delikatnie do góry. Emanowała opanowaniem; obojętnym, surowym i lodowatym. Patrzyła chwilę prosto w jego oczy, jak gdyby zaczęła czytać w jego myślach. Wiedziała, że był teraz gdzieś indziej, nie z nią... ale dotyk, dotyk jej przeszkadzał. Palił jej ramię, jak rozżarzona stal. Był zbyt blisko. Nic nie mówiąc, a jednak wyrażając swoją ciszą wszystko... niepewność oraz strach. Lekko zmrużyła oczy, po czym szybko i zręcznie odsunęła się od niego. Ulotniła się z jego objęcia jak powietrze. Wszystko trwało kilka sekund.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała dziwnie zażenowanym głosem. Starała się nawet nie patrzeć w stronę przechodniów - Nie rób tego więcej... Nie wiesz kim jestem - pokręciła głową, wydawała się być rozbawioną i złą jednocześnie. Głos był okrutny - Jesteśmy przecież tylko znajomymi. Nie psuj tego w ten sposób...
Gdy ich spojrzenia znów się spotkały Inee zmarszczyła brwi. Zrozumiała, że zrobiła właśnie błąd, że chcąc zyskać jedynie znajomość wzbudziła w elfie zbyt duże zafascynowanie; była miła, zbyt miła. I po raz kolejny pominęła coś niebezpiecznego pozwalając temu rosnąć. Nie zauważała tego, aż do teraz, gdy w objęciu i bliskości patrzyła na chwilę w jego oczy... Nie wiedziała czy na pewno widzi teraz przed sobą Stratusa Oridę, czy też Civrila Relerina.
"On nie jest nim" powtarzała w myślach. Nie byli do siebie w ogóle podobni, ani z wyglądu, ani charakteru, a jednak w chwili gdy ręka elfa objęła ją... poczuła się jakby traciła swoją niezależność. Jakby traciła kogoś, na rzecz czyjegoś przelotnego zainteresowania. Nie mogła sobie na to pozwolić. O swoich uczuciach musiała decydować sama. Orida czuł coś do niej, a ona wiedziała, że w stosunku do niego musi przyjąć rolę nieczułego potwora. Nie pasowali do siebie. Nie chciała żeby cokolwiek rozwinęło się jeszcze bardziej niż w tym momencie. Tu nic, od samego rana, nie dążyło ku przelotności. W tym elfie wyczuła możliwość zaangażowania, możliwość walki o uczucia. Przestraszyła się tego...
W swoich myślach miała kogoś innego, kogoś kto nie dawał jej o sobie zapomnieć, choć próbowała. Teraz Orida, jakiekolwiek żywił uczucia do Ineeviel, zobaczył to w jej zachowaniu. Był ktoś jeszcze. Ktoś kogo być może kochała jednocześnie nie dopuszczając takich myśli do swojej świadomości. Od czasu do czasu zdarzało jej się być jedynie jak wspomniane powietrze w czyichś rękach, ale prawdziwą sobą była tylko dla niego. Dla kogoś kto był gdzieś indziej, kogo Stratus nie znał, choć zobaczył go w jej oczach. W tej krótkiej chwili... czas znów był względny.

- Czemu to wszystko jest takie głupie - powiedziała cicho, całkowicie nie patrząc na Stratusa - Idź. Mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Ale muszę być sama. Spotkamy się dopiero wieczorem w gospodzie.

Odsuwała się od niego coraz bardziej, aż po chwili odwróciła się i zniknęła w tłumie. Dopiero, gdy odchodziła wydawała się być tą poprzednią dziewczyną, którą udało mu się poznać. Teraz wiedział. Była bardziej skomplikowaną osobą niż mogło się to wydawać wcześniej. Nie była już tą, która towarzyszyła mu w drodze do tego miasta. Nie patrzyła na dzieci z uśmiechem na twarzy, tak naprawdę nie było w niej radości.
Dobierała słowa, które potrafiły ciąć jak ostrze. Pod tą osłoną sympatyczności, wymierzoną w otoczenie, była jeszcze jedna osoba, której nikt nie znał.
Łuk i miecz nie są atrybutami damy, dlaczego więc zamiast odpychać potrafiła wciąż przyciągać do siebie ludzi?
 
Inee jest offline  
Stary 17-07-2008, 16:33   #20
 
Thanthien Deadwhite's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumny
Aenni dotarła do miejsca rekrutacji. Namiot był spory i kolorowy. Właściwie dziewczyna nigdy nie widziała tak dziwacznego namiotu. Nie zainteresowała się jednak tym za bardzo. Najważniejszy dla niej był cel. Celem tym była ucieczka od Zakonu Srebrnego Miecza. Ona była nowicjuszką Morag'Sul, a tacy jak ona byli ścigani i zabijani. Dlatego Aenni Lebengut musiała uciec w miejsce wolne od tej "świątobliwej" i zacofanej organizacji.

Nowicjuszka weszła do namiotu. Zobaczyła tam jakiegoś młodego elfa, ludzką dziewczyną, małego i śmiesznego niziołka, a także dwóch ludzi w zbrojach. Jeden z nich siedział za biurkiem, a ten drugi, który stał przemówił po chwili. Jego wywód był długi i nudny. Padło jednak z ust człowieka zdanie, które zatrwożyło serce, kasztanowowłosej dziewczyny.

- Jego królewska mość zainwestował w tę wyprawę grube pieniądze i nie szczędził na honoraria dla jej uczestników.

"Jego Królewska Mość? To cała tak ekspedycja jest sponsorowana przez Królestwo? No to mam kłopoty. Muszę się stąd jak najszybciej wynieść. Mój informator jednak się pomylił. Ma szczęście, że zginął, bo inaczej obdarłabym go ze skóry."

Dziewczyna wyrwała się z zadumy i rozejrzała. Nie było w namiocie nikogo poza dwoma zbrojnymi. Uśmiechnęła się do tego, który siedział i skłamała mu:

- Z żalem muszę stwierdzić, że ta podróż jest nie dla mnie. Jestem przedstawicielką bogatego kupca win i miałam nadzieję, ze na owej wyspie znajdę potencjalnych klientów. Niestety się myliłam. Ja jako Dama nie powinnam brać udziału w tak niebezpiecznej misji. Trudno.

Aenni odwróciła się i szybko wyszła z namiotu. Spojrzała jeszcze przelotnie na stojącą w pobliżu dziewczynę z białymi włosami. Miała w sobie coś pociągającego. Elf, który z nią rozmawiał, nie był w jej typie zresztą znała takich jak on aż za dobrze. Najbardziej zainteresował ją niziołek. Nigdy jeszcze nie spała ani nie torturowała kogoś z tej małej rasy. "Szkoda" - pomyślała, po czym zniknęła w tłumie.

Musiała uciekać....
 
__________________
"Stajesz się odpowiedzialny za to co oswoiłeś" xD

"Boleść jest kamieniem szlifierskim dla silnego ducha."

Ostatnio edytowane przez Thanthien Deadwhite : 17-07-2008 o 16:35.
Thanthien Deadwhite jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172