Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-10-2010, 21:59   #41
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Jako, że chłopaki nie mieli żadnego interesu do niego wyszedł z domu. Pechowo musiał przejść się kawałek zanim złapał taryfę.
- Na lotnisko, ale nie wieź mnie trasą widokową, bo tutejszy jestem - wyszczerzył się do meksykańca.
- Nie rozumieć dobrze angielski.
- Za to ja dobrze mówię po hiszpańsku
- Nikki płynnie przeszedł na język którym mówi ponad 60 procenta amerykanów.
- Sknera - mruknął taksiarz.
- Kombinator.
- Stoi pan w poprzek wolnemu rynkowi.
- Nie mam nic wolnemu rynkowi o ile wozi turystów okrężna drogą a nie mnie.Tym razem obaj suszyli zęby.

Taksówka zatrzymała się przed wejściem do hali. Nikki zajrzał do portfela i powiedział:
- Polubiłem cie, ale dać ci dolara napiwku to była by obraza. A nie mam kasy, ostatnio mi się nie wiedzie.
- Też cię lubię i nawet wybaczę tego dolara.
- Daj mi namiar to będę dzwonił po ciebie jak zatęsknię za przejażdżką.

Taksiarz wyjął wizytówkę z kieszeni na piersi i podał Nikkiemu.
- Pedro Gonzales, właściciel Cab Inc. - Odczytał. - Dużą masz tą firmę?
- Powiedzmy, że siedzisz w Air Forse One...
- A pozostałe?
- Zarząd jeszcze nie zatwierdził
- odparł ze śmiechem.
- Wiesz co? poczekaj chwile skocze po bagaż i jeszcze się przejedziemy.

Pięć minut później Nikki władował się do taksówki z torbą podróżną.
- Jak minęła podróż?
- Szybko minęła. Znasz jakiś tani, ale w miarę dobry hotel w Dukes? A właśnie, mów mi Nikki.
- Speedy
- uścisnął wyciągniętą rękę. - Znam jedno miejsce.
- No to walimy Speedy.

- A jakbyś był wolny za pół godziny to podrzucił byś mnie do jednej knajpy.
- Się zobaczy. Jesteśmy, powołaj się na mnie... albo nie to policzą ci taniej


Pokój nie był najgorszy, choć do lepszych Nikki przywykł w europie. rzucił torbę na łóżko, nie zajęczało, ani stada karaluchów się nie rozbiegły na boki, dobry znak. Wygrzebał świeże ciuchy i zajrzał do łazienki. Szybki prysznic i ruszy w miasto. Klamkę wziął ze sobą i położył na półeczce koło prysznica.
 
Mike jest offline  
Stary 15-10-2010, 20:17   #42
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Liberty City, Broker, Hardin St, godz. 17:31

Elena znała dwa adresy swego przyjaciela. Jeden z nich był oficjalnym, tam gdzie mieszkał korzystając z wielu luksusów zapewnianych mu przez pieniądze, drugi natomiast był niewielkim, nieźle urządzonym, mieszkankiem w dość podłej dzielnicy jaką było Hove Beach, gdzie Kenny oddawał się swemu ulubionemu hobby jakim było zdradzanie małżonki. Ponieważ ten ostatni znajdował się zdecydowanie bliżej mieszkania Ruddieckensa dziewczyna postanowiła go sprawdzić najpierw, choć nie wierzyła by o tej porze Petrovic tam przebywał.

By dotrzeć na Hardin Street nie musiała brać nawet taksówki, wystarczyło przejść kilkaset metrów. Jej przyjaciela nie było jednak w domu. Bello pukając do drzwi przypomniała sobie czasy gdy sama bywała częstym gościem tego skromnego, jak na bogatego człowieka, lokum. Musiała przyznać, że Rosjanin traktował ją przyzwoicie, może nawet przez pewien czas był w niej zakochany. Złodziejka sama nie wiedziała dlaczego, ale miała przeczucie, że nie była dla niego tylko kolejną panienką.

Gdy pukanie nie przynosiło skutku Elena przystawiła ucho do drzwi, ale niczego nie usłyszała. Gdyby Kenny był w środku musiałaby coś usłyszeć. Wiedziała, że facet nie robi tego po cichu, a tylko przy takich okazjach odwiedzał to mieszkanie. Zeszła więc po schodach na dół, a na Crocket Avenue złapała taksówkę.


Liberty City, Dukes, Huntington St, godz. 19:02

Nikki wyszedł z niewielkiego hotelu, który z zewnątrz wyglądał dość obskurnie. Według swojego zegarka był nieco spóźniony. Wciąż jednak miał szansę by na 19:30 dotrzeć na miejsce. Wystarczyło pojechać Algonquin Bridge, który zresztą był najkrótszą drogą. Był również częścią Algonquin-Dukes Expressway, która prowadziła na drugą stronę największej w mieście wyspy, gdzie znajdował się klub Maisonette 9.

Tommy zadzwonił po swojego nowego znajomego, taksówkarze, który wkrótce wyjechał zza rogu swoją "limuzyną". Thomson wsiadł, podał adres i przez następne pół godziny znowu żartował sobie z Latynosem.


Alderney, Westdyke, Owl Creek Ave, godz. 19:17

Przeklęte korki. Elena miała dużego pecha, gdyż na Broker Bridge miał miejsce jakiś wypadek, przez co dziewczyna spędziła w taksówce znacznie więcej czasu niż by chciała. A nie był to miły pobyt biorąc pod uwagę zbyt gadatliwego kierowcę i dziwny zapach w jego samochodzie. Dziewczyna zacisnęła jednak zęby i jakoś dotrwała do Alderney.

Zapłaciła taksiarzowi, darując sobie napiwek i wysiadła przed dużą posiadłością. Na ulicy było ich zresztą więcej. Gangster żył bowiem w sąsiedztwie takich osób jak dziedziczka olbrzymiej europejskiej fortuny Jill von Crastenburg, celebrytka Cloe Parker czy burmistrz Liberty City Bryce Dawkins, a przynajmniej sam tak twierdził, chwaląc się przed Bello.

Elena zadzwoniła do drzwi, które otworzył wysoki, ogolony na zero, mężczyzna, ubrany w czarną marynarkę i jeansowe spodnie.

- Yuri? Ciągle robisz za odźwiernego? - przywitała się ze znajomym.

- Elena? - Rosjanin wyglądał na zaskoczonego, nic zresztą dziwnego, nie widział Bello od kilku lat. - Znasz mnie. Nie lubię się przemęczać, a stary płaci za tą robotę całkiem nieźle. Po co mam ryzykować kulę w czaszce biegając po mieście, skoro mogę sobie posiedzieć w ciepłym domku?

- Punkt dla ciebie. Zastałam Kenny'ego?

- Tak, jest w domu, ale przecież wiesz, że cię nie wpuszczę. Znasz jego żonę, strasznie nerwowa.

- Yuri?! - oboje usłyszeli kobiecy krzyk. - Kto przyszedł?

- To tylko akwizytorka, pani Petrovic. Zaraz ją spławię. Słuchaj - facet zwrócił się ponownie do Eleny - powiem staremu, że byłaś. Jeżeli zechce się z tobą spotkać zrobi to Burger Shot, na końcu ulicy - wskazał kierunek. - Jeżeli nie, sam wpadnę, żeby cię o tym poinformować. Na drugi raz zadzwoń do niego. Wiesz ile akwizytorek tygodniowo muszę spławiać?


Liberty City, Algonquin, Galvestone Ave, godz. 19:31

Szóstka przyjaciół spotkała się przed skromnym wejściem do klubu. Okazało się, że wybrali na to złą godzinę, gdyż lokal otwierano dopiero o 20-ej. Przynajmniej zajęli miejsce w początkowej części kolejki, która już zaczęła się formować.

Gdy Nikki krążył po całym Dukes, Fiodor i Jock udali się do hotelu, w przypadku tego pierwszego i mieszkania, w przypadku drugiego. Obaj również wzięli prysznic i ubrali się bardziej przyzwoicie. To samo musieli zrobić Profesor, Shepard i Armone, gdyż i oni wyglądali jakoś inaczej niż rano. Mike zdziwił się zastając niezamknięte na zamek drzwi do swojego lokalu, ale uznał, że po prostu zapomniał ich zamknąć, więc nie poinformował o tym fakcie towarzyszy.

Wreszcie o ósmej przez metalowe drzwi wyszedł dobrze zbudowany, czarnoskóry mężczyzna w skórze, który zaczął powoli wpuszczać zebrane osoby. Gdy przyszła kolej Dzieci spytał:

- Czy mogę zobaczyć karty członkowskie?

Chłopaki obejrzeli się po sobie. Nikt im nie powiedział, że coś takiego jest potrzebne. Pozostało tylko odpowiedzieć zgodnie z prawdą:

- Nie mamy.

- Zatem poproszę o 50$ za osobę.

Wszyscy złożyli się na dość wysoką opłatę, chociaż zdawali sobie sprawę, że klub jest jednym z najpopularniejszych w mieście i w sumie powinni się tego spodziewać. Weszli do środka, gdzie do wyboru mieli korytarz po lewej stronie, schody prowadzące w dół oraz drzwi do toalety. Ruszyli w dół, gdyż właśnie stamtąd dochodziła głośna muzyka.

Impreza powoli się rozkręcała. Eric, Matthew i Mike zajęli miejsca przy jednym stoliku, gdzie raczyli się drinkami, które jednak sączyli powoli, gdyż woleli zachować trzeźwość umysłów. Nie przejmowali się tym Ivan i Tony, którzy przy barze, z każdym wypitym kieliszkiem, stawali się coraz weselsi. Na całość poszedł za to Nikki, który po jakiejś godzinie zaczął wywijać na parkiecie z coraz to nowymi dziewczynami. Wreszcie u którejś zapunktował, gdyż wybrali się razem na wycieczkę do kibla, z której chłopak wrócił bardzo zadowolony i z nowym numerem telefonu zapisanym w komórce.


Alderney, Westdyke, róg Owl Creek Ave i Sacramento Ave, restauracja Burger Shot, godz. 20:04

Kenny kazał na siebie czekać bardzo długo. Wreszcie zjawił się w towarzystwie dwóch osiłków, którzy jednak zostali na zewnątrz. Dosiadł się do stolika Eleny, która musiała zamówić już czwartego hamburgera, żeby móc zostać w środku.


- No proszę, czy to nie moja ulubiona dziewczynka? - prawie krzyknął, zwracając tym uwagę sporej liczby osób w restauracji. - Czego ode mnie chcesz moja mała? - spytał z silnie rosyjskim akcentem.


Liberty City, Algonquin, Galvestone Ave, klub Maisonette 9 godz. 22:59

Gdy wybiła jedenasta na sali pojawił się, ubrany w czarny garniak wysoki murzyn, rozglądając się wokół. Najwidoczniej znalazł to, albo tego kogo szukał, ponieważ ruszył śmiało przed siebie, przeciskając się przez tłum. Podszedł do Ivana, Tony'ego i Nikkiego, który po przygodzie w damskiej toalecie dołączył do dwójki znajomych.


- Hej, Nikki - przywitał się dość oschle. Było to jednak normalne zachowanie tego faceta, który rzadko okazywał jakiekolwiek emocje, a mówić wolał krótko i na temat. Dziwne zachowanie u Latynosa.

- Luis, jak się masz? - Nikolas przywitał się ze starym znajomym. - Teraz jesteś bramkarzem w tym klubie? Co za awans, ale lepsze to niż pilnowanie pedziów, co nie?

- Nie, teraz jestem współwłaścicielem.

- Uuu, ważniacha.

- Chodź do mojego gabinetu, tam pogadamy.

- Masz nawet swój gabinet? No, no, no - Thomson był w wyśmienitym humorze. - Pozwól, że ci przedstawię Ivana Fiodorova i Tony'ego Armone'a, to moi kumple. A tam siedzą jeszcze trzej. To co, idziemy?

- Ściągnąłeś ze sobą wszystkich swoich znajomków? Słuchaj młody, lubię cię, ale ich nawet nie znam. Bez obrazy koledzy, ale wolałbym pogadać z Nikkim na osobności, w porządku?

Nie mieli wielkiego wyboru, klub należał do Lopeza, to był jego teren. Nikolas zresztą wiedział, że należy on do największych twardzieli jakich znał. Podejrzewał nawet, że w pojedynkę dałby radę wszystkim Dzieciom. Ruszył więc za swoim przyjacielem, który wszedł już na schody prowadzące do wyjścia. Zamiast opuścić klub, skręcił w prawo, a następnie skorzystał z drzwi na których wisiała tabliczka "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony".

W środku było dość ciemno, a jedynym źródłem światła było kilka monitorów, na których bardzo zgrabna dziewczyna w różowej kiecce oglądała różne pomieszczenia w klubie.

- Joni, może wyjdziesz puścić dymka? - spytał Luis.

Kobieta podniosła się z krzesła, zmierzyła wzrokiem Nikkiego, po czym westchnęła, odgarnęła ceremonialnie włosy i wyszła. Lopez podszedł do biurka, które stało w rogu pokoju, usiadł na nim i spojrzał na starego znajomego.

- A zatem czym ci mogę służyć?
 
Col Frost jest offline  
Stary 21-10-2010, 22:01   #43
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
Zapukała raz, zapukała i drugi. Niestety, nie przyniosło to pożądanego skutku. Elena stała jeszcze przez dłuższą chwilę w ciszy, nasłuchując. Bo kto jak kto, ale jeśli o Kenny'ego chodzi, to w sypialni nie był cichutką myszką.
Gdy tak wpatrywała się na drzwi wejściowe, doszła do wniosku, że od czasu, kiedy sama odwiedzała to miejsce, nic się nie zmieniło. Ciągle ten sam kolor na ścianach, ta sama wysłużona klamka, podjazd, a nawet zaniedbany trawnik.
Westchnęła ciężko, przypominając sobie te zamierzchłe czasy. Nie była zwolenniczką ckliwych wspominek, a tym bardziej nie była jedną z tych osób, które latami rozpamiętują przeszłość. Bello raczej w nawyku miała palić za sobą mosty. Jedynym, co łączyło ją z przeszłością był jej umysł i wiecznie ten sam numer telefonu, a także ciągle poszerzająca się książka adresowa. Traktowała to jednak jako swego rodzaju konieczność – nigdy przecież nic nie wiadomo, a nuż odnowienie starego kontaktu by się opłaciło? Szczególnie w takim środowisku, w jakie właśnie wtargnęła.
Gdy nic nie usłyszała przez dłuższą chwilę, pozostało jej udać się pod drugi, oficjalny, adres Rosjanina. Tym razem potrzebowała taksówki, co jak się okazało, było błędem. Smród, korki i gadatliwy kierowca.

Tam także nie zdziałała zbyt wiele, ale dzięki przeszłości, którą tak odrzucała od siebie, udało jej się umówić z Kennym w barze nieopodal jego posesji.
Pierwszy hamburger, do którego zamówienia została zmuszona, by móc przesiadywać w knajpie, przeszedł dosyć szybko. W końcu od rana nic nie jadła. Drugi już przeszedł Elenie przez gardło nieco oporniej, trzeciego natomiast musiała oddać. Chętnym na darmowego burgera okazał się mężczyzna siedzący tuż za nią.
W końcu zjawił się i długo wyczekiwany Kenny. Nie ukrywała, ucieszył ją widok kogoś znajomego. W końcu nie widziała go tyle lat... I znów przyłapała się na rozpamiętywaniu przeszłości.
- Czego ode mnie chcesz moja mała? - spytał z silnie rosyjskim akcentem.
- Może na początek zjesz za mnie tego hamburgera - powiedziała, uśmiechając się i podsuwając Rosjaninowi talerz.
- Dzięki, na obiad jadłem pysznego kulebiaka. Nie jestem głodny.
Elena zignorowała te słowa, nie mogąc już nawet patrzeć na hamburgera. Poprzedniego już wcisnęła jakiemuś facetowi, który siedział przy stoliku obok.
- Kenny... - zaczęła, szukając odpowiednich słów. W końcu jednak postanowiła przejść do rzeczy, zamiast owijać w bawełnę. - Potrzebuję pewnych informacji, a myślę, że tylko ty możesz mi ich dostarczyć.
- Wiesz, że mam do ciebie słabość - Petrovic powiedział wesoło, po czym zaśmiał się.
Odpowiedziała uśmiechem, po czym kontynuowała:
- Znasz niejakiego Ivana Fiodorova? Bądź kogoś, kto mógłby mnie do niego doprowadzić? - zapytała z nadzieją.
- Fiodorov? Fiodorov, Fiodorov - Kenny powtórzył kilkukrotnie jak gdyby miało mu to pomóc w sięgnięciu do zakamarków jego pamięci. - Nie... Chyba nie znam nikogo takiego. A co to za jeden?
- Za wiele o nim nie wiem, poza imieniem i nazwiskiem, a muszę go znaleźć... - Spojrzała na Kenny'ego, po czym dodała - Z powodów osobistych.
- Tylko mi nie mów, że się w nim zadurzyłaś? - gangster ponownie zaśmiał się głośno. Kilka osób wyszło z restauracji.
Elena również się zaśmiała, lecz znacznie ciszej.
- Nie, nie, to nic z tych rzeczy. Nawet nie wiem, jak wygląda. To dosyć długa historia, a nie chcę znowu zwalać ci się na głowę. Jestem już dużą dziewczynką - odparła, przeczesując dłonią włosy. - Jesteś pewien, że nie znasz nikogo takiego? John Kowalsky, bądź Dzieci Polaka, mówi ci to coś? - Elena łapała się czego tylko mogła.
- Kowalsky? Słyszałem kiedyś o takim, ale to było dość dawno.
- Fiodorov zapewne pracował dla niego, więcej nie wiem.
- No to za wiele nie wiesz niestety. Fiodorov... Daj mi dzień, albo dwa. Jeżeli się czegoś dowiem dam ci znać.
- Dlatego próbuję się dowiedzieć, mój drogi - powiedziała. - Byłabym ci bardzo, ale to bardzo wdzięczna, jeśli udałoby ci się coś znaleźć na jego temat. Coś, za co mogłabym złapać, by go odnaleźć.
- Przecież mnie znasz. Wiesz, że mam swoje sposoby na znajdowanie ludzi. Jeżeli ten facet jest w Liberty, już jest twój. Z dostawą do domu?
- Wystarczy, że mnie na niego naprowadzisz - odparła, uśmiechając się szerzej. - A tak z innej beczki, jak życie, Kenny?
- Dużo się zmieniło. Pamiętasz starego Faustina? Dupek zabił mojego Lenny'ego, więc ja kazałem zabić jego. Teraz ja tu rządzę.
- A jak żona? - zapytała z czystej ciekawości, choć oczywiście niezbyt na poważnie.
- Żyje - Kenny znowu się zaśmiał.
- A to ci niespodzianka. Udało mi się usłyszeć jej piękny głos, kiedy próbowałam się do ciebie dostać. - Na to wspomnienie Elena zaśmiała się. - Zostałam kolejną akwizytorką.
- Nie moja wina, że jestem tak popularny. Można powiedzieć, że jestem warty swoich sąsiadów - kolejna salwa śmiechu zmusiła paru klientów do wyjścia.
- Dobrze wiedzieć, że jesteś w formie - oznajmiła, puszczając oczko Rosjaninowi.
- Jeśli chcesz możesz się kiedyś sama o tym przekonać.
- Dobrze wiesz, że nie należę do osób dwa razy wchodzących do tej samej rzeki.
- Kto tu mówi o rzece? Miałem raczej na myśli łóżko, do którego o ile dobrze pamiętam wchodziłaś wielokrotnie.
- Ale później, o ile dobrze pamiętam, odeszłam.
- Nigdy nie jest za późno, żeby naprawiać błędy przeszłości. - Rosjanin zaśmiał się znowu, a ostatni już goście wyszli sfrustrowani.
- Hej, sądziłam, że pogodziłeś się dosyć szybko z moim odejściem. - Elena spojrzała na mężczyznę podejrzliwie.
- Co nie znaczy, że nie wspominam starych czasów z wielką radością.
- Przeszłość to przeszłość, nie warto nią zawracać sobie głowy. Jeszcze nie zauważysz, a ktoś strzeli ci prosto w potylicę - stwierdziła pół żartem pół serio, po czym odsunęła się od stolika i wstała. - Na mnie już czas, miło było cię znowu zobaczyć - dodała, zakładając na siebie płaszcz.
- Jasne, ciebie też. Jakbyś szukała pracy to wiesz...
- Póki co, szukam informacji - powiedziała, po czym podeszła i musnęła mężczyznę ustami w policzek. - Czekam na kontakt.
- Jak tylko się czegoś dowiem, dam ci znać. Numer masz stary?
- Tak, ciągle ten sam. Jedyna rzecz, która trzyma mnie jeszcze przy starych czasach.
- Tak, pamiętam, że wolisz żyć chwilą obecną. Carpe diem.
- Do usłyszenia, Kenny - powiedziała z uśmiechem, po czym ruszyła ku wyjściu, nie oglądając się za siebie, jak to ona.
Przy wyjściu zatrzymała ją dwójka osiłków. Gdy jednak spojrzeli w kierunku Kenny'ego, ten kiwnął głową i dziewczyna mogła odejść.
Złapała szybko taksówkę, postanowiwszy udać się do swojego mieszkania. Potrzebowała długiej kąpieli i odpoczynku...
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.
Cold jest offline  
Stary 22-10-2010, 17:42   #44
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Tony zawsze miał mieszane uczucia, gdy musiał siedzieć w takich knajpach. Nie można wtedy normalnie porozmawiać, a dzisiejsza muzyka niezbyt przypadła mu do gustu. Niby był jeszcze młody, ale jeżeli chodziło o pewne kwestie, to był on bardzo staroświecki. Uwielbiał kluby z klasycznym jazzem, gdzie w spokoju, z drinkiem w ręku, można posłuchać delikatnych brzmień. Postanowił, że pobyt w tej dyskotece potraktuje czysto zawodowo.

Czysto zawodowo było do momentu, kiedy razem z Ivanem nie zaczęli zamawiać kolejnych kieliszków mocnego trunku. I tak właśnie mieszane uczucia Tonego Armone, jak zawsze w takich momentach, były topione w co raz większych ilościach alkoholu.

Chłopak cieszył się, że ma dobry kontakt z szefem. Wiedział, że z kim jak z kim, ale z szefem trzeba mieć dobre stosunki, a że jeszcze na dokładkę uwielbiali mocną wódkę...

Gdy Ivan wyszedł na chwilę do łazienki, Tony wrócił myślami do pobytu w małej restauracji i rozmowy z dilerem. Gówniarz porządnie go zdenerwował. Dorwie go, na pewno. On jeszcze nie wie z kim zadarł.

Po kilkunastu minutach podszedł do nich murzyn ubrany w czarny garnitur. Z pewnością był to Lopez, właściciel klubu. Po chwili rozmowy z Nikkim, Lopez zwrócił się do nich.
- Ściągnąłeś ze sobą wszystkich swoich znajomków? Słuchaj młody, lubię cię, ale ich nawet nie znam. Bez obrazy koledzy, ale wolałbym pogadać z Nikkim na osobności, w porządku? - powiedział spokojnym głosem. Tony lekko się zdenerwował, jak zawsze z resztą w takich momentach. Czuł się znowu jak gnojek, który nie wzbudzał szacunku wśród innych. Miał przynajmniej nadzieje, że Fiodor zareaguje jakoś na te słowa. W końcu jest szefem i ktoś taki jak Lopez musi się z nim liczyć.

- Jeżeli o mnie chodzi, to nie ma problemu. - powiedział z wymuszonym uśmiechem Tony. Gdyby to on był szefem, nigdy nie dał by tak siebie traktować.

Nie obchodziło go, co dalej zrobi Nikki i Lopez. Bez słowa odwrócił się i ruszył w stronę baru.
 
Morfik jest offline  
Stary 23-10-2010, 00:11   #45
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Nikki rozejrzał się po gabinecie i pokiwał z uznaniem głową.
- Nieźle, naprawdę nieźle.
- Do rzeczy.
- Potrzebujemy kasy…
- Idź do banku.
- Spoko, nie chcemy pożyczać. Chcemy ją zarobić.
– usiadł na krześle koło biurka – Z chłopakami wróciliśmy na pogrzeb starego, zgadaliśmy się i chcemy wrócić do interesu.
Zamilkł na chwilę, po czym kontynuował:
- Ściemniał ci nie będę, jak przy okazji dowiemy się, kto dorwał Kovalskyego to dobierzemy się mu do dupska. Ale najpierw interesy. Znacz kogoś, komu przyda się paru fachowców? Kogoś kto da nam zarobić.

- Powoli, powoli. Jakiego znowu Kovalsky'ego? Zresztą nieważne. Powiem ci tylko, że zabierasz się za coś o czym nie masz pojęcia i możesz przez to beknąć. Ale to w sumie twoja sprawa. - Po krótkiej przerwie Luis kontynuował. - Ja prowadzę legalny biznes - oznajmił unosząc obie ręce do góry, co miało oznaczać, że jest czysty.
- U mnie pracy nie dostaniesz, chyba, że interesuje cię roznoszenie drinków. Spytam Tony'ego, może on coś znajdzie. Jeśli interesuje cię praca za dużą kasę mogę też zadzwonić do jednego swojego... kumpla, ale ostrzegam, jego zlecenia są niemożliwe do realizacji i cholernie ryzykowne. Nie obraź się, ale patrząc na twoich znajomych nie sądzę byście podołali, a jeśli nawet to nie wszyscy zostalibyście w jednym kawałku.

- W tej chwili nie chciałbym ryzykować czegoś grubego. Jeszcze nie zgraliśmy się z chłopakami. Dawnośmy się nie widzieli... zresztą sam wiesz jak to jest. Na razie interesuje nas solidna kasa, bez przesadnego ryzyka. Twojego... kumpla zostawmy na moment w spokoju. Chyba, że możesz coś powiedzieć o tych zleceniach...

- Cholera wie co może mu do tego pustego łba strzelić. Facetowi od nadmiaru kasy całkiem odwaliło. Pieprzony Arab. W każdym razie nie spodziewaj się niczego normalnego, ale zastępów glin i komandosów ganiających cię po całym mieście. - odpowiedział Luis.
- Starasz się mnie zniechęcić czy zainteresować? - zaśmiał się Nikki - A na poważnie. Co możesz mi powiedzieć o Tonym, jaką robotę mógłby załatwić?
- Bramkarza albo barmana - Luis zaśmiał się. - Za kogo ty go uważasz? To tylko właściciel nocnych klubów.
- To dzwoń do tego wariata i umów nas. - westchnął Nikki. - Nie obrażając Tonego, ale taka robota jest do dupy, gdy potrzeba sporo kasy i na szybko. Nawet jakby opiekę dentystyczna dorzucił.
- Mogę cie prosić o przysługę? Rozpytał byś się jakoś subtelnie czy ktoś nie wymienia nazwiska Kovalsiego albo Polaka?
- Zapytam kelnerek, barmana, wiesz, jak facet po kielichu to bardziej wygadany. Polak to ten cały Kowalsky? Zapytam też Tony'ego, może będzie coś wiedział. Poważnie chcesz pracować w klubie?

- Nie pytaj kelnerek ani barmanów. Tylko tego brakowało by zaczęli gadać na ulicy że ktoś się rozpytuje o niego. Najlepiej zapomnij o tym temacie. - Nikkiemu podniosło się ciśnienie pod wpływem bezmyślności Luisa - Bo jak pójdzie to w ulice to nie tylko nam ale i tobie się do dupy dobiorą.
- Nie, nie chce pracować w knajpie. Mówiłem o tym wariacie z kasą, skoro jedyna alternatywą jest haltowanie kolesi w adidasach na bramce.

Luis pokiwał głową:
- Chłopie, czy ty myślisz, że nie znam swoich pracowników? Że rozlepię ogłoszenia w klubie z pytaniem o tego twojego Polaka? Że moje kelnerki mają dojścia do włoskich czy rosyjskich gangsterów? To normalne dziewczyny, a nie dziwki z ulicy, prawdziwego bandyty na oczy nie widziały, no chyba, że liczysz siebie i swoich koleżków. A nawet gdyby znały, to ciekawe co takiego mogą im donieść po pytaniu w stylu "Znasz może Kowalsky'ego"? Jeżeli nie chcesz, żeby ulica się dowiedziała, że szukasz o nim informacji to sam przestań o niego wypytywać na prawo i lewo. Zgaduję bowiem, że nie jestem pierwszą osobą do której przychodzisz, mam rację?
- I o to właśnie chodzi, zwykłe dziewczyny tylko wpierdolą się w kłopoty jak trafia na tego kogo szukam. Dlatego zapomnij o tym. Nie ma tematu.
- Stary, może i wyjechałem do europy, ale mnie nie popierdoliło do reszty. Nie pytam się każdego. Do ciebie z tym uderzyłem bo cie znam. Ale widzę, że w tym względzie nie pomożesz mi więc zapominamy o tym. ok?

- Skoro we mnie nie wierzysz - skwitował Luis z uśmiechem.
- Przy takim podejściu, niespecjalnie - Nikki także się uśmiechnął.
Nikki wstał.
- To my jeszcze się pokręcimy po klubie trochę, jakbyś miał cos od tego araba daj znać. I... jakbys przypadkiem, bez rozpytywania - zaznaczył Nikki - coś usłyszał o Kovalskim daj znać. A na razie nie zabieram ci więcej czasu.
Luis machnął ręką na pożegnanie. Nikki wyszedł z gabinetu i zaczął rozglądać się po klubie szukając chłopaków. Trzeba im obwieścić dobrą nowinę, że może trafi się gruba kasa.
 
Mike jest offline  
Stary 23-10-2010, 16:33   #46
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Liberty City, Algonquin, Columbus Ave, jeden z apartamentowców, godz. 8:34

Po spotkaniu z Kennym Elena wróciła do swojego bogatego mieszkania. Tam wzięła odświeżającą kąpiel, zjadła lekką kolację, obejrzała jakiś nudny film w telewizji po czym poszła spać.

Przyśnił jej się dziwny sen, w którym przez chwilę widziała twarz Johna. Ta szybko zamieniła się w Raya, który mówił coś szybko, ale dziewczyna nie była w stanie zrozumieć co dokładnie. Niedługo potem za Machowskim pojawiło się sześć ciemnych sylwetek, które jedna po drugiej zaczęły strzelać do byłego policjanta. Bello mimowolnie odwróciła wzrok, a gdy znowu spojrzała w tamtym kierunku widziała tylko Kenny'ego, zaśmiewającego się do łez. To ją zbudziło, jednak szybko zasnęła ponownie, a gdy rano wstała nie pamiętała tego snu.

Dziewczyna z pewnością nie była rannym ptaszkiem, co prawdopodobnie było skutkiem pracowania w nocy. Tym razem jednak gdy obudziła się po ósmej nie miała ochoty na leżenie w łóżku, dlatego wbrew zwyczajowi podniosła się z łóżka i zabrała za poranną toaletę.

Po śniadaniu, które miało miejsce w okolicach godziny dziesiątej Elena siadła w fotelu, a na stole przed sobą położyła dwie komórki. Swoją i tą zabraną mięśniakowi w mieszkaniu tego całego Ruddieckensa. Pomiędzy nimi wylądowała kartka od Raya z nazwiskami Dzieci Polaka. Trzeba się będzie zastanowić co zrobić dalej i czy w tej chwili można jeszcze cokolwiek zrobić.


Liberty City, Dukes, Huntington St, niewielki hotel godz. 9:03

Nikki obudził się dość wcześnie biorąc pod uwagę wczorajszą zabawę trwającą gdzieś do trzeciej czy czwartej rano. Podejrzewał, że jego dwaj koledzy, Fiodor i Tony tak szybko nie dojdą do siebie, biorąc pod uwagę ilość alkoholu jaki w siebie wlali. Pozostali powinni trzymać się podobnie jak Tommy, ponieważ nie wypili niczego poza paroma drinkami.

Thomson spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu, ale nie miał żadnych nowych wiadomości czy nieodebranych połączeń. Nic zresztą dziwnego, wciąż było dość wcześnie. Zresztą czego Tony albo Luis mogli się dowiedzieć do tej pory? Należało dać im więcej czasu.

Nikki sięgnął po kilku minutach po komórkę raz jeszcze, chcąc zadzwonić do Ivana, jednak wówczas, ku jego zaskoczeniu, na ekraniku pojawiło się imię "Luis", a aparat zaczął dzwonić.

- No co jest? - chłopak odebrał.

- Cześć brachu. Gadałem z Tonym. Może mieć dla ciebie małą robótkę. Jeden warunek: pojawiasz się u niego sam. Jeśli się zgadzasz wpadnę po ciebie za jakieś pół godziny, tylko podaj adres.


Liberty City, Dukes, Stillwater Ave, Dom Kowalsky'ego, godz. 11:47

Ivan i Tony nie pamiętali jak znaleźli się znowu w domu Johna. Doszli do wniosku, że prawdopodobnie podrzucił ich tutaj któryś z kumpli, gdy ci się kompletnie zalali i nie byli w stanie nawet powiedzieć gdzie mieszkają.

Obaj obudzili się z wszelkimi objawami kaca, od bólu głowy począwszy, na zwracaniu ostatnich posiłków kończąc. Fiodor dawał sobie z tym wszystkim radę lepiej niż jego kumpel. Wychodziła z niego ruska natura. Strzeliłby nawet na dzień dobry jedno piwko, jednak lodówka świeciła już pustkami.

Gdy zaczął rozmyślać skąd by tu wytrzasnąć jakiś niskoprocentowy napój, rozległo się pukanie do drzwi. Armone zaproponował, że on otworzy. Po chwili do uszu Fiodorova dotarł ochrypły głos przyjaciela:

- Ktoś do ciebie!

Gdy Ivan wszedł do przedpokoju nie poznał osobnika stojącego w wejściu. Mężczyzna ubrany był w skórzany płaszcz z dużym kołnierzem, którym zakrywał sobie pół twarzy. Do tego dochodziły jeszcze ciemne okulary i kapelusz, które razem uniemożliwiały identyfikację gościa. Dopiero gdy nieznajomy odchylił na chwilę okulary Fiodor rozpoznał w jego oczach wzrok Valerego Klimova. Rosjanin założył z powrotem okulary i kiwnął lekko głową w kierunku Tony'ego. Fiodorov odpowiedział:

- Spokojnie, to swój facet i tak potem wszystko mu powiem.

Na to przybysz pokiwał nerwowo głową. Dopiero wtedy do Ivana dotarło co jego stary znajomy ma na myśli. Nie chodziło o przekazanie informacji przeznaczonej wyłącznie dla uszu Fiodora. Valeri nie chciał by zbyt wiele osób go widziało. Obaj poszli zatem na górę i zamknęli się w sypialni Johna.

- No stary - zaczął 34-letni były wojskowy. - Nieźle się ukrywasz. To pierwsze i ostatnie miejsce w jakim bym cię szukał nie licząc okolicznych spelun. Nie przyszedłem tu jednak na pogaduchy, będę się streszczał. Przede wszystkim przykro mi z powodu śmierci Kowalsky'ego. Nie wiem jednak czy szukanie jego mordercy to dobry pomysł - zanim Ivan zdążył zapytać skąd Klimov o tym wie, ten uciszył go gestem. - Mam swoje dojścia, a teraz słuchaj mnie i nie przerywaj. Jeżeli ja o tym wiem to niedługo mogą się dowiedzieć ci, którzy tego wiedzieć nie powinni, rozumiesz? Przestań ukrywać się ze swoimi kumplami w domu starego bo tutaj zaczną was szukać. Zmieniajcie też często mety, a najlepiej trzymajcie się razem. Nie z tym jednak tu przyszedłem. Wiem, że ktoś już teraz chce was znaleźć. Nie wiem kto to, nie wiem jakie ma wobec was zamiary, z pewnych względów podejrzewam jednak, że nie jest osobą, która chciałaby was zabić. Jeśli chcesz mogę ją na was napuścić, mam ku temu pewne możliwości. Kto wie, może wie coś ciekawego.
 
Col Frost jest offline  
Stary 26-10-2010, 12:34   #47
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Nikki szybko przetrawił informacje.
- Ok, to odbierz mnie z Cluckin' Bell, przy Huntington St. Wrzucę coś na ruszt i skoczymy do Tonego.
- Dobra, to przed lokalem. Nie mam czasu na pierdoły.
- Spoko, to do zobaczenia.

Rozłączył się i wybrał numer Ivana, niestety kilkanaście sygnałów wyjaśniało doskonale stan abonenta.
Wklepał smsa i wysłał do Ivana:
"Się masz pijaku, jadę z Liusem do Tonego. Może robota będzie. Dam znać po spotkaniu."
Schował komórkę, wsadził klamkę za pasek z tyłu i ruszył coś zjeść. Cluckin' Bell był na drugim końcu ulicy więc zdrowo wyciągał nogi. Nie łudził się nadzieją, że Luis zgodzi się by z bufetem wpakował mu się do samochodu. Zawsze był drażliwy na tym punkcie.
 
Mike jest offline  
Stary 26-10-2010, 22:26   #48
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Liberty City, Dukes, róg Huntington St i Inchon Ave, restauracja Cluckin' Bell godz. 9:43

Po szybkim, typowo amerykańskim, posiłku, występującym w roli śniadania, Nikki opuścił lokal, w którym jadł i wyszedł na ulicę. Tam przyszło mu poczekać dobre 10 minut zanim pojawił się Luis w nowiutkim, najwyżej zeszłorocznym, czarnym Schafterze z przyciemnianymi szybami. Zupełnie nie przypominał pojazdu, którego posiadaczem był Armone i w porównaniu z nim prezentował się wręcz olśniewająco.

Początkowo Tommy nie zwrócił uwagi na samochód, który zatrzymał się przed nim, gdy ten stał przy krawężniku, czekając na kumpla. Dopiero, gdy czarnoskóry mężczyzna opuścił prawą szybę i pokazał swoją facjatę, ten zorientował się, że przecież jako właściciel klubu nie może jeździć rozpadającym się Hakumai, jaki posiadał, gdy stał na bramce. Thomson nigdy nie mógł się nadziwić dlaczego Luis tak dbał o swojego starego gruchota, teraz nie mógł się nadziwić jak może do swojego autka wpuszczać kogokolwiek.

- Niezły wózek - pochwalił samochód, gdy już wsiadł.

- Kupiłem go kilka miesięcy temu od Tony'ego. Facet miał z nim złe wspomnienia i chciał się go pozbyć, a bryczka prawie nówka, więc szkoda by jej było.


Liberty City, Algonquin Bridge, Benefactor Schafter Luisa godz. 9:57

- Więc czego Tony chce ode mnie?

- Nic wielkiego, jakiś pętak go nęka. Chodzi o to, żeby wyśledzić na czyje zlecenie. Potem ja się zajmę facetem, który najwyraźniej ma zbyt wielkie łapy. Nie fatygowałbym cię, ale mnie koleś od razu rozpozna, a ciebie nikt z "Gayem" Tonym nie kojarzy, poza tym długi czas nie było cię w mieście, więc właściwie nikt cię nie zna.

- Jedziemy do niego?

- Masz na myśli Tony'ego? Nie, nie zobaczysz się z nim, przynajmniej nie przed akcją. Wysadzę cię przed jego apartamentowcem. W schowku masz zdjęcie tego przydupasa, zresztą zadzwonię do ciebie, gdy będzie wychodził. Chodzi o to, żeby nie zobaczył mnie z tobą, bo będzie przysłowiowa dupa. Ty tylko idziesz za nim, sprawdzasz z kim i gdzie się spotka, robisz telefonem zdjęcie i wysyłasz mi. Potem odbierasz zapłatę i wszyscy zadowoleni.

- Poza tym fagasem.

- Otóż to.


Liberty City, Algonquin, Feldspar St godz. 10:29

Luis wysadził Nikkiego przed wieżowcem, w którym podobno mieszka słynny "Gay" Tony. Sam zniknął za rogiem, ale zaparkował w pobliżu, gdyż zaraz ponownie pojawił się na ulicy. Przeszedł na drugą stronę, wszedł do jakiejś klatki i przez niewielką szybkę w drzwiach musiał zerkać na zewnątrz, choć Tommy nie był w stanie tego dojrzeć.

Nikolas nie musiał czekać zbyt długo. Już po kilku chwilach z apartamentowca wyszedł jakiś chuderlak w jasnym T-shircie i spodniach koloru khaki. Ruszył spokojnie chodnikiem i wówczas odezwał się telefon.

- Widzisz go? To ten, który właśnie wyszedł. Idź za nim - Lopez od razu się rozłączył.
 
Col Frost jest offline  
Stary 27-10-2010, 12:30   #49
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Tak kochanie - powiedział do głuchego już aparatu i ruszył swobodnym krokiem.
Koleś poszedł w dół ulicy, najwyraźniej wyglądał na zadowolonego. No cóż, niech się cieszy póki może. Nikki schował telefon i podążał za nim. Trzymał się kilkanaście metrów do niego.
Odbili w prawo i doszli do Garnet St. by skręcić od razu w Denver-Exeter Ave. Przeszli w cieniu Rotterdam Tower i szli dalej. Rotterdam Tower nie wyglądało tak imponująco jak w nocy, oświetlone niczym kilkuset metrowa choinka. Śledzony typek zdawał się być wyluzowany choć czujne spojrzenia rzucane na wszystkie strony przeczyły temu wrażeniu. Przez chwilę z kimś gadał przez komórkę, kupił gazetę i przeglądając ją ruszył w kierunku Iron St. Na rogu była knajpa, jeden z licznych lokali w Okolicy Star Junktion.
Nikki ruszył za nim, typek wszedł do środka. Jego wygląd trochę nie pasował, ale nikt nie oponował gdy ten usiadł przy stoliku i coś zamówił. Nikki pasował tu o wiele lepiej. Usiadł dwa stoliki dalej i zamówił kawę i ciastko. Potem zajął się studiowaniem karty dań. Co prawda jadł niedawno, ale żarcie w Cluckin' Bell było gówniane więc wtedy wtrząchnął kurzego burgera i zapił colą.
- Proszę spagetti i... - zerknął kątem oka na siadającego przy stoliku śledzonego typka osobniku. - ... i to wszytko. Dziękuję.
Kelnerka odeszła, a Nikki zaczął bawić się telefonem. Zrobienie zdjęcia dyskretnie nie było łatwe, ale w końcu się udało. Za trzecim razem, na dwóch pierwszych "nowy" albo patrzył w druga stronę, albo miał obcięte połowę twarzy.
Właśnie wysłał mmsa do Luisa z pytaniem: "Znasz typa?" gdy do przysiadła się do nich jakaś blond laska w jeansowej spódniczce i kusym sweterku. Pocałowała obu w policzki i upiła trochę kawy od gościa w bojówkach.
Kolejna chwila gimnastyki i popiersie laski powędrowało w eter.
Spełniwszy główne zadanie Nikki zaczął się wsłuchiwać w ich rozmowę, co prawda gwar w restauracji nie pomagał, ale odległość nie była zbyt duża.
 
Mike jest offline  
Stary 28-10-2010, 20:01   #50
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
Rozsiadła się wygodnie na miękkiej kanapie, nakryła się kocem i sięgnęła po pilot do telewizora. Mokre pasma włosów opadały na jej nagie ramiona i plecy, co przyprawiło ją o nieprzyjemny zimny dreszcz, który przebiegł przez całe jej ciało. Wzdrygnęła się i przeczesała włosy dłonią. Nie była zwolenniczką suszarek, szybko niszczyły włosy, nawet te rzekomo dobre.
Wysunęła leniwie lewą rękę spod koca i sięgnęła po przygotowanego wcześniej tosta z dżemem truskawkowym.
Jak na złość, nie mogła znaleźć nic ciekawego w telewizji. Zakończyło się na tym, że spędziła wieczór oglądając jakiś nudny, stary western.

Następnego ranka, wbrew swoim przyzwyczajeniom, Elena Bello zwlokła się z łóżka po ósmej rano. Sama się zdziwiła, ale cóż poradzić, kiedy łóżko zaczyna stawać się niewygodne, bez względu na to, w jakiej pozycji się ułoży?

Siedząc w fotelu, położywszy przed sobą dwie komórki i kawałek papieru, ściągnęła z głowy biały ręcznik i zaczęła wycierać nim włosy.
Ray, gdybyś tylko wtedy powiedział mi coś więcej... Ech, sam pewnie nic więcej nie wiedział. Głupiec, pewnie miał nadzieję, że wszystko rozwiąże się samo, tylko dzięki jakiemuś głupiemu kawałkowi papieru. Po cholerę się w to mieszałam? Nie jestem nic winna Kowalsky'emu, zresztą... ojciec już nie żyje, po co znów wracam w przeszłość? Ach...!
Wstała, bo już nie mogła wytrzymać widoku tych trzech przedmiotów. Była zła na siebie. Zawiodła się. Już dawno postanowiła, że już nigdy więcej nie będzie wracać do sprawy z przeszłości. Co było, to było i się nie odstanie, tak sobie mówiła. A teraz co?
- Pieprzony Kowalsky! - rzuciła gdzieś w przestrzeń.
Westchnęła. Już i tak było za późno. Teraz pozostało jej jedynie dokończyć sprawę morderstwa i wtedy w końcu będzie mogła spokojnie spalić za sobą mosty. A przynajmniej tak jej się wtedy wydawało.
Zrzuciła z siebie drugi ręcznik, którym była owinięta i naga ruszyła w stronę sypialni. Narzuciła na siebie biały t-shirt i spodnie jeansowe. W końcu, póki co, nigdzie nie wychodziła, więc po cóż miałaby się stroić?
Wróciła wtedy na fotel i znów zapatrzyła się w dwie komórki i kartkę leżącą pomiędzy.
- Oby coś z tego wyszło...
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.
Cold jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172