|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-10-2013, 18:19 | #21 |
Reputacja: 1 | - Jedziemy gdzie mieliśmy jechać, to ja tu kieruję więc jak się nie podoba to można wysiąść. - Czekam aż wszyscy wsiądą i odjeżdżam w stronę wcześniej ustalonego celu. |
13-10-2013, 19:41 | #22 |
Reputacja: 1 | - Tak, tak i tak - odpowiedział Glaca indiance. Krótko, zwięźle na temat i w sumie powstrzymał się od przekleństw, bo w zasadzie przewodniczka mu się podobała. Miała pełne usta, niezłe piersi i fajny tyłek. - A możesz nam coś doradzić? - Butch kontynuował rozmowę, mając nadzieję może nie na jakieś konkretne rozwiązania w sprawie transportu, ale raczej na małe bzykanko. |
13-10-2013, 21:41 | #23 |
Reputacja: 1 | Po dotarciu do kamienia, kiedy Roberts mógł skupić się na bólu, ten oczywiście wzrósł, jak to bywa, gdy ma się za dużo czasu na zajmowanie się sobą. Coś w środku piekło i hurgotało, ale na ustach nie pojawiły się różowe pęcherzyki - będzie żył. Przynajmniej, dopóki nie dobiorą się do niego Mrówy. Patrząc na ich wielkość, nie da się o nich myśleć z małej litery. Spojrzał na swojego towarzysza niewoli. Przy pomocy sznurka, szmaty i bimbru mógł zaimprowizować opatrunek na tyle, by powstrzymać krwawienie. Chyba. -Pokaż głowę - wychrypiał, przygotowując "medykamenty". Co prawda jego głównymi pacjentami były do tej pory krowy i konie, ale od kiedy jego dzieci zaczęły regularnie rozbijać sobie nosy i rozwalać kolana podczas radosnego poznawania świata, nabrał trochę doświadczenia na ludziach. Jak się żyje w Kansas, trzeba się znać po trochu na wszystkim. -Killwood, przysuń do mnie glacę, bo ledwo łapię powietrze nawet, jak siedzę-dodał szczegóły. Po opatrzeniu towarzysza niedoli postanowił posprawdzać, co z żebrami i gdzie tworzą się siniaki. Do czasu, gdy nie upewni się, że płuca są bezpieczne, nie zamierza się ruszać - no, chyba że wylezie debil, który do nich strzelał. Ostatnio edytowane przez Reinhard : 13-10-2013 o 22:42. |
13-10-2013, 22:05 | #24 |
Reputacja: 1 | -Rose nie bocz sie jeszcze będziesz miała szanse i zostać bohaterem i nazbierać dobytku, a tymczasem jedźmy bo już mnie dupa od siedzenia w tej dziurze boli. - stwierdził - i pamiętaj, ci którzy mieszają się nie tam gdzie trzeba szybko kończą swoje życie, więc lepiej pohamuj troche bo będziesz miała okazje oglądać swoje flaki szybciej niż ci sie wydaje, a ja nie wiem czy będe wstanie wsadzić każdy organ na swoje miejsce, nigdy nie uczyłem sie biologii, a bebechy nie są ponumerowane. - uśmiechnał sie. |
13-10-2013, 22:39 | #25 |
Reputacja: 1 | Junction City - dziura jakich pełno w Stanach. Ani lepsza, ani gorsza od innych. Zamieszkana, jak każda inna nadająca się do zamieszkania, przez poczciwych ludzi, próbujących przeżyć jeszcze jeden dzień, miesiąc, czy rok. No i przez tych mniej poczciwych też. Scott lubił się zaliczać do tych pierwszych. Czy zasłużenie? Dowie się pewnie jak wyciągnie kopyta. Wtedy jacyś bogowie, jeśli istnieją, osądzą go i mu powiedzą. Na razie żył jak każdy inny i starał się dawać sobie radę w śmierdzącym, toksycznym, radioaktywnym świecie. Wysłuchał propozycji Glacy, żeby się kopnąć do Clay Center. Butch był spoko gość, tylko go nosiło. A Greg był leniwy. Choć szczerze mówiąc, gdyby tamten się uparł, że idzie, to poszliby obaj. Najwidoczniej Scott miał jakichś Romów wśród przodków. Jak to mówią? Cygan dla towarzystwa da się powiesić, tak? - Stary, daj spokój. Humbak nas wykiwał, niechby zdechł, ale zaraz się znajdzie jakiś transport do Clay. Nie żeby w tej glinianej dziurze było ciekawiej niż tu. Nie ma się co porywać na spacerek. Dopóki Gregory nie poznał Plejady, był przekonany że wszystkie indianki rodzą się stare i pomarszczone, palą nieokreślone zielska i gadają przepowiedniami. Teraz się przekonywał, że niekoniecznie. Choć tę część o zielskach trzeba jeszcze będzie sprawdzić. - Ta, Sztywnego gdzieś wcięło. Pewnie na front pojechał. - Wzruszył ramionami. - Znajdzie się. Przy okazji zapytamy jego kumpli. Siedzą teraz w CC. Resztę rozmowy pozwolił prowadzić Butchowi. Zdaje się, że przewodniczki potrzebował, żeby znaleźć drogę, i owszem, ale do jej majtek. Nie żeby mu się dziwił, cycki miała pierwsza klasa, ale nie bardzo widział szanse. Ani Glacy, ani swoje. Cóż, można było liczyć przynajmniej na to, że Cassanova do wieczora się zajmie podbojami miłosnymi, więc posiedzą w Junction przynajmniej do rana. Może do tego czasu się znajdzie jakiś transport.
__________________ Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution. Because I must not allow anyone to stand in my way. -DN Dyżurny Purysta Językowy |
13-10-2013, 22:45 | #26 |
Reputacja: 1 | Odpis 3 Andy: Jeśli miałeś coś jeszcze do załatwienia w Clay Center to to załatwiłeś. Coś chciałeś w ogóle? Rosalie, Peter, Jake Connor, Big Bill, Andy, Praudmoore (i Winchester): Winchester pojechał na motorze, a wy w końcu odpaliliście silnik i ruszyliście. Z wiedzą na temat bandytów grasujących w pobliżu miejscowego Manhattanu i fatalnego stanu drogi na południe do ruin Abilene zdecydowaliście się przejechać widokową trasą przy jeziorze Milford. Wielkie bajoro jest ostro zanieczyszczone, ale i tak miejscowi używali go jeszcze do niedawna jako naturalny sposób nawadniania pól. Jeden z powodów, dla których ziemia przestała dawać plony. Z drugiej strony bez nawadniania to i tak... ech. W aucie macie niewielke CB radio, a Winchester ma ze sobą również podobny egzemplarz. Podobne jest w Clay Center, ale zasięg tego jest mocno ograniczony. Przedwojenne były lepsze. Jak wszystko. Standardowo. Dojechaliście akurat do rozpadających się domków Wakefield leżących nad samym jeziorem, gdy Winchester skontaktował się z wami, że po drugiej stronie bajora ktoś pobudował barykadę na grobli. Dodatkowo dał wam znać, że nikt go nie zaatakował. Jedziecie groblą, czy wertepami nie przekraczając jeziora? Dookoła to się nie opłaca, bo by trzeba było wrócić do Clay Center. Winchester: Na końcu grobli przerzuconej przez jezioro Milford ktoś pobudował cholerną barykadę. Z takiego betonowego gówna. W pobliżu nie ma jednak nikogo. Motor jakoś może i byś przerzucił (najlepiej z czyjąś pomocą), ale ekipa autem tędy nie przejedzie. No chyba, żeby skombinować jakiś spychacz, dźwig... czy chociaż traktor... a traktor widziałeś w Wakefield na początku tej grobli... Roberts, Killwood (i Rowland): Roberts problematyczny Pierwsza Pomoc (10.1) Rzut: 16, 12, 3 Porażka! Killwood nic nie widział oprócz płonącego łazika i powoli wycofującego się Rowlanda. Założony na szybko przez Robertsa opatrunek był wyjątkowo gówniany i gdyby nie interwencja Killwooda to by miał zawiązaną szmatę na oczach. Piekło jak cholera. Nikt was przynajmniej nie atakuje... Roberts zauważył, że chyba nie ma przebitych płuc. Może spróbować wstać. Butch Glaca, Gregory Scott: Panienka stwierdziła, że z podróżą należy poczekać kilka dni. Jakieś ruchy bandytów, czy coś w tym stylu. Trochę Glaca pogawędził z nią niezobowiazująco, gdy wszyscy wstali z miejsc. Patrzyli w radioodbiornik. Zaczęliście znów słuchać co tam Stiepan gada. - Po trzydziestu latach od wojny widzę start statku kosmicznego. Startuje z Północnej Ameryki. Stan Colorado. Autostrada I70. Dream Chaser 4! Leci już nad Kansas! |
13-10-2013, 23:01 | #27 |
Reputacja: 1 | - No nic, początek mamy zajebisty, przynajmniej nie jest to żadna pieprzona burza tornadowa. - Bill westchnął i bez pytania nikogo o zdanie ruszył przez wyboje. - Lepiej się mocno trzymajcie i módlcie żebym nie urwał osi. Niech ktoś obudzi śpiącą królewnę bo sobie kark skręci. |
13-10-2013, 23:03 | #28 |
Reputacja: 1 | Kiepsko się wiąże opatrunek z bólem przy każdym poruszeniu rąk. Przynajmniej alkohol zdezynfekuje ranę. Należało pomyśleć o sobie. Na siniaki przydałby się zimny okład. Trudno o taki luksus jak woda - ale flaszka z bimbrem jest względnie zimna. Roberts szybko umocował ją za pazuchą, na siniaku, za pomocą sznurka. Czas najwyższy był odzyskać swoje bambetle. Rowland ostrożnie się wycofywał - miał więc powód, by się tak zachowywać. Roberts starał się wypatrzeć ten powód, czekając, aż kolega do nich dołączy i oświeci ich, co widział. |
13-10-2013, 23:04 | #29 |
Reputacja: 1 | "Tak, tak. Poczekać" przytaknął w myślach Scott. Ta odpowiedź mu się podobała. "Kansas?" Nie słuchał wcześniejszej treści audycji. Nie wiedział, czy to doniesienia na żywo, czy jakieś słuchowisko science-fiction. Niewiele myśląc wybiegł na zewnątrz. Rozglądał się po całym niebie, wypatrując jakiegoś ruchu, innego niż chmury. Choćby przemieszczającego się świecącego punkciku.
__________________ Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution. Because I must not allow anyone to stand in my way. -DN Dyżurny Purysta Językowy |
13-10-2013, 23:16 | #30 |
Reputacja: 1 | Możemy jechać jeśli tak chcecie a możemy też poszukać tych ludzi. Mówiąc to przeglądam jeszcze raz swoją broń, czyszczę i sprawdzam.
__________________ Pływał raz po morzu kucharz w rękach praktyk był onana a załoga się dziwiła skąd w kawie śmietana |