Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-11-2016, 13:52   #31
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wycieczka

Szept zastanawiała się kto mógłby wiedzieć coś więcej na temat sprzętu, który na pewno zdążył się już rozejść po targu. Ktoś kto wczoraj był na zgarnianiu młodzieży, potem pewnie główny obserwator targu… Trzeba poszukać, bo sprawdzanie wszystkiego w celu znalezienia przedmiotów, to jak szukanie igły w stogu siana. Rozejrzała się więc za kimś bardziej zorientowanym. Najlepiej skierować swoje kroki do Czikity.


Kobieta nie mówiła nigdy za wiele... właściwie to wcale, bo nie znała języka. Ale ponoć udało jej się znaleźć wspólny język z Marco - co przy wcale niezłych cyckach i ciekawym okolczykowaniu ust, nie było takie trudne. Zakręciła się swojego czasu dobrze, dzięki czemu uczynił ją strażniczką targu... Nie znaczyło to oczywiście, że nie można było w tym miejscu dać sobie po mordzie - takie strefy w Mieście Feniksa po prostu nie istniały. Chodziło raczej o to, by niepotrzebnie nie niszczyć przydatnych przedmiotów i mieć pieczę nad tym, co trafia do obrotu.

Nawet nie było sensu komentować postawy Michy. Jakoś jej ona nie dziwiła, choć akurat Szept miała dumę trochę wyżej, by startować do byle którego z panów o Lekarstwo. Zerknęła przelotnie na Keiko i pozostałe dzieciaki. Oby dziś na targu było spokojniej niż zwykle…

Nikolai ruszył w stronę targowiska nie czekając na reakcję pozostałych. Tutaj rządziła siła, więc trzeba było tę siłę pokazać. Szli odzyskać swoją broń. Nie mieli niczego w zamian, więc właśnie siłą będzie trzeba ją odzyskać. Sam plan miał tylko jeden słaby punkt. Otóż ci, na których trafią będą mieli ich broń. A Nikolai i reszta są praktycznie bezbronni. Cóż, tym problemem zajmie się później. Na miejscu.

Szept nie miała zamiaru pozwolić, żeby jej się młodzież rozpełzła, ruszyła więc zaraz sprawnym krokiem, by dorównać do Nikolaia. Zerknęła w górę, by popatrzeć na jego twarz, po czym sama wyszła kroczek na przód. Znalezienie Czikity w tym chaosie, zwykle nie było jednak takie trudne. Szept zaczęła więc szukać charakterystycznej postaci, która zwykle jak sęp, krążyła gdzieś po terenie targu.

Ponieważ Amna, Keiko i Nikolai byli “nowi” i “pod ochroną”, ludzie na ich widok rozstępowali się i przyglądali ciekawie. To, co uderzało w ich wyglądzie to ogólne łachmaniarstwo i smród. Najwyraźniej tylko bliżsi podwładni Marca mieli jakiekolwiek pojęcie o zasadach higieny.
- ... i niech mi kurwa jeszcze raz z tą podróbką Lekarstwa przyjdzie, to mu łeb ukręce! - wygrażał jakiś niewielki, paskudny z lica mężczyzna. Naprzeciw niego stała Czikita. Kiwnęła głową, a swoją dłoń skierowała na drugiego jegomościa. Gdy dotknęła jego ramienia, ubrania i wszystkie rzeczy, które miał przy sobie zaczęły się rozpadać. Facet został goły i... zdecydowanie niewesoły.
- Powiem o wszystkim Marco, kurwa, zobaczycie, co wam zrobi, wy wyjebane wypierdki mamucie. Matka was nie pozna platfusy jebane...
Czikita zmarszczyła brwi i już miała złapać mężczyznę drugą ręką, gdy ten czmychnął. Naguśki, biegł przed siebie, jak najdalej od strażniczki targu. Ta uśmiechnęła się tylko i... zauważyła nowoprzybyłych.

- Siema! - wydarła się Micha na całe gardło.

Tymczasem Szept uniosła tylko rękę w geście powitania, którego używała w okolicznościach, kiedy niestety trudno było jej się porozumiewać na głos z tytułu ogólnego hałasu. Szła prosto do Czikity i zerkała czy młodzież czasem gdzieś nie zbacza.

Amna nie straciła swoich rzeczy, nie za bardzo miała czas by zabrać z sobą zbyt wiele z Edenu. Walka z lokalnymi też nie wchodziła w grę, więc z zaciekawieniem słuchała zarówno przewodników jak i rozglądała się po okolicy. Powoli docierało do niej dlaczego Micha tak dziwnie zareagowała na to, że zdjęła górę od kombinezonu. Tu było tak jak w tych zezwierzęconych krajach opisywanych przez Egona. W głowach tych ludzi siedziały jakby trzy rzeczy: seks, śmierć i to “lekarstwo”. W sumie to ostatnie interesowało ją najbardziej.

- Czikita! - Salvador zatoczył dłonią teatralny gest, jak gdyby przedstawiając zarządczynię targu świeżakom. Jednocześnie nie widział potrzeby, by dokonać podobnej uprzejmości w drugą stronę. Salvador nie przepadał za dziwolągami. - Jak zwykle piękna. Jak zwykle zjawiskowa.

Nikolai w milczeniu rozglądał się po dostępnym “asortymencie”. Choć targ kojarzył się bardziej ze śmietniskiem. Był pewny, że ich broń wyróżniała się na tle pordzewiałych stalowych części. Popis Czikity utwierdził Rosjanina w przekonaniu, że lokalni również posiadają moce. Marco nie był wyjątkiem. To stawiało pod znakiem zapytania plany jakie w głowie ułożył sobie młodzieniec. Stał z tyłu, udajac, że bardziej interesują go bezwartościowe rzeczy, niż rozmowy między ich strażnikami, a Czikitą.

Milcząca strażniczka targu skinęła im głową. Nie uśmiechnęła się ani nie skrzywiła. Po prostu podeszła do nich, a konkretnie do Szept czekając na powód ich przybycia. Wzrok kobiety ślizgał się po sylwetkach Nikolaia, Keiko i Amny, lecz nie było w nim specjalnego zainteresowania.

Tak. Kto jak kto, ale Szept ‘dogadywała się’ z Czikitą. Czarnowłosa, drobna kobietka przysunęła się bliżej strażniczki i zaczęła szeptać jej na ucho
- To są ci, co ich zgarnęli z helikoptera. Marco polecił, żebyśmy zlokalizowali ich rzeczy. Czy wiesz kto położył na nich łapska? - zapytała spokojnie. Odsunęła się o kroczek i czekała.

Strażniczka machnęła rękoma, jakby wskazując wszystkie kierunki. “Rozeszło się” - mówiły jej gesty. Po chwili jednak machnęła na Szept, dając jej znać, by za nią poszła.

Szept cmoknęła rozumiejąc, że to będzie naprawdę ciężka zabawa, żeby to teraz znaleźć. Spojrzała na Michę i Salvadora. Uniosła dłoń w geście ‘czekajcie chwilę tutaj’, po czym ruszyła za Czikitą.
 
Aiko jest offline  
Stary 12-11-2016, 19:51   #32
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Ponieważ Nikolai wyraźnie chciał trzymać dystans, Salvador zwrócił się wyłącznie do Amny i Keiko:
- Jak wam się do tej pory podoba w Mieście Feniksa? - zapytał prowokacyjnie. - Niczego wam nie brakuje?
Salvadorowi nie podobało się to, co czytał na twarzach obcych; pogarda lub poczucie wyższości. Jak gdyby nie należeli do tego świata. Co oni sobie myśleli? Że są tu przejazdem? Mimo wszystko, to miasto było mu domem, a jego mieszkańcy - ostatnią parodią rodziny. I nikt nie miał prawa patrzeć na nich z góry z nonszalancką miną, a już na pewno nie cholerni Edeńczycy. Salvador nadal nie rozumiał wyjątkowego traktowania obcych ze strony Marco.
Keiko wyraźnie się ożywiła.
- Miło, że pytasz, Salvatorze - zadarła głowę, żeby spojrzeć na mężczyznę.- Podoba mi się klatka z drewna. Marco jest miły i potrafi robić idealne bryły z ziemi, pierwszy raz coś takiego widziałam. Mam nadzieję, że mnie nauczy. Nie podoba mi się to coś, gdzie spaliśmy i że są tylko szczury do jedzenia. Brakuje mi galaretki. - skończyła, ale uświadomiła sobie, że coś jeszcze powinna dodać. Ale co… A! - A tobie jak się tu podoba? Czegoś potrzebujesz?
- Marco jest miły - powtórzył Salvador zgodnie. A mówił to tak, jak gdyby miał w ustach coś klejącego się do języka. Zerknął z ukosa na Michę, czy dosłyszała ten makabryczny oksymoron. Miły Marco. Szaleństwo. Najwyraźniej miał do czynienia z jakąś sawantką.
- To, co stanowi o sile Miasta Feniksa, to jego mieszkańcy - odpowiedział Keiko. - Nie budynki, nie jedzenie, a już na pewno nie Lekarstwo, ale osoby. Silni ludzie i ich talenty. Warunki są trudne, dlatego każdy musi robić coś na rzecz naszego społeczeństwa. Wy również będziecie musieli pracować, jeśli macie z nami zostać. Staramy się… niektórzy z nas… pomagać innym. Więc, odpowiadając na twoje pytanie, mała diablico, też brakuje mi galaretki. Co możemy z tym zrobić? Możemy liczyć na to, że Marco nam ją kiedyś sprezentuje. Albo zdobyć ją sami. Gdziekolwiek jest.
Keiko kiwała uprzejmie głową, kiedy mężczyzna mówił. Nauczyła się, że dorośli bardzo to lubią. Sprawiała wrażenie, że słucha go bardzo uważnie. Ludzie jednak zwykle za dużo mówili, nie wiedzieli, co jest ważne. Keiko opanowała do perfekcji umiejętność wyłapywania słów kluczowych.
- Bardzo miły - potwierdziła. - To gdzie można znaleźć galaretkę? Nie lubię szczurów. Idziemy? - spojrzała wyczekująco.
Do rozmowy wtrącił się Nikolai. Prawdopodobnie ratując Salvadora od odpowiadania na niewygodne pytanie. Choć znał Keiko na tyle, że wiedział iż mała nie odpuści:
- I jak myślisz, jaką rolę przewidział dla nas Miły Marco?
- Nie mógł przewidzieć, bo to by znaczyło, że nas znał wcześniej. A chyba nie znał, skoro chciał, żeby mu pokazać, co potrafimy. No, ale dorośli zwykle chcą tego samego - żeby ich słuchać. Bo sądzą, że wszystko wiedzą najlepiej.
Przyjrzała się uważnie Nikolajowi, wodząc spojrzeniem od twarzy że śladami zarostu, przez szerokie barki o inne, wyraźnie zaznaczone drugorzędowe cechy płciowe.
- Jesteś już dorosły? - zapytała. - Wyglądasz, jakbyś był.
Micha która przez ostatnie sześć minut puszczała oko do Salvatora obcięła wzrokiem tyłek Nikolaja.
- Może i dorosły… a może nie… trza by sprawdzić, chyba że sama się zabierasz mała. - tym razem kobieta puściła oko do Keiko, po czym podrapała się po brodzie.
- Hmm… w sumie jest nawet prostszy sposób, niech złapie za tyłek Czikitę, wtedy wszystkie zobaczymy, ha!
Amna rozglądała się po targu szukając nie znanych sobie przedmiotów. Zapytanie Salvadora zignorowała. Ten facet był dziwny. Miała też spore obawy o swoją “pracę” tutaj. Raczej nie spodziewała się, że za rogiem trafi na jakieś laboratorium. Słysząc wypowiedź Michy zerknęła na nią.
- Jesteś pewna takich sugestii? Wydawało mi się, że lepiej nie prowokować wydarzeń podobnych do tego, które miało miejsce rano.
Micha wzięła się pod boki i spojrzała z uznaniem na Amnę.
- O kurwa, racja! ale z ciebie by był zajebisty Jedi! jasne, takie kuszenie losu prowadzi tylko do dark side - zerknęła na Nikolaja - dobra, uko… znaczy skośna ma rację, nie macaj Czikity! - poradziła.
Dziewczyna uśmiechnęła się w odpowiedzi i podeszła do Nikolaja.
- Pewnie ciężko będzie coś znaleźć, ale może byłoby szybciej jak byśmy się przeszli?
Nikolai wodził wzrokiem pomiędzy dziewczynami. W sumie Michę powinien już określać mianem kobiety. Jej kształty mocno rysowały się pod starymi ubraniami. Czikita zaś wydała się chłopakowi odrażająca. Nie zdążył odpowiedzieć Keiko, a już Amna zdążyła zyskać uznanie Michy. To nieco uspokoiło Rosjanina. Czuł się odpowiedzialny za każdą z dziewczyn. Przytaknął Amnie.
- Tak, pewnie byłoby szybciej. Wydaje mi się, że nasze rzeczy się będą wyróżniać.
Po tych słowach podszedł do Keiko, którą objął niczym większy, starszy brat.
- Chyba jestem tu najstarszy z nas. Ale to jeszcze nie robi ze mnie dorosłego - mrugnął łobuzersko okiem - dorośli są nudni.
Amna zerknęła na Michę i Salvadora.
- Nie moglibyśmy się przejść? Postaramy się nie robić burd, a to ciekawe miejsce.
- Słyszałaś, Micha? Nie będą robić burd - wysylabizował rozbawiony Salvador. Zwrócił się do Amny. - Jasne, mała. Tylko nikogo nie wystrasz. Wyglądasz groźnie. Zwiedzaj. Ale nikomu nie wchodź do głowy. Niektórzy bardzo tego nie lubią. Tobie też mogłoby się nie spodobać to, co można znaleźć w psychice ułomków. Pilnuj myśli.
Mężczyzna postukał palcem czoło, wsadził ręce w kieszenie spodni. W sumie niańczenie dzieciaków nie było takie złe. No i umiały się całkiem składnie wypowiadać. Miła odmiana. Jeśli niczego nie odwalą, może w nagrodę pokaże im swoją kolekcję.
Nikolai podszedł do Salvadora.
- Lepiej dla wszystkich, żebym nie poczuł nikogo w swojej głowie.
W końcu puścił Keiko i dodał:
- Kto ma nasze rzeczy? - Młodzieniec był wyraźnie zniecierpliwiony. Chciał odzyskać broń i wrócić do Robina i River. Nie powinni się rozdzielać. Powinni odnaleźć Daio i Alreunę.
Keiko w pierwszej chwili zesztywniała pod ramieniem chłopaka - nie lubiła, jak ktoś ją dotykał bez pytania. Generalnie nie lubiła, jak ludzie ją dotykali. Szczególnie obcy. Ale Nikołaj nie był obcy. Rozluźniła mięśnie. Ramię chłopaka ramię było ciepłe.
- Nie będziemy nikogo prowokować - potwierdziła. - Poszukamy galaretki.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 13-11-2016, 18:13   #33
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wycieczka

Amna chyba po raz pierwszy skupiła wzrok na Salvadorze.
- Myślę, że w tym mieście jest wystarczająco dużo groźnie wyglądających osób. - Na jej twarz wypłynął uśmiech, jak zawsze gdy nie czuła się pewnie. Wskazała ręką na targowisko. - Poprowadzisz? Chyba lepiej byśmy się nie zgubili?

- W Mieście Feniksa trudno się zgubić - mruknął Salvador. - Nawet gdybyś się bardzo postarała. Jesteśmy nieliczni, a świątynię widać niemal z każdego punktu.
Salvador zaprosił trójkę za sobą, wzdłuż straganów, na których towary wzbudzały żal swym zaniedbaniem oraz brudem. Sznurówki, kawałki skorodowanego metalu, puste butelki - dla jednych śmieci, dla innych skarby. Tylko od pomysłowości nabywcy zależała faktyczna wartość bibelotów.
-To działa też w drugą stronę - dokończył, wskazując palcem siedzibę Marco.
 
Aiko jest offline  
Stary 14-11-2016, 10:24   #34
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Liam

Nie było ciężko obejść Miast Feniksa, nie zwracając przy tym na siebie uwagi, gdy jest się mistrzem cieni. Choć ciemność nocy zmieniła się w szarość poranka, a temperatura nieco się podniosła, widoczność nadal nie była za dobra.

Ciało miało jednak swoje potrzeby. Brak snu dawał się we znaki. Pragnienie coraz bardziej dręczyło Liama. Jedno szczęście, że przestał gorączkować od rany. A może to pierwsza oznaka przemiany? Nie wiedział.

Udało mu się ustalić, że miasto posiada tak naprawdę dwie bramy – główną, z dwoma wieżyczkami i nieco mniejszą – z zaledwie jedną wieżyczką, która wychodziła praktycznie na przepaść, gdzie najwyraźniej wrzucano nieczystości z miasta. Jakby ktoś tam dbał o higienę… dobre sobie.

To właśnie tę bramę Liam postanowił obserwować. Nie czekał też długo, by coś zaczęło się dziać. Wpierw ktoś kręcił się u podnóża, a potem… światło ogromnego reflektora nakierowało się na mężczyznę. Ktoś zaczął krzyczeć z wieżyczki. Wrota zostały uchylone. Nagle na placu przed bramą zaroiło się od strażników, którzy pochwycili jegomościa.

[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/59/2b/19/592b19e04dabd818e15989fa628f36cf.jpg[/MEDIA]

- Zostawcie mnie, kurwa! – krzyczał młody mężczyzna, szamocząc się w uścisku dwóch większych od siebie strażników – Szukam Diny! Ona musi być gdzieś tutaj… w mieście jej nie ma. Pomóżcie mi, a nie…
- Potrzebna zgoda Marco, znasz reguły, Slim.
– powiedziała mu kobieta z czerwonym irokezem na głowie i znajomo wyglądającym karabinem w dłoni (takie same mieli żołnierze Daio w helikopterze). – A teraz cię do niego zaprowadzimy…
- On mnie zajebie... nie jestem zasraną elitą, wiecie o tym. Puśćcie mnie, skurwysyny! Ja tylko szukam Diny!




Amna, Keiko, Nikolai, Micha, Szept, Salvador


Tym, spośród psioników, którzy nim trafili do projektu, wychowywali się w slamsach – widok Miasta Feniksa wydawał się złudnie przypominać przeszłość. Tylko że tu było gorzej. Ludzie – jeśli tak można nazwać istoty, które niejednokrotnie wyły opętańczo lub pełzały po ziemi z powodu zdeformowanych kończyn – żyli na kupie śmieci.

[MEDIA]http://www.technobuffalo.com/wp-content/uploads/2014/07/fallout3-bestofgen-megaton.png[/MEDIA]

Owszem, w mieście znajdowało się kilka budynków – pozostałość z dawnej epoki – ale w praktyce niewiele z nich nadawało się do zamieszkania. W starych, grożących ciągłymi zawałami murach chowali się przed kwaśnymi deszczami ci najbiedniejsi – szarzy obywatele. Elita spośród Dzieci Feniksa gustowała raczej w samoróbkach – głównie przyczepach, wagonach i pół-ziemiankach, obłożonych sprasowanymi fragmentami karoserii, do przygotowania których prawdopodobnie Marco użył swojej mocy.

Jako że temperatura powietrza za dnia oscylowała w granicach 10-15 stopni Celsjusza – wiele okien i otworów w ścianach było niepozatykanych. Keiko i Amna nieraz widziały w nich lubieżne, brudne gęby tubylców.

Co gorsza, im szli dalej, tym było gorzej. Widać że „bogatsi” mieszkańcy miasta skupiali się wokół Świątyni Feniksa. Im zaś dalej, tym więcej chorych i kalekich, którzy spoglądali z nadzieją na dziwnych turystów. Choć Micha i Salvador skutecznie trzymali ich na dystans, to jednak wielu z nich wyciągało ku obcym trzęsące się dłonie lub... kikuty.

- Lekarstwo… lekarstwo… - jęczały usta, które potrafiły jeszcze mówić.

Ponieważ szli raczej wolnym tempem, z czasem Szept dołączyła do grupki psioników. Przez ramię miała przewieszony biały kitel (nie uszło uwadze Salvadora, że miał on kobiecy krój i był siostrzano podobny z tym, który podarł na Alreunie w trakcie ich gorącego wieczorku poznawczego). W jednej dłoni Szept trzymała znajomo wyglądający futurystyczny topór, na widok którego serce Nikolai’owi zabiło szybciej, w drugiej natomiast kilka hermetycznych opakować z żywnością – były to głównie ser, pieczywo i jakaś papka, która mogła być bazą pod kleik lub galaretkę. To było wszystko, co wraz z Czikitą udało im się namierzyć z helikoptera. Reszta wyposażenia rozeszła się i trzeba by robić naloty na domy Dzieci Feniksa, by przeglądać ich wyposażenie.

Radość z zdobyczy nie trwała jednak długo. W pewnym momencie do grupy pioników podszedł mężczyzna bez jednej ręki z dyndającymi pod nosem glutami. Szept, Micha i Salvador znali go – szary obywatel o nadnaturalnym węchu. Ponoć miał jakieś imię, ale wszyscy wołali na niego po prostu Glut.

[MEDIA]http://vignette1.wikia.nocookie.net/rollplaydnd/images/d/dd/Ugly-and-Crazy-Man.jpg[/MEDIA]

- Pssssssyyyyt…psyyyyyyyt… Micha…. Miszzzunia – zagadał do kobiety, szczerząc się obłąkańczo - Mam info… psssssssyyyyyyyyt…. Mam ważne info… pół leku…. Psssssssyt…. Tylko pół…. Procha…. Ważne… bardzo ważne! Psssssssssyyyyyt!



Robin


Sekundy zmieniały się w minuty, które tworzyły coraz większe zlepki. Ile czasu jednak dokładnie minęło, Robin nie był w stanie stwierdzić. Początkowo, gdy zamknął oczy, czuł jakby schodził do wielkiego, czarnego szybu. Opuszczał się szczebel po szczeblu.

- River… - wołał ją w myślach.

Szczebel po szczeblu, schodził coraz niżej, mimo że opór powietrza zdawał się coraz mocniejszy.

- River…

Wciąż próbował. Nagle podmuch uderzył w niego z taką mocą, że oderwał go od szczebli. Z przerażeniem Robin poczuł, że spada. Leciał tak szybko, że nawet nie był w stanie przypomnieć sobie, ze to tylko wizja, że przecież może otworzyć oczy. Leciał w dół… lecz nie był sam. Coś spadało pod nim. Ptak? Tak, ptak o czarnych skrzydłach. Kruk.

Ułamki sekund później zobaczył jak ptak rozbija się o ziemię, a jakaś powyginana, koścista ręka sięga po niego. Dopiero teraz ją zobaczył.

[MEDIA]http://dark.pozadia.org/images/wallpapers/92234541/Zombie/Zombie%20underworld%20evil%20face.jpg[/MEDIA]

Czy to była River? Ścisnąwszy w garści ptaka, dziewczyna-zombie uniosła do ust i z chrupnięciem kości odgryzła krukowi głowę. To chrupnięcie przerwało wizję.

Robin otworzył oczy. Wciąż trzymał dłoń River, jednak starzec, siedzący po drugiej stronie, przewrócił się. Marco i Bezimienna przypadli do niego. Dziewczyna sprawdziła puls, po czym pokręciła przecząco głową. To rozpętało furię Marco.

- Co to, kurwa, ma być?! – wrzasnął, stając ponad Robinem i nieprzytomną River. Bezimienna próbowała go chyba uspokoić, ale gdy dotknęła jego ramienia, dostała zamaszystego plaskacza w twarz – aż się zatoczyła.

- Coście mu do chuja zrobili?! – krzyczał Głos Feniksa, kierując dłoń w stronę River. Robin zauważył, jak ciało siostry jakby bardziej przylega do maty, na której leżało, a skóra drży od naporu niewidzialnej siły psionika.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 15-11-2016, 16:34   #35
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Keiko delikatnie wyjęła Szept pojemnik z rąk i otworzyła. Powoli, przeżuwając dokładnie, zjadła dwa niewielkie kawałki sera. Nie smakował szczurami
- Nie smakuje szczuramii - powiedziała. Zamknęła pojemnik, zadowolona. Wiedziała - wystarczy spokojnie poczekać, a w końcu przyniosą to, co lubiła. Raz nie jadła przez trzy dni. To było wtedy, jak Ana uznała, że je za mało czerwonych warzyw. Keiko próbowała jej wytłumaczyć, że czerwone jedzenie smakuje siódemkami, a siódemek nie powinno się jeść, ale Ana się upierała. “Nie dostaniesz nic innego! “. Była naprawdę zezłoszczona. No, ale przecież oczywistą oczywistością jest, że siódemek się nie jada, prawda?
W mieście się jej nie podobało. Wszyscy wyglądali źle i prosili o lekarstwo. Nie miała lekarstwa.
- Czy coś ich boli? - zapytała. - Umiem zabrać ból. Spytaj tego zasmarkanego Pana, czy chce - spojrzała na Michę.

Szept była częściowo zadowolona z połowu jaki zdobyła. To zawsze było coś więcej, niż nic. Chociaż ponoć dużo więcej sprzętu wyszło z helikoptera, no to był problem, bo przestrzeni do przeszukania był taki kawał, że chyba by się więcej osób przydało. Zaczęła już knuć w tym kierunku plan, ale najpierw potrzebowała przedstawić go Marco.
Drgnęła, gdy poczuła jak ktoś wysuwa jej z dłoni pojemnik z jedzeniem. Nawykła do tego, że czasem jakiś nierozumny kaleka chciał jej coś tak zabrać i niemal zamachnęła się na Keiko toporem, który już był w połowie drogi w górę do ataku. Szept popatrzyła na nią i zamarła. Było blisko!
- Ostrzegaj jak coś bierzesz. - syknęła cicho na dziewczynkę, dla jej własnego dobra i opuściła broń ponownie. Przyjrzała się też Glutowi, ale wolała jego zostawić na karku Michy. Niech sobie handlują czym chcą, byle przydatnie.
- Przecież to moje - oczy Keiko były wypełnione szczerym zdumieniem. - Z helikoptera. - po chwili jednak zrozumiała. - Przepraszam, zapomniałam podziękować. Dziękuję.

Szept znów przeniosła wzrok na Keiko
- Musisz pojąć, że tutaj nic nie jest twoje, jeśli nie umiesz tego obronić. - odpowiedziała jej cicho, ale na podziękowanie czarnowłosa zmrużyła oczy. Czasem słyszała podziękowania. Bardzo jednak rzadko na przeciętnych ulicach Miasta. Kiwnęła głową
- Nie zjedz wszystkiego naraz, bo więcej może nie być i zostaną szczury. - dorzuciła.
- Nie lubię szczurów. Smakują jak siódemki - wyjaśniła Keiko a potem zastanowiła się nad słowami Szept.
- Jak coś chcę, nawet nie moje, to mogę brać? Czy z dawaniem jest tak samo? Taka zasada? - dopytała. - Ten niewidoczny człowiek rano chciał sobie wziąć mnie. Chciał więc mógł, tak? - myślała na głos. - Ale został ukarany. Więc mógł, czy nie mógł? Jaka jest zasada? Kiedy zostanę ukarana?

Szept zrobiła zamaszysty ruch dłonią
- Tutaj kto silniejszy ten wygrywa. Dodatkowo słowo Marco jest prawem. Kazał was mieć na oku i pilnować, pilnujemy. A pan rano, to był wypadek. - odrzekła jej Szept, szeptem.
- Pamiętaj, że trzeba być silnym, bo inaczej inni cię pokonają, a z pokonanym możesz robić co chcesz. - wyjaśniła dodatkowo. Może i była upiorna, ale powinni znać takie podstawowe zasady.
- Jeśli jesteś specjalny, umiesz bronić swego i masz zdolności, to jesteś Elitą i mieszkasz lepiej. Jeśli nie umiesz, nie masz zdolności, to mieszkasz tu i raczej nie żyje ci się za dobrze. - tłumaczyła dalej, korzystając z okazji, że Micha poszła handlować z Glutem. Nie było dobrym pomysłem by iść dalej tylko we dwoje z Salvadorem. Po pierwsze dlatego, że nie ufała młodzieży i ich reakcjom, a po drugie, że sam Salvador zwykle był tak diabelsko skryty z tym co myśli, że wolała chuchać na zimne i jego też mieć na oku.
- Hmm.. - zastanowiła się Keiko. - To trudne, musiałabym wiedzieć od kogo jestem silniejsza. Mieć listę. Albo każdego sprawdzić. Ty masz taką listę? - spojrzała przelotnie na Szept. - A Marco jest miły. Do tego mieszka w ładnym miejscu.I ustala zasady. Najłatwiej by było zostać Marco, nie? Skąd on przyszedł?

- Wystarczy zostać Marco
- powtórzył Salvador z aprobatą. - Byłabyś całkiem niezłym Marco.
Mężczyzna podłubał palcem w kąciku oka. Robił to dosyć energicznie i nieostrożnie. Lubił dotykać oczu.
- Szeptucha miała raczej na myśli to, że musisz wydawać się dość silna, by zniechęcać innych, kazać im się zastanowić, zanim spróbują coś ci odebrać. Strach daje więcej niż sama siła. Ale twym tokiem..nie musisz być silniejsza od wszystkich. Wystarczy być silniejszym od najsilniejszego. Nawiasem Marco nie jest najsilniejszy. Feniks jest.
Salvador był ciekaw, jak nowi zareagują na wieść o istnieniu prawdziwego władcy miasta.
- Nie poznaliście jeszcze Feniksa? Dziwne. - dokończył.

- Czyli wystarczy, żeby inni się mnie bali? To proste. - Keiko uśmiechnęła się, wyraźnie rozbawiona jakąś myślą .
A potem skoncentrowała się i posłała strach - silny, odbierający władzę w członkach, zatrzymujący oddech w płucach, napinający mięśnie w niekontrolowany sposób - w stronę Salvadora.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 15-11-2016, 17:29   #36
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Micha i interesy
Micha potarła ostentacyjnie brodę.
- Hmm… pół piguły to trochę dużo za gadkę, nie uważasz? Zważywszy, że dziewczyny pracują za tyle nie tylko ustami ale całym ciałem, hm… no nie wiem. Ale wiesz, naprawdę cię lubię i chciałabym pomóc, zróbmy tak. Dam ci ćwiaraka jak to co mówisz ma jakiś sens. Ćwiarak nawet cię lepiej wyłoi niż pół, bo immunologiczny będzie w większym szoku. To jak?
- Psssssyyyyt połówka - próbował tymczasem handlować Glut. - Dorzucę... Miszuni to dorzucę... dwa szczury... wypasione... jak króliki... psssssyt... bardzo ważne info mam.... baaaardzo ważny.... czassss!
Micha zamyśliła się.
- Cała jedna trzecia piguły i jeden szczur ten większy, niech będę stratna.
Glut pociagnął nosem, co skróciło o kilka centymetrów wiszące pod nim gile.
- No... i pokażesz cycki iiiii dasz dotknąć. Pssssyyyyt... Teraz... Pssssyt. Bo info ważne... Taaak! I będzie umowa... Trzecia część piguły, szczur i cycki!
- Stoi!
- wrzasnęła Micha - umowa też! tylko cho gdzieś na bok bo mnie się tu sępy zleco… - wskazała gestem głowy konspiracyjnie na małą szopę.
Glut pokiwał ochoczo głową, tymczasowo pozbywając się girland u nosa zamaszystym ruchem dłoni, który skończył na przygładzeniu włosów, jakby właśnie wybierał się na randkę. Ruszył zaraz za Michą we wskazanym kierunku, zupełnie nie interesując się nowymi. Miał w końcu ciekawsze rzeczy na głowie... a niedługo również w rękach.

Micha i Glut w miejscu intymnym.

W obskurnej szopie która mogłaby być sraczem, gdyby nie była domem pogrzebowym Łopaty. Micha konspiracyjnie zagadała do Gluta.
- No dobra mała perwero, gramy tak, fant za fant: Najpierw cycki, potem szczur, potem macka, a potem piguła i sobie już zejdziesz szczęśliwicki. - To powiedziawszy ściągnęła koszulkę i ścisnęła ramionami piersi do środka.
- Zaraz puścisz gluta inną częścią ciała, tylko sobie pomyśl jak bym na tym siadła hm? - Micha z rozbawieniem obserwowała twarz Gluta.
Facet z otwartą paszczą przyglądał się nagim piersiom kobiety. Wiele razy o nich marzył, wiele razy dzielił się tymi marzeniami z kumplami, a oni go wyśmiewali, a teraz... były. Po prostu były przed nim!

Nie odwracając głowy, zaczął szperać w przewiązanej na plecach szmacie, która najwyraźniej spełniała rolę plecaka, by po chwili wyciągnąć za ogon martwego szczura. Szczur jak szczur - Micha widziała większe. Trzeba jednak przyznać, że ten wyglądał na niezmutowanego.
Glut podał kobiecie szczura, po czym... runął pyskiem w jej biust, wciskając gębę pomiędzy półkule Michy. Poczuła na skórze coś mokrego - ślina albo... gluty. Glut zdecydowanie dokazywał.

Tymczasem na uliczce pomiędzy zabudowaniami slamsów, gdzie stali psionicy, usłyszeć można było ciężkie, pospieszne kroki, jakby ktoś o fizjonomii słonia próbował biec.
- Micha! - krzyczał zdyszany Ivan, w którym psionicy z Novum rozpoznali strażnika z więzienia Marco - Dzie Micha? Jej przyczepa... fuj fuj... ogień... niebezpiecznie. Micha!!!

Słysząc to, Glut podniósł rozanieloną gębę.
- Info skradł... grubas... pssssyt, ale umowa obowiązuje, nie?
- Może… -
Micha położyła stopę na kroczu Gluta - Gdybyś sam jej nie złamał! - pchnęła facia w tył z całej siły. - Miałeś macać a nie lizać! - wrzasnęła naciągając koszulkę z powrotem. - a szczura zabieram za straty moralne.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 16-11-2016, 15:24   #37
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
W rzeczy samej. Robin BYŁ przerażony. I gdyby się uspokoił to mógłby tylko zgadywać czym bardziej. Czy widokiem potwora przebywającego w tym co mogło być… wnętrzem River, czy widmem śmierci jakie roztoczył nad nią i nad nim rozwścieczony pan Marco.
- To nie ona! - krzyknął bezwiednie wpadając w dziecięcą merytorykę identyfikacji winowajcy - Nie ona! Tam... coś jest! I on… Ja mu mówiłem, że to niebezpieczne! I żeby uważał! To on nie posłuchał!
Widział pole działania mocy tego mężczyzny. Widział jak naciska na River. Serce mu łomotało, ale instynktownie czuł, że to groźba. Tak był nauczony. Karę poprzedzała groźba. Zawsze. Poza tym nie wiedział dokładnie czemu, ale bał się tego mężczyzny. Równie zresztą mocno, co podziwiał. Nie chciał rzucać mu wyzwania. Ale gotów był spowolnić czas dla głowy Marco. Żeby wolniej myślał. Żeby dało się wyrwać River i może uciec z zasięgu jego mocy. JEŚLI groźba zmieni się w karę.

Czy miał jednak na to czas? Jeśli w Mieście Feniksa istniały jakieś zasady, były one zupełnie obce. Robin zobaczył jak ciało siostry zapada się do wewnątrz pod wpływem niewidocznego ciężaru mocy Kapłana Feniksa. Oczy, nos, wargi, a potem zęby... wszystko zapadało się do środka. Słyszał trzask łamanych kości w ciele River. Nawet jeśli to spowolni... już teraz wydawało się, że jest za późno.
Jeśli w życiu Robina był jakiś moment, który definitywnie coś kończył, to nie było to bynajmniej zapisanie do programu badawczego. Nie było też wybudzenie z wieloletniego snu w świecie, który mógł przypominać wyłącznie koszmar. To był ten właśnie moment gdy widział jak kruche ciało siostry ulega i poddaje się brutalnej sile tego mężczyzny w masce, który wbrew temu czego Robin się spodziewał, nie czekał na żadną odpowiedź. Był po prostu wkurzony. I nie obchodziła go ani jego siostra, ani on. Chciał coś po prostu zniszczyć. I niszczył River.
Sam nie wiedział skąd mu to głowy przyszło. A właściwie nie przyszło, bo na przychodzenie to tu czasu nie było. Zadziałał odruch. Instynkt przetrwania. I kilka słów kluczy wyrytych w pamięci.
Chwycił ze starej medycznej tacki, których tu trochę było, jakiś pordzewiały i posępnie wyglądający krótki szpikulec i skoczył do odtrąconej przez Marco kobiety korzystając z tego, że była otumaniona uderzeniem, a on skupiony na River. Chwyty przyswojone w Novum zgrały się z potężnym kopem dożylnej adrenaliny, jaki zafundowała mu przystawka. Jakiekolwiek moce dziewczyna miała, szpikulec dotykał jej szyi.
- Zostaw ją! - krzyknął drżącym, ale stanowczym głosem - Albo będziesz szukał sobie po mieście nowej Elity!

Niestety, akcja choć brawurowa, chwilę trwała. Ta chwila wystarczyła Marco, by wgnieść zewnętrzną warstwę tkanek z ciała River pomiędzy grubsze kości, które teraz wystawały z ciała. Nie było szans, by jeszcze żyła. Pod trupem rozlała się kałużą ciemnoszkarłatnej krwi.
Marco odsunął rękę znad River. Nie dało się jednak cofnąć efektów jego niszczycielskiej mocy. Siostra Robina nie żyła. Tak jak starzec koło niej. Tymczasem dziewczyna, którą trzymał chłopak jako zakładniczkę, wydawała się wyjątkowo spokojna. Nie szamotała się, nie krzyczała. Może była niemową?
- Akurat wybrałeś bardzo kiepski obiekt pertraktacji. - powiedział Marco, a szaleństwo z jego głosu ulotniło się wraz z życiem River - Podobasz mi się. To jak działasz... masz w sobie wielki gniew. Ja też miałem. I choć nie zakwalifikowałem się do Novum, przetrwałem. I teraz to ja jestem górą... Ty też możesz być. Możesz stać się silniejszy.

Chciałby, żeby to co się stało, wprawiło go w szok. W jakiś stupor. Naprawdę chciałby. Wszystko jednak docierało do niego bez znieczulenia. I nie były to żadne konkretne myśli. Jakaś plątanina. Kłębowisko ostrych jak ciernie, neuronalnych urywków. Zabić kobietę. Błagać o ratunek. Płakać. Krzyczeć. Zabić Marko. Pobiec do siostry. Obudzić się. Cofnąć wszystko. Nie być tu.
Wszystko na raz. Wszystko wirujące w jego trawionym gorączką umyśle.
Gwałtownie odepchnął kobietę od siebie, łypiąc wściekle na mordercę siostry. Po czym cały ten wir szaleństwa, które formowało się w niczym niepohamowaną nienawiść, skierował na jedną myśl. Zabić.
Stres podczas badań różnie wpływał na moce psioników. River na przykład gdy była wściekła lub przerażona zdecydowanie zwiększała swoją moc. Robin przeciwnie. Potrzebował się skupić. Rozwiązywał zadania na spokojnie. Teraz jednak nie czuł tego ograniczenia. Więzy zostały gdzieś w tyle. I widział. Dokładnie widział przestrzeń czaszkową przemawiającego z tym okropnym spokojem mężczyzny. Czuł fizyczność kształtującego ją czwartego wymiaru. I nie planował jej spowalniać. Planował ją zamrozić w czasie zupełnie. Nawet gdyby mu miała od tego pęknąć głowa.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 18-11-2016, 09:55   #38
 
Mivnova's Avatar
 
Reputacja: 1 Mivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemu
Niewiele było rzeczy, których Salvador się bał. Sam w arogancji skłonny byłby stwierdzić, że podobne ułomności zostawił za sobą, na radioaktywnej pustyni, nim jeszcze trafił do Miasta Feniksa. Strach w końcu był ludzkim odruchem, a Salvador nie miał w sobie już wiele z człowieka.

Ale teraz sobie o strachu przypomniał. Strach był śliskim, ciepłym wężem, który wpełzł mu pod nogawkę spodni i sunął po łydce do uda. Salvador spojrzał w dół i stwierdził, że to nie wąż, ale mocz. Zsikał się w spodnie.
Charknął na różowo – chyba przegryzł sobie język. Palce go mrowiły. Nie mógł postawić kroku, nogi miał jak dwa krzyże wbite w ziemię.
Nie widział obrazów ani postaci, nawet swych zwyczajowych plam bez formy. Nie czuł żadnych konkretnych emocji. Bał się tak, jak boją się egoiści. Bał się o siebie, lękiem niesprecyzowanym, ale prawdziwym – nawet jeśli sztucznym. Bał się jak zwierzę, instynktem. Zaraz wydarzy się coś złego.Tylko co?

Strach przypominał chorobę. Czuć go było kroplami na skórze, naciskiem na mostku, dreszczem na plecach i niechcianą ręką na ramieniu. A choroba przypominała Salvadorowi seks. Mógłby polubić strach, gdyby nie drugie odczucie – wstyd. A za wstydem szedł gniew.
Spojrzał wokół siebie niewidzącymi oczyma, jak zagoniony podczas obławy wilk. Wreszcie zatrzymał wzrok na Keiko.

Szeptzmrużyła oczy i choć nie było widać, pod maską uśmiechnęła się rozbawiona. A rozbawić tak Szept to był wyczyn. Proszę bardzo. Miał, co chciał
- Na przykład. - dorzuciła cichutko czarnowłosa, kiwając głową do Keiko.
- Umiesz tak robić, każde z was ma coś specjalnego i dlatego Marco chciał, żebyście zostali Elitą. - oznajmiła szeptem dziewczynce. Odniosła bowiem wrażenie, że to do niej dotrze.

Tymczasem na uliczce pomiędzy zabudowaniami slamsów, gdzie stali psionicy, usłyszeć można było ciężkie, pospieszne kroki, jakby ktoś o fizjonomii słonia próbował biec.
- Micha! - krzyczał zdyszany Ivan, w którym psionicy z Novum rozpoznali strażnika z więzienia Marco - Dzie Micha? Jej przyczepa... fuj fuj... ogień... niebezpiecznie. Micha!!!
Keiko przeniosła uwagę na nadbiegającego mężczyznę, tracąc koncentrację, więc doznania Salvadora gwałtownie osłabły.

Micha wyskoczyła przed szopę, w której schowała się z Glutem.
- Jak kurwa, kurwa? - Przecież Bimberwaffe jest pięćdziesiąt metrów dalej, zaraz… Megi! to małe gówno! kurwa, jak można podpalić zupę!

Szept rzuciła okiem najpierw na Ivana, a zaraz potem na Michę, która wyparowała z szopy. Przyczepa Michy stała w ogniu? Nie najlepiej to wróżyło posiłkom… Bo gdzie się przespać to Micha sobie znajdzie. Szept położyła dłoń na ramieniu Keiko, gdyby młodej uwidziało się ruszyć za Michą. Dodatkowy zamęt byłby teraz dopasowany do sytuacji jak pięść do nosa. Czarnowłosa planowała więc zatrzymać bachornię na miejscu.

Salvador zaś milczał. Pozornie nie wydawał się zły, a to właśnie wróżyło ze wszech miar… źle. Z namaszczeniem potarł palcami mokre od moczu spodnie, przyłożył dłoń do nosa i ją powąchał. Wypłowiałe włosy strąkami opadły mu na twarz. Uspokajał oddech, wyłupiastymi oczyma wiercąc Keiko.
Zachichotał sztucznie.
Z zaciekawieniem spoglądał też na Ivana, jednak zdawał się nie rozumieć jego słów. Ivan miał ładne ciało.

Wrzucił do ust tabletkę, schował ją pod językiem. Trip, który zafundowała mu Keiko, nabierał rozpędu i wkraczał na nowy tor. Salvador z podnieceniem oczekiwał tego, co będzie na mecie. Zbyt wiele emocji, by dać radę bez Lekarstwa.
Znów zachichotał.
Dom Michy się pali. No tak. Przecież to Miasto Feniksa. Wszystko musi spłonąć.
- Stanął w ogniu nasz wielki dom - powiedział wyraźnie. - A my nie chcemy uciekać stąd.
 
Mivnova jest offline  
Stary 20-11-2016, 21:56   #39
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Nikolai był bardziej niż rozczarowany obrazem miasta. Salvador mówił o tym, że wszyscy muszą być przydatni. Że wszyscy muszą pracować. Z jakiegoś powodu Rosjanin zwizualizował sobie miasto pełne silnych ludzi. Ludzi zdolnych do pracy. Zamiast tego trafili do slumsów z blachy i kompozytu, gdzie mieszkańcami byli wychudzeni kalecy. Na ich tle nowoczesne kombinezony Novum niemal błyszczały. Młodzik starał się poskładać wszystko w logiczną całość. Gdzieś tam czuł złość. Złość na całą tę sytuację. Na tę złość nakładała się kurtyna odpowiedzialności.

Keiko poradziła sobie świetnie z Salvadorem. Pokazała swoją siłę. Dobrze. Jedna mniej, żeby się zamartwiać. Nikolaia przepełniała duma. Jednak nie miał dużo czasu, żeby cieszyć się małym zwycięstwem. Nadal była kwestia Amny. Kwestia Alreuny. Kwestia generała Daio. Robin. River. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej docierało do niego, że problemów jest więcej niż rozwiązań.

Informacja o pożarze była ciekawą rewelacją. W sumie Nikolai mógł się przy tym wykazać. Ogień był taki trywialny. Nastolatek podszedł do Szept.
- Oddaj mi topór, a ja pomogę twojej koleżance z gaszeniem tego pożaru.
Nikolai trzymał przed sobą wyciągniętą rękę i zerkał na oddalającą się Michę
Amna starała się nie patrzeć na biały fartuch przyniesiony przez Szept. CIekawy czy ten, który należał do niej też jest gdzieś teraz w mieście. Na szczęście pokaz umiejętności Keiko i informacja o pożarze skutecznie odciągnęły jej uwagę od białej tkaniny.

Nie podobało się jej zachowanie Salvadora, to całe zamieszanie, a już najbardziej pomysł na bieganie po tej dziurze i gaszenie jakiejś przyczepy. Ta sterta śmieci zaraz cala mogła się zająć ogniem, a oni powinni być wtedy daleko stąd. Jednak gdy Nikolaj zasugerował pomoc tylko przygryzła wargę i powstrzymała się od komentarza.

Keiko energicznym kiwaniem poparła prośbę Nikolaja.
- Potrzebujemy topór, żeby obciąć głowę - wyjaśniła. Szept mogłaby nie zrozumieć po co topór do gaszenia pożaru.A tak już wiedziała.
Szept popatrzyła najpierw na Nikolaia, do którego jednak gdy stał blisko musiała nieco zadrzeć głowę, a potem na Keiko
- Jeśli się upieracie, możemy iść. Ale żadnego obcinania głów, bo będę musiała z wami głośno i wyraźnie porozmawiać. - ostrzegła dziewczynkę szeptem, po czym podała Nikolaiowi topór, choć w spojrzeniu miała informację, by lepiej nie machał tym na lewo i prawo, dla własnego dobra. Spojrzała na skasowanego przez małą Salvadora i wskazała ręką kierunek na fajczącą się chatę Michy, dając mu znać, że planują tam jednak iść. Uniosła brew pytająco, czy miał zamiar tu zostać, iść do siebie i zrobić coś z sobą, czy idzie z nimi. Czekała na jego reakcję nim ruszy i pozwoli się ruszyć dzieciakom.
Keiko złapała Szept za ramię i lekko pociągnęła, żeby ta nachyliła się w jej stronę.
- Na zombie działa tylko obcinanie głów - powiedziała cicho, przejęta, jakby zdradzała kobiecie wielką tajemnicę.
Rosjanin zacisnął dłoń na toporze i nie siląc się na żadne wyjaśnienia ruszył biegiem. Za Michą i jej sporym towarzyszem. Na szczęście mężczyzna nie biegał na tyle szybko, żeby zgubić wesołą gromadkę w Mieście Feniksa. Uśmiechał się jedynie do siebie myśląc na temat tego jak łatwo odzyskał swoją własność.
- Są gorsze rzeczy niż zombie, mała… - powiedziała jej cichutko Szept. A widząc jak jeden z ‘podopiecznych’ bez głębszego zastanowienia rusza za Michą czarnowłosa zirytowała się nieco. Pokręciła głową. Chwyciła rękę Keiko i skinęła głową za jej towarzyszem
- Chodź. - zaproponowała odrobinę głośniejszym szeptem i lekko pociągnęła dziewczynę. Skoro Salvador nie mógł się określić to niech stoi zaszczany, a pies go wąchał. Byle żeby tej drugiej młódki czasem nie przejechał, jakby się tej uwidziało nie ruszyć za resztą.
Keiko - przyzwyczajona do tego, że dorośli i strasi od niej decydują - bez słowa ruszyła za Szept i Nikolajem.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 24-11-2016, 11:50   #40
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Robin


To było zbyt wiele dla Robina. To… to wszystko… to było po prostu za wiele! I teraz jeszcze River – martwa. Bez walki, bez poświęcenia… po prostu bez sensu. I bez szacunku. Krwista miazga z wystającymi gdzieniegdzie kośćmi. Czy to mogła być jego siostra?

Wszelkie ograniczenia, jakie kiedykolwiek nałożono na Robina i jakie on sam sobie narzucił, teraz przestały istnieć. Tragedia wyzwoliła go, bo już nie miał o co się bać, nie musiał się też o nikogo troszczyć. Był wolny… i chciał zemsty. Głos Marco był niczym drogowskaz wśród burzy myśli. To on zabił jego siostrę. To on powinien umrzeć! Skupiwszy się, chłopak postanowił wtargnąć do czaszki Głosu Feniksa i zatrzymać w niej czas. Wiele razy o tym myślał, zastanawiał się czy potrafi, teraz nadszedł czas próby.

Początkowo nic się nie działo. Marco dokończył dzieła zniszczenia, pozostawiając po River dosłownie mokrą plamę. Robin wytężył umysł. Nie wierzył, że ten sukinsyn jest niezniszczalny. Coś musiało go ruszyć… I faktycznie, tym razem chyba mężczyzna coś poczuł, bo wyciągnął dłoń w stronę Robina. Potworna, niewidzialna siła przycisnęła chłopaka do ziemi. Ból był potworny. Nie mógł nawet się poruszyć, płytkie oddechy, które udawało mu się zdobyć, były niesamowitym wręcz wyczynem dla jego ciała. A jednak nie przerywał. Szedł dalej w szaleństwo, szedł dalej, by zaczerpnąć więcej ze źródła mocy.

[MEDIA]http://s5.ifotos.pl/img/22274627j_anpqwer.jpg[/MEDIA]

- Nie… to niebezpiecznie! – na jego drodze stanęła River z płowymi, rozwianymi włosami – piękna – taka, jaką chciał pamiętać.
- Proszę, braciszku…
- Ty nie żyjesz – odpowiedziały jej myśli chłopaka, a oblicze dziewczyny zmieniło się. Znów była tym potwornym zombie, które ujrzał w wizji Kruka.

Niepohamowana rozpacz i wściekłość zawładnęły Robinem. Chciał niszczyć, chciał dać upust emocjom w postaci mocy, którą posiadł. Tu już nawet nie chodziło o Marco. Chciał… chciał… ZABIĆ! Nie bacząc na cierpienie własnego ciała, raz po raz czerpał z pokładów nadnaturalnej siły i kierował ją na wroga. A gdy wydawało się, że jest już u dba źródła i nic nie potrafi zrobić, coś w jego umyśle pękło – tafla, która oddzielała jego jestestwo od jeszcze większej potęgi!

Robin skąpał się w nowej sile z lubością, po czym znów uderzył w Marco. Tym razem Głos Feniksa zachwiał się.

- Ty mały… - warknął i jeszcze mocniej przycisnął Robina.
To jednak nie obchodziło chłopaka. Wraz z mocą nadeszło prawdziwe szaleństwo. Nie mógł przestać. Walił mocą w przeciwnika nawet nie nadając jej formy. Choć słyszał chrzęst kości – własnych kości – nie przestawał. Nie mógł, nie chciał. Nie był już Robinem. Był żywiołem – czystą potęgą zniszczenia.

I tylko jak przez mgłę słyszał głos kobiety – zadziwiająco silny głos:
- Przestań! On przekroczył granicę! Przestań, Marco! Bo go stracimy jak Lili.

Kim była Lili? To nie obchodziło psionika z Novum. Na Kapłana jednak podziałało, bo ucisk mocy nieco zelżał, na tyle tylko, by trzymać Robina przy ziemi.
- Potrafisz go oczyścić? – zapytał znów opanowany MarcoTak jak Feniksa?
- Spróbuję…


Wściekła bestia, w jaką zmienił się Robin chciała kąsać, gryźć, niszczyć… Gdy obce dłonie dotknęły głowy, zamiast w Marco, uderzył obok siebie. Ktoś się zachwiał. Jęknął. Ale dotyk już był na jego skroniach. A wraz z dotykiem przyszedł spokój. Sztorm powoli mijał sam z siebie. Robin znów był Robinem. Potężniejszym niż wcześniej, bardziej doświadczonym w tragedię, ale jednak – znów był sobą. Zapadł w sen.




Amna, Keiko, Szept, Nikolai, Salvador, Micha


Nikolai popędził za Michą, dzierżąc w dłoni topór. Czuł się z nim pewnie. W ogóle czuł, że może się przydać tym biedakom z Miasta feniksa– to było przyjemne uczucie. Nie tylko testy i ćwiczenia - realna pomoc.

Za nim biegła Amna, a na końcu Szept i Keiko – szeleszcząc trzymanymi zapasami pożywienia. Tylko Salvador i Ivan zostali w tyle. No i był jeszcze Glut, który śmiejąc się obłąkańczo, pokazywał swój nos.

- Pierwszy wyniuchałem psssssyt… pierwszy… i cycki niuchałem… piękny zapach… psssssyt! Dobry dzień. Tak, tak…

Salvador spojrzał na niego, z trudem maskując obrzydzenie. Cóż jednak mógł powiedzieć? Sam stał w mokrych, przesiąkniętych zapachem moczu spodniach. Jako że „młodzież” wydawała się teraz zajęta, mężczyzna postanowił skorzystać z okazji i przebrać się. A przy okazji odwiedzić ukochaną Alreunę. Ciekawe czy ucieszy się na jego widok? Ba, dlaczego by nie miała?

Tymczasem gdy młodzi dobiegli do wagonu Bimbrowniczki, okazało się, że całość stoi w ogniu. Micha z bólem pomyślała o tych wszystkich, zgromadzonych przez siebie zapasach – przetworzonych lub jeszcze żywych. Rozejrzała się w poszukiwaniu Magi, która prawdopodobnie była sprawczynią pożaru. Dziewczyny jednak nigdzie nie było.

Wokół wagonu towarowego Bimbrowniczko-Kucharki zaczęli gromadzić się gapie, którzy rozstąpili się na widok potężnie zbudowanego młodzieńca, który pewnym krokiem podszedł do płomieni. Choć ogień buchał ledwo kilkanaście centymetrów od jego twarz – Nikolai nie bał się. Przymknął nieco powieki i… po chwili pożar zaczął przygasać. Kiedy Amna, Szept i Keiko zjawiły się na miejscu, ostatnie jęzory ognia dogasały.

Choć z wagonu wciąż unosił się dym, Micha wpadła niczym wichura do swojego domu, by ocenić stopień zniszczeń. Koło butli z gazem i prowizorycznego pieca znalazła nieprzytomną Magi. Dziewczyna wyglądała na zaczadzoną, lecz to nie bardzo obeszło właścicielkę wagonu, która kierowała swe kroki do drugiego przedziału, gdzie trzymała zapasy. Jej obawy się sprawdziły. Pojemniki z Szajsem popękały pod wpływem temperatury - nie zostało nic! Poza tym wszystkie, dotychczas trzymane tam żyjątka wyzionęły ducha, a te w słoikach ugotowały się. Niby przez tydzień będzie dzięki temu wyżerka dzień w dzień, ale… te zapasy miały im starczyć na miesiąc!

Przyglądająca się rozgrywającej scenie Amna nawet nie zauważyła, jak z grupy gapiów ruszyła ku niej mała, ciemnoskóra dziewczynka z lalką.

[MEDIA]http://www.unicef.org/hac2012/images/hac12_madagascar.jpg[/MEDIA]

- Twój chłopak jest ładny i ma fajną moc. – powiedziała mała – Ja też mam fajną. – na te słowa lalka w jej dłoni poruszyła się, pomachała do Amny, po czym mrugnęła narysowanym oczkiem.
- Jestem Pyrka, a to jest Lala. – przedstawiał dziewczynka siebie i zabawkę, po czym przyjrzała się dziewczynie z Edenu – Jesteś bardzo ładna. Pewnie masz jakąś super moc, skoro nie siedzisz w wieży Marco. Pokażesz?




Salvador

Cytat:
- Kochanie, już jesteś? Ojej, a ja się jeszcze nie ubrałam.
- Nic nie szkodzi, słoneczko, to nawet lepiej…
Mimo zaszczanych gaci humor Salvadorowi dopisywał, gdy rozgrywał w głowie sceny powitania z Alreuną. Sam nie mógł się zdecydować czy bardziej chciał przywitać ją powodzią słodyczy, pieszcząc jej kobiecość tak długo, by wijąc się z rozkoszy błagała go o spełnienie, czy raczej z pomocą skórzanego pasa wziąć od niej to, co miała najlepszego, a potem jeszcze raz i jeszcze… sycąc się spojrzeniem skrzywdzonego szczeniaczka. Na samą myśl, że mogłaby tak na niego patrzeć miał problemy z utrzymaniem kroku.

Kiedy wszedł do miejsca, które nazywał domem okazało się jednak, że istniała też trzecia opcja. Alreuny nie było.

Żeliwny skobel, którym zabezpieczył drzwi od zewnątrz został w jakiś sposób usunięty. Ponieważ nie było opcji, by kobieta zrobiła to samodzielnie, należało podejrzewać udział osób trzecich…




Robin

Chłopak powoli budził się. Był obolały, ale niezwykle spokojny. Wokół panowała ciemność tak gęsta, że można by kroić ją nożem... gdyby się jakiś miało. Przez chwilę Robin myślał nawet, że to po prostu jego stan świadomości i wcale się nie obudził... kiedy jednak wsłuchał się w przestrzeń, usłyszał świszczący, miarowy oddech - kilka metrów od siebie, na lewo.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 24-11-2016 o 11:55.
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172