|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
01-03-2020, 12:57 | #401 | |
Reputacja: 1 | Alice leząc na plecach dobyła Rewolweru i strzeliła w nadbiegające mutanty, pocisk kalibru .44 oderwał jednemu z nich łapę. W tym czasie Hawk przeładowała swój karabin i strzeliła trafiając w stopę drugiego A Ortega szeroko rozstawiła nogi w klasycznej pozycji Weavera i trafiła tego samego co Hawk, w inna nogę, niestety mutanty tak czy inaczej miały za dużo nóg więc kontynuowały natarcie. Gankor Przeskoczył nad Alice kiedy ta ponownie celowała i złapał zbliżającego się do niej mutanta w paszcze, pomachał głową w prawo i lewo po czym cisnął mutantem o ścianę wagonu. Blaszana powierzchnia zadudniła głośno prawie maskując chrzęst łamanych kości. Alice zmieniła cel i strzeliła do tego którego raniła wcześniej, tym razem trafiając w tułów i kończąc żywot mutanta. Ostatniego z widocznych wykończyła dwoma strzałami Sam w czasie gdy Hawk przeładowywała swojego Mausera. Jak na razie w polu widzenia nie było więcej zagrożeń. Andrew Ellen zastanawiała się przez chwilę po czym dosyć niechętnie zdjęła pas swojego peemu z szyi i podała ci Cytat:
Podejście na doc Dave Bark był ewidentnie przemieszczony, choc obojczyk nie wyglądał na zlamany -Fras, nazywam się Fras. odezwał się męzczyzna lekko nieobecnym głosem. Źrenica chyba reagowała, w dalszym ciągu miałes problemy z ostrością widzenia więc taki detal ci umykał. Miałes jednak wrażenie że mężczyzna też ma problem ze skoncentrowaniem wzroku na tobie.
__________________ A Goddamn Rat Pack! | |
01-03-2020, 22:56 | #402 |
Reputacja: 1 |
__________________ you will never walk alone |
03-03-2020, 21:23 | #403 |
Reputacja: 1 | - Haha! Zajebiście nam poszło! - Alice nie posiadając się z radości zaczęła podnosić się z ziemi. - I tak właśnie wygląda udany dzień! - Otrzepała się pobieżnie z kurzu i rozejrzała za pistoletem, który wcześniej upuściła. Kiedy go znalazła odmuchała go z brudu i wymieniła magazynek, dopiero wtedy schowała do kabury. Mając już wszystko to co do niej należało, wróciła do indianki i techniczki. - Jedziemy dalej? - zaproponowała. |
10-03-2020, 13:38 | #404 |
Reputacja: 1 | Alice Sam wychyliła cylinder rewolweru po czym lekko przyciskając żerdź ekstraktora -A co w nim udanego? - Mrukneła wybierając wystrzelone łuski chowając je do kieszeni i uzupełniając brakujące naboje. -Możemy jechać, Ej ale z tego może być całkiem niezły pożytek Powiedziała zatrzymując się przed wagonem w którym stała paleta z kaflami
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
10-03-2020, 14:02 | #405 |
Reputacja: 1 | Wsiadła do auta i uzupełniła amunicję w broni. - To zapisz sobie w notesiku numer wagonu z adnotacją żeby uważać na pająki - zaśmiała się Alice. - I jedziemy. |
10-03-2020, 14:52 | #406 |
Reputacja: 1 | Za waszymi plecami rozległ się trzask kiedy szczęki gankora radziły sobie z Arachnidem Sam popatrzyła spode łba, i zabrała kilka sztuk kafli Ruszyłyście dalej po torach w końcu jadąc wzdłuż rzeki w lesie zauważyłyście przecinkę która okazała się asfaltową drogą. Korzystając z pierwszej okazji Sam przejechała po trawie w przerwie między drzewami i wskoczyła na asfalt. Po chwili dojechałyście do skrzyżowania dróg przy której stał duzy budynek z pordzewiałym szyldem Budynek miał stare ślady walk, obecnie jednak był opuszczony, choć wyglądało na to że czasem był wykorzystywany przez podróżnych o czym świadczyło palenisko do ogniska wypełnione popiołem i zwęglonym drewnem, budynek był położony dosyć daleko od miasta co kiedy stary świat się posypał musiało stać się problemem dla właściciela obecnie zaś stanowił tylko starą ruinę korzystnie położoną przy rzece i skrzyżowaniu więc pewnie od czasu do czasu ktos tu robił postój albo nawet zanocował. - Przerwa na herbatę czy grzejemy prosto do miasta? Odezwała się półgębkiem Sam
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
10-03-2020, 20:49 | #407 |
Reputacja: 1 | - Do miasta. Nie ma sensu się tu zatrzymywać i kusić los na kolejnego zwierza... - mruknęła Alice. Odkąd ogarniała robotę z ludźmi z drugiego pociągu to ciągle jakieś bestie się trafiały... Dwa razy niedźwiedź czy pół tuzina przerośniętych pająków. |
15-03-2020, 01:02 | #408 |
Reputacja: 1 |
__________________ you will never walk alone |
15-03-2020, 14:24 | #409 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec Ruszyliście powoli podchodząc po łuku od lewej starając się korzystać z kęp krzaczków na polu żeby maskować swój ruch chyba nie na wiele się to zdało bo nagle rozległ się strzał i pocisk huknął o kamizelkę Rob-a, zanim do biegliście do osłony (betonowego pojnika dla krów) zabrzmiały dwa następne strzały i kolejny trafił Roba. Ellen ani jej towarzysz nie odpowiedzieli ogniem, ale wy tez nie widzieliście nigdzie śladu strzelca. ~ Cholera! ~ Andrew zaklął w duchu gdy przez powietrze przed stodołą przeszedł jeden strzał a zaraz potem kolejny. Schylił się i dobiegł kilka ostatnich kroków za jedyną zasłonę jaka była w pobliżu. Do betonowego pojemnika na wodę. Padł za nim ciężko dysząc. A więc ktoś tam jednak był! I to nikt o przyjaznych zamiarach… - Jesteś cały? - zapytał zerkając na leżącego obok Roba. Nie był pewny co z nim. Gorączkowo zastanawiał się co dalej. Może negocjacje? Podchody raczej im nie wyszły a strzelać się zawsze zdążą. - Koleje Nowojorskie! Poddaj się! Wyjdź z łapami na górze! Albo otworzymy ogień! - wrzasnął przez ostatnie kilkadziesiąt kroków jakie dzieliły ich od krótszej ściany stodoły i kitrającego się za nią strzelca. Wydawało mu się, że strzelał z jakiejś klamki. Z tych odległości to nie była najoptymalniejszych broni. No ale nadal mogła ich trafić. Z dwojga złego mniej ryzykowne wydało mu się jakby tamten się jednak sam poddał. * - Ta-mruknał Rob. - trafił w płytę W odpowiedzi na okrzyk Andrew kolejny pocisk trzasnął w betonową cembrowinę paśnika nad waszymi głowami, ale tym razem chyba strzelec niepotrzebnie się popisywał bo w odpowiedzi poszły pocisku od strony waszych towarzyszy którzy zostali na skraju drzew. - W krzakach na prawo! - Krzyknął mężczyzna strzelający razem z Ellen Morrison spojrzał szybko w tamtą stronę. Rzeczywiście! Ktoś tam przemykał się między krzakami. Chyba jakiś facet. Uciekał?! ~ Cholera, żeby to tylko nie był jakiś przypadkowy przechodzień! ~ starał się zdusić wątpliwości gdy ustawiał pożyczony pm do strzału. Teraz pożałował, że się zamienił. Jego karabinek bardziej by się przydał do takiego strzału. No ale wcześniej kalkulował, że podejdą bliżej do tego strzelania. - Rob! Te krzaki na 2-giej! - dał znać kompanowi zanim skupił się na celowaniu w ruchomy cel. Oby to był ten co do nich właśnie strzelał… Andrew pociągnął za spust posyłając kilka pocisków za celem, ten szybko zniknął za ścianą stodoły więc Andrew pociągnął mocniej i uzyskał serię. Stodoła zrobiła się pewnie trochę bardziej przewiewna ale trudno było ocenić czy udało się trafić biegnącego - Chyba zwiewa! Dawaj Rob! - Andy nie był do końca pewny co się dzieje. Ale wydało mi się, że zbieg jakiego dotąd tropili właśnie stara się im urwać. Tak naprawdę to mógł być to ktoś inny. A w stodole mógł być ktokolwiek. No ale liczył na swój fart. Bo na czuja to najpewniej był to właśnie ten typek co do nich strzelał przy drodze. A chciał go dorwać. Najlepiej żywego. Więc trącił w ramię kolegę i zerwał się do biegu. - Osłaniajcie nas! - krzyknął na chwilę w stronę krzaków gdzie powinna być druga para. ~ Więcej radia! Musimy mieć więcej radia! ~ przemknęło mu przez myśl bo tak by się teraz przydało. No ale na ich czwórkę mieli tylko jedno i miała je Ellen. Ruszył więc biegiem w stronę stodoły. Miał zamiar dopaść do niej i może udałoby się tamtego dorwać zanim by zniknął z pola widzenia w jakiś krzakach czy czymś takim. Andrew i Rob poderwali się do biegu kiedy byli w połowie drogi ze stodoły rozległ się potężny huk wystrzału tak że wydawało się że z desek posypało się próchno, chwilę później Ellen z towarzyszem posłali dwa strzały w głąb stodoły, nad głowami Andrew i Roba którzy przypadli do ziemi. Morrisona zaskoczyła ta nagła wymiana strzałów. A już szło tak dobrze! Przebiegli z Robem ta pierwszą połowę drugiej połowy gdy padł strzał. Więc obaj padli na ziemię. ~ Co to było!? ~ cholera to musiało strzelać coś o pełnym kalibrze! Dobrze, że nie trafił… Dobrze, że Ellen i ten kolega trzymali rękę na pulsie… Po tym pierwszym zaskoczeniu i fali strachu doszedł do siebie na tyle by ogarnąć sytuację. Nie było dobrze! Więc było ich dwóch przynajmniej. Z czego jeden z ciężkim kalibrem. A oni dwaj byli na jego strzelnicy i to na gołym polu. Nie dobrze! - Rob! Dawaj chuja z flanki! Leć na tamten róg filuj na drzwi! Ja go przycisne! - syknął do kompana wskazując na pożyczony pm. Na oko byli już na niezbyt wygodne ale pistoletów zasięgi strzelania. Albo rzut granatem. Teraz już ten pm powinien być z każdym krokiem skuteczniejszy niż pół setki kroków temu. Klepnął Roba w ramię by dać mu znać a sam pociągnął serią po dechach aby nie dać tamtemu czasu na repetowanie i kolejny strzał. Andrew złożył się do strzału i pociągnął kilkoma seriami podczas kiedy Rob przebiegł dzielący go od szopy dystans. Ostrzał Andrew spowodował że po przeciwnej stronie od wejścia z pleców szopy wypadł jakiś kawał spróchniałej albo obluzowanej deski. Rob dobiegł do wejścia i szybko zajrzał do środka, omiatając wnętrze lufą swojego bullpupa, po chwili zajrzał jeszcze raz jakby niedowierzając po czym podniósł w górę kciuk. ~ Co jest!? ~ takiej reakcji Roba się nie spodziewał. Ale ufał partnerowi. W jego uniesione w górę kciuk. Zerwał się więc na równe nogi i podążył tym samym szlakiem co przed chwilą ranger. Gdy do niego dopadł spojrzał pytająco na niego. - Co jest? - zapytał cicho nie bardzo wiedząc co się dzieje. - Gdzieś jest jeszcze jeden, przywiązał karabin do ściany i pewne pociągnął za sznurek - odpowiedział Rob szeptem. - Skubany… - odpowiedział takim samym szeptem. Widział ten karabin i cienki pasek jaki prowadził od niego. Do szczeliny za ścianą. Był za ścianą! Musiał być gdzieś w pobliżu tej szczeliny! Terror chciał jeszcze zajrzeć dokładniej ale coś tam huknęło. Tak dziwnie. Na strzał za głośne a na granat za ciche. Dłużej nie czekał. Pociągnął serią w okolicy tej szczeliny czując jak broń próbuje wierzgać w jego łapach. Słyszał jazgot serii i łomot pocisków o stare dechy. - Za mną Rob! Dowiemy go! - krzyknął do kumpla ruszając wzdłuż ściany z wycelowana polewaczka. Chciał dorwać tamtego zanim się zdecyduje na coś głupiego. I jakby co chyba powinno być ich dwie lufy na jego jedną. Andrew ruszył puszczając przodem Roba żeby móc po drodze wymienić magazynek, obeszli razem stodołę po drugiej stronie pod ścianą leżał mężczyzna krztusząc się krwią wyglądało na to że seria przez ścianę była całkiem efektywna bo załatwiła rękę mężczyzny i trafiła w klatkę piersiową. Sądząc po zakrwawionej nogawce i opasce uciskowej także jeden z poprzednich strzałów musiał trafić. Pod ścianą szopy leżał uszkodzony rewolwer ze stali nierdzewnej w którym brakowało górnego pasa i połowy cylindra. Obok mężczyzny leżał czarny karabinek z lunetką, sądząc po magazynku był to karabinek na naboje pistoletowe. ~ Chyba ma dość. ~ przemknęło przez głowę szturmana widząc to zakrwawione pobojowisko. A jednak go ktoś trafił. I to poważnie. Podeszli obaj z Robem z wycelowanymi w przeciwnika lufami. Szturman odkopał broń poza zasięg rąk tamtego i jak tak popatrzył na niego przez pryzmat pożyczonego pm-a dotarło do niego, że to chyba koniec. Tej walki, pościgu i kolejnej walki. - Przejdziemy się. - rzucił do zakrwawionego mężczyzny. Ukląkł przy nim tak by nie zasłaniac Robowi widoku i sprawdził czy ten obcy nie ma jakiejś ukrytej broni. Potem zajął się jego ranami. Nie był Cukiereczkiem no ale jakiś opatrunek założyć umiał. Jak się sytuacja uspokoiła dał znać Robowi, by przywzwał gestem pozostałą dwójkę. Zastanawiał się co dalej będzie. Miał nadzieję, że ten postrzeleniec będzie coś gadatliwy. Ten pościg to chciał za nim urządzić głównie dlatego by się dowiedzieć co jest grane. Od bezpośredniego uczestnika tych wydarzeń. Bo tamten na drodze wyglądał kiepsko. Nie był pewny czy coś z niego będzie pod tym względem. No ale i ten tutaj nie wyglądał w tej chwili zbyt dobrze.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
15-03-2020, 16:25 | #410 |
Reputacja: 1 | Alice -Ok to jedziemy. ruszyłyście dalej drogą Sugar Run, po chwili po lewej zauważyłyście unoszącą się stróżkę dymu, po chwili słychać było dźwięk piły, po kilkuset metrach Sam zjechała na pobocze i mogłyście obejrzeć budynek tartaku. Dym pochodził z komina w przybudówce obok głównego budynku skąd dochodził też dźwięk kilku silników pracujących na równych obrotach. Wyblakły napis obok bramy głosił "Perry Pallet Inc.". -Kolejny przestój będzie. - Mruknęła Sam pokazując ze od strony rzeki odcinek torów był rozebrany żeby wykonać równą pochylnie do rzeki - Spływy flisackie Juanitą mruknęła -Zaciągamy języka przed wjazdem do miasta? po chwili w Radio odezwał się głos Ellen -Sahara jak tam u was? Andrew Bliższe przyjrzenie się mężczyźnie powiedziało Andrew że raczej za daleko nie pójdzie pociski weszły ukośnie w klatkę piersiową załatwiając płuca (sądząc po pieniącej się krwi z ust) na wszelki wypadek Andrew uwolnił go od dodatkowej broni krótkiej i noża. Dalsze przeszukanie pozwoliło znaleźć puszkę po kremie do rąk z grzechocącymi w środku tabletkami. Zanim Andrew skończył sprawdzać czy ranny ma jeszcze jakąś broń ranny przestał oddychać. -Tyle z dowiedzenia się czegokolwiek od niego. Przekażemy informacje miastowym, pewnie i tak przyjadą tu ściągnąć ciężarówkę. - Ponuro odezwała się Ellen po czym podała Andrew jego karabinek. Andrew otworzył puszkę, tabletki, te w odróżnieniu od tych które znaleźliście przy poprzednim denacie wyglądały o wiele lepiej, miały niejednorodne czerwone zabarwienie i odciśnięty wzorek wyglądający jak płomień. Zebraliście wszystko co było warte zabrania (w tym leżący pod ścianą szopy plecak) i ruszyliście do samochodów kiedy dochodziliście do Subaru usłyszeliście przeciągły jęk, broń błyskawicznie wróciła do rąk Ellen, Andrew i Roba ale okazało się ze to Dave nastawia bark kierowcy ciężarówki Dave Nastawienie barku z pomocą dwóch mężczyzn poszło w miarę gładko choć chwilę zajęło. Chyba największy problem sprawiało przekonania młodego chłopaka ze wiesz co robisz i że jest to konieczne. Ostatecznie kiedy skończyłeś i otarłeś pot z czoła zauważyłeś że grupa wypadowa wróciła i stoją nad tobą patrząc z dziwnymi minami Subaru wszystko wskazywało na to ze wasza robota tutaj była już zakończona i jedyne co pozostawało to pojechać dalej. Ellen wyciągnęła swoje radio -Sahara jak tam u was?
__________________ A Goddamn Rat Pack! Ostatnio edytowane przez Leminkainen : 16-03-2020 o 08:59. |