|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-07-2020, 21:33 | #311 |
Reputacja: 1 | Wszędzie poniewierały się zakurzone papiery, w których buszowała dwójka hibernatusów. Z każdą chwilą byli coraz bardziej brudni, jednak nie przestawali szukać jakiejkolwiek sugestii, jak można by otworzyć sejf. Niestety, bez rezultatu. Dyplomy, podziękowania, wyróżnienia, nadania profesorskie różnych placówek naukowych, pamiątkowe zdjęcia przedstawiające podstarzałych ludzi w okularach – to mogli znaleźć David i Koichi w pokoju dyrektora. Poza tym, jakiś częściowo zniszczony plan budynku. Japończyk chciał się mu dokładniej przyjrzeć więc wziął go ze sobą. Był duży i dość szczegółowy, mógł przedstawiać skrytki i zakamarki niedostępne w głównym systemie informatycznym. A teraz mieli w planie serwerownię, więc każda informacja była przydatna. -Sejfu nie ruszymy bez palnika. I tak nie mamy pewności, czy dyrektor go nie wyczyścił przed opuszczeniem instytutu – zapewne tak się stało. Chodźmy do Sigrun i ruszajmy do piwnic – zaproponował Koichi po skończonym przeszukaniu gabinetu. –Tylko uważaj przy wyjściu na korytarz. Sprawdzę lustrem, czy nie ma tam plującego kwasem stwora. |
22-07-2020, 21:56 | #312 |
Reputacja: 1 | Marian szedł obok doktora w milczeniu. Słuchał co tamten ma do powiedzenia i zderzał to ze swoimi myślami. Tutaj, w tym przeklętym miejscu dobrze było móc usłyszeć drugą osobę, kogoś, kto jest w stanie spojrzeć na całość z innej perspektywy, odmienić punkt widzenia. Póki co jednak, nie udało się tego zrobić. Zapała czuł podświadomie, że droga do Heathrow będzie wejściem w Strefę. Być może dostali prezent i zostali wypluci gdzieś na pogranicze i jego zdaniem należało z tego skorzystać. Nie wiedzieli jak dotrzeć do lotniska, więc równie dobrze mogli obrać kierunek jak najdalej od Londynu. I tak byli już praktycznie poza granicami miasta. |
03-08-2020, 21:54 | #313 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 45 - Plany i pakowanie Instytut David, Sigrun i Koichi Wyglądało na to, że cała trójka hibernatusów ma zbieżne plany. Bo gdy Sigrun doszła do wniosku, że lepiej sprawdzić co u chłopaków i z nimi pogadać to oni nabrali ochoty by sprawdzić co u niej i pogadać. W efekcie spotkali się na odrapanym korytarzu. Z ulgą mogli stwierdzić, że o dziwo są w komplecie i nic im nie jest. I okazało się, że dalszy etap wycieczki też mają zbierzny. Bo czy jak Sigrun chciała rzucić okiem na schron o jakim mówiła Cleo czy jak chłopaki na to znalezione na planie pomieszczenie to i tak trzeba było zejść do piwnicy. A najbliższa droga wiodła schodami w dół. Tymi schodami na jakich wcześniej był Koichi ale nie sprawdzał co jest za zasłoną jaka przedzielała dół schodów. Schody na górę powinny prowadzić na piętro i te nie były niczym przedzielone ale wygląd był podobnie spustoszony jak cały parter. No na na dół były te paski grubej folii. Koichi nadal nie znalazł na schodach innych śladów niż te co zostawił wcześniej. Sama folia nie stanowiła żadnej poważnej przeszkody. Wystarczyło ją odchylić by sprawdzić co jest dalej. A dalej było półpiętro i zawijas schodów na dół, już na poziom piwnicy. Ale tutaj już było znacznie ciemniej. Na półpiętrze do piwnicy panował jeszcze półmrok bo nawet przez folię docierało trochę światła z zewnątrz ale im niżej tym ciemniej. Końcówka schodów już tonęła w mroku. Na razie otoczenie nie zdradzało jakiejś reakcji na trójkę przybyszów. Ani na półpiętrze ani jak zeszli niżej. Tutaj czekało ich rozdroże. Ani Cleo ani plany budynku nie kłamały z tym wejściem do schronu. Rzeczywiście pod klatką schodową było wejście na kolejny, niższy poziom. Wiodła nawet czytelna strzałka z napisem “DO SCHRONU”. Drzwi na te schody były otwarte prawie na oścież a w świetle latarki widać było dół schodów jak do jakiejś opuszczonej i zaniedbanej piwnicy. No a do tego pomieszczenia co David i Koichi znaleźli na planie w gabinecie dyrektora trzeba było iść prosto, mniej więcej wzdłuż osi budynku bo to było na przeciwległym, prawym skrzydle budynku. Pustkowia Mervin i Marian Obaj hibernatusi głowili się dłuższą chwilę jak się dobrać do zawartości cysterny. No bo na słuch to pełna zawartość kusiła swoimi skarbami. Polak i Brytyjczyk próbowali się z tymi zaworami i resztą na różne sposoby. W końcu z ciekawości nawet po prostu odkręcić ten zawór. Bo co by się mogło stać? Najwyżej by paliwo chlusnęło na ziemię. Ostatecznie jednak zawór zdołał pokonać ich wysiłki. Może był potrzebny jakiś klucz, inny zawór czy jeszcze coś czego nie mieli albo nie mogli odnaleźć przy przewróconej cysternie. W każdym razie koniec, końców zniechęceni zostawili tą wywróconą ciężarówkę w spokoju i wrócili do swojej do niedawna mobilnej bazy jaką mieli w furgonetce. Samą furgonetkę od cysterny było ledwo widać. Tylko dlatego, że nieco wystawała ponad rząd otaczających ją osobówek. Ale jakoś trafili do niej z powrotem co w strefie wcale nie wydawało się taką zwykłą formalnością. Po drodze minęli na poboczu już trochę znajomą kulę. Znów wyglądała tak samo jak wtedy gdy Mervin natrafił na nią za pierwszym razem. Cicha, spokojna i nieruchoma. Tylko świeże ślady butów na ziemi jakie zostawił zdradzały, że ktoś był ostatnio w jej pobliżu. A wewnątrz furgonetki też wszystko było tak jak zostawili. I pod względem zapasów to mieli całkiem spory wybór. Pytanie co wziąć. W końcu było tu zaopatrzenia jak na tygodniowy biwak dla kilku osób. I butelkowana woda, i prowiant, i ubrania, karimaty, śpiwory i tak dalej w ten deseń. A możliwości ich pleców były dość ograniczone. Zwłaszcza jakby pieszo mieli pokonać dłuższy kawałek.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
09-08-2020, 22:26 | #314 |
Markiz de Szatie Reputacja: 1 | Mervin zniechęcony powrócił od vana. Nie udało im się odkręcić zaworów i pozyskać zapasu paliwa. Zamiast tego zaczął szykować się do pieszej wyprawy. Do sportowej torby spakował matową karimatę i turystyczny śpiwór. Dołożył też kilka butelek z wodą, dodatkowe konserwy, a z podręcznej apteczki wyjął rolkę bandaża. Pozbył się peleryny antyskażeniowej, która była już podniszczona i w kilku miejscach połatana. |
10-08-2020, 10:16 | #315 |
Reputacja: 1 |
__________________ Evil never sleeps, it power naps! |
10-08-2020, 18:24 | #316 |
Administrator Reputacja: 1 | Mieli wybór, dokąd iść, a to zawsze stwarzało problemy. Ale lepiej było coś wybrać, bowiem za oknami łaziły jakieś zmutowane wytwory Strefy, a z tymi David zdecydowanie chciał mieć do czynienia jak najmniej. - Piwnica to dobry wybór... moim zdaniem - powiedział. - Ten pluj tam nie wlezie, a przerośnięte mrówki nas tam nie zobaczą. Co nie znaczy, że nie trzeba będzie mieć oczu szeroko otwartych. Instytut może mieć jakieś stwory własnego chowu. - Dyrektor, o dziwo, nie miał w biurku żadnej butelki, chyba że ktoś nas uprzedził i wychlał. ale pustej też nie było. Chyba że miał ją w sejfie, a tego nie dało się otworzyć. O zastępczych zastosowaniach butelki nie wspomniał. Sigrun nie wyglądała na osobę spragnioną męskiego towarzystwa. Poza tym była na tyle otwarta i szczera, że natychmiast by powiedziała o takich potrzebach. - Ja również by, umieścił serwerownię w najbezpieczniejszym miejscu - dodał. - Co do zapasów też masz rację. Potrzebne nam tylko źródła światła i może jakieś szmaty czy papiery, które można by w razie konieczności podpalić. Niektóre stwory nie lubiły ognia, a ogień z kolei wymagał tlenu. Podobnie jak i ludzie. |
16-08-2020, 19:37 | #317 |
Reputacja: 1 | - Schron to dobry pomysł –zgodził się z towarzyszami Japończyk. – A co do tych przerośniętych mrówek… to widziałem coś podobnego przy wraku samochodu. Czyli nas wyczuły, najwyższy czas się przemieścić |
17-08-2020, 15:11 | #318 |
Reputacja: 1 | - Masz rację. - mruknął Polak, który wpełzł pod auto zobaczyć czy wszystko jest w porządku. Wcześniej sprawdził, że samochód miał jeszcze paliwo, więc może uszkodzeniu uległa jakaś inna część? Posiadanie auta zdecydowanie polepszało komfort ich wędrówki i nie miał zamiaru odpuścić nie spojrzawszy chociaż czy przypadkiem jakieś kable się nie poluzowały, lub świece ie zabrudziły od tej cholernej czerwonej pyło-mgły. Ostatnio edytowane przez psionik : 17-08-2020 o 23:07. |
26-08-2020, 13:13 | #319 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 46 - Schrony i domy Instytut David, Sigrun i Koichi Droga do schronu okazała się całkiem prosta. Jedyną realną przeszkodą zdawały się ciemności. Te ciemności mogła rozproszyć jednak ręcznie napędzana latarka Australijczyka. Najpierw na schodach a potem w krótkim korytarzu było słychać kroki całej trójki i co jakiś czas dźwięk ręcznego dynama gdy światełko zaczynało przygasać. Potem było małe pomieszczenie wyglądające jak skrzyżowanie szatni i poczekalni. Straszyło otwartymi lub półotwartymi szafkami, porzuconymi na ławkach czy podłodze ubraniami i śladami dawnego życia. Ale w oczy rzucały się metalowe drzwi kojarzące się z czymś solidnym. A i napis “SCHRON” nad nimi rozwiewał wszelkie wątpliwości co za nimi się kryje. Gdyby drzwi były zamkniętę mógłby być nielichy problem by je otworzyć. Ale okazały się tylko przymknięte. Jako solidna masa z metalu okazały się dość ciężkie do ruszenia ale dały się ruszyć. Za nimi było małe pomieszczenie, pewnie śluza powietrzna bo widać było kolejne drzwi, ledwo parę kroków dalej. Cała trójka musiała wejść do tej śluzy i zamknać za sobą drzwi zewnętrzne by móc otworzyć te wewnętrzne. Śluza zdawała się kompletnie nie reagować na te manewry. Pozostała ciemna, głucha i nieruchoma. Drzwi wewnętrzne dały się jednak otworzyć po chwili zmagań z kołem jakie nimi sterowało. I świat wewnętrzny schronu stanął przed całą trójką otworem. Gdy ktoś wewnątrz pstryknął kontakt światła przy wejściu po chwili dał się słyszeć pomruk obudzonych generatorów. I mrok powoli rozjarzył ciemności. Chociaż oświetlenie działało na słowo honoru. Tam gdzie żarówki się przepaliły czy pękły światła nie działały w ogóle tworząc liczne plamy ciemności. A tam gdzie działały to generator ledwo dawał blade, słabe światło dające umowny półmrok. Ale to już wystarczyło by chociaż z grubsza oszacować stan pomieszczeń. W porównaniu do tych na poziomie gruntu były zachowane nieźle. Kolory zblakły od kurzu i brudu ale gdy się je starło znów biły żywymi, przedwojennymi kolorami. Pomieszczeń było kilka i trochę pomocniczych. Jakaś mieszkalna sala z ustawionymi piętrowymi pryczami, kuchnia, stołówka, pomieszczenie genratora, szatnia, toaleta, prysznice i tak dalej co chyba pasowało do standardu schronów policzonych na większą ilość osób. Nawet kilka zmumifikowanych osób wciąż tu było. Z czego jedna czy dwie po ubiorze to pasowała do tego jak się nosili stalkerzy. W mieszaninę ubrań wojskowych, surwiwalowych i szamańskich. Krwawe ślady przy jednym z tych ciał wyraźnie wskazywały, że nie zmarła ze starości tylko dowlokła się pod jedną ze ścian czy ktoś ją tam dowlókł. I sam schron też wskazywał wyraźnie, że nie są tutaj pierwszymi przybyszami. Sporo kartonów z puszkami i paczkowanym jedzeniem leżała na podłodze, tam i tu leżały puste opakowania, w kuchni też chyba ktoś z niej korzystał do zrobienia sobie posiłku. Wszystko jedna straszyło kurzem i bezludnością. Trwało nieruchomo jak niema sceneria dawnej katastrofy. Zwłaszcza w tych plamach półmroku i mroku, krainie cieni, gdzie nie do końca było wiadomo co się czai w mroku z irytującym brzęczeniem zdezelowanego generatora. Ale dla trójki przybyszów nadal zostało całkiem sporo jedzenia, rac, narzędzi niż by było sens stąd wynosić. Nawet strzelby, broń krótka i sztucery były w małej zbrojowni. Natomiast nie było niczego co by pasowało do serwerowni jaka by mogła zarządzać całym kompleksem. Był jakiś pokój co wyglądał na meeting room i coś co chyba służyło do sterowania schronem ale nie znaleźli oddzielnego pomieszczenia z całymi “szafkami” w jakich by stały równymi rzędami hardware systemu jaki reprezentowała Cleo. Pustkowia Mervin i Marian Polak z Brytyjczykiem spędzili… No właściwie to trudno im było ocenić ile czasu przy furgonetce. Aż uznali, że chyba nic tutaj z nią już nie wymyślą. Co się dało postukać, odczepić by znów zaczepić, zakręcić, odkręcić, dokręcić to próbowali. Silnik coś tam nawet reagował na próby odpalenia ale ostatecznie jednak nie zaskoczył na tyle by wskoczyć chociaż na jałowy bieg. Zostało im więc dalej ruszyć pieszo. Furgonetka chociaż dalej już nie mogła ich podrzucić to przynajmniej nie zostawiła ich z niczym. Na ich dwóch został w spadek zapasów poprzedniej załogi. Mervin w sporej mierze skorzystał z możliwości wymiany tych zapasów na te prawie nowe. Chociaż dość szybko odczuł jak paski plecaka mocniej mu się wpijają w barki to jednak uznał, że warto było. Zmiana była tak subtelna, że w tym bezczasiu jaki panował w strefie trudna do uchwycenia. Po prostu w którymś momencie zorientowali się, że to pseudoniebo z czerwonej mgły jakby pociemniało. Nawet trudno było się zorientować czy to oznacza jakąś zmianę “pogody” czy to lokalna anomalia czy doszli do jakiegoś innego rodzaju strefy. Wszystkie domysły wydawały się równie prawdopodobne. Przestrzeń wśród spustoszonego krajobrazu wlokła się niemiłosiernie. Kolejne kroki po zakurzonej czy zabłoconej drodze, kolejne znaki i tablice drogowe, wraki samochodów, ruiny budynków i wysuszone trupy ludzi. Kolejne zjawiska, odgłosy, kształty jakie dochodziły z oddali albo przemykały gdzieś na granicy widzialności nie przejawiając zainteresowania dwójką podróżników. Środowisko wydawało się wobec nich całkowicie obojętne zajęte swoimi sprawami i rytmem. Zupełnie jakby trafili na jakiś obcy biosystem gdzie nie są ani ofiarami ani myśliwymi a jedynie jakimiś obserwatorami. Przynajmniej na razie. Znaki w sporej mierze były nieczytelne. Zaśniedziałe, zakurzone, porośnięte jakimś syfem. A jednak te które udało się odcyfrować wskazywały Mervinowi, że są w południowo - zachodnich rejonach dawnej metropolii. Przynajmniej na dawnych mapach tak to wyglądało. A teraz na piechotę to się czuło każdy kilometr i kwadrans marszu. Nawet w tym bezczasiu. Dlatego nagły ruch przykuł uwagę. Budynek nie był zbyt duży. W dominujących, ponurych szarościach. Na raczej pustym placu, z samotną lampą uliczną i uschniętymi smętnymi drzewami. Pewnie dałby się minąć jak wszystkie ruiny i wraki do tej pory. Ale właśnie tam, wewnątrz, przez rozbite okna wydawało się, że coś się porusza. Co więcej może to przez wrodzony antropocentryzm ale jakoś budziło to skojarzenie z ludzką sylwetką.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
31-08-2020, 21:22 | #320 |
Markiz de Szatie Reputacja: 1 | Walka o zapłon auta trwała długo. Zbyt długo zdaniem Mervina, lecz nieustępliwy charakter towarzysza powodował, że i Brytyjczykowi udzielił się taki nastrój. W końcu jednak ich obu ogarnęła rezygnacja i decyzja o marszu stała się nieuchronna. Sam biolog nie miał nic przeciwko, przywykł do trudów, ciało działało automatycznie w trybie strefowego niebezpieczeństwa. Chociaż ciężar ekwipunku dawał mu się we znaki, starał się ani mimiką czy głośniejszym westchnieniem nie zdradzić zmęczenia. Nie wiedział jak długo będą wędrować. Zapasy wody i pokarmu musiały być pokaźne, lepiej by w finalnej potrzebie nie zabrakło mu posiłku i napitku. Głupotą byłoby nie mieć sił na dotarcie do muru z powodu braku jedzenia i wody. Przy optymistycznym założeniu, że uda im się uniknąć pułapek zony i przechytrzyć strefowe bestie... |