Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-09-2019, 00:51   #1
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację
Twilight 2000 - Ade Polenland - SESJA ZAWIESZONA

Deszcze niespokojne
Tyle jest pięknych wiersz. Tak wiele pięknych obrazów. Niezliczone setki piosenek. Wszystko o tym jebanym deszczu. Ktokolwiek wpadł na pomysł, że to jest romantyczne, poetyckie i cudowne, powinien się zdrowo jebnąć w łeb. Stałeś kiedyś, baranie jeden z drugim, cztery godziny na warcie w nieustannie ściekających po mordzie strugach deszczu.
Oczywiście, że nie!
Postałbyś godzinę... Co ja mówię, godzinę… pół godziny. I zaraz, by ci przeszły te romantyczne pierdy o deszczu


I want to know, have you ever seen the rain?
Oczywiście, że tak. Tylko siedziałeś pewnie, wtedy sobie w bujanym fotelu ze szklanką whiskey w dłoni przy miło trzaskających drwach w kominku.
O tak! Wtedy to deszcz jest piękny. O jezusicku, jaki on jest wtedy kurwa piękny. Wtedy to chce się pisać wiersze. Wtedy to chce się chwycić pędzel i malować, tą jebaną wodą kapiącą z nieba. O tak! Wtedy to ma sens. Przysięgam ci, że gdybym to ja siedział sobie w ciepłym bujaku i popijał sobie trzydziestoletniego Glen Gariocha, a obok siedziałby moja cycata Marry. Oj! Przysięgam ci, wtedy to nawet ja zostałbym jebanym Horacym i napisał epos o tej cuchnącej szczyną wodzie, lecącej z nieba.


Raindrops Keep Falling On My Head
Spadają tak długo, że już dawno przestałem liczyć upływające godziny i dni. Nie pamiętam, czy widziałem kiedykolwiek słońce w tym dzikim kraju. Wciąż tylko nieustające strugi lecące z nieba, prosto na mój łeb. Co ja ci Boże zrobiłem? Pytam się! Co ja ci, takiego zrobiłem, że mnie tak karzesz! Jestem tylko prostym trepem i odrobina słonka, naprawdę by mnie ucieszyła. Ale nie! O nie! Słońce nie dla mnie. Jak ktoś się urodził pod ławką, to choćby się zesrał, nigdy na nią nie wejdzie.

Przestań pieprzyć, Bill! Przecież było słonko, jak nas tutaj zrzucali.

Taaa! Było! Było, pamiętam do dziś. Szkoda tylko, kurwa, że atomowe!



Here Comes The Rain Again
Znowu i znowu. Encore, encore, jeszcze raz! Za oknem posterunku nic nie dzieje się. Jestem tu i nie wiadomo na co czekam. Ofensywa! Jaka kurwa ofensywa, ja się pytam?
Przejechaliśmy pewnie z kilkadziesiąt kilometrów i chuj, utknęliśmy w tej rozmokniętej polskiej ziemi. Czerwone pluskwy już tylko na to czekały. Jeb z lewej, jeb z prawej i połowa naszych gryzie piach.

Tak tu jest i nic już tego nie zmieni. Nawet dowódcy stracili już zapał do poprawiania naszego morale. To smutne. Naprawdę. Uwierz mi. Nie ma nic bardziej smutnego niż dowódca, który wie, że wszystko jest już przegrane, a mimo to dzień w dzień musi stawać z uśmiechem przed swymi ludźmi i wmawiać im coś w co sam już nie wierzy. To bardziej żałosne niż smutny klaun. Kurwa, płakać mi się chce.


Singing in the Rain
Moja matka płakała na tym filmie i kochała tego stepującego zjeba. Teraz to ja śpiewam w tym nieustannym zalewie boskiego gniewu. Piosenkę, której nauczył mnie Maniek z łączności. Polak. Dobry chłopak, który nienawidzi Czerwonych bardziej niż my I w sumie nie ma mu się co dziwić. Wybacz Maniek, że kaleczę twój szeleszczący język.

Desce niepokojne, potagarły sat
a my na tej wojnie, ladnych pare lat.


Kurwa, Maniek! Łza mi się w oku kręci. Niech cię szlag, chopie. Niech cię szlag!


***

11 październik 2000
lasy na wschód od Zagórowa, około 40km od Kalisza



Istniała kiedyś 5 Dywizja Piechoty Zmechanizowanej należąca do 11 Korpusu Armii Narodów Zjednoczonych.
Istniała, ale już jej nie ma.
Istniała kiedyś 5 Dywizja Piechoty Zmechanizowanej, która miała bataliony, plutony i drużyny.
Istniała, ale już jej nie ma.
Teraz zostało tylko dwustu zagubiony ludzi nad którymi major Burns próbował zapanować.
Szło mu to całkiem nieźle, bo zaiste był to charyzmatyczny oficer i jak się to mówi dżentelmen starej daty. Już samo jego pojawienie się sprawiło, że żołnierze stawali na baczność. Nie była potrzebna żadna komenda. Żaden kapral nie musiał zdzierać ryja, żeby musztrować ludzi. Oni sami czuli, że zbliża się ktoś ważny. Ktoś komu nie tylko podlegają, ktoś kto nie tylko nimi dowodzi, ale przede wszystkim ktoś komu mogą ufać.

I major Burns zapewne poradziłby sobie z coraz bardziej zdemoralizowaną i wyniszczona grupą ludzi, którzy przecież nadal nosili amerykańskie mundury. Gdyby nie fakt, że sztab główny położył na nich lachę, a dostawy żywności i sprzętu skończyły się juz dawno.

Już tylko najbardziej ślepi i najbardziej głupi, mogli udawać, że wszystko jest pod kontrolą i że nadal czekamy na posiłki od naszych głównych sił.

Major Burns nie był głupi. Co to, to nie. On wiedział, że w tej sytuacji wszystko zależy od niego. Życie tych dwustu ludzi było tylko w jego rękach.. Tylko on mógł ich ocalić i sprawić, żeby wrócili do domu cali i zdrowi. Zatem, gdy potwierdziły się plotki, że ofensywa poległa na całej linii, a głównodowodzący umyli ręce i gdy tylko odebrał jakże piękną wiadomość od generała Sheridana ”You're on your own. Good luck.", przystąpił do działania.
Po krótkiej naradzie z dwoma ostatnimi oficerami,kapitanem Hardem i kapitanem Newillem, postanowił wysłać zwiad, a następnie podjąć próbę przebicia się na tereny kontrolowane przez Narody Zjednoczone.

Rozkaz w sprawie zwiadu, nie miał tradycyjnej formy. Major Burns zdawał sobie sprawę, że do tej misji potrzebuje ludzi godnych zaufania i że tak naprawdę nie miał prawa do niej nikogo przymusić. Oczywiście moralnego prawa.
Powodzenie zwiadu zależało od tego, jak zmotywowani, jak karni i jak lojalni ludzie zostaną wybrani.
Zatem rozkaz w sprawie zwiadu, który został ogłoszony z samego rana, brzmiał:
“Z rozkazu majora Burnsa 5 Dywizja Piechoty Zmechanizowanej, przeprowadzi wielofazowy zwiad taktyczny. Wszyscy ochotnicy zdolni i chętni do podjęcia się tej misji mają stawić się w namiocie dowódcy, o godzinie 10:30”

Wbrew temu, co można by było sądzić, chętnych nie było zbyt wielu.

O godzinie dziesiątej trzydzieści przed namiotem dowódcy zebrała się mała grupa dziesięciu ludzi. Wśród nich było trzech bohaterów tej opowieści.


I. Powodzenia chłopcy
Trójka naszych bohaterów weszła do namiotu dowódcy, jako ostatnia.Major Burns liczył na większe zaangażowanie swoich żołnierzy, ale wobec takiej liczby ochotników mógł zmontować tylko trzy drużyny zwiadowcze.

- Panowie - rzekł pewnym i jak zwykle twardy głosem major Burns - Na wstępie chciałbym podziękować wam za wasze zaangażowanie. Nasza sytuacja nie jest łatwa i tylko dzięki takiej postawie, jak wasza będziemy mogli podjąć prób wydostania się z niej. Nie będę ukrywał, że nie będzie to zadanie łatwe. Doskonale zdajecie sobie sprawę w jakim położeniu się znajdujemy. Musimy jednak podjąć wysiłek, aby wobec zaistniały warunków przynajmniej część z nas wróciła do domu. Tylko dzięki wam będzie to tak naprawdę możliwe.
Major pochylił się nad mapą, która była rozłożona na prowizorycznym stole, zbitym z paru desek.
- Jesteśmy tu - major wskazał palcem las w pobliżu wsi Zagórów. Ruscy wbili się klinem pomiędzy nas, a resztę 11 Korpusu o tutaj - szybki ruch dłonią wskazał pas ziemi pomiędzy Koninem, a Kaliszem. Nasze oddziały powinny znajdować się na południowy zachód od Kalisza. Prawdopodobnie, gdzieś w okolicach Ostrowa Wielkopolskiego.
- Istnieje możliwość, że zostaliśmy odrzuceni nawet za Krotoszyn, a może nawet za Rawicz - wtrącił bezpardonowo kapitan Newill.
Major, który nie zwykł tolerować tego typu zachowań, tylko pokiwał głową.
- Waszym zadaniem będzie przeprowadzenie dyskretnego zwiadu na zachód od naszych pozycji, gdyż nie wiem jak daleko przesunęła się radziecka kontrofensywa - kontynuował major - Dostaniecie wszystko, czym tylko dysponujemy. Macie wybadać, gdzie są pozycje wrog. Gdzie i jak daleko stąd są nasze oddziały. I gólnie ocenić szansę naszego przebicia się do nich.
Kapitan Hard, który odpowiadał za pion łączności, skinął głową w kierunku głównego dowódcy.
- Za pozwoleniem, panie majorze. Z racji, że obecnie znajdujemy się na terytorium kontrolowanym przez wroga łączność będzie ograniczona do minimum.
- Dostaniecie samochód pancerny FV721, broń, amunicję oraz prowiant na pięć dni - dodał kapitan Newill.
- Wierzę, że nie będziecie potrzebować aż tyle i odnajdziecie naszych szybciej niż ktokolwiek się może spodziewać - wtrącił major ze sztucznym uśmiechem - Wierzę w was chłopaki. Niech was Bóg prowadzi.
- Jakieś pytania? - zapytał kapitan Hard -Jeżeli nie ma, to ruszajcie. Szkoda dnia.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!

Ostatnio edytowane przez PeeWee : 15-09-2019 o 15:38.
PeeWee jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172