|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
05-05-2021, 22:11 | #1 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Wszyscy jesteśmy potworami: Tajemnica Ceres
__________________ Konto zawieszone. |
06-05-2021, 21:57 | #2 |
Wiedźma Reputacja: 1 | “Niezbadane są wyroki boskie.” Krok za krokiem, metr za metrem. Przed siebie tunelami, coraz dalej i dalej. Wśród ciszy, wśród pustki, pogrążona we własnych myślach, co pewien czas spoglądająca na towarzyszącą im dziewczynkę… Zostawili za sobą Eden, zostawili za sobą ostatnią kolebkę ludzkości. Zostawili tysiące ludzi, dziesiątki, setki tysięcy, mężczyzn, kobiet i dzieci… które ginęły teraz z rąk potwornych oprawców. Ludzkość, która upadła na kolana, próbowała się wkrótce z nich podnieść. Nie było jej to jednak dane, cios ostateczny nadszedł prędzej czy później. To chyba naprawdę był koniec wszystkiego. Po policzku siostry Isabelle spłynęła łza. Spojrzała na Ceres. Uśmiechnęła się ciepło, jakby pocieszająco do małej, chcąc jej dodać otuchy. A może i sobie? Ostatnia nadzieja ludzkości, w postaci chudziutkiej, małej dziewczynki, o której nie mieli najmniejszego pojęcia… *** Krok za krokiem, metr za metrem. Przed siebie tunelami, coraz dalej i dalej. Wśród ciszy, wśród pustki. Dwójka żołnierzy, dwóch jajogłowych, zakonnica i dziewczynka(...wchodzą do baru...). Siostra Isabelle minimalnie pokręciła głową, chcąc się pozbyć niestosownych myśli. Dziecko zaczynały opuszczać siły. - Zaczekajcie chwilkę - Powiedziała do wszystkich cichym, spokojnym tonem, wpatrując się w twarz Ceres, i tylko w nią. Uśmiechnęła się sympatycznie. - Jeszcze chwilę, i nam się tu przewróci. A skoro nie robimy postoju, to… mogłabym ją wziąć na plecy, tylko wtedy ktoś musiałby nieść mój plecak. Potem możemy się zmienić. No chyba, że macie inne pomysły? - Siostra Isabelle spojrzała w końcu w kierunku duo Rubbia-Wright, a po chwili i na Kamratova i Petersona. .
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |
07-05-2021, 12:34 | #3 |
Reputacja: 1 | Jess nie oglądała się za siebie. Gdzieś tam zostali jej ludzie, jej rodzina. Wiedziała jednak, że jeśli oni sobie nie poradzą to nikt nie poradzi. Musiała w to wierzyć. Miała misje i nie mogła skupiać się na innych rzeczach. |
07-05-2021, 19:13 | #4 |
Reputacja: 1 |
__________________ To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce. Ostatnio edytowane przez Junior : 07-05-2021 o 19:15. |
07-05-2021, 21:31 | #5 |
Reputacja: 1 | Odprawa nieco różniła się od standardowych, do których przywykł. W dawnych czasach darto na nich mordę, oczekując, że zginą ku chwale ojczyzny, w nieco mniej odległych, tłumaczono, że to skurwysyny mają zginąć za swoją. A tutaj? Ani po wojska, ani skurwysynów... Ale rozkaz jest rozkaz, i dumał nie dumał, carem nei budziesz, trzeba robić swoje. Po swojemu wiec zapytał w mowie Kartezjusza. - Kto jest dowódcą wyprawy? - To chyba oczywiste. Ceres. - odpowidzią dostał, jak mokrą szmatą w szatni. Co? To będzie gorsze, niż kapitan Nihczok na Kamczatce... - Natomiast najwyżsi stopniem wojskowym jesteście wy... towarzyszu i Wright, co czyni z Was bezpośrednich zastępców w kwestii decyzyjności. - odparł sucho Adam, poprawiając kościstym palcem okulary na nosie. No tego było za wiele... Nie po to szedł do wojska, żeby o czymś decydować! - Sir, jestem tylko prostym Kapralem, i mi wykonywać rozkazy, nie wydawać - dodał, wstając na baczność. Głupio salutować cywilowi, więc ukłonił się niezręcznie i usiadł. Wright przestała na chwilę bujać się na krześle i spojrzała na rosjanina. Kojarzyła go nieco ze stróżowania na murach. Jakoś nigdy nie przyszło jej do głowy, że ma jakieś rangi, ale też nie spodziewała się, że jej będą tu w jakimś stopniu istotne. W głowie miała nadal widok małej dziewczynki. Czyli jednak… była ważna. W momencie gdy Ceres została wskazana jako dowódca wyprawy, młody Peterson spojrzał wybałuszonymi oczami najpierw na dowódcę, potem, powiódł wzrokiem po zebranych, jakby szukając sojuszników. Przez chwilę zbierał się na odwagę, żeby podnieść rękę i się odezwać. - P..panie pułkowniku? Ja przepraszam, ale ktoś musi to powiedzieć na głos. To przecież.. - miał chyba powiedzieć coś innego, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. - To ośmioletnie dziecko, jak ona ma dowodzić kimkolwiek? W jakim sensie dowodzić? - To naprawdę nietypowe… - Szepnęła do tej pory cicho siedząca wśród nich zakonnica. - Nasza sytuacja jest nietypowa, delikatnie ujmując. Ceres jest z nami od początku. Uczyli ją nasi najlepsi naukowcy i trenerzy. Może nie wygląda, ale to bardzo inteligentna dziewczynka. Wie, co dla niej najlepsze. Ona jest najważniejsza. Najważniejsza? Dla kogo i dlaczego? - zastanawiał się, mrucząc pod nosem w jakimś afrykańskim narzeczu. Następny podpunkt był jego ulubionym. On, kilku nieznajomych i cały magazyn Edenu. Mieli pierwszeństwo przed obrońcami i zamierzał z tego skorzystać. Munduru nie brał - miał nienaruszony sort legii w malowaniu leśnym, do tego jedynie dobrał najlżejszą kamizelkę z włóknami aramidowymi, wielki plecak, szelki taktyczne i zaopatrzenie socjalno-żywieniowe, kiedy dotarł do perełki. Całe szafy broni. Strzelby, dwururki, nowoczesne karabiny, maszynówki i wiele innych. Godzinę wybierał! Wyszedł o dziwo zadowolony, z pięcioma granatami, niewielkim bojowym nożem, karabinem snajperskim marki Typhoon, karabinkiem lekkim typu G36 oraz podręcznym pistoletem. Uradowany wyborem poszedł to wszystko na siebie pozakładać, przed ostatnią (zapewne) misją za liniami wroga. Marsz, marsz, marsz. Nieodzowna część żołnierki. Co prawda dawniej głównie jeździł, ale Afrykę złaził w te i spowrotem, więc w sumie nie miał nic przeciwko. Sucho, żar z nieba się nie leje i przeciwnika nie widac. Można wyciągnąć skręta z machorką i wędrować z ich dziwnym oddziałem. I ten oddział był jedynym powodem jego zgryzoty - Obezjajcy chędożeni, kaprawa łajza i kokot złamany. Dać taką smarkulę na dowódzcę, ona nawet nie wie zapewne, jak się wykonuje szarżę z flanki... Do tego zaraz nóżki będa bolały, potwory ją straszyły, a i siku się zachce... Ech, kaprawy los. - mruczał do siebie po rosyjsku starym nawykiem, nawijając w międzyczasie kilometry i rozglądając się z pozoru leniwym wzrokiem. I znowu ta drużyna. Cały batalion, patrząc po specjalizacjach! Pani Kapelan, pion inżynieryjny, drużyna snajperska i cywile. Stu metrów nie ujdziemy! - zastanawiał się w drodze, kiedy za nim nastąpiło zamieszanie. Odwrócił się czujnie, kontrolując sytuację... No tak, młoda już odpada. Na szczęście ta cała dowódca Wright, jak ją już w myslach nazywał, uniosła się honorem i zabrała dziewczynkę. Inaczej zaraz trzeba by nieść i kapelana, i ładunek, a tego jego biedne spracowane plecy mogłyby nie znieść! |
08-05-2021, 17:44 | #6 |
Reputacja: 1 | - Nasza sytuacja jest nietypowa, delikatnie ujmując. Ceres jest z nami od początku. Uczyli ją nasi najlepsi naukowcy i trenerzy. Może nie wygląda, ale to bardzo inteligentna dziewczynka. Wie, co dla niej najlepsze. Ona jest najważniejsza. - Czyli pozostaje nam doradzać Ceres i tyle. - Wright była ciekawa na ile strategicznie przeszkolono dziewczynkę jednak te przemyślenia zachowała dla siebie. - Jeśli nie będzie chciała iść w kierunku wyznaczonego celu mamy jej słuchać, czy mamy też rozkaz nadrzędny? To było świetne pytanie, choć Zack obawiał się, że zna na nie odpowiedź. Przez resztę odprawy przełączył się na zwyczajowy tryb słuchania. Wyprawić dziewczynkę na księżyc. Kim by ona nie była, misja była tak inna od wszystkiego z czym miał do czynienia do tej pory że przez chwilę niemal zapomniał o potwornych okolicznościach i poczuł się jak mały hobbit ruszający z norki ku przygodzie. Bardzo prawdopodobnie śmiertelnej, pozostawiając za plecami gruzy norki i wszystkich przyjaciół. *** Jakiś czas później podążali przez ciemność tunelu pozostawiając za sobą umierający Eden. Ziggi systematycznie przepatrywał kolejne kłębowiska kabli, podejrzane załomy, klapy serwisowe, wyloty wentylacji. Korytarz był bezpieczny, póki na tyle bezpieczny, że Zack idąc przodem i wypatrując niebezpieczeństw, nadal miał o kilka szarych komórek więcej na myślenie, niż by chciał. Sytuacja rzeczywiście była "nietypowa". Konkretnie to przegrali. Totalny i całkowity game over. Cała inicjatywa zwana Edenem poległa. Być może cała inicjatywa zwana ludzkością padła wraz z nią. Z perspektywy Ziggiego na jedno wychodziło. Planeta Ziemia została oddana potworom. Ziggi celowo utrzymywał swoje myśli w skali globu, żeby wywalić z głowy myśl o bracie, którego prawdopodobnie zmiotła fala wampirów na murze. Przed oczy wyobraźni cisnął mu się raz za razem niedorzecznie epicki filmowy kadr na którym Dusty Peterson, dwumetrowy, umięśniony jak niedźwiedź facet śmiejąc się pruje do zombiaków z obrotowego sześciolufowego działka. Gdy dopadają jego stanowisku chlasta ich jeszcze nożem i tłucze po ryjach pięściami, aż do momentu gdy obłażą go niczym stado mrówek. Zack nie miał pojęcia, jak tego dnia zginął jego starszy brat. Mógł mieć tylko nadzieję, że była to szybka śmierć i nie został przemieniony... - Ogarnij się, chłopie. Co by ojciec powiedział? - Ojciec powinien był zbudować wyższy mur. - Ojca to ty, smarku, szanuj. Zack przetarł łzę i mocno zacisnął powieki, na tak długo na ile na to pozwalała pozycja zwiadowcy. Gdy je otworzył był już tylko ciemny korytarz i ich szóstka. Głos Dustiego w głowie umilkł. Dziewczynka właśnie gramoliła się na ręce Jessiki Wright. Na dłuższą chwilę zawiesił wzrok na dziecku. - Wpiszcie mnie do kolejki. Myślę, że zanim się zatrzymamy, trzeba mieć pewność, że wyszliśmy poza zasięg psioników. - rzucił i spojrzał w stonę Marudy, wypatrując jakiegoś burknięcia i skinięcia głową, które nadałoby jego przemyśleniom rangę decyzji dowództwa oddziału.
__________________ Show must go on! |
11-05-2021, 16:19 | #7 |
Konto usunięte Reputacja: 1 |
__________________ Konto zawieszone. |
13-05-2021, 19:33 | #8 |
Reputacja: 1 | post zbiorowy Xavras potarł nos w zamyśleniu. I począł rozglądać się uważnie. Przeszedł kilka kroków w bok i odezwał się nie patrząc na resztę: - Chyba lewo? - Też mi się bardziej podoba. Ktoś mądry kiedyś powiedział, żeby w razie braku innych opcji iść za nosem, ale poczekaj chwilę. - Zack przyglądał się mapie przekręcając ją na wszystkie strony. Im dłużej się przyglądał tym bardziej rozwidlenia na niej nie było. Spojrzał przed siebie. Znów na mapę. - Zack… wcześniej wspomniałeś że musimy się wydostać poza zasięg psioników. Co miałeś na myśli? - Xavras pytał beznamiętnym głosem lustrując otoczenie. -Dowódco, którędy? - zapytał Maruda, sprawnie nabijając skręta. Oczy jednak miał utkwione w Ceres. - Wesołą gromadkę z Miasta Feniksa, kogo innego? Wybryki natury czytają w myślach. Mogłyby nas jakoś, nie wiem, wypatrzyć? Wywęszyć? Wy...myślić? - odparł Ziggi z rezygnacją chowając mapę. Podążył wzrokiem za Rosjaninem. Chryste, naprawdę to robili? - Nic tu się nie zgadza z mapą, Pani Generał, tu powinno być prosto jak w mordę strzelił. Rekomenduję lewo, bo mniej śmierdzi, najgorszą opcją wydaje mi się powrót. Dziewczynka wyraźnie speszyła się i cofnęła w stronę Jess, jakby u niej szukając wsparcia. Strien pykał skręta w zamyśleniu. Jak to do licha ciężkiego możliwe, żeby mapy były nieaktualne?! Przecież tego nikt po wojnie nie przebudowywał… - Jobana Twoju… - dodał, mieląc kolejne przekleństwa w ustach. - Jesteśmy za blisko, mi również pójście w lewo wydaje się lepszym pomysłem. Na pewno lepszym, niż tkwienie tutaj i czekanie. - Dodał beznamiętnym głosem, odwracając wzrok od Ceres i kierując go w tunel za nimi. Czyżby? - Zwiad może być nieco zbyt ryzykowny, prawda? - Jess położyła dłoń na ramieniu małej spoglądając to na jeden to na drugi tunel. - jakim kierunku mamy się kierować? Jakiś kompas na pokładzie? - Mogę iść - wzruszył ramionami. - Jak daleko? - Liczymy do dwudziestu i sprawdzamy czy tunel zakręca, idzie góra dół. Tylko niech ktoś pójdzie z tobą. - Wright rozejrzała się po pozostałych. - Yebat’s Etim, nie zostawiajcie dowódcy samej… - Powiedział, przypatrując się Wright.- Biorę dół, liczę do trzydziestu pięciu i wracam, khorosho? - Pójdę z Tobą - rzucił Xavras. Zakonnica przysłuchiwała się w milczeniu całemu towarzystwu już od paru dobrych chwil. Kilka razy zmarszczyła brewki… wodząc wzrokiem od jednej osoby do drugiej. - Proszę nie bluzgać - Zwróciła się do Rosjanina spokojnym, miłym głosem. Ba, nawet się lekko uśmiechnęła. Spojrzenie jednak miała twarde. - Dylemat stary jak świat. Iść w lewo, czy w prawo… tam pachnie przestrzenią i wolnością, tam stęchlizną - Wskazała dłonią oczywiste oczywistości, owe dwa wybory, jakie mieli. Zawracanie bowiem nie wchodziło absolutnie w grę. - Czy jednak na pewno chcemy już wychodzić na powierzchnię? - Siostra Isabelle spojrzała prosto na Ceres - Powiesz coś aniołku? Dziewczynka speszyła się znów, ale po chwili nieśmiało wyciągnęła rękę w kierunku, który wszyscy odrzucali - z powrotem.
__________________ Show must go on! |
16-05-2021, 20:30 | #9 |
Reputacja: 1 | post drużynowy - Myślisz, że zabłądziliśmy, czy chciałabyś wrócić do Edenu? - Jess spojrzała na małą z zaciekawieniem. Nadal nie miała pojęcia na czym polegało przeszkolenie tej dziewczynki i na ile pomocne mogło być przy błądzeniu po kanałach. |
20-05-2021, 21:17 | #10 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | [MEDIA]https://media.giphy.com/media/l0MYuneqBUC5kiLUA/source.gif[/MEDIA]
__________________ Konto zawieszone. Ostatnio edytowane przez Mira : 20-05-2021 o 21:27. |