22-11-2016, 23:19 | #41 |
Reputacja: 1 | Jahleed Von: ... Leć, Pitchford... zatrzymam go! ... No dalej, kurwa! ... Znajdę cię później! I popchnąwszy dokera, chwycił za broń odwracając się w stronę Quina. Jahleed miał nadzieję, że turianin odebrał wiadomość przesłaną w omni-sieci. "Odegramy scenę - pozwól mu uciec." Bo jeśli nie, Quin może się wkurzyć - a pancerz volusa bez ochronny kinetycznej bariery, zużytej na szarżę, był niepokojąco cienki... Jahleed Von: ... Giń, ścierwo! Co rzekłszy, wystrzelił ze strzelby celując gdzieś w sufit. Na szczęście, aktorem był lepszym niż strzelcem. |
23-11-2016, 22:40 | #42 | |
Reputacja: 1 | Cała akcja rozegrała się tak szybko, że powolne synapsy Charlesa Pitchforda nie do końca załapały, że należy przesłać sygnały o zagrożeniu do tej części mózgu, której jeszcze nie wyżarły oglądane namiętnie pornosy z asari. W istocie doker zrozumiał, że należy zwiewać dopiero wtedy, gdy Jahleed krzyknął coś o ścierwach. Nie zastanawiając się długo, Pitchford z rykiem pomknął korytarzem w kierunku doków, które najwyraźniej kojarzyły mu się z bezpieczeństwem, nie wiedzieć czemu. Znakiem, że faktycznie się oddalił, były dudniące coraz dalej w korytarzu głośne przekleństwa rozmaitej maści. Kiedy wreszcie najemnicy wystarczająco wystraszyli swojego towarzysza, piknęły ich omni-klucze. Cytat:
| |
26-11-2016, 21:30 | #43 |
Reputacja: 1 | Jahleed Von: ... No i tyle ... Gówno zrobiliśmy ... gówno wiemy ... ale przynajmniej na laski poszliśmy ... he he ... Odnajdę go później ... i podpytam. Może jak uratowałem mu życie ... "rzycie", he he ... będzie bardziej skory do gadania. No i chodźmy ... Nasz cerber się wkurwi jak nie będziemy na czas ... Jeszcze nas wszystkich do karceru wpakuje ... Albo każe myć garnki do końca misji, bu hu! ... Łapiąc powoli oddech, Jahleed wysapywał kolejne urywki zdań. Oj, mógł zadbać o kondycję przed wyjazdem... Póki co, dobrze byłoby rozejrzeć się za jakimś ... dopalaczem. Ale to później. Nie czekając na Quina, mając w głowie mapę Omegi (nieco zdezaktualizowaną już), ruszył na spotkanie przywódcy drużyny. |
27-11-2016, 11:03 | #44 |
Reputacja: 1 | Mgławica Omega Sahrabarik Omega Doki 17.25 lokalnego czasu Na całe szczęście Jahleeda, jego krótkie stopy na czas przybyły do umówionego miejsca spotkania, choć dotarłszy już przed oblicze dowódcy, dysząc, musiał przyznać przed samym sobą, że nie był już tym volusem sprzed lat – pięknym, wysportowanym o ciele greckiego (biotycznego) boga. Chociaż i dziś niejedna samica niejednego gatunku mogłaby się skusić na to ciasteczko. Zaciągając ciężko powietrze, pojawił się razem z Quinem jako ostatni. Obok Barrusa stała już Liri, która przybyła przed chwilą. Barrus zgromadził ponownie załogę. Teraz, gdy wykonali wstępny rekonesans, mogli postanowić, co zrobić ze zdobytymi informacjami. |
28-11-2016, 00:32 | #45 |
Reputacja: 1 | Gdy wszyscy zebrali się w dokach Barrus zarządził odwrót na statek. Na pokładzie fregaty spędzili trochę czasu, Maurinius zebrał wszystkich w sali rekreacyjnej by wysłuchać ich raportów ze zwiadu na Omedze. Informacje od Liri okazały się przydatne, a Widmo poprosiło Quina o sprawdzenie przyniesionej słuchawki. Informacje jakie przynieśli Quin i Jahleed wydawały się Barrusowi mniej przydatne, lecz i tak pochwalił ich za inwencję. Być może doker okaże się przydatny w przyszłości. Po spotkaniu z załogą Maurinius udał się do swojej kwatery by złożyć raport Turiańskiemu radnemu. Opowiedział mu o spotkaniu z Arią i o Archaniele. Resztę tematów na razie trzymał dla siebie. Barrus nie wspomniał również o kradzieży środków z konta misji, choć poprosił Quina o zbadanie tej sprawy gdy spotkał się z nim przed odprawą. Barrus zapytał przy tej okazji Quinteraxa o turiański statek, który przykuł ich uwagę w dokach. Odprawa była szybka i prosta. Maurinius powiadomił załogę o nowym celu poszukiwań. Jeśli chcieli znaleźć Aganę, najpierw musieli odszukać Archanioła. W tym celu musieli zapuścić się w opuszczone rejony Omegi. Barrus poprosił Jahleeda o wskazanie potencjalnych kryjówek tajemniczego mściciela i jego gangu. Zgodnie z tymi wskazówkami opuścili statek.
__________________ Man-o'-War Część I Ostatnio edytowane przez Baird : 28-11-2016 o 00:35. |
01-12-2016, 22:52 | #46 |
Reputacja: 1 | Jeszcze zanim Lirithea dołączyła do reszty na umówionym miejscu spotkania, postanowiła zaryzykować i nawiązać połączenie z tym, kto posiadał połączony komunikator z mikrofonem zabitej w klubie Błękitnych Słońc asari. Lirithea D'riais: Halo? Odpowiedziała jej cisza. Nic w tym dziwnego, pewnie od dłuższego czasu ta dziewczyna się z nikim nie kontaktowała, możliwe, że kimkolwiek był jej mocodawca, uznał ją słuszną za zmarłą. Test na nasłuchiwanie: (13) Aż nagle Liri zrozumiała, że mimo pierwszego wrażenia, ktoś faktycznie odebrał jej połączenie. Gdy wyszła już z klubu i dostała się do spokojniejszej dzielnicy wyraźnie usłyszała drobne zakłócenia w komunikacji, a co znacznie ważniejsze – krótki, płytki oddech. Zanim jednak podjęła decyzję, co dalej, szumy umilkły razem z cichym dyszeniem. Ktokolwiek to był, rozłączył się. Barrus dotrzymał umowy i porozmawiał ze Sparatusem. Radny turian nie wydawał się początkowo zadowolony z rezultatów misji, zebrane dowody wydawały mu się słabe, choć słowem nie skrytykował Widma. Ożywił się dopiero, kiedy ten zaczął mówić o Archaniele i okręcie floty turiańskiej. Obecność „Nieugiętego” na Omedze była zastanawiająca dla radnego. Podczas rozmowy pospiesznie przejrzał raporty jednostki, z których jednoznacznie wynikało, że fregata wraz z załogą ma teraz przydział na drugim końcu Terminusa. Radny Sparatus obiecał uruchomić swoje wpływy, by dowiedzieć się, co się dzieje. Natomiast znacznie więcej mógł powiedzieć na temat Archanioła – więcej i bardziej przydatnie. Okazało się bowiem, że jakakolwiek jest tożsamość Archanioła, bez wątpienia jest on turianinem, o czym donieśli agenci Hierarchii w tym regionie. Podał nadto istotny szczegół: Hierarchia już od jakiegoś czasu starała się ustalić miejsce pobytu grupy Archanioła i udało się jej ograniczyć obszar poszukiwań do terenu zwanego Pustkowiami Royale, liczącego nieco ponad hektar. Mimo dużego zakresu terenu, radny jasno wskazał, że Archanioł najpewniej ukrywa się w centralnym miejscu Pustkowi – w zrujnowanym kasynie, zarządzanym niegdyś przez niezależnych ludzkich właścicieli, którzy niepotrzebnie uwikłali się kilkadziesiąt lat temu, u progu ekspansji ludzkości, w konflikty z kolejnymi grupami przestępczymi Omegi, co poskutkowało zrujnowaniem kasyna i wszystkich terenów przyległych. Zniszczenia były na tyle znaczne, że współcześnie jedynym miejscem, gdzie ktokolwiek mógłby się schronić, było właśnie owo kasyno. Nawet będąc ruiną, posiadało stare umocnienia obronne i stanowiska snajperskie. W związku z tym radny przestrzegł Barrusa przed zbytnią pewnością siebie, biorąc pod uwagę, że nie wiadomo, czy sam Archanioł albo jego ludzie, będą pozytywnie nastawieni do ich ekspedycji. Mgławica Omega Sahrabarik Omega Pustkowia Royale 22.53 lokalnego czasu Niedługo po godzinie osiemnastej drużyna wsiadła do załogowego pojazdu naziemnego typu Nomad i opuściła cywilizowane obszary Omegi, zapuszczając się coraz dalej i dalej w niezamieszkałe, nieoświetlone tereny, gdzie jedynym wyznacznikiem drogi mogły być reflektory Nomada i odświeżany co kilka chwil sygnał GPS, wskazujący im drogę do celu. Gdyby nie geolokalizacja, odnalezienie kasyna Royale było zadaniem prawie niemożliwym. Poruszanie się do skalistym, nierównym podłożu Omegi, gdzie każdy kamień wyglądał tak samo, a jazda szybsza niż 50 km/h mogłaby uszkodzić podwozie normalnego pojazdu zajęłoby większości śmiertelników zapewne horrendalne ilości czasu. Do tego brak dróg, jakiegokolwiek oznakowania i ogólny brak czegokolwiek z wyjątkiem kamieni sprawiał, że poszukiwania w tym terenie musiały być bardzo niewdzięcznym zajęciem. Na szczęście mieli informacje od Sparatusa, jednak mimo to podróż do obrzeży Pustkowi zajęła im ponad cztery godziny. Nomad, jako pojazd wertepów się nielękający, raźnei wchodził w kolejne zakręty, a jego podwozie pozostawało nietknięte, mimo to, nawet on musiał niekiedy zwalniać, czy to by kierowca mógł rozpoznać teren przed nim, czy by nie wylecieli w powietrze na porzuconym bez celu długim metalowym podjeździe. Kiedy dotarli do Pustkowi Royale, ich oczom ukazały się już oznaki istnienia cywilizacji. Dawnej i wymarłej. Teraz już musieli poważnie zwolnić, bo uliczki były wąskie i zagracone porozrzucanymi przed laty garnkami, wrakami samochodów, potłuczonym szkłem z ogromnych, niegdyś przeszklonych budynków. Mimo to większość zabudowy była dość prymitywna – proste, nieprzyjazne chałupy zbite naprędce z blachy falistej pomalowanej niegdyś barwnie, dziś wypłowiałej i odstraszającej. Przejeżdżając pośród tej postapokaliptycznej wizji, zobaczyli już w pierwszych minutach sporą ruinę zbudowaną na planie koła, która niegdyś musiała być wspomnianym przez Sparatusa kasynem. Stary, neonowy napis rozleciał się pozostawiając już tylko litery „R” i „y”, ale najemnicy i tak wiedzieli, co to oznacza. Zatrzymali Nomada kilkadziesiąt metrów przed kasynem. Faktycznie było przygotowane do walki, choć raczej nieudolnie. Pozbierana najpewniej z domów biedoty blacha służyła jako pokrywa kilkunastu okopów na drodze do kasyna, ułożonych pospiesznie, z tego, co znalazło się pod ręką w chwili ataku – ze skrzyń z pożywieniem i narkotykami, ławkami z kasyna i stolikami do gry w ruletkę. Liri wyszła jako pierwsza i w tej chwili coś zachrzęściło pod jej stopami. Spojrzała w dół i zobaczyła, że właśnie rozłupała jakąś starą czaszkę, sądząc po kształcie – salariańską. Rozejrzała się pospiesznie i zobaczyła, że porozrzucane tu i ówdze niekompletne szkielety to norma – cokolwiek tu kiedyś zaszło, musiało dojść do rzezi. Po chwili dołączyli do niej inni, a Barrus stanął wobec nich, by wydać rozkaz. Dopiero po chwili jego podkomendni ze zdziwieniem zauważyli, że na jego skroni pląta się niewielka, czerwona plamka światła. |
03-12-2016, 09:40 | #47 |
Reputacja: 1 | Jahleed Von: ... Szefie ... masz coś na czole... Czerwona kropka, chyba lasera... Mówi ci to coś? Jahleed starał się mówić w miarę swobodnie - wszak niebezpieczeństwa tego typu były swojego czasu codziennością dla volusa. Tyle, że od "swojego czasu" minęło już kilka ładnych lat - i poza warstwą tłuszczu Von obrósł również czymś bardziej nieuchwytnym: poczuciem bezpieczeństwa. A to regularnie od kilkunastu godzin już mu nie towarzyszyło - weźmy choćby sytuację z dwoma batarianami. Czy rzeczywiście stres po tak bliskim otarciu się o śmierć spłynął po karłowatym biotyku jak woda po varrenie? Pewne było jedno - nagłe rzucanie się za osłony mogło tylko sprowokować snajpera. Bezruch dawał szansę na przeżycie - jak jeden do dziewięciu, ale jednak. |
03-12-2016, 21:46 | #48 |
Reputacja: 1 | Barrus słysząc słowa Jahleeda zrobił to czego każdy oficer Hierarchii nie robił w podobnej sytuacji. Nie skakał za zasłonę. Zamiast tego Maurinius rozejrzał się powoli po okolicy aż jego wzrok spotkał się z promieniem lasera gdzieś w ruinach. Barrus: Czekajcie tu i zachowajcie spokój. Nie strzelajcie bez rozkazu. Gdyby jednak ten skurwiel rozwalił mi głowę to wskakujcie do pojazdu i wysadźcie go w pizdu...potem wróćcie na statek i złóżcie raport radzie. Turianin położył powoli karabin na ziemi i machnął w stronę strzelca. Gest uniwersalny w całej galaktyce w tej sytuacji był jeszcze bardziej oczywisty. "Nie jesteśmy wrogami". Widmo liczyło, że to dobre miejsce, a po drugiej stronie lunety znajduje się poszukiwany przez nich Archanioł lub ktoś z jego gangu, a nie wkurwiony Batarianin. Widmo, już bez karabinu ruszyło w stronę zrujnowanego kasyna. Na koniec rzucił jeszcze przez komunikator. Barrus: Stała łączność radiowa.
__________________ Man-o'-War Część I Ostatnio edytowane przez Baird : 04-12-2016 o 21:08. |
04-12-2016, 17:04 | #49 |
Reputacja: 1 | Lirithei przez cały czas nie dawała spokoju sprawa ze znalezioną słuchawką. Dokładnie słyszała czyjś oddech po drugiej stronie, więc urządzenie z pewnością wciąż działało i miało łączność. Tylko kto to był? I jak do niego dotrzeć? Przez całą drogę niewiele mówiła, pogrążona w myślach. Jedynie co jakiś czas taksowała pozostałych spojrzeniem, lecz nic więcej. Domysły i różne teorie nie opuszczały jej aż do momentu, kiedy ich pojazd zatrzymał się przed kasynem. Lirithea założyła dopasowany kolorystycznie do reszty pancerza hełm, po czym jako pierwsza opuściła Nomada. Kiedy pod jej stopami coś zachrzęściło, nieco się skrzywiła i spojrzała w dół. Lirithea D'riais: No nieźle... Rozejrzała się dookoła i szybko spostrzegła, że rozłupana przez nią czaszka nie była jedyną w okolicy. Wtedy dołączyli do niej pozostali, na czele z ich turiańskim Widmem, w którym szybko dostrzegła coś niecodziennego. Zauważyć to musiał również Jahleed, bo krótko skomentował chwilową ozdobę lidera. Lirithea przyjęła słowa Barrusa raczej z uczuciem niesmaku, niż podziwu. Czy chciał im zaimponować swoim heroizmem? Może był głupi? A może po prostu stwierdził, że życie mu niemiłe? Asari pokręciła jedynie głową i oparła się nonszalancko o Nomada. Lirithea D'riais: Rób, jak uważasz. Powiedziała obojętnie, wzruszając ramionami. Nie zamierzała rzucać się w pogoń za Widmem, a już na pewno nie narażać własne życie dla niego. Powstrzymywać też nikogo nie zamierzała, wszak każdy był wystarczająco duży, by podejmować własne decyzje - nawet volus. |
04-12-2016, 18:15 | #50 |
Reputacja: 1 | Odłożywszy broń, Barrus odważnie postąpił naprzód, licząc się jednak z tym, że lada moment mógł skończyć z kulką w głowie. Nie było to pewnie dla niego nic nowego, będąc Widmem nie raz podejmuje się ryzyko, lecz mimo to zawsze pozostawała niepewność – czy jeśli dwa razy udało się uniknąć śmierci, to do trzech razy sztuka? Reszta drużyna stała obok Nomada, gdy kapitan podążał wolnymi krokami w kierunku kasyna. Wprost na tego, którego laser wyznaczał teraz centralnie obszar pomiędzy oczami Widma. Maurinius zauważył, że strzelec znajduje się ponad nim, na jednym z balkonów okalających ruiny budynku. Nie mógł jednak dokładnie zlokalizować, na którym. Kiedy był już tylko kilkanaście metrów od budynku, zza jednej z osłon wyszedł spokojnym krokiem turianin w pełnym pancerzu bojowym, dzierżący karabin szturmowy i celujący wprost w pierś kapitana. Turianin: Ani kroku, bo snajper strzeli. krzyknął do niego. Barrus zatrzymał się odruchowo – lecz zanim podjął decyzję, czy znów ruszyć, turianin kontynuował. Turianin: Nie macie pancerzy Słońc, Zaćmienia ani Krwawej Hordy. Nie macie emblematów Arii. Kim jesteście? Test na spostrzegawczość: Lirithea (14) Jahleed (13) Quin (20!) Zanim kapitan zdołał odpowiedzieć, Quin kątem oka zauważył coś dziwnego na lewo od nich – coś, co wyróżniało się spośród ruin Pustkowi. Pancerz. Czarny pancerz. A kiedy ten się poruszył, stało się jasne, że nie jest tylko martwą atrapą. |