01-05-2018, 11:34 | #1 |
Reputacja: 1 | [ST:A] USS Praha Ep.1 "When the Night Comes In" Baza Gwiezdna 371, Data Gwiezdna 48355.4 Ciężko było uwierzyć, że w miejscu, w którym znajdowała się baza jeszcze do niedawna nie było nic. Układ binarny o jedynie dwóch interesujących ciałach planetarnych. Najbliżej dwóch słońc znajdowała się planeta klasy Y. Trochę dalej bliżej środka układu swoją orbitę miała karłowata planeta klasy D, która przywodziła na myśl księżyc Ziemi. Konstruktorzy tworzący nową bazę gwiezdną użyli jej jako swojej głównej bazy. Gdy opuścili ją, miejsce to przejęła Gwiezdna Flota, zamykając dostęp do planety i tworząc małą bazę Wywiadu. Można było się jedynie domyślać, dlaczego nie chciano w tym celu wykorzystać znajdującą się na skraju układu nową bazę gwiezdną. Sprawiała ona dobre wrażenie, nowa, czysta, niemal sterylna, a jednocześnie pełna życia. W każdym momencie wokół niej znajdowało się przynajmniej kilka okrętów. Zbudowana według najnowszych schematów, mogła być szybko przystosowana do jakiegokolwiek zadania wyznaczyła by jej Admiralicja. Nie to, że jakiekolwiek modyfikacje były konieczne. Po podpisaniu traktatu pokojowego i utworzeniu Strefy Zdemilitaryzowanej Kontradmirał Julian Fornal wybrał to miejsce, jako swój sztab. Tym samym wszystkie okręty z sektora, pieszczotliwie nazywanego przez personel floty - Końcem Nadziei otrzymały nowy dom. W każdej chwili w systemie znajdowały się przynajmniej dwa okręty, kolejny powinien znajdować się nie dłużej niż dzień lotu. Do samej logistycznej obsługi takiego przedsięwzięcia potrzebowano ogromnej ilości personelu. I widać to było po wnętrzu stacji. Setki istot przewijało się po głównych sekcjach stacji. Wraz z jej pojawieniem się przybyli kupcy i pionierzy szukający tymczasowej bezpiecznej przystani. Wraz z nimi pojawiła się też większa liczba cywili. Mimo, że nadal była to instalacja wojskowa, pod wieloma względami przypominała bardziej port cywilny. Choć żółty kolor na mundurach żołnierzy i oficerów GF przypominał, że czasy są niebezpieczne. Zagrożenie jakie stanowili Maquis, niebezpieczeństwo że traktat zostanie zerwany i w końcu zagrożenie jakie mogło stanowić Dominium sprawił, że to właśnie kolor departamentów operacyjnych był dominujący w tym miejscu. Zresztą z tego powodu 3 dni temu do tego miejsca przybył USS “Praha” okręt klasy Akira. Klasa ta była modyfikacją typowych projektów Federacji. Odpowiedzią między innymi na wydarzenia w Wolf 359. Mniejszy od klasy Galaxy, nie przystosowany do przewożenia rodzin, miał doskonalsze uzbrojenie i był wytrzymalszy. Powrót do korzeni dalekiej eksploatacji - okręt, który sam potrafiłby poradzić sobie z każdym zagrożeniem. Sama Praga niedawno wyszła ze stoczni Utopia Planitia. I widać było, że ostatnie wydarzenia miały mocny wpływ na zespół projektowy. Choć nie odbiegał w żadnej mierze od norm znanych z innych okrętów, to jednak najwięcej znaczenia przyłożono do instalacji wojskowych i medycznych. Okręt miał być iskrą w mroku, niosąc nadzieję zagrożonym istotom w całym kwadrancie. Nawet jego motto oddawało tą ideę: “Nie było nigdy nocy czy problemu, którego nie rozwiązał wschód słońca lub nadzieja”. Już wkrótce idea ta miała być zrealizowana tutaj na granicy Federacji … Kapitan Arthos Dellare CO Prahy siedział obok swojej I Oficer Komandor Ta’nar naprzeciwko bajoranki Kapitan Deene Cefa dowodzącej “USS Charles Tucker” klasy Nova i jej pierwszej oficer tellarytce Komandor Ruva bav Tregrurc. W sali obrad panowała nerwowa atmosfera, działalność Maquis w regionie stawała się coraz bardziej nieznośna, a od zaginięcia USS “Voyagera”, nie można było wykluczyć ataków na obiekty Federacji. Kontradmirał Fornal, człowiek pochodzący z Ziemi, dobrze po 50, z lekkim brzuszkiem, przerzedzonymi szpakowatymi włosami i sumiastymi wąsami, był ojcowską figurą. Nie wydawał się poruszony niczym co tu się wydarzyło. A jego dobrotliwy uśmiech miał uspokajający wpływ na zebranych. Nie można było tego samego powiedzieć o pozostałych oficerach zebranych w tej sali. Komandor Prodromos Giorgiou Szef Sztabu co chwila podawał jakieś pady Fornalowi, to do podpisania to pokazując jakiś szczegół, warty jego uwagi. Stojący przy holograficznej mapie Saurianin Komandor Porucznik Doggtonii Szef Wywiadu sektora, oraz Komandor Porucznik Ágnes S-pos będąca Głównym Oficerem Strategicznym, co chwila przerzucali obraz przybliżając, to znów oddalając znane systemy i informacje, które mogły być przydatne dla dowódców. Oboje z oficerów Pragi zapatrzyli się chwilę na PADD wyświetlający dyrektywy przygotowane przez dowództwo na czas przydziału ich okrętu pod dowództwo Fornala. Wytyczne jakich mieli przestrzegać podczas każdej misji w tym miejscu. Oczywiście nikt nie zapisał tutaj takich oczywistości jak przestrzeganie Pierwszej Dyrektywy, ale znalazły się tutaj takie informacje jak Ochrona Granic Federacji i jej obywateli, Badanie i mapowanie okolicy oraz Zakaz przekraczania DMZ. Tymczasem dwójka oficerów skończyła swój wykład o działalności Maquis (zwiększającej się), szlakach przemytniczych i przerzutowych (trudnych do wykrycia) oraz działalności Cardassian po ich stronie granicy (podejrzanie małej) i patrzyli na swojego dowódcę. Fornal odezwał się tubalnym głosem, którego nie powstydziłby się żaden Klingon. -Znacie już ogólną sytuację. Nie po to jednak was tutaj zebrałem, choć chcę aby moi oficerowie posiadali pełnię wiedzy, podczas waszej pierwszej misji tutaj, nie powinno to mieć aż takiego znaczenia. Na stacji znajduje się Profesor Dastan Çekan z Instytutu Historii na Alpha Centauri i jej współpracowniczka Doktor Inżynier Piccix, benzanytka z instytutu Deystroma. Obie przybyły tutaj aby badać ruiny cywilizacji Avlolla znajdujące się w układzie Carcharhinus - -Avlolla sir? - zapytała nagle Komandor av Tregruc -Ah tak, nie są zbyt popularni. Nawet wśród zawodowych historyków. Uważani są za jedną z ras koalicji, która zatakowały Ikonian. Mocno zaawansowani, zwłaszcza w technice zbrojeniowej. Zresztą zniknęli niedługo po nich, o ile można tak mówić o tak dawnym okresie. Nie pozostawili po sobie zbyt wielu śladów, a historycy spekulują, że zniszczyli samych siebie, w jakieś wojnie … A może byli kolejnym celem ówczesnych cywylizacji? Cokolwiek się zdarzyło, tuż za naszą granicą znajdują się jedne z niewielu ich ruin. Dokładnie na Carcharinus IV planecie klasy M.- - Właściwie klasy M - wtrącił Doggtonii - Planeta jest niebezpieczna ze względu na zwierzęta i roślinność. Istna dżungla - -Prawda. Dlatego zdecydowałem, że USS Tucker pozostanie na orbicie do czasu zakończenia badań. Pomoże w nich, a także dokładnie zmapuje resztę systemu i planet w nich obecnych. To nie pierwsza wyprawa archeologiczna, dlatego obecne badania nie powinny potrwać dłużej niż miesiąc. Po tym czasie zabierzecie panią profesor z powrotem do bazy. Kapitan Deene proszę udzielić im wszelkiej niezbędnej pomocy. Wasze zespoły naukowe i ochrony okażą się z pewnością przydatne. Praga odeskortuje was na miejsce i potem rozpocznie trasę patrolowo-eksploracyjną - dodał admirał -Zaplanowaliśmy trasę, która nie powinna wam zająć więcej niż dwa tygodnie. W tym czasie odwiedzicie system Taxidea. Kurtuazyjnie. To dość religijna i wojownicza rasa, ale ich układ jest strategicznie ważny. Utrzymujemy tam mały punkt przeładunkowy oraz ambasdę. Dostarczycie im pewne zapasy i sprzęt. - powiedziała Sipos. -Dwa tygodnie dają wam dużo czasu, aby zbadać po drodze kilka układów, uaktualnić mapy oraz zbadać wszelkie anomalie, na jakie moglibyście się natknąć. Potem wrócicie na Carcharinus i zapewnicie Tuckerowi eskortę z powrotem. Czy macie jakieś pytania?- dokończył dowódca sektora. W tym samym czasie, Poziom Główny SB 371 -Kapitan Kelly to świetny oficer, “Erebus” to okręt klasy Galaxy. Wiesz jak to wygląda, w pewnym momencie każdy chciał dostać się na jeden z okrętów tej klasy. Koniec końców, przynajmniej dla mnie okazało się to nudne. Nie zrozum mnie źle, rodziny i wygody na tego typu statkach … są przyjemne, ale brakowało mi wyzwań. Mnie o tym przekonał Wolf 359 … - do tej pory Lidia jedynie pół słuchała wypowiedzi Raitot. Obie siedziały w jednej z kawiarni, która górowała nad głównym korytarzem stacji. Obserwowały podwójne słońca systemu i nieprzerwaną rzekę istot przelewającą się na dole. Ta ostatnia wypowiedź sprawiła jednak, że skupiła całkowitą uwagę na Betazoidce. -Byłaś tam, prawda? - zapytała z ciekawością. Znała odpowiedź, ale nie wielu z tych, którzych przeżyło masakrę, było chętnych o niej wspominać. Keela wydawała się wyjątkiem, jakby nawet tak straszne przeżycie nie było w stanie złamać jej duch … optymizmu. Tym razem jej rozmówczyni jedynie kiwnęła głową, przez chwilę wpatrując się przez okno w gwiazdy. Jakby wzrokiem szukając sektora 001. -W tym czasie służyłam na Ahwahnee, szczerze powiedziawszy mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała uczestniczyć w czymś podobnym, to było straszne. Choć nie powiem, mi otworzyło oczy. Zresztą chyba całej Gwiezdnej Flocie. Bez tej porażki z Borg, nie mielibyśmy klasy Akira … czy tego nowego … Defiant. Teraz przynajmniej mamy szansę jeżeli wrócą … - -O ile wrócą … - Lidia chciała powiedzieć coś jeszcze, ale jakiś ruch na dolnym pokładzie przykuł jej wzrok. -O na pewno wrócą … - Betazoidka, chciała coś dodać, ale musiała wyczuć niepokój Głównej Inżynier, gdyż całkowicie zmieniła swoją wypowiedź -Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha - A Honeywell naprawdę zobaczyła ducha. Takiego z jej przeszłości. Na tym skraju “cywilizacji”, w cywilnych niezbyt schludnych ciuchach stał Greyson Bungle. Nawet z tej odległości kobieta mogła bez problemu stwierdzić, że wyglądał na zmęczonego. Na jego twarzy widać było około 3 dniowy zarost, który go postarzał i nadawał mu wygląd jakiegoś wagabundy żyjącego na skraju Federacji. Obraz ten kłócił się z tym w jaki sposób zapamiętała go Lidia. Podnosił się właśnie od stolika małej restauracji znajdującej się przy jednym z lądowisk cywilnych. Jego rozmówca, dobrze zbudowany humanoid, zasłonięty od tej strony przez kolumnę i tłum wyciągnął do niego rękę. Duża ręka ubrana była w mundur żółtej sekcji operacyjnej. Miał chyba również się podnieść, ale w tym samym momencie Greyson podniósł wzrok, napotykając spojrzenie Honeywell … przynajmniej ta miała takie wrażenie. Mężczyzna w tym samym momencie powiedział coś do swojego towarzysza. I zawrócił na pięcie idąc po promenadzie dość szybkim krokiem. Po chwili wszedł do jednego ze sklepów oferujących części mechaniczne do okrętów. Lidia przerzuciła wzrok na stolik przy którym jeszcze do niedawna siedział, ale Ktarianski kelner sprzątał już to miejsce. -Wszystko w porządku?- zapytała Raitot, która musiała wyczuć niepokój swojej rozmówczyni. Po prawdzie jednak nawet Lidia nie była do końca w stanie powiedzieć, co ją tak w tym wszystkim zaniepokoiło.
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |
08-05-2018, 00:00 | #2 |
Reputacja: 1 |
|
09-05-2018, 11:05 | #3 |
Reputacja: 1 | Wszystko zdawało się proste... zbyt proste, a jak coś jest zbyt proste, to najpewniej się spierdoli przy najbliższej okazji. Tak zawsze było i Arthos wiedział to nader dobrze. Pytanie tylko jakie zyski da radę wyciągnąć... To było dobre pytanie, a założenia rejsu były "symplistyczne".
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
14-05-2018, 19:30 | #4 |
Reputacja: 1 | Poziom Główny -Oho, w to, że zostawią nas w spokoju nie uwierzę nigdy, nawet ja nie mogę aż tak optymistycznie patrzeć na świat. To dlatego, że widziałam ich z bliska … Nie wcześniej czy później wrócą, ale tym razem będziemy na nich jeszcze lepiej przygotowani. - odpowiedziała kobieta podnosząc się ze stolika szybko, chcąc nadążyć za towarzyszką, która tak naprawdę na nią nie czekała. Podbiegła aby się z nią zrównać i chyba miała coś powiedzieć, ale przynajmniej w tym konkretnym momencie zrezygnowała z tego. Niby od niechcenia rozglądnęła się po stacji, aby w końcu rzucić krótkie -Chodź - po części pociągnęła Lidię w stronę schodów na dolne piętro, ale ta nie protestowała zbyt zaciekle. Była zaskoczona tą nagłą zmianą i impulsem, jaki pchnął Raitot, ale nie przeszkadzało jej zejście na dolny pokład. Poprowadziła ją do witryny małego sklepu artystycznego, prowadzonego przez Klingona. Liczne rzeźby, obrazy i hololity były ustawione na widok publiczny. Większość z nich przedstawiała bitwy, pojedynki lub inne … równie ciekawe wydarzenia. Porucznik obserwowała je z zaciekawieniem -Ciekawe czy coś spodobało by się Komandor Rostislavovnovej - powiedziała w pewnym momencie -Może nawet ciekawie wyglądałoby w jakieś kwaterze, choć bardziej zakupiłabym to dla Iji … pierwszy przydział nie jest łatwy, ale coś takiego mogłoby sprawić, że poczuje się jak w domu na pokładzie tego okrętu - kobieta mówiła dalej, ale Honeywell nie skupiała się zbyt bardzo ani na wywodzie, ani na walorach artystycznych wystawionej sztuki. Choć przynajmniej pod względem techniki wydawały się dobre … o ile nie ze względu na temat. Jednak coś innego bardziej ją interesowało, z miejsca w którym teraz stały bliżej było do sklepu, w którym był Greyson, przez szybę zobaczyła, że uścisnął rękę sprzedawcy, opierając się jednocześnie o jakieś pudełko, chyba właśnie szykował się do wyjścia … Sala Odpraw 12h - Żaden okręt wojenny nie może wkroczyć na teren DMZ, nie bez negocjacji i zgody obu stron. Federacja wiele włożyła w ten traktat pokojowy i nie chciałbym aby którykolwiek z moich oficerów był odpowiedzialny za jego złamanie. Rozumie pan Kapitanie, moje obawy i dlaczego wprowadziłem ten protokół. Co do hipotetycznej sytuacji zagrożenia … cóż są inne okręty, ale oczywiście ja już nie jestem na stanowisku frontowym. Nasi kapitanowie mają pewną swobodę, wszakże często działacie poza możliwością natychmiastowego skontaktowania się z dowództwem … Jeżeli dojdzie do takiej sytuacji … cóż myślę, że prom … pod pewnymi warunkami byłby akceptowalny … Oczywiście rozumie pan, że po takim wydarzeniu musiałbym przeprowadzić śledztwo … i lepiej aby Cardassianie nie wykryli takiego promu, nie wiadomo jak zareagują - Admirał mówił spokojnie, skupiając się na Dellarze tak jakby w tym momencie, nie istnieli inni dowódcy, w tym samym czasie pierwsza oficer Tuckera prowadziła ożywioną rozmowę z wywiadowcą, który nachylał się do niej, tak że ciężko było zrozumieć o czym mówią, ale powstał spory szum. Dopiero gdy Admirał spojrzał na nich zamilkli -Przepraszam Admirale - powiedział Doggtonii -Małe nieporozumienie z panią komandor … - - Komandorze, mam zaufanie do ludzi, którzy służą z nami. Domyślam się o jakim nieporozumieniu pan mówi … zostawmy to - oboje oficerów kiwnęło głową na zgodę, choć nie wyglądało na to, że ich dyskusja miała się zakończyć -Cóż … - rzucił Admirał - Jak już mogłem mówić, cieszę się, że oba wasze okręty są w tym miejscu. Będziecie mieli okazję zobaczyć rozwój stacji … chciałbym abyście wyruszyli o godzinie 22 dzisiejszego dnia. Jeżeli to wszystko zostawię was samych … mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia, tak jak podejrzewam wy przed wylotem …. -
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |
17-05-2018, 23:22 | #5 |
Reputacja: 1 |
|
18-05-2018, 19:03 | #6 |
Reputacja: 1 |
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
18-05-2018, 23:20 | #7 |
Reputacja: 1 | W sali było zdecydowanie za ciepło. Ta’nar czuła jak krew zwalnia w jej żyłach a ją samą ogarnia lekka senność. Mundur, którego nie mogła nie założyć na tak ważne spotkanie, nie ułatwiał sprawy. Miała wrażenie, ze parzy jej skórę, co oczywiście nie było prawdą. Tym niemniej to było irytujące uczucie. - Sześć, nie prawie siedem lat to bardzo dużo u człowieka – pomyślała przyglądając się Kontradmirałowi Fornalowi. Czas nie obszedł się z nim łaskawie, choć bez wątpienia sprawiał wrażenie odpowiedniego człowieka na odpowiednim miejscu. Jak zawsze, zresztą – gdziekolwiek by go nie widziała Fornal zdawał się tam idealnie pasować. Choć teraz wyobrażenie go sobie w swoim łóżku przechodziło Ta’nar z trudem. Mimo ze wyobraźnię miała nieźle rozwiniętą. Rzuciła szybkie spojrzenie na Kapitana Dellare. Oczywiście, to ona powinna była zajmować jego fotel. Była bardziej doświadczona i miała wyższe kompetencje przywódcze. Podobno na ostatniej ewaluacji otrzymał niższe noty niż ona – tak przynajmniej słyszała, ale nie miała pewności, czy oficer który w zaufaniu sprzedał jej tą informację , rzeczywiście miał dostęp do akt, czy tylko ściemniał. Często potrafiła wyczuć słabe emocjonalne echo przeżyć innych osób, co w połączeniu z intuicją pozwalało jej stwierdzić, czy ktoś mówi prawdę, czy kłamie, ale do trafnej oceny potrzebowała dobrze znać rozmówcę. Lub chociaż zachowywać zimną krew a wtedy też była rozemocjonowana. Podobnie jak teraz – napięcie wisiało w powietrzu, utrudniając jej skupienie się na meritum spytania. Poruszyła się, próbując odciągnąć kołnierzyk wbijający się jej w szyję. W sumie nie mogła powiedzieć nic złego o Dellare – oczywiście poza tym, że zabrał jej statek. Racjonalnie wiedziała, że nie była to jego wina, tylko Dowództwa, które postanowiło ukarać ją za akcję na USS Bounty. Nomen omen. Historia Ziemi była fascynująca, z zapałem studiowała ją po ucieczce jej rodziny z Andorii. Choć opowieść o buncie na ziemskim okręcie poznała już po wydarzeniach na USS Bounty. Do dziś uważała, ze podjęła słuszną decyzję odbierając dowództwo kapitanowi Brownowi. Wcześniej niż inni rozpoznała, że stał się ofiarą duchów przodków, którzy zaczęli przejmować jego rozum, popychając go do coraz mniej racjonalnych decyzji. Być może środki, których użyła, były nieadekwatne do sytuacji… tak, co do tego mogła się zgodzić. W końcu nawet dowództwo GF przyznało jej rację – nieoficjalnie, oczywiście – dziękując za uratowanie sytuacji. Ale wpis w aktach pozostał. I będzie musiała odczekać kolejne kilka lat na stanowisku pierwszej, zanim dostanie swój własny statek. Kiedy narada się skończyła, a Dellare przepisowo zasalutował Admirałowi i zbierał się do wyjścia, Ta"nar zatrzymała go na chwilę. - Podejdę przywitać się z Admirałem. – powiedziała. – To bliski przyjaciel mojego ojca. Może dowiem się czegoś konkretniejszego. Jeśli nie ma pan nic przeciwko, Sir.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |
19-05-2018, 07:17 | #8 |
Reputacja: 1 | Dellare spojrzał na andoriankę. Przyjaciel ojca? Co za doskonała okazja! Jaka szkoda, że był urobiony po łokcie i czas naglił. Cóż, jeszcze będzie czas i sposobność, a Ta'nar może do czegoś się przydać... pod płaszczykiem spotkania ze starym przyjacielem rodziny rzecz jasna. Kim był on by wybrzydzać?
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
19-05-2018, 10:59 | #9 |
Reputacja: 1 | Ta'nar skinęła głową kapitanowi i podeszła do Admirała. Poczekała, aż wokół Juliana nieco się przerzedzi i podeszła, uśmiechając się. -Panie Admirale - przywitała się. - Ojciec prosił o przekazanie pozdrowień.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |
21-05-2018, 21:09 | #10 |
Reputacja: 1 | Sala Odpraw Admirał uśmiechnął się na widok Andorianki, od razu patrząc jej w oczy. I choć fizycznie mógł się zmienić, to w jego oczach wciąż płonął ten sam ogień, który mogła pamiętać z przeszłości. Niebieskie oczy Fornala zawsze zdawały się chłopięce i zawsze w spojrzeniu czaiła się jakaś iskierka "szaleństwa", gdyby spojrzeć na jego oczy to możnaby przysiąc, że własnie spłatał jakiegoś figla nauczycielce i czeka na rezultaty. -Ta'nar. Miło ciebie widzieć - jego głos był potężny, nawykły do wydawania rozkazów. -Podziękuj ojcu i pozdrów go ... Chętnie znów go zobaczę w najbliższym czasie ... na jakimś wypadzie - po tych słowach uśmiechnął się szelmowsko, znów przypominając tego kapitana, który równie dobrze mógł prowadzić starożytną ziemską jednostkę piracką, jak okręt Gwiezdnej Floty. -Nie przeszkadzajmy innym, zapraszam ... - lekko dotknął jej łokcia, aby pokierować ją w jeden z kątów sali, nie protestowała. Stanęli w pewnej odległości od pozostałych, którzy wyraźnie nie chcieli przeszkadzać w tej rozmowie. Fornal oparł się o ścianę i rzucił, krótkie spojrzenie Komandor -Zawsze wiedziałem, że zajdziesz wysoko ... - powiedział na początku, a potem zaśmiał się, krótko przyjacielsko. -Przepraszam ciebie najmocniej, czas obszedł się z tobą łaskawie. Wyglądasz doskonale i ani o dzień starsza niż wtedy, gdy widziałem ciebie po raz ostatni - wypowiedział te słowa nie tylko w sposób, jakby on to wierzył, ale który pozwalał drugiej stronie na zrobienie tego samego. Na uwierzenie w wizję Juliana Fornala ... coś co używał z takim sukcesem i gracją, że jego podwładni gotowi byli wskoczyć za nim w sam ogień piekielny. -Mi chyba nie służy ni pokój, ni stanowisko - mówiąc to lekko poklepał się po brzuchu -Jakoś nie mogę w sobie znaleźć motywacji do ćwiczeń, choć śmiem twierdzić, że nadal potrafię sobie doskonale poradzić z Bat'Lehem ... ale dobrze, nie rozmawiajmy o mnie. To podobne niegrzeczne ... tak porywać konwersację. Co u ciebie? Chciałaś mnie o coś zapytać? - W innej części Sali Obrad Doggtonii musiał zauważyć spoczywający na sobie wzrok kapitana, gdyż po chwili oderwał się od prowadzonej konwersacji i podszedł do dowódcy Pragi. Skinął mu głową, po czym wyciągnął rękę. Obaj mężczyźni podali ją sobie -Miło pana poznać kapitanie - powiedział w końcu oficer wywiadu -Czytałem pana akta, imponujące jak na tak krótki staż - Dellare chciał odezwać się zastanawiając się, czy nie był to jakiś przytyk ze strony Saurianina. Nie dane mu było jednak nic wtrącić, gdyż oficer kontynuował. -Mam nadzieję, że sztuczne serce panu nie przeszkadza. Nie wiem, czy pan wie, ale znajduje się w tym wypadku w dość doborowym towarzystwie ... Kapitan Picard, również jest posiadaczem takowego serca - tym razem Arthos nabrał pewności, że nie były to zwykłe przepychanki słowne. To był jakiś rodzaj testu, choć ciężko było zorientować się patrząc w duże, gadzie oczy Doggtoniiego, co nim kierowało -W każdym razie, czy chciał mnie pan kapitan o coś jeszcze zapytać?- Poziom Główny Lidia nie myślała o tym dalej. Podjęła decyzję i zamierzała ją wykonać. Jej towarzyszka nawet jeżeli chciała ją powstrzymać, to musiała wyczuć silne emocje buzujące w głównej inżynier i zrezygnowała z tego zamiaru. A Honeywell czuła się jak zahipnotyzowana. Nie było czasu na zastanowienie, jej cel ... wychodził właśnie ze sklepu. Przyspieszyła kroku ... i z impetem godnym Targa goniącego ofiarę wpadła na niespodziewającego się tego Bungle'a. Nie przewidziała jednego ... pilot musiał spędzić sporo czasu na siłowni, kobieta odbiła się od jego umięśnionej sylwetki i padając na pokład stacji wprost na tyłek. Trudno nie był to pierwszy, ani ostatni raz gdy wylądowała na podłodze. Przynajmniej wytrąciła mężczyznę z równowagi, który nie dość że upuścił trzymaną w ręku skrzynkę, to zaplątał swoje nogi, obracając się na brzuch i w ten sposób lądując na pokładzie. Można było przysiąc, że pokład zadrżał od tego upadku ... ktoś tu zdecydowanie przybrał na wadze. -Dobry panie - powiedział mężczyzna podnosząc się szybko na kolana i obracając się w stronę Lidi. -Co do jasnej ... O Lidia - wyglądał na naprawdę zaskoczonego, w tym czasie Główna Inżynier już zaczęła się zbierać z podłogi -Dobrze cię widzieć - powiedział mężczyzna natychmiast podnosząc przedmioty, które wypadły na podłogę. Lidia przyjrzała się częściom z różnymi oznaczeniami. Chciała schylić się po jedną aby przyjrzeć się jej bliżej, ale Greyson był szybszy -Nie, nie ... nie potrzeba - wrzucił wszystko garściami i zamknął skrzynkę. Dopiero teraz wyprostował się -Nie spodziewał się ciebie tutaj ... co porabiasz? - uśmiechnął się do niej, i lekko rozluźnił, dając wrażenie pełnej swobody. Honeywell wydawał się jednak spięty i zdenerwowany całą tą sytuacją ... Przyjrzała się mu uważnie ... tak z pewnością nie czuł się komfortowo obecnie ... Dok Prom z sektora Bajorańskiego właśnie zadokował przy stacji. Namor nie czuł się dobrze. Podróż z Trilla trwała naprawdę długo. Nawet jego mundur i przywileje nie pomogły. Kilka razy musiał nadużyć drogę. Ostatecznie razem z parom innymi oficerami i załogantami złapał cywilny transport z Aldebaran. Nie należał on do szczytów luksusów, ani prędkości. Przez chwilę bał się, że spóźni się na Pragę i będzie musiał znów gonić okręt jakimś wypożyczonym promem. Na szczęście już po wejściu do systemu rozpoznał sylwetkę jedynego okrętu klasy Akira zadokowanego do stacji. Czuł, że jest coraz bliżej domu. Gdy tylko procedury lądowe zakończyły się z radością wyszedł na stację. Był zmęczony, czuł się również brudny. Jedyne o czym marzył, to soniczny prysznic i odpoczynek w kajucie. Na przeciwko doku stała Chorąża Eetit, podniosła rękę w geście powitania i szybkim krokiem doszła do lekarza. -Panie Komandorze ... dobrze pana widzieć z powrotem! Mam nadzieję, że wszystko poszło po pańskiej myśli - wyrzuciła z siebie szybko. Filigranowa dziewczyna nie wyglądała jak typowa dowódca ochrony okrętu, zwłaszcza takiego jak USS Praha, jednakże Socar miał okazję zobaczyć jak zamiatała matę przeciwnikami trzy razy większymi od siebie. -Czy mogę w czymś pomóc? Kapitan i Pierwsza są na spotkaniu z dowództwem, paru innych oficerów jest na pokładzie stacji. Komandor Rostislavovna zajmuje się wszystkim na okręcie, jak wykryliśmy pański prom, kazała mi tu przyjść i pomóc w razie potrzeby - uśmiechnęła się i był to naprawdę słodki, niewinny uśmiech -Mogę powiedzieć, że wszyscy tęskniliśmy ... dobrze, że już pan jest, nikt nie chciałby lecieć bez swojego Głównego Oficera Medycznego -
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |