10-09-2007, 19:56 | #61 |
Reputacja: 1 | Diler biegł za Tobą i osłaniał tyły. W rękach trzymał rakietnice G-202. Na dach zaczeli już wbiegać pierwsi ludzie z wrogich jednostek, ale wy już bezpieczni w transportowcu unieśliście się w powietrzu i polecieliście w stronę waszej bazy. Georg jeszcze przez jakiś czas walił z ciężkiego karabinu laserowego. Widocznie sprawiało mu to radoche, bo wykrzykiwał wulgarne hasła pod adresem wrogów i głupkowato się uśmiechał. Pewnie ćpun najarał się przed misją. Chcąc czy nie chcąc uśmiechnąłeś się i można powiedzieć, że nawet lekko odprężyłeś. Wylecieliście po za obręb miasta i Georg przestał walić z karabinu. Ucichł na chwile po czym znów uśmiechnął się głupkowato. -Jak tam u Ciebie było Grant? Pieprzeni partyzanci, cholere które myślą, że są nieźli, a idą na rzeź jak mięso armatnie- mruknął. |
10-09-2007, 20:41 | #62 |
Reputacja: 1 | -Dowódca to idiota który nie umie nawet udawać że ma autorytet i coś potrafi. Żołnierze to zbieranina frajerów którzy żrą się miedzy sobą i wymiękają od razu kiedy zobaczą że ktoś jest silniejszy. Zero dyscypliny, zero wyszkolenia, nawet woli walki niewiele. Miałem już dość tego gówna. Dobrze że w końcu wracam do swoich. A jak tam w jednostce? Gdzie stacjonujecie co porabiacie? Działo się coś jak mnie nie było? Grant odprężył się i wyciągnął przed siebie nogi. Ignorując wiszącą w kabinie tabliczce odpalił papierosa i poczęstował Dilera. W końcu między swoimi. Uśmiechnął się się szeroko i wypuścił zgrabne kółko z dymu.
__________________ Oj Toto to już chyba nie jest Kansas... "Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce" |
10-09-2007, 20:50 | #63 |
Reputacja: 1 | -Zostaw ten Twój cholerny szajs- zaczął grzebać w plecaku- nie wiem co Ty widzisz w tych papierosach. O, mam- wyciągnął małą torebeczke z białym proszkiem i butle z niebieskim płynem.- Mam tu coś niezłego, najlepszy towar- Podał Ci woreczek, a sam łyknął z butli. Aż wstał i cały się otrząsnął-okropieństwo-mruknął.- W żadnej jednostce nie byłem- powiedział ponownie siadając- tak jak i Ciebie znaleźli mnie partyzanci. Szukałem Cię w bunkrze, ale nie znalazłem. Słyszałem, że chodziłeś z jakąś laską Gabriellą. Przeleciałeś ją?- Mrugnął. Jak zwykle ten sam dobry, bezpośredni Diler. Poczęstował Cię flaszką. |
10-09-2007, 21:43 | #64 |
Reputacja: 1 | -Ja zwyczajnie lubię papierosy. A co do tej laski to nie lubię jak panna śmierdzi tygodniowym potem stary Grant zaciągnął się fajkiem, łyknął z butli i dopiero po przełknięciu wypuścił dym. Otrząsnął się i skrzywił. Po czym oddał flaszkę kumplowi i wyszczerzył zęby. -Dobrze że to już koniec tego gówna. W końcu normalne wojsko a nie jakieś popierdółki, partyzantka psia jej mać.
__________________ Oj Toto to już chyba nie jest Kansas... "Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce" |
10-09-2007, 21:52 | #65 |
Reputacja: 1 | -Podobno szykują już dla nas jakąś ciężką misje. Przynajmniej będzie się na kim wyżyć po tych latach w wojsku. Póki co nie zabiłem jeszcze żadnego z wrogów.- Spojrzał na zegarek- gdzieś tak za godzine będziemy. Przekimam się. Obudź mnie jak będziemy na miejscu jeśli nie masz zamiaru spać.- Po czym padł jak zabity. Wreszcie rozejrzałeś się po transportowcu. Reszta miejsc była zajęta przez około trzydziestu poniewieranych cywili. Była wśród nich i Twoja grupa. Ludzie choć trochę odprężeni chyba nadal ciężko wspominali historię w kanałach. Tylko dzieci całkowicie się odprężyły i pousypiały. Ty czujesz tylko lekkie znużenie. |
11-09-2007, 11:41 | #66 |
Reputacja: 1 | -Kładź się, ja nie mam chęci. Rzucił Grant wygodniej rozpierając się na siedzeniu. Wzrok skierował za okno, ziemia przesuwała się szybko pod transportowcem. Utonął w myślach. Wojna... Ciekawe co przyniesie. Gdzie go rzuci służba, jakie zapomniane miejsca przyjdzie mu odwiedzić, śmierć ilu ludzi zobaczyć. Ale po chwili stwierdził że takie myśli nie mają sensu, co ma być to będzie nie ma co się wgłębiać. Uśmiechnął się i zapalił jeszcze jednego fajka.
__________________ Oj Toto to już chyba nie jest Kansas... "Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce" |
11-09-2007, 18:29 | #67 | |
Reputacja: 1 | Podróż minęła bez żadnych komplikacji. Nie musiałeś nawet budzić Dillera. Sam wstał gdy tylko wylądowaliście. Przed transportowcem przywitała was dojrzała kobieta i jakiś młody przystojny mężczyzna. Oboje z jednostki głównej waszego wojska. -Nie ma czasu na jakieś ceregiele. Cywile pójdą za chłopakiem- mężczyzna skłonił niedbale głową. Na jego twarzy odmalowała się irytacja, z pewnością wywołana tym, że został nazwany chłopcem.- Elita, za mną. Dowództwo na was czeka.- Poszła przez hangar i weszła do jakiegoś korytarza. Szliście i szliście. Potem jeszcze szliście. Zaczynałeś lekko się irytować. Doszliście wreszczcie do ładnie wystrojonego ganinetu. Za biurkiem siedział marszałek. Na stole przed nim leżała tylko jedna koperta. Nic więcej. -Panowie, nasze państwo jest atakowane. Wy jako szkolone maszyny do zabijania musicie pomóc nam ochraniać nasze kochane miasta, rodziny. W tej kopercie leżą pewne informacje. Takie jak gdzie macie swoje pokoje, aby przenocować przed wyprawą. Gdzie znajdziecie wszystkie potrzebne rzeczy. Kiedy macie wyruszyć i gdzie jest miejsce zbiórki. Tylko na boga pilnujcie tej koperty! Najlepiej spalcie po przeczytaniu. Więc opowiem co nieco wam o misji. Usiądźcie proszę- powiedział lodowatym głosem wskazującym na to, że nie przyjmie odmowy. Marszałkowi się nie odmawia. Usiedliście- jako żołnierze szkoleni także w szpiegostwie i sabotażostwie. Zostaniecie wysłani na misję zniszczenia paru mniejszych budynków które służą do np. produkcji broni, lub szkolenia wojska. Oczywiście nie pojedziecie tam sami. Lecą z wami także trzy inne osoby z elity i pięciu naszych żołnierzy. Zostaniecie wyrzuceni z transportowca jakieś dwa kilometry od celu. Teraz odejdźcie, weźcie koperte i już tu się nie pokazujcie. Waszę parszywe tyłki działają mi na nerwy. Marszałkowi się nie odmawia. Wzieliście koperte i wyszliście. Otworzyliście ją i przeczytałeś: Cytat:
-Ale teraz wymyślają hasła. Poprostu lodzio-miodzio. | |
11-09-2007, 20:08 | #68 |
Reputacja: 1 | Grant też rechotał jak najęty. -Boże czy te hasła wymyśla im pięciolatek? Ale w sumie prędzej bym się wykastrował niż pomyślał że ktoś ma takie hasła. Cholera nawet nie pomyśleli o jakiejś odprawie przed akcją, mamy tam lecieć ot tak bez planu? Źle się dzieje. Niech to szlag. Mam nadzieję że w tym magazynie mają dla mnie jakąś konkretną snajperkę bo standardowy karabin fajna rzecz ale to nie to nie to co tygrysy lubią najbardziej. Dobra lecimy bo przestoimy tu cały dzień. Musze wziąć prysznic i zjeść coś porządnego. Gdzie ta pieprzona kolejka? Rozejrzał się i po chwili ruszył w kierunku najbliższej stacji.
__________________ Oj Toto to już chyba nie jest Kansas... "Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce" |
12-09-2007, 07:16 | #69 |
Reputacja: 1 | Diller wyjął z koperty mapę i rozłożył ją. -Kur.. zapiał-mruknął rozkładając mapę- jakby nie mieli cyfrowej. Dobra- powiedział już normalnie- Trzeba iść tędy. Po czym ruszył pewnym krokiem przez korytarze. Nieuszliście daleko i o mało co się nie przewróciłeś. Jakiś Cyborg walnął Cię ramieniem. Odwrócił się do Ciebie z groźnym błyskiem w oku. -Uważaj sobie lilipucie, po jak ci rozbije tą maske to polecisz na skarge do mamusi- widocznie szukał zaczepki. Miał krótko wygolone włosy. Jedno oko zmechanizowane, tak samo i jedna ręka. Przerażający widok co można zrobić z człowieka. Przerażający dla cywila, a nie dla Ciebie. |
12-09-2007, 14:28 | #70 |
Reputacja: 1 | Grant uśmiechnął sie uprzejmie przy czym jego prawa ręka błyskawicznym płynnym ruchem powędrowała do kabury na biodrze. Żołnierze oddziałów specjalnych są zazwyczaj nieźle pieprznięci i takie rzeczy jak pojedynki w stylu westernowych rewolwerowców przy pomocy nabitej broni nie należą wśród nich do rzadkich zabaw. Grant wielokrotnie brał udział w takich zabawach i wyjęcie pistoletu i przyłożenie go do czoła cyborga nie stanowiło dla niego problemu. Wyszczerzył zęby widząc głupia minę zadrutowańca. -Diler masz chęć na smażona konserwę? Rzucił do kumpla nie odrywając wzroku od przeciwnika. -Dalej masz ochotę się rzucać? Jestem deczko zmęczony i wkurwiony tylko mi uprzyjemnisz dzień, no dalej daj mi powód do strzału. Wycedził przez zęby do cyborga.
__________________ Oj Toto to już chyba nie jest Kansas... "Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce" |
| |