|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
10-12-2005, 21:11 | #31 |
Banned Reputacja: 1 | O tych bezpiecznych nie tak trudno się czegoś dowiedzieć zanim nie przyjdzie kontrahent. - z szelmowskim błyskiem w oku odpowiada Sarze Myrtha i znowu dźwięczy w izbie jej śmiech. - W każdym razie mam nadzieję, że nie będzie to nic naprawdę niebezpiecznego ani niehonorowego. |
10-12-2005, 21:17 | #32 |
Reputacja: 1 | Gość przy kominku zaklaskał kilka razy i odkłonił Ci się z uśmiechem. Inne osoby w karczmie też przyklasnęły i dało się słyszeć głosy "Piękna melodia", "U nas tak mało ludzie grają" czy "Dla owiec będziemy grać?". Kiedy Joachim wrócił z wodą dla Sary, przerwał Wam na moment rozmowę i położył przed dziewczyną kilka monet i rzekł: - To za melodię. Panienka wie, od kogo. Na stole leży 3 srebrne monety. Szylingi mają wygląd ośmiokątów i ukazują wizerunek rzeki. Takimi monetami zwykle płaci się w Talabheim.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
10-12-2005, 21:23 | #33 |
Reputacja: 1 | Sara chowa monety i uśmiecha się z podziękowaniem do jegomościa. Proszę mu przekazać, że mój flet jest zawsze na jego życzenie. - wypija wodę do dnia, poczym przeciąga się i przeciera oczy - Mam nadzieję, że ten pan zjawi się wkrótce, robię się już śpiąca.
__________________ [center:e3bddbfe0e]And I saw the beast rise up out of the sea, having seven heads and ten horns, and upon his horns ten crowns, and upon his heads, the names of blasphemy.[/center:e3bddbfe0e] |
10-12-2005, 21:30 | #34 |
Reputacja: 1 | Eidur [user=184,532] - Dobrze Tokhe, zrobimy tak, - "powiedział" do przyjaciela mamrocząc pod nosem - poczekamy jeszcze chwile aż ten człowiek tu dojdzie, a to coś wejdzie do karczmy. Po chwili wejdziemy tam za tym i zobaczymy do kogo się będzie próbowało dobierać. Tylko tak żeby miało czas na dojście do tego kogoś. Przez chwile nad czymś się intensywnie zastanawiał. - Tokhe czy to coś jeśli będzie chciało kogoś zranić, będzie musiało wejść do naszego świata ??? Bo ja nie wiem jak wejść do tamtego... no może bym umiał, ale nie chce. I czy z tym, jeśli w ogóle przejdzie na te stronę, będzie można normalnie walczyć ??? - myśli szybko przebiegały przez jego głowie i mamrotał już niezrozumiale, częściowo przez nerwy. - Tokhe, powiedz że coś wiesz. W każdym razie przygotuj się zaraz wchodzimy. Był strasznie zdenerwowany i cały spocony - Jak ja nienawidzę takich spraw... - myślał w kółko, jakby pod powierzchnią normalnych myśli. Nieświadomie zaczął dreptać w miejscu. [/user]
__________________ And then... something happened. I let go. Lost in oblivion -- dark and silent, and complete. I found freedom. Losing all hope was freedom. |
11-12-2005, 00:31 | #35 |
Reputacja: 1 | Jan Alfred Drzwi nieopodal kuchni otworzyły się. Z ciemnego korytarzyka wyłoniła się znana już pozostałym biesiadnikom postać mężczyzny, mającego na oko 30 parę lat. Jego krótko przycięte włosy były ułożone nienagannie. Mężczyzna skinął lekko głową w powitalnym geście nowoprzybyłemu gościowi, po czym ruszył w stronę kontuaru. Zamienił kilka słów z Joachimem, po czym powrócił na swoje miejsce przy stole - nieopodal panny Myrthy. - Saro, iście wspaniały występ. Idę o zakład, że cudowne dźwięki twojego kunsztu słychać było nawet w piekielnej otchłani. - Skłonił się lekko dziewczynie. - Widzę, że kogoś brakuje... Czyżby źle się poczuł i pognał w objęcia czeluści w ziemi...? - Wyraził swoje zatroskanie Alfred. - Panno Myrtho, czy powtórzyłaś swoje wierszyki z tej grubej książki? Może nas czymś zachwycisz? Nic nie uskrzydla umysłu bardziej niż odrobina poezji... Jan wygładził swój ciemny strój, po czym usiadł prosto za stołem. Załorzywszy nogę na nogę wsparł dłonie na kolanie i wyczekująco spojrzał na pannę Myrthę. W myślach zastanawiał się po ilu aluzjach Joachim zauważy, że po skończonej wieczerzy powinien usunąć nakrycie stołu i jak najszybciej podać po lampce wiśnióweczki. No przecież kącik poezji nie może istnieć bez wiśnióweczki... Mijałoby sie to z celem... |
11-12-2005, 13:27 | #36 |
Banned Reputacja: 1 | Myśli Myrthy też krążyły kolo wiśnióweczki. Jak zawsze kiedy Jan Alfred pojawiał się w okolicy... Wiśnióweczka była jednym z lepszych sposobów na przetrwanie jego lekcji etykiety, szkoda tylko że tak trudno było ją wykraść za spiżarki... Prędzej ci ta siwa bródka zapłonie kiedy poczytam z tej grubej księgi, niż usłyszysz jak deklamuję wierszyki. - mamrocze pod nosem Myrtha odwracając głowę i udając że poprawia włosy. Janie, a może Ty zaszczycisz nas deklamując jakiś piękny wiersz? Ja nie wypiłam jeszcze swojej mięty i całkiem zaschło mi w gardle. - mówi przesadnie dwornie i wyraźnie. Zresztą od zawijania spódnicy przy wchodzeniu na stół mogłabym się przeziębić. - dodaje z miną niewiniątka równie przerysowaną co wcześniej mina pensjonarki. |
11-12-2005, 14:43 | #37 |
Reputacja: 1 | Jan Alfred Pełen stoickiej cierpliwości rzemieślnika, który jak kapiąca woda z wolna lecz konsekwentnie drąży misterne tunele w skale barbarzyństwa młodości, Jan uśmiechnął się. - Nic nie szkodzi, panno Myrtho, Joachim zaraz poda miętę. A jak Ci, zapewne, wiadomo wchodzenie na stół raczej nie przystoi pannom z dobrymi manierami. - Uśmiechnął się i skinął głową. - A już na pewno zadzieranie sukni na stole - dokończył ze zgrozą. - Jeśli ma Cię to ośmielić lady Myrtho, pozwolę sobie zadeklamować wiersz pewnego młodego, elfiego maga, którego miałem niegdyś przyjemność spotkać... - Alfred zamyślił się, jakby pogrążając na ułamek sekundy we wspomnieniach... Dostojnym ruchem, podniósł się na nogi, dopiął swój surdut i poprawił biały mankiet koszuli. Następnie postąpił kilka kroków w stronę lady Myrthy, stukiem butów zagłuszając chrząknięcie, dla rozgrzania strun głosowych. - Wiersz dedykowany był kobiecie, któą ów młodzieniec miał nieszczęście pokochać. As my will struggled - against to fly Your eyes entrapped me and binded tight While my heart battled - fought, not to love Black diamonds - your eyes, caught at my throat Dark oceans surrounding, Black poisonous flames At night my heart shivers, At night my heart breakes Steel chains of loss and flowers that bloom They all seem to taste Like You Like My Doom. |
11-12-2005, 22:47 | #38 |
Reputacja: 1 | Jan Alfred skończył deklamować poemat, którym tylko potwierdził, że nieobce są mu arkana poezji. Niewielu z gości zrozumiało, co zostało właśnie powiedziane, ale ładnie brzmiące słowa oraz tembr głosu zrobiły swoje. Przez krótką chwilę zaległa cisza z deszczem w tle. I dopiero otwierane drzwi karczmy zburzyły nastrój chwili. Widzicie, jak w progu stoi Eidur i po szybkim rozejrzeniu się po izbie utkwił wzrok niedaleko Waszego stolika. [user=184]Wszedłeś do środka. Spojrzałeś wokół i dostrzegłeś delikatny zarys zjawy zmierzający w stronę stolika z Twoimi kompanami, których niedawno opuściłeś. Dostrzegłeś też,że jak tylko zjawa zbliżała się coraz bardziej, zaczyna tracić swój pęd oraz wygląd. Wpatrywałeś się w nią jak urzeczony i chyba po raz pierwszy ONA spojrzała na Ciebie. Poczułeś coś przerażającego, czego jeszcze nie doświadczyłeś, a przecież poruszasz się w świecie widm jak nikt inny. Zrozumiałeś, że jest to coś tak obcego, że nawet tchnienie śmierci wydaje się przy tym niemiłym wspomnieniem. Trwało to ułamek chwili, ale to wystarczyło byś zobaczył, że zjawa czy też to coś, jak to nazywa Tokhe, zatrzymało się i zaczęło cofać. Nie trwało to długo, gdyż szybko rozwiała się w powietrzu jak kamfora lub mgła. Mgła, którą wydawało się, że widzisz tylko ty. Nie wiesz, ile mogło trwać całe zdarzenie, ale po minach ludzi wokół stwierdziłeś, że nie więcej niż trzy czy cztery uderzenia serca. Twojego serca. [/user]
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
11-12-2005, 23:30 | #39 |
Reputacja: 1 | Eidur Stał przez długość oddechu i wpatrywał się w przestrzeń, gdzieś w pobliżu stolika przy którym siedzicie. Wygląda na bardzo zdenerwowanego, po chwili zaczyna coś szeptać pod nosem i rozglądać się po karczmie, jak gdyby czegoś szukał. [user=184,532] Wytężył całą swoją siłę woli, starając się wyczuć czy to coś nadal tu jest, czy może uciekło. - Tokhe czujesz go, czy nadal tu jest ??? - pomyślał, komunikując się z przyjacielem. Następnie skierował całą swoją uwagę na tym czymś - Wracaj tutaj !!! Wracaj !!! Czym jesteś ???!!! Czego tutaj chcesz, do kogo przychodzisz, po co ???!!! Wracaj, odpowiadaj !!! Pokaż się, przyjdź do mnie !!! - Staram się go sprowadzić do "mojego" świata. [/user]
__________________ And then... something happened. I let go. Lost in oblivion -- dark and silent, and complete. I found freedom. Losing all hope was freedom. |
12-12-2005, 13:32 | #40 |
Banned Reputacja: 1 | Myrtha słuchając Jana znowu nieco odwraca od niego twarz i markując ocieranie łez wzruszenia uśmiecha się kącikiem ust do Sary i Raynarda. Gdy Jan kończy deklamować już zwraca się powoli w jego stronę aby coś powiedzieć, kiedy otwierają się drzwi i staje w nich Eidur. Twarz Myrthy zmienia się jeszcze zanim odwróciła się na tyle, żeby móc zauważyc kto wszedł. Uśmiech zamiera jej na ustach i przez twarz przebiega dziwny cień. Kiedy w końcu sięga wzrokiem drzwi i stającej w nich osoby jej spojrzenie wydaje się puste i nieobecne, ale trwa to tylko przez chwilę. Cała zmiana zjamuje właściwie sekundy i jeśli ktos nie patrzył zbyt uważnie dostrzeże jedynie, że rozbawiona dotąd dziewczyna w milczeniu i z namysłem przygląda się Eidurowi. |