Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-02-2012, 18:33   #11
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Trop wiódł w głąb lasu. Był wyraźny, ten kto go zostawiał nie trudził się aby zatrzeć po sobie ślady. Duingan podążał nim już ponad godzinę, ale nic nie wskazywało aby doganiał swoją zwierzynę. Wilk towarzyszył mu w pewnej odległości. Czasami węszył i nasłuchiwał, ale ciężko było zinterpretować jego zachowanie. Zabójca od czasu do czasu znajdował na śniegu ślady krwi. Ktoś tam musiał być ranny, ale na tyle niegroźnie żeby mógł iść. Znalazł też wiszący na gałęzi strzęp ubrania, który be zwątpienia należał do żony Folkera. Tylko ona w karawanie nosiła charakterystyczny czerwony szal.

Wkrótce zapadła noc a krasnolud zmarł juz nie na żarty. Na szczęście kres jego podróży też się zbliżał. Przed sobą w lesie zobaczył blask ognia. Zachowując najwyższą ostrożność zbliżył się do ogniska. Starał się być niewidoczny, spodziewać się strażnika, ale niegdzie nie mógł zlokalizować czujki. W końcu udo mu się podjeść na tyle blisko, aby ocenić sytuacje. Na leśnej polanie obóz rozbił dwojaka zwierzoludzi i dwóch mutantów. Wszyscy siedzieli przy ognisku, piekąc coś na ogniem. Dalej, pod drzewami zobaczył dwójkę związanych jeńców, ale z tej odległości nie mógł rozpoznać, kim byli.
~ I wszystko jasne. Tylko gdzie jest strażnik? I gdzie podział się ten cholerny wilk? ~
Zanim Duingan zdążył dobrze skończyć myśl, obok niego pojawił się wilk. Pysk miał ubabrany we krwi. Zwierze położył się obok krasnoluda i wyszczerzyło zakrwawione zęby, zupełnie jakby bezczelnie się do niego uśmiechało.
~ I to by było tyle, jeśli chodzi o strażnika... ~

mapka
 
malahaj jest offline  
Stary 16-02-2012, 17:32   #12
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
~Siła, mądrość, długowieczność, piękne brody, mistrzowski fach rzemieślniczy płynący w krwi z pokolenia na pokolenie. Tysiące zalet krasnoluda i tylko jedna wada. Jedna jedyna wada... Krótkie nogi kurwa mać...~ Zabójca trolli przedzierał się przez wysoki śnieg z niewielką ochotą. Mimo to miał w sobie coś zupełnie przeciwnego do instynktu samozachowawczego. Coś, co nakazywało mu szukać kolejnych wyzwań. Parł do przodu brnąc w śniegu po pas a nawet i wyżej mrucząc pod nosem przekleństwa i złorzecząc na pogodę. Kąśliwych uwag nie żałował i wilkowi, który przedzierał się przez zaspy z niezwykłą gracją i łatwością. Nie żeby zazdrościł zwierzowi takiej finezji, po prostu miał farta, że natura obdarzyła go czterema kończynami.
Był przemoczony i zmarznięty. W brzuchu tak mu burczało, że pewnie cała okolica już wiedziała, że się zbliża. Ale czuł. Czuł, że oni gdzieś tam są i pragną by ich dopadł i utoczył im krwi.

-Cholerny świat...- warknął złowrogo marszcząc czoło. Był czerwony na twarzy, ale byłby taki, nawet gdyby nie było mrozu. Jego irytacja sięgała już zenitu i powoli zaczynało ogarniać go zrezygnowanie. Parszywy los w końcu się do niego uśmiechnął. Udało im się odnaleźć przeklęte obozowisko zwierzoludzi. Widział z daleka dwójkę spętanych ludzi.
-Ciekawe, gdzie jest...- odezwał się do wilka, jednak nigdzie go nie było -Fajnie...- podsumował kręcąc głową. Szukał wzrokiem strażnika, jednak nigdzie nie mógł dojrzeć stwora, która mogłaby piastować ów funkcję. Już miał wychylić się z kryjówki, kiedy obok pojawił się wilk. Jeśli zwierz nadal będzie się tak czaić i go straszyć to prędzej zejdzie na atak serca niż w chwalebnej walce z znacznie silniejszym przeciwnikiem. Jedno było pewne. Strażnik, jakikolwiek by nie był, już im nie zagraża.

Khazad wejrzał na usmarowany parującą jeszcze krwią na pysku wilka i pokręcił głową.
-Taktyka i knucie jest dla generałów i tchórzy.- burknął do czworonoga, po czym ujął miecz oburącz i ruszył w stronę przeciwników. Nie zważał na to, że da im czas się przygotować do walki, nie dbał o tak ceniony przez strategów element zaskoczenia. Po prostu chciał zabijać.
~No to zobaczymy ile jesteś wart w boju...~ spojrzał na ułamek sekundy na miecz, który dzierżył.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 19-02-2012, 14:21   #13
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
To co wydarzyło się na polanie, trudno nazwać walką. Duże lepsze słowo do egzekucja, lub po prostu rzeź. Gdy tylko obozujący zwierzoludzie i mutanci zobaczyli wychodzącego z ciemności Duingana, chwycili za broń i ruszyli do walki. Miecz trzymany w dłoniach zabójcy, zalśnił złowrogim, czerwono żółtym światłem. Blask był oślepiający a na widok takiej demonstracji cała czwórka stanęła jak wryta. Zabójca nie wahał się ani minuty. Szerokim cięciem rozpłatał brzuch najbliższemu mutantowi. Odmieć kwiknął tylko przerażony, próbując złapać wylewające mu się z brzucha wnętrzności.

Miecz był niesamowity. Niesamowicie lekki w dłoniach krasnoluda, spadał na wrogów z olbrzymią siłą. Doskonale wyważony a jednocześnie ostry jak brzytwa niemal sam kierował dłonią krasnoluda siejąc dookoła śmierć i zniszczenie. Za każdym razem kiedy Zabójca upuścił komuś krwi, czerwony blask pulsował i wzmagał na sile. Duingana ogarnął szał. Zawył jak dzika bestia, rzucając się na jeszcze żyjących przecinków jak demon. Rozdawał ciosy z przerażającą szybkością, masakrując zwierzoludzi. Żądza krwi kipiała mu żyłach. Uderzał raz z razem, odrąbując członki, zatapiając ostrze w bebechach, bryzgając dokoła juchą. Zwierzoludzie nie mieli żadnych szans, byli zbyt powolni i zbyt przerażeni. Duingan zaszlachtował ich jak wieprze, pastwiąc się przy tym nad martwymi już ciałami, dopóki nie przestała sikać z nich krew. Każdy cios sprawiał mu niesamowitą radość. Widok rozbijanych czaszek i cierpienia na zwierzęcych pyskach przyprawiał o ekstazę. Oczy przesłaniała mu czerwona mgiełka i pragnął tylko kolejnego trupa, kolejnego ciosu, kolejne fontanny parującej w mroźnym powietrzu, świeżej krwi. Nigdy czegoś takiego nie doświadczył. Nigdy mordownie nie sprawiło mu takiej dzikiej rozkoszy. Wył i ryczał jak zwierze a krwiście czerwony miecz tańczył wokół niego w smugach światła...

- Krwi!
- Krwi!!!
- KRWI !!!


*****

- Aaaauuuuuuuuuuuu !!! -
Wycie. Wilcze wycie. Gdzieś z daleka. A może z bliska?
- Błagam, nie! Nie zabijaj! -
- Aaaauuuuuuuuuuuu !!! -
Wilk. Biały wilk pędzący przez ośnieżony las. Wycie. Wilcze Wycie.
-Kobieta! On ma kobietę! On i szaman! Zaprowadzę. Błagam! -
- Aaaauuuuuuuuuuuu !!! -

Duingan odzyskiwał zmysły. Wilcze wycie przebijało się do spowitej w purpurze świadomości. Czerwona mgiełka ustąpiła. Widział i czuł wszystko normalnie. Gdzieś daleko wciąż rozchodziło się wycie wilka. Przed sobą miał skulonego na ziemi mutanta. Człowiek wyglądał całkiem normalnie, tylko z placów wystawały mu malutkie nietoperzowe skrzydła. Błagał o litość, kwilił i trzymał się za kikut odciętej powyżej łokcia ręki. Duingan nie pamiętał kiedy go jej pozbawił. W ogóle niewiele pamiętał z ostatnich kilku minut. Pamięć rzezi przesłaniała mu czerwona mgiełka. Oderwał oczy od mutanta i rozejrzał się po pobojowisku.

- O kurwa...

Obozowisko wyglądało jak ubojnia dla bydła, w której zamiast noży i tasaków używano krasnoludzkich granatów. Wszędzie leżały rozczłonkowane, potwornie zmasakrowane ciała. Odrąbane ręce, nogi, głowy, zmasakrowane korpusy. Śnieg dokoła był krwisto czerwony a w niektórych miejscach parowały świeżo wybebeszone flaki, jelita i inne ograny wypatroszonych zwierzoludzi i mutantów. W trakcie tej „walki” do obozujących musiały dołączyć jakieś posiłki, ale Duingan nie pamiętał kiedy i skąd. Nie był wstanie nawet policzyć ciał, bo były porąbane na kawałki, ale bez wątpia przeciwników musiało być dwa a może nawet trzy razy więcej niż na początku.

Foinganson spojrzał po sobie. Musiał teraz wyglądać jak demon z piekła rodem. Od stóp do głów ubabrany w krwi, posoce i wnętrznościach wrogów, parował w mroźnym powietrzu. Rudy irokez na jego głowie, teraz nabrał szkarłatnej barwy. Mimo, że to On był sprawcą tej rzezi, to sam zaliczył tylko kilka mniej groźnych trafień, których też zresztą nie pamiętał. Miecz w jego dłoni już nie lśnił. Za to Duingan stwierdził, że choć rękojeść jest umazana w posoce, to klinga jest czysta jak łza. Na ostrzu nie było nawet kropelki krwi.

- Aaaauuuuuuuuuuuu... -

Wilk zawył gdzieś całkiem blisko, ale jego białego towarzysza nie było nigdzie widać. Mutant przed nim zadrżał, bojąc się nawet na niego spojrzeć.

- Zaprowadzę. Zaprowadzę. Tylko nie morduj. Błagam... -
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 20-02-2012 o 21:20.
malahaj jest offline  
Stary 21-02-2012, 19:05   #14
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
~***~


Duingan parł do przodu w głąb ciemnej i wilgotnej jaskini. Mimo iż na zewnątrz hulał mroźny wiatr w jamie było dość ciepło. Jej mieszkaniec musiał regularnie dorzucać drwa do ognia, gdzieś w głębi. Krasnolud z początku nie wiedział, co będzie go czekać we wnętrzu jamy. Chciał tylko spędzić w niej noc, lecz odór i odchody u jej wlotu świadczyły o tym, że ktoś już wcześniej zagarnął sobie to miejsce. Khazad zafarbował sobie włosy jakiś czas temu, lecz jeszcze nie miał okazji by szukać swej chwalebnej śmierci. Miał nadzieję, że teraz w końcu okazja sama się nadarzyła. Szedł do przodu z uniesionym toporem, mrużąc oczy. Pracował wiele czasu na kopalni, pod ziemią, wiedział zatem czy jest wędrówka w takich warunkach. W końcu dotarł do miejsca, gdzie skalny korytarz łączył się ze sporą jaskinią. Przy sporym palenisku siedział on. Samotny, czarny ork. Tuż obok jego zajętej - świeżo upieczonym zającem - ręki spoczywała długa włócznia i spory młot, prowizorycznej roboty. Brodacz wziął głęboki wdech. Tak zatem odpokutuję moje winy – pomyślał. Ruszył w przód.

~***~


-Wstawaj śmieciu i prowadź i nie myśl, że mi czmychniesz gnido, jak stracę czujność! Te krótkie nogi są znacznie szybsze niż Ci się zdaje!- warknął brodacz przestrzegając okaleczonego jeńca, który błagał o litość. Oczywiście skłamał, jednak dlaczego miałby mówić mu prawdę? Krasnolud rozejrzał się ukradkiem po pobojowisku. Był w duchu mocno zaskoczony, tym, co widział. Śmierć tego wieczora zebrała ogromne żniwa. A on chyba był jej kosą. Gdyby brodaty zabójca nie znał swojej żądzy krwi, to pewnie zastanawiałby się, kto pomógł mu w tej potyczce. Właściwie to lepszym określeniem była by rzeź. Nie żeby przerażał go widok, po prostu był zdziwiony, że sam tak potrafi. Jedno było pewne, przeklęty bóg Khorne miał tego wieczora ogromny ubaw.
Duingan pchnął jeńca w przód poganiając go.
-Rusz, że się pokrako, bo zaraz nie doczekasz spotkania z tym szamanem.- zagroził.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 25-02-2012, 14:05   #15
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Mutant jęknął cicho i starając się nawet nie patrzeć na Zabójcę ruszył przed siebie, w las. O ucieczce w jego wykonaniu nie było mowy. Duingan bardziej obawiał się, czy odmienić nie wykrwawi się przed dotarciem na miejsce. Głownie dlatego pozwolił mu zatrzymać się i nałożyć prowizoryczny opatrunek na kikut. Na tym jednak kończyły się jego względy dla jeńca. Krasnolud nie poświęcił większej uwagi pobojowisku, dlatego nie widział co się stało po jego odejściu...
*****

- Chyba poszedł. Co robimy? -
Jeden z szarych bezkształtnych worów, częściowo ukrytych pod śniegiem poruszył się i usiadł. Drugi, leżący koło nie niego uczynił to samo.
- Weź broń jednego z tych demonów i rozetnij więzy. A potem uciekamy w kierunku szlaku i do miasta. -
- Folker, on poszedł ratować twoją kobietę, może powinieneś, no wiesz... -
- Wypchaj się. Kobietę mogę sobie znaleźć drugą a życia mi nikt nie przywróci. Poza tym rozejrzyj się. W czym niby miałbym mu pomóc, skoro sam potrafi zrobić coś takiego. Nie, za nic w świecie się do niego nie zbliżę...-
- Myślisz... Myślisz, że to demon? Albo inny diabeł? -
- Nie wiem i nie chce wiedzieć. Wiem za to co widziałem i wiem kto będzie wiedział, co czynić. Choć, musimy się spieszyć... -

*****

Pochód trwał niecałą godzinę… Posuwali się wolno, bo mutant, choć był przerażony obecności Duingana i kulił się w sobie na widok jego miecza, to był coraz słabszy. Krew przesiąkała przez szmatę, którą obwiązał sobie kikut i Duingan widział, że nie będzie musiał nawet go dobijać. Obawiał się tylko, czy dotrą na miejsce.

W końcu jednak wyczerpany mutant padł w śnieg i wyciągnął jedyną pozostałą mu rękę, wskazując palcem kierunek.
- Tam. Tam jest polana a na niej wielki głaz. Tam poszli... -
Duingan spojrzał na niego, zastanawiając się czy go nie dobić, ale widząc rozszerzającą się czerwoną plamę na śniegu wokół niego, stwierdził, że nie warto brudzić broni. Odmieć praktycznie już był martwy.

Duingan ruszył we wskazanym kierunku, zachowując nieco większą ostrożność. Wkrótce dotarł na skraj sporej polany. Faktycznie, zgodnie z opisem stał na niej wielki głaz. Jeden z tych pionowych kamiennych obelisków, które czasami możną było spotkać w lasach Imperium.
~~ Nie dobrze... ~~
Zakałą w myślach widząc scenę rozgrywając się na polanie.

Obok kamienia stało coś, na kształt prymitywnego ołtarza. Na płaskiej kamiennej płycie, rozłożono na wznak żonę Folkera. Kobieta miała zdarte ubranie i gdyby był człowiekiem, to mógłby nacieszyć oczy widokiem wyjątkowo kuszących, nagich piersi. Na krasnaludzkie sztandary, były jednak za mało owłosione.
Stojący nad nią szaman zwierzoludzi, wznosił do góry ręce, inkantując coś w jakimś mrocznym języku. Bardziej od cycków niewiasty, wzrok Duingana przyciągał przedmiot trzymany w dłoni szamana. Na krótkim łańcuszku, zwisł wisiorek, lub amulet w kształcie wilczej głowy. Zwierzęcy pysk był wielkość jego dłoni a w paszczy trzymał wielki, odbijający światło klejnot. Oczy khazada aż rozbłysły, na widok tej błyskotki. Nigdy nie widział takiego kamienia, ale sądząc po samej wielkości musiał być war majątek. Klejnot świecił wewnętrznym zielonkawym blaskiem, odbijając światło księżyców.

Tyle było jednak dobrych wiadomości, bo jego zdobycie, podobnie jak uratowanie dziewczyny, mogło okazać się trudniejsze niż przypuszczał. Oprócz szaman na polanie pełno było zwierzoludzi. Naliczył ich kilkunastu. Wszystkie potwory bez wyjątku miały sporej wielkości rogi na głowie a z tego co zdążył się przekonać, były one oznaką tego, że nie są byle pchlarzami, jak ci, których spotkał na drodze. Obok szamana stał wódz całej tej bandy. Zwierzoczłowiek był ogromny, nawet jak na standardy swej rasy. O głowę przewyższał wszystkie zebrane tu stwory i był co najmniej dwa razy wyższy od Duingana. Wrażenie potęgowały potężne kręcone rogi wystające z koźlej głowy. W dłoniach trzymał wielki topór i nie spuszczał wzroku z szamana i dziewczyny.

Kawałek od ołtarza, zwierzoludzie ustawili kilkanaście prowizorycznie skleconych klatek. Wszystkie pełne były skłębionych szarych cielsk, warczących i gryzący kraty. Wilki, lub raczej sadząc po ich zachowaniu, wściekłe wilki. Było ich conjamniej kilkanaście, ale ciężko było to stwierdzić, bo zwierzęta rzucały się po klatkach, gryzły wykonane z grubych gałęzi kraty i za wszelka cenę próbował dopaść swych prześladowców. Pilnowało ich kilku zwierzoludzi, co chwilę długimi włóczniami drażniąc już i tak rozwścieczone zwierzęta.

Duingan zastanawiał się, po ci im te zwierzęta, gdy zobaczył, jak potwory z trudem i nie bez krwi i ran, wyciągają jednego z klatki i w kilku niosą go w kierunku ołtarza. Tam szaman za pomocą długiego, falistego noża wyrwał wierzgającemu się zwierzęciu serce i jeszcze bijące uniósł nad dziewczyną, po czym zmiażdżył narząd w dłoni, wyciskając na nią całą nagrodzoną w nim krew. Wilcze truchło odrzucono na bok a szaman znów wrócił do zaśpiewu i począł rysować jakieś znaki na zakrwawionej piersi dziewczyny.

- Nosz kurwa mać! -

Zaklął po raz kolejny Duingan, kiedy spojrzał na przeciwległy koniec polany. Do tej pory widok zasłaniało mu kilku zwierzoludzi, ale teraz przesunęli się i mógł zobaczyć stojącą tam, jeszcze jedną klatkę. W niej zaś swojego białego znajomego...

-----------
mapka
 
malahaj jest offline  
Stary 25-02-2012, 15:03   #16
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Brodaty barbarzyńca z wyboru rozejrzał się dokładnie po polanie. Zdecydowanie mógł znaleźć tutaj upragnioną śmierć. Jednak wiedział, że nie dostanie tego z rąk grupki zwierzoludzi. O nie. On miał inny cel. Był nim przywódca tej bandy padalców. Tak, zdecydowanie to on był najsmaczniejszym kąskiem tej dawno temu zepsutej potrawy. Duingan musiał jednak wbrew sobie wymyślić jakiś plan, aby móc dopaść tamtego. Wiedział, że sługusy nie dopuszczą go do szamana i ich dowódcy.
-Cholerne kurwisyny...- burknął pod nosem. Na polanie znajdowało się kilka klatek z wilkami, oraz jedna z jego znajomym czworonogiem w środku. Brodacz był w dobrej sytuacji. Wystarczyło rozwalić klatki i wypuścić bestie, by zajęły się strażą szamana. To nie był głupi pomysł, choć średnio honorowy. Duingan miał świadomość, że jeśli chodzi o honor, to akurat miał niewiele do gadania. ~Szlag by to...~ pomyślał, po czym ruszył cicho i ostrożnie wzdłuż linii lasu. Był niski i to zapewniało mu dobrą ochronę przed ewentualnymi spojrzeniami mutantów.

Wojownik zbliżył się do miejsca, gdzie las przeradzał się w polanę, tuż za klatkami, tak że to one dzieliły go od straży. Przez chwilę chciał uwolnić swego znajomka o białym jak śnieg futrze, jednak zrezygnował z tego planu. Podejrzewał, że pojedynczo wilk nic by nie zdziałał i zostałby zabity przez większą grupkę zwierzoludzi. Po za tym, miał nadzieję, że kiedy tylko ujawni swoja obecność trójka mutantów, pilnujących wielkiego wilka pozostawi go samego sobie w klatce ruszając do walki z uwolnioną watahą.
-Koniec tego teatrzyku pokraki...- warknął pod nosem, po czym wyskoczył z ukrycia znajdując się tuż w środku pola, na którym znajdowały się klatki. Zamaszystymi cięciami uderzał w drewniane odgrodzenie zwierząt z nadzieją, że te nie rzucą się na niego, nie rozpoznając w nim sojusznika. Wszak były to tylko zwierzęta.

~***~

Świeżo upieczony wojownik opuścił kryjówkę z mroku jamy. Rosły ork od razu go dostrzegł. Być może był świadomy jego obecności już od jakiegoś czasu, wszak te bestie miały ponoć całkiem niezły węch. Zielonoskóry wstał spokojnie podnosząc topór i włócznię. Siły można było mu pozazdrościć. Krasnolud szedł powoli, pewnym krokiem w stronę ogniska, po którego drugiej stronie stał i czekał zielonoskóry. Bez wątpienia nie był zwykłym głupkiem z stada, jak większość jego pobratymców. Uśmiechał się szyderczo, a z oczu spoglądał inteligentnie na swego przeciwnika. Ork wyglądał, jakby czekał już od jakiegoś czasu na kogoś godnego walki, tak jak krasnolud. Duingan zacisnął dłonie na drzewcu topora i skoczył przez ognisko nacierając agresywnie. Ork jednak był szybki i zwinny. Unikał ciosów samemu w międzyczasie atakując. Choć ciosów jego topora dało się uniknąć, to jednak włócznia raz po raz kąsała krasnoludzkie ciało. Nagle brodaty Zabójca nadepnął na śliski kamień i runął na plecy jak długi. Ork zaśmiał się cicho podniósł włócznię, grotem skierowaną w dół. Duingan był pewien, że oto nadszedł czas jego honorowej śmierci...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 26-02-2012, 14:19   #17
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Głęboki śnieg spowalniał jego ruchy i przy każdym kroku powodował niepotrzebny hałas. Na szczęsne wilcze ujadanie zagłuszało inne dźwięki. Obejście polany od właściwej strony, chwilę trwało, ale w końcu znalazł się na pozycji, obok klatek. Przez ten czas szaman zdążył wyrysować na piersi dziewczyny tajemnicze symbole a jego pomagierzy zabrali się za wyjmowanie z klatki kolejnego wilka. Ten moment wybrał na uderzenie.

Obnażony miecz, znów zalśnił złowróżbnym blaskiem a Duingan znowu poczuł jak krew buzuje mu w żyłach. Czerwona mgiełka jeszcze nie przykryła mu wzroku, ale jeszcze nikomu nie upuścił krwi...

Pierwsza klatka poszła w drzazgi jak tylko spadło na nią uderzenie miecza, podobnie druga. Pilnujący wilków zwierzoludzie, zareagowali z opóźnieniem i zanim ruszyli w kierunku Duingana, zwierzęta z dwóch klatek były już wolne i skoczyły im do gardeł. To dało krasnoludowi czas na uwolnienie kolejnych a wilki zdawały się tylko na to czekać. Żaden nie rzucał się na dzierżącego miecz krasnoluda. Co więcej, kiedy jeden ze zwierzoludzi przedarł się przez szare kłębowisko i zamierzył się na Zabójcę, natychmiast opadły go szare cielska, porzucając swoją dotychczasową zdobycz. Zwierzęta z ostatniej klatki rzucił się na zwierzoludzi, taszczących ich towarzysza w kierunku ołtarza i wspólnie z nim zaatakowały jego oprawców. Polana wypełniła się wilczym wyciem, warczeniem i krzykami zwierzoludzi.

Po początkowej przewadze wynikłej z zaskoczenia, walka szybko się wyrównała. Wilki co prawda zagryzły trzech zwierzoludzi, dwóch kolejnych okaleczyły, ale sam straciły trzech towarzyszy a dwójka zuchwałych basiorów, która rzucała się na wodza została przez niego zmasakrowana. Potężny bastigor rozpłatał jednego wilka niemal na pół, a drugiego złapał gołymi rękami a postawił w kierunku szamana, który podobnie jak poprzednio wyrwał mu serce i wycisnął je nad dziewczyną.

Na polanie zostało osiem wilków, skupionych teraz wokół Duingana. Większość nosiła jakieś ślady walki i wcześniejszej niewoli. Na przeciw niech stanęło ośmiu zwierzoludzi, dwóch kolejnych wciąż pilnowało rzucającego się po klatce białego basiora. W tamtą stronę skierowało się też dwóch rannych potworów.

Duingan na razie zciął się tylko z kilkoma zwierzoludźmi, ale póki co, to wilki mordowały. Krasnolud czuł jak powoli ogarnia go czerwony szał, tak jak przed poprzednią potyczką. Żądza krwi i mordu powoli wypełniała jego umysł. Jeszcze się kontrolował, ale jak długo to potrwa? A przede wszystkim czy warto było się powstrzymywać przed jej nadejściem?

Wielki wódz odszedł od ołtarza i staną na czele swych ludzi, z okrwawionym tropem w dłoniach. Bastigor ryknął potężnie i uderzył się pięścią w pierś. Wyszedł dwa kroki przed szereg i pokazał palcem na Diungana...
 
__________________
naturalne jak telekineza.
malahaj jest offline  
Stary 26-02-2012, 16:29   #18
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
~***~


Silne ramię czarnego orka nadało włócznie ogromnego impetu. Jej stalowy grot przeciął powietrze z charakterystycznym świstem. Ostra, chłodna stal z łatwością przebiła skórzana kurtę brodacza zagłębiając się w krzepkiej piersi Duingana.
-Agrhhaaaa!...- zawył z bólu. Ork chyba nie miał w planach zabić swego przeciwnika. Nie celował w serce, szyję, ani też nie dźgnął na tyle mocno, by zabić. Duinganowi przez myśl przemknęła wizja długich godzin pastwienia się nad nim. Niespodziewanie jego krzyk obudził jeszcze jednego mieszkańca tej jaskini. Właściwie to mieszkańców. Setki, jeśli nie tysiące. Nietoperze wyłoniły się z najgłębszych zakamarków jamy. Powalony i przyszpilony krasnolud nie miał z nimi nawet styczności, czego nie można było powiedzieć o zaskoczonym i zdekoncentrowanym orku.

Małe piskliwe ssaki ogromną chmarą przeleciały mu nad głową, co skrzętnie wykorzystał Duingan. Brodacz ostatkiem sił przesunął się na plecach w tył łapiąc leżący na ziemi topór. Broń była pozbawiona jakiejkolwiek finezji, ale skuteczności już jej odmówić się nie dało. Ork runął na ziemię wrzeszcząc jak przed chwilą jego niedoszła ofiara. Jego masywne, brudne dłonie trzymały się za odcięty kikut nogi. Brodacz z trudem chwycił dłonią wbitą w swoje ciało włócznię i wyszarpał krztusząc się przy tym swoją krwią. Nie miał zamiaru znęcać się nad orkiem. Podniósł się na kolana i ostatkiem sił wyprowadził cios znad głowy. Cios, który zakończył sprawę. Khazad padł na plecy widząc tylko zmęczonym wzrokiem sklepienie jaskini.

~***~


Siewca zniszczenia. Taki powinien mieć pseudonim artystyczny. Był artystą. Malował piękne, szkarłatne wzory na białym śniegu. O tak. Jak spektakularnie i egzotycznie musiał wyglądać pośród gromady wściekłych wilków. Jakim byłby natchnieniem dla skalda, czy barda szukającego tematu na życiowe dzieło. Dowódca zwierzoludzi najwyraźniej pragnął ułatwić khazadowi zadanie. Brodacz obawiał się iż największy ze zwierzoludzi zasłoni się swymi strażnikami, on zaś ewidentnie wyzywał go na pojedynek. ~Wyśmienicie~ pomyślał Zabójca uśmiechając się szaleńczo. Lekki, dwuręczniak z piękną rękojeścią czekał tylko by upuścić komuś krwi.
Brnąc przez wielki śnieg Krasnolud miał trochę czasu by zastanowić się nad nadaniem nazwy swej nowej broni. Każdy wspaniały oręż musiał mieć nazwę. Myślał o Wilczym kle, jednak brzmiało to banalnie i wręcz śmiesznie.

Brzytwa była dość popularną nazwą dla miecza. Alfa brzmiało klimatycznie. O tak. Krasnolud niegdyś słyszał, że wilk, przewodzący watahą nazywany jest samcem alfą. Jego miecz zaś musiał być mocno powiązany z wilkami, o czym świadczyło, wcześniejsze towarzystwo przyjaźnie nastawionego wilka, oraz chociażby teraz widok otaczających krasnoluda czworonogów. Duingan uśmiechnął się szaleńczo do dowódcy zwierzoludzi. Kciukiem lewej dłoni zakreślił na szyi charakterystyczny symbol poderżniętego gardła. Zabójca poprawił uchwyt rękojeści Alfy i ruszył spokojnym krokiem w przód. Krwawa żądza mordu nie martwiła go. Nie czuł jej nieustannie, jak spaczony chaosem sługa Khorne'a. Czuł ją tylko w walce, jak zresztą każdy wygnany krasnolud. Teraz zaś chciał się poddać oszałamiającej jego zmysły furii i zrobić na polanie taką samą rzeź jak wcześniej...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 26-02-2012 o 21:23.
Nefarius jest offline  
Stary 29-02-2012, 20:18   #19
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Wilki rozstąpiły się przed Duinganem instynktownie wyczuwając jego zamiary. Krasnolud i wódz zwierzoludzi stanęli na przeciw siebie, po czym zaczęli się okrążać w niemej próbie sił przed pojedynkiem. Potwór był dwa razy wyższy od Zabójcy a długie drzewce topora, zapewniało mu przewagę zasięgu. Duingan za to poddawał się czerwonemu szałowi, jaki spowijał jego umysł.

Brodacz zaatakował pierwszy, wykorzystując szybkość swojej broni. Od razu też upuścił krwi przeciwnikowi tnąc go w masywne, pokryte sierścią udo. Bastigor ryknął w odpowiedzi i sam wyprowadził grad ciosów. Duingan szybko znalazł się w sporych kłopotach. Wódz okazał się doświadczonym wojownikiem i szybko wyczul przewagę szybkości jaką miał krasnolud. Dlatego starał się go trzymać na dystans, zmuszając do ciągłego parowania lub unikania kolejnych ciosów potężnego topora. Pomimo ogarniającego go szału Duingan nie mógł przejść do ataku, zmuszony do ciągłej defensywy. Wódz był diabelnie silny i wytrzymały. Pomimo władania ciężką bronią i gradu ciosów, którymi zasypał Zabójcę, nie przejawiał oznak zmęczenia. Szał z jednej strony przysłaniał Zabójcy logiczne myślenie, z drugiej nie była to ta sama niszczycielska furia, która zawładnęła nim w obozie zwierzoludzi.

W końcu krasnolud popełnił błąd. Wódz wykonał niespodziewany manewr uderzając potężnym porożem i wytrącił brodacza z równowagi, jednocześnie uderzył toporem w bok Duingana. Lekki pancerz czyściwo zatrzymała siłę ciosu, ale uderzanie było zbyt potężne, aby całkowicie uchronić brodacza przed jego skutkami. Zabójcę aż odrzuciło kilka metrów w bok, ale nie miał czasu aby się pozbierać, bo bastigor nacierał dalej, idąc za ciosem. Obrona Duingana stała się chaotyczna i coraz bardziej rozpaczliwa. Połamane żebra wrzynały się w płuca, powodując, że każdy oddech okupiony był cierpieniem. Z ust pociekła mu krew, barwiąc brodę na czerwono.

Alfa ze zgrzytem odbiła się od brudnego ostrza topora. Lśniące ostrze zrobiło w powietrzu szeroki łuk a Duingan juz wiedział, że popełnił kolejny błąd. Wódz ciął go z góry, przez udo i poprawiał kopniakiem, posyłając Zabójcę w śnieg. Brodacz odturlał się instynktownie, ale kolejny atak nie nastąpił. Potężny zwierzoczłowiek napawał się swoim sukcesem, unosząc do góry ubabrany w krwi Duingana topór. Jego „ludzie” warczeli i ryczeli, widząc koleiny triumf swego wodza.

Diungana w duchu przyznał mu rację. Nie był wstanie chodzić, z wielkim trudem wspierając się na zranionej nodze. Mógł tylko czekać na kolejny ruch przeciwnika. Spojrzał z wściekłością na zwierzczłeka. Zaiste był godnym przeciwnikiem. Chwalebną śmierć, o której marzył była coraz bliższa, ale jeszcze żył! Wódz tymczasem przestał się pysznić i ruszył jego kierunku, chcąc dokończyć sprawę. Duinganowi został już tylko manewr rozpaczy a że nie miał już nic do stracenia...

Krasnolud wsparł się na rannej nodze, zaciskając zęby z bólu. Nie uniósł nawet miecza, czekając na cios. Potwór zrozumiał jego intencje i podszedł powoli na odległość ciosu i uniósł topór. Katowskie ostrze spadło ze świstem w dół...

Trzymający do tej pory ciężar ciał na rannej nodze zabójca, „puścił” i pozwolił sile ciążenia zadziałać i zaciągnąć się na ziemie. Topór skrócił o połowę irokeza, którego miał na głowie, ale nie uczynił mu żadnej krzywdy. Z chrzęstem zagłębił się w zmarzniętą ziemie obok, unieruchamiając trzymające go ramię. Już z parteru Duingan wyprowadził płaskie cięcie Alfą po nogach zwierzoczłeka, odcinać jedna z nich w kolanie. Strumień gęstej, gorącej, prawie czarnej krwi buchnął na śnieg, błyskawicznie tworząc na nim parującą kałuże.
Wódz upadł na kolana, rycząc z bólu a krasnolud z demonicznym wyrazem twarzy stanął za nim i zamachnął się mieczem po raz kolejny. Ostrze z obleśnym mlaśnięciem zagłębiło się w karku i szyi potwora, tuż powyżej płyt pancerza. Alfa przeszła przez tkankę, mięso i kości, jak rozgrzany nóż przez masło.

Bezgłowe cielsko wodza plemienia, tryskając krwią jak z fontanny opadło na śnieg. Za nim stal cały ubabrany we krwi Duingan, w jednej dłoni trzymając Alfę a w drugiej wyciągniętej ręce, łeb wodza, trzymany za jeden z rogów.

Reszta plemienia widząc straszliwa śmierć ich wodza, rzuciła się do ucieczki. W pościg za nimi rzuciły się wilki, w pierwszej kolejności dopadając w pierwszej kolejności rannych i rozszarpując ich na strzępy.

Na polanie ostał się tylko szaman, ale żaden z wilków nie chciał się do niego zbliżyć. Tylko wciąż zamknięty w klatce biały wilk rzucał się i toczył pianę, wyraźnie mając chęć na skosztowania krwi szamana.

Duingan ledwo stał na nogach. Spojrzał na ostatniego ze zwierzoludzi i z szałem w oczach, kuśtykając ruszył w jego stronę. Szaman spojrzał na niego a raczej na jego miecz, nie przerywając mamrotania. Wyciągnął w kierunku brodacz trzymany w dłoni medalion i cos wymamrotał a Duingan poczuł jak cod uderza go w pierś i dorzuca parę metrów do tylu. Szaman tym czasem uśmiechnął pod nosem i kontynuował zaśpiew na nagą dziewczyną, unosząc wysoko faliste ostrze...
 
malahaj jest offline  
Stary 01-03-2012, 20:33   #20
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Śmierdzący pierdolcu... Ścierwo kurwy i kozicy górskiej...- warczał pod nosem ścierając lewicą krew z twarzy. Nie był pewien, czy była jego czy pokonanego przywódcy. Śmierć zaglądała mu w oczy. Wojaczka była jego żywiołem. Stan, w którym się znajdował był niemal idealny, dla duszy. Krwista mgła zasłaniała mu oczy. Kostucha z kosą krążyła wokół Zabójcy szczerząc się do niego pożółkłymi zębiskami. Miał ją gdzieś. Wiedział, że jest wytrzymały ale jeśli będzie mu pisane zdechnąć to zdechnie.
-Myślisz zasrana pokrako, że jakaś żałosna magia wystarczy...- wziął głęboki wdech krzywiąc się przy tym z bólu -By powalić Duingana Foingansona?... Jesteś głupszy niż te twoje przydupasy...- wejrzał kątem oka na zagryzione ścierwa zwierzoludzi. Ruszył kulejąc w stronę klatki, gdzie zamknięty był jego znajomy czworonóg. Zwierz rzucał się gotowy do zadania ostatecznego ciosu a brodaczowi pomoc była niezbędna. Chociażby żeby odwrócić uwagę szamana. Kobieta na ołtarzu średnio go interesowała. Pragnął zemsty na zwierzoczłeku. Będzie szedł konsekwentnie do celu nawet po trupach.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172