Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-06-2013, 22:28   #61
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Kupca wyraźnie ucieszyła możliwość aktywniejszego włączenia się do poszukiwań, a jak później zdążyła się zorientować Irmina jego wstawiennictwo u przybywającego właśnie do miasta kupca, było bardzo pomocne.
Może dzięki współpracy z kupcem Bruno uda im się popchnąć sprawę do przodu. Oczywiście przy założeniu, że grupa skupiająca się wokół tajemniczego człowieka w kapturze, jest tą samą, która porywa ludzi z ulic w dokach w ciemne, deszczowe noce.
Noce jak to, która nadchodziła i która postanowili wykorzystać na obserwację i ewentualną zasadzkę. Oczywiście sama Irmina nie miała najmniejszego zamiaru wędrować w deszczu po pustych ulicach. Może rzeczywiście do tej pory znikali z nich tylko samotni mężczyźni, kto jednak może zagwarantować, że tylko dlatego, że kobiety nie kręciły się po nich tak często o takich nieludzkich porach, a jeśli nawet to zazwyczaj miały towarzystwo?
Tak, tego nikt nie mógł stwierdzić w stu procentach, dlatego młoda uczennica czarodzieja, która mocno ceniła sobie swoje życie, nie miała ochoty sprawdzać tych teorii w praktyce na własnej osobie.
Za to wnętrze Czystej Świni wydawało się doskonałym miejscem by posiedzieć, porozmawiać i spędzić trochę czasu. Oczywiście do rozmowy były tylko Hanna, bo z Hansa niewiele dawało się wyciągnąć. Jak zwykle. W pewnym momencie do wnętrza weszła całkiem ładna, choć już nie młoda kobieta i skierowała się do ich stolika. Jak się szybko okazało była to poszukiwana przez nich Mathilda. Panna Elberg szybko połapała się w sytuacji i umówiła z kobieta na odbiór noża. Irmina cały czas się głowiła, dlaczego jego odnalezienie wydawało się Ekhartowi takie istotne ona sama niewiele widziała w tym sensu. Jednak sama pani Durbein okazała się osoba interesującą. Zwłaszcza gdy wspomniała o tym co potencjalnie mogło się dziać z ciałami zaginionych. Jej słowa otwierały przed nimi kolejne możliwości. Może nawet... choć te myśli Irmina starała się raczej odsuwać od siebie jako złudną nadzieję... może niektórzy z porwanych nadal żyli? Gdzie jednak mogliby być przetrzymywani i w jakim celu?

Na razie doszła do wniosku, że może należy zainteresować się nieco historia i architekturą Averheim. Ciekawe czy to miasto miało jakieś tajemnice? Na przykład podziemia lub tajne przejścia? Warto by pewnie przestudiować stare plany miejskie. Z tego co się orientowała panna Brehm przy świątyni Vereny była biblioteka, może w niej odnajdzie odpowiedzi na kilka interesujących pytań?
Irmina postanowiła się tym zająć zaraz wczesnym rankiem, gdy tylko podwoje świątyni otworzą się dla wiernych. Na razie była jednak noc. Może przyniesie ze sobą coś odkrywczego?
 
Eleanor jest offline  
Stary 22-06-2013, 11:49   #62
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Konistag, 30 Nachhexen
Ranek


Ciemność i deszcz. Jednolita ściana wody lejącej się z chmur, w ilościach zbyt wielkich do tego, by kanały i odpływy dały sobie z tym radę. Szum zagłuszający kroki, nawet podczas biegu. Czerń otulająca tak mocno, że tylko dzieci nocy, jak choćby Klaus, widziały w niej cokolwiek. Niewiele mogli zdziałać. A może udało im się osiągnąć wiele? Każdy to pytanie musiał zadać sam sobie, zastanowić się, czy postępy stały na mikrym poziomie, a może szło im świetnie.
Ciągle żyli. To się liczy, co?

Thomas nie dał rady podążyć za tajemniczym człowiekiem w kapturze. Wystarczyło kilkanaście kroków od miejsca, z którego wypatrywał, by niemłode przecież oczy straciły cel. Jasne, gdy się odwrócił, światła karczmy pozostawały w tym samym miejscu co wcześniej. Tylko hej, co z tego. Liczyło się to co z przodu. Ciemność i deszcz. Mógł iść i liczyć na szczęśliwy traf. Na dojrzenie cienia pod jedną z latarń. Przemykającą sylwetkę przy jednym z okien. Nic z tego. Dotarł prawie do mostu, gdy wreszcie jakaś postać zamajaczyła z przodu, przechodząc przez Bruckberg Strasse, trzymając się za głowę. Nie, to nie była postać z "Białego Konia. Zbliżył się jeszcze, rozpoznając towarzysza.
Ekhart musiał przyznać, że Adele miała krzepę, tylko kilka centymetrów w górę i leżałby teraz nieprzytomny w jakiejś kałuży. Kilka centymetrów niżej i miałby pogruchotane zęby. Może celowała tak specjalnie, być może pozostawało to przypadkiem. Czerep jednak pulsował tępym bólem. Przez dłuższą chwilę szedł jak pijany, aż dogonił go Goethe, chyba zaskoczony. A może zawiedziony, bo przecież nie tego szukał.

Zupełnie inaczej wyglądało to u Almosa i biegnącego za nim z całych sił Klausa. Szaleńczy bieg za uciekinierem trwał jeszcze dłuższą chwilę, gdy na kolejnym rozgałęzieniu skończyły się wszelkie jaśniejsze punkty odniesienia. Gdzieś tam uciekł ten, który zaatakował Jeźdźca Równin a być może również przynajmniej kilka innych osób. Następne sekundy nie zrobiły różnicy. Obaj musieli przystanąć i nabrać głęboko powietrza, aby uspokoić oddech. Tylko Rex ciągle wesoło ziajał, nietomny na rozkazy swojego pana. To dziwne zachowanie zaczynało mu dopiero przechodzić później, po kilku minutach, kiedy to uciekinier musiał być już bardzo daleko.
Almos nie odnalazł swojego noża, mimo, że wrócili do tego samego miejsca i na tyle dokładnie, na ile pozwalała pora i aura, je przeszukali. Mogło się zdarzyć, że obił się od wroga i wpadł głęboko w jakieś błoto. Więcej nadziei budziło to, że wbił się głęboko w ciało i tam pozostał. Taką ranę ciężko byłoby ukryć, tylko co z tego? Ludzi w okolicy było raczej zbyt wielu, by wszystkich sprawdzić. Nie widząc sensu dalszego moknięcia, skierowali się do "Czystej Świni".

Mathilda zrobiła niewyraźną minę po sugestiach obu siedzących z nią przy stole dziewczyn. Jednym haustem dopiła resztę swojego wina.
- Lepiej, byście się myliły. Idę spać. Rano pójdę po nóż, nie wezmę za niego dużo.
Podniosła się i sięgnęła po ciągle mokry płaszcz. Dała znak oberżyście, który rzucił jej klucz.
- Wolę nie wychodzić na ulicę sama. Wolałabym, by to wszystko się zakończyło, dlatego też pomogę wam, gdy będę w stanie. Nie rzucam słów na wiatr i nienawidzę przypuszczeń. Tylko fakty. Gdy jakieś potwierdzę, wiem gdzie was szukać.
Skinęła głową na pożegnanie i poszła na piętro. Co ciekawe, Hans odprowadził ją uważnym spojrzeniem, ostatecznie przenosząc je na drzwi, przez które po kolei wchodzili przemoczeni całkiem mężczyźni, wracając z niezbyt udanego polowania na porywacza bądź mordercę.


Deszcz osłabł nad ranem, a gdy słońce wstało ustał zupełnie, pozostawiając po sobie jedynie wilgoć, kałuże i delikatną mgłę unoszącą się nad miastem. Nie wyspali się ten nocy zbyt dobrze, późno się kładąc i mając sporo spraw do przemyślenia, ale większość z nich i tak postanowiła wstać z samego rana, niektórzy niemal ze świtem. Wcześniej zdążyli tylko opowiedzieć sobie o wydarzeniach.
I być może planach na następny dzień.

Almos pierwsze kroki skierował na Plenzerplatz, gdzie bez problemu odnalazł rozstawiającego swój kram zielarza. Nieco jakby pobladłego i z trzęsącymi się rękami. Gdy dojrzał mężczyznę, aż coś wypuścił z rąk. Gliniana buteleczka upadła na bruk i stłukła się, wydzielając nieprzyjemny zapach.
- Och! - załamał ręce i pokręcił głową. Nerwowo przeniósł spojrzenie na Jeźdźca Równin. - To ty, tak sobie właśnie myślałem, że wcześnie się zjawisz... tak tak... zrobiłem co prosiłeś... i nie tknę tego więcej!
Podniósł głos, przez co przez chwilę brzmiał trochę panicznie i piskliwie.
- Z początku myślałem, że to wściekły pies, paskudna paraliżująca trucizna. Składnikami są ślina wściekłego zwierzęcia, liść sanda sor, meduza... ale tę ostatnią to przecież u nas ciężko dostać. Nawet statki aż do morza nie pływają... chociaż zaraz, ostatnio do miasta wróciła wyprawa, głośno o tym było tutaj na placu. Podobno byli w dalekich krainach za morzem, a nad wszystkim tym patronat objął graf Friedrich von Kaufman... ale z tematu zbaczam. Ja... znalazłem tam coś jeszcze. Coś plugawego, czego więcej dotykać się nie chcę!
Przełknął głośno ślinę, wracając do ustawiania swojego kramu. Dalej mówił szeptem.
- Wcześniej tylko o tym czytałem, ale jestem prawie pewny, że do wzmocnienia tej trucizny użyto czarnego kamienia. Spaczenia! Więcej o tym nie powiem i więcej nic nie wiem - uciął nagle, ignorując Almosa tak jakby rozmowa nigdy się nie odbyła.

Irmina odwiedziła świątynię Vereny zaraz po tym, jak otworzyli drzwi dla wiernych. Niestety, mimo, że posiadali największą w Averheim bibliotekę, nie mogła powiedzieć, że odkryła w pełni to co chciała. Wszystkie woluminy i księgi, co potwierdzali zresztą kapłani, wspominały jedynie o podziemiach i lochach znajdujących się bezpośrednio pod Zamkiem Averburg. Nigdzie nie napomknięto o innych przejściach czy innych tego typu podziemnych atrakcjach. Z wyłączeniem rzecz jasna miejskich kanałów, które stolica Averlandu jak najbardziej posiadała, również w dokach. Tam zresztą znajdowały się główne odpływy prowadzące wprost do rzeki. Podczas takich ulew jak wczorajsza podobno zalewało je, woda jednak szybko ustępowała. System ten zbudowano już wiele lat temu i praktycznie nie był od tego czasu zmieniany. Jak było naprawdę, to musieliby sprawdzić sami, schodząc na dół.

Wszyscy, którzy udali się od razu w stronę doków, jak Hanna pragnąca szybko dotrzeć do barki kupca, którego córkę miała udawać, mogli wreszcie osobiście spotkać Mathildę. Ta bowiem zauważyła służkę i sama zbliżyła się do nich, pokazując dziewczynie długi, cienki nóż do patroszenia ryb. Pozbawiony był rdzy, ale poza tym jego użyteczność ciężko określić było jako znaczącą. Owszem, na ryby świetny. Nawet zapewne serce mógł przebić. Tylko wskazówek za bardzo nie dawał.
- Chcieliście to macie. Za dziesięć pensów - taka była umowa, więc monety przeszły z ręki do ręki. To zdecydowanie niewygórowana cena. - A poza tym mamy kolejnego trupa.
Wskazała ręką na zbiegowisko ludzi na Moście Gryfona.

Faktycznie stał tam tłum ludzi, odpychany w tył przez trzech strażników z halabardami. Za nimi stał oficer, który wyglądał jakby za wszelką cenę nie miał ochoty patrzeć na leżące jeszcze dalej ciało mężczyzny. Wyglądał na doświadczonego człowieka, a jego groźne spojrzenie wydawało się trzymać z dala co bardziej ciekawskich. To jednak nie straż badała ciało. Klęczał przy nim człowiek w długich, białych szatach i kapeluszu znacznie przebijającym czepek, który nosiła na głowie Irmina. Arcymag Konrad Mauer wreszcie przybył na miejsce jakiejś zbrodni. Z wyraźną dokładnością badał rany. Nawet z daleka wyglądały bardzo podobnie do tych zadanych Kellerowi. A Ekhart mógł sobie pluć w brodę. Człowiek, który leżał na ziemi wyglądał tak samo jak ten, którego śledził w nocy. Nagle mag dostrzegł ich, unosząc spojrzenie swoich świetlistych oczu. Magia wręcz płonęła w nim. Tylko Irmina wcześniej widziała coś takiego, wielu starszych i potężniejszych czarodziejów robiło podobne wrażenie.
- To wy znaleźliście ciało poprzedniego dnia, prawda? - odezwał się. - Kapitan o was wspominał. Jeśli chcielibyście porozmawiać, to raczej nie tu.
Przeszył spojrzeniem ciekawski tłum.
Nieco z boku, podkręcając wąsa, stała jeszcze inna bardzo wyróżniająca się postać. Bardzo pasująca do opisu Fredericka Grosza.

 
Sekal jest offline  
Stary 26-06-2013, 11:50   #63
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Wreszcie dotarł do gospody. Zmęczony, zmarznięty i zmoczony tak, że aż mu w butach chlupało. Rigel zamówił grzane wino i dosiadł się do Klausa, Almosa i Hanny przysłuchując się rozmowie. Towarzysze z wyjątkiem dziewczyny nie wyglądali najlepiej, ale mieli ciekawe rzeczy do opowiedzenia. Ekhart z uwagą wysłuchał relacji Almosa ze spotkania w zaułkach. Sam z kolei zdał relację ze swoich przygód.
- Ja niewiele mam. - stwierdził kwaśno - Siedziałem na dachu magazynu przy gospodzie. Gdy już całkiem zmokłem zobaczyłem jakiegoś podpitego faceta. Poszedłem za nim, ale wszedł na most i opuścił doki. Zostawiłem go i wtedy napadła mnie ta jednoręką łowczyni czarownic z “Białego Konia”. Adela. Polowała na “Czarnego Kaptura”. Jedyne co z niej wyciągnąłem, to informacja, że ten bandzior nie zabija ludzi osobiście. Ma do tego zbirów.
Ekhart pociągnął łyk grzanego wina.
- O bogowie tego mi było trzeba. - przez jego ciało przebiegł dreszcz. Zaraz potem Ekhart potężnie kichnął - Wybaczcie. Parszywa pogoda, ale wracając do sprawy. Czarnego kaptura nie musi używać jedna osoba. Może to być ich znak rozpoznawczy. Z tego co wiemy to atakują co najmniej we dwójkę. Jeden mały z zakrzywionym nożem atakuje z przodu wiążąc uwagę celu, a tymczasem drugi wbija w plecy strzałki z trucizną. Może ma coś w rodzaju dmuchawki?
Ekhart trącił ramieniem Almosa.
- A jak tam sprawa z trucizną? Masz zdaje się spotkanie z jakimś alchemikiem? Mogę się przyłączyć? - spytał.
- Jasne - odrzekł koczownik dopijając wino. - Na Plenzerplatz z samego rana. Choć to żaden alchemik, jeno zielarz. Powiadają, że alchemika w mieście żadnego nie ma. A co do twych domysłów, to na pewno nie był nóż, jeno szabla lub tasak. W każdym razie trza się nam zbierać, nic tu już nie wskóramy, a lać będzie chyba do rana.
- Czekaj dopiję wino. Najchętniej zasnąłbym na tydzień, co za parszywa pogoda. – stęknął były strażnik dróg.

Następnego dnia Ekhart wybrał się z Almosem do zielarza. Tak jak ustalili. Rigel trzymał się z boku ograniczając się tylko do słuchania. To nie był stracony czas zielarz podał im mimowolnie bardzo istotny trop.
Później mężczyźni wraz z resztą kompanii udali się do doków. Niemalże już tradycyjnie od tego miejsca zaczynając dzień. Po drodze koczownik zadął nurtujące go pytanie:
- Może ktoś z was wie co to znaczy - rzekł Almos. - Stary zielarz z Plenzerplatz powiedział mi, że do wzmocnienia trucizny, która zabiła Kellera użyto jakiegoś czarnego kamienia. Inaczej Spaczenia. Był bardzo przestraszony i nie chciał rzec nic więcej. Ten cały Spaczeń to jakiś czarnoksięski kamień, prawda?
- To może być to Almos. Pamiętasz jak zielarz powiedział, że do miasta jakiś czas temu przybyła wyprawa z daleka? Jeśli przypłynęli pełnomorskim statkiem to załatwia nam to wiele spraw. Wyobraźmy sobie, że ten statek ma duże zanurzenie, tak duże, że do doków może wpłynąć tylko po ulewie przy wyższym stanie wód. Ze statku wypadają postacie w czarnych kapturach i porywają ludzi na pokład. Stąd nigdzie nie ma ani porwanych, ani siedziby gangu, bo mieszczą się na okręcie. Porywają, bądź mordują. Ciała jednak pozostawiają, by zastraszyć innych. Teraz należałoby odszukać ten okręt. Być może cumuje gdzieś w dole rzeki, albo jest osadzony gdzieś na mieliźnie w mieście, może po drugiej stronie rzeki. Trzeba przyjrzeć się temu grafowi Friedrichowi von Kaufman. On może być kluczem do sprawy. Jedno jest pewne. Chodzi tu o władzę w mieście. Musimy być bardzo ostrożni. Mieszamy się w politykę.
- Zgoda co do grafa, ale co ty z tym statkiem? Widziałeś wczoraj jakiś statek? Ktoś by go przecie zauważył, chyba, że sam Mannan chowa go pod falami.

- Nocą w taki deszcz jak wczoraj? Nikt by nawet nie zauważył gigantycznej ośmiornicy porywającej ludzi z nabrzeża. - wzruszył ramionami Ekhart. - Porwania mają jakiś związek z deszczem i podtopieniami. Okręt o sporym zanurzeniu jest jakimś pomysłem. Może błędnym, ale wartym sprawdzenia.

Rozmowę przerwał im rwetes przy moście. Kłębił się tam tłum ludzi odpychany halabardami przez strażnika. Coś się stało. Coś złego.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 26-06-2013, 15:40   #64
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Gdy Almos wkroczył za Klausem do “Czystej Świni” wyglądał jak rzeźba z błota. Zamówił grzane wino, odszukał wzrokiem resztę grupy, rzucił ociekający wodą płaszcz na oparcie ławy, siadł i westchnął.
- Prawie dopadłem naszego porywacza - oznajmił. - Rzuciłem w niego nożem i trafiłem, ale zwiał mi. Jakby zapadł się pod ziemię. Zapamiętałem miejsce, musimy obejrzeć je za dnia. Skurczybyk jest szybki, choć niski, niewiele więcej widziałem. Miał długą czarną szatę z kapturem. Walczy długą, zakrzywioną bronią. Jak pamiętacie od podobnej zginął ten oprych Keller.
Jeździec Równin przerwał, gdyż córka karczmarza przyniosła parujące grzane wino. Nomada wychylił od razu pół kubka.
- Jeszcze jedna rzecz - kontynuował. - Jak trafiłem go nożem wydał dziwny dźwięk. Jakiś taki nieludzki. Jakby pisk.
- Pisk? - Hanna ocknęła się ze swoich ponurych myśli, słysząc co ma do przekazania Almos. - Może jak kobieta? Choć to by było dziwne. Ja czasami piszczę, tak mi rodzice zawsze mówili. Bardziej ze strachu.
- Raczej nie jak kobieta -
zaśmiał się Almos. - Niektóre dziewuchy piszczą w łożnicy, ale jakby któraś piszczała tak jak tamten, to by mi chyba opadł. Niemniej warto się upewnić. Będę musiał cię zmusić do popiszczenia trochę, coby sprawdzić, czy nie jesteś sługą Czarnego Kaptura - mrugnął do Hanny.
- Najpierw musiałbyś mi pokazać coś, do czego mogłabym piszczeć - odcięła się Hanna, na jej ustach nie pojawił się uśmiech.
- Coście takie nie w sosie? - Zapytał koczownik dostrzegłszy bladość dziewczyny. Gdy Hanna i Irmina powtórzyły mu rozmowę z Mathildą, sam zbladł a twarz mu stężała.
- Jeśli ktoś przerobił mojego kuzyna na pasztet - powiedział gniewnie - to jak świra dopadnę, będę go kroił po kawałku i karmił go nim samym.
Hanna zbladła jeszcze bardziej, a nomada zdawszy sobie sprawę, że może nie powinien akurat teraz tego mówić zamilkł. Tymczasem do gospody wrócili Goethe i Ekhart. Rozmawiali wszyscy jeszcze chwilę, po czym powlekli się przez deszcz i błoto do „Trumny Kowala” na zasłużony odpoczynek. Almos nie zdążył jeszcze wyschnąć a znów był cały mokry. W izbie rozwiesił tylko ubranie i zapadł w krótki, ale mocny sen.

***

Rankiem Almos i Ekhart odwiedzili zielarza. Staruszek był wyraźnie przerażony tym czego się dowiedział. Jeździec Równin miał tylko mgliste pojęcie czym jest ów Spaczeń, tudzież Czarny Kamień. Inni też nie wiedzieli zbyt wiele. Wiedźma pewnie by wiedziała, ale była w bibliotece przy świątyni Vereny. Taki z niej pożytek. Wiedźmy ze stepu w ogóle nie potrafiły czytać, a mimo to znały mnóstwo uroków i zaklęć. Z braku lepszego zajęcia nomada gawędził z byłym strażnikiem dróg przez całą drogę do doków. Opodal Mostu Gryfona spotkali ową Mathildę, paserkę która odsprzedała Hannie znaleziony nóż. Almos przyjrzał się znalezisku.
- To nie jest nóż Miklosa – stwierdził. – Ale mógł należeć do tego rybaka, Jurgena Kilinskiego.
Mathilda zaś wskazała im zbiegowisko na moście, informując o kolejnej zbrodni, która miała miejsce w nocy. Gdy machając glejtem przepchali się przez tłum okazało się, że trupa badał sam arcymag. Co gorsza zauważył ich i chciał z nimi rozmawiać. Koczownik szybko odwrócił wzrok, uczynił palcami znaki chroniące przed urokiem i schował się za kompanów. Wtedy to dostrzegł w tłumie wąsatego mężczyznę w czapce z piórkiem, pasującego do opisu Fredericka Grosza i wskazał go pozostałym. Goethe zagaił do wąsacza pierwszy, ale zupełnie nie potrafił rozmawiać z takimi ludźmi jak Grosz i został praktycznie zignorowany.

Nie lubiący tłoku Ekhart zaś początkowo stał na uboczu. W milczeniu przyglądał się nieboszczykowi.
- Szlag by to trafił - mruknął rozpoznając ciało, jako należące do tego którego śledził nocą. W końcu zwrócił uwagę na Fredericka Grosza. Rigel poczekał, aż Goethe skończy mówić po czym podszedł i powiedział do mężczyzny z podwiniętym wąsem:
- Za dużo tu ludzi. Możemy porozmawiać gdzieś na osobności?
Almos tymczasem zaszedł wąsacza od tyłu, odcinając mu drogę ucieczki, gdyby ten chciał jej spróbować.

Grosz kompletnie nie wydawał się zaniepokojony, choć bez trudu wyłapał ruch Almosa. Zresztą nie tylko on. Jakiś drab trzymający się z tyłu poruszył się i sięgnął za pazuchę, ale zaczepiony podwinął wąsa, dając wyraźny, uspokajający tamtego znak. Spojrzenie natomiast zatrzymał na Ekharcie.
- Dlaczego nie. Mamy taki ładny dzień.
Rigel pokiwał głową na znak zgody.
- Przynajmniej nie pada. Przejdźmy się między kamieniczkami.
Gdy już się oddalili od ciekawskich oczu i uszu kontynuował:
- Panie Grosz, to my znaleźliśmy porzucone ciało Klausa Kellera. Z tego co widziałem zginął, tak jak ten nieszczęśnik na moście. Rany zakrzywionym ostrzem z przodu i ślady po nakłuciach trucizną na plecach. Obaj wiemy, że to sprawka Czarnego Kaptura. Usuwa brutalnie konkurentów, a Pan może być następny. - spojrzał z ukosa na mężczyznę - Proponuję panu jako człowiekowi interesu transakcję. Dość prostą. Dostarczy nam pan informacji, a my będziemy za Pana nadstawiać głów próbując dorwać tego Czarnego Kaptura.
Ekhart skrzesał ognia robiąc przerwę w swoim wywodzie i zapalił fajkę.
- Czy Czarny Kaptur próbował się z panem lub pańskimi kolegami po fachu skontaktować i wymusić posłuch groźbami? Czy od razu zabrał się za mordowanie? Wiemy, że wymusza haracze, ale przez kogo się kontaktuje. Wie pan może kto go reprezentuje w dokach? Ktoś miejscowy kogo przeciągnął na własną stronę? - snuł domysły Ekhart.
- Dopadliśmy jednego z jego pomagierów - dodał Almos. - Siedzi w lochach Avenburga, ale nic jeszcze nie wyśpiewał.
- Po za tym to płotka. Nas by interesował ktoś znaczniejszy, ktoś kto by nas mógł doprowadzić do Czarnego Kaptura -
stwierdził Ekhart.
Grosz słuchał ich w milczeniu, podkręcając wąsa. Jego człowiek spacerował w bezpiecznej odległości, ale Frederick nie wydawał się bać. Może tylko dobrze się maskował. Po tym, jak przebrzmiały ostatnie słowa Ekharta, odezwał się wreszcie.
- Dużo nowego pojawiło się w dokach ostatnimi czasy. Nie mam pojęcia kim jest Czarny Kaptur, ja nie tylko wy go tu nazywacie, wiem jednak kilka rzeczy. Myślę, że się dogadamy, ale jakbym znał jakieś odpowiedzi, sam bym tę sprawę załatwił. Nie zwykłem puszczać płazem takich prób przejęcia władzy - uśmiechnął się kącikiem ust, widać jednakże było, że do śmiechu mu nie jest. - Ci dwaj głupcy zginęli przez własną głupotę, łażąc po pijaku w nocy. Myśleli, że są mocni. Robili w najprostszej robocie.
Przerwał na chwilę, jakby chciał dać do zrozumienia, że on jest kimś więcej niż zwyczajnym rzezimieszkiem. Z drugiej strony przemawiał spokojnie.
- Ci ludzie, którzy dla niego pracują, to zwykle nowi. Przyjezdni. Ściągnął ich pewnie skądeś. Może pracowali wspólnie w innym mieście, gdzie poczuli się zagrożeni. Może rozciągają strefę wpływów. Widziałem twarze kilku pionków nie wartych nawet eliminacji. Na razie. Zwykle mają dwie metody. Pierwsza to sakiewka i nowy pracodawca. Drugą widzieliście. Niektórzy nie otrzymują pierwszej. Coś już wiecie o ich szefie?
- Niewiele -
odparł nomada. - Myślę sobie, że ma też coś wspólnego z zaginięciami w dokach. A jego pomagierzy lub on sam do zabijania używają broni pokrytej trucizną wzmocnioną jakimiś czary-marami, zwie się to ponoć Spaczeniem. Tak wykończyli Kellera. Wczoraj w nocy prawie dopadłem jednego. Wątpię jednak, żeby był to sam Zakapturzony. Jeśli wskażesz nam któregoś z tych pionków, weźmiemy go na warsztat i może dowiemy się więcej.
- Ta trucizna miała w sobie egzotyczne składniki, a z tego czego się dowiedzieliśmy, to jakiś czas temu wróciła do miasta wyprawa z dalekich krain, której patronował graf Friedrich von Kaufman. Zastanawiająca zbieżność. Panie Grosz, wiesz pan coś o tym grafie? Jakie ma wpływy? Gdzie mieszka? -
dociekał Ekhart.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 26-06-2013 o 15:42.
Bounty jest offline  
Stary 26-06-2013, 19:56   #65
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Po zasadzce z dnia poprzedniego, akolita miał mieszane uczucia. Czuł że cała ta obserwacja nie przyniesie specjalnie żadnych owoców... miał rację, a zarazem się mylił. Z jednej strony trzeba było coś robić, działać, ale czy to był odpowiedni rodzaj podejścia do sprawy? Wątpliwe. Obijali się tylko z miejsca na miejsce, a jakiekolwiek wskazówki wpadały im w ręce jakby przypadkiem. Zupełnie jakby ktoś to zaplanował i się z nimi bawił. Przecież logicznym było że Kaptur ma całe towarzystwo na oku, powinien wykonać ruch. ~ Czemu zatem tego nie robił? Zastanawiał się nad tym akolita. ~ Czyżby uważał że cała szóstka najęta przez Baerfausta nie zagraża mu nic a nic? To nie był dobry znak. Wcale się nie liczyli, a przecież powinni. Powinni zrobić coś... aktywnie, razem, coś co da im kontrolę nad tym co się dzieję... skoro już w tym siedzą po uszy. Jednak wyglądało na to że tylko żywią się na skrawkach informacji i starają się łączyć punkty, które wydawały się, nie mieć żadnego ładu i składu. ~ Wydawały się. Podkreślił własną myśl Goethe.

Szczęściem Almosowi nic się nie stało. To drobne zajście o którym mówił koczownik mogło go kosztować życie. Rozważnie jednak zrobił członek klanu Ramocsa, jakim był Almos... miał wsparcie w postaci doświadczonego Klausa i jego towarzysza, Rexa. Akolita wyraził swą radość z faktu że jeźdźcy nic się nie stało podczas potyczki w zaułkach. Obiecał również że pójdzie tam, z innymi chętnymi, i obejrzy miejsce zdarzenia za dnia. Idąc drogą, w stronę mostu Gryfona, Goethe opowiadał o tym jak powinni wziąć wodze we własne ręce i zaplanować coś więcej niż obserwację. Mówił o prowokacji, o zasadzce... o tym że żadne z nich nie ma takiej wiedzy śledczej by tropić i szukać banitów po mieście. Oczywiście poza Ekhartem i Klausem, oni znali miasto, rozumowali w sposób poniekąd przypominający oprychów... Almos sprawdzał się jako wojownik, to bez dwóch zdań, ale raczej mało miał wyszukany sposób na tropienie... na szlaku, to pewnie było by co innego. Jednak Irmina i Hanna... uczennica czarodzieja i służka... oraz on sam, podstarzały akolita. Oni byli jakby nie na miejscu. Robiąc szybki rachunek, Thomas wywnioskował że mają zły kąt działania. Powinni użyć swych przewag, a nie starać się być kimś kim nie byli zupełnie. Teraz jednak zajścia ostatniej nocy pozostawiły za soba zmęczenie i lekki katar. Goethe miał nadzieję że choroba nie ulegnie eskalacji... to byłoby bardzo nieporządane. Szedł zatem ze wszystkimi. Kiedy powiedział co myślał, wyciszył się. Skoncentrował na otoczeniu i modlił cicho do wszystkich bogów, o pomyślność śledztwa i przychylność dobrych ludzi.

Zajście na moście Gryfona nie nie było jakoś specjalnie zaskakujące dla Thomasa. Każdy rozsądny człowiek, który miał już jakąś wiedzę na temat zajść ostatnimi czasy w dzielnicy doków, w Averheim, mógł się tego spodziewać. Było tylko kwestią nieustaloną gdzie i kiedy. Widać właśnie tego dnia i na moście Gryfona. Wiedza Thomasa była wystarczająca by zidentyfikować, obecnego na moście mężczyznę jako magistra kolegium magii. Świetlistych i błękitnych... tych zawsze łatwo było rozpoznać. Często magowie tych kolegiów wchodzili we współpracę ze świątyniami, a także jako jedyni, magistrowie tych kolegiów byli w miarę akceptowani. Choć zwykły chłop rolny o tym nie miał pojęcia, to jednak szlachta szanowała sobie zdanie białych czarodzieji i kalendarze i horoskopy tych błękitnych. Thomas nie zignorował magistra kolegium który spoglądał na ciało zamordowanego człowieka ale w tym czasie wypatrzył w tłumie gapiów osobę przypominającą człowieka znanego pod nazwiskiem Grosz. Dał do zrozumienia kompanom że zajmie się tym... ruszył zatem w jego stronę i stanął obok wspomnianego człowieka. Patrząc na zajście na moście, zagaił do wąsatego jegomościa jakim był ów Grosz.

- Jestem Thomas... wie pan może co tu się stało? - Zapytał stary akolita.

Mężczyzna popatrzył na staruszka, którym niewątpliwie musiał mu się wydać pytający, a potem popukał się w czoło.

- Ślepyś, czy głupi?

- Hmm... niech pan posłucha co powiem. Ja i moi znajomi szukamy herr Grosza. Dużo dodawać nie muszę, pan wyglądasz jak ten właśnie przez nas Grosz szukany. - Akolita uśmiechnął się na wspomnienie o dwoistości znaczenia tych słów.- Mogę się jednak mylić. Jeśli ty jednak panie, znasz może pana Fredericka, to szepnij mu słówko że w południe, w Trumnie Kowala będą ludzie którzy mogą mu pomóc z kłopotów w jakie wpadł się wyplątać... bo jeśli nie on do zajścia na tym moście doprowadził to pewnie jest gdzieś na liście tych co takie zdarzenia powodują, i raczej na szczycie tej listy nazwisko Grosz się znajduję. - Goethe kontynuował, mowił szybko ale ściszonym głosem. - Proszę pamiętać... południe, Trumna Kowala. Żegnam. - Thomas oddalił się szybko i dołączył do grupy towarzyszy.

Frederick wytrzeszczył oczy na mówiącego, chyba upewniając się w pierwszej opinii, którą najpewniej zdobył po pierwszym pytaniu Thomasa. Skierował tylko spojrzenie na tłum, szukając owych towarzyszy. Na jego obliczu nie malowała się wiara w to, że jeśli pozostali są podobni, to mogą pomóc w czymkolwiek.

Thomas zbliżył się do ciała zabitego mężczyzny i począł je oglądać z pewnej odległości... niczego nie dotykał, jedynie patrzył z zaciekawieniem. Rany które doprowadziły do śmierci mężczyzny były identyczne jak te które zadane zostały Kellerowi. W tym czasie magister kolegium odszedł na bok, rozmawiał z Hanną. Ciełem również zainteresował się Klaus. Chwilę później straż zajęła się martwym, a Goethe rozejrzał się uważnie po gapiach, szukając znajomej lub podejrzanej twarzy. Chciał nie chciał, dostrzegł Grosza rozmawiającego z Ekhartem i Almosem. Zdziwiło to akolitę nizmiernie. Człowiek o takiej reputacji jak Frederick Grosz, rozmawiający z dwójką śledczych, którzy już na pewno są nieco znani w okolicy. Przecież to takie nierozsądne dla człowieka formatu Grosza. Akolita uśmiechnął się... nawet on będąc świątynnym sługą podejrzewał że to nie jest zachowanie na miejscu. Widać za wysokie noty dał Groszowi. Grosz był albo bardzo butny albo głupi, albo obie te możliwości. Jednak nie ma tego złego... Goethe był bardzo zadowolony z faktu że Ekhartowi i Almosowi udało się nawiązać dialog. Wszak o to tu szło, o powodzenie, a nie pustą dumę.

Thomas ruszył zatem w ślad za kompanami rozmawiającymi z oprychem. Wypadało by dać znać herr Frederickowi że nici ze spotkania w Trumnie Kowala... ale czy wogóle by on się tam zjawił. To było trudne pytanie. Czy wogóle zjawiłby się tam Thomas? To było prostsze, ale też nie do końca pewne. Akolita zaplanował swój najbliższy czas. Wpierw pójdzie z towarzyszami, obadają miejsce potyczki Almosa. Później zgodnie z założeniami Ekharta, trzeba by sprawdzić doki i poszukać statku, być może zacumowanego gdzieś w górze lub dole rzeki. Na koniec, akolita zaplanował że postara się przekonać innych do tego by za celnym spostrzeżeniem pani Irminy zbadać zalane garbarnie. Wszystkie tropy były wątłe... ale wiele nitek o niewiadomych końcach nie pozostawało na widoku. Trzaba było działać punkt po punkcie, sumiennie. Jak na mężczyznę przystało.
 

Ostatnio edytowane przez VIX : 26-06-2013 o 19:59.
VIX jest offline  
Stary 26-06-2013, 20:23   #66
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Obudziła się wcześnie, niewyspana po strasznej nocy. Sama nic nie widziała, ale opowieści innych i podejrzenia, które się narodziły, zbyt mocno zadziałały na jej wyobraźnię i usnęła dopiero po długim wierceniu się na łóżku. Deszcz już wtedy zaczynał cichnąć i to właśnie uspokoiło dziewczynę. Rano i tak miała oczy czerwone z niewyspania. Przynajmniej już nie padało, więc ponownie mogła założyć bardziej wydekoltowaną suknię. Tym razem głównie do odwrócenia uwagi od jej bladej twarzy i zamykających się powiek. Postanowienia jednak nie zmieniła i zaraz po wczesnym śniadaniu postanowiła ruszyć ku dokom. Po drodze złapała młodego chłopaka, płacąc mu miedziaka, przy zaniósł do rezydencji jej pani słowną wiadomość, że opowie jej wszystko jak tylko będzie mogła i przez jej nieobecność mogłaby przeoczyć zbyt wiele ze śledztwa.
Towarzysze także nie próżnowali. Mgła nie zdążyła się rozwiać, a oni już znaleźli się w dokach. Służka nie brała udziału w rozmowie o tym co powiedział Almosowi zielarz. Nie miała pojęcia czym jest ten spaczeń. Za to ucieszyła się na pojawienie się Mathildy. Nóż niewiele jej powiedział, za to prawie oczywiste zdawało się, że należał do rybaka. Albo sprzedawcy ryb.
- To biedni ludzie. Być może Olga rozpozna ten nóż. Niewiele nam to da, dlatego i tak pójdę do kupca z barki. Lepiej, by ktoś mi towarzyszył, nie mam zamiaru potem śledzić sama tego bandyty!
Spojrzała na po kolei na Almosa, Ekharta i Klausa. A potem dotarli na most, gdzie nie tylko napotkali ciało, ale i badającego je czarodzieja.

Hanna z wyrzutem popatrzyła na towarzyszy, którzy zignorowali słowa maga i wręcz rzucili się na stojącą z boku postać. Dziewczyna więc zebrała się w sobie, nie będąc jednak w stanie spojrzeć w te niesamowite oczy zagadującego mężczyzny. Potaknęła, podczas mówienia woląc patrzeć na leżące dalej ciało.
- Tak to my. Proszę wybaczyć moim towarzyszom, zauważyli kogoś, z kim bardzo chcieli porozmawiać. Może przejdziemy się do “Białego Konia”? Nie pachnie tam najlepiej, ale jakoś atmosfera lepsza niż w drugiej tutejszej gospodzie - uśmiechnęła się.
Mauer pokiwał głową, jakby nie zupełnie bacząc na jej słowa. Poczynaniami mężczyzn się nie zainteresował nawet przelotnie, zamiast tego kierując swoje kroki do wspomnianego przybytku. Wiedział gdzie jest, bo o drogę nie spytał.
- Zdarza się, zdarza. Poznałem w życiu kilka utalentowanych kobiet, wiesz? Potraficie być nie gorsze od nas. A skoro ty również pracujesz dla kapitana, to wystarczy.
Szybko dotarli do gospody, a Hanna z zaskoczeniem stwierdziła, że przy jej wejściu dziś nie siedzi Ute, równie stały element otoczenia co wiszący nad wejściem wytarty, białawy szyld.

Służkę zdziwiły nieco te słowa, a jeszcze bardziej nieobecność Ute, ale starała nie dać nic po sobie poznać. Nie odpowiedziała bezpośrednio na na retoryczne pytanie maga. Problemem było to, że nie wiedziała jak się do niego zwracać. Zaraz więc jak usiedli, starała się wybrnąć z tej niezręcznej dla niej sytuacji.
- Pracujemy, wczoraj odnaleźliśmy inne ciało. Czy odkrył... pan... może coś nietypowego przy tym biedaku z mostu? Klausa Kellera zabito przy użyciu trucizny.
- Ach tak, trucizna
- Mauer pokiwał głową, najwyraźniej nie dbając o to, jak Hanna się do niego zwraca. Gdyby nie świetliste oczy i fakt, że na nie nie patrzyła, pewnie spostrzegłaby, że gapi się na jej dekolt. Wiek i magia zwykłych męskich potrzeb musiały nie eliminować. - Zbadałem to ciało tutaj. To definitywnie trucizna, nawet rzekłbym, że jedna z potężniejszych, jakie spotkałem. Wyczułem na niej ślady magii i pewien jestem, że nie potrzeba było tylu nakłuć i szlachtowania. Jedno uderzenie takiego zatrutego ostrza równie skutecznie załatwiłoby sprawę. Mówisz, że ów Keller także został podobnie zamordowany? - Gdy dziewczyna potwierdziła, kontynuował: - No tak, to nie wygląda na zwykłą eliminację. Niestety nie mam o tym innej wiedzy.
Nagle rozmowę na chwilę przerwało niespodziewane pojawienie się Irminy.
 
Lady jest offline  
Stary 26-06-2013, 21:28   #67
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Nie zabawiła wiele czasu w bibliotece przy świątyni Vereny. Kapłani byli bardzo chętni przy udzielaniu jej odpowiedzi na pytania. Niestety nie dowiedziała się wiele. Lochy były pod zamkiem, tak więc raczej ich nie interesowały. Ciekawa była natomiast informacja o kanałach. Skoro ciągnęły się pod całym miastem, także pod dokami mogły być miejscem w którym ukryto ciała. Natomiast jeśli rzeczywiście podczas ulewy były całkowicie zalewane, raczej nikt nie spotykał się w tym miejscu. Zwłaszcza że wszystkich napadów dokonano właśnie w czasie silnych opadów deszczu.
Bogatsza o taka wiedzę wyruszyła na poszukiwania reszty grypy poszukiwawczej.

W końcu Irmina dotarła do Białego Konia rozglądając się niepewnie w poszukiwaniu kogoś z towarzyszy. Nie było ich w ani w Trumnie Kowala ani w Czystej Świni, więc postanowiła poszukać w innych miejscach. To była najgorsza karczma w tej okolicy, po za tym paskudnie w niej śmierdziało więc bardzo się zdziwiła gdy zauważyła Hannę siedzącą przy stole z.... magiem! Nie było wątpliwości co do jego powołania. Irmina przez ostatnie dwa lata dość się napatrzyła na charakterystyczne kapelusze. Nie wahając się podeszła prosto do ich stolika.
- Dzień dobry - powiedziała spoglądając na starca - Mistrzu - pochyliła głowę w lekkim ukłonie należnym jego wiedzy i wiekowi - Jestem Irmina Brehm von Altwimsdorf... - przedstawiła się pełnym rodowym nazwiskiem co pominęła w rozmowie z innymi ludźmi z którymi dotąd spotykała się w Averheim. Już miała kontynuować gdy nagle zmieszała się gdy do jej umysłu dotarł obraz starca rzucającego wymowne spojrzenia na dość pokaźny dekolt Hanny i zmieszała się. Być może jego obecność w tym miejscu miała inne przyczyny niż ich obecne śledztwo. Rzuciła niepewne spojrzenie najpierw na służkę, a potem na maga i zakończyła niepewnie - …przepraszam czy nie przeszkadzam?
Mag spojrzał na nowo przybyłą, ale z jego twarzy nie dało się wyczytać niczego. Niewątpliwie jednak na pierwszy rzut oka rozpoznał z kim ma do czynienia. I fakt posiadania długiego nazwiska nic nie zmieniał. Dla niego była wyłącznie uczennicą.
- Proszę usiądź z nami, nowicjuszko. Rozmawiamy właśnie o sprawach, które nękają to biedne miasto. Domyślam się, że również bierzesz udział w poszukiwaniach, cóż innego robiłaby tu jedna z niedoszłych wyroczni.
Hanna zwróciła wzrok na przybyłą nagle Irminę i towarzyszącego jej jak cień Hansa. Uśmiechnęła się przelotnie, zadowolona z tego, że zyskała więcej powodów do unikania tych dziwacznych oczu. Odpowiedziała na pytanie maga.
- Klausa zamordowano w identyczny sposób. Podejrzewamy, że stoi za tym osoba nazywana przez tutejszych Czarnym Kapturem. Słyszał już może mistrz o nim? - służka chętnie podchwyciła słowo, którym do arcymaga zwróciła się dziewczyna.
Irmina skinęła głową potwierdzając domysły starca, potem usiadła.
Słysząc wypowiedź służki rzuciła zaskoczone spojrzenie najpierw jej, a potem ponownie popatrzyła na maga. Jej nie przeszkadzały jego zadziwiające oczy. Raczej fascynowały.:
- Zamordowano identycznie? - Zapytała - Czyżby ktoś znowu zginął? A noc wydawał się wczoraj taka spokojna.
- Znaleziono ciało człowieka zamordowanego w taki sam sposób, jak zrobiono to z Klausem
- wytłumaczyła szybko Hanna. - Podobno użyta trucizna nosiła na sobie ślady magii - dodała z przejęciem.
- Magii? - Uczennica z ciekawością popatrzyła na arcymaga - To dlatego Cię wezwano mistrzu?
Hierofanta pokręcił głową, obserwując przez ułamek sekundy jak Hans wycofuje się pod ścianę, nie mając zamiaru mieć bezpośredniego kontaktu z arcymagiem.
- Jak już tłumaczyłem zanim się zjawiłaś, działam na prośbę kapitana Baerfausta - odparł z lekką przyganą skierowaną do Irminy. - Badając rany odkryłem wpływ magii na truciznę. Niepodważalny. Na miejscu twojego mistrza złajałbym cię wiedząc, że nie zrobiłaś tego samego, chociaż wczoraj odnaleźliście inne ciało.
Dopiero wtedy skierował wzrok na Hannę, a może bardziej na jej dekolt. Irmina doszła do wniosku, że oczy jej jednak nie myliły i starzec ewidentnie zapuszcza żurawia w dekolt eksponujący biust młodej służki.
- Muszę przyznać, że to określenie nieco zbiło mnie z tropu. Czarne kaptury noszone są, oczywiście, przez kapłanów Morra oraz wielu ametystowych czarodziejów, ale także przez niezliczone zastępy kultystów Chaosu, żądne krwi elfy z Naggaroth, nekromantów... oh, no i oczywiście skaveny.

Młoda adeptka magii wyraźnie zarumieniła się słysząc słowa mężczyzny. Poczuła się jednocześnie zawstydzona z powodu upomnienia, zła na siebie, że faktycznie nie pomyślała o tym i na maga, że upomniał ją publicznie, choć na szczęście światkiem jej upokorzenia była tylko Hanna. Nie skomentowała zawartej w jego słowach nagany, dochodząc do wniosku, że lepiej będzie pominąć kłopotliwą dla niej kwestię milczeniem. Zamiast tego stwierdziła:
- Kultyści... może dlatego giną ci ludzie? Dla jakichś mrocznych rytuałów? Nekromanci im też chyba do badań potrzebne są ciała. Te opcje wydają się najbardziej realne. Skaveny są raczej za małe by budzić postrach, a czarodziej czy kapłan? Gdyby w tym uczestniczył i tak byłby odszczepieńcem na drodze do Chaosu. Może więc jeszcze elf. Tylko czy one raczej nie trzymają się razem z dala od ludzkich siedzib?
- Zgadza się
- potwierdził arcymag. - Wszystko co jednak wiem o czarnych kapturach to takie właśnie rozważania.
Irmina skinęła głową:
- Moim głównym zadaniem jest odnalezienie siostrzeńca kupca Hzelfoffa. Żywego lub martwego. Dlatego chciałabym się skupić na tym zadaniu. Mam kilka pomysłów gdzie można by zacząć szukać. Może przy okazji trafimy na jakieś ślady, które pomogą zawęzić możliwości.
Pod wpływem słów maga młoda adeptka doszło do wniosku, że musi dokładnie przepytać Almosa o tego osobnika, który uciekł mu w nocy. Jeśli był mały... jego pisk mógł mieć dość nieprzyjemne wytłumaczenie. Wzdrygnęła się mimowolnie na konkluzje jakie nasunęły jej te skojarzenia.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 26-06-2013 o 21:37.
Eleanor jest offline  
Stary 26-06-2013, 21:39   #68
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Klausa nad ranem wciąż bolały nogi po nocnej gonitwie. Ostatnimi czasy wciąż brał udział w jakichś gonitwach, tym razem ta nocna nie przyniosła rezultatu. Bardziej jednak zmartwiło go zachowanie psa... było nienaturalne jak na Rexa. W przypadku każdego innego psa nawet by się nie zdziwił, ot zobaczył coś co mu się spodobało, poczuł zapach kogoś kogo lubił, a może zwyczajnie zwęszył suczkę lub ukradkiem zjadł padlinę która stanowiła dla psa smakołyk.
Rex był inny, od młodości wychowywany dość surowo a Treser nie przypominał sobie go tak radosnego. Owszem potrafił okazać radość, ale dużo bardziej powściągliwie, to co zobaczył wczorajszej nocy było jak wybuch przez lata tłumionych emocji. Co gorsza nie potrafił wskazać przyczyny choć nie ulegało wątpliwości , że była ona powiązana z osobnikiem którego ścigali.

Być może użył jakieś nieznanego Klausowi ziela? To mogło być wytłumaczeniem, ale ziele podczas takiej ulewy musiałoby być mało efektywne. Nie potrafiąc znaleźć odpowiedzi, dał sobie spokój z jej szukaniem koncentrując się na aktualnych zadaniach.

Po prawdzie jednak był na tyle zmartwiony zachowaniem Rexa , że w większości rozmów zwyczajnie nie potrafił się zaangażować i co najwyżej słuchał albo obserwował to co wyczyniali inni członkowie grupy poszukiwawczej. Widać było, że mają pełne ręce roboty, którą jak zwykle będzie trzeba jakoś podzielić.

Treser zajął się na swój sposób Groszem. Znał takich jak on, nie raz robił z takimi interesy, wiedział, że należy na nich uważać. Bywali niebezpieczni gdy byli sprytni, jeśli w parze szło wrodzone lub nabyte okrucieństwo tworzyło to wyjątkowa mieszankę zagrożenia. Kiedy kapłan rozmawiał z Groszem Klaus zwyczajnie wmieszał się w tłum. Wiedział, że do tego najlepiej jest znaleźć konkretne zajęcie – dlatego zajął się psem. Poranny spacer nie powinien wzbudzać nadmiernej uwagi o ile on sam jej nie okaże względem obserwowanego celu. Jedynie kątem oka, zdawkowo zwracał uwagę na rozmówców. Nie był w stanie bezpośrednio pomóc w razie zagrożenia, ale mógł z powodzeniem podjąć pościg, gdyby coś się stało. Od bezpośredniej reakcji był Almos którego dostrzegł gdy rozmówcy się zmienili a z Groszem zaczął dyskutować Ekhart.

Co prawda Klaus sam chętnie by porozmawiał z Groszem, ale jak to mawiają „Co za dużo tego i świnia nie zje” a do Grosza ustawiały się niemal kolejki. W tej sytuacji kolejny rozmówca czy choćby kolejne uszy do słuchania musiałyby go tylko zdenerwować. Zresztą sam był sobie winien, po prostu to nie był jego dzień na rozmowy.

W tym czasie Hanna zajęła się magiem, a Klausa zaś wcale nie korciło aby jej pomóc. „Jeszcze zacznie czytać w moich myślach, albo zmieni mnie w ropuchę z czystego kaprysu?” - pomyślał przeczuwając, że duży kapelusz świadczy o dużych kaprysach... A może wielgaśny kapelusz był sposobem na podbudowanie własnego ego, uszczuplonego przez inne małe rzeczy maga?

Klausa interesowało zbadanie śladów i miejsca w którym zaginął im ścigany. Nie zaszkodziło by tez przepytać osoby mieszkające w okolicy kolejnej ofiary czy czegoś nie dostrzegły wieczorem, choć nie spodziewał się wiele po świadkach. Raczej nikt mu nie powie – Tak panie widziałem jak Czarny Kaptur czyli tak naprawdę Hans Gettenmayer, mieszkający tu za rogiem, zabił tego nieszczęśnika i uciekł...

Mógł co najwyżej dowiedzieć się kolejnych niuansów, ale kto wie? Nie dowiesz się póki nie sprawdzisz – jak mawiał znany w Nulln kieszonkowiec.

Pozostawała jeszcze kwestia ustalenia tożsamości ofiary – jeśli nie od Grosza, czym miał nadzieję zajęli się pozostali, to od strażników lub tłumku który się wokół ofiary kręcił. Ktoś coś musiał wiedzieć...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 26-06-2013 o 21:47.
Eliasz jest offline  
Stary 30-06-2013, 15:01   #69
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Konistag, 30 Nachhexen
Południe


Frederick Grosz nie był człowiekiem łatwym do zastraszenia. Jego postawa zdawała się mówić, że nie warto deptać mu po odciskach. Z drugiej strony słuchał uważnie i sprawiał wrażenie bardzo rozmownego i w lepszych czasach chętnego nawet do wypitki. Albo dobrze udawał. Nietrudno zauważyć było jego bladą cerę i lekkie poty na czole. Kolejny trup musiał wywrzeć na nim odpowiednie wrażenie.
- Graf? - odpowiedział zdziwieniem na słowa Ekharta. - Po co grafowi kontrola nad dokami? - zastanawiał się na głos, podkręcając wąsa. - Musiałby mieć tu konkretny interes. Nie wiem o nim wiele. Tyle, że jest. Rezydencje ma tam gdzie i inni bogaci. Nigdy nie pakował łap w te okolice, więc i nikt stąd się nim zbytnio raczej nie interesował.
Zastanawiał się jeszcze chwilę nad tym problemem, ostatecznie wzruszeniem ramion dając znać, że nie potrafi podać więcej informacji na ten temat. Zwrócił się natomiast do Almosa.
- Myślisz, że już tego nie próbowałem? Wydawało się to najprostsze. Ten człowiek jednak zna się na swojej robocie. Jego popychadła nic nie wiedzą. Wątpię, by którykolwiek choćby widział twarz, podobno chodzi wśród nich plotka, że Czarny Kaptur ma również maskę. Za to srebrem rzuca śmiało. Może w końcu przyjmę jego propozycję, skoro ma mi to oszczędzić takiego końca jak Halheimerowi. Spaczeń powiadacie? To śmierdzi na milę i jasno do zrozumienia daje, że kimkolwiek jest, posunie się do wszystkiego, by osiągnąć cel.
Najwyraźniej odniósł się do trupa na moście, wiedząc kim był. Ta wiedza niewiele zmieniała, tak samo jak ta odnosząca się do Kellera. Każdy już wiedział co działo się w dokach. Obaj martwi zajmowali się bardzo zbliżoną działalnością.
Tylko na ile powiązane były morderstwa z zaginięciami?

Rozstali się z Groszem, który stwierdził, że wie gdzie ich szukać. W tym samym czasie dziewczyny skończyły swoją rozmowę z magiem, który poprosił je, by w razie postępów w śledztwie powiadomiły go o tym bezpośrednio, wskazując, że mieszka przy Plenzerplatz. Wszyscy mieli ciągle jeszcze jakieś sprawy do załatwienia na szybko, zanim mieli podjąć się poważniejszych działań.
Nóż zaniesiony do Olgi Kilinski sprawił, że ta wybuchnęła płaczem, przyciskając niewiele wartą rzecz do piersi niczym największy skarb.
- Gdzie to znaleźliście..? Czy... czy mój mąż?
Nie mogli jej dać żadnych odpowiedzi, prócz ewentualnych obietnic. Te jednak nie zatrzymały szlochu kobiety, którą zdecydowanie lepiej było pozostawić teraz samą. Przechadzka po nabrzeżu i wypytanie kilku dokerów pozwoliły także upewnić się, że wszystkie jednostki nawodne w okolicy to barki lub małe kutry rzeczne. Nikt tu nie słyszał o pojawieniu się pełnomorskich statków, natomiast jeden napomknął, że faktycznie jakiś czas temu dotarła do miasta barka z nietypowym towarem i ludźmi podobno wracającymi z jakiejś dalekiej podróży.

Almos i Klaus zbadali miejsca, przez które przebiegali w swoim nocnym pościgu, ale wyniki tych oględzin wypadły rozczarowująco. Nie znaleźli noża, co gorsza nie odnaleźli również najbardziej prawdopodobnej drogi ucieczki. Teoretycznie nie było od miejsca, w którym zgubili uciekiniera, daleko do główniejszej brukowanej ulicy ze studzienkami i włazami do kanałów. Wszystkie jednakże były ciężkie do podniesienia, a na dodatek w czasie takiej ulewy tam na dole musiała płynąć rzeka. Domy wszędzie wokół wyglądały bardzo podobnie, a drogi rozchodziły się zarówno wgłąb miasta jak i bardziej na nabrzeże. Wszelkie ślady zmyła ulewa.

Irmina w tym czasie mogła się bliżej przyjrzeć garbarniom Jochutz i Atzwig. Już na pierwszy rzut oka różniły się od innych - wszędzie bowiem kręcili się ludzie, w wielu przypadkach całkiem wielu ludzi, tu natomiast stały samotne budynki, otoczone płotem. Prócz nich dostrzec można było znajdujące się z tyłu mniejsze szopy, służące do suszenia, przechowywania czy czegokolwiek innego o czym uczennica czarodzieja nie miała zielonego pojęcia. Już furta nie pozwalała dotrzeć bez przeszkód pod dom, owinięta łańcuchem i zamknięta na kłódkę. Drzwi i okna budynków zabito częściowo deskami, dając jasne świadectwo tego, że tu nie pracowano. I nie zamierzano w najbliższym czasie. Po pracach remontowych nie było śladu. Z drugiej strony obiekty te nie wyglądały za dobrze. Podmyte chyba wielokrotnie, stały na przegniłych belkach. Hans, zapytany o pomoc, popatrzył na nią dziwnie, nawet nie racząc odpowiedzieć. Najwyraźniej włamywanie się do tych garbarni, zwłaszcza w środku dnia, uważał za stanowcze wykraczanie poza swoje obowiązki.

Do tego czasu dowiedzieli się także, że Ute z całą pewnością zniknęła.


Wreszcie zebrali się w karczmie, aby omówić zebrane informacje i dalsze plany. Tylko Hanna pojawiła się jedynie na chwilę, spytać czy ktoś pójdzie z nią, w razie pojawienia się ludzi Czarnego Kaptura. I prawie od razu wyszła, kierując się na barkę kupca.
Tymczasem Almos mógł wreszcie odpowiedzieć Irminie o swoich odkryciach. Oprócz niej bowiem jedynie Thomas słyszał kiedykolwiek o spaczeniu, a zwłaszcza o jego właściwościach. Według czarodziejki miał właściwości silnie mutagenne, przyciągał Chaos. Ale do czego mógł posłużyć - te informacje były niedostępne dla zwykłej uczennicy. O samych skavenach także wiedziała niewiele, prawie nic na dobrą sprawę. Na pewno byli specyficznym rodzajem zwierzoludzi, a według plotek ich siedziby rozciągały się pod całym Imperium. Bardzo niewielu w to wierzyło, w końcu plotki niemal zawsze okazywały się bardzo przesadzone.

Zanim jednak zdążyli udać się na sprawdzanie kanałów, garbarni czy czegokolwiek innego, do gospody wszedł wysoki, gładko ogolony, przystojny mężczyzna pod czterdziestkę. Poprawił ubranie, czyste, schludne i noszące wyraźne herby rodowe. Wyglądał na człowieka bardzo oficjalnego, przyzwyczajonego do dość sztywnej etykiety. Szybko odnalazł ich wzrokiem. Stali się w tej okolicy łatwo rozpoznawalni, ale to wiedzieli już przecież wcześniej. Coś było znajomego odnośnie jego stroju. Po chwili Ekhart przypomniał sobie, że dokładnie te barwy i herb wskazują na ród von Kauffmanów. Ten człowiek musiał dla nich pracować. Nieznajomy zbliżył się i wskazał ławę.
- Mogę się dosiąść? Stawiam kolejkę.
Uniósł pytająco brwi, a gdy tylko ujrzał jakikolwiek sygnał zgody, przysiadł się.
- Jestem Curd Weiss, pracuję dla towarzystwa przewozowego. Sądząc z tego, co o was usłyszałem, jesteście raczej zajęci, postaram się więc zająć jak najmniej czasu. A potem sami zdecydujecie, czy to spotkanie nam się opłaci.
Przelotny grymas uśmiechu przemknął przez jego twarz, gdy obserwował jak kelnerka podaje napitki. Potem kontynuował.
- Wyrobiliście sobie całkiem ciekawą reputację, to dlatego postanowiłem was odnaleźć. Poszukuję obecnie kilku ludzi, zaradnych i pewnych siebie, które pomogą mi przyjrzeć się problemom, obecnie nękających mój interes. Jestem w stanie zaoferować dobrą stawkę za waszą pomoc. Minimum pięć szylingów za dzień, dla każdej osoby. Nie wymagam ciągłego, wielkiego zaangażowania. Kilka dni w tygodniu, aby pomóc w eskorcie dyliżansów lub zerknięciu na sprawę zaginionych dóbr. Nie chcę, byście porzucili obecne śledztwo, a tylko... podzielili swój czas. Na straż ostatnimi czasy liczyć nie można - dodał wymownie i przerwał, czekając na ich odpowiedź.


Hanna bez problemu odnalazła Bruno. Kupiec nadzorował właśnie załadunek swojej barki nowym towarem. Kilku dokerów uwijało się, nosząc worki i skrzynie, czy turlając beczki po podstawionym trapie. Trwało to już chwilę i miało potrwać jeszcze dość długo, w końcu barka pod pokładem posiadała mnóstwo miejsca. W pewnym momencie do kupca podszedł raczej niski, nieprzyjemnie wyglądający mężczyzna o szczurzej twarzy. Długie, pociągłe i pokryte kępkami nierównego zarostu oblicze nie wróżyło nic dobrego.
- Wie pan, że taki załadunek wymaga ochrony? Inaczej strasznie łatwo o wypadek.
Bruno, z kwaśnym wyrazem na twarzy, wyciągnął niewielką, przygotowaną zawczasu sakiewkę i przekazał ją mężczyźnie. Ten szybko zważył w dłoni i pokręcił głową.
- Za mało. Nowy szef chce drugie tyle.
Kupiec otworzył szerzej oczy i pierwszy raz faktycznie spojrzał na bandziora. Widać było, że wyraźnie się przestraszył.
- Tak przecież było zawsze. Nie mam więcej, kupiłem towar...
- Czarnego Kaptura to nie interesuje
- przerwał mu szczurowaty. - Do dzisiejszego wieczora masz przynieść do "Czystej Świni" resztę. Ktoś to odbierze. A tymczasem my zaopiekujemy się twoją dorodną dziewczynką.
Zarechotał, spojrzenie kierując bezpośrednio na twarz, a potem piersi służki. Położył dłoń na sztylecie, a za plecami dziewczyny pojawił się solidny drab.
[i]- Nic jej nie będzie. Nic poważnego przynajmniej - [i]obnażył mocno żółte zęby, Hanna wyraźnie mu się podobała. - A ty się pospiesz.
Drab złapał za ramię służki i pociągnął ją w stronę lądu, schodząc z pomostu.

 
Sekal jest offline  
Stary 05-07-2013, 10:57   #70
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Rozmowa i wymiana doświadczeń była im bardzo potrzebna. Równolegle prowadzili wiele wątków i żeby coś ustalić trzeba było koordynować działania.

Gdy Hanna oświadczyła, że idzie do doków Rigel pomyślał, że pójdzie na wszelki wypadek za nią. Jednak ubiegł go Almos, ale w sumie nic nie stało na przeszkodzie, by poszli za dziewczyną obaj.

Ekhart wpierw skończył w spokoju posiłek. Spędził spory kawałek życia trzęsąc żołądek na końskiej kulbace i doceniał, jak ważne jest ułożenie jedzenia w brzuchu. Chciał już ruszyć za Hanną i Almosem, gdy w drzwiach zobaczył schludnie ubranego mężczyznę w okolicach czterdziestki.
- Spójrzcie na tego eleganta co wchodzi. - mruknął do towarzyszy przy stole - Ma na sobie herb von Kauffmanów. Ciekawe co tu robi?
Podrapał się po brodzie wstając.
- Powiecie mi później ja idę za Hanną i Almosem. - skinął im na pożegnanie głową i wyszedł.

Idąc do doków pogrążył się w niewesołych rozmyślaniach analizując, to czego się dowiedział od kompanów.
Brak poszlak co do porywania ludzi rzeką z pomocą statku o dużym zanurzeniu zmuszał Ekharta do weryfikacji swoich poglądów. Po za tym pojawiły się nowe ślady świadczące o możliwości zamieszania w całą sprawę skavenów. W odróżnieniu do Almosa Rigel nie był taki sceptyczny co do możliwości ich istnienia. W Talabeckheim nasłuchał się opowieści o nich, po za tym na szlaku widział takie stwory, że szczuroludzie wcale nie wydawali mu się niemożliwą kombinacją. Szczury świetnie pływały, mogło to też dotyczyć skavenów. Być może miały kryjówkę w zalanych domach garbarzy. To wydawało się całkiem prawdopodobną koncepcją.
No i sprawa Kilińskiego. Mieli wyraźny ślad, że została porwana osoba, która była szantażowana przez “Czarnego Kaptura”. W ten sposób znaleźli powiązanie pomiędzy porwanymi, a zamordowanymi. Być może inni porwani też byli szantażowani.

Jak by się nie potoczyła wizyta w dokach Ekhart zamierzał wieczorem udać się wraz z kompanami do domów garbarzy. Należało się przyjrzeć, czy te domy nie mają połączenia z miejską kanalizacją, to by wiele upraszczało.
 
Tom Atos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172